Oberża pod Rozbrykanym Ogrem

Baśniowe Gawędy - "Leniwe pogawędki"

Osada 'Pazur Behemota' > Baśniowe Gawędy > Leniwe pogawędki
Wędrowiec: zaloguj, wyszukiwarka
Maffej

Maffej

25.10.2004
Post ID: 12243

- Droga Cyro znam twą osobę zaledwie od kilku godzin, ale brzebywając w towarzystwie Twoim oraz Tych oto tu zebranych osób czuję, że powinienem także - z okazji tak wspaniałego święta - podarować Ci coś co umili Tobie ten oto czas... Podobnie jak Hellburn nie jestem przygotowany na zaistniałą sustuację lecz jako Mag i artysta mogę przedstawić ci malutki programik artystyczny... Będę potrzebował jednak pomocy... Są chętni :D :?:

Cyra

Cyra

25.10.2004
Post ID: 12244

Jestem naprawdę wzruszona... -czarodziejce brakuje słów- Bardzo dziękuję za wasze życzenia... Życzliwość i serdeczność przyjaciół w dniu urodzin to najpiękniejszy prezent. *uśmiecha się*

Islington

Mistrz Islington

25.10.2004
Post ID: 12245

- Najlepszego! - krzyknął Islington wznosząc puchar szampana
- Cyro, przede wszystkim muszę ci podziękować za to jaka jesteś i jak odmieniłaś życie mego przyjaciela - mówiąc to uśmiechnął się do Cyry i Dena
- Maffeju, chetnie zaprezentuje z toba program artystyczny, moj flet i kunszt aktorski jest jak najbardziej do twojej dyspozycji!
Co do miłości... kto na tym świecie może powiedzieć, że nigdy nie był zakochany. Ja byłem, a najważniejsze, że kochałem szczęśliwie. Bo miłość uskrzydla, ale jednocześnie potrafi niesamowicie zrzucić cię na ziemię. A czy mogłem wszystko? Ja ciągle mogę wszystko - zaśmiał się Islington. Czasu spędzonego z moją niedoszłą wybranką na życie nie zamieniłbym na nic innego. Bo miłość to doświadczenie, czasem drastyczne, czasem niesamowicie wspaniałe, ale zawsze doświadczenie -
Po wypowiedzeniu tych słów pogrążył się w swoim kufelku na chwile

Lobo

Lobo

25.10.2004
Post ID: 12246

- Ech ja nie mam zbytnio czego Ci dać... - spochmurniał Lobo - gdyż sam niewiele posiadam. Przyjmij jednak to, na pamiatkę, wraz z moimi najserdeczniejszymi życzeniami.

To powiedziawszy zdjął z szyi swój medalion w krztałcie głowy jednorożca, symbolu Melikki i podał go czarodziejce uśmiechając się ciepło.

Maffej

Maffej

25.10.2004
Post ID: 12247

Islington wydobył swój magiczny flet spod poły płaszcza. Przyłożył instrument do ust. Popłynęła wesoła muzyka...

Maffej wykonał ruch ręką. Wokół Cyry i wszystkich zebranych w koło pojawił się zielony las. Mag stanął na małym wzniesieniu i począł opowiadać historię miłości. Miłości pięknej kobiety i elfa. Wśród gąszczy pojawiał się postaci kochanków, biegające, trzymające się za dłonie...

Nagle w jego dłoniach pojawiła się mandolina, zeskoczył z pagórka. Jego miejsce zajął Islington, który kontynuował przepiękną opowieść. Maffej grał na swej mandolinie... Islington snuł opowieść rzucając na wszystkie strony płatkami róży, które unosiły się w powietrzu...

WorldDragon

WorldDragon

25.10.2004
Post ID: 12248

//WD się wreszcie obudził.

Spytał Gila o co chodzi no i ruszył do Cyry.

- Hmm, tyleż już prezentów rozdałem, cieszę się z tego, że coraz to nowe dawać mogę i cieszyć nimi przyjaciół. Tak więc dla Ciebie Cyro droga bransoleta ze smoczej skały, z krainy w której kiedyś byłem królem, lecz przyszedłem tu do Jaskini i cieszę się, że tak postąpiłęm. Tam się urodziłem, tam się uczyłem, w środku mego dotychczasowego życia, za pomocą czarów wykułem tą bransoletę ze skały, na której wiele smoków poległo w walce, historia mówi, że kamień ten jes święty. Pod koniec, kiedy miałem gotową bransoletę, rozciełem sobie dłoń i smocza krew przepłynęła przez kamień, nadając mu piękny kolor i elastyczność. Nosząc tą ozdobę jezdeś prawie niesmiertelna, gdyż jest w nim cząstka mnie - smoka, a wiadomo, ze my żyjemy długooo i jesteśmy o wiele odporniejsi od coniektórych ... Nie zważaj zbytnio na mój tekst ... zawsze przed wręczeniem prezentu ględzę i ględzę ... czasem bez sensu, czasem z sensem ... z reguły połowa tekstu to nie prawda, ale co tam. Tak po krótku, niech żyje Cyra! Po wielekroć! - - Cyro oto bransoleta ;) *Wręczył*

Po wszystkim nieco dziwnie czujący się po swej opowieści, gdyż za dużo nagadał i chyba dużo tam lekko zdramatyzował odszedł od Cyry.//

Dragonthan

Dragonthan

25.10.2004
Post ID: 12249

Dragonthan siedział spokojnie na krześle i oglądał całe zamieszanie jakie panowało w karczmie. Po chwili kiedy to był już jednym z ostatnich, którzy nie złożyli życzeń zrobiło mu się głupio. Wstał i podszedł do Cyry.
- Pomimo iż nie znamy się droga czarodziejko, nie wypada żeby taki... ekhm... nie do końca zwykły człowiek, nie złożył życzeń pięknej damie...
*zaczoł grzebać w kieszeni i wyciągnął z niej jakiś kryształ*
- W dniu twych urodzin, przyjmij ten kryształ z groty błękitnego smoka, miejsca gdzie żaden zwykły śmiertelnik nie postawił stopy i jeszcze długo nie postawi - ukłonił się i wręczył czarodziejce niebieski kryształ, który zaczął świecić błękitnym kolorem tak intensywnie jak mocno trzymała go w dłoni. Blask kryształu przyćmiewał wszystkie inne kolory jakie były wokół Cyry.

Cyra

Cyra

27.10.2004
Post ID: 12250

*czarodziejka podziękowała wszystkim jeszcze raz, po kolei każdego ścikając serdecznie*
-Dziękuję wam wszystkim bardzo-uśmiechnęła się-To naprawdę bardzo miłe... Zapraszam wszystkich na tort!
*na środku karczmy pojawia się ogromny stół, na którym ustawiony jest pięciopiętrowy tort, ozdobiony cukrowymi zwierzątkami, różowym, niebieskim i zielonym kremem. Na całym torcie paliły sie setki świeczek z czerownego lukru*

Denadareth

Denadareth

27.10.2004
Post ID: 12251

- No Cyro - uśmiechnął się Den - Wy Młode Rasy macie zwyczaj życzenia sobie czegoś w Rocznice Waszego Wyklucia... to znaczy narodzin... a więc pomyśl i zdmuchnij -

Cyra

Cyra

27.10.2004
Post ID: 12252

*Cyra zaśmiała się perliście*
-Musiałabym mieć niesamowitą siłę, żeby zdmuchnąć te świeczki...-zamyka oczy, szepcze cicho zaklęcie i dmucha.
*świeczki gasną, a w dłoniach wszystkich gości pojawiają się maleńkie talerzyki i złote widelczyki*
-Życzenie?-uśmiecha się-Już pomyślałam, ale nie zdradzę wam... nie chcę zapeszać...

Denadareth

Denadareth

27.10.2004
Post ID: 12253

Denadareth stał, wyciągnął zza pasa długi sztylet i zaczął kroić i rozdzielać tort... największy kawałek oczywiście dał Cyrze... zaś gdy nie patrzyła na warstwie lukry drobny run... na szczęście...

Po chwili wszyscy już mieli po porcji i usiedli wkoło stołu.

Cyra

Cyra

27.10.2004
Post ID: 12254

*Cyra wstała, wzięła kielich wina i uśmiechnęła się do gości*
-Dziękuję wam jeszcze raz za życzenia i udział w tej skromnej imprezie- powiedziała-Jedzcie, pijcie, weselcie się, i niech Szczęśliwa Gwiazda ma nad wami wszystkimi pieczę!
*usiadła obok Dena i szepnęła*
-Dziękuję za runy szczęścia...To dla mnie skarb...

Islington

Mistrz Islington

27.10.2004
Post ID: 12255

- No tak, nawet urodziny są okazją do flirtu - westchnął Islington samotnie wpatrując się w kieliszek wina
- Jako, że mamy się weselić to... - urwał na chwilę Isli - to się weselmy - dokończył z ogromnym uśmiechem
- To było mądre - podsumował Den ciągle wpatrzony w oczy Cyry
- No BA, ze było madre

Denadareth

Denadareth

27.10.2004
Post ID: 12256

Denadareth z najwyższym wysiłkiem oderwał wzrok od oczu Cyry. Wstał, podszedł do Islingtona spojrzał na Maffeja... znów na Islingtona... szeptana konwersacja po czym smok wyszedł z Oberży.

- Den przeprasza, że musi nas opuścić ale chce się zająć atrakcjami na ten wieczór - poinformował wszystkich Islington po czym zwrócił się do Maffeja - możesz mu pomóc, pichci coś z ogniskiem a ogień to wasza wspólna branża... - potem zaś mruknął do siebie - nie żeby on potrzebował pomocy... ale niech lepiej ktoś pilnuje by Obezy nei spalił - po czym wykrzyknął - Radujmy się !

Impreza toczyła się w najlepsze gdy Sharwyn ujrzała błyska za drzwiami Oberży... zaciekawiona wyjrzała i zamarła...
- Ciekawa interpretacja słowa "ognisko" - powiedziała ale nim zdołała powiedzieć coś więcej Islington drgnął po czym powiedział - Den zaprasza nas na dwór... kiełbaski są przewidziane...

- Jakie kiełbaski można smażyć na TYM - wykrztusiła Cyra - pokazując na... ognisko - chyba żywą Hydrę
- To ta naturalna smocza skłonność do przesady - skwitował Islington

"Ognisko" było wielkim słupem ognia sięgającym nieba...

Cyra

Cyra

27.10.2004
Post ID: 12257

*Cyra wpatrywała się w ogień sięgający gwiazd z zachwytem w oczach, w których odbijały się płomienie*
-Cóż za miniaturowe ogniseczko!-zaśmiała się-Żeby cokolwiek na nim upiec należy ściąć jakąś małą wierzbę, żeby na niej zatknąć kiełbaskę!!
-Hej, kto się pokusi o wystruganie odpowiednich patyczków?

Den rozejrzał się wokół i znalazł trzy odpowiedniej wysokości drzewka.
-Przepraszam wszystkie bóstwa leśne-wymruczał, ścinając je-Musicie się tym razem poświęcić! Obiecuję, że po imprezie zasadzę w wasze miejsce trzy dorodne wierzby!-ociosał gałęzie, zastrugał i przygotował coiś w rodzaju podpórek, na których oparł kije.
-Słuchajcie, kijki gotowe, gdzie są kiełbaski?-zawołał.

Z karczmy wyszedł oberżysta, taszcząc dwie tace pełne kiełbasek.
-Oto prowiant-uśmiechnął się-A do kiełbasek najlepsze będzie piwo! Gdyby ktoś z obecnych tu szlachetnych mężów pomógł mi wytoczyć beczułkę z piwnicy...

Denadareth

Denadareth

27.10.2004
Post ID: 12258

Den dostarczył "patyki" po czym usiadł na ławie z brzegu karczmy...
Zaraz zauważą że zniknął... tak nie wypada... ale za chwilę przyjdzie... za chwilę... myśli stawały się ociężałe... ta noc kosztowała go wiele mocy magicznej... za bardzo nią szafował... i wiele stresu... czemu się tak przejmuje... zaraz wstanie... tylko chwilę odpocznie... tylko minutę...

- Za długo... - wyszeptał Den w noc zasypiając...

Jedynym kto to widział był Islington który ciągle męczył się z nabiciem kiełbasy. Spojrzał na przyjaciela - spodziewał się czegoś takiego - Den dawno nie szafował tak mocą w ludzkiej postaci. Nie rozumiał dziwnych ataków melancholii przyjaciela ale nie przeszkadzało mu to. Rozejrzał się szybko okrył Dena swoją peleryną, otoczył niewidzialnością, nabił kiełbaskę i gdy Dragonthan przyniósł piwo dołączył do przyjęcia.

Hellburn

Włodarz Hellburn

27.10.2004
Post ID: 12259

- Ja pójdę... - powiedział Hellburn.
Po paru minutach wyszedł z 1 beczką pod pachą i 3 tackami.
- Ja tam wole moje "szałszyki" z dzika, cebuli i papryki - stwierdził.

Cyra

Cyra

27.10.2004
Post ID: 12260

-A gdzie Den?-spytala z niepokojem Cyra, widząc, że zza oberży wraca sam Islington.
-Odpoczywa-powiedział cicho Isli-Musi zregenerować siły... Wiesz, ile wysiłku wymaga utrzymanie przez smoka ludzkiej postaci? Dawno tego nie robił, troszkę wyszedł z wprawy...
-Mam nadzieję, że nic mu nie będzie...- zaniepokoiła się czarodziejka-Zostawiłeś go w bezpiecznym miejscu?
-Nie martw się, pani-uśmiechnął się uspokajająco mężczyzna-Den jest moim najlepszym przyjacielem, nie pozostawiłbym go bez ochrony.
-Dzięki Mahadevo!-odetchnęłą Cyra- Nie darowałabym sobie, gdyby przez moje urodziny coś mu się stało!
-Wiesz, milady...-szepnął Isli- On to robi głównie dla ciebie...
*czarodziejka zarumienila się*
-Wiem...-uśmiechnęła się-Tym bardziej chciałabym, żeby był bezpieczny...
*przeszła cichutko na tyły karczmy, gdzie pod płaszczem Islingtona spał Den. Dzięki swym umiejętnościom czarodziejka mogła zobaczyć go pod magicznym okryciem. Spod splotów płaszcza widać było postać śpiącego mężczyzny, postać falowała, zmieniała się, transformowała okresowo w piękną sylwetkę drzemiącego smoka*
-Śpij Den... szepnęła- I niech bogowie ześlą Ci najpiękniejsze ze snów...

Denadareth

Denadareth

27.10.2004
Post ID: 12261

Denadareth Ognisty spał.
Śnił rzadko teraz jednak miał tą wątpliwą przyjemność.
Koszmary... same koszmary...

Rozległe nieba Araucanii pęłne smoków... tylko on pełznie po ziemii... bez skrzydeł... Wioski płoną... zniszczone wioski i twarze ludzi których zabił tylko dlatego by wyładować swoją furię... Sainis poraniona leży w grocie... ostatnie dotknięcie ogonami... "na zawsze będę pamiętać"... odejście, ucieczka... lewiatany... Theranie...

Wszystkie obrazy zastąpione jednym.
On.

- Daleką drogą przebyłeś Bezskrzydły... - drwi - Masz rację: zbyt długo... to jest odpowiedź. Ale ona nic Ci nie da prawda ? Żegnaj więc. Pozdrów ode mnie robactwo...

Denadareth błyskawicznie obudził się tnąc na oślep sztyletem... nikogo nie było w pobliżu - oprócz przeciętej peleryny Islingtona.
Łeb bolał strasznie - oczywiście dalej był w ludzkiej postaci...

Zbyt długo...

Islington

Mistrz Islington

27.10.2004
Post ID: 12262

- Tu jestem - odezwał się zza pleców smoka Islington
- Myślę, że gdy już będziesz w stanie warto wrócić do smoczej postaci -
a i nie przejmuj się peleryną - uśmiechnął się szeroko, gdy zobaczył, że smok wygląda o wiele lepiej niż wieczorem.
- Myślę, że nie powinieneś tak szastać magią wczoraj. Mama nie mówiła żebyś nie bawił się ogniem? - zaśmiał się znowu. Den wyglądał lepiej, ale nadal był słaby.
- Wina? - zaproponował przyajcielowi Isli. Smok pociągnął solidny łyk.
- Szkoda, żeś wymiękł. Szaszłyki a'la Hellburn były rewelacyjne. - Smok nie był zbyt rozmowny, ale ciągle słuchał. Przynajmniej udawał, że słucha.
- No nic, ja idę do karczmy. Jakbyś czegoś potrzebował to zarycz - zarechotał - jakby co to jestem w środku. - Islington wszedł do karczmy i usiadł przy stoliku.
- Wiem, że Den nie chce żebyś go widziała w takim stanie, ale jednocześnie myślę, że chciałby byś przy nim była. To dość skomplikowane, ta smocza natura. - szepnął do Cyry. Ta mrugnęła porozumiewawczo, że wyczuła aluzję.