Oberża pod Rozbrykanym Ogrem

Baśniowe Gawędy - "Przygody..."

Osada 'Pazur Behemota' > Baśniowe Gawędy > Przygody...
Wędrowiec: zaloguj, wyszukiwarka
Ghost

Ghost

9.07.2004
Post ID: 13587

- Erhem... Spłata długu trafiła się przypadkiem. A czy Gollum miał jakiś cel wcześniej? - powiedział głośno i wskazał palcem w Golluma.
Golluma nie było. Zniknął gdzieś, ale czuć było podmuch wiatru, jakby ktoś dopiero co wybiegł.

Coyote

Coyote

9.07.2004
Post ID: 13588

- Gdzie go wcieło?-spytał Isc
- Może szykuje się na wyprawę - mówił Ilness-Hej Ghost, nie wiesz? Przecież przed chwilą powiedział, że idziemy stać się bohaterami i odkryć wspaniałe przygody. Ta magia Ci w głowie miesza.

[color=olive:96e4decc4f]Nie mam zamiaru oglądać tu prywatnych porachunków. Albo posty będą szły w odpowiednim kierunku albo usuwam. I jeszcze jedno..proszę nie przesadzać z "graniem" innych osób biorących udział w tej przygodzie(?).
Sulia[/color:96e4decc4f]

Ilness

Oberżysta Ilness

31.07.2004
Post ID: 13589

-Heh, zgubił się. Ehh - Ilness odszedł na bok, wyciągnął z kieszeni cysternę i zaczął się nią bawić. Niechcący ułamał gałąź na drzewie pod którym siedział, a gałąź spadająca z dwudziestu metrów potrafi być niebezpieczna.

Dokładnie, przyznaję Sulii rację. Cóż, jeśli już się za kogoś wypowiadamy, nie obrażajmy go tym, chociaż najlepiej mówić za siebie. W innym przypadku będę zmuszony edytować posty.

Maryan

Maryan

6.09.2004
Post ID: 13590

Ze wschodu dobiegał dziwny dźwięk brzmiący jak skrzyżowanie syku węża ze świstem świstaka.

- Ssssssssssszhizhizhizzhiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii ŁUP! BĘC TRACH! BANG! ŁUBUDUBU
Podróżni bardziej z rozsądku niż ze strachu padli na ziemię i przygotowali się do obrony.

- O żesz ty! Żeliwna twoja, w piecu wytapiana mać!

Dobiegło nagle ich uszu niewybredne przekleństwo.

- Kaiiiii, kaiiii, kaiiii!

Z piskiem zbitego psa oraz wielką szybkością w stronę grupy śmiałków zbliżało się Coś Co Przypominało Kociołek. Pierwszy z ziemi podniósł się Lobo. Przykucnął, chcąc złapać Coś, jednak, gdy Coś był już w zasięgu ręki, wykonał sprytny unik oblewając prawicę olbrzyma zawartością. Nim Lobo zdążył odetchnąć Coś Co Przypominało Kociołek zniknął już w pobliskich zaroślach. Pozostali członkowie grupy powoli podnosili się z pozycji obronnych. W ślad za Czymś biegł ktoś, kto jak na człowieka miał zbyt dużo cech krasnoluda, jak na krasnoluda zbyt wiele elfa, jak na elfa zbyt wiele człowieka. W pędzie powiewało na nim coś, co zapewne kiedyś było płaszczem, a obecnie cóż... określenie tego czegoś byłoby o wiele trudniejsze niż określenie rasy nieznajomego.

- Witajcie, o Wielcy – grzecznie uchyliwszy kaptura przybysz chciał minąć wesoła kompanię, lecz jakaś niewidzialna siła uniosła go w powietrze. Całe szczęście punktem uchwytu był płaszcz, więc nie sprawiło wiele kłopotu, by się oswobodzić z żelaznego uścisku. Przybysz szybko zniknął w ślad za Czymś Co Przypominało Kociołek.

Lobo uniósł do oczu rękę z, nazwijmy to płaszczem nieznajomego i zobaczył... płaszcz! A gdzie ręka? Czuł ją, dla pewności szturchnął stojącego najbliżej Ghosta, który zatoczył się i usiadł na ziemi. Ręka była, ale... niewidzialna. To musiała być ta mikstura. Pozostaje mieć nadzieję, że to tylko przelotny efekt działania czarów. A może się do czegoś przyda?

sorki za tak agresywne wejście, ale nie widziałem możliwości dołączenia

Maryan

Maryan

6.09.2004
Post ID: 13591

Maryan siedział w zaroślach próbując uwarzyć sobie coś do jedzenia, picia lub, co by po prostu nie wybuchło w Czymś Co Przypominało Kociołek. Zaletą Czegoś Co Przypominało Kociołek było to, że nie był potrzebny ogień do tego, by rozgrzać „naczynie”. Jednak miało też wady: Coś był krnąbrny, kłótliwy, chadzał własnymi ścieżkami i, co najgorsze większość prób ugotowania czegokolwiek kończyło się pyknięciem, trzaśnięciem, strzeleniem, wybuchem, lub prawdziwą katastrofą. Dziś nic nie wskazywało na jakiekolwiek komplikacje.

Korzystając z dobrego humoru Czegoś Co Przypominało Kociołek Maryan rozsiadł się na tyle wygodnie, na ile pozwalało mu otoczenie i zaczął wspominać...

...Na początku swych wędrówek, gdy dopiero zaczynał poznawać tajniki uzdrawiania i oswajał się z podstawami zielarstwa szukał kogoś, kto mógłby mu w tym pomóc. Pewnego dnia przechodząc prze bagna lasu, którego nazwy już nie pamiętał usłyszał głos

- Ra.... <bul, glup, chlup> tun...<khe, glurp> ku...

dochodzący z niedaleka. Poszedł w stronę głosu i zobaczył tonącego w bagnie człowieka w płaszczu maga. Pomógł mu się wydostać z trzęsawiska. Jakież było jego zdziwienie, gdy okazało się, że jest to równie słynny, co pechowy czarodziej Sam Ekło Poty Mam.

Szybko nawiązała się między nimi nić porozumienia. Po kilku latach wspólnego wędrowania Maryan posiadł większą część wiedzy czarodzieja Sama. Na pożegnanie mag Sam dał Maryanowi najcenniejszą rzecz, jaką posiadał. Był to magiczny kociołek, a właściwie Coś Co Przypominało Kociołek. Od tej pory stali się nierozłącznymi towarzyszami podróży. Co prawda, Coś często znikał na dłuższy czas, ale zawsze się odnajdywał. Chodzą słuchy, że po rozstaniu z Maryanem i Czymś Co Przypominało Kociołek czarodzieja Sama opuścił pech, ale nikt nigdy nie wiązał tych zdarzeń ze sobą...

Z zamyślenia Maryana wyrwało dziwne strzelanie i pykanie wydobywające się z Czegoś Co Przypominało Kociołek. Na całe szczęście to tylko gotowała się zupa. Uffff, dzisiaj będzie jedzenie.

Fristron

Fristron

7.11.2004
Post ID: 13592

Tymczasem do Ilnessa podszedł wędrowiec o imieniu Fristron i rzekł:
- Witaj. Słyszałem że wybieracei się na wyprawę. Gdzie można się do neij wpisać?
- Można było u Golluma, ale ten znkinął... no dobra, ja Cię przepytam. Co potrafisz?
- Znam się neiźle na magii, w sumie mogę też powalczyć w zwarciu i jestem bardzo zręęęęęęęę - to mówiąc potknął się - no dobra, zręczność nie jest moją mocną stroną. Więc jak?
- Witaj w drużynie - to mówiąc wskazał na pozostałych członków. Fristron miał naciągnięty kaptur na głowę, ale i tak Ilness zobaczył, że ten wytrzeszcza oczy.
- Hm... miło mi to... znaczy ją... o chałastrę... znaczy drużynę mi chodzi. Witojta! - przywitał się swojsko, ale dziwnie cienkim głosem.

Coyote

Coyote

7.11.2004
Post ID: 13593

Nagle cała oberża zamilkła, choć dało się słyszeć pewne dźwięki. Było to na zapleczu. Widniał tam wielki mrok, od tego miejscu rozprzestrzeniał się wielki chłód. Ilness wraz z nowymi uczestnikami wyprawy cicho i bacznie obserwowali mroczne zaplecze, okrywając się w tym czasie czymś ciepłym. Niektórzy ukryli się pod stołem, niektórzy włożyli płaszcze wiszące na jednej ze ścian oberży. Dźwięki dobiegały coraz głośniej. Żeby wysłuchać co się tam dzieje, musiał być spokój, cisza i skupienie myśli. Po kilku minutach można było stwierdzić dźwięki typu - "sss...". Ilness podniósł z podłogi sztylet, cicho tak by nikt nie usłyszał uginających się nóg. Dźwięk było słychać co raz mocniej. Oberżysta szedł przykucnięty ze sztyletem w ręku, aż cały zniknął w mroku. Inni wpatrując się w niego, dostali gęsiej skórki. Zadawali sobie pytania w myślach "Co się teraz stanie?". Po pięciu minutach Ilness wyszedł już pewny siebie. Jeden z członków drużyny zapytał:

-Co to byłooo? - ostatnią literę "o" mówił z lękiem i przerażeniem.
-To był tylko Gollum. - Pewnie i szczerze oznajmił Ilness.

Fristron

Fristron

7.11.2004
Post ID: 13594

Za nim wyszedł zarykując się ze śmiechu Gollum:
- Chiechie, ale was nabraelm... przestraszyliście się?
W odpowiedzi został uderzony w głowę przez Ilnessa
- Żartów ci się zachciało! Też mi coś! A tak w ogóle to mamy nowego członka drużyny - to mówiąc wskazał na Fristrona - dobrego maga - dodał z naciskiem. - I mało zręcznego - zachichotał
- A więc wyruszamy do Doliny Lodowego Wichru! - zakrzyknął Gollum
- A kędy trzeba się skierować? - spytał Fristron
- Tamtędy - Gollum zatoczył koło
- Którędy? - Fristron był ciut bardziej dociekliwy niż inni. Nie lubił iść w nieznane.
- Tędy - skrzyżował dłonie pokazując dwa kierunki
- Po prostu przyznaj, że nie wiesz - rzekł Ghost
- No dobra, nie wiem
Fristron wybuchnął śmiechem - tośmy sie nabohaterowali! - krzyknął - jak nawet nie wiadomo dokąd iść! Czy - zwrócił się do Ilnessa - nie ma w Oberży żadnej mapy?
Nagle Lobo krzyknął:
- Ja mam! Wziąłem ją wraz z eliksirami!
- Pokaż - powiedział Gollum

Coyote

Coyote

7.11.2004
Post ID: 13595

-Phi...! - zwątpił Gollum. Nie bez powodu. Mapa była poplamiona kawą, nieczytelna. Iscandel nie czekając na dalszy przebieg akcji, wypuścił magiczny pocisk w mapę. Mapa się zapaliłai został z niej mały czarny proszek, a ręcę Golluma zaczęły płonąć.

Fristron

Fristron

7.11.2004
Post ID: 13596

Ilness krzyknął
- Nie podchodź do stolików, bo mi je jeszcze zapalisz!
Fristron wypuścił lodowy pocisk. Nie trafił jednak i zrobił gustowną dziurkę wśród jednej z belek oberży. Ilness coraz bardziej się denerwował
- Zatamuj to bo chłód się wdziera! - krzyknął oberżysta. Fristron podbiegł do belki i odruchowo stworzył ścianę ognia. Po chwili oberża zajęła się ogniem, a goście się z niej wynosili. Sytuacja była poważna. Lobo chlusnął jakimś eliksirem na Golluma, innych i na ścianę oberży. I ściana i ręce Golluma przestały się palić, ale Gollum pokrył się dziwną wysypką, a po oberży krążyły najróżniejsze opary. Ilness wychodził z siebie.
- Posprzątać mi tu ten bałgan. Masz magiczną miotełkę, powyciągaj opary - rzekł do Fristrona. Reszta zabrała się za naprawę zdewastowanej ściany.

Coyote

Coyote

10.11.2004
Post ID: 13597

Po kilkugodzinnym sprzątaniu, oberża wyglądała czysto i zadbanie. Gollum niosąc miotełkę w obu dłoniach spojrzał na schody (prowadzące do pokoi gości), ujrzał nagle spadającego ze schodów Iscandela. Upadek na szczęście nie uczynił mu dużej krzywdy, po chwili Isc czuł się lepiej. Natomiast ze schodów podniósł się znów kurz od szat Isc'a. Mag się otrzepał z kurzu, wziął miotłę i wszedł na górę. Później zamiatał każdy schodek po kolei, zsuwając brud z jednego na drugi schodek. Doszedł na sam dół, zebrał śmiecie w jakiś worek, wyniósł, wyrzucił. Tymczasem u progu oberży stał dziwny mężczyzna. Na głowie miał czarny kapelusz, nosił schludne, czyste, czarne szaty, na rękach miał założone skórzane rękawiczki ze skóry jelenia. Były okryte na końcu puszystym futrem. Patrząc na niego, można było zdać sobie sprawę, że to najmiększe i najwygodniejsze futro w całym świecie. Lecz pozory myliły. Te oto rękawiczki można było dostać dwie przecznice stąd w sklepie Billy'ego. W tym sklepie było kilka osób pomagających prowadzić sklep. Wystarczyło donieść skórę jakiegoś zwierzęcia (taka ilość by starczyła na wyrób wielkości rękawiczki), a w 2-3 dni później miałeś rękawiczki gotowe do wzięcia. Opłata wynosiła 35 koron. Niestety ta oto waluta była niedostępna w tej dzielnicy, ale właśnie takie waluty tylko przyjmowali. Tak więc powracając do "Ciemnego mężczyzny", to już było wiadomo, że poluje na jelenie, bądź jednego jelenia. Stał nadal na progu, wpatrując się w oberżystę. Jego ciemna sylwetka i piwne oczy przywodziły na myśl pewien niepokój i zwątpienie. Mężczyzna podszedł do lady, usiadł na krześle. Poprosił o napój Pazur Behemota. Zdziwony oberżysta podał trunek. Tamten wypił jednym tchem. Widać było, że był zmartwiony, lecz nie wiadomo co mu się przytrafiło. Po dziesięciominutowym wpatrywniu się drużyny w "Ciemnego mężczyznę", powrócili oni do swoich zajęć. Jedni sprzątali, drudzy gadali. Ilness natomiast nie odrywał oczu od mężczyzny, przecierając białą serwetką kieliszki.

*

W końcu oberżysta zagadł do mężczyzny:
-Co pan taki ponury?
Ciemny mężczyzna wpatrywał się w Ilnessa wzrokiem zwątpienia, po chwili odpowiedział:
-Nic mi nie jest - odpowiedź niewystarczająca. Człowiek ten był mało rozmowny, nie miał chyba zbyt wiele do powiedzenia. Jednak Ilness kontynuował dysputę.
-Co pana tu sprowadza?
-Robota.
-Polegająca na czym?
-Na zamordowaniu bestii.
-Cel bardzo szczytny. Gdzie pan zamierza je znaleźć?
-W Dolinie Lodowego Wichru.
-To świe....się.....skła...- Ilness nie był pewny i na to jeszcze przerwał mu Ciemny Mężczyzna:
-Podróżuję wyłącznie sam.
-Kim pan w ogóle jest?
-Nazywam się Dim. Moim zajęciem jest dokopywanie potworom i doskonalenie swojej sztuki walki.
-Ekhm...Co to za sztuka?
-Walka kuszą - wyjął powoli zza ciemnych szat piękną kuszę. Była profesjonalnie wykonana. Aż trudno użyć jakichkolwiek słów by ją opisać. - Muszę już iść.... - Ruszył w kierunku drzwi oberży, w progu się obrócił i powiedział
-Do widzenia. - po kilkusekundowym namyśle, oberżysta powiedział do siebie pod nosem, gdy Dim'a już nie było:
-...do widzenia...- Po czym skierował słowa do drużyny - Zapomnijmy o tym człowieku i po prostu nie rozmawiajmy...

*

Drużyna o nim w mig zapomniała. Tym razem zamierzała pozwiedzać miasto. Po drodze drużyna zauważyła...

Kordiss

Kordiss

17.02.2005
Post ID: 13598

//Dawno tu nikt nie pisał...//

Po drodze drużyna zauważyła zakapturzoną postać która popatrzyła na nich i spytała:
- Dokąd zmierzacie?
- Do doliny Lodowego Wichru - powiedział Gollum.
- Loddowweggo - powiedział i ciarki mu przeszły po plecach - Idę z wami, mogę?
- Jasne! - powiedział ktoś.
- Dobra! Jestem pół ifrytem pół elfem,- powiedział zdejmując kaptur i ukazując ogniste oczy i płonące włosy ułożone w kucyka - Mam zdolności Magii Natury i Chaosu.

Drużyna powędrowała dalej większa o jednego maga.