Oberża pod Rozbrykanym Ogrem

Baśniowe Gawędy - "The PGR S(t)ory"

Osada 'Pazur Behemota' > Baśniowe Gawędy > The PGR S(t)ory
Wędrowiec: zaloguj, wyszukiwarka
Damiaen

Damiaen

3.04.2004
Post ID: 13599

Na blacie stołu w oberży "Pod Rozbrykanym Ogrem" stał młody mężczyzna, w szarym, zniszczonym przez trudy codziennego życia płaszczu. Z zaciągniętym na głowę kapturem. Przez chwilę nieruchomo, bez słowa. Wpatrywał się w zgromadzony wokół tłum. Czekał, aż minie zamieszanie związane z jego pojawieniem się w tym miejscu. A zamieszania było bez liku!
Jakiś starszy mężczyzna, marynarz chyba wdrapał się na podwyższenie za nim. Przez chwilę wpatrywał się w niego swymi zimnymi, stalowymi oczyma. Pełnymi gniewu i nienawiści. Jednak gdy jego rywal, wciąż stojący przed nim nie okazał ani trochę słabości postanowił użyć silnego argumentu. Argumentu siły.
Nie był jednak wystarczająco szybki. Nim zdążył siegnąć po swój przypasany u boku sztylet leżał już na ziemi. Młodzianin widząc zbierajace się nad nim czarne chmury postanowił działać. Widząc iż, zbraknie mu czasu by ciąć postanowił wykorzystać miecz w inny sposób. Rękojeścią. Uderzyła marynarza w podbródek z taką siłą, iż nie zdołał utrzymać się na własnych nogach i runął na stojacych tuż obok owego feralnego stołu ludzi.
Tłum zaś, zmotywowany tym przez obcego im wciąż mężczyznę zamilkł. A on tak począł przemiawiać:
- Zwę się Damiaen - zdjął kaptur, odsłaniając swe piękne lico - i przybywam do was by szukać pomocy, nie zwady... Otóż jak już wspomniałem przybywam do was z daleka... hmm. A może nie wspomniałem? Ale mniejsza o to! Otóż pochodzę z Wesmmif, położonej daleko na zachód krainy Elintaru. Zjawiłem się tu jakiś miesiąc temu, jednak nie dane mi było spokoju zaznać. Otóż tuż po przybyciu, zostałem okradziony! Sprawcą tego nieszczęście jest jakiś wampir mieszkający w pobliskim zamku. Imienia swego mi nie wyjawił i poprawdzie mu się nie dziwię, gdyż chwalić się zbytnio czym nie miał... Ekhmm. Ale teraz już ma! Jego łupem padł wielki artefakt posiadający niezwykłą moc, mogący odsuwać od człowieka wszelkie złe sny i koszmary... Ludzie ! On ukradł mi mojego pluszowego misia ! Zróbcie coś, bo bez niego nie zasnę!
I tak przemowę swą skończył i załamany udał się do swej komnaty na piętrze. Zaś zgrodmadzony wokół stołu lud pozostał z uczuciem niesmaku. Pomóc mu, czy nie? Ukarać złego wampira i urządzić przeciw niemu krucjatę, li zostawić sprawę tak jak jest...

O tym jak postąpił lud dowiecie się z następnego odcinka "The PGR S(t)ory"... Jeśli go ktoś napiszę...
___
Uwaga! Reguły !
Brak reguł.... :))

Erin

Arcymag Erin

5.04.2004
Post ID: 13600

*głupkowata parodia historii - to i głupkowate parodie bohaterów - na pierwszy ogień, stary dziad gadający archaicznym językiem :)*

Siakiś dziadyga stary, z trzęsącymi się rękami i zasuszoną, łysą czaską kształtu dużej rodzynki wyszedł przed skonsternowany tłum, zamachał sękatym kijem i począł skrzeczeć:

- Ha! Wąpierz! Mówiłżem, że siedzi coś w tem zamczysku przeklętym! Trzeba toto wykurzyć stamtąd, jaknajrychlej! Wąpierza widłami srybrnemi zadźgiem, a kołkiem osikowym przebim! Tak trzeba z nemi, ot, co! Do truny swej niechaj wróci i nie wylizie wiency! Kto odważny, niechaj na potworę idzie, kupą go zaskoczym i się nie wywinie!

Przez tłum przeszedł pomruk aprobaty, co niektórzy rzucali okrzyki w stylu "zabić potwora!". Kilku barczystych wieśniaków poczęło widłami nawet machać, nie wiedziąc chyba, że ze srebra to one raczej nie są i nic wampirowi nie zrobią...

@lan

@lan

5.04.2004
Post ID: 13601

Następnie na stół weszła podstarzała dama o odcieniu włosów wyraźnie złocistym
*nie pytajcie, czemu taka bohaterka, po prostu ona tu się nadaje ;) *
i szybko wywijając zarówno laską, która wcale nie była jej potrzebna do poruszania się, jak i językiem, wykrzyknęła:

- To on! To on! To on zjadł mojego syna i moją ciotkę od strony babci wujka! Pal diabli ciotkę, stara sknera była, ale syn! Syna mi zjadł! Tez pójdę pokonać bestię, muszę się zemścić. Pomóżcie nam ludzie i nieludzie! Jeżeli nam się uda, to pójdę na kolanach na pielgrzymkę do Imperatora!

W tym momencie jednak musiała przerwać, gdyż kolejna osoba wdrapywała się na stół wymachując w ten sposób rękoma, że kobiecina prawie spadła...

Damiaen

Damiaen

5.04.2004
Post ID: 13602

A był to starszy mężczyzna ubrany w kąpielówki, z tkwiącym na głowie czepkiem z nadrukiem Myszki Micky i dmuchaną lalą pod pachą. I tak prawić począł:
- Przepraszam, a na basen to którędy?
I usiadł obok obradującego tłumu czekając na odpowiedź. Kiedy zaś jej przez czas dłuższy nie otrzymywał wstał i odszedł. I rzekł:
- Lalę możecie sobie zatrzymać....
I rzeczywiście lala tkwiła na stole nieświadoma wpatrujących się w nią dziesiątek par oczu zebranych wokół wieśniaków. A pływak odszedł w siną dal nie pozostawiając po sobie nic, prócz wspomnianej lali i uczucia niesmaku wśród wieśniaków słyszacych dochodzące z ciemności (nieopodla miejsca gdzie znikł pływak) okropne klątwy...

Na stole leżała dmuchana, roznegliżowana lala... Kolejny problem.

Erin

Arcymag Erin

5.04.2004
Post ID: 13603

Gdy wrzawa ucichła nieco, stary dziadyga podszedł do stołu i spojrzał na to, co na nim pozostawił zagubiony w przestrzeni pływak. Przekrzywił głowę, chrząknął. Zacisnął zęby, wybałuszył gały i chrząknął głośniej. Następnie zaczął robić się coraz bardziej czerwony - z początku lekko poróżowiał, po chwili wszedł w kolor fiołkowowrzosowy, przez ciemnofiołkowo wrzosowy w bardzociemnofiołkowowrzosowy, aż po bardzociemnofiołkowowrzosowobordowy z domieszką karmazynu i purpury. Czerwieniał tak i czerwieniał, coraz bardziej przechodząc w czerwone pasmo światła, aż w końcu się zrobił dla zebranych niewidoczny, bo poczerwieniał tak bardzo, że go tylko w podczerwieni szło widać, a tej oko ludzkie a i nawet nieludzkie przecie nie uchwyci. Świszczący oddech pozwalał mimo to jednoznacznie określić, gdzie się rozsierdzony staruszek znajduje. A znajdował się zaraz obok stołu. (Znajdował się i znajdował, widać znalźć nie mógł...)
A cóż on tam robił? Otóż, on tam się darł. Nie, nie tak, jak się drze kartkę papieru - krew i flaki będą dopiero dalej, jak do wampira dojdziemy. O ile dojdziemy. On się darł w sensie wrzeszczenia. Bo i wrzeszczał. A wywrzeszczał, co następuje:

- AAAAARGH!!! Co to ma być?! Cóż za bezecenstwa?! O tempora, o mores! Jakąż czelność miał ten pomiot rynsztoka, żeby tu TAKIE rzeczy na wodok oczu ludzkich zostawiać?!

Zamachnął się kijem i pacnął gumową lalę, a ta wybuchła z trzaskiem. Blond-peruka wylądowała na głowie dziwnego delikwenta, który całą aferę zapoczątkował. Reszta rozsypała się dookoła w kawałeczkach.

- Patrzajcie, ludu! Teraz to, a co jutro?! Bordel pod świątynią może otworzą? Nierząd rozplewił się paskudnie, nierząd i plugawstwo, potwory takie jak wąpierz ony z zamczyska starego! Walczyć z tem trzeba teraz, albo za późno już będzie! Walczyć!

Starzec dźgnął kawałek gumy który ostał się na stole, zmierzył tłum władczym wzrokiem i oddalił się, odprowadzany spojrzeniami pełnych podziwu ludzi, jeszcze głośniej zwymyślających potworom, damom lekkich obyczajów i tym, którzy z ich usług (usług dam, nie potworów) korzystają. Zastanowić by się można, czemu klną sami na siebie - ale coż, taki to już jest wiejski motłoch...

Mr. Rabbit

Mr. Rabbit

5.04.2004
Post ID: 13604

Wtem drzwi się otworzyły...

Coś wleciało, bum, boom, cwał,, pięć fikołków, rumsztok, gleba...

"nikt nic nie widział, nikt nic nie widział"

I tak wpadł bójcaskrytyk...

- A co tu się dzieje?
Spojrzałw prawo, spojrzał w lewo. właśnie jakaś dama się na niego patrzała więc stanowczym tonem odrzekł:
-Na co się patrzysz :?: Mnie tu nie ma :!: ( :twisted: )

hmmm... starzec, pływak, wampir i jacowyś inni ludzie... mam zlecenie na któregoś z Was... ale kto to był? hmmm.. wiem jak sobie przypomnieć... :D

Acyk kwacyk był bankracyk, bombka sromka była trompka, gacek, wacek, padł pankracek.

hmmm... coś jest nie tak...

(wypadło na bójceskrytyka)

Damiaen

Damiaen

6.04.2004
Post ID: 13605

Kiedy bójcaskrytyk zabierał się już do wymierzania sprawiedliwości do oberży wpadła nowa postać... Wysoki, ubrany w śmiesznie obcisły, czarny kombinezon mężczyzna otulony płaszczem... Kiedy podszedł bliżej zgromadzony wokół tłum dostrzegł też w jego ubiorze inne szczegóły. Przede wszystkim zakrywającą znaczną część twarzy maskę, z wystającymi po obu bokach śmiesznymi wypukleniami, które trochę przypominały kocie uszy. Podszedł jeszcze bliżej i tak prawić począł:
- Nazywam się Ba....
Ale przestali go słuchać gdy spojrzeli na jego tors i ukazaną tam na żółtym tle sylwetkę nietoperza. Stali wpatrzeni w niego nie mogąc wydać żadnego dźwięku. Wreszcie ktoś krzyknął:
- Wąpierz !!!

Erin

Arcymag Erin

6.04.2004
Post ID: 13606

Stary dziadyga wrzasnął razem z tłumem, po czym rzucił się do ataku, wymachując swym sękatym kijem. Trzema wielkimi susami dopadł nieszczęsnego delikwenta w idiotycznym wdzianku i począł okładać go kijem, wrzeszcząc jak opętany.

- Tu żeś jest! Potwora plugawa, krwiopijca przełohydny!! A masz w ten łeb zębaty, prosiłżeś się o to! A bodajby ci bebechy wygniły i zadem wyciekły! Ludzi strachać nie będziesz wiency! Dawajta ktoś coś srybrnego! Miecz, topor, wydelec najmniej!

Zaczął zawzięcie tłuc nietoperzowatego przybysza, obrzucając go obelgami i czekając na coś srebrnego, aby z "wampirem" skończyć...

@lan

@lan

6.04.2004
Post ID: 13607

Starsza dama początkowo nie zauważyła wejścia nowego osobnika, gdyż przerażona wybuchająca lalą ukryła się pod stołem. Gdy jednak tłum rzucił się na przybysza o tajemniczym pseudonimie Ba, pobiegła tam ze wszystkimi. Znalazła się niedaleko starego dziadygi, gdyż motłoch przerażony jego laską wolał się odsunąć, gdyż częściej obrywało się widowni niż przybyszowi.
Usłyszawszy słowa dziadygi prędko zdjęła z palca srebrny pierścień i wręczając go dziadydze (pomiędzy jednym a drugim machnięciem jego laski) wykrzyknęła:
- Ukochany zbawicielu ludzkości! Masz tu ten srebrny pierścień, niech pomoże on uratować nas wszystkich!

Widząc jednak pewien brak zrozumienia na twarzy rozmócy pojęła, że coś musi być nie tak i, przypomniawszy sobie mądrości prawione przez swą babkę (acz nie wszystkie szczegóły), zaczęła dmuchać na przybysza, jako że niedawno jadła czosnek...

DevilOkO

DevilOkO

6.04.2004
Post ID: 13608

Gdy dziadyga wydzierał się w niebo głosy, taki stary ale jary, do oberzy weszedł przybysz jakby z innego świata. Łogolony, wypachniony coś mu błyszczało we włosach. Ale jego ubiór był strasznie dziwny.Jakiś garnitur , krawat.Gdzie on się mógł tak uchować?-zadawali sobie pyatnie obecni w sali.
- Jam jest kómiwójążęr, sprzedawaca bezpośredni.Dziś mam wyjątkową ofertę: wspaniałe srebrne sztućce za jedyne 999.99 talarów.Ale to nie wszystko gdy zakupicie 5 zestawów za niewielką dopłatą dorzuce srebrną biżuterię z cudownymi kolczykami na wasze mućki. Ale żeby ochronić wasze mućki przed róznymi zwierzami mam jeszcze niezawodne kule do strzelania z procy.Kule są wykonane z najwyższej jakości niekradzionego szkła i srebra.-Wyrzucił to z siebie z prędkością karabinu maszynowego
-Kupujcie ,kupujcie.............

Damiaen

Damiaen

7.04.2004
Post ID: 13609

- Stop, koniec ujęcia ! - krzyknął siedzący na małym, rozkładanym krzesełku tęgi mężczyzna. Jego twarz w znacznej mierze pokrywała czarna, bujna broda...
- Dobrze, Danny, dobrze... - zwrócił się do dziadygi klepiąc go po ramieniu - Ale postaraj się zagrać tą postać jeszcze trochę bardziej... hmm... no wiesz.... eee... spondanicznie! Ja wiem, scenariusz, ale... do rzyci ze scenariuszem!
- Panie rezyseze ! Pora zacynać ! - ktoś krzyknął.
Tęgi, czarnowłosy mężczyzna odprawił dziadygę z powrotem na należne miejsce, Danny posłusznie zaś się do tych nakazów ustosunkował i już po chwili stał tuż przy "wąpierzu" enegricznie wymachując swą laską (a zarabiając mnóstwo kasy miał niejedną) czekając na wznowienie zdjęć...
- "The PGR Story", scena jedenasta pt. "Przybycie Wampira"... - wrzasnął wreszcie reżyser spełniając jego pobożne życzenie....

Erin

Arcymag Erin

7.04.2004
Post ID: 13610

- HAAAAAA!!!!

Dziadyga z rykiem grzmotnął Ba jeszcze kilka razy, machając kijem tak zawzięcie, że strącił reflektor i przywalił kamerzyście, po czym trzasnął przez łeb jakiegoś statystę. Niczym się nie przejął, tylko przytłukł biednemu Ba tak, że aż kij się złamał. Uwaga dziada przeszła wtedy na nowego przybysza. Złapał kawałek kija, doskoczył do dziwnego sprzedawcy, ujął go za krawat i złamanym końcem ze sterczącymi drzazgami począł mu machać przed nosem, wrzeszcząc mu prosto w ucho:

- Dajta pan widelca, albo źle byndzie, a źle!

Mr. Rabbit

Mr. Rabbit

7.04.2004
Post ID: 13611

Lekarza... wykrztusił z siebie bójcoskrytyk, który najpierw zdeptany przez tłum rzucający się na wampierze, potem poobijany, po przerwie dostał laską w oko...

@lan

@lan

7.04.2004
Post ID: 13612

- Dzień dobry, dzień dobry !
Starsza dama nie wiadomo jak znalzła się pod sufitem, z którego opuszczała się teraz na linie w białym fartuchu. Groźnie spojrzała na wieśniaków, którzy bezczelnie podglądali ją wykjorzystując fakt, że była nad nimi.
- Co szanownemu panu dolega ? Może najlepsza maść na odciski ? A może potzrebuje pan szanowny czegos na cerę ? Ten wspaniały żel ujędrni skórę i usunie panu te paskudne wypryski. Czy też może ma pan z problem z cellulitem. Nie, raczej nie, więc może najnowszy lek zwalczający wszystkie objawy grypy, ospy i ukońszeń dzikich pszczół afrykańskich w okresie godowym ?

W tym momencie z sufitu opadła olbrzymia tablica z prośbą o zapoznanie się z ulotką, która przygniotła damę...

Mr. Rabbit

Mr. Rabbit

7.04.2004
Post ID: 13613

Drzwi do karczmy znowu się otworzyły... w drzwiach stanął młody chłopak, z czapeczką na głowie, krótkie spodenki i koszulka...

- Kto zamawiał Pizze?

- Ja.

Znowu wykrztusił bójcaskrytyk po czym przyłożył gorąco Pizze do oka. Kiedy już ją zdjął, oko było zdrowe.

- 25 pingwinów się należy.
- A mogą być Gęsi?
- To będzie 50.
- Ale u Was drogo.

Ale zaczął wyciągać z kieszeni gęsi za szyje z kieszeni.
- Proszę pana 50 gęsi.
- Dziękuje i życzę miłego powrotu do zdrowia.

Faramir

Faramir

8.04.2004
Post ID: 13614

//Miałem raz talara, a raz miałem dziesięć,
teraz nie ma już nic, żyje sobie w biedzie.
W ręce mam gitarę, głos przepity srodze,
dajcie mi się napić - pójdę z wami w drogę...

- Panie, panowie! Czy ktoś mi z was odpowie, czy do kompanii swojej, przyjmiecie poetę, co się napić nie boi? A poza tym wogle, chciałbym wam przypomnieć: My tu siedzim ciągle, a wampir... cholera, rymy mi się skończyły... A wampir jak był, tak jest! Dlatego co proponuje? Przybyły przed chwilą Kómiwójążęr zaproponował nam srebrne sztućce, które pomogą nam uśmiercić wampira za pewną sumkę złotych denerów, której - jak mniemam - żaden z nas nie posiada. Więc wyruszmy na poszukiwanie skarbu, coby móc opłacić zakup tegoż towaru, który pomoże nam pokonać złą bestię... A więc...

Komu w drogę, temu czas!
Pieśni pisać będą o nas!//

*Wyjdźmy z tej karczmy i może spróbujmy wyruszyć na jakąś wyprawę, co może być ciekawsze. Wyśmiewanie i parodiowanie powieści-drogi otwiera dużo więcej możliwości! To jak, idziemy szukać skarbu? :)*

DevilOkO

DevilOkO

8.04.2004
Post ID: 13615

Kómiwójążęr widząc wymachiwanie dziadygi troche się odsunął.Ale pech chciał, że ma jego drodze znalazł się stół i wszystkie sztućce się rozsypały.Ale nie dość tych nieszczęść, to wszystkie widelce wpadły w jakąś dziurę.
-Stary została tylko srebrna łyżeczka, ale nią nic nie zrobisz wąpierzowi.Jednak jest doskonała do szukania i wykopywania skarbu. Użycze jej wam za pewną sumę.
PO jego słowach w oberży nastała cisza.Lecz po chwili dały się słyszeć krzyki
-Po skarb, na wąpierza, do boju....- i wszyscy zaczęli się przeciskać w stronę drzwi.
A jakieś dziecko krzyczało: ja chcę cukierka!!!

Mr. Rabbit

Mr. Rabbit

8.04.2004
Post ID: 13616

Kierując się ku wyjściu po raz kolejny wszyscy zdeptali bójcoskrytyka, kiedy już wszyscy przeszli. Wyjękał tylko z siebie.

- Niech ktoś zadzwoni po pizze.

I zemdlał.

Damiaen

Damiaen

11.04.2004
Post ID: 13617

- Ja pójdę po Misia, chociaż nie znam drogi...
Zgromadzony przed oberżą tłum zamilkł. Przed nimi stał ów młodzieniec, który sytuacyję tą sprowokował. Odziany był w mithrilową kolczugę i purpurowy płaszcz, zaś u jego boku dyndał srebrzysty miecz - dzieło złotych rąk krasnoludzkich rzemieślników z Khazad - Bum. Młodzian uśmiechnał się niewesoło czując na sobie zdumione spojrzenia setek zgromadzonych wokół ludzi.
Zaraz też obok niego stanął też dziadyga. Odziany był w biały płaszcz, zaś na jego głowie spoczywał spiczasty kapelusz. Zaś jego starą laskę zastąpił nowy, długi kij, którym sprawnie począł na oczach tłumu manipulować, by swą przydatność w walce wykazać. Jednak manipulacyje owe sprawiły, iż dziadyga nieopatrznie pozbawił niejednego z widzów uzębienia. I prawić zaraz też tak począł:
- I jeśli zaś kto pomóc by chciał w ubiciu bestyi, niechaj zaraz też stanie tu z nami! Idziem my ubić potworę straszliwą i...
Dziadyga zaskoczony przerwał widząc, iż zbliża się ku nim...

DevilOkO

DevilOkO

11.04.2004
Post ID: 13618

Iż zbliża się ku nim ten dziwny sprzedawca ale jakoś inaczej wyglądał. Zlustrował go wzrokiem z góry do dołu, z dołu do góry, z lewa do prawa i prawy do lewego. W końcu zauważył spódnicę w szkocką kratę a w jego rękach były łyżeczka a w drugiej kieliszek.

-Zastanowcie się czy warto odrazu iść po misia, bo jak pokonamy ta bestyję-ozwał się kómiwójążęr-a jak znajdziemy skarb to napewno będą przy nim jakieś artefakty.-W jego oczach pojawiły się dziwne ogniki.

-Wtedy będzie nam łatwiej zabić gada. Ale jeśli taka wasza wola iść na monstera idem z wami.