Oberża pod Rozbrykanym Ogrem

Zatęchłe Archiwum - "Ballada: Bramy Umysłu (BALLADA ZAKOŃCZONA)"

Osada 'Pazur Behemota' > Zatęchłe Archiwum > Ballada: Bramy Umysłu (BALLADA ZAKOŃCZONA)
Wędrowiec: zaloguj, wyszukiwarka
Nami

Mistrzyni Zagadek Nami

4.03.2007
Post ID: 9446

- Już wolę iść do więzienia, niż czekać tutaj aż rodzeństwo się powybija a jakiś brzydal mnie w między czasie zje. Nie dziękuję, nie skorzystam z tak kuszącej oferty wakacyjnej. Może następnym razem - odezwała się milcząca do tej pory Nami.

Ghost

Ghost

4.03.2007
Post ID: 9447

Grumbellgasta nie było. Nie słyszał tego. Pobiegł walczyć z okropieństwem. Wiedział, że to nic nie da, ale chciał tylko zająć czymś swe ciało. Walka z potworem była sto razy lepsza niż stanie w miejscu.

DruidKot

DruidKot

4.03.2007
Post ID: 9448

- Czyli nie pomożecie nam? Odchodzicie? - zapytała Sharwyn. - W takim razie zabierzcie mnie i Gabusa ze sobą.

Gabus pokręcił głową.

- Nie, ja zostanę. Bramy są dla mnie wszystkim.
- Gabusie... W innym świecie będzie lepiej. I Hektor nas nie dopadnie.
- Nie można dostać się na inny świat. Więzienie Umysłu to droga w jedną stronę. Możecie po prostu wyjechać z miasta, ale zmienić świat? Nie, to nie wchodzi w grę.
- Więc? Pomożemy im, czy wyjeżdżamy?

Eru

Eru

4.03.2007
Post ID: 9449

- Nie zostawie przyjaciół. - powiedział Eru - Jeśli Nami, Grumbellgast i Yaptran będą chcieli zostać to zostanę. Nami wydaje się być przeciwna, ale co mówią Cadd i gnom?
- Ciężka sprawa - zaczął Yaptran - nie bardzo mam ochotę na powrót do Więzienia, ale i też mam mieszane uczucia w stosunku do walki z Hektorem i całą resztą... A co powie Grumbellgast? Właśnie, gdzie on jest?
- Walczy z Okropieństwem.
- Że co?! Przecież nie ma szans! - krzyknął Gabus.
Wszyscy wybiegli z wieży. Grumbellgast jakoś dawał sobie radę, ale widać było, że Okropieństwo zyskuje przewagę.
Gabus krzyknął do walczącego:
- Łap to! - jednocześnie rzucając mu kryształ.
- Co mam z tym zrobić? - krzyknął złodziej, jednocześnie łapiąc przedmiot.
- Po prostu rzuć to w Okropieństwo!
Grumbelgast rzucił, a potwór znieruchomiał. Jedynie szybko poruszające się oczy WOŁu zdradzały bezgraniczne zdziwienie.

Złodziej wrócił do reszty, a Sharwyn powtórzyła pytanie:
- Pomożecie nam?

DevilOkO

DevilOkO

4.03.2007
Post ID: 9450

Gnom tylko jednym uchem słuchał toczącej się rozmowy. Jego myśli były bardzo daleko, w innym świecie. W świecie, który był jego domem. Jego warsztat pracy, kuźnia w której za młodych lat pracował i kominek przy którym pisał swoją książkę. Wizja jak szybko przyszła tak samo szybko się skończyła.

- Sharwyn- zwrócił się do bardki Yaptran- czy są szanse abyśmy wrócili do naszego świata?
Po chwili milczenia odpowiedziala
- Teoretycznie tak. Jednak to jest bardzo trudny i cieżki sposób. Samo przygotowanie zajmie kilkanaście dni a i tak niewiadomo czy się rytuał powiedzie...
- Chyba nie mówisz o...- Gabus nie mógł dokończyć tego słowa, Sharwyn tylko potwierdziła kiwnięciem głowy.
- Nie wiem jak wy ale ja chce wrócić do domu.- Z nostalgią ale i ze zdecydowaniem rzekł gnom.- I pomóc im to jest chyba jedyna szansa aby tak było.

Nami

Mistrzyni Zagadek Nami

4.03.2007
Post ID: 9451

- Heh, prawda. Ja też już tęsknię za domem - odezwała się elfka. - Na to, wychodzi, że musimy im pomóc. Bo jakoś nie widzi mi się tu kwitnąć na wieczność. Zresztą ta wieczność, długo nie potrwa, jeżeli Hektor zabije króla. - stwierdziła Nami
- No, niestety taka prawda. Ale jedno możemy wam obiecać. Jeżeli, któreś z was przeżyje, albo i wszyscy to zrobimy wszystko co w naszej mocy aby was odesłać do domu, gdy tylko w Bramach nastanie spokój - powiedział Gabus
- Kto jest za? - zapytała elfka
Wszyscy z drużyny po chwili namysłu podnieśli ręce w górę.

- No to, nie ma na co czekać tylko rozwalić tego brzydala przed drzwiami i jak najszybciej udać się do zamku. - powiedział Grum - Ja i Nami, rozwalamy tego cudaka. Wy biegniecie ile sił w nogach, aby ratować króla, ok?

Odpowiedziało mu kiwnięcie głowami.
- Powodzenia
- Powodzenia

Nami i Grum udali się w stronę Okropieństwa szykując się do ataku, reszta pobiegła w kierunku zamku.

Eru

Eru

4.03.2007
Post ID: 9452

Yaptran, Eru, Gabus i Sharwyn dobiegali do zamku.
- Co robimy - rzucił Eru - wchodzimy na chama i zabijamy wszystko co się nawinie czy starmy sie dojść bez walki?
- Lepiej chyba wejść po cichu, bo jak sie hektor zorientuję to możemu mieć problem - odpowiedział Gabus - zresztą nie mamy wystarczającej siły przebicia...
- Nasza siła przebicia została z Okropieństwiem - zasmiała się Sharwyn - w tej chwili musimy zastanowić się jak dostać się do głownej sali, w której Hektor ma zamiar zabić Waulouifa.
W tym momencie dobiegli do zamku.
- Dobrze ze nie pobieglismyt od razu do głównej bramy. Tam są przecież smoki - powiedział Yaptran.
- Dostać się do zamku.. hmm... - zamyślił się Eru - są jakieś podziemia?
- Są. Jak pod każdym zamkiem - odpowiedział Gabus - masz jakiś plan?
- Podziemiami dostalibyśmy się pod miejsce egzekucji, Sharwyn przy pomocy wody, a Yaptran POSARa mogliby rozwalić podłoge sali, i już bylibyśm z królem. Tylko jest problem z dostaniem się do tych podziemi.
- Z tym nie będzie problemu. Przecież zanamy ten zamek jak własną kieszeń. Chodźcie! - powiedział Gabus i ruszył w stronę dawnego więzienia miejskiego.

DevilOkO

DevilOkO

4.03.2007
Post ID: 9453

Drużyna ruszyła za Gabusem. Miasto o tej porze wyglądało całkiem inaczej niż za dnia, było przerażające, straszne, poprostu okropne. Ale było coś jeszcze...

- Hmm... - myślał na głos gnom- jakieś dziwne te budynki. Bardzo stare, zaniedbane...
-To wszytko tak wygląda przez walki, które się tu toczyły, dlatego wszytko jest zniszczone- odparł Eru, który biegł koło Yaptrana.
-Nie, to nie to, zniszczenia nic tu nie mają do tego. To wszytko wygląda na starsze o kilkaset lat niż było kilka godzin wcześniej. To...

Rozmyślania wynalazcy przerwały dwa bicia dzwonu dochodzące od strony zamku. Po uderzeniach w dzwon, odezwał się dźwięczny głos slyszalny w całym mieście.
- POZOSTAŁY DWA KWADRANSE DO ŚRODKA NOCY.

- Szybciej Szybciej- Gabus ponaglał zostających w tyle maga i gnoma.- Czasu nie ma a niewiadomo co nas czeka w podziemiach.

W tym momencie dobiegli do więzienia, Gabus nacisnął jakiś punkt na ścianie. Wszyscy usłyszeli jakiś zgrzyt i ich oczom ukazał się otwór w ścianie. Ujrzeli tylko kilka schodów prowadzących w dół i dalej wszytko ginęło w ciemności. Sharwyn podeszła pierwsza do otworu i powiedziała:
- Bez światła się nie obejdzie, jakaś pochodnia lub coś w tym stylu jest potrzebne.
- Szkoda tracić czasu na szukanie pochodnii, POSAR da nam trochę światła. Chodźmy-krzyknął gnom i stanął na pierwszym schodku tunelu.

Nami

Mistrzyni Zagadek Nami

4.03.2007
Post ID: 9454

- Ehe, ściemniło się. Ciekawe jak im idzie. - wysapał Grumbellgast
- Nie wiem, ale zajmij go na chwilę to postaram się skoncentrować. Ale zanim rzucę coś na niego, musisz mieć tarczę ognia... - odezwała się Nami.

Elfka zaczęła coś mruczeć, a wokół Grumbellgasta zawirowały płomienie
- Ejjj, ejjj
- Nie jęcz, one nic Ci nie zrobią, mają za zadanie Cię chronić - stwierdziła Nami.

Znów zaczęła coś mruczeć pod nosem.
- Odsuń się szybko od stwora - wykrzyczała elfka ledwo co utrzymując skumulowaną magię na rękach - PŁONĄCA KULA SOLA!

Elfka rzuciła pociskiem w Wielkie Okropieństwo. O mało stwór nie odbił czaru. Zasłonił rękoma głowę (o ile można było część górną tak nazwać), odłsaniając brzuch w który była skierowana kula.

Po mieście rozszedł się wysoki dźwięk, jakby wycie, ale jednak nie było tym do końca.

*
Do uszu części drużyny stojącej przed więzieniem dotarł wysoki dźwięk....

- Zabili potwora... - odezwał się Gabus
- Nie ma na co czekać, wchodzimy - powiedział Yaptran i zaczął schodzić po schodach.

*
W innej części miasta

- No, no jestem pod wrażeniem - stwierdził Grum patrząc na resztki jeszcze wijącego się i przypalonego cielska
- Dzięki... - wystękała Nami i usiadła na ziemi - Heh, ciężko się kumuluje taką energię. Muszę trenować, bo wychodzę z wprawy. - stwierdziła z nutą rozgoryczenia elfka.
- Co teraz robimy? - zapytał mężczyzna.
- Nie mam pojęcia, szukamy ich czy co? - powiedziała kobieta - Grum?
- No co?
- A co z Twoim sztyletem? Może on nas do nich przeniesie, bo po prawdzie to ja nie mam sił na długą drogę nie mówiąc już o biegu
- No można spróbować... Nic nam się przecież nie stanie.

Ghost

Ghost

4.03.2007
Post ID: 9455

Cadd wyjął sztylet. Machnął nim parę razy, po czym schował sztylet.
- Chwyć się mnie.
Nami złapała go za rękę.
- Arrgh. Jakoś inaczej. Za rączkę to albo znowu aportujemy się w powietrzu, albo tylko ja zostanę deportowany.
Elfka przytuliła się, raczej niechętnie, do Grumbellgasta.
- Dobra, na trzy.
Chwila skupienia.
- Trzy.

PYK!

Grumbellgast po otwarciu oczu zauważył, że trzyma się jakiegoś drążka w lochach, pod sobą ma garniec z lawą, a jego nóg gorączkowo chwyta się elfka.
- Mnie, bohatera...
Rozejrzał się.
- ...brać na pech?!
- Słuchaj, możesz coś zrobić?! - krzyknęła elfka, której samopoczucie mocno się zmniejszyło gdy spojrzała w dół.
- Dobra, mamy trzy możliwości. Albo spaść i się spalić, albo nic nie robić, albo zdać się na łut szczęścia.
- Bramka numer trzy jest zachęcająca. - odrzekła Nami, po czym jakimś cudem udało się jej chwycić za drążek.
- Wyjmij sztylet. - to nie był rozkaz, ani prośba Grumbellgasta. To coś jak stwierdzenie faktu.
Nami przytuliła się do złodzieja, i wyjęła sztylet.

PYK!

Eru

Eru

4.03.2007
Post ID: 9456

Gabus, Sharwyn, Eru i Yaptran zeszli do podziemi i rozpoczęli bieg tunelami. Nikłe światło POSARa wystarczało na tyle żeby nie upaść i nie zabłądzić.

- Możę trzeba by poczekać na nich.. skoro zabili potwora zaraz tu będą - odezwał się Eru do Gabusa.
- Nie ma na to teraz czasu - sprzeciwił się Gabus - Musimy się spieszyć. Żeby dotrzeć stąd do sali tronowej, gdzie najprawdopodobniej odbędzie się ofiara jest 10-15 minut drogi. Jeszcze trzeba doliczyć czas na pokonanie strażników. Zresztą Nami i Grumbellgast nie wiedzą gdzie jesteśmy.
- Aha.

Biegli dalej. Gabus bez problemu odnajdywał drogę w labiryncie podziemi. W pewnym momencie przewodnik podniósł rękę i dał znak aby się zatrzymać. Jednocześnie położył palec na ustał i gestem nakazł zakryć kryształ trzymany przez Yaptrana. Dopiero gdy ucichło echo kroków usłyszeli klekotanie kości i jakąś rozmowę.

- Strażnicy. Niestety nie możemy ich wyminąć - szeptał Gabus - za posterunkiem jest wejście na górę. Musimy tych niemarłych wziąść z zaskoczenia. Wchodzimy, Shar rzuca jakieś zaklęcie, Yaptran strzela, a ja i Eru dobijamy pozostałych. Musimy sprawę załatwić szybko, tak żeby nie przesłali sygnału dla Hektora
Wszyscy skineli głową.

Drużyna podeszła pod otwarte drzwi posterunku. Eru zajrzał do środka.
- Kilka szkieletów i dwa lisze.
Gabus skinął głową i dał znak do ataku. Wszyscy wskoczyli do pomieszczenia. Sharwyn rzucała "Kwasowe sztrzały Melfa", a Yaptran strzelał z POSARu.

DruidKot

DruidKot

4.03.2007
Post ID: 9457

Po kilku minutach drużyna stała nad stertą kości. Wszyscy wyszli z walki bez obrażeń, z wyjątkiem Gabusa, którego noga bardzo silnie krwawiła. Kilkakrotne rzucanie Leczenia Ran Poziomu Drugiego nie przyniosło rezultatu.

- Niemożliwe... Jakakolwiek nie byłaby to rana, powinna zniknąć...
- Czy ja wiem? Ten lisz rzucił na ranę jakieś bardzo silne zaklęcie, które przerwało moją naturalną barierę antymagiczną... obawiam się, że czar zainicjował dość szybki... rozkład. - rzekł Gabus z rezygnacją. Osunął się po ścianie i usiadł, by nie obciążać chorej nogi.
- Będziesz mógł iść? - zapytał Eru. Gabus pokręcił głową.
- Nie da rady.

Eru

Eru

4.03.2007
Post ID: 9458

- Kiepsko... - mruknął Yaptran - Będziemy musieli poradzić sobie jakoś bez ciebie
- Nic na to nie poradze - odpowiedział Gabus - ale proponowałbym wam już ruszać dalej, zostało niewiele czasu...
- Wiemy, ale co z toba bedzie?
- Jakoś sobie poradze. Pokombinuje z czarami, może mi się uda, ale wy tymczasem musicie ruszać
- No to ruszamy - Eru przerwał wymianę zdań gnoma z Gabusem - musimy się spieszyć

Ruszyli. Drogę oświetlało znów światło POSARa, ale niestety za przewodnika tym razem robiła Sharwyn. Jak rzekł wcześniej Gabus, za posterunkiem były schody. Jakoże nie było ich specjalnie za dużo i łatwo się po nich wchodziło, trzyosobowa drużyna znalazła się na parterze zamku. Na ich szczęście nie było nigdzie widać nieumarłych. Ruszyli w stroną sali tronowej. Korytarze zamku były zniszczone, nic nie zostało ze świetności twierdzy z poprzedniego ich pobytu.

Dotarli wreszcie do przedostatnich dzrwi przed sala tronową. Dalej był już tylko jej przedsionek i samo miejsce ofiary. Sredniej wielkości drewniane drzwi były lekko uchylone. Yaptran zajrzał, ale natychmiast odwrócił się z wyrazem strachu w oczach.
- Jest tam bardzo dużo nieumarłych. Za dużo jak na naszą trójkę.
- Nie ma innej drogi? - spytał się Eru Sharwyn
- Jest, ale to zajmie nam za dużo czasu...

- Jeśli zaraz nie przyjdą Grumbellgast i Nami, to nie mamy szans się tędy przedrzeć - wtrącił się gnom.

DruidKot

DruidKot

4.03.2007
Post ID: 9459

PYK!

Nami i Grumbellgast pojawili się obok Sharwyn, Yaptrana i Eru.

- Skoro są już wszyscy... - zaczęła Sharwyn. - Przygotujcie się do ataku.

To mówiąc bardka wyciągnąła zwój Boskiej Interwencji, weszła do sali i odczytała go na głos. Sala zaświeciła białym światłem, które po chwili ustało. Gdy reszta drużyny wbiegła do komnaty, Sharwyn leżała nieprzytomna na ziemi. Znaczna część nieumarłych była zniszczona.

Eru

Eru

4.03.2007
Post ID: 9460

Drużyna weszła do sali, niegdyś zwanej tronową, ale dziś już nie zasługującą na tę nazwę. Po podłodze walały się szczątki zniszczonych nieumarłych, a ci którzy nie zostali zniszczeni cofnęli się lekko w stronę przeciwległego końca, tworząc zwartą masę kości i strzępków zombie'ich ciał. Sharwyn leżała na wolnej przestrzeni, kilknaśce metrów od nich. Już chcieli iści jej pomóc, ale jej ciało zaczęło lewitować, i poleciało nad nieumarłymi. Po chwili po sali pniósł się donośnych śmiech. Tłum niemurałych rozstapił się. Na dużym ołtarzu lezała nieprzytomni Sharwyn i Waulouifa. Dalej za nimi stał Hektor.

- Widzę że przyniesliście mi kolejną ofiarę i wyreczyliście mnie z jej poszukiwania - powiedział Hektor - choć wybiła mi sporo podwładnych, to w gruncie rzeczy jestem zadowolony z takiego obrotu sprawy.
- Zginiesz! - krzyknał Yaptran
- Myślicie, że tak łatwo wam pójdzie? Zobczie ilu mam podkomendnych - Hektor uśmiechnął się ironicznie - a poza tym zostało tylko pięć minut z małym hakiem do północy. Nie dacie rady.
- Przekonamy się - powiedział Grumbellgast i już miał krzyknąć "do ataku" ale w jego umyśle, tak jak w umysłach całej drużyny, pojawiła się myś przesłana od Eru:
[i:06f5508183]Bez planu faktycznie nie mamy szans. Od tej chwili kontakt przeze mnie, układamy plan, jednocześnie powoli zbliżając się do nieumarłcyh. Ma ktoś jakieś pomysły?"[/i:06f5508183] Grumbellgast odpowiedział:
[i:06f5508183]Nami rzuca jakiś czar który rozrzuci nieumarych, a Eru rzuca zklęcie dające przyspiesznie, z tego co pamiętam mówiłeś coś o tym kiedyś, no i dobijamy Hekora.
Niby dobra propoozycja, ale Hektor może zblokować czyjś czar i klapa, choć może się udać. Jakieś inne pomysły?"[/i:06f5508183] - tym razem odpowiedział Eru.

DruidKot

DruidKot

4.03.2007
Post ID: 9305

BALLADA ZAKOŃCZONA

Uczestnicy Ballady:
- Nami
- Ghost
- DevilOkO
- Eru
- Sharwyn

Jest we wszechświecie miejsce, w którym przetrzymywani są najgorsi zbrodniarze. Miejsce, w którym magia jest tak silna, i tak samodzielna, że nie pozwala na praktykowanie swych tajników. Miejsce, w którym rządzi...

Istnieją we wszechświecie siły, które potrafią zakrzywiać czasoprzestrzeń. Są siły, które potrafią wszystko. To właśnie magia...

Jest magia, którą można okiełznać i wykorzystywać do swoich celów. Ale tu jej nie ma...

Jest magia, która woli sama dbać o swój los...

Ta magia jest tutaj. Śpi. A raczej... drzemie. Tak, ona czeka na odpowiedni moment, by Działać. By złapać koleją ofiarę do swojego magicznego więzienia, w którym przez wieki będzie musiała zmagać się ze swymi lękami, słabościami i niepowodzeniami...

Ten moment właśnie się nadarzył.

Niewidzialne siły otworzyły portal na jednej z planet, która właśnie stała się potężnym ośrodkiem magicznej energii. Niewielka grupa postaci została wciągnięta przez wir magii...

... i wypluta do magicznej celi.

Cela była nieskończenie wielka i wybitnie próżna, choć całkowicie zapełniona...

Drużyna nie widziała się wzajemnie, choć stali obok siebie. Ciężko było też stwierdzić, że wolna przestrzeń między dwoma więźniami to tak naprawdę kolejny więzień...

Cela była wypełniona uwięzionymi, którzy nie widzieli siebie, nie odczuwali swojej obecności i byli dla siebie wzajemnie niematerialni...

Tak, jakby ich nie było. A raczej: tak, jakby byli tylko oni...

Mogli się wzajemnie zobaczyć tylko wtedy, jeśli zjednoczyliby swoje umysły na tyle, że stali by się jednością. I tylko tak też mogli razem opuścić to miejsce...

W przeciwnym razie musieliby sami znaleźć wyjście z tego miejsca, wyjście ze swojego umysłu... wyjście z SIEBIE...

Drużyna wpadła w rozpacz...

Po kilku latach próżnej wegetacji, która w rzeczywistości nie trwała nawet godziny ich umysły stały się puste. Była tylko rozpacz...

I nagle zobaczyli się... Stali obok siebie, choć mogliby przysiąc, że cały czas byli w biegu, każdy w innym kierunku... Uśmiechnęli się do siebie.

Eru, Grumbellgast i Cobalt stali uśmiechnięci i rozmawiali ze sobą bez używania słów. Byli jednością...

Ale był w tej rozmowie ktoś jeszcze... Dwie osoby...

Elfka Nami, i gnom Yaptran Volveryon...

Byli blisko, a tak daleko.

Mała iskierka nadziei wydarła dziurę w czasoprzestrzeni.

Wrócili na ziemię. Byli w celi więziennej Bram Umysłu, ale tym razem, całkowicie już materialnej...

DruidKot

DruidKot

6.08.2007
Post ID: 17940

Zróbmy to spontanicznie. - powiedziała w myślach Nami, chwilę przed tym, kiedy wykorzystując zaklęcie Zionięcie Smoka dmuchnęła w nieumarłych prawdziwym ogniem. Przez te kilka sekund cała grupa patrzyła ze zdumieniem na Arcymaginię Ognia. Jej ciało było nienaturalnie wyprężone, dłonie zaciśnięte, a oczy z tęczówkami niczym płomienie patrzyły pusto w dal. Mimo całej ekscentryczności tej sytuacji elfka wyglądała niezwykle dostojnie, jak każdy przedstawiciel gatunku, z którego mocy śmiała właśnie czerpać. Kiedy fala ognia ustała, Nami wyprostowała się, westchnęła, wciągnęła powietrze ze świstem i osunęła się na ziemię.

Kobiety, a zdolne do takich poświęceń... - przemknęło przez umysły drużyny połączonej magiczną siecią przesyłu myśli. Yaptran pierwszy wyrwał się z bezruchu i wystrzelił z POSARa pocisk, który rozerwał ostatniego nieumarłego.

- A więc znowu będziemy walczyć? - zaczął Hektor pytająco, chociaż tak, jakby nie oczekiwał odpowiedzi.
- Przerwij rytuał! - krzyknął Eru.
- Naprawdę nie rozumiecie? To MUSI się stać! Tak będzie najlepiej dla wszystkich! Nie robiliście nigdy niczego złego dla dobrej idei? Dlaczego nikt nie zapytał mnie nawet o zdanie? - rozpaczliwie mówił Łupieżca. - Chciałem, żeby wszystko było wspólne, żeby ludzie pracowali dla wspólnego dobra! Żeby...
- Dość tego! - przerwał Cadd. - Nie będziesz grał na czas!

Hektor złożył dłonie i wyciągnął ręce przed siebie. Grumbellgast biegł już na niego, a Eru szeptał jakieś zaklęcie, ale illithid był szybszy. Plugawe Uderzenie otworzyło na środku sali wir, który zaczął wsysać energię wszystkich o dobrym charakterze i przekazywać ją magowi. Wszyscy zostali jakby otumanieni.

Poza jedną osobą. Jedno z dwóch ostrzy miecza Sharwyn przebiło na wylot ciało Hektora. Wszyscy poczuli ulgę, kiedy ukradziona przez Plugawe Uderzenie energia życiowa wróciła do nich.

- Ja... - zachrypiał Łupieżca. - To nie tak miało...
Sharwyn wyciągnęła ostrze. Hektor upadł na kolana.
- Dość tego komicznego przedstawienia. Dość udawania kogoś, kim nie jestem. Za chwilę poznacie prawdziwą Sharwyn. - mamrotała do siebie bardka. Nie wyglądała na w pełni normalną. - Otrułam Gabusa, zabiłam Hektora, a Waulouif... zaraz zginie. Tymczasem WY...

Cadd nie pozwolił jej jednak dokończyć. Odbił się od ściany, przeskoczył leżący w sali gruz i po asekuracyjnym rollu wylądował u stóp Sharwyn. W tym samym czasie Yaptran i Eru wystrzelili pierwsze pociski. Ona jednak była już przygotowana. Schyliła się do swoich stóp, po czym momentalnie wyprostowała ciało, a łuk, który zarysowała dłońmi stał się ścianą wody, która na jedno skinienie bardki runęła na trójkę mężczyzn i odepchnęła ich w kierunku ściany.

- A teraz siedźcie tam i patrzcie na moje przeobrażenie. - powiedziała Sharwyn wyciągając zza pasa zgniłozielony, dziwnie poskręcany kij długości około czterdziestu centymetrów. Wyciągnęła przed siebie magiczną laskę, a długie pędy momentalnie oplotły Cadda, Eru i Yaptrana. - Jaka ja jestem sprytna! - ucieszyła się z opętaniem w oczach chaotyczna zła elfka.

Nami już dłuższą chwilę była przytomna, oglądała to wszystko czekając na właściwy moment. Ten właśnie nadszedł. Poderwała się z miejsca i pobiegła w stronę uradowanej Sharwyn.

- Nienawidzę tego miasta, nienawidzę tych intryg, nienawidzę tych zwrotów akcji, TY - PUSTA - ZDZIRO! - ostatnie trzy słowa zaakcentowała wyprowadzając dwa chaotyczne ciosy z otwartej dłoni i finalny, już zaciśniętą pięścią. Z nosa bardki pociekła strużka krwi.

Męska część drużyny z zapartym tchem i lekkim rozbawieniem oglądała scenę walki dwóch kobiet, które po kobiecemu szarpały się za włosy, popychały, biły po twarzy i po piersiach. Arcymagini Ognia płonęła rumieńcami złości, a Czarodziejka Wody zsiniała lodową wściekłością.
I nikt nie zauważył, że wybiła północ, a ołtarz rytualny zaczął lekko dymić na purpurowo.
I nikt nie dostrzegł, że ciało króla lewitowało kilka centymetrów nad ziemią.
I wcale nie zwrócili uwagi na świecie, które same się zapaliły.

Dopiero kiedy nieprzytomna Sharwyn upadła na ziemię, drużyna zobaczyła unoszący się lekko nad Waulouifem nóż rytualny.
Bez większego zastanowienia Nami wyczarowała w swoich dłoniach Ogniste Ostrze, które cisnęła w nóż. Rytualne narzędzie opadło razem z magicznym orężem na posadzkę sali tronowej kilka metrów za ołtarzem.

- Uwolnij nas, zabieramy króla i uciekamy! - krzyknął Yaptran.

Nami pobiegła po swoją katanę, którą upuściła będąc nieprzytomna i kilkoma pewnym cięciami rozcięła magiczne pędy więżące jej towarzyszy.
Cadd, Eru i Yaptran natychmiast ruszyli po króla.

- Cholera, jaki on ciężki. W życiu nie pomyślałbym, że Łupieżcy TYLE ważą.
- A co robimy z Sharwyn?...

Położono króla na ziemi. Eru podszedł do nieprzytomnej bardki, wyciągnął zza jej pasa różdżkę spętania.

* * *

- Uch, wystarczy mi przygód na najbliższy miesiąc. - powiedział Yaptran wrzucając swoje bagaże na konia. Zbadanie wszystkich dziwnych urządzeń, które zakupił w Bramach z pewnością zajmie mu sporo czasu.
- No, ale zapłata była całkiem spora. - zauważył Grumbellgast zastanawiając się, jak wrzucić na rumaka kolejną skrzynię z ekwipunkiem i zostawić jeszcze trochę miejsca dla siebie.
- W każdym razie trzeba zapamiętać, żeby nie mieszać się w rodzinne intrygi. I nie współpracować z ludźmi pokroju Sharwyn. - w nowych szatach Eru prezentował się zdecydowanie lepiej niż w poprzednich, nadpalonych, rozerwanych przez pędy.
- Echh... A ja ciągle czuję pieczenie w gardle po tym zionięciu. Ale czar spektakularny i skuteczny, no nie?

KONIEC

[scalenie: Poniedziałek, 6.08.2007, 12:03]

Uczestnikom ballady przyznaję następujące premie:

Nami ==> +1 siły, dodatkowa umiejętność WALKA WRĘCZ na poziomie marnym
Grumbellgast ==> +1 charyzmy, dodatkowa umiejętność ZASTRASZANIE na poziomie marnym
Eru ==> +1 charyzmy, dodatkowa umiejętność DOWODZENIE na poziomie marnym
Yaptran Volveryon ==> +1 siły woli, dodatkowa umiejętność ODPORNOŚĆ NA SUGESTIĘ na poziomie marnym

Dziękuję wszystkim, którzy w tej najdłuższej dotychczas balladzie chociaż się przewinęli, zostawili jakiś swój ślad. Premie dałem wszystkim, którzy dotrwali do końca rozgrywki. Mam nadzieję, że nagłe zmiany akcji i charakterów niektórych postaci irytowały Was tylko trochę oraz że dane będzie mi jeszcze prowadzić balladę z takimi jak Wy graczami.

No, to by było na tyle. Powodzenia w kolejnych rozgrywkach!