Gorące Dysputy

Ruchome obrazy - film - "SF - Super film?"

Osada 'Pazur Behemota' > Gorące Dysputy > Ruchome obrazy - film > SF - Super film?
Wędrowiec: zaloguj, wyszukiwarka
Islington

Mistrz Islington

30.03.2007
Post ID: 10260

Powstały temat dotyczy filmów science fiction, nie chce tutaj podawać tytułów najbardziej znanych filmów SF, bo nie o to tutaj chodzi (pewnie zrobicie to za mnie).
Wolałbym zastanowić sie nad tym co intryguje tylu ludzi w takich filmach.
Nie sądze, żeby były to nowoczesne pojazdy, niekonwencjonalne rozwiązania przyszłości, czy latające samochody. Odnosze wrażenie, że prawa rządzące filmem SF są takie same jak każdym innym. Tak jak Gwiezdne wojny, których fabuła, idea zakonu jedi, ciemnej i jasnej strony mocy, zostały zaczerpnięte z uniwersalnych wartości, legend, mitów różnych kultur, ale osadzone "in a galaxy far far away". I tak oto Rycerze Jedi jedynie w detalach różnią się od ideału rycerza w średniowieczu, a strony mocy to po prostu manicheizm, odwieczne ścieranie się dobra ze złem. Może to zabrzmiało dość krytycznie, ale ja jestem wielkim fanem SF.

Takeda

Takeda

23.04.2007
Post ID: 10567

Filmy SF. Odpuśćmy tu sobie te klasy B, z rodzaju zapchaj dziur telewizyjnych, w większości obracające się dookoła schematu nieznanej technologii lub, jakiś kosmitów. Człowiek jest skonstruowany tak, że zawsze interesuje go to co jest tuż za linią horyzontu. Czy istnieje, gdzieś jakieś życie w kosmosie, jeśli tak to jak wygląda, jaka przyszłość czeka naszą planetę, co niesie jutro, to są odwieczne pytania, na które staramy się odpowiedzieć, właśnie na takie tematy starają się odpowiadać filmy tego gatunku, nierzadko przemycając, przy okazji pewne prawdy uniwersalne. Czy to socjalistyczna, czysta i humanitarna przyszłość, Star Treka, czy odkrywanie granic wszechświata, i czeluści własnego umysłu w Event Horizon, czy może "prawda" o początkach naszej cywilizacji w świetnych Gwiezdnych Wrotach. Przykłady można mnożyć, dodawać itp. celowo ominąłem tutaj niektóre tytuły i typy SF, mam nadzieję,że jak dyskusja się rozwinie, będzie okazja o nich wspomnieć.

Grenadier

Kanclerz Grenadier

3.05.2007
Post ID: 10653

Wymieniłeś Takeda film, który jest bardzo mało znany, bo chyba go nawet nie było na ekranach kin w Polsce - Event Horizon (tłumaczony u nas jako "Ukryty wymiar" albo dosłownie "Horyzont zdarzeń"). Dla mnie osobiście to jeden z filmów nowej generacji, który zasługuje na miano "kultowy" - zrealizowany małymi w sumie środkami, a jest zarówno widowiskowy jak i trzymający w napięciu, no i zmuszający do myślenia.

Nie chcę streszczać fabuły, ale w skrócie - kosmonauci nie docierają do żadnych kosmitów ani niczego takiego, ale do piekła własnej duszy, do najbardziej mrocznych jej zakamarków, bardziej czarnych od czarnej dziury. Wygląda to z pozoru na horror, ale naprawdę da się oglądać.

Vandergahast

Żywiołak Piwa Vandergahast

4.05.2007
Post ID: 10685

O, chyba to kiedys widziałem nie wiedząc że to to. Tam wszyscy po kolei jakby do własnego piekła trafiali? Kiedyś na c+ leciało

Greenman

Greenman

18.05.2007
Post ID: 15790

Właściwie to był w kinach, pamiętam że oglądałem go na ucieczce w ogólniaku, no i miałem stracha, kawał niezłego SF w mrocznym stylu.

Gwynbleidd

Gwynbleidd

20.05.2007
Post ID: 15828

''Horyzont Zdarzen'' - Nie ogládalem tego filmu, ale postaram sié to nadrobic. Juz sam tytul mnie intryguje.
Zanim zaczálem czytac Fantasy, interesowaly mnie tylko ksiázki popularno-naukowe dotyczace astronomii.
Horyzont Zdarzen - to termin naukowy okreslajácy odleglosc od Czarnej Dziury. Jesli cos znajdzie sié w HZ to nie ma juz szans ucieczki, zostanie wchloniéte i sprasowane do rozmiarów punktu, i zadna sila nie jest w stanie sié temu przeciwstawic.

Dla mnie najwazniejsze w filmach s-f jest zachowanie realizmu w najwazniejszych kwestiach i nie burzenie podstawowych praw fizyki (wielki szacunek dla Star-treka). No chyba ze film z zalozenia ma byc zabawny jak na przyklad ''Piáty element'', czy nie przyrównujác - ''Gwiezdne jaja''. Ale to juz nie s-f tylko komedie.

Melkior

Nadsztygar Melkior

21.06.2007
Post ID: 16601

W zasadzie Islington i Takeda opisali już wystarczająco sens i cel istnienia sf i tu chyba nic istotnego więcej nie da się napisać. Mnie w filmach sf podoba się wizja przedstawianego świata. Jeśli świat i rządzące nim reguły są oryginalne i interesujące, to już samo to wystarcza mi, abym nie traktował czasu poświęconego no obejrzenie danego filmu jako stracony. Ludzie/humanoidy jak było wspomniane wcześniej zawsze pozostaną ludźmi, nie ważne jak zmodyfikowanymi i z jaką technologią. Jednak według mnie najważniejsza jest właśnie sama wizja świata - to ona decyduje, czy film ma szansę być produkcją wartościową, czy też nie. Teraz podam przykład nieco odbiegający od tematyki filmów sf: jak byłem duuużo młodszy i o fantastyce nie wiedziałem kompletnie nic, lubiałem sobie grać w grę o nazwie dune 2 - strategię czasu rzeczywistego. Nie wiedzieć czemu ta gra była lepsza od większości innych. Dopiero całe lata później dowiedziałem się, że gra ta nawiązuje do książki Franka Herberta pod znanym wszystkim tutaj tytułem. Jak dla mnie gra dune 2 składała się z różnych elementów układanki, której nie byłem w stanie sobie poukładać, ale w podświadomości jakoś wyczuwałem, że jest to jakiś element większej całości. Mimo, iż gra nie prezentowała żadnych bohaterów i ich historii. Wizja świata stworzona przez FH jest na tyle spójna (nawiasem mówiąc nic w tym dziwnego, gdyż mocno bazuje na zwyczajach ludów arabskich), iż już jako dziecku wydała mi się interesująca, choć znałem ją tylko od strony prostej gry komputerowej.
Jak widać w moim wypadku również najważniejsza jest ciekawość. Ciekawość tego jak może wyglądać życie, kiedy nie wygląda tak jak teraz. (z resztą kto z nas nie chciałby "z dumą dotrzeć tam, gdzie nigdy nie dotarł żaden człowiek" :) ).

Grenadier

Kanclerz Grenadier

9.03.2008
Post ID: 25193
Od pewnego czasu na TV Puls w weekendy leci stary, dobry serial Star Trek :) Nostalgia - nie jest to już pierwsza liga, jeśli chodzi o technikę, efekty, studio - ale historie - miodzio. No i Pan Spok :)

A oto fragment z dzisiejszego odcinka:
Załoga wylądowała na jakiejś planecie rządzonej przez strasznie męskich wojowników, gdzie kobiety mogą być dotykane (w sensie nawet palcem) wyłącznie przez swoich mężów. Kto to złamie - kara zabicia na śmierć.
No i (nieważne jak) w ich ręce wpadła małżonka króla, w dodatku w ciąży. No i ponieważ była ranna trzeba było ją opatrzyć, a ona nie pozwalała się dotknąć. Oto obiecany dialog.
Kapitan do doktora widząc, jak królowa błogo poddaje się badaniu:
- Co jej dałeś, że pozwoliła się dotknąć? Pigułkę szczęścia?
- Nie, z liścia...
- Nie słyszałem o takiej metodzie.
- To moja autorska... :D

Mało się nie oblałem herbatą, jak to padło :D