Gorące Dysputy

Słowo pisane - literatura - "[J.R.R. Tolkien] - twórczość"

Osada 'Pazur Behemota' > Gorące Dysputy > Słowo pisane - literatura > [J.R.R. Tolkien] - twórczość
Wędrowiec: zaloguj, wyszukiwarka
Crux

Crux

10.02.2008
Post ID: 23327
Muszę stwierdzić, iż brak Tolkiena na półkach wcale nie jest prawdą. Dla przykładu u mnie w Radomiu na Placu Konstytucji (jeśli ktoś by chciał się wybrać - na przeciwko kawiarni Blikliego, bo są tam księgarnie... 3) jest cała półeczka tylko dla owego autora. I z całą pewnością nie jest to wyjątek. ;)

A ja przerabiam właśnie (no, teraz mam ferie) Drużynę Pierścienia. Przyznam się, że nie przeczytałem jeszcze (nie linczujcie!), ale w wolnym czasie jednak naprawię ten błąd (i wypełnię w końcu pokutę nadaną mi przez Moandora - przeczytać coś Tolkiena).
Moandor

Strażnik słów Moandor

16.04.2008
Post ID: 26756

W jednej z licznych biografii Tolkiena przeczytałem, że otrzymał on Nagrodę Hugo. Zaciekawiło mnie to, ale nie udało mi się nigdzie w necie znaleźć potwierdzenia owej informacji. Prawda to czy domysł?

jOjO

Hetman jOjO

16.04.2008
Post ID: 26757

gdybyś podał źródło tej (dez)informacji to byłoby łatwiej
tutaj nic na ten temat nie znalazłem, a i nie pamiętam bym słyszał o takim przypadq...

Moandor

Strażnik słów Moandor

17.04.2008
Post ID: 26758

Ja również przeglądałem listy laureatów Nagrody Hugo na paru stronach internetowych i także nic nie znalazłem. Źródłem tej informacji jest książka, której autorem jest Daniel Grotta pt: Tolkien Twórca Śródziemia

Przytoczyłbym dokładny fragment, ale niestety nie mam tej książki obecnie w domu. W każdym razie było tam wspomniane, że Tolkien otrzymał nagrodę, dostał statuetkę w kształcie rakiety kosmicznej i nie bardzo wiedział co z nią zrobić. Statek kosmiczny za książkę o elfach. :) W każdym razie była to dla mnie ciekawostka i chciałem ją zweryfikować i poczytać coś więcej. Może to była jakaś specjalna nagroda, wyróżnienie publiczności? Nie wiem, a chciałbym. :)

Grenadier

Kanclerz Grenadier

17.04.2008
Post ID: 26759

1974:
Novel: Rendezvous with Rama by Arthur C. Clarke
Novella: "The Girl Who Was Plugged In" by James Tiptree, Jr.
Novelette: "The Deathbird" by Harlan Ellison
Short Story: "The Ones Who Walk Away  from Omelas" by Ursula K. Le Guin
Dramatic Presentation: Sleeper
Professional Editor: Ben Bova
Professional Artist: Frank Kelly Freas
Amateur Magazine: Algol (Andy Porter, ed.) and The Alien Critic (Richard E. Geis, ed.) (tie)
Fan Writer: Susan Wood
Fan Artist: Tim Kirk
Campbell Award: Spider Robinson and Lisa Tuttle (tie)
Special Award: Chesley Bonestell for his illustrations
Gandalf Award (Grand Master): J. R. R. Tolkien

LINK

Moandor

Strażnik słów Moandor

17.04.2008
Post ID: 26794

Nie o to chodzi. W biografii wyraźnie napisane było, że otrzymał nagrodę za życia, niedługo po wyjściu Władcy Pierścieni. A rok 1974 to już jest po śmierci pisarza.
Nie upieram się, może w książce była jakaś nieścisłość, niezweryfikowana informacja...

Grenadier

Kanclerz Grenadier

17.04.2008
Post ID: 26798

Jasne. Mi ta powyższa wygląda na specjalnie ustanowioną tuż po jego śmierci, gdy nagle przypomnieli sobie o nim...

A odpowiedź na Wasze pytanie jest poniżej:

"In 1957, The Lord of the Rings won the International Fantasy Award at the 15th World Science Fiction Convention. As a point of historical interest, this award preceded the "boom sales" of the 1960s, and led to film-maker Forrest Ackerman showing an interest in adapting the story for the screen. (Letters of JRR Tolkien; letter 202.) It is not true, as has sometimes been suggested, that the book was obscure until it was released in US paperback.

Tolkien said that he thought the rocket statuette "absurd", but the speeches at the convention "far more intelligent". He kept the statuette, which is still in the family's possession.".

Tolkien Sosajety

Moandor

Strażnik słów Moandor

21.04.2008
Post ID: 26951

Znalazłem niegdyś taką ciekawostkę, która bardzo mnie ubawiła.

Sprawdź i Ty czy jesteś tolknięty(a). :)

1. Czy Tolkien to ten z rosyjskiej reprezentacji piłki nożnej? TAK NIE
2. Czy znajomi przysypiają, kiedy mówisz o Tolkienie? TAK NIE
3. Czy wśród twoich zapisków znajdują się dziwne runiczne lub "arabskie" bazgroły? TAK NIE
4. Czy twój telefon / komputer / jakiekolwiek inne urządzenie ma w swych ekhem zasobach dźwięki / obrazy związane z Władcą Pierścieni? TAK NIE
5. Czy nosisz dziwne dla otoczenia naszywki o tematyce tolkienowskiej? TAK NIE
6. Czy w twoim domu poniewierają się mapy Śródziemia lub innych nieistniejących krain? TAK NIE
7. Czy potrafisz długo roztrząsać problemy poruszane w książkach Tolkiena i godzinami opowiadać o występujących tam postaciach? TAK NIE
8. Czy rozmawiasz z elfami w ich języku? TAK NIE
9. A w ogóle to czy uważasz, że elfy istnieją / istniały naprawdę? TAK NIE
10. Czy rozmawiasz (w dowolnym języku) z roślinkami? TAK NIE
11. Czy uczestniczysz w zjazdach, na których pada nazwisko Tolkien? TAK NIE
12. Czy uczestniczysz w konwentach, na których pada to nazwisko? TAK NIE
13. Czy przeglądasz tolkienowskie strony internetowe? TAK NIE
14. Czy nosisz tolkienowskie tatuaże? TAK NIE
15. Czy masz w oku błysk rozmarzenia? TAK NIE
16. Czy masz opory przed zakładaniem obrączki ? TAK NIE
17. Czy często czytasz ksiażki Tolkiena w dowolnym języku? TAK NIE
18. Czy twoja fryzura przypomina włosy elfa? TAK NIE
19. Czy jesteś wrażliwy na innych ludzi? TAK NIE

Za każdą odpowiedź tak, poza pytaniem 1, przyznaj sobie 1 punkt, i za odpowiedź nie w pytaniu 1 też punkt.
Tolknięty jest ten kto uzbiera 12 punktów :-)

Nuk

Nuk

22.04.2008
Post ID: 26960

Jestem "tolknięty", nawet po tak długim czasie od pierwszego przeczytania sagi ;) I to mnie cieszy, mimo iż to zwykła zabawa...

Islington

Mistrz Islington

22.04.2008
Post ID: 26962

Nazywam się Islington, mam 20 lat. Jestem Tolknięty ;)

P.S. sporo tu błędów psychometrycznych i metodologicznych w tym teście ;-) (na podstawie obserwacji badania Morgrafa przyp. red.)

Morgraf

Skryba Morgraf

22.04.2008
Post ID: 26968

Ja tolknięty nie jestem jak się okazuje. Sześć punktów. Za mocno chyba stąpam po ziemi. ;)

Mirabell

Mirabell

22.04.2008
Post ID: 26978

Ja też nie jestem, nawet przy dużej dozie dobrej woli (policzyłam sobie zeszyt z perskiego jako arabskie bazgroły i uznałam rozmarzenie w oku, cokolwiek to jest :P). No proszę, a lubię bardzo...

Grenadier

Kanclerz Grenadier

22.04.2008
Post ID: 26992

Mi też wyszło sześć :D

Moandor

Strażnik słów Moandor

23.05.2008
Post ID: 28363

Jakiś czas temu napisałem ten oto tekst, posłuchajcie:

Niewielu jest na świecie czytelników, którzy nie słyszeli o Władcy Pierścieni. Stąd bierze się podstawowa trudność dla każdego, kto podejmie się pisania o tej wyjątkowej w dziejach literatury powieści. Jak przedstawić książkę, której nikomu przedstawiać nie trzeba? Zróbmy proste założenie. Zapomnijmy na chwilę o istnieniu filmu Petera Jacksona i całego rynku gadżetów z nim związanego. Uwolnijmy się od całej nieliterackiej otoczki i skupmy tylko i wyłącznie na Władcy Pierścieni autorstwa J.R.R. Tolkiena.

Wszystko zaczęło się od momentu, kiedy pewnego pięknego ranka obok norki hobbita Bilba Bagginsa przechodził Gandalf. "Gandalf! Gdybyście o nim słyszeli bodaj ćwierć tego, co ja - a ja słyszałem ledwie małą cząstkę tego, co o nim mówią - już byście wiedzieli, że czeka was na pewno niezwykła historia." Co wynikło z wizyty czarodzieja w Hobbitonie, o niezwykłych przygodach małego hobbita i kompanii krasnoludów, o wyprawie pod Samotną Górę, a także o najważniejszym wydarzeniu III Ery Świata, odnalezieniu Pierścienia Władzy, o tym wszystkim opowiada wcześniejsza książka J.R.R. Tolkiena zatytułowana Hobbit czyli tam i z powrotem.

My rozpoczynamy przygodę kilkadziesiąt lat później, w roku 111 urodzin Bilba Bagginsa. Stary hobbit opuszcza Shire w dzień swojego przyjęcia, spektakularnie znikając w samym środku urodzinowego przemówienia, wywołując ogólną konsternację wszystkich gości. Cały majątek, w tym złoty pierścień przekazał swojemu ukochanemu bratankowi, Frodo. Pierścień jednak nie może pozostać Shire. Gandalf upewnił się po długich poszukiwaniach, że posiadany przez hobbita przedmiot jest własnością Czarnego Władcy, Jedynym, o którym mówi fragment prastarego poematu, umieszczony na samym początku książki. Hobbit wraz z przyjaciółmi wyrusza do Rivendell, dworu Elronda, gdzie zostanie podjęta ostateczna decyzja w sprawie Pierścienia. Jedno jest pewne, w żadnym wypadku nie może on dostać się w ręce Nieprzyjaciela.

Gdy wziąłem do ręki "Władcę Pierścieni" po raz pierwszy nie musiałem czynić założenia, o które apelowałem na początku. Książka była mi, poza jakimiś drobnymi wzmiankami znajomych i informacjami o przyszłej ekranizacji, właściwie nie znana. Podobnie jak cały gatunek literatury fantasy. Stałem dopiero przed Wrotami Królestwa Czarów, jak wędrowcy przed drzwiami Durina. Władca Pierścieni był jak zaklęcie wypowiedziane wtedy przez czarodzieja Gandalfa, które otworzyło przede mną te wrota na oścież.
Profesor Tolkien włożył w stworzenie powieściowego świata tyle serca, że sprawia on wrażenie całkowicie realnego, nie ma w nim żadnej sztuczności, powodującej, byśmy musieli, zgodnie z tolkienowskim określeniem, 'zawieszać niewiarę' aby czerpać przyjemność z czytanej historii. W.H. Auden napisał kiedyś w recenzji ostatniego tomu Władcy Pierścieni, że kiedy czytelnik skończy czytać tę książkę, razem z dodatkami, wie o Śródziemiu, o jego krajobrazach, faunie i florze, ludziach je zamieszkujących i językach, którymi mówią, ich zwyczajach oraz historii tak samo dużo, jak o otaczającym go aktualnie świecie.
W innym miejscu W.H. Auden dodaje: J.R.R. Tolkien ma szczęście posiadać zdumiewający dar nadawania nazw oraz niezwykłą zdolność dokładnego opisu, dzięki któremu stworzył swój świat w taki sposób, że ktoś, kto przeczytał jego książkę zna historię hobbitów, elfów i krasnoludów oraz krainy, w których żyją nie gorzej niż własne dzieciństwo.

Urzekł mnie szczególnie ów dar nazewnictwa, który przypisuje Tolkienowi W.H. Auden. W moim przekonaniu, wszystkie niemal nazwy, czy to postaci, czy miejsc brzmią świeżo i naturalnie. Ani jednej sztucznej nuty, których tak wiele odnalazłem w innych powieści z gatunku. Tolkien wykorzystał tu niewątpliwie swoją gruntowną wiedzę filologiczną i talent w tej dziedzinie. Prócz tego, że nazewnictwo brzmi naturalnie to wg mnie także dopasowane jest znakomicie do charakteru rzeczy bądź ludzi, które opisuje. Chociażby Rivendell, kojarzy się z czymś przyjemnym, bezpiecznym i dobrym. Podobnie jak Wieża księżycowa, Minas Ithil. Ale już nazwa nadana, gdy zawładnęli ją Nazgule, Minas Morgul, brzmi złowieszczo. Dalszymi przykładami mogę sypać z rękawa: Dol Guldur, Cirith Gorgor, Gorgoroth, Angmar, Barad-Dur. Oczywiście jest to moje subiektywne spostrzeżenie.
Tolkien w eseju "O baśniach" napisał niegdyś: W Królestwie Czarów można wyobrazić sobie olbrzyma, posiadającego zamek koszmarnej wręcz szpetoty (bo takiego zamku pożąda zło w olbrzymie), ale budynek wzniesiony dla dobrych celów - gospoda, schronisko dla podróżnych, dwór szlachetnego i pełnego cnót króla - nie może być brzydki. Jest tym słowom całkowicie wierny zarówno w opisie świata, jak i w nazewnictwie. I dzięki temu między innymi Władca Pierścieni jest dziełem tak wyjątkowym.

Magia Władcy Pierścieni

Czyż nie byłoby cudownie, gdyby naprawdę odniosła sukces (myślę o sprzedaży)? Rozpoczęłaby nową erę. Czy możemy mieć taką nadzieję?- powiedział kiedyś C.S. Lewis, jeszcze przed wydaniem Władcy Pierścieni. Oczywiście, mógł mieć taką nadzieję, a jego słowa okazały się w tym przypadku prorocze. W.H. Auden w recenzji, której fragmenty już cytowałem wspomina o wciąż rosnącej armii fanów profesora Tolkiena. Do dnia dzisiejszego armia owa liczy już zapewne setki milionów ludzi i jest, zaryzykuje stwierdzenie, największą jaką kiedykolwiek zgromadziła jedna książka. Fanów, nie zaś tych, którzy tylko przeczytali książkę z tych czy innych względów. (bo jest tak sławna jak Harry Potter - jak przeczytałem na jednym blogu.)

Oczywiście ja, rozpoczynając lekturę Władcy Pierścieni niewiele o tym wszystkim wiedziałem. A książka mnie oczarowała, jak tych wszystkich, którzy czytali przede mną. Popularność dzieł Tolkiena to nie kwestia mody, która z czasem przecież przemija, to coś więcej. Czytelnik odnajduje w nich cząstkę siebie, cząstkę swoich pragnień, przepiękny świat, do którego zaledwie po przeczytaniu ostatniej strony chce się powrócić na nowo.
Władcę Pierścieni czytałem już kilkukrotnie. Prócz tego, często wracam do wybranych fragmentów, i za każdym razem sprawia mi to niesamowitą radość. Czy to będzie wieczór w Oberży 'Pod Rozbrykanym Kucykiem' czy narada u Elronda w Rivendell, czy wielka bitwa pod Minas Tirith, to w zasadzie nie ma znaczenia. Biorę dowolny fragment i od razu czuję się w Śródziemiu jak u siebie, tak jakbym nie siedział sobie wygodnie w fotelu z książką w ręku, lecz jakimś czarodziejskim sposobem przeniósł się do wspomnianych wydarzeń osobiście. Tak wielki dar pobudzania wyobraźni posiadają książki J.R.R. Tolkiena.

Oczywiście, by nie być bezkrytycznym, powiem, że nie pojawiła sie na świecie jeszcze książka, która spodobałaby się każdemu, bez wyjątku. Powołam się jeszcze raz na W.H. Audena, którego recenzję z lat pięćdziesiątych akurat mam pod ręką:
W stosunku do Władcy Pierścieni nikt nie ma zdania umiarkowanego. Jedni ludzie, do których ja się zaliczam, uważają go za arcydzieło w swoim gatunku, inni nie mogą książki znieść. Muszę przyznać, że są wśród nich także tacy, których krytykę literacką darzę wielkim szacunkiem. Właściwie cześć krytyki literackiej była negatywnie nastawiona do Władcy Pierścieni, na przekór rosnącej z każdym dniem wielkiej liczby fanów książki. Oni uważali to jednak za przejściową modę, która lada chwila wygaśnie. Okazało się inaczej.

W każdej książce ukryta jest mniejsza lub większa moc. Magia słowa, dzięki której pisarz zaklął w niej opisaną przez siebie historię. Jednak to, czy i w jakim stopniu owa magia się wyzwoli zależy także od czytelnika. Zdarzają się i tacy, przed którymi, niezależnie od tego, jak potężniejszym czarodziejem słowa okazał autor, wrota do prawdziwego piękna zawartego w książce, pozostaną na zawsze zamknięte.

Na szczęście czytelników, którzy potrafią ową magie wyzwolić jest wielokrotnie więcej od tych antymagicznych. A profesor Tolkien zawsze będzie jednym z największych czarodziei słowa naszych lat.

Leryn

Leryn

29.05.2008
Post ID: 28699

Tolkien... Mistrz fantasy.
Po raz pierwszy przeczytałam "Hobbita" w wieku 12 lat. Później sięgnęłam po inne książki za namową brata. "Drużyna Pierścienia" mnie po prostu urzekła. Tolkien opisał te postaci tak, jakby istniały naprawdę. Jakby całe Śródziemie istniało (a szkoda, że go nie ma ^^). A klimat w tych książkach jak marzenie... Tolkien znakomicie opisał stolicę Gondoru - Minas Tirith i inne miejsca.

Najlepszy według mnie był Silmarillion. Chociaż nie lubię opowieści miłosnych (zawsze mnie nudziły) Tolkien dokonał niemożliwego. Historia Berena i Luthien po prostu mnie zaczarowała... :)
Inne opowieści z Silmarillionu też były dobre, ale nie poruszyły mnie tak bardzo. Mimo to książka ta - z całej serii - uważana jest przeze mnie za najlepszą.

Moandor

Strażnik słów Moandor

29.05.2008
Post ID: 28713

Leryn

Jakby całe Śródziemie istniało (a szkoda, że go nie ma ^^)

Jak to nie ma? Przecież ono istnieje, w wyobraźni każdego, kto tę książkę choć raz przeczytał. Wystarczy otworzyć ponownie którąś z książek Tolkiena i znów tam wracamy.

Poza tym po lekturze Tolkiena nawet zwykły las staje się trochę zaczarowany. To są chyba słowa C.S. Lewisa, ale nie pamiętam dokładnego brzmienia tego zdania.

Tabris

Tabris

29.05.2008
Post ID: 28726

Mimo wielkiego pisarskiego talentu nie udało mu się jedno; nie pokazał w Silmarilionie okresu pokoju ciekawie. Właściwie zamieścił o nim krótką wzmiankę, ot, że trwał 400 lat, a więc więcej niż sama akcja w Quenta Silmarilion przedstawiająca wojnę między Nordlingami,a Morgothem.

jOjO

Hetman jOjO

31.05.2008
Post ID: 28813

Moandor

Jakiś czas temu napisałem ten oto tekst

bardzo ciepły i osobisty tekst, z przyjemnością przeczytałem.

wywołał i u mnie pewne wspomnienia:

Nie pamiętam teraz, czy przed Władcą czytałem Hobbita. Chyba nie...
Książkę wypożyczyłem w bibliotece, pierwsze (albo drugie) wydanie w połowie lat 80. ubiegłego wieku...

Niewiele wiedziałem o tej historii, czyli zacząłem w podobnej sytuacji jak Moandor. Opowieść mię zaczarowała, i trzyma do dziś!
Najbardziej traumatyczne przeżycia związane są z wędrówką Froda i Sama ku Mordorowi. Pamiętam, bo tak mocno to przeżyłem, że zdziwionym wielce byłem, gdy nade mną zobaczyłem słońce (jakieś wyjście z domu...) - przecież "nie ma słońca na tych pustkowiach"! Pamiętam współczucie z Frodem tego ogromnego ciężaru i tego gorejącego Oka...
Musiałem się po lekturze otrząsnąć!

Z opisem Moandora w tak wielu pktach się zgadzam, że musiałbym się powtarzać...

Od tej pierwszej lektury odkryłem swoją prawdziwą, khuzdulską naturę... (chociaż... może to było przy Hobbicie?)

Leryn

Leryn

31.05.2008
Post ID: 28815

"Pamiętam współczucie z Frodem tego ogromnego ciężaru i tego gorejącego Oka..."

Co najdziwniejsze, ja nic z tego nie odczuwałam Jeśli już, to raczej przy fragmentach z resztą Drużyny. Bo, szczerze, wędrówka Froda i Sama mnie raczej nużyła. No, ale co kto lubi

Do Moandora:
No tak, ale na żywo to nie. Owszem, mogę sobie popatrzyć w las, który mam za oknem, ale to nie oznacza, że mieszkają w nim elfy ^^ O to mi chodziło.

Tabris

Tabris

31.05.2008
Post ID: 28819

Leryn

"Pamiętam współczucie z Frodem tego ogromnego ciężaru i tego gorejącego Oka..."

Co najdziwniejsze, ja nic z tego nie odczuwałam Jeśli już, to raczej przy fragmentach z resztą Drużyny. Bo, szczerze, wędrówka Froda i Sama mnie raczej nużyła. No, ale co kto lubi

Również mnie to nużyło. Ta wędrówka była przez większość czasu dość nudna, dopiero potem, u kresu samego stała się ciekawa. I z żadnemu bohaterowi Tolkiena nigdy nie współczułem, całkowita bez emocjonalność.