Gorące Dysputy

Zakurzone annały - historia - "Złote czy (po)złote?"

Osada 'Pazur Behemota' > Gorące Dysputy > Zakurzone annały - historia > Złote czy (po)złote?
Wędrowiec: zaloguj, wyszukiwarka
Grenadier

Kanclerz Grenadier

17.06.2008
Post ID: 29997

Wiek Złoty, Wiek Srebrny, Ołowiany... Tak w skrócie Starożytni dzielili istnienie ludzkości na najlepsze i te raczej gorsze okresy. Od obcowania z Bogami po szarą egzystencję.
Korzenie naszej cywilizacji sięgają wiele tysięcy lat wstecz. Nad Eufratem, Nilem, nad Morzem Greków i Tybrem, w zaciszu pracowni filozofów i w krwawym piachu aren powstawały zręby naszego świata - systemu prawnego, filozoficznego, społecznego i politycznego.
Można by powiedzieć - o czym tu dyskutować? Starożytni wielcy byli i już. Ale ja chciałbym potraktować to trochę przewrotnie - czy w bilansie korzyści i strat rzeczywiście tak wiele możemy zapisać po dodatniej stronie? A może były to czasy z wierzchu tylko złote, a w środku zgniłe i nie warte naśladowania?

Tabris

Tabris

18.06.2008
Post ID: 30010

Starożytni wznieśli fundamenta naszej cywilizacji. W czasach, gdy żyli świat był młody, przypadł im przywilej budowania fundamentów cywilizacji. Fundamenty trudno obiektywnie ocenić; jeśli fundamenty byłyby złe, wyszło by, że nasza cała cywilizacja jest zła.

Czy więcej jest dobra u Starożytnych?
Na pewno, po tylu wiekach wzięliśmy od nich to, co uznaliśmy za najlepsze. To, co zostało uznane za nieprzydatne, błędne, szkodliwe, zniknęło w mrokach historii. I dlatego trudno ocenić starożytność. Nie nazwałbym ich Złotymi Latami, sami zresztą starożytni mówili, że żyją w Wieku Żelaza.

Grenadier

Kanclerz Grenadier

18.06.2008
Post ID: 30012

A ja bym nawet zaryzykował twierdzenie, że więcej per capita zawdzięczamy barbarzyńcom, którzy rozwalili tamten świat, dzięki czemu do naszych wieków dotrwało tylko to, co najlepsze.

Na przykład - patrząc na twórców demokracji mam nieodparte wrażenie, że stosując do nich dzisiejsze pojęcia i miarę (co jest ahistoryczne, ale chodzi mi o pewne przejaskrawienia) to było by to społeczeństwo skrajnie ksenofobiczne i nietolerancyjne.

Z kolei Rzymianie poza piękna gadką to "naród" popierający niewolę, szantaże polityczne, siłą wprowadzany na butach legionów pax romana - no niemal wypisz wymaluj ZSRR.

Takich przykładów można mnożyć i stąd się biorą moje pytania, czy aby nie przesadzamy z tym wychwalaniem Starożytnych.

Tabris

Tabris

18.06.2008
Post ID: 30014

Grenadier

A ja bym nawet zaryzykował twierdzenie, że więcej per capita zawdzięczamy barbarzyńcom, którzy rozwalili tamten świat, dzięki czemu do naszych wieków dotrwało tylko to, co najlepsze.

Jeśli zgodzimy się ze słowami Bernsteina "Cel jest niczym, ruch jest wszystkim". Jednak pewne osiągnięcia kultury Rzymskiej przepadły z przyczyn obiektywnych. Wydaje mi się, że gdybyśmy znali wszystkie dzieła Antygony, czy Pliniusza Starszego nie stracilibyśmy.

Grenadier

Na przykład - patrząc na twórców demokracji mam nieodparte wrażenie, że stosując do nich dzisiejsze pojęcia i miarę (co jest ahistoryczne, ale chodzi mi o pewne przejaskrawienia) to było by to społeczeństwo skrajnie ksenofobiczne i nietolerancyjne.

Oczywiście, ale patrząc na przeciwników demokracji, odnoszę wrażenie, że społeczeństwo byłoby jeszcze bardziej ksenofobiczne.

Z kolei Rzymianie poza piękna gadką to "naród" popierający niewolę, szantaże polityczne, siłą wprowadzany na butach legionów pax Romana - no niemal wypisz wymaluj ZSRR.

Tylko, że barbarzyńcy robili to samo, ale bez stworzenia trwającego stulecia pax Barbarium.

Takich przykładów można mnożyć i stąd się biorą moje pytania, czy aby nie przesadzamy z tym wychwalaniem Starożytnych.

Na pewno wolimy w nich podziwiać jasne punkty. To są nasi poprzednicy, prekursorzy i wzory do naśladowania. Nie mówiąc o tendencji do gloryfikacji przeszłości.

Tullusion

Opiekun Osady Tullusion

18.06.2008
Post ID: 30031

Starożytność to nie tylko Rzym i Grecja, pragnę zauważyć. Spuścizna dziejowa nosi w sobie pierwiastki egipskie (wymieniając kilka: astrologia, matematyka, irygacja, upowszechnienie papirusu), fenickie, asyryjskie (sztuka wojenna, podstawy centralistycznego zarządzania, wiedza alchemiczna, biblioteka Aszurbanipala), medyjskie (system satrapii i rozdzielania prowincji, przejęty później, o ile się nie mylę, przez Aleksandra, zoroastryzm jako zrąb chrześcijaństwa), sumeryjskie i babilońskie (kodeks, zręby nauk ścisłych, pierwsza forma eposu), semickie i aramejskie, hetyckie, także śladowe ilości kultur rozwijających się w dorzeczu Indusu, Gangesu czy Żółtej Rzeki (z którymi handlowali Rzymianie).

Datacje ma to do siebie, że nowsze zazwyczaj weryfikują i wystawiają oceny poprzednim próbom skonkretyzowania dziejów. I tak to, co dla Sumerów mogło być przekleństwem, Achemenidzi uznają za złoty okres. Podstawy dla ludzkości powstały w neolicie, starożytność zaś to piękny i wszechstronny okres jej rozwoju, obejmujący wszystkie płaszczyzny na dostępnym wówczas poziomie technologicznym.

Czy można nazwać je "złotymi"? Jeżeli odpowiedź miałaby być w miarę przejrzysta, trzeba od razu odrzucić generalizację. Dla literatury był to niewątpliwie okres kanoniczny, w którym powstał kręgosłup funkcjonujący do dzisiaj. Historycznie rzecz biorąc - powstało wiele precedensów, które powtórzyły się wielokrotnie w następnych epokach (by wspomnieć tylko problematykę wielkich imperiów czy protoplastów kolonializmu). Stworzone zostały podstawy matematyki, fizyki, chemii, biologii, geografii. Z drugiej strony jednak - doszło do rozwoju niewolnictwa, wykuwano coraz to bardziej śmiercionośne oręże, samą przeszłość traktowano instrumentalnie i wybiórczo - wszak większość bibliotek i zbiorów uległo zniszczeniu nie z przyczyn naturalnych...

Dlaczego zatem sam nie nazwał bym antyku Złotymi Czasami? Bo, właśnie, postęp dokonuje się cały czas, jest kontinuum, w którym niektóre z uporządkowanych elementów ładniej się błyszczą od innych, świecących jedynie światłem odbitym. Starożytność z pewnością była okresem progresji, ale taki tytuł krzywdziłby i czas karoliński, i renesans, i oświecenie, i ostatnie dwa minione wieki. Sami starożytni też to rozumieli i dlatego

Grenadier

mówili, że żyją w Wieku Żelaza.

Grenadier

Z kolei Rzymianie poza piękna gadką to "naród" popierający niewolę, szantaże polityczne, siłą wprowadzany na butach legionów pax Romana - no niemal wypisz wymaluj ZSRR.

Nie byli pierwsi, ostatni ani najsurowsi... Historia kołem się toczy... No właśnie. :)

Grenadier

Kanclerz Grenadier

18.06.2008
Post ID: 30035

Cóż, mi zawsze przypomina się nieśmiertelna scena z "Żywotu Briana" - "Co dali nam Rzymianie?" (rzecz sie dzieje w Judei, w roku narodzin Chrystusa i później).
- No więc co dali nam Rzymianie? NIC!
- Medycynę?
- No dobra, medycynę. Ale poza tym NIC!
- Szkolnictwo?
- Co? Ano tak. Szkolnictwo. Ale to wszystko!
- Prawo...
- Drogi...
- Bezpieczeństwo...
- No dobra. Ale poza medycyną, szkolnictwem, prawem, drogami, bezpieczeństwem absolutnie NIC. NIC!. I dlatego należy ich wypędzić"

Przynudzam specjalnie, bo tak zawsze jest, że tych kamyczków składających się na jakąś budowlę nagle zaczyna być coraz więcej, o czym pisze Tull. Ale - czy ta budowla naprawę jest tak wspaniała? Nie ma bowiem niczego dziwnego w tym, że następne pokolenia korzystają z dorobku poprzedników. Ale ja mam zawsze wrażenie, że chociaż historia zatacza kręgi - to tylko dlatego, że jeszcze nikogo niczego nie nauczyła, a łacińska maksyma jest nic nie znaczącym sloganem służącym do męczenia uczniów.