Gorące Dysputy

Ruchome obrazy - film - "Dziki Zachód"

Osada 'Pazur Behemota' > Gorące Dysputy > Ruchome obrazy - film > Dziki Zachód
Wędrowiec: zaloguj, wyszukiwarka
Infero

Infero

21.12.2007
Post ID: 21559
Westerny - rozwiane końskie grzywy, ponurzy jeźdźcy, pełne napięcia pojedynki, brutalne porachunki, Indianie, szlachetni szeryfowie i kowboje broniący uciśnionych.
Któż nie oglądał „Siedmiu wspaniałych”, „Za garść dolarów więcej”, „W samo południe” czy „Tańczącego z wilkami”.
Dla wielu nazwiska : Clint Estwood, Henry Fonda, John Wayne, Claudia Cardinale, Klaus Kinski, Charles Bronson, Sergio Leone, John Ford, Enrico Morrikone są idolami, symbolami prawdziwego westernu.
Chciałabym żebyście pisali tu o ulubionych filmach, o ulubionych scenach i motywach muzycznych rodem z Dzikiego Zachodu.
Moandor

Strażnik słów Moandor

21.12.2007
Post ID: 21563
Przyznam, że już dawno nie oglądałem westernu. Oczywiście oglądałem co najmniej kilka filmów z klasyki westernu, ale już większości nie pamiętam.

Za to wspomnę jeden film, który strasznie lubię, trochę w scenerii westernu, ale nie jest to ten stary, klasyczny gatunek.
Mówię o Mavericku. Świetny film z Melem Gibsonem. I do dziś mam tego asa pikowego przed oczyma. Genialna scena. :)
Grenadier

Kanclerz Grenadier

22.12.2007
Post ID: 21572
W czasach, gdy byłem mały (tzn. bardzo dawno temu), westerny były w kinach czy telewizji często jedynym kontaktem z kinematografią zachodnią (oprócz francuskiej, bo ta za Gierka cieszyła się dziwną estymą). A, że mój tato był zawsze fanem tego gatunku, to oglądaliśmy wspólnie. Pewnie - wiele z nich było strasznym kitem (zwłaszcza niestety te z Johnem Waynem), ale na drugiej szali wagi jest wiele arcydzieł. Bardzo zawsze lubiłem westerny tzw. włoskiej szkoły, bo miały inny klimat, były bardziej niesamowite - zresztą czuc w nich było włoska szkołę filmową tamtych czasów. Amerykańskie klasyki były za bardzo schematyczne. Dopiero Clint to zmienił, ale jego arcydzieło "Unforgiven" właściwie zamyka historię westernów.
Takeda

Takeda

30.12.2007
Post ID: 21701
W dawnych czasach na bodajże TVP2 przez jakiś czas dawali regularnie westerny, chyba w czwartki. Niestety raczej mało znane. Ten gatunek chociaż spłodził wiele pozycji to większość raczej średnich. Największy zarzut to schematyczność do bólu (czarne i białe kapelusze no i główny bohater odjeżdżający w blasku zachodzącego słońca), jednak nie powiem jest parę które były naprawdę dobre (tak przez duże D), co prawda pamięć do tytułów już nie ta ale z tego co jeszcze pamiętam to coś wymienię. "Rio Bravo" jak dla mnie klasyk nad klasykami, ze świetną muzyką zwłaszcza "My Rifle, My Pony and Me" i "Deguello", 'W samo południe" o człowieku, który był zbyt odważny, aby uciekać ;), według niektórych arcydzieło westernu (chyba 4 Oskary). "Dobry, zły brzydki" na swój sposób zabawny. No i dwa tytuły przy których niektórzy pewnie będą zgrzytać zębami "Płonące siodła" i "But Manitou" odpowiednio genialny pastisz i świetna parodia.

I tak na koniec uwaga na temat "Siedmiu wspaniałych". Chociaż ten film jest też uznawany jako ikona westernu, dla mnie zostanie zawsze bardzo słabym remakiem "Siedmiu samurajów" Kurosawy. Do orginału niestety bardzo mu daleko tak jeżeli chodzi o formę jak i treść. Płytkie i bez wyrazu.
Grenadier

Kanclerz Grenadier

31.12.2007
Post ID: 21704
Racja - zapomniałem o świetnym filmie Mela Brooksa :) "Płonące siodła" to chyba jego najlepszy film (moim zdaniem), a kilka "grypsów" często mi się przypomina z nieśmiertelnym:
- Co potrafisz robić?
- Zabijać, gwłacić i zabijać...
- Dlaczego powiedziałeś zabijać dwa razy?
- Bo to lubię najbardziej :D
Islington

Mistrz Islington

13.01.2008
Post ID: 22078
Ja pamiętam, że zaczynałem od "w samo południe" - klasycznego z klasyki westernów (był szeryf, bandyci, brak społecznego zaangażowania i w końcu walka), jednak nie wiedzieć czemu nigdy moja miłość do tego gatunku nie rozkwitła. Obejrzałem kilka i przestałem, mimo że fabuła była atrakcyjna
to nie wciągał mnie świat indian i kowbojów. Cóż, chyba zawsze chciałem zostać bardziej Batmanem niż Bily the kidem.
Islington

Mistrz Islington

19.03.2008
Post ID: 25581
Widziałem ostatnio 3:10 do Yumy.
To jeden z najnowszych westernów (z 2007 roku)
Farmer nie ma pieniędzy i jego rodzinie grozi głód, więc by je zdobyć eskortuje najgroźniejszego bandytę wszech-czasów do Yumy, by wsadzić go w pociąg.
Oczywiście ścigają ich dawni kompani więźnia.
I na samym początku filmu poczułem klimat tych filmów i zacząłem się zastanawiać dlaczego więcej ich nie oglądam, przecież kowboje to świetni bohaterowie.
Niestety to, co zepsuło mi cały film to ostatnie 15 minut.
Bohater zostaje sam na placu boju - to jeszcze klasyka, więc nie będę się czepiał.
Jednak to co robi Ben Wade na końcu filmu (nie chce zepsuć nikomu, kto ma zamiar obejrzeć) jest całkowicie nierealne. Fakt, zaskakuje, ale tylko dlatego, że nie spodziewałbym się takiego zakończenia.
Jednak - przez święta mam plan odświeżyć sobie kilka dobrych westernów.
Grenadier

Kanclerz Grenadier

20.03.2008
Post ID: 25638
Ostatnio dzięki misyjnej działalności TV pub trochę odświeżyłem znajomość z westernami. Uczucia są wielce mieszane bowiem po latach te filmy wiele tracą z uroku - są zbyt czarno białe, zwłaszcza z okresu klasycznego czyli John Wayne i spółka. Z drugiej strony w kilku obrazach jest to coś, co przykuwa do telewizora, zwłaszcza, gdy już po pierwszych obrazach widzimy, że nie będzie to miasteczko położone w miłym klimacie z tłumami naiwnych mieszkańców przechadzającymi się po ulicach. Zaczęło mnie właśnie ciekawić co jest w niektórych westernach takiego, że mają swoisty klimat. I co najciekawsze - wiele z nich, które próbę czasu przetrwało, wyszło nie spod ręki amerykanów...
Infero

Infero

17.05.2008
Post ID: 28056

Dziś czyli 17 maja o godzinie 22.35 coś dla fanów Clinta i miłośników westernów, TVP1 puszcza „Zemstę szeryfa”.

Grenadier

Kanclerz Grenadier

8.06.2008
Post ID: 29157

Właśnie na Pol... [Dekret Imperatora o zwalczaniu kryptoreklamy] leci niemiecka (naprawdę) parodia westernu pt. "But Manitu". I naprawdę jest niezła. Jak nie niemiecka, ale bliższa amerykańskim parodiom. Poryczałem sie ze śmiechu w kilku momentach, zwłaszcza, że oni kpią przede wszystkim z własnych westernów - ekranizacji prozy Karola Maya, który nigdy na Dzikim Zachodzie nie był, ale "Winetou" napisał :)

Dinah

Dinah

27.06.2008
Post ID: 30520

Tak, moje wspomnienia są podobne do wspomnień Grena :)

Westerny w dawnych czasach, to było coś. Pamiętam czwartkowe, rodzinne seanse telewizyjne z tradycyjnymi solonymi orzeszkami.
Filmy o Dzikim Zachodzie zajmują specjalne miejsce w moim "magazynie pamięci".
"Siedmiu Wspaniałych", "Rio Bravo", "Jak zdobywano Dziki Zachód", "Silverado" i inne.
Później zabawa na podwórku, pierwsze łuki i chodzenie po drzewach :)

Twardzi faceci, wspaniała muzyka i te piękne konie!

Infero

Infero

26.10.2008
Post ID: 35706

Niedawno obejrzałam po raz kolejny „Tańczącego z wilkami”. Jest to chyba najlepszy z współczesnych westernów. Jak go oglądam, zawsze wciąga mnie klimat tego obrazu. Ukazana przestrzeń, wolność i chęć zachowania jej, dążenie do wyzwolenia, wybory. Wydaje mi się, że nie jest to sztywny, ramowy western. Są tu jak zwykle w westernie, dobrzy i źli, ale w tym filmie nie o to głównie chodzi i to dodaje smaku.
Jakie wy odbieracie ten film?

Kordan

Kordan

26.10.2008
Post ID: 35711

Cóż... "Tańczący..." to na prawdę dobry i ciekawy film. Pokazuje nam jak żyli honorowi ludzie zaprzyjaźnieni z naturą, szanujący każde żywe stworzenie. Przez większość filmu główny bohater mieszka z Indianami, aż w końcu pojawiają się biali... To jak się zachowywali przedstawiciele rasy białej było straszne bo to oni mieli Indian za dzikusów.

Grenadier

Kanclerz Grenadier

26.10.2008
Post ID: 35713

Wart Pac pałaca. Indianie wcale nie byli tacy super i honorowi. Bliższy prawdzie jest film Apocalypto, bo "Tańczący..." to dla mnie lekkie przegięcie w drugą stronę. Obie strony były siebie warte, a zwyciężył silniejszy i bardziej bezwzględny. "Tańczący..." nie jest westernem, a raczej filmem w realiach tak zwanego Dzikiego Zachodu, próbą oddania chociaż cześć szacunku Indianom. Niestety, tego typu próby zawsze oparte są na pewnych uproszczeniach i nie pokazują jak było naprawdę. Ale to prawda, że historię opowiedzianą przez Costnera dobrze się ogląda, film wciąga i przekazuje pewne wartości.

Infero

Infero

26.10.2008
Post ID: 35715

Ja nie uważam, że ten film pokazuje ówczesną rzeczywistość. Indianie, biali, dla mnie po prostu ludzie, i wśród tych i tych są dobrzy i źli. A "Tańczący...", to tylko film, nie musi opowiadać faktycznych zdarzeń, nie o to chodzi. Najważniejsze żeby się go dobrze oglądało i żeby miał coś w sobie. Ten film niewątpliwie, to coś właśnie w sobie ma.

Kordan

Kordan

26.10.2008
Post ID: 35716

Proste porównanie:
Ilu zginęło Indian z ręki białych?
Ilu zginęło białych z ręki Indian?

Tu nie chodzi o to jakie wartości wyznawali Indianie, bo jak Inferno już powiedziała, to też byli tylko ludzie, ale jakoś morderstwa dokonane przez Indian na przybyszach blado wypadają przy sytuacji odwrotnej.

P.S
Apocalypto raczej westernem nie jest.

Klaus Kinski w jakim westernie grał?

Infero

Infero

26.10.2008
Post ID: 35736

Kordan napisał: "Klaus Kinski w jakim westernie grał? "

Ja go kojarzę z rożnych filmów, jeśli chodzi o western to np. Winnetou. Większość westernów z jego udziałem, to spaghetti westerny. Poszukaj w necie jeśli cię to interesuje, widzę sporo tego jest.

Infero

Infero

28.12.2008
Post ID: 38687

Niedawno oglądałam fajny nowy western. No może nie całkiem nowa ta historia, ale całkiem fajnie reanimowana. Pierwsza wersja filmu „3.10 do Yumy”, na podstawie opowiadania Elmora Johna Leonarda, Jr. (z 1953), powstała w 1957 roku w reżyserii Delmera Davesa. Zapewne niektórzy ja dobrze kojarzą.
Najnowsza wersja (2007) w reżyserii Jamesa Mangolda, jest naprawdę godna uwagi. Świetna gra aktorów (Christian Bale, Russell Crowe, Ben Foster), wartka akcja, niebanalna historia niezmarnowana przez twórców. Warto!
Przypomnę troszkę fabułę. Dan Evans (Christian Bale) chcąc utrzymać ranczo i rodzinę musi spłacić długi. Przyparty do muru– już nie widząc innego wyjścia zgłasza się do transportowania przestępcy, Bena Wade'a (Russell Crowe). Za doprowadzenie przestępcy ma otrzymać pokaźna nagrodę. Razem z grupą ludzi lokalnego szeryfa, ma go doprowadzić do Contention, skąd pociąg ma zabrać rabusia i mordercę do Yumy na rozprawę.

Grenadier

Kanclerz Grenadier

28.12.2008
Post ID: 38700

Warto dodać (ale by nie zdradzić kto zabił, bo to jest naprawdę miodzio), że wobec pierwowzoru scenariusz został trochę zmieniony. Zaskakiwało mnie to na początku, ale potem przekonałem się, że zmiany miały sens.
POLECAM

Hiro

Hiro

31.01.2009
Post ID: 40350

Lacky Luck :-)

Oczywiście żartuję. Nie będę szczególnie oryginalny, oglądam najczęściej film "Strażnik Teksasu" z Chackiem Norrisem w roli głównej.
Raz oglądałem "Wystrzałowe dziewczyny" ale nie przypadł mi do gustu... Kowboj-Baba? :-P.