Oberża pod Rozbrykanym Ogrem

Baśniowe Gawędy - "Bitwa o Tron"

Osada 'Pazur Behemota' > Baśniowe Gawędy > Bitwa o Tron
Wędrowiec: zaloguj, wyszukiwarka
Kordan

Kordan

17.01.2009
Post ID: 39765

Tydzień później Kristof został wezwany do Imperium Wilków, aby zdał sprawę z wydarzeń z miasta.
Siedział w gabinecie Molotova i czekał, aż przyjdzie komisja, która go przesłucha. Jego raport wywołał spore zamieszanie wśród kadry oficerskiej zajmującej się szpiegostwem. Kiedy w kraju ogarniętym wojną domową stacjonuje więcej niż dwie armie, to nie jest już za dużo?
Nagle do gabinetu wszedłli Molotov, Zosh i Nocny, oni mieli przesłuchać Kristofa.
- Spocznijcie, towarzyszu. - Powiedział Molotov do Kristofa.
W gabinecie były trzy miejsca siedzące, więc Kristof był zmuszony stać.
- Powiedzcie mi towarzyszu, jakie było wasze zadanie? - Zaczął Molotov.
- Naszym zadaniem było dokonanie rozpoznania terenów graniczących z placówką dyplomatyczną naszego Imperium. Mieliśmy również sprawdzić liczebność armii, jakie stacjonowały w Imperium Quirytów.
- Kiedy doszło do incydentu w mieście? - Zapytał Zosh.
- Pięć dni od wyjścia z naszej ambasady. Dokładnej daty nie pamiętam.
- Zanim trafiliście do miasta... Walczyliście z kimś?
- Naszym pierwszym celem miał być garnizon na Starej Skale. Kiedy tam doszliśmy, zastaliśmy pobojowisko. Później zaatakował nas luźny chłopski oddział. Wszyscy zginęli...
- Zdradźcie nam szczegóły incydentu w mieście. - Rozkazał Nocny.
- Zgubiliśmy drogę, kręciliśmy sie po lesie kilka godzin, aż w końcu na horyzontem zobaczyliśmy smugę dymu.
- I co to było?
- Dojdę do tego, towarzyszu generale
- Kontynuujcie...
- Trafiliśmy do miasta. Od początku coś nam tam nie pasowało.
- Dlaczego?
- Bo nikogo w nim nie było. Żywej duszy! Postanowiłem, że podzielimy się na trzy jednostki. Ja miałem sprawdzić źródło dymu, Frost i Garbard mieli przeczesać lewą część miasta, a Katja i Veles prawą.
- I co było źródłem dymu?
- Na głównym placu miasta znajdował się krater, z którego wydzielał się dym. W kraterze były setki zwłok. Ruszały się... Następnie zaatakował mnie ghul. Pokonałem go, ale nieumarłych zaczęło przybywać.
- Zasadzka? - Zapytał Molotov.
- Bardzo możliwe. Zacząłem szukać swoich i trafiłem na Frosta.
- Samego?
- Tak... Jak uciekaliśmy, zdradził mi, że Garbard został zastrzelony.
- Co dalej?
- Szukaliśmy Velesa i Katji. Zabarykadowali się w jakimś budynku, ale ledwo, co przybiegliśmy, a oni zginęli na naszych oczach. Zaczęliśmy uciekać z miasta. Nieumarli wybiegali ze swoich kryjówek. W końcu trafiliśmy na mury. Przeskoczyłem przez blanki i wpadłem do fosy. Frost nie zdążył...Dostał z kuszy w głowę...
- Czy nieumarli mówili czyjeś imię?
- Frost wspominał coś, o zombi, które wymawiało czyjeś imię zaczynające się na V... Niestety nie pamiętam, o kogo chodziło.
- Vokial? - Nocny zesztywniał.
- Być może... Nie potrafię sobie przypomnieć...
- Dobrze, to by było na tyle. Dostajecie tydzień przepustki, potem macie wrócić do ambasady Imperium w kraju Quirytów. To wszystko. Odmaszerować!
Kristof zasalutował i wyszedł z pokoju.
- Co wy na to, panowie? - Zapytał Zosh
- Nie dzieje się dobrze... Proponuję dokonać interwencji zbrojnej na ziemiach Imperium Quirytów. Czterech funkcjonariuszy zginęło na służbie, a to jest obraza dla całego narodu. - Powiedział Nocny.
- Pomysł nie wydaje się zły, tylko trzeba przekonać do niego tow. Pierwszego Komisarza...
- Zajmę się tym. - Powiedział Molotov. - A wy tow. Nocny będziecie dowodzić całą interwencją. Tylko pamiętajcie, najpierw pytajcie, potem strzelajcie.
- No to ustalone. Ogłaszam koniec zebrania.

W zamku Algidrassa.

- Nieumarli! Skąd oni tu? - Krzyknął król.
- Panie, ale nie to jest najgorsze. Zaatakowali funkcjonariuszy Imperium Wilków. Tylko patrzeć, jak hybrydy zaleją kraj i nie zostawią tutaj kamienia na kamieniu.
- A buntownicy?
- Też mają powody, aby się bać. My przynajmniej mamy zaplecze i twierdzę. Oni koczują po lasach. Mają większe powody do zmartwień...
- A jak stoimy z wojskiem?
- 30 tys. żołnierzy zawodowych plus pobór, jaki możemy przeprowadzić po okolicznych wioskach to dojdzie jeszcze 5 tys. Mamy też najemników z Białej Puszczy. Wyborowi łucznicy i nożownicy. Mamy szanse, aby się obronić, ale nie możemy walczyć na kilka frontów. Proponuję najpierw dogadać się z nieumarłymi i unikać potyczek z Imperium Wilków.
Algidrass chował twarz w dłonie i zaczął myśleć. Po chwili dumania zgodził się na propozycję doradcy.

Niedługo ziemia Imperium Quirytów, miała zostać splamiona krwią ludzi, elfów, hybryd i tych, którzy odeszli z tego świata lata temu...

Miron

Miron

25.01.2009
Post ID: 40126

- No młody, budź się... - zagrzmiał czyjś głos. Młody elf potoczył nieprzytomnym wzrokiem po porywaczach.
- Czego chcecie! Nic wam nie powiem! - zawył cienkim głosikiem, zwijając się niczym gąsienica. Mężczyzna w czarnym kapturze i dziwnej szacie tej samej barwy podsunął mu cuchnący trucizną sztylet pod gardziel
- A teraz kochasiu? - spytał, uśmiechając się złośliwie. Elf rozejrzał się, już dokładniej:
W sali w której był przetrzymywany było co najmniej dziesięciu identycznie wyglądających skrytobójców.
- Valentine, zostaw dzieciaka, on pewnie nic nie wie! - zawołała jakaś kobieta w szarej szacie, spod której wystawał gadzi ogon. - Argonianka - pomyślał jeniec.
- A zatem, idź do swoich i powiedz im że z woli Sihtisa, Czarna Ręka ma zająć to królestwo...!

Kordan

Kordan

29.01.2009
Post ID: 40279

Algidrass jechał wraz ze swoją świta na spotkanie z Vokialem. Nie musiał ukrywać swojego strachu przed spotkaniem z tym nieumartym władcą, bo każdy z jego orszaku czuł to samo co on. Nawet do Imperium Quirytów dotarły pogłoski, że Vokial sam jeden pokonał Bractwo Czarnej Ścieżki i podporządkował sobie jego członków. Opowieści o tym wampirze w sercach prostych ludzi budziły strach więc kiedy Algidrass dostał raport o manewrach Vokiala na ziemiach Imperium poczuł jak grunt usuwa mu się spod nóg. „Czego on tu chce?” To pytanie dręczyło króla Quirytów najbardziej…
Kiedy tydzień temu dostał raport o wymordowaniu mieszkańców Kamiennego pierścienia, uznał to za jawne wypowiedzenie wojny, ale na szczęście w nieszczęściu do konfliktu przyłączają się też Wilki, które dysponują o wiele bardziej śmiercionośnym sprzętem niż Algidrass i Vokial razem wzięci, ale znając Pierwszego Komisarza Josiva Stelsa, Wilki bynajmniej nie przybywały tu w pokojowej interwencji, więc jedyne co mu pozostawało to dogadać się z Vokialem.
Lecz nie tylko tarcia z Imperium Wilków go martwiły. Pozostawała jeszcze sprawa buntu księcia Dirama. Rebelia ogarnęła już trzy prowincje i praktycznie żaden las i dolina na południu kraju nie są miejscem bezpiecznym… Pech chciał, że Vokial wybrał właśnie polanę w lesie na południu jako miejsce spotkania.
I tak jechali, przez las z Dronią cały czas w pogotowiu. Każdy szmer i szelest sprawiał, że z nerwów obnażali broń. Po kilku godzinach wrócił żołnierz ze straży przedniej z meldunkiem.
- Panie dotarliśmy na miejsce spotkania. Vokial już czeka…
- Dobra nasza - Odetchnął Algidrass – Bezpieczną mieliście podróż?
- Napadli na nas buntownicy, ale zaraz wsparła nas Gwardia Vokiala. Wszyscy buntownicy zginęli.
- Wreszcie jakiś uśmiech losu.
Na polanie stał namiot, w którym zapewne czekał Vokial. Wejścia pilnowali dwaj Rycerze Śmierci z halabardami. Kiedy Algidrass wszedł do namiotu, zamiast jego wnętrza zobaczył wnętrze potężnej Sali tronowej po środku, której stał tron a na nim mroczna postać w czarno – czerwonych szatach z kosturem w dłoni – Vokial.
- Witaj Algirdasie królu Quirytów. Zapraszam cię do rozmów pokojowych i omówienia najbliższej kampanii.
- Przyjmuję twoje zaproszenie, rozpocznijmy negocjacje…
Algidrass zasiadł przy stole naprzeciwko Vokiala i czekał, co wampir powie. Nieumarły władca pstryknął palcami i na stole pojawiły się rulony z mapami i figurki przedstawiające różne formacje wojskowe. Jedna z map rozwinęła się a figurki pospiesznie zajęły swoje miejsca na niej.
- Sytuacja drogi Algidrasie jest, mówiąc krótko i po żołniersku – Zasrana… - Rozpoczął Vokial – Incydent w Ihem Tolk zdenerwował władze Wilków i ich armia, właśnie maszeruje w stronę Twojego Imperium. Niestety chcąc nie chcąc też jestem w to zamieszany, gdyż ich armią dowodzi ktoś, z kim mam rachunki do wyrównania. Wiesz może kto to?
- Nie mam pojęcia – Odpowiedział Algidrass
- Jest to demon, nazywa się Nocny Strzelec. Świetny strateg, wybitny szermierz, snajper, bezwzględny morderca… Można długo wymieniać, ale najważniejsze jest to że ma do dyspozycji największą armię, jaka tylko mogła powstać. Broń jaką dysponuje Imperium Wilków jest śmiertelnie groźna, nawet dla mnie. Trzeba ich powstrzymać, bo inaczej jesteśmy zgubieni. Ty i ja.
- Wampir, który zmiażdżył potęgę Bractwa miałby sobie nie poradzić z głupim demonem i jego watahą? Ile ich tu przyjdzie?
- Moi zwiadowcy donoszą, że ciągną tu 4 dywizje i kilka oddziałów wojsk specjalnych. Łącznie około… 41 tys. Żołnierzy.
- Ja dysponuję 35 tys. Wojska.
- A ja 100 tys. Wojska, ale sam wiesz jak to jest z nieumartymi…
- Kiedy armia Nocnego tu przybędzie?
- Już tu jest. Straż przednia nadziała się na buntowników w okolicach Białej Puszczy. Podobno spalili cały las i powycinali mieszkańców. Proponuję skoncentrować siły za rzeką Grud i wypatrywać ich. Pojedyncze podjazdy powinniśmy bez kłopotu pokonać, gorzej, jak podciągną tu główne siły. Nocny będzie na pewno dążył do walnego starcia, więc musimy sobie znaleźć odpowiednią pozycje do obrony. Na południu macie widzę spore góry i lasy. Bezpiecznie tam?
- Moje garnizony donoszą że bunt już tam się wbija, ale póki co tamte tereny są pod moim panowaniem.
- Więc na tych terenach przygotujemy się do odparcia Nocnego. Przy dobrym terenie i sile armii uda nam się przetrwać…

Miron

Miron

29.01.2009
Post ID: 40282

Nagle rozległ się krzyk:
- Za Sithisa! - zawył jakiś głos. Rycerze Śmierci legli z podciętymi gardzielami, a do namiotu wpadła trójka zakapturzonych postaci. Najwyższa z nich zdjęła kaptur, a obu tyranom ukazało się... Oblicze wampira... Oczy skrytobójcy świdrowały spojrzeniem to Vokiala, to Algirdasa, w końcu dał znak ręką. Argonianka jednym cięciem pozbawiła króla życia.
- Tak kończą ci, którzy prowokują Nocną Matkę. A ty - wskazał nekromantę - Skończysz jako pokarm dla sępów - i trzy postacie zbiegły, nim Vokial krzyknął:
- Straże! - błyskawicznie do namiotu wpadły dwa lisze, jednak napastnicy już zniknęli...

Vokial

Vokial

29.01.2009
Post ID: 40287

- Wygląda na to że ludzie nie posiadają na tę chwile króla. Tak więc... Nesdro! - krzyknął Vokial. Z jednego z wejść wybiegł Nesdro z mieczem w ręce. Zobaczywszy że jakiegokolwiek wroga tutaj nie ma, schował miecz.
- Tak? - mruknął.
- W tej chwili wyruszamy w stronę zamku ludzi. A i weź tego tu do naszych nekromantów i powiedz im by go ożywili i zamaskowali to że jest martwy.
- Taaak, jest! - odkrzyknął i podniósł martwego króla jakby był workiem, do tego pustym.
- Wy dwaj. - powiedział wampir do dwóch liszy. - Powiadomcie ludzi którzy obozują niedaleko, że wyruszamy do ich zamku.
- Rozkaz! - odkrzyknęli i wyszli przez przygotowany teleport.
" Jest nawet lepiej..." - pomyślał Vokial. Po około trzydziestu minutach zjawił się Nesdro z trzema innymi rycerzami, nekromantą i królem który stał na nogach dość prosto i zachowywał się prawie tak samo jak jego żywy odpowiednik, nie licząc ciągłego oblizania się.
- Umysł ma prawie całkowicie niesprawny? - zapytał wampir.
- Tak. - odpowiedział nekromanta.
- Bardzo dobrze... Idziemy. - mruknął Vokial i przeszedł przez teleport razem z liszami i królem. Gdy tylko wyszli zamknął za sobą teleport i spalił namiot.
- A teraz... - mruknął wampir i wdarł się do jakże słabo bronionego po śmierci mózgu martwego króla. Ten od razu się wyprostował i nie można było go odróżnić od żywego króla pod względem zewnętrznym. Wszyscy ruszyli w stronę obozu ludzi. Gdy tam dotarli wszyscy byli gotowi do drogi.
- Doszliśmy do korzystnego porozumienia z Vokialem. Wyruszamy teraz w stronę mojego zamku. Jeśliby coś mi się kiedykolwiek stało w czasie wojny, przekażcie władze nad Imperium Vokialowi. - żołnierze skinęli głowami.
- Tak więć idziemy. - mruknął Vokial i ruszyli w drogę.

Kordan

Kordan

5.02.2009
Post ID: 40558

Przy granicach Imperium Quirytów.

- Harpie wracają ze zwiadu! – Zawołał jeden z żołnierzy Imperium Wilków
Istotnie dziesięć ubranych na niebiesko harpii zaczęło lądować na dziedzińcu obozu. Nocny Strzelec wyszedł ze swojego namiotu by przyjąć meldunek od zwiadowców. Największa z harpii – Irsen podeszła do dowódcy, zasalutowała i zaczęła meldować:
- Udało nam się zlokalizować wojska nieprzyjaciela. Vokial i Algidrass kierują się z w stronę rzeki Grud. Rozpoznałyśmy już tamten teren. Góry i lasy. Okolica jest też zajęta przez buntowników, Diriama.
- Więc doszło do porozumienia zdechlaków z ludźmi… No dobra, trzeba działać szybko. Daleko są?
- Dwa dni dla jednostek latających.
- Wysyłamy więc Kawalerię powietrzną – Zadecydował Nocny reszta ma się szykować do wymarszu, Vokial będzie się starał, znaleźć jak najlepsze miejsce do obrony… Musimy działać więc szybko…
- Panie komisarzu. Ale przecież nie damy rady ich dogonić.
- Ale Kawaleria da Vokialowi i Algidrassowi do zrozumienia, że już tu jesteśmy, będziemy szarpać ich tyły. Ludziom to na pewno się nie spodoba.

Vokial wraz z armią maszerowali w kierunku rzeki Grud. Nestro udało się „ulepszyć” Algidrassa, dzięki czemu, król mógł mówić i wydawać w miarę rozsądne decyzje podczas zagrożenia. To mogło się przydać… Vokial jechał na swym koniu, gdy nagle zaczął słyszeć, jakiś dziwny ryk w oddali… Odwrócił się i zaklął szpetnie. Kawaleria Powietrzna Imperium Wilków… Uzbrojone w stalowe pancerze chimery z ujeżdżającymi je gnollami i kajitami. Jeźdźcy chimer to była elita nad elitami. Wysokie i silne bestie, zdolne do akrobacji, walki każdym rodzajem broni i wytrzymałe jak golemy. Takie to właśnie bestie w liczbie 41 leciały w stronę flanki armii Vokiala i Algidrassa.
- Lekkie jednostki i konnica w las! Strzelcy i ciężka piechota okopać się! Lisze i Nekromanci, ognistymi kulami ich! Migiem! – Wrzeszczał Vokial
Dowódca Kawalerii Powietrznej zaczał wymachiwać swoją włócznią, dając tym samym sygnał do podzielenia się na dwie grupy. Lisze zaczęły strzelać ognistymi kulami, które niestety na niewiele się zdawały, gdyż ich przeciwnicy zręcznie je wymijali. Teraz strzelcy… Też na nie wiele się zdali. Hybrydy były coraz bliżej. Nagle każdy z jeźdźców dobył muszkietu i wystrzelił, w ciasno zbity szyk strzelców i ciężkiej piechoty Vokiala. Jedna z hybryd skierowała się w stronę wampira i dobyła bandoletu. Vokial przygotował rapier i czekał…czekał…czekał…I kiedy chimera była metr od niego, on pchnął ja centralnie w głowę, przebijając ją. Bestia zaryła w ziemi, ale jej jeźdźec zdołał wyskoczyć z siodła. Zaraz zaatakowało go kilka wojowników Algidrassa. Pierwszy żołnierz rzucił się na niego z włócznią, ale gnoll, zręcznie się uchylił i kataną odciął żołnierzowi obie ręce, a następnie wykonał piruet pozbawiając go głowy. Następny z tarczą i buławą zaatakował go od tyłu. Gnoll uchylił się blokując cios buławy i uderzył wojownika centralnie w twarz. Człowiek zatoczył się do tyłu i upadł na ziemię. Gnoll chciał go dobić, ale zaraz pojawił się kościej, z zardzewiałym toporem. Wilczy wojownik zablokował cios Kościeja i… Wzniósł się w powietrze. Vokial widział jak inny jeździec łapie swojego towarzysza i odlatuje. Liszom udało się zabić kilka chimer razem z jeźdźcami, ale łucznikom nie szło najlepiej… zabili tylko jeźdźca, a chimera dalej walczyła, szarżując prosto na nich. W końcu dowódca Kawalerii zarządził odwrót i wszystkie bestie zaczęły lecieć ponad chmury, aż w końcu zniknęły. Potyczka była zakończona…
Wieczorem Vokial znerwicowany, siedział w swoim namiocie i studiował wszystkie manuskrypty odwołujące się do nekromancji, jakie tylko miał. Potrzebował silnej i twardej piechoty, która mogłaby zatrzymać szarżę chimer.
Kazał pozbierać wszystkie zwłoki z pola bitwy i ułożyć je w jeden stos. W końcu znalazł przywołanie, które odpowiadało jego oczekiwaniom… Sklejaki… Nazwa może i śmieszna, ale to były najbardziej wytrzymałe golemy, jakie tylko można było zbudować. Były zrobione z… Czystego mięsa… Żadnych ścięgien ani chrząstek, po prostu mięso. Dzięki specjalnej magii stawały się wytrzymałe jak mithril. Znalazł też inne ciekawe przywołanie… Ostroghul. Była to specjalna odmiana ghula, który zamiast pazurzastych kończyn miał, przypominający miecz albo włócznię kostny wyrostek. Zarówno jeżeli chodzi o ręce jak i nogi. Były to istoty półeteryczne, więc nie tak łatwo je można zgładzić.
Rozpoczęła się ceremonia. Nestro i kilka innych arcyliszów, nakładali na ciała specjalne zaklęcia wspomagające. W końcu przyszedł Vokial z księgą plag i zaczął czytać inkantację:
- Zeit Los! – Krzyknął
Zwłoki się poruszyły.
- Laut Los! – Mówił dalej
Zaczynają drgać.
- Kia Cul!
Pod zwłokami nagle otwiera się jama, która je pochłania. Kiedy ostatnie ciało wpada do otchłani, ta zamyka się, bo po chwili wypuścić z siebie jedne z najbardziej przerażających nieumarłych istot jakie widział świat. Sklejaki wyglądały jak obdarte ze skóry ciała z przerośniętymi łapami , posiadające zamiast nóg, macki. Do tego dwie głowy i metalowe elementy zamiast pazurów i zębów. Ostroghule były z kolei wymieszaniem wysuszonych zwłok z kamiennymi elementami. Kiedy tylko wyszły, jeden z nich przebił stojącego koło Nestra arcylisza i cisnął nim o ścianę, kiedy ten próbował się podnieść, bestia, przybiła go nogą i rozbiła mu czaszkę.
Vokial zaraz wypowiedział zaklęcie zniewalające, i bestie stanęły równo, ale i tak drżały, jakby nie podobało się im że będzie nimi ktoś władał. Wampir zwrócił się do Nestra:
- Przejmujesz dowodzenie nad ludźmi, i połową nieumartych. Te diabelstwa mają strasznie silną wolę, nie dam rady utrzymać w ryzach 100 tys. nieumarłych i tej hołoty.
- Tak panie – Przytaknął posłusznie Nestro.
Nagle w kierunku Vokiala poleciał bełt z kuszy. Nasz wampir już nie miałby głowy, gdyby, nie jeden z ostroghuli, który z niesamowitą szybkością przeskoczył nad nim i przyjął pocisk na siebie. Vokial posłał lodowy pocisk w stronę, z której poleciał bełt. Krótki krzyk rozniósł się po okolicy. To był jeden z zamachowców Nocnej Matki – Argonianka, która zabiła Algidrassa. Wiła się po podłodze, gdyż pocisk unieruchomił jej nogi. Vokial osobiście podszedł do niej i uciął jej głowę…
Przed wejściem do jego namiotu znajdował się teraz pal z nadzianymi na niego zwłokami argonianki a jej głowa została uroczyście wrzucona do koksownika…

Irydus

Irydus

6.02.2009
Post ID: 40579

Gdzieś w Puszczy...

Aquas siedział na skraju polany, grzejąc się przy ciepłym ognisku. Zdjął z głowy czarną przepaskę zasłaniającą oczy i wpatrywał się w ogień. Paradoks, być ślepym i widzieć wszystko. Aquas choć niewidomy, widział wszystko, wszystko co chciał, jak każdy członek Zakonu Świtu. Odwrócił twarz w stronę ciemnego kształtu leżącego na ziem. To był mały chłopczyk,, nie miał imienia, te miał dopiero dostać, w Fortecy Keastere, dokąd Aquas go prowadził. Chłopczyk miał około pięciu lat. Wyróżniał się jednak nieco od zwykłych ludzi, miał ręce pokryte białym futerkiem, a zamiast dłoni miał kocie łapy. Biały Łowca znalazł go w lesie i prowadził do siedziby swojego zakonu po drodze ucząc chłopca mowy.
„ Jeszcze będzie z Niego Łowca Widm.”- pomyślał i spojrzał znowu w ogień, spojrzał oczami umysłu.
„Zobaczmy co porabiają moi starzy znajomi.” - Elf wytężył swoje niewidzialne oczy, wpatrując się w ognisko. Patrzył i patrzył, po chwili ukazał mu się niewyraźny obraz. Łowca skupił się na obrazie. Teraz widział co on przedstawia. Oczyma umysłu oglądał nekromantę Vokiala, wrzucającego czyjąś głowę do koksownika, obok niego stał Nesdro, a za nim kręciło się dużo ludzi i truposzy.
-Więc wieśniacy nie kłamali, że król na wojnę się wybrał. - powiedział Aquas sam do siebie. wyszukał na obrazie króla Algirdassa. Na jego twarzy pojawił się uśmiech, gdy zobaczył charakterystyczną trupią poświatę dookoła niego. Nie był jak inni żywi ludzie oświetlani swoimi emanacjami. Król był pusty, zgniły od środka, martwy.
- Co za idioci, idą za królem, który jest nieboszczykiem. - powiedział rozbawiony łowca w pustkę lasu. I pozwolił aby obraz znikł. Wytężył oczy i zobaczył inny obraz. Na zielonej murawie stał Nocny, demon na służbie Imperium Wilków, stał i przyjmował meldunek od wielkiego gnolla, dowódcy Jeźdźców Chimer. Dookoła kręciły się inne hybrydy.
„Znakomicie” - pomyślał z dezaprobatą Elf.
- Nocny obozuje pod Szarą Skałką, a Vokial na widłach Gurd. Dlaczego zawszę muszę trafić między młot a kowadło? Hmmm, będę musiał udać się pod Skałkę do Nocnego i wypytać go o sytuacje. I muszę udać się na dwór w Strorku. - mówił Aquas sam do siebie, notując w pamięci co ma do zrobienia. Następnie skupił wzrok umysłu na ognisku i spojrzał jeszcze raz, w inne obrazy...