Gorące Dysputy

Słowo pisane - literatura - "Cykle powieściowe"

Osada 'Pazur Behemota' > Gorące Dysputy > Słowo pisane - literatura > Cykle powieściowe
Wędrowiec: zaloguj, wyszukiwarka
Moandor

Strażnik słów Moandor

4.04.2009
Post ID: 42848

Cieszyć się z książkowych tasiemców czy nie? Można sobie postawić takie pytanie a odpowiedź wcale nie musi być oczywista i jednoznaczna.

Często ilość nie idzie w parze z jakością i opowiadana historia, o ile w pierwszym tomie jest świeża i oryginalna, wraz z kolejnymi traci te walory. Autorowi powoli wyczerpują się pomysły, ale często ciągnie historię, z różnych powodów. Jeśli początkowe tomy były dobre czytelnik z dużym prawdopodobieństwem kupi następne, nawet jeśli jakość spadnie. Można to nazwać 'prawem serii', albo po prostu chęcią poznania zakończenia historii. Wszak nikt nie lubi przerywać książki w połowie.
Czasem autor przesadzi z ogromem swojej wizji literackiej i nie potrafi sprostać swemu pierwotnemu założeniu. Zbyt wiele rozwiniętych wątków, których nie jest pisarz w stanie wiarygodnie zamknąć, doprowadzić do końca. I mimo dobrych chęci, całkowicie niezamierzenie końcowe tomy wychodzą po prostu nieudane.

Ale są też dobre cykle powieściowe, które mają mnóstwo wiernych czytelników. Dajmy tu przykład choćby Wiedźmina Andrzeja Sapkowskiego czy Pieśni Lodu i Ognia G.R.R. Martina. Wielotomowe opowieści mają jedną niewątpliwą zaletę - możemy dłużej obcować ze swoimi ulubionymi bohaterami, towarzyszyć im w kolejnych trudach, które im wyobraźnia autora zgotowała. Z drugiej jednak strony w cyklach fabuła staje się coraz obszerniejsza i, jak to np. u Martina bywa, tracimy swoich ulubionych bohaterów z oczu na wiele dziesiątek, a czasem setek stron. U Martina często zresztą tracimy bohaterów w sensie dosłownym, ale to już inna historia.

Bruixa

Bruixa

6.04.2009
Post ID: 42907

Moander, właściwie wyczerpałeś temat ;), niewiele pozostaje do dodania.
Nie czytałam wielu popularnych i modnych cyklów powieściowych, np. fantasy (zdaje się, że ten gatunek przoduje w wielotomowych sagach), ale zaliczyłam kilka tasiemców. Z moich doświadczeń wynika, że o ile niektórym autorom starcza inwencji na 3 - 4 tomy (czasem i 7, ale bywa, że tylko na jedną powieść i na niej powinni poprzestać), to dłuższe serie nie utrzymują wyrównanego poziomu. I pomimo tego, że przywiązuję się do bohaterów i zadomawiam w ich świecie, to wolę wcześniej, choćby z żalem, się z nimi pożegnać niż czytać kolejne odcinki z coraz większym poczuciem zawodu czy wręcz zażenowania.