Gorące Dysputy

Kronika - "Księga II, O życiu codziennym, czyli o Osadzie"

Osada 'Pazur Behemota' > Gorące Dysputy > Kronika > Księga II, O życiu codziennym, czyli o Osadzie
Wędrowiec: zaloguj, wyszukiwarka
Fergard

Fergard

7.05.2009
Post ID: 43814

- Może pozwolę sobie odpowiedzieć za Vokiala... - Dało się słyszeć cichy głos w ciemnym kącie sali. Z ciemności wyłonił się mężczyzna z płomiennowłosą grzywą przypominającą irokez. Po jego twarzy błąkał się uśmiech. Mężczyzna odchrząknął i kontynuował swoją przemowę:
- Fakt faktem, w pewnym momencie w Oberży działały aż... Raz, dwa, trzy... Cztery przygody. Dwie z nich wciąż starają się wykrzesać resztki swoich sił... Ale może zacznę od początku. Pierwsze było "RPG Story III", które miało być godnym następcą poprzednich edycji. Teraz wiem, że cel ten nigdy nie zostanie osiągnięty. Nie można jednak powiedzieć, że była to zła rzecz. Wciąż trzyma się nieźle i czeka na następnych żądnych przygód. Później pojawiła się "Wyprawa", o której wspomniał już Erick. Następne zaś były... "Bandery". "Przeciwko wszystkim banderom", bo taka była pełna nazwa, były wg mnie obok RPG III najlepszą przygodą, które powstały w tym krótkim okresie. Dowodem tego może być fakt, że obok RPG III wciąż zalicza się do otwartych działów. Później pojawił się "Tron" lub "Bitwa o Tron", która jednak nie przetrwała zbyt długo - A szkoda, bo miała potencjał. Oczywiście pojawiały się też inne, ale rzeczy pokroju "Łowców Przygód" czy "Polowania na Gostfangi" nie można było nazwać... Mam nadzieję, że ktoś ruszy tą wielką, pordzewiałą maszynę. Smutny to widok, kiedy rdzewieje, bowiem ma potencjał... Pojawiły się też inne miejsca, takie jak Kotlina Wojowników, Arena Magów czy Bractwo Wynalazców... Ale to opowieść na inny okres czasu. Do następnego spotkania... - Płomiennowłosy wycofał się w cień.

Sanctum

Sanctum

16.09.2009
Post ID: 48466

Sanctum siedział i myślał. Od kiedy rozmawiał z Jaszczurzym Golemem minęło sporo czasu. Pamiętał robione naprędce notatki, spływający na pergamin pot. Ale od tamtej pory siedział sam, zupełnie sam. Gdy tylko słyszał na zewnątrz jakieś kroki, wstawał, podchodził do małego okienka nad stolikiem w najjaśniejszym miejscu Oberży i... znowu spuściwszy głowę wracał na swój fotel przy kominku. Kronikarz zmartwiony oschłością mieszkańców wobec historycznej przeszłości Osady postanowił kolejny raz, tak jak na samym początku, wyjść na zewnątrz i zagajać Osadników. Wreszcie spotkał rozmówcę...

Moandor

Strażnik słów Moandor

16.09.2009
Post ID: 48477

Moandor idąc przez Osadę do Biblioteki zobaczył krzątającego się po głównym placu Kronikarza podpytującego co starszych Osadników czy nie zechcieliby mu opowiedzieć do Kroniki jakiejś historii z Dawnych Dziejów Osady. Wszyscy jednak omijali kronikarza, śpiesząc się podejrzanie do najróżniejszych zajęć w ten leniwy poranek. Co życzliwsi zamieniali z nim kilka grzecznościowych formuł, po czym tłumacząc się ważnymi sprawami, które nie mogą dłużej czekać udawali się w swoich kierunkach.
W końcu Kronikarz pozostał na placu sam. Usiadł zrezygnowany pod Drzewem Nowin utyskując na swoją pracę. "Jakże mam pisać Kronikę, kiedy nikt nie chce rozmawiać o przeszłości?" - wzdychał do siebie.

Takim właśnie spotkał go Grododzierżca, kiedy zbliżył się do Drzewa Nowin.

- Sanctumie, cóż sprowadza Cię pod Drzewo Nowin, chyba nie powiesz, że przyszedłeś poczytać nowiny? - zapytał z uśmiechem lisz wiedząc jakim zainteresowaniem Osadnicy darzą centralne drzewo Osady.
- Nie Moandorze, przyszedłem tu, bo miałem nadzieję spotkać kilku znamienitszych Osadników i poprosić ich o kilka słów opowieści do Kroniki.
- Hmmm - lisz popatrzył ciekawie na Sanctuma - będziesz miał teraz wieczory zajęte do końca miesiąca. Słuchanie starych opowieści jest zajmujące.
- Wszyscy odmówili Moandorze, nie będzie żadnych opowieści.
- Tak? Co za niegodziwość, Sanctumie... Kto by się spodziewał... - słowa te Grododzierżca wypowiedział z nutą ironii w głosie, doskonale wiedząc o ostatnich niepowodzeniach Kronikarza w tej kwestii.
- Na co zda się Jaskini Kronika, skoro nikt nie chce mówić o przeszłości. Zbiory pisane są niekompletne i miejscami trudne do odcyfrowania. Pomoc Osadników pamiętających tamte czasy byłaby nieoceniona...
- Nie wątpię Santcumie, nie wątpię. - zgodził się z nim lisz - Ale mam radę na twoje pragnienie poznania historii.
- Jaką?
- Przyjdź jutro wieczór do mojego domu. Pokażę ci kilka starych pergaminów z tamtego okresu, o którym chciałbyś pisać w Kronice. Może znajdziesz w nich coś ciekawego. A może też usłyszysz jakąś opowieść. Spoglądanie w przeszłość może być zajmujące.

Kronikarz w pierwszej chwili zaniemówił, być może ze szczęścia, że będzie miał podstawę do robienia kronikarskich zapisków, a może dlatego, że Moandor bardzo rzadko przyjmował gości w swojej prywatnej siedzibie i takie zaproszenie było dla niego wyróżnieniem.

- Ale... to znaczy... ja nie wiem co powiedzieć. - wydusił wreszcie z siebie Sanctum.
- Po prostu przyjdź - serdecznie odparł mu lisz - a teraz wybacz, zmierzam właśnie do Biblioteki na spotkanie z UC w pewnej ważnej dla Osady sprawie.
- Do zobaczenia Moandorze, i dziękuję! - dopowiedział za odchodzącym Grododzierżcą Kronikarz, zastanawiając się co mu jutrzejszy dzień przyniesie.

Sanctum

Sanctum

17.09.2009
Post ID: 48524

Zbliżał się wieczór. Sanctum całą noc myślał co to za dokumenty ma mu do pokazania Grododzierżca. W zasadzie był przekonany, że widział już wszystko. Czy mógł coś pominąć? – Tak jest taka możliwość… jest taka możliwość. W końcu archiwa Jaskini to kilometry dość wilgotnych i ciemnych korytarzy, a i wynieść coś stamtąd nie jest wielkim problemem – tu Kronikarz się uśmiechnął i rzucił okiem na biblioteczkę wypełnioną pożółkłymi pergaminami. – Tak czy inaczej czas się zbierać – rzucił do siebie Sanctum i tłumacząc reszcie załogi, że idzie pospacerować przy świetle młodego księżyca, szybko opuścił gmach Kroniki.

Na zewnątrz panował już półmrok, mimo to Kronikarz zarzucił na siebie stary, pamiętający jeszcze czasy regencji Hetmana, szarozielonkawy płaszcz. – Czemu ja się ukrywam, przecież nie robię nic złego? – mruknął. Uświadomił sobie jednak, że chyba wszyscy korzystający z usług Moandora ulegają atmosferze tajemniczości i grozy. – W końcu to nekromanta… - tu uśmiechnął się od ucha do ucha i pewnym krokiem zaczął maszerować uliczkami Osady.

Kronikarz, mimo zamaskowania i szybkiego jak na starego maga kroku budził powszechne zainteresowanie. Jedni zastanawiali się dlaczego nie pyta ich o historię Jaskini, drudzy pytali się - Po co mu ten płaszcz, gdy na dworze taka piękna pogoda? – Sanctum nie zwracał jednak na nikogo uwagi i szedł dalej. Zapewne musiało to wyglądać co najmniej zabawnie, ale i tym Kronikarz wcale się nie przejmował. Miał go przecież przyjąć sam Grododzierżca. – Nigdy nie byłem u niego w domu… Zresztą, mało kto tam był. Ci którzy byli w większości już od niego nie wyszli… - humor nie opuszczał maga, dzięki czemu podróż przez prawie całą Osadę minęła mu bardzo szybko.

Nareszcie stanął pod rezydencją Moandora. Budynek wyglądał wprawdzie imponująco, ale już okolica w jakiej się znajdował nie nastrajała optymizmem. – Nie dziwie się, że nikt Go nie odwiedza. Gdybym mieszkał w takiej okolicy, też chyba nie miałbym wielu gości – sarkastycznie rzucił Kronikarz. Gdy jednak rozejrzał się wokół, pierwsze wrażenie minęło. Teraz dostrzegał w powalonych wierzbach i rozlewisku przypominającym jezioro coś tajemniczego, wręcz magicznego. Po pogodnym dniu nad polami pojawiła się mgła, która jeszcze dodawał uroku całości krajobrazu.

W dworku paliło się światło. Mrużąc oczy Sanctum dostrzegł przez wąskie okienka postać Kasztelana. – I on tutaj? Zapowiada się niezła impreza. Całe dowództwo Osady i ja… Ciekawe, nigdy nie wyobrażałem się sobie w takim gronie – Lekko stremowany w końcu podszedł do potężnych dębowych drzwi z metalowymi ornamentami roślinnymi. Nie zdążył uderzyć kołatką w kształcie orkowej głowy, gdy ukazała się przed nim postać Grododzierżcy.

- Oczekiwałem Cię mój drogi…
- Oto jestem. Mam nadzieję, że masz mi coś ciekawego do pokazania. Szmat drogi do Ciebie Mości Grododzierżco, nawet się trochę zmęczyłem.
- Spokojnie, będziesz miał dużo czasu na odpoczynek. Zapewniam Cię Sanctumie... Jaki gustowny płaszczyk, sam też mam podobny, ale na zimę – nie dało się nie usłyszeć ironii w głosie gospodarza – Wchodź do środka, jeszcze zmarzniesz! – Szli długim korytarzem. Na ścianach wisiały podobizny dotychczasowych Grododzierżców z krótkimi inskrypcjami pod sobą. Po dłuższym milczeniu Kronikarz zagadnął Moandora:

- Przez okno widziałem Crazy’ego. Dobrze mi się zdawało?
- Taki duży a jeszcze podgląda. Nie, to nie był Kasztelan. Ale skoro, go już widziałeś, to chodź. Pozwolisz, że Cię z nim zapoznam. Wprawdzie zamierzałem to zrobić pod koniec spotkania, ale skoro tak się sprawy potoczyły. On też będzie miał Ci co nieco do powiedzenia.

Noc zapowiadała się na ciekawą. Nowy znajomy, nowe informacje. – Czy nie za dużo jak na jeden raz? – zastanawiał się Sanctum. Mimo rozterek pewnym krokiem wkroczył do obszernej sali z potężnym bukowym stołem i rozpalonym właśnie kominkiem. – Nekromanta grzeje kości, to Ci dopiero… - pomyślał Kronikarz i z uśmiechem na ustach przekroczył próg…

Moandor

Strażnik słów Moandor

18.09.2009
Post ID: 48553

Kronikarz przekroczył próg domu Grododzierżcy wyraźnie zaciekawiony. Nie wiedział o czym zechce mu opowiedzieć Moandor, ani o jakich pergaminach mówił wczorajszego dnia. W pewnym momencie naszły go wątpliwości, że może Grododzierżca zrobił sobie z niego dobry żart, obserwując jak wczoraj bezskutecznie szukał materiałów do kroniki.
- Cieszę się, że przyszedłeś Sanctumie. Droga może dość daleka od centrum Osady, ale myślę, że nie będziesz zawiedzony. Mogłeś wziąć konia, ale jeśli wolisz długie spacery… Ja też je lubię.
Moandor wskazał Kronikarzowi drzwi głębi hallu po lewej stronie prowadzące, jak się zdawało do biblioteki albo gabinetu Grododzierżcy. Gdy weszli do wnętrza pomieszczenia oczom kronikarza ukazał się średniej wielkości pokój ze ścianami, których większość przykrywały regały ze starymi księgami. Naprzeciwko wejścia stało ogromne dębowe biurko zarzucone papierami. W głębi stał niewielki stół. Po jego obu stronach ustawione były dwa duże, wygodne fotele, te same, na których siedzieli Sandro i Gem w czasach kiedy nekromanta miał jeszcze zamiary podboju świata.
Po środku stołu stała duża, zdobiona szachownica.
- Zagrajmy – Grododzierżca wskazał Sanctumowi jeden z foteli.
Sanctum w pierwszej chwili zaskoczony, z chęcią przyjął propozycję. Dawno nie grał w tę królewską grę, ale bardzo ją lubił.
- Szachy to bardzo ciekawa gra, i wspaniała okazja do długich i owocnych dysput. Kasztelan na tym właśnie fotelu siedząc układał plany architektoniczne Biblioteki, w czym trochę mu pomagałem. Tullusion spędził tu kilka wieczorów, gdy debatowaliśmy o wyglądzie najnowszego numeru Czasu Imperium.
Może dlatego CI wciąż nie ma – pomyślał w duchu kronikarz. Tullusion zamiast składac numer grał sobie z Moandorem w szachy…
- A ten jegomość w czerni, którego widziałem z okna, on też grywa z tobą, Moandorze?
- Bardzo często. To moja prawa ręka. Rzadko pojawia się w Osadzie, gdyż na moje polecenie dużo podróżuje po innych światach. Ale zawsze kiedy wraca gramy co najmniej kilka partii.
- ...

(ps. Sanctumie, dopiszę dalej, ale cierpliwości. :))