Oberża pod Rozbrykanym Ogrem

Baśniowe Gawędy - "Gildia Alchemików"

Osada 'Pazur Behemota' > Baśniowe Gawędy > Gildia Alchemików
Wędrowiec: zaloguj, wyszukiwarka
Hiro

Hiro

16.09.2009
Post ID: 48483

Zbliżał się ranek. Alchemicy, którzy zostali w Gildii na noc, przysiadli w kątach, każdy czymś zajęty. Gdzieniegdzie nieśmiało, wątłym płomieniem świeciły stopione prawie całkowicie świeczki.

Gdy zaczęło świtać, ciszę przerwał powrót Hira. Wszedł ciężkim krokiem do Gildii, posłał swój worek z rzeczami potrzebnymi do pracy z miksturami do biurka jednym potężnym zamachnięciem ręki, po czym zmęczony usiadł na swoim krześle.

Maghdar spojrzał na niego ze zdziwieniem - miał na twarzy ślady wielkich pazurów, ubranie potargane, a rękę w jednym miejscu rozciętą.

Def, który także to zauważył, spojrzał pytająco na Hira.

- eh, miałem w stadzie jakąś zbuntowaną sztukę. Jeden z najstarszych smoków, wściekł się na coś, zaczął walczyć z innymi. Pół dnia się ze skubańcem siłowałem, mocny, jak nie wiem co... a teraz pozwólcie mi zasnąć, zmęczony jestem...

Powiedziawszy to Hiro rozparł się wygodniej na krześle i... zasnął, głośno chrapiąc.

Alchemicy wymienili zdumione spojrzenia i wkrótce wrócili do swoich zajęć...

Volkolak

Volkolak

17.09.2009
Post ID: 48512

- Hiro! - wrzasnął Volk. - Lepiej pamiętam smoki, które latały nad Osadą, niż ciebie w Gilidi! Sporo czasu minęło, zanim znów wstąpiłeś w jej progi. - mówił ucieszony wampir i zapytał:
- Stałeś się łowcą smoków? Hehehe.
Ale Hiro nie odpowiadał, dalej chrapiąc na krześle i coś mamrocząc przez sen.
- Obudź się Druidzie! - krzyknął krwiopijca, do Hira, która nie przejmował się hałasami w koło.
- Niech śpi, całą noc walczył z tym smokiem. Nasza Mantikora przy nim, to nic. - powiedział Maghdar, odrywając się od czytania jakieś księgi.
- Może masz rację? - pomyślał Volk. - Mam nadzieję, że nie opuści naszej siedziby tak szybko jak ostatnio. - dodał.
Niebo nad Osadą było szare, a w okolicy było zimno i zanosiło się na deszcz. Wampir udał się do spiżarni i wyniósł stamtąd duży kawał koziego mięsa, aby nakarmić nim głodną Mantikorę. Wyszedł na zewnątrz i udał się na zaplecze Gildii, gdzie stało wielkie drzewo, a obok leżała przywiązana do niego Mantikora. Potwór, od czasu opuszczenia swego naturalnego legowiska w górach, znacznie złagodniał i stał się przyjazny dla swych właścicieli. Widząc zbliżającego się Volka i trzymane w dłoniach mięso, bestia wykazywała radość.

Def

Def

17.09.2009
Post ID: 48527

Def wrócił z pękiem ziół, i wyjął z Worka złoty, obracający się w różne strony klucz. Otworzył nim Gildię i wpuścił Volka, po czym wyciągnął stertę papierów i zaczął przybijać jeden z nich do Marmurowej Tablicy:

Awanse (nowy system)

Gość - gość gildii

Nowicjusz - nowy członek Gildii, który zgłosił mi, że chce dołączyć (bez praw!)

Młodszy Asystent - Ja zatwierdzam ten awans (przyjmowanie Gości)

Asystent - w miarę często wypowiadający się w Gildii Asystent
(Wstęp do spiżarni)

Starszy Asystent - Osiągnął w Głosowaniu Mędrców* więcej niż POŁOWĘ pozytywnych głosów.
(wywieszać na Marmurowej Tablicy swoje idee do modernizacji Gildii)

Chemik - Osiągnął w Głosowaniu Starszyzny* więcej niż POŁOWĘ głosów ( zbieranie zapasów - to przywilej...)

Alchemik - Cała Gildia Głosuje! (ma swój klucz do Gildii)

* Głosowanie Chemików i Alchemików o awans.
Na Marmurowej Tablicy wygłaszam(y) komunikaty
*** Głosowanie Alchemików o awans.

Niestety, ale muszę was dostosować do nowego systemu:

Maghdar-Starszy Asystent
Hiro-Asystent
Laysander-Nowicjusz
Volkolak-Młodszy Asystent

Przepraszam, ale kiedyś musiało się to stać...

Po przybiciu pergaminu Def pogrążył się w stercie pergaminów...

Hiro

Hiro

18.09.2009
Post ID: 48550

Po kilku godzinach głębokiego snu Hiro wreszcie się ocknął. Pierwsze, co zrobił, to ze zaspanymi oczami wyciągnął swoją laskę, po czym... skierował w swoją twarz strumień wody, zapewne lodowatej, gdyż wyraz zaspania błyskawicznie z jej zniknął. Alchemicy popatrzyli na niego zdumieni.

- To codziennie zastępuje mi kofeinę - wyjaśnił, widząc ich zdumione miny. - A teraz wreszcie weźmy się do pracy...

Powiedziawszy to druid, bez żadnych oznak zaspania, od razu wziął się do czyszczenia swojego biurka z rozmaitych brudów - kurzu, pajęczyn i zalęgniętych gdzieniegdzie larw pająków. Po tej czynności wysypał całą zawartość swojego worka (a więc fiolki, butelki, różne składniki i inne niezbędne graty) na biurko i poukładał je.

- Taa... a teraz można wziąć się za pracę.

Druid zapalił świeczkę zaklęciem, po czym przysiadł nad kawałkiem pergaminu, skrobiąc coś na nim. Wyglądało na to, iż szykuje się jakieś epokowe odkrycie...

Volkolak

Volkolak

18.09.2009
Post ID: 48562

Zapadła noc. W Gildii panowała cisza, a z zewnątrz nie dochodziły żadne odgłosy. Panował półmrok, efektownie rozświetlany przez płonącą świecę. Przywódca Gildii - Alchemik Def, pogrążony był nad stertą starych zwojów, Maghdar nie był obecny, tylko wędrował pomiędzy Starożytną Biblioteką, a Tawerną. Laysandera od dawna nikt nie widział. Nie wiadomo nawet czy przebywał w Osadzie. Volk z wielkim zapałem czytał "Wielką Księgę Smoków". Hiro coś zapisywał, gdy wampir zainteresował się jego pracą. Spoglądał z ciekawością, na to, co Druid skrobie na pożółkłym pergaminie. Po chwili spytał się go:
- A cóż to za epokowe odkrycie, o którym mówiłeś przyjacielu?
- To tajemnica, której nie mogę ci wyjawić mój Młodszy Asystencie. - odpowiedział Hiro.
- Hmm.. rozumiem, ale jeśli chcesz, to mogę ci pomóc nad tym czego szukasz, pod warunkiem, że ty pomożesz mi w pewnej sprawie. - zaproponował mu Volk. - I jak? Zgadzasz się na moją propozycję? - zapytał.

Hiro

Hiro

19.09.2009
Post ID: 48566

- Hmmm... wszystko zależy od tego, jaka to propozycja, przyjacielu. Ale zgadzam się... - mruknął druid, na chwilę odrywając się od pisania. - Aha, nie zostałem łowcą smoków, Volk, jestem po prostu ich hodowcą. Gdy w górach natrafię na jakąś słabszą sztukę, skazaną na wyginięcie, zabieram ją do swojego stada.

Volk zrobił bardzo zdziwioną minę, wybałuszając na Hira oczy.

- A więc co to za propozycja? - zapytał zniecierpliwiony druid.

Baron

Baron

19.09.2009
Post ID: 48568

Wiecie ja znam taką grę, co miesza się wszystko co się da: płyny, przyprawy itd. ort! sami robić takie coś. Spokojnie, nie wybuchnie. Mam nadzieję.

Używaj słownika albo przeglądarki, która sprawdza poprawność postów albo pisz w Wordzie najpierw swoje teksty. I radzę, nie poprawiać postów na odczepnego. - Sul

Irydus

Irydus

19.09.2009
Post ID: 48575

Wszystkim zebranym opadły szczęki, a Def dodatkowo upuścił kolbę z niezidentyfikowaną, bulgocącą cieczą, uwalniając do powietrza kilka moli tlenków siarki i azotu. Zgęstniała atmosfera nijak nie przerwała zdziwienia alchemików. Wszak wypowiedz nowego przybysza była wystarczająco przerażająca (może nie ze względu na treść, a na formę jaką przybrała), by wprowadzić tu obecnych w stan lekkiego oczopląsu. Czas jednak przyszedł aby zadumę przerwać, bo Irydus właśnie wparował do środka, z zamiarem skorzystania z tutejszego laboratorium.

- Coś tu chyba niezdrowo się zrobiło. Czy aby Baronie tchu ci nie zabrakło? Wszak po zdaniach, zwyczajowo powinna krótka przerwa następować, aby powietrza do płuc nabrać. Choć faktycznie czując te wyziewy wulkaniczne, spowijające Gildię, odechciewa się oddychać. Bądź co bądź i tak wypada się wyrażać pięknie, coby ludzie zrozumieli treść, a zdanie odpowiednio akcentować (literami wielkimi) na początku. Co się zaś samego pomysłu tyczy, wiesz zapewne, że wybuchowość zależy od użytych substratów i, że w takim miejscu niebezpiecznie jest coś mieszać bez zastanowienia. Nigdy nie wiadomo co od stworzonej cieczy człowiekowi przybędzie albo ubędzie. - powiedział elf i zwrócił się do Defa.

- A skoro już tu jestem, muszę kilka eliksirów wykonać, głównie odporności na głupotę i odporności na ogień, oraz kilka maści regenerujących. Laysander krąży w okolicy i niebezpiecznie bez ochrony pojawiać się przy ognisku, a nóż mu przyjdzie do głowy, kolejny raz z rzędu, samobójstwo popełnić. Składniki mam własne, przydałby mi się tylko stół jakowyś.

Maghdar

Maghdar

19.09.2009
Post ID: 48576

Po dłuższej chwili Volk zaczął biegać po Gildii wrzeszcząc:
- OŚLEPŁEM! OŚLEPŁEM!
Maghdar zaniepokojony i trochę niemrawym wzrokiem po oczopląsie patrzył na wampira, który biegał szybko jak indyk w Dzień Dziękczynienia. Anioł wylał mu na głowę resztki gorącej kawy. Volk przestał wrzeszczeć, że oślepł, ale zaczął wykrzykiwać, że pali go głowa... Młodszy asystent nie wiedząc gdzie biec skoczył przez okno i ŁUP!. Wszyscy patrzyli w miejsce gdzie wyskoczył Volk i gdzie teraz zza okna wydobywały się pojedyncze pojękiwania.
- A więc potrzebujesz stołu elfie...- powiedział Maghdar.
- Owszem. Najlepiej jakby był średnich rozmiarów- odrzekł.
- Stoły do warzenia eliksirów są przygotowane dla choćby trochę doświadczonych członków Gildii, ale zaraz coś wykombinuję...
Maghdar wziął Berło i wycelował nim w stertę pociętych kawałków drewna za oknem budynku. 5 kawałków drewna przyleciało na wezwanie i 4 z nich ustawiło się w 2 rzędach po 2. Ostatni uniósł się w powietrze i zaczął się rozkładać w blat stołu. Gotowy już blat opadł na wydłużone kawałki drewna i przymocował się do nich.
- Oto Twoje miejsce pracy, Irydusie- wskazał na nowostworzony stół.

Volkolak

Volkolak

19.09.2009
Post ID: 48579

Poparzony Volk podniósł się z ziemi i z hukiem wpadł do Gildii. Jego wyraz twarzy świadczył, że jest wściekły jak głodny troll. Spoglądał na Maghdara swymi oczami tak, jakby chciał go zabić. Po chwili zaczął wrzeszczeć na anioła:
- Czyś ty kompletnie zwariował? Zobacz jak wygląda moja głowa! Masz szczęście, że my wampiry posiadamy zdolność regeneracji, ale te fusy muszę sobie sam usunąć.
Wampir wziął do ręki kubek z kawą, który stał na jego stoliku i cisnął nim w Maghdara. Anioł był odporny na oparzenia, ale cały był mokry, a jego czerwone ubranie zapaprane fusami.
- Przepraszam! - krzyknął Maghdar. Nie oblałem cię specjalnie! Poco to zrobiłeś? - i sięgnął za swoje berło.
- A ty mogłeś chociaż powiedzieć przepraszam - odparł mu Volk i wyciągnął swój wielki miecz.
W tym momencie odezwał się Mistrz Def:
- USPOKÓJCIE SIĘ! Na sto tysięcy eliksirów many! Chcecie zniszczyć całą Gildię? Macie się zaraz pogodzić, albo odbiorę wam wasze stanowiska. - powiedział stanowczo.
Krwiopijca i Anioł Zniszczenia opuścili swoją oręż. Atmosfera wokół złagodniała. Podeszli do siebie i podali sobie ręce, mimo, że nie mieli na to zupełnie ochoty, po czym każdy odszedł do swojego stanowiska pracy. Maghdar zaczął oczyszczać się z resztek kawy, a Volk powitał Irydusa i Barona. Hiro spoglądał na to wszystko i śmiał się głośno.
- I poco się kłócić o głupią kawę? Razem polowaliście na naszą Mantikorę, razem wędrowaliście po górach i stawialiście czoła niebezpieczeństwu, razem walczyliście. Nie zachowujcie się jak dzieci - rzekł Druid.
- Może i prawdę rzeczesz? - przyznał mu rację Volk.
- A więc chciałeś zaproponować mi pomoc, a ja w zamian miałem pomóc tobie. I na czym ma polegać ta pomoc? - zapytał zniecierpliwiony już Hiro.
- Chcę zapolować na smoka! Czarnego smoka! - odparł wampir i mówił dalej. - Potrzebuję smoczej krwi i najlepiej najpotężniejszego ze smoków. Mówisz, że jesteś tylko hodowcą, ale na pewno znasz się na smokach i wierzę, że mógłbyś mi pomóc. Ja w zamian będę do twojej dyspozycji. I jak? Zgadzasz się?

Hiro

Hiro

20.09.2009
Post ID: 48623

Twarz Hira spoważniała po propozycji Volka.

- Czarny smok, powiadasz. Najpotężniejszy... - druid podrapał się w brodę - kureczka, łatwo nie będzie. Ale cóż, mogę ci towarzyszyć. O smokach już wiem wiele... nie jedną sztukę się łapało w życiu...

Volk i inni alchemicy słuchający Hira niedowierzająco na niego spojrzeli. Był stanowczo za młody, aby posiadać wiedzę o smokach tak wielką, aby odważać się na nie polować, a na dodatek jego dosyć marna postura nie budziła wielkich nadziei...

- Cóż, nie wierzcie mi, jeśli nie chcecie, ale mogę z tobą, Volk zapolować na tego smoka. Ale błagam, nie dzisiaj, jestem okropnie zmęczony po ostatniej podróży... jeszcze strzyka mnie w stawach.

- Hmm... to może uzgodnimy szczegóły naszej wyprawy? - zapytał Volkolak.

Volkolak

Volkolak

21.09.2009
Post ID: 48639

Jednak Hodowca nie miał teraz siły nawet na planowanie dotyczące wędrówki. Zmęczenie miało nad nim przewagę. Udał się na drugie piętro Gildii, tam położył na swym łożu, po czym zasnął od razu. Gdy nadszedł poranek i promienie słońca zaczęły wpadać przez okna, Volk był już na nogach. Czekał z niecierpliwością na Hira, który właśnie schodził do pracowni. Przed wampirem, stanęła postać odziana w szaty druida i z nakryciem głowy z wilczej skóry, a ten zapytał jej:

- Jesteś gotowy przyjacielu na tę niebezpieczną podróż? Być może zmierzamy w objęcia śmierci, ale znajdziemy swe miejsce w historii dziejów Gildii i Osady, jako drużyna wojowników, którzy wykazali się wielką siłą i odwagą!. - zapytał Volk, kładąc dłoń na ramieniu Hira i marząc o chwale.
- Albo głupotą! - stwierdził Def, który właśnie wyszedł z cienia pracowni - ukryty niczym upiór. - Nie jesteście ani potężnymi wojownikami, a ani alchemikami! Zostaniecie pożarci przez smoka, albo nawet nie zdołacie dotrzeć do jego legowiska! - mówił przywódca Gildii, próbując wytłumaczyć Krwiopijcy i Druida, że źle robią.
- Mylisz się Mistrzu! - stwierdził Volk. - Być może jesteśmy słabymi alchemikami, ale ja jestem potężnym wojownikiem, a Hiro dobrym hodowcą smoków, a wiek nie odgrywa roli, kiedy serca wielkie! Nie lękamy się śmierci, bo pokusa zbyt wielka, a jest nią bohaterstwo i Smocza Krew! - przekonywał wampir, sceptycznie nastawionego Defa.
- Jak chcecie, ale was ostrzegałem. Nie chcę abyś zamienił się w popiół Volk, ani widzieć twego truchła Hiro. Nie chcę stracić dobrych kandydatów na alchemików - powiedział Elf i zajął się swoimi obowiązkami.
- Dziękujemy, ale poradzimy sobie. - nieumarły spoglądał, na zmartwionego przywódcę Gildii.
- Może ma rację? Może nie podołamy temu zadaniu? - odezwał się Druid.
- Ha! Jeszcze będzie z nas dumny! Przyniesiemy honor Gildii! - krzyknął Młodszy Asystent, a następnie zwrócił się do przyjaciela. - Hiro! Ty jesteś ekspertem od smoków i Asystentem, a więc masz dostęp do spiżarni. Weź stamtąd potrzebne ci przedmioty, a ja wezmę swoje. Będę na ciebie czekał przy bramie do Osady. - po czym zaczął się przygotowywać do drogi.

Hiro

Hiro

21.09.2009
Post ID: 48656

- Hmm... - zamyślił się druid. Dzisiaj jeszcze nie zażył otrzeźwiającego "prysznica", więc był nieco zaspany. - dobrze, wezmę to co będzie potrzebne, a więc: różnorodne eliksiry i mikstury, jakiś porządny namiot, śpiwory, kocioł, graty niezbędne do życia i narzędzia do polowania na smoki, chociaż, prawdę mówiąc, wolę to robić "ręcznie" (oczy Volkolaka rozszerzyły się ze zdumienia i podziwu) - użycie tych narzędzi jest w pewnym sensie niesprawiedliwością dla smoka, na którego polujemy. Prowiant zdobędziemy podczas podróży.

- Dobrze. Ja wezmę połowę z tych rzeczy, aby cała odpowiedzialność za nie nie ciążyła na tobie - powiedział wampir.

- Jeszcze nie czas, muszę sobie odświeżyć wiadomości o smokach, a przygotowania do wyprawy i tak będą trwały dość długo. A teraz wybaczcie.

Hiro zażył swój "otrzeźwiający prysznic", po czym zjadł śniadanie (które przywołał ze swojego domu za pomocą czarów) i zasiadł tym razem nie nad pergaminem, lecz na bardzo grubej księdze zatytułowanej Smoki całego świata. Zwyczaje i obyczaje. Druid zaczynając ją czytać uśmiechnął się. Kiedy ostatni raz czytał tę księgę, był jeszcze dzieckiem...

Volkolak

Volkolak

21.09.2009
Post ID: 48660

Volk zabrał swój potężny, czerwony i dwuręczny miecz wampira, sztylet, klika eliksirów many, które wcześniej przyrządził, swój namiot i koc, parę pochodni, aby ogień oświetlał im drogę w ciemności, zwoje z zaklęciami paraliżującymi, "Wielką Księgę Smoków, oraz linę i sieć. Był już przyszykowany, gdy zwrócił się do Hira:
- Jestem gotowy! - stwierdził głośno. - Chwała potędze śmierci, że uczyniła mnie wampirem, bo gdybym był człowiekiem to bym tego wszystkiego nie uniósł. - dodał i zaśmiał się mrocznie.
- Kiedy i ty będziesz gotowy do drogi Druidzie, to daj mi znać! - poinformował przyjaciela wampir.
- Dobrze, lecz wpierw muszę prześledzić słowa tej księgi - odpowiedział mu Hiro i popukał swą laską Druida w oprawę literatury.
Volk podszedł do drzwi, przy których z obu stron płonęły pochodnie i wyszedł z Gildii. Oddalił się w kierunku budynku z Misternymi Rękopisami.

Def

Def

21.09.2009
Post ID: 48668

Volk chciał już wychodzić z Misternych Rękopisów, ale na drodze stanął mu Def z prznikliwym spojrzeniem...
- Dokąd się wybierasz? Nie starczy ci jedna nagana? Nie masz uprawnień, aby uzupełniać nasze zapasy, a nie wiem czy wiecie, ale polowanie na czarne smoki zostało zakazane, a jeśli zobaczę choć kroplę smoczej krwi twojej roboty, to chyba cię zjem ze złości - rzekł Def żartobliwie, a na to Volk:
- No cóż... - Volk upuścił broń i pomaszerował w bliżej nie określonym kierunku...

Volkolak

Volkolak

22.09.2009
Post ID: 48684

Wampir spojrzał na rozległy horyzont za Osadą, gdzie przez chmury przebijało się budzące słońce. Widział zalegający śnieg na szczytach gór i padające na nie cienie. Gdy się odwrócił, ujrzał korony drzew, lekko uginające się pod naporem wiatru, które tworzyły ogromny las. W tym momencie zatęsknił za przygodą i dźwiękiem tańczącej stali. Podbiegł do oddalającego się Defa i rzekł:

- Przykro mi Mistrzu, ale nie mogę spełnić twej prośby, ponieważ to nie Gildia zakazała polowania na Czarne Smoki. Poza tym, nic mi o tym nie wiadomo. Jeśli jest to prawo panujące na całym Antagarichu, to łamiąc je narażam siebie. I nie zamierzam użycia Smoczej Krwi do warzenia mikstur, bo nawet w mym umyśle nie ma takiej wiedzy.

Def był zły, ale nie mógł powstrzymać swego czeladnika, bo wiedział, że mówi prawdę.

- Ja już powiedziałem to, co miałem do powiedzenia. Czyń co chcesz, ale mniej na względzie moje ostrzeżenia. - powiedziawszy to, Elf kontynuował marsz w stronę Gildii.

Po chwili Volk usłyszał trzaśnięcie drzwi. Była tak głośne, że słychać je było chyba w całym Pazurze Behemotha. Był to znak, że Przywódca wszedł do siedziby alchemików. Nie przejęty taką reakcją swego mistrza krwiopijca, podniósł z ziemi swój miecz i podążył w tym samym kierunku.

Hiro

Hiro

22.09.2009
Post ID: 48698

- Def... - Hiro przyglądał się wymianie zdań Defa z Volkolakiem już wcześniej, ale dopiero teraz zabrał swój głos. - Polowanie na smoki owszem, jest nielegalne, ale po pierwsze: tylko w granicach naszej pięknej krainy, a po drugie: nie dla wszystkich... posiadam pewnego rodzaju "licencję", tak to ujmę, na polowanie na smoki. Oczywiście wcześniej takie polowanie z moim udziałem muszę zgłosić odpowiednim władzom, ale spokojnie, zgłoszę.

Oczy Defa rozszerzyły się. Faktycznie, na śmierć zapomniał o tym, co druid wcześniej mu wyprawił. Wybąkał:

- Ach... no tak... zapomniałem. Wybacz, Volk. - Ale i tak nie masz uprawnień, aby uzupełniać zapasy! - dodał po chwili.

Volk zrobił zadowoloną minę, po czym wymachując swoimi rzeczami wyszedł z Gildii. Hiro tymczasem powrócił spokojnie do czytania swojej księgi...

Nebirios

Nebirios

23.09.2009
Post ID: 48719

Neb wszedł do budynku. -Coś tu ostatnio głośno!-krzyknął do Hira, po czym się z nim przywitał. Nebirios wszedł po schodach na góre gdzie była komnata Defa, zapukał w drzwi. Def otworzył drzwi, po czym zaprosił Neba do środka. -Więc, czego chcesz?- spytał się Def. Przyszedłem się w końcu zapisać do gildii-odpowiedział Nebirios. Po krótkiej rozmowie Neb wyszedł już zapisany.

Maghdar

Maghdar

23.09.2009
Post ID: 48731

Maghdar wszedł do Gildii i zastał krzesła i spory kawał podłogi w płomieniach. Na podłodze odbite były ślady demonicznych stóp. Anioł instynktownie wyciągnął miecz i powoli podąrzał śladami, które prowadziły na piętro. Wszedł do gabinetu Defa zdumiony i zapytał:
- Co się stało?! Jakieś ogniste tornado przeszło przez Gildię?!
- Ale o o konkretnie chodzi?- spytał
Def razem z Maghdarem zeszli na dół i Przywódca ujrzał spopielone pomieszczenie...

Miron

Miron

23.09.2009
Post ID: 48738

Cóż. Miron raczej nie był paranoikiem, ale zdradę zwęszył na kilometr. Wiedział jednak, że i jemu przyjdzie zostać alchemikiem. Świat najwyraźniej nie był jeszcze gotowy na nasze wynalazki. Z smutkiem zabił ostatnie okno w Bractwie i ruszył zniechęcony w stronę Gildii. Istota, której wrota otworzył jeden z członków alchemicznego stowarzyszenia raczej nie przypominała Barda. Półelf wyglądał jak z siedem nieszczęść, stary elfi płaszcz wisiał na nim jak na strachu na wróble, kapelutek wykrzywiony w cztery strony świata, no i ma się rozumieć przerzucona przez plecy lutnia, z którą nasz Wędrowycz przemierzył chyba... Moment, moment, ile lat ma ten przeklęty instrument?!
Miron skrzywił się, gdy został oblany strugą zimnej wody.
Stał nad nim Def, z kapkę niewyraźną miną
- Wybacz, ale to był jedyny sposób. Nic do ciebie nie dochodziło. - mruknął elf i rzucił rudzielcowi szmatkę, którą ten ostatni wytarł ociekające bardzo, ale to bardzo mokrą wodą. Bądź co bądź, ale nasz Bard za zimną, i... Brrr... Mokrą wodą nie przepadał.
- Wiesz po co tu jestem. - wydusił z siebie w końcu, wzdrygając od wrednego dreszcza, która przeszedł przezeń niczym dobrze naostrzony bełt przez zardzewiały kirys. Już po chwili dawny włodarz Bractwa Wynalazców podpisywał dosłowny dla niego cyrograf, w którym zostawał prostym pomocnikiem. Ech. Za jakie grzechy ten świat tak nie lubi minstrela?
Dopiero wtedy Miron zauważył płomieniste ślady na podłodze.
No cóż, biada temu, kto był w pobliżu półelfa, gdyż zdawało się iż miota on wkoło płomieniste iskry. W ruch poszło drugie wiaderko, całe pomieszczenie wypełniła gęsta para. Wtedy już doszczętnie spacyfikowany Bard podpisał umowę....