Gorące Dysputy

Fotel, fajka - filozofia - "[filomedytacja] Byt bezcielesny, Bóg wszechobecny"

Osada 'Pazur Behemota' > Gorące Dysputy > Fotel, fajka - filozofia > [filomedytacja] Byt bezcielesny, Bóg wszechobecny
Wędrowiec: zaloguj, wyszukiwarka
Agon

Agon

15.05.2011
Post ID: 62502

To ja może napiszę co nieco o bycie. Czym jest dla was byt, ewentualnie dusza.
Czy byt może istnieć bez ciała? Myślę, że ciało jest nośnikiem bytu, w momencie śmierci byt zanika. Bo jak wyjaśnić to, że Ja jestem sobą, a Ty sobą. Czy istnieje wiele oddzielnych bytów, czy może tylko Ja istnieję.
Kolejna sprawa, żeby nikt nie mylił bytu z umysłem. Gdyby z jakiś powodów doszło do wymiany umysłów pomiędzy dwiema osobami, byłaby widoczna różnica tzn. zmiany zachowania, inne wspomnienia, świadomość zmiany ciała. Jednak wymiana bytów niczego by nie zmieniła.
Nie można stwierdzić czy w innych ciałach również są jakieś byty ale mam pewność że Ja istnieję tzn. że ja posiadam byt, a właściwie jestem bytem, no po prostu jestem.

Teraz sprawa związana z Bogiem, czy nie jest tak, że Bóg jest wszędzie, a skoro jest wszędzie, to może jest też w nas. Może to Bóg jest jedynym bytem i objawia się w ciałach poprzez świadomość istnienia.
Byt mógłby świadczyć o obecności Boga, czyli człowiek to tylko ciało ale jego byt/dusza jest Bogiem, a Bóg przenika wszystko.
Bo gdyby być wyłącznie materialistą, to należy odrzucić istnienie bytu tzn. żylibyśmy itd. ale nie byłoby nas, byłyby tylko ciała zaprogramowane jak roboty. Więc czemu tak nie jest, przynajmniej ja wiem że istnieję, więc coś nie tak. Bóg może istnieć i przenikać wszystko.

Mosqua

Mosqua

16.05.2011
Post ID: 62521

Czym jest byt? Byt jest przeciwieństwem niebytu. Zgodnie z podstawą onkologii "byt jest a niebytu nie ma", zatem byt jest czymś co istnieje. W naukach technicznych, przyrodniczych i matematycznych obowiązuje zasada "w przyrodzie nic nie ginie", zatem jak uznamy, że świat jest porzucony przez Stwórcę_Stwórców lub, że powstał sam przez się (np. Wielki Wybuch, wyłonienie się z Chaosu) to wówczas można przyjąć tezę, że byt jest stały i niezmienny w perspektywie dłuższego czasu. Wtedy zbliżamy się do idei szkoły elejskiej. Oczywiście wiara, że podstawowym stanem uniwersum jest zastój, jest nie do przyjęcia dla człowieka nowożytnego. Wprawdzie wiele fizyków potwierdza tę ideę poprzez teorię "śmierci termicznej wszechświata", ale to człowiek nie chce przekładać na skalę dla siebie dostrzegalną. Nie chce po prostu wierzyć, że jego dzieci będą żyć gorzej od niego, kiedy on sam żyje lepiej od swoich rodziców. Powróćmy jednak do rozważań bytu. Jeżeli byt jest oraz nie ma możliwości "rozpuszczenia się w niebycie" (ponieważ "nie ma niebytu") to dusza nie może zaniknąć. Musi się gdzieś pojawić. Jeżeli reinkarnacja jest prawdziwa to nie ma co dalej rozważać na temat tego co się dzieje potem. Po prostu jest zmiana ośrodka i tyle. Problem pojawia się, kiedy reinkarnacja ma charakter nie przypadkowy a schodkowy - bo można niejako "wypaść z kręgu". Jeśli się nie mylę to u pewnych buddystów po dojściu do najwyższego poziomu rozpływa się w jakiś panteistyczny byt. W tradycyjnych wierzeniach ludów Chin (Chińczycy to zbyt ogólna nazwa) z powodu błędu urzędniczego jakiegoś demona, anioła czy bożka można było samemu stać się bogiem lub demonem (no i mogły stać się inne wpadki, jak kiedy szlachetny mnich trafiał do sali tortur na dnie piekła, ale to warto posłuchać). Kiedy zaś nie uznamy reinkarnacji to mamy problem - musi być odpływ dusz "gdzieś". Jeżeli nasz wszechświat się nieustannie poszerza a ilość bytów spada. Co to oznacza? Spadek gęstości oznaczać może kilka rzeczy, gdzie jedną z najciekawszych (dla mnie) jest zapadnięcie się wszechświata. Jak się zapadnie to będziemy mieli stan przed Wielkim Wybuchem, więc historia się powtórzy. Każdorazowy wszechświat będzie jednak miał krótszy żywot. Chyba, że dusze mogą się pojawiać z zewnętrznego źródła. Z innego wszechświata, z chaosu lub stworzone przez byt posiadający moc twórczą. Wtedy pozostaje kwestia różnicy między stratą na zyskiem dusz. Kiedy bilans będzie ujemny to powyższy scenariusz będzie rzeczywisty, tylko wydłuży się proces kilkatysięcznokrotnie. Kiedy będzie dodatni to wtedy możemy spodziewać się rozerwania wszechświata.

Czyli albo wszechświat wypróżnia się, albo zapycha się, albo jest zastygnięty.

Co do pewności samego istnienia to kiedyś była taka definicja "cogito, ergo sum". I już było wiadome, czy się istnieje czy nie. Czy to jest Matrix, czy to jest sen, czy to rzeczywistość, czy flashback to nie ważne - jeżeli myślisz to istniejesz. Nie da się tego samego zrobić, w stosunku do innych. Nie jesteś w stanie udowodnić, że ktoś inny istnieje naprawdę.

Co do istnienia Boga lub bogów. Jeżeli uznamy Boga za Stwórcę to nie może istnieć wszędzie. Bóg jest przedwieczny, zaś świat ma ileś tam lat. Sprawa stworzenia samego siebie nie jest problematyczna. Problematycznym jest inna sprawa. Jak wiemy istnienie=/=istoty. Czy może być "istnienie" przed "istotą"? Jest to nielogiczne, ale jak uznamy, że Absolut jest ponad logiką to problemu nie ma. Czy byty nieboskie mogą mieć "iskrę boską", lub jak kto woli "boską cząstkę"? Trudno na to odpowiedzieć, bo najpierw trzeba byłoby określić cechy posiadania czy co innego. Osobiście sądzę, bez żadnych większych potwierdzeń, że część ma, część jej nie ma. Są szaraczki i są karmazyny, tak jak zawsze i wszędzie. Egalitaryzmu nie ma w przyrodzie, zatem i z ową "iskrą" zapewne nie ma.

Agon

Agon

7.06.2011
Post ID: 62957

Jeśli "byt jest, a niebytu niema" to znaczy, że jest wszystko. Chore ale skoro tak uczą to trudno trzeba zaakceptować. Słuchajmy mądrych głów, gdyż autorytety zawsze wiedzą lepiej tak?
Mosqua znów próbujesz za pomocą pokrętnej argumentacji bronić religii, a to nie jest temat o religii. To jest temat o bycie. Jeśli byt nie potrzebuje ciała to jak zginę nadal będę istniał. Fajnie tylko, że nie będę posiadał emocji, rozumu, pamięci, niczego nie będę posiadał, czyli nie będzie niczego czym będę w stanie wykryć własny byt. A skoro nie będzie tego czyli świadomości, to będzie to jak sen i to sen w fazie SEM, gdzie nie ma żadnych marzeń sennych. Tych wszystkich bajerów nie będzie bo mózg umrze. Wtedy taki byt traci rację bytu.
Byt jest, a niebytu niema. Byt jest zawsze, jest przeciwieństwem niebytu, którego nie ma. Skoro niebytu nie ma, to go nie ma. Który kolor jest przeciwieństwem oktaryny, której nie ma? Zielony? Żółty? Różowy?
To wszystko jest bardzo dziwne Mosqua. Według mnie to znów efekt wiary. I jak tu się dziwić, że niektórzy tak atakują wiarę? Przez nią ludzie dochodzą do różnych, ciekawych argumentów.
Ale argumentuj dalej Mosqua. To co piszesz jest ciekawe. Może zrozumiem kiedyś tą logikę.

Mosqua

Zgodnie z podstawą onkologii "byt jest a niebytu nie ma", zatem byt jest czymś co istnieje.

Chyba ontologii, a nie onkologii. Chyba, że nowotwory mają własny byt :D

Mosqua

Mosqua

7.06.2011
Post ID: 62963

To nie jest chore, bo bardzo sensowne. Czym jest byt? Byt jest czymś, co istnieje. Przykład stary jak historia Europy - feniks jest istotą, ale ta istota nie istnieje, zatem nie ba bytu feniksa. Jeżeli przeciwieństwem bytu jest niebyt, to po definicji jadąc - niebyt to coś co nie istnieje. Zatem jak coś, co nie istnieje, ma istnieć? To nie jest kwestia wiary, ale prostej logiki. Postaw sobie tabelę logiczną i pokombinuj, jak zrobić tak by coś, czego jestestwem jest nieistnienie może zaistnieć i nie stracić swojej istoty?

Sam tutaj wyszedłeś z ideą, która zahacza o religię, więc to jest mus. Co do tego, że byt po śmierci będzie pozbawiony bajerów, to przeglądnij sobie świadectwa osób, które miały śmierć kliniczną, w formach bardziej ekstremalnych. Mózg jest już martwy, zatem nie może tworzyć impulsów, reagować na hormony, białka i inne. A jednak ludzie widzą jak się go kroi, słyszy co mówiła rodzina w poczekalni etc. I czym to może być? Jest pewna możliwość, że to jest prawda. Jest też pewna możliwość, że mózg stara sam stworzyć scenariusz najbardziej prawdopodobny dla owego, co się działo. Tyle, że trudno jest aby ktoś, kto jest w zamkniętym pomieszczeniu, słyszał rozmowę w sali innej. I to jeszcze pod narkozą!

Tu nie ma co argumentować - tutaj trzeba podać literaturę. Bo trudno jest naprawdę rozmawiać, kiedy nie ma się oparcia o coś. Bez definiowania przedmiotu rozmowy.

PS.

Przeciwieństwem koloru, jest brak koloru, czyli czerń. A czernią idealną jest Czarna Dziura.

Agon

Agon

7.06.2011
Post ID: 62978

No dobrze ale napisałaś, że byt jest przeciwieństwem niebytu. Więc co jest przeciwieństwem feniksa, który nie istnieje?
Ja wciąż widzę tu brak logiki.

Mosqua

Mosqua

8.06.2011
Post ID: 62986

Dobra. To z innej beczki, a może zrozumiesz analogię. Mamy materię i antymaterię. W zetknięci się ze sobą powstaje prawie, że czysta energia, bez efektów ubocznych. Jednak antymaterii nie ma, ponieważ jest materia. Gdyby nasz wszechświat składałby się z antymaterii, to wówczas antymateria byłaby dla nas materią, a materia (ta stara) antymaterią.

Z bytem i niebytem jest tak samo. Jeżeli istnieje jedno to drugie nie ma prawa istnieć. Jak wymrze byt, to cały aktualny byt stanie się niebytem, zaś niebyt stanie się bytem.

Tutaj jest kwestia względności. Bo jak przyjmiemy, że są inne wszechświaty, i każdy jest odizolowany od drugiego, to może wówczas istnieć wszechświat, który byłby niebytem. Może istnieć wszechświat z antymaterii, który byłby bytem. Może istnieć wszechświat z materii, który byłby niebytem. Kombinacji jest wiele. Słowo "byt jest a niebytu nie ma" związane są z tym, że przyjmujemy, że jest jeden wszechświat. Może kiedyś uda się wydzielić cząstkę niebytu, jak z antymaterią, ale na razie niebytu nie ma.

Agon

Agon

8.06.2011
Post ID: 62991

Mosqua

Z bytem i niebytem jest tak samo. Jeżeli istnieje jedno to drugie nie ma prawa istnieć. Jak wymrze byt, to cały aktualny byt stanie się niebytem, zaś niebyt stanie się bytem.

Tutaj jest kwestia względności. Bo jak przyjmiemy, że są inne wszechświaty, i każdy jest odizolowany od drugiego, to może wówczas istnieć wszechświat, który byłby niebytem. Może istnieć wszechświat z antymaterii, który byłby bytem. Może istnieć wszechświat z materii, który byłby niebytem. Kombinacji jest wiele. Słowo "byt jest a niebytu nie ma" związane są z tym, że przyjmujemy, że jest jeden wszechświat. Może kiedyś uda się wydzielić cząstkę niebytu, jak z antymaterią, ale na razie niebytu nie ma.

Skąd wiesz, że byt stanie się niebytem, a niebyt bytem?
Jak może istnieć wszechświat, który jest niebytem, skoro napisałeś wcześniej, że niebyt nie istnieje?
Materia i antymateria po zetknięciu ulegają unicestwieniu z wytworzeniem promieniowania elektromagnetycznego w procesie zwanym anihilacją (nie mylić z dezintegracją, która jest jedynie rozpadem materii na pojedyncze atomy). Masz więc rację, że powstanie wtedy energia ale jakie to ma znaczenie w tej dyskusji? To jest fizyka, a materia i antymateria istnieją.
Mi chodzi o "byt" jako jestestwo osoby, jako dusza. Teoretycznie nie powinniśmy istnieć jako dusze w ciele, a tylko jako biologiczne roboty. I to jest właśnie dziwne. Materializm pod tym względem nawala na całej linii. To może nie dowodzi istnienia stwórcy wszechświata ale dla mnie owym bogiem jest właśnie dusza lub inaczej "byt". Słowo dusza za bardzo kojarzy mi się z duchami, czy inną formą pośmiertnego życia, która zachowuje emocje, wspomnienia i osobowość pomimo braku ciała. Dlatego wolę określenie "byt", który znika po śmierci.

Mosqua

Mosqua

8.06.2011
Post ID: 62997

Jak to pisałam - sprawa relatywizmu. Antymateria normalnie nie istnieje. Ani jako część czegoś, ani jako "samość". Niebyt tak samo - nie istnieje jako część czegoś, ani jako "samość". Zatem nie istnieje. Patrząc na analogię z materią i antymaterią można wnioskować, że z bytem i niebytem może być tak samo.

Jednak odcinając się od ogólnej definicji bytu, a bytu jako samej duszy, bo to o nią głównie chodzi. Swoją postawę już napisałam - w przyrodzie nic nie ginie i Salomon z pustego nie naleje. Skądś dusze pochodzić muszą i gdzieś iść muszą, lub krążyć po świecie.

Agon

Agon

24.06.2011
Post ID: 63423

Albo dusze nie istnieją i nie ma sensu się nad tym rozwodzić. Świadomość, to świadomość i tyle.
Chyba to jednak nie przeszkadza materializmowi. Tak Bóg jednak jest wymysłem ludzi.