Gorące Dysputy

Kronika - "Konwentowe wspominki"

Osada 'Pazur Behemota' > Gorące Dysputy > Kronika > Konwentowe wspominki
Wędrowiec: zaloguj, wyszukiwarka
Sanctum

Sanctum

24.07.2009
Post ID: 46373

Zapraszam wszystkich do dzielenia się swoimi wspomnieniami dotyczącymi Konwentów. Dla każdego były to z całą pewnością niezapomniane wydarzenia- dni pełne śmiechu i noce... Wasze wspomnienia będą o tyle cenne, że będą niejako rysem tego czym jest Konwent, jaki jest jego klimat, co być może zachęci nowych osadników Jaskini do wzięcia udziału w największym i najwspanialszym i w ogóle najlepszym etc. zlocie miłośników fantasy w Polsce.

DruidKot

DruidKot

2.08.2009
Post ID: 46570

Witam,

osobiście na żadnym z Konwentów nie byłem, jako były redaktor naczelny "Czasu Imperium!" pomyślałem jednak, że dobrym początkiem tego tematu byłoby przypomnienie jednego z artykułów, autorstwa Grenadiera, który pojawił się w 29-tym numerze jaskiniowego periodyku. Artykuł traktuje o etapach planowania i przygotowywania pierwszego Konwentu, a oto jego treść:

Grenadier

Chociaż pierwszy Konwent odbył się w 2003 roku – to co najmniej już dwa lata wcześniej planowano pierwsze tego typu spotkanie. Konwent rodził się w bólach, i to wielkich.

Wszystko zaczęło się od starego forum – tak zwanego ezboardu – gdzie mają swoje początki właściwie wszystkie lokacje dzisiejszej Jaskini. Tu dyskutowano nie tylko o grze – oczywiście wtedy właściwie tylko o H3 – ale także o muzyce, filmach, innych grach. Tu pojawiły się pierwsze opowiadania i tu rozpoczęły się karczemne pogawędki. Także jednym z tematów – w 2001 roku – była kwestia jaskiniowego Konwentu.

Nie jestem w stanie powiedzieć, kto wtedy rzucił ten pomysł. Podejrzewam, że był nim Hetman jOjO, ale pewności stuprocentowej nie mam. Niemniej przygotowania ruszyły – jak się wydawało pełna parą, by niczym słomiany ogień po jakimś czasie zgasnąć. Proponowano wtedy kilka miejsc ewentualnego zlotu, wśród których największe wzięcie miała Kopalnia Soli w Wieliczce – zaiste, klimatyczna byłaby to Jaskinia. Konwent miał się odbyć 14-15 września 2001 roku, zaczęto zbierać zgłoszenia (kolekcjonował je Blazifigius), pojawiły się koncepcje zlotowych koszulek, kubków (też zawzięcie dyskutowano, a jakże, co ma na nich być). A w programie – takie atrakcje jak: jaskiniowy bieg na orientację, turniej wiedzy, turniej on-line (mapę szykował mistrz Mr. Pool), sesja RPG (Behemoth), opowieści pod batutą WWalkera, mistrzowskie pokazy walk w wykonaniu Blazifigiusa, Mr. Poola i Gutka i chyba najciekawsze – przygotowanie jaskiniowej nakładki graficznej na H3 dzięki MoDHoMM. Piszę o tym nie tylko ku pamięci, ale by wspomnieć osoby, które budowały kiedyś wielkość Jaskini.

Ostatecznie nie udało się wtedy zorganizować spotkania. Nie wiadomo co zdecydowało, że idea rozwiała się jak ogniskowy dym. Jednak przed planowanym Konwentem w podkarpackiej warowni Gutka odbył się Zlot Podkarpacki, który był bodaj pierwszym oficjalnym zjazdem Jaskiniowców. Niestety – Grenadiera tam zabrakło, więc nie zdam z niego relacji. Z wpisów na forum wiem jednak, że było bardzo jaskiniowo.

Idea Konwentu żyła zaś cały czas swoim życiem. Planowano kolejny termin – w okolicy premiery H4 w lutym 2002 roku, z którą wszyscy wiązali wielkie nadzieje. Cóż, życie, zarówno wobec H4 jak i Jaskini było okrutne. Nie miejsce tu na opisywanie meandrów, jakie wtedy za sprawą różnych wrogich sił przechodziliśmy. Dość, że idea Konwentu odżyła ponownie dopiero mniej więcej na wiosnę 2003 roku. Bo chętnych do spotykania się zawsze było wielu – trudniej było znaleźć odpowiednie miejsce. Pamiętam, że pomysły były różnorakie – najbardziej chyba oryginalny był taki - Konwent namiotowy nad jakimś ruczajem wśród okoliczności przyrody. Idea piękna, ale upadła, bo ile można słuchać świergolenia skowronków o zachodzie i wschodzie słońca, podczas gdy każdy w hirki by pograł, zwłaszcza z legendarnymi mistrzami gry. A że prądu miało nie być – pomysł nie przeszedł.

Podobnych było więcej – wynajęcie zamku, warowni, czy zlot podobny do Krakona – ale wszystkie niestety z powodów głownie finansowych zupełnie nierealne. Przyszedł mi wtedy do głowy pomysł, że najsprawniej i najłatwiej będzie go zorganizować w Byczynie – niewielkim miasteczku na Opolszczyźnie, gdzie mieszkają moi rodzice i gdzie wtedy mój tato był radnym. Mieliśmy zatem w pewnym sensie sporo atutów za sobą, by wreszcie Konwent urządzić z przychylnością władz miasta, które brały na siebie większość kosztów.

Byczyna – jeśli ktoś nie był – to historyczne miasteczko o korzeniach głęboko osadzonych w średniowieczu (zapuszczali się tu np. Tatarzy), otoczone kompletnymi murami obronnymi z trzema basztami i pięknym, gotyckim kościołem. To tutaj w 1588 roku hetman Jan Zamoyski rozgromił wojska księcia Habsburskiego Maksymiliana, pretendenta do polskiego tronu. Zamoyski odwrócił wtedy bieg polskiej historii, a teraz robią to Konwentowicze zmieniając stopniowo oblicze Byczyny!

Moje pierwsze spotkanie z burmistrzem Ryszardem Gruenerem załatwiło w zasadzie wszystko. Dostaliśmy wolną rękę i carte blanche na to, co chcemy zorganizować. Także termin od razu został zaaprobowany – Byczynie brakowało imprezy, która podkreślała by jej otwartość na młodzież – mieli już imprezę sportową (Krajowy Zlot Piłkarzy Weteranów), historyczną (wielki piknik rycerski połączony z tradycyjnym szturmem miejskich murów i paleniem podgrodzia); brakowało czegoś związanego z nowoczesnością, tak więc sierpniowy zlot fanów gry komputerowej był jak znalazł.

Pierwszy Konwent w pewnym sensie przeszedł do legendy. Wprawdzie nie było (tak sądzę) szokujących odkryć, że Jaskiniowiec X wygląda tak, a Y tak, bowiem większość z nas znała się już ze wcześniejszych zlotów, ale na przykład jOjO’we okrążenia boiska, buszowanie w kukurydzy, ognisko rozpoczynające Konwent, mecz z władzami gminy czy nieprzewidywalny spektakl autorstwa Guinei stały się stałymi elementami naszej tradycji (jak to brzmi – konwentowa tradycja).

Najciekawsze w tym wszystkim jest to, że na Konwencie każdy, podobnie jak w Jaskini, znajdzie coś dla siebie. Od grania w hirołsy po nocne dyskusje o literaturze. Od sportu po zwykłe wylegiwanie się na trawie. Tak jest od pierwszego spotkania do dziś, a Konwent już rozrósł się o niemniej atrakcyjne „przedkonwencie” – z bardzo bogatą częścią nieoficjalną.

Pierwszy Konwent – to stres, stres i jeszcze raz stres. Czy wszystko się uda, czy przyjadą Konwentowicze, czy wypali to czy tamto. Miliardy problemów, setki wykonanych telefonów, miliony pytań i tyleż odpowiedzi, załatwianie nieraz od ręki różnych rzeczy – jak wróciłem z Konwentu to dosłownie padłem na twarz i spałem pełne 24 godziny. Ale było warto, bo nie znam nikogo, kto by wyjechał z Byczyny niezadowolony. Nie oznacza to wcale samouwielbienia – wręcz przeciwnie. Wiele rzeczy nie było takich, jak bym chciał i jakich by sobie życzyli uczestnicy – trochę musieliśmy improwizować, wymyślać na miejscu – ale tu sprawdzili się Jaskiniowcy zawsze pełni pomysłów i chętni do pomocy.

Sądzę, że idea Konwentu się sprawdziła – jako spotkania na luzie, ale tez z pewnym ustalonym z góry planem co do obecności stałych punktów. Z drugiej strony – to spotkanie w pełni wakacyjne, bez zmuszania kogokolwiek do czegokolwiek. I sądzę, że jest to w sumie najważniejsze – spotykamy się przecież by dobrze spędzić ze sobą czas.
Ku Chwale Imperium!

Artykuł ukazał się w szczególnym numerze "Czasu!", bo poświęconym niemal w całości jubileuszowemu, piątemu Konwentowi. Mam nadzieję, że dzięki Kronice ani on sam, ani cały ten numer nie zaginą w przyszłości.

Pozdrawiam,
DK

Moandor

Strażnik słów Moandor

16.09.2009
Post ID: 48479

Mr. Rabbit w którymś miejscu zalinkował wspomnienia z I lub II konwentu ze Starego Forum. Myślę, że co ciekawsze wpisy lub ich fragmenty można tutaj zacytować by zobaczyć, jak to było kiedyś..

Sanctum

Sanctum

17.09.2009
Post ID: 48517

Wołałbym, żeby to robili bywalcy Konwentu, ale może gdy trochę wspomnimy to i oni ruszą do pisania. Zatem za radą Grododzierżcy garść Waszych wspomnień (wybranych) ze Starego Forum. Znalazłem akurat notki dotyczące II Konwentu, więc one będą cytowane. Całość można znaleźć w temacie Konwent 2005 - nasze relacje i wrażenia

Vandergahast

Eventy które mi się przypomniały: budowle z puszek po Coli - wieże, mur, konstrukcja sięgająca sufitu (z małą pomocą naszych łapek), living wall - udana ostateczne (...). Koncert, czy tez raczej recital WWalkera, kryminalne RPG ze specjalnym wskazaniem na udział Farma, który odbył wstrząsającą podróż do głębin własnego ja :] Wszystkie możliwe przypadłości związane z grą o tron - zainteresowani się domyślą. (...) Psychozabawa do udziału w której udało się ostatecznie wciągnąć nawet Grena, okraszona ciekawymi wynikami i wnikliwą analizą Hubertusa.

Swoją drogą, ciekawe na czym polegała ta "psychozabawa"? Może ktoś coś pamięta?

Moandor

SZTUKA Guinei i s-ki. Dawno się tak nie śmiałem. Ci co oglądali spektakl z pewnością odczuwają podobnie. Osobom, które nie miały tej przyjemności żadne słowa tego nie opiszą. Sztuka była ukoronowaniem całego Konwentu. To było coś niesamowitego. (...) Ogólnie cały Konwent był udany. Czy tak samo jak rok temu? Czy bardziej? Jednoznaczne określenie nie jest wcale takie proste. Był wyjątkowy.

Moandorze może nieco więcej szczegółów dotyczących sztuki?

Irvin

Pokój z Wariatem, Diabłem i Eniem, wizyty Acida i Hexe (i masy innych ludzi - ale ich najczęściej ;D), trzech pod kołdrą i czworo pod dwiema kołdrami ;D , zepsuty zasilacz w laptopie Śliffki, nocny wypad w kukurydzę, kilka prób rozmowy z Namisiem (zawsze się nam ktoś na łeb zwalił ;P ), kilkugodzinna rozmowa z Dark na polance, gra Faramira późną nocą i 'recytacja' Sandra ( ;P ), czytanie książki na murku przed wejściem, mecz przegrany 5 do 0, turniej Heroesów i finał w spichlerzu, sesja ddków i plan wykradnięcia księgi, śmiech, płacz, kółka na bieżni, pożegnanie ze łzami w oczach WWalkera. Ból i radość...

Było świetnie. Przy takich ludziach człowiek może naprawdę być sobą. Większość z was spotkałem pierwszy raz - i jestem strasznie pozytywnie zaskoczony. Bez ludzi takich jak wy, ten świat nie byłby wart funta kłaków...

Aryene

W sumie to z całej imprezy najfajniejsze były dni przed konwentem, dziesiątki kółek na bieżni gdzie mogłam niektórych poznać bliżej (niektórych niestety nie, ale jest powód by jechać za rok :P), marznięcie w nocy w trzech bluzkach i swetrze z kurtką, zasuwanie do Byczyny po śniadanie bo ranne ptaszki wykupiły cały zapas bułek, przedzieranie się przez pole qqrydzy i cała masa innych rzeczy, o których pisać mi się już nie chce ze względu na zdawanie kilkunastu relacji od kiedy tylko wróciłam do domu ;)

Ra-V

Nio i trzeba koniecznie zaprosić tą przemiłą panią z parteru - niech obaczy, że nie taki diabeł straszny i może z nami zanuci Trolla :)

I co z tą panią z parteru? Mam nadzieję, że teraz co nieco Wam się przypomni...

Sanctum

Sanctum

5.04.2012
Post ID: 68665

Minęło trochę czasu od ostatniego wpisu tutaj... Wydaje się jednak, że po rozpoczęciu "Behemotiady" mieszkańcy znowu zajrzą do Kroniki? Wszak wielu z Was potwierdza swój udział w wielu Konwentach - może warto podzielić się swoimi wspomnieniami z tymi, którzy na Konwencie jeszcze nie byli? Zapraszam do wspominania raz jeszcze!

Architectus

Architectus

26.08.2012
Post ID: 70760

IX Konwent 13-19 K. Behemota (zwanego Behemlunem) XIII A.C.C. - podsumowanie dla chętnych, ale wahających się co do przyjazdu za rok

Obydwie formy dojazdu, jakimi są pociągi i samochody, sprzyjają wcześniejszej intergracji oraz zapewniają piękne widoki za szybą - szczególnie w ostatnich kilometrach podróży. Wystarczy bez obaw napisać na forum, skąd się wybierasz i ewentualnie dotrzeć do miasta, gdzie część Jaskiniowców ma zbiórkę. Gdy jedziesz z kimś, kto także nie był na Konwencie, praktyczniejsza okazuje się mapa niż GPS. Przy zastosowaniu obu, masz pewność, że ominiesz Easter Eggi w programie nawigacyjnym i nie pojedziesz kółka z nadłożeniem drogi.

Na samym miejscu, w Polanowicach, powinna wisieć imperialna flaga, która wskaże budynek internatu. Ja dostrzegłem kocykujących Jaskiniowców, ale o wczesnych godzinach porannych nie zobaczysz ich, więc lepiej skup się na fladze. Gdyby nikogo nie było w pobliżu przejdź przez niezamykane na klucz główne drzwi, przy czerwonej tabliczce z informacją o internacie. Wejdź na pierwsze piętro po klatce schodowej naprzeciwko nich, a następnie skręć w prawo. Przejdź przez wewnętrzne drzwi, oddzielające korytarz od schodów i zacznij szukać kartki z wyrysowanym napisem 'KOK'. Nie obawiaj się cicho zapukać. Może się tak zdarzyć, że nie zastaniesz Komitetu Organizacyjnego Konwentu w jego biurze. W takim przypadku wejdź o piętro wyżej, by nahałasować graczom przed drzwiami u szczytu schodów. Jeśli tam ich nie będzie, zaufaj swojemu instynktowi i poszukaj na pierwszym piętrze w toaletach, na końcu korytarzy. Podczas rozmowy z Organizatorami pytaj śmiało, o co tylko masz potrzebę. Są zaprawieni w boju - niejeden Konwent mają za sobą i podpowiedzą Ci, co, do kogo, gdzie i jak załatwić. Pamiętaj, zawsze posiadają plany labiryntu internatowego z informacjami o mieszkańcach wszystkich ślepych zaułków.

Mówiąc o samym Zlocie, niewiadomo jak super artefakty zabrane ze sobą nie wystarczą do przeżycia. Wynajęcie bohatera w karczmie także nie wystarczy. W całym internacie są poukrywane kamienie wiedzy wielokrotnego użytku. Za każdym razem inaczej się do nich dostaniesz, ale zawsze poprzez współdziałanie z Jaskiniowcami. Możesz najpierw zalewelować udają się samodzielnie do Byczyny po prowiant, by później i tak wrócić do swoich. Wystarczy iść wydeptanymi drogami, a w końcu trafisz na poszukiwany rodzaj sklepu. Przy braku komunikacji poprzedzającej Zjazd trudniej zebrać elementy do złożenia jednego artefaktu, typu butla z palnikiem, zestawem patelni i sztućców.

Wszystko opiera się na poznawaniu gildii. Każda osoba znajdzie sobie odpowiednią grupę, o podobnych celach. Nie poddawaj się, masz nawet szansę znaleźć nawet legendarne kółko abstynentów, które niełatwo odszukać bez uprzednich rozmów. Kiedy będzie Ci mało integracji w ciągu dnia, krążą plotki, że odnajdziesz dodatkowy zapas doświadczenia, udając się do jednej z toalet po drugiej w nocy.

Dowiadując się o atrakcjach, staraj się zapisywać na nie dzień przed nimi. Cały czas trzymaj się założenia, że bez przeprowadzenia rozmowy przegapisz szczegóły misji, nawet jeśli niektóre z nich będą wywieszone na widocznym miejscu w klatce schodowej. Na wieczorne ognisko nie musisz się zapisywać, ale nie zjedzenie tego dnia obiadu tylko Ci zaszkodzi. Mówiąc o obiedzie, jeżeli udasz się do karczmy, nie obawiaj się pytać o rzeczy, których nie ma w menu - czasem udaje się otrzymać coś ekstra.

Na powrót zawsze nadejdzie pora, z tego względu podpowiem Ci, że pociągi na dworcu mijają się po swojej prawej, a nie lewej stronie. Miej to na uwadze, gdy będziesz stać na peronie. Cokolwiek zostawisz, jest duża szansa, że odnajdziesz to podczas następnego zlotu, dlatego przyjeżdżaj, jak tylko możesz.