Oberża pod Rozbrykanym Ogrem

Baśniowe Gawędy - "Ratowanie świątecznego klimatu."

Osada 'Pazur Behemota' > Baśniowe Gawędy > Ratowanie świątecznego klimatu.
Wędrowiec: zaloguj, wyszukiwarka
Nekros

Nekros

17.12.2011
Post ID: 66871

Architectus

Dwie postacie nadal wyzywająco łypały na siebie spode łba, a wtem rozpętała się gwałtowna ulewa i krople deszczu było wyraźnie słychać, jak uderzają o dach i szyby okien Karczmy „Pazur Behemota”. Po mrugnięciu powieką zdało się słyszeć nadmierny, w porównaniu do wieczornej pory, tupot stóp w niewielkiej odległości od frontowych drzwi. Ktoś mocno szarpie za klamkę, a drzwi stają otworem. Przemoczony do suchej nitki Architectus w swoim stroju roboczym, przeznaczonym do powszedniego użytku, składającym się ze skórzanych spodni i flanelowej koszuli z długim rękawem, ostrożnie wsuwa się do głównej izby, oglądając się asekuracyjnie za siebie oraz nie spoglądając na wnętrze pomieszczenia. Trzyma w prawej dłoni niewielką, drewnianą tubę. Szybko zamyka za sobą drzwi. Po zwróceniu się w stronę miejsca przeznaczonego na palenisko, staje w osłupieniu po zobaczeniu rozgardiaszu, jaki pozostał po wygonionych niedawno gościach. Oczy wracają mu do poprzedniego, opanowanego stanu. Jest gotowy do rozmowy.

- „Cześć, Agonie. Laysanderze. Nekrosie. Ha-ha, poprzednio było tutaj bardziej hucznie. Nie mamy zbyt dużo czasu” – wymachuje trzymanym przedmiotem i nie zatrzymuje się, ani na chwilę, w powiadomieniu swoich słuchaczy o świeżych wieściach – „Przechodziłem kulturalnie przez główny plac w Osadzie, gdy grupie Gremlinołajów nie spodobała się moja osoba. Zaczęły mnie gonić i nalegać, abym przyjął od nich prezent. Wyczułem w tym jakiś podstęp, z uwagi na zbyt wczesną porę na wręczanie podarków. Nie udawało mi się ich zgubić, więc opuściłem mury Osady i wskoczyłem do portalu przenoszącego do Imperium. Po zejściu z monolitu, usłyszałem dobiegający ze środka śmiech istot z nagonki. Sądziłem, że w Karczmie znajdzie się multum osób, które będą w stanie je powstrzymać na najbliższy tydzień. Chciałbym dostarczyć następną pracę do ‘Mistycznych Obrazów’, a te stwory zapewne będą chciały posłużyć się nią, jako częścią składową rakiety od fajerwerków. Zanim odpowiecie, sprawdzę, czy na pewno mnie ścigają”.

Lekko otworzył drzwi . Wychylił się na zewnątrz. Nic nadzwyczajnego nie dostrzegł, więc odwrócił wzrok z powrotem do słuchaczy:

- „Skoro oni się nudzą, to może pomogą w posprzątaniu po karczemnej balandze?” – minęło jedno bicie serca, kiedy to sporych rozmiarów paczka z czerwoną kokardką wyłoniła się zza pagórka i dążyła w stronę jego nosa.

Dostrzegłem nadlatującą paczkę. Przeteleportowałem się i wyminąłem na progu z Bartezzikiem. Szybciej od mgnienia oka, wytworzyłem lodową mgławicę tuż przed oczami Architectusa, która powstrzymała skutki uderzenia. Pozostałości po przesyłce rozłożyłem na odległość kilkunastu metrów i spowodowałem, że wirowały one, zasłaniając drogę ucieczki. Przesłałem mentalny sygnał ochronionej istocie, aby ruszyła wypełnić swoje zadanie:

- Biegnij, Architectusie. Zatrzymam ich przez odwrócenie uwagi, dzięki magii chaosu, na pewien czas. Zajmiemy się doprowadzeniem wszystkiego do przyzwoitego porządku. Przed tobą inna ścieżka.

Postać, która otrzymała przekaz, ruszyła przed siebie i zdołała tylko zawołać:
- Dziękuję! – i zniknąć w marznącym deszczu.

- Szybko pomóżcie mi! - krzyknąłem do pozostałych w Karczmie.
Wybiegłem z Karczmy i wyciągnąłem topór. Dusza Demona zwisająca u mego pasa zaczęła jarzyć się na czerwono.
Na horyzoncie było widać kolejnych Gremlinołajów. Teraz już wiedziałem, że nie są do mnie nastawieni pozytywnie. Jeden z nich celował we mnie swoimi rękoma i wykrzykiwał coś do innych. W oddali widziałem tylko uciekającą postać Architectusa....

Jest to początek nowego Story. Zapraszam wszystkich do brania udziału i powodzenia w ratowaniu świątecznego klimatu!
W tym poście akurat skupiłem się tylko na mojej postaci. Zmusiła mnie do tego sytuacja, taka iż nie ma innych ludzi biorących udział w naszej przygodzie.
Mam prośbę, aby inni pisali nie tylko o swoich postaciach, ale też o innych. Macie do tego pełne prawo (oczywiście bez przesady).

Laysander

Laysander

17.12.2011
Post ID: 66873

Gremlinołaje schwyciły w łapki kolejne pakunki i posłały je w kierunku Karczmy.
Nowy Karczmarz wypadłszy ze świeżo odnowionego budynku wymruczał jakieś obco brzmiące słowo i zatrzymał "prezenty" w powietrzu. Poczucie ulgi ogarnęło zgromadzone u wejścia osoby.
- Hej! Te łachudry właśnie uciekają z naszą choinką! - wrzasnął nagle Bartezzik.
- Ozdoby też gdzieś znikły! - wyraził najszczersze zdziwienie Nekros.
- To jeszcze nic, spójrzcie tam! - tu Lays wskazał na pokryty śniegiem szczyt Góry Stu Grot i piętrzącą się na nim... lodową twierdzę.
Te dziwne istoty będące ponoś wynikiem nieudanego eksperymentu magów od zawsze żyły w korytarzach przecinających samotną górę oddaloną od Karczmy o niecałe kilkanaście kilometrów. Słynęły z idiotycznych żartów, ale kto posądzałby je o próbę KRADZIEŻY ŚWIĄT!
Niemal wiosenna pogoda również wzbudzała uzasadniony niepokój. Konieczna będzie wyprawa...

Nekros

Nekros

18.12.2011
Post ID: 66886

- Dobra słuchajcie wszyscy! - przemówiłem - Nie możemy pozwolić, aby Gremlinołaje zniszczyły nasze święta. Musimy odbić choinkę i ozdoby. Nie może być, żeby banda ubranych na czerwono gremlinów niszczyła nasze niezwykłe święta. Zdaje mi się, że Architectus ma jakiś plan. Musimy ochronić jego tyły najdłużej jak się da, a potem jeśli nie wróci to wyruszymy w stronę tego przedziwnego zamku. Zgadzacie się, czy może macie jakieś inne plany?

W czasie, gdy Nekros przemawiał Architectus uciekał w stronę portalu, czyli tylko jemu znanym kierunku. Ci, którzy wybiegli przed Karczmę, na wszystkie sposoby starali się zatrzymać latające paczki, fajerwerki i petardy.

- Nekrosie! - odezwał się głos w mojej głowie. - Nie czekajcie na mnie, spotkamy się u podnóża góry zamkowej. Ja mam jeszcze misję do spełnienia w portalu... Był to głos Architectusa

- Ludzie zmiana planów! - zakrzyknął ork - Lecimy prosto pod zamek, kto chętny za mną!

Architectus

Architectus

19.12.2011
Post ID: 66899

*Martwiący się o los towarzyszy, włożył papier z powrotem do tuby, która przed chwilą rozbrzmiała w odgłosach wybuchającego, ognistego deszczu nad Karczmą. Przekroczył płynną substancję wewnątrz teleportu i już biegł w stronę upragnionego budynku. Oddychał ciężko, po przebiegnięciu długiego dystansu. Pot nie robił mu różnicy, gdyż całe ubranie było już mokre od deszczu. Wbiegł po schodach na samą górę i zatrzymał się przed zestawem pustych sztalug na korytarzu.*

W całej Osadzie było cicho i spokojnie. Żadnych hałasów. Cienkie ściany na ostatnim piętrze budynku przeznaczonego na „Mistyczne Obrazy” nie były zbytnio dźwiękoszczelne i zazwyczaj było wyraźnie słyszeć głośne śmiechy dobiegające z ulic, podczas codziennych zadań Osadników.

*Otwierając tubę, uaktywnił wybuchową pułapkę. Odrzucił ją w róg, gdzie stała sztaluga. Zasłonił twarz. Bomba wybuchła, niszcząc wykonaną pracę. Przerażony zostawił pomieszczenie. Wychodząc, dostrzegł spacerującego posłańca, którego poprosił o powieszenie krótkiego tekstu na Drzewie Nowin, gdyż dzień wcześniej dowiedział się o zmianach w dzierżeniu grodu. Wreszcie mógł otrzeć czoło. Nie miał czasu, aby iść do zbrojowni. Po chwili, znalazł się na powrót w Imperium.*

Równolegle, Laysander, po okrzyku Nekrosa, wyrównał napięcie magiczne w obydwóch ramionach, przez przeniesienie części swojej mocy z prawego ramienia do lewego. Wyglądało to niby liczne wyładowania elektryczne, które przeskoczyły między jego dłońmi. Bartezzik sięgnął po swój miecz. Wyciągając go, deszcz spadający na ostrze wyparowywał w bezpośrednim zetknięciu z hartowaną stalą. To był wyraźny znak, że deszcz nie jest zwyczajny. Podniósł go pionowo na wysokość swojej szyi i zawołał:

- „Za Imperium, w te Święta!” - i dołączył do przygotowanego na odparcie kolejnego ataku Laysandera, biegnącego za Nekrosem.

*Dostrzegł błyski u podnóża góry. Pobiegł w tamtą stronę i zrównał się z pozostałymi. Przemówił do nich ledwo łapiąc oddech*

- „Ogromnie się cieszę, że widzę Was całych i zdrowych” - wszyscy skinęli w jego stronę, odwzajemniając radość zobaczenia go razem z nimi. Laysander przeszedł do meritum:

- "Zdaje mi się, iż one posiadają jakiś potężny artefakt, który oddziałuje na chmury w okolicach Imperium, nie pozwalając na spadek śniegu”.

*Spojrzał w stronę zwiększającego się z każdym krokiem zamku i po zgodzeniu się z tezą Laysandera, zapytał*

- „Może Gremlinołaje są zazdrosne, albo mają dosyć jednostronnego wręczania paczek i przez to nie chcą dopuścić do tegorocznych Świąt? Czy jesteście w stanie wykonać, w krótkim czasie, prezent dla niesfornych gremlinów, używając magii? Sam jedynie mógłbym coś wykonać własnoręcznie, ale nie mam materiałów, ani potrzebnego, na tę czynność, całego dnia".

Hayven

Hayven

22.12.2012
Post ID: 72519


Od tych wydarzeń minął rok. Gdy Nekros, Laysander i Architectus dotarli do zamku, ze zdziwieniem stwierdzili, że Gremlinołaje zniknęły. Święta były udane, a wszyscy byli w świetnym nastroju.


Hayven przyjmował w Oberży dzieci Osadników, przebrany za Świętego Mikołaja. Lubił to zajęcie. Dzieci podchodziły i prosiły go o prezenty, a jak miło było widzieć uśmiechy na ich buziach!
Po kolejnym dniu próśb, Hayven siedział na krzesełku za kontuarem i odpoczywał. Nagle przybył do niego Architectus z ważną nowiną...

[temat zostaje z oczywistych powodów przeniesiony do Oberży]

Architectus

Architectus

22.12.2012
Post ID: 72523

Gnoll był straszliwie zmachany; przebiegł Osadę możliwie najkrótszą drogą między odśnieżonymi ścieżkami, przedzierając się przez hałdy śniegu. Zziajany oparł ręce o kontuar, próbując złapać głębszy oddech. Nie miał czasu do stracenia, więc w mik podzielił się świeżą wiadomością:
- Mamy problem, Hayvenie!... *sapnięcie* na dużą skalę... W ubiegłym roku przez okolicę przetoczyła się nawałnica gremlinołajów, bity tydzień nie było śniegu... *łapczywe przełknięcie* w paru Osadników odwiedziliśmy lodową twierdzę na Górze Stu Grot, ale nikogo nie zastaliśmy. Po powrocie śnieg zaczął sypać, a my nie odgadliśmy co się tak naprawdę działo... *głęboki wdech* Sytuacja najprawdopodobniej się powtarza! Wyjrzyj przez okno na szczyt w oddali! - uniósł lewą rękę i pokazał dłonią na szybę, za którą rozpościerał się zimowy krajobraz z piętrzącymi się fioletowymi chmurami nad niedalekimi przełęczami górskimi. Nagle... stukanie o parapet - magiczny deszcz hałasował podczas mroźnej aury.

Hobbicus

Hobbicus

22.12.2012
Post ID: 72524

- O czymkolwiek mówicie, chciałbym wyjaśnić pewną rzecz - odezwało się nagle dziecko siedzące akurat na kolanach Świętego Mikołaja. Jako jedyne z całej tej gromadki nie było uśmiechnięte. - Otóż możliwe, że tego nie zauważyliście, a to zapewne dlatego, że jestem mały, ale NIE JESTEM DZIECKIEM I NIE POTRZEBUJĘ PREZENTÓW.

Po tych słowach dzieciak wyrwał się z rąk Hayvena i upadł na podłogę z potężnym łomotem, który to spowodował, iż w całej oberży zapanowała cisza. Po chwili podniósł się i teraz można było dostrzec jego skołtunione włosy i liczną sierść na gołych stopach. Hayven aż się skrzywił zniesmaczony - jak mógł pomylić Hobbita z dzieciakiem?

- A skoro już ta kwestia została wyjaśniona... Powiedzcie mi, gdzież to widziałeś te gremlinołaje, gnollu? I co ma do tego Góra Stu Grot? Gremlinołaje już dawno się stamtąd wyniosły, teraz żyją w swoich lodowych chatkach na Południowych Ziemiolodach.

Mateusz

Mateusz

22.12.2012
Post ID: 72525

Włóczykij przełknął ostatni kęs pieczonej gęsi i solidnie zalał go jakimś dziwnym specyfikiem.
-I to jest to sławne piwo? - pomyślał - Gorzkie, cierpkie jakieś...
Chwilę później przetarł usta rękawem i wstał od stołu.
Udał się na drugi koniec głównej sali. Po drodze minął przebierańca w czerwonym stroju.
-Gdzie Twój pastorał? - zapytał pogardliwie po czym splunął wprost pod nogi gościa.

***

Mateusz stanął obok wciąż zdyszanego gnolla.
-Prawdę rzecze ten niziołek. W okolicach Góry Stu Grot od dawna nie widziano gremlinołajów. A właściwie w czym tkwi problem? Czy one kogoś krzywdzą?

W karczmie panowała cisza...

Architectus

Architectus

22.12.2012
Post ID: 72527

Hayven nie przejął się zachowaniem gości, a Architectus stanął na równe nogi i przywitał Hobbita, gdy okazało się, że czarodziej nie do końca odpoczywał. Skinął na przywitanie Mateusza i rozpoczął wyjaśnienia, po złapaniu oddechu:
- Nie było was przy tym, w ubiegłym roku. Przeżyliśmy istne oblężenie. Gremlinołaje korzystały ze swoich paczek w podobny sposób jak kanonierzy robią użytek z armat. Nawet podmieniały torby i pakunki na ładunki wybuchowe z - oby tylko! - konfetti. Przypuszczam, że ktoś je uśpił tuż przed zeszłoroczną Wigilią Jaskiniową. Dzisiaj niebo ponownie zmieniło barwę, zwiastując sztuczny deszcz oraz podwyższenie temperatury, identycznie jak rok temu. One tu wrócą.
- Może obudzili ich czarnoksiężnicy, rezydujący niegdyś w swoim pałacu? - zapytał Hayven - Czytałem o ich eksperymentach, które dawno temu udoskonalały poziom rozbudowy Imperium. Dziś, kiedy nie ma tak wielkiej potrzeby konstruowania wynalazków, ten budynek zamieszkują gremliny. Sądzę, że mają dostęp do maszyn tych magów, stąd ta szybka produkcja wybuchowych paczek - przedstawił przykładowe rozumowanie zaistniałej sytuacji.
- Po co mieliby wracać? - dodał gnoll.

Hayven

Hayven

23.12.2012
Post ID: 72529

Hayven dopiero teraz coś sobie uświadomił. Spojrzał na Hobbita z ukosa.
- Heeej... Przecież ja już nie przyjmuję dzieci. Odpoczywam - zauważył. - Skąd się tutaj wziął ten Hobbit?
Niziołek fuknął na Oberżystę.
- To ciebie nie powinno interesować, sam zresztą nie wiem, skąd się tutaj wziąłem - rzekł Hobbit.
- Podsumujmy sytuację - odezwał się rzeczowo Architectus, przerywając rozpoczynającą się kłótnię. - Mamy inwazję Gremlinołajów, ktoś chce zepsuć nam święta, są to najprawdopodobniej czarnoksiężnicy, którzy obudzili gremlinołaje. Ale po co mieliby tu wracać? - powtórzył swoje pytanie Kronikarz.
- Mam pewną sugestię - odezwał się po chwili Hayven. - Robią to z czystej złośliwości. Chyba jednak wiem, jak można ich wszystkich udobruchać...
Mag zaczął objaśniać wszystkim swój plan.
- Będą nam potrzebne zabawki, dużo zabawek, może jakieś śmieci i dużo, duuużo papieru prezentowego.

Architectus

Architectus

23.12.2012
Post ID: 72533

Włóczykij zerknął na zegar z wielkim wahadłem, stojący przy przeciwległej do kontuaru ścianie.
- O nie... Do Wigilii Jaskiniowej pozostało kilka godzin - rzekł.
- Luz, zdążymy obłaskawić tych ziomków - uspokajał go Hobbit - Na co będziemy potrzebowali tych wszystkich rzeczy? - spytał.
- Zadziałamy na podobnych zasadach co gremlinołaje. Poszukajmy niezbędnych przedmiotów w domostwach u Osadników oraz w innych budynkach. Rozdzielmy się na podgrupy, wtedy zrobimy to szybciej - zaczął Hayven.
- Mamy tu jakąś piwnicę, strych, albo kantorek na narzędzia, żeby do nich zajrzeć? - dopytał Archi.

[Uwaga! To ostatnia oberżowa przygoda. Dołączajcie, póki możecie wziąć jeszcze udział.]

Hobbicus

Hobbicus

23.12.2012
Post ID: 72534

- To ja może znajdę coś na dworze... Sklepy powinny być jeszcze otwarte. Macie jakieś pieniądze? - odezwał się Hobbit, wyciągając przed siebie rękę.

Wszyscy spojrzeli po sobie, po czym dali niziołkowi po parę monet, które poznajdowali po kieszeniach. Tuż po tym włochatostopy wybiegł z oberży i skierował się do sklepu. Ale nie pierwszego lepszego sklepu - jego celem był mały ogródek z wszelakimi nawozami i preparatami do roślin. Wiedział doskonale, czego potrzebował. Właśnie, on. Niekoniecznie reszta Osadników.

Hayven

Hayven

24.12.2012
Post ID: 72542

Następnego dnia po jaskiniowej wigilii wszyscy zebrali się na placu. Każdy przyniósł jakieś graty ze swojego mieszkanie w Osadzie, Hobbit przytargał dodatkowo kilka zużytych narzędzi ogrodowych, a Hayven kilka przedmiotów magicznych o niewielkiej mocy. Po powitaniu się, Osadnicy przystąpili do pracy. W każdym opakowaniu znalazło się kilka przedmiotów.
Po paru godzinach przed Hayvenem, Architectusem, Hobbitem i Mateuszem piętrzyła się góra pakunków. Oberżysta przyłożył do ust megafon...
- Uwaga, uwaga! Wy! Tak, wy! Z wybuchowymi paczkami! Chodźcie no tu bliżej!
Do obecnych na placu zbliżyły się gremlinołaje. Były wyraźnie zainteresowane tym, co mag miał im do powiedzenia.
- Zbliżcie się! Tak, jeszcze bliżej! Dobrze! Teraz każdy z was otrzyma jeden prezent, ale tylko jeden! Bez kantowania!
Gremlinołaje ustawiły się w kolejce. Zgodnie ze słowami Hayvena, każdy otrzymał po jednej paczce. Gdy stworzenia otworzyły paczki, nie posiadały się ze szczęścia! Tak, jak zwykłe gremliny, tak i gremlinołaje lubiły majsterkowanie. A z podarowanych rzeczy można było tylko stworzyć! Stworki zapomniały, co miały robić. Nie chciały już służyć czarnoksiężnikom, którzy nic im nie dawali. Zrozumiały, że święta to czas dobroci i godzenia się z innymi - a nie niszczenia wszystkiego na swojej drodze. Przez cały dzień życzyły wszystkim wesołych świąt, a pierwsze "wynalazki" dały w prezencie Hayvenowi, Hobbitowi, Mateuszowi i Architectusowi.

Można by powiedzieć, że to koniec historii, jednakże...

Hobbicus

Hobbicus

25.12.2012
Post ID: 72547

...okazało się, że narzędzia od Hobbita nie były tym, na co wyglądały.

Kiedy jeden z Gremlinołajów dokańczał swoją zabawkę, nagle jedna z jej części zaczęła dymić i iskrzyć. Po chwili cała konstrukcja zapłonęła jasnym ogniem i wkrótce wybuchła, rozrzucając wszędzie konfetti. Tuż po niej wszystkie pozostałe wynalazki dokonały kolorowej autodestrukcji.

- Znowu chciałyby tylko rozrabiać! - krzyknął ktoś z tłumu obok grupki naszych bohaterów. - Czorty jedne, dajmy im popalić! Nie zepsują nam świąt!

Po chwili rozpoczęła się awantura - ludzie odpędzali gremliny, gremliny chciały się zemścić za niemiłą niespodziankę, a Architectus, Mateusz i Hayven stali osłupieni...

- Zaraz... A gdzie jest Hobbit? - gnoll począł się rozglądać za niziołkiem. Istotnie, nigdzie go nie było w okolicy.
- A to skubaniec... Zrobił psikusa i nawiał! - zdenerwował się Mateusz.

Hayven

Hayven

25.12.2012
Post ID: 72550

- Ty mały, wredny! - złorzeczył niziołkowi Hayven. - Gdyby nie ty, wszystko byłoby dobrze! A teraz musimy zaczynać od początku - dokończył ze smutkiem oberżysta.
- I co teraz? - zastanawiał się Architectus.
- Coś się wymyśli - rzekł Mateusz. - A na razie trzeba stawić czoła wściekłemu tłumowi.
To mówiąc, Włóczykij wskazał na Osadników, którzy walczyli z Gremlinołajami.
- Mam kolejny plan - odezwał się po chwili czarodziej.
Hayven wziął do ręki megafon.
- Ludzie, spokojnie! Mamy święta! Święta to czas radości, a nie wściekłości! Te gremlinołaje chciały dobrze! To była sprawka pewnego złośliwego Hobbita! - próbował przemówić Osadnikom do rozsądku Hayven.

Mateusz

Mateusz

27.12.2012
Post ID: 72558

-To nie jest czas na dyplomację! - rzekł Włóczykij do czarodzieja.
-A na co? - zdziwił się Architectus.
Mateusz popatrzył na swoich towarzyszy po czym wyciągnął jednoręczny miecz zza pasa.
Włóczykij jednym spojrzeniem ogarnął sytuację i rzucił się w tłum gremlinołajów. Ostrze lśniło jeszcze kilka chwil po czym zaczęło z niebywałą szybkością spadać na wrogów. Wiele istot legło martwych tworząc wokół siebie czerwone kałuże. Reszta, która ocaliła życie czym prędzej uciekła z oberży krzycząc i przepychając się do drzwi.

Mateusz przetarł klingę swą ubłoconą tuniką, po czym schował go do pochwy.
Poczuł, że jest obserwowany. Podniósł wzrok na otaczających go ludzi.
Wszyscy patrzyli na niego z nieskrywanym zdziwieniem. Hayven uniósł palec i łamiącym się głosem rzekł:
-Ale... Przecież są Święta...
Włóczykij odchrząknął i odrzekł:
-No cóż. Jezus za pomocą bicza wyrzucił kupców ze świątyni.
Po chwili dodał:
-Barman, dla mnie kufel najlepszej wody źródlanej!

Architectus

Architectus

27.12.2012
Post ID: 72559

Hobbit, zadowolony z zakupów w sklepie ogrodniczym, wracał do swoich towarzyszy. Przez dwie alejki szedł w bliskiej odległości od kamienicy strzeżonej antymagicznym zaklęciem. Wtedy tylko zastanowiło go jakim cudem znalazł otwarty w świąteczny dzień pawilon. Nawet obco wyglądający sprzedawca wydał mu się lekko zbyt muśnięty słońcem, jak na tę porę roku. Oddaliwszy się od zaczarowanego budynku, wytłumaczył to sobie zwyczajnym trafem. Na dużym skwerze minął się z gromadką uciekających w popłochu gremlinołajów i pędzący za nią tłum. Tuż przed wejściem do Oberży rozejrzał się po ośnieżonych uliczkach. Wewnątrz znowu panowała ponura cisza. Ci, którzy tam się znajdowali, przyglądali mu się dokładnie. Przerwał ten stan, proponując natychmiastowe wyruszenie do Południowych Ziemiolodów, skąd przybyły gremlinołaje, żeby odnaleźć odpowiedzi na nurtujące wszystkich pytania i wyszukać poszlak przed ostatecznym zajęciem się czarnoksiężnikami z Góry Stu Grot, jeśli ich nie zastaną w letniej siedzibie gremlinołajów, na południu.

Mateusz

Mateusz

27.12.2012
Post ID: 72560

-No to na co jeszcze czekamy? - zapytał Włóczykij.
-Może byśmy najpierw przygotowali trochę prowiantu. - zaproponował przytomnie Architectus.
-I zwilżyli gardła! - zawtórował mu Hobbit.
Mateusz popatrzył na nich z politowaniem. Pociągnął solidny łyk ze swojego kufla po czym gwałtownie wstał od stołu i oparł dłoń o rękojeść miecza.
-Szkoda czasu. Załatwmy to jak najszybciej a potem będziecie robić co wam się żywnie podoba.
Słowa zawisły w powietrzu. Ciszę rozdarł zgrzyt stali. Ostrze ponownie zalśniło w oberży.
-To jak? Ruszamy? - zapytał retorycznie po czym wybiegł z ciepłego pomieszczenia wprost w objęcia zimy. Zaraz za nim ruszył niziołek i gnoll.
Mag stał jak wryty.
-Może weźmiemy chociaż koce? - rzucił i niechętnie zostawił za sobą grzaniec, kominek i miękkie łóżko.

Hayven

Hayven

27.12.2012
Post ID: 72561

- Tak, możesz wziąć, czemu nie? - rzucił Mateusz.
Hayven, wielce uradowany, chwycił kilka koców spośród leżących przy kominku i raźnym krokiem ruszył za towarzyszami.

---

Po paru godzinach wędrówki wszyscy byli niezwykle zmęczeni oraz znużeni wędrówką. Architectus sapał niczym wielki miech, Hobbit z kolei co jakiś czas fuczał. Włóczykij wydawał się być najmniej wyczerpany wędrówką; pogwizdywał radośnie i co jakiś czas postukiwał kijem o ziemię. Hayven zaproponował postój, na co reszta przystała z ulgą.

Mateusz

Mateusz

27.12.2012
Post ID: 72568

Gdy inni próbowali uspokoić oddech, Włóczykij rozpalił ognisko za pomocą starego krzesiwa. Cała czwórka usiadła blisko płomieni by ogrzać swoje zmarznięte dłonie.
Po kilku chwilach Hayven zapytał:
-Co robimy dalej?
Mateusz wskazał na coś podbródkiem. Mag powiódł za nim wzrokiem. Natrafił na miecz.
-Hmmm... - zamyślił się, po czym za pomocą kija szturchnął palące się szkapy drewna.

Wędrowcy zmęczeni całą tą przygodą w końcu zasnęli.
Tu trzeba wyrazić szacunek wobec przezornego maga, który zabrał kilka koców.
W przeciwnym razie zamiast promieni słońca obudziłby ich donośny kaszel.

Podróż kontynuowali po wciąż wyraźnych tropach gremlinołajów...