Gorące Dysputy

Słowo pisane - literatura - "[Henryk Sienkiewicz] - twórczość"

Osada 'Pazur Behemota' > Gorące Dysputy > Słowo pisane - literatura > [Henryk Sienkiewicz] - twórczość
Wędrowiec: zaloguj, wyszukiwarka
Kordan

Kordan

11.06.2008
Post ID: 29424

Któż by nie słyszał o Potopie, Krzyżakach czy W pustyni i w puszczy? Wielu ludzi uważa Sienkiewicza, za patriotę i genialnego pisarza. Są też i tacy, co nie doceniają jego kunsztu, twierdząc, że cała trylogia to jedna wielka szmira...A jakie jest wasze zdanie?

Leryn

Leryn

11.06.2008
Post ID: 29427

Co do Sienkiewicza, niektóre jego dzieła są nawet ciekawe. Podobali mi się "Krzyżacy". Ale niektóre książki są po prostu okropne. Cóż, moim zdaniem Sienkiewicz pisał jako tako. Czyli - średnio. Ani dobrze, ani źle.

Kordan

Kordan

11.06.2008
Post ID: 29460

Hmm do książek Sienkiewicza mam mieszane uczucia. Pierwsza pierwsza jego powieść, z jaką miałem styczność to - "W pustyni i w puszczy". Szczerze mówiąc ta książka była tak niewyobrażalnie nudna, że nawet do połowy nie doszedłem.
W gimnazjum kazali nam przeczytać "Krzyżaków". Książka o wiele ciekawsza i pasjonująca. Lecz i tak było jej daleko do innej powieści Sienkiewicza, o której opowiem na końcu.
Sachem i Latarnik nie wywarli na mnie większego wrażenia, ot takie lekturki.
"Qvo vadis"... Tu już o wiele lepiej. Ciekawa i przejmująca lektura, która zapadła mi w pamięć.
"Potop" to dla mnie taki "z wielkiej chmury mały deszcz". I i II Tom całkiem niezłe, chociaż wciąż brakowało mi żywszej akcji. Spodziewałem się jej w III tomie ale się zawiodłem. Mimo wszystko obronę klasztoru jasno górskiego przeczytałem w jeden dzień. "Potop" był trochę naciągany ale i tak nie jest źle.
"Pan Wołodyjowski" - Moim zdaniem najlepsza książka Sienkiewicza. Obrona Kamieńca Podolskiego, nawlekanie Azji na pal albo ucieczka Basi przez stepy. Jest tutaj wszystko: miłość, zdrada, nienawiść, przyjaźń i krew leje się gęstym potokiem. Na prawdę warto przeczytać. Myślę że Moandor się ze mną zgodzi.

Tabris

Tabris

11.06.2008
Post ID: 29464

Nie uważam go za jakoś specjalnie wybitnego pisarza. Trafnie powiedział o nim Gombrowicz; "pierwszorzędny autor drugorzędny". Pisał oczywiście dla pokrzepienia serc, co w czasach zaborów było plusem, ale teraz?

Najbardziej lubiłem "Ogniem i mieczem", zwłaszcza oblężenie Zbaraża (w wyniku filmu). Dużo straciła ta książka, gdy przeczytałem historię Ukrainy... Potem "Krzyżacy" i "Potop". Do "Pana Wołodyjowskiego" przekonać się nie mogę.

Moandor

Strażnik słów Moandor

11.06.2008
Post ID: 29468

Kordan

Któż by nie słyszał o Potopie, Krzyżakach czy W pustyni i w puszczy?

Słyszał to niemal każdy. Pytanie należałoby postawić w inny sposób: Któż czytał?

Sachem już nie pamiętam, ale Latarnika czytało mi się wcale przyjemnie. Poza tym, nie sposób narzekać na tak krótką nowelkę.

"Quo Vadis" zaliczam do moich ulubionych książek. Zasadniczo lubię powieści historyczne, a Sienkiewicz stworzył bardzo dobrą książkę historyczną. Wyróżniłbym ciekawych bohaterów. Petroniusz i Chilon. Często książka jest nawet dobra, a jakoś trudno w niej o bohatera, który zapisałby się bardziej szczegółowo w pamięci. Ta parę zapamiętałem na bardzo długo i do dziś są jednymi z moich ulubionych bohaterów.

No i oczywiście Trylogia. Dzieło, które spędza sen z powiek licealistom. Tu nie zgadzam się z poprzednikami w kwestii oceny. Nieważne, czy Trylogia pisany była ku pokrzepieniu serc czy też nie. Dla mnie ważne jest to, że jest bardzo dobrze napisana. I naprawdę potrafi pasjonować. Ani trochę nie nudziłem się czytając Ogniem i Mieczem czy Potop.
Czytanie opisów walk w sienkiewiczowskim wydaniu to istna uczta czytelnicza. Jakże ten autor potrafił budować napięcie, wywoływać emocje w czytelniku. Wir walki udziela się przez cały czas. Niepwność, rozpaczliwe nieraz położenie obleganych, jak było pod Zbarażem. Poświęcenie żołnierzy Jaremy.

Obrona Kamieńca Podolskiego jest również świetnie opisana. Tyle, że tu końcówka mnie rozczarowała. Myślę, że nie tylko mnie. To było smutne, stać razem z Michałem Wołodyjowski, z Ketlingiem na obdrapanych pociskami murach zamku i obserwować białe flagi na murach miasta. I to w momencie, kiedy bitwa była już niemal wygrana.
Ale sama dramaturgia oblężenia Kamieńca oddana została znakomicie.

CO do stwierdzenia Gombrowicza, znam je. Lecz go nie podzielam. Nikt nie zakwestionuje mistrzowskiego pióra Sienkiewicza.

Mirabell

Mirabell

12.06.2008
Post ID: 29486

No cóż, jak dla mnie Sienkiewicz jest świetnym przykładem problematyczności literackiej nagrody Nobla. Niby najbardziej prestiżowa z prestiżowych, ale tak do końca nie wiadomo, dlaczego dostaje ją jeden, a inny nie. No bo tak na przykład (ja wiem, że to sto lat różnicy ale tak całościowo biorąc naszych laureatów) Sienkiewicz laur ów otrzymał. A gdzie mu do Herberta, który nie został w ten sposób uhonorowany? (od razu odeprę zarzuty, Herbert owszem, pisał prozę. A Sienkiewiczowi zdarzyło się i dramat popełnić)

Pierwszorzędny drugorzędny to tyle, co można na temat tego pana powiedzieć. Nie jest to to złe, ja się nie nudziłam. Czytając Harry'ego Pottera też nie. Ta sama funkcja, miła lektura na wieczór, dużo akcji, wojna, namiętności, ot co. Parę dobrych postaci (moim zdaniem Sienkiewicz urodził sie po to, by stworzyć pana Zagłobę), większość papierowych (rozumiem, że trudno tworzyć bohaterów płci przeciwnej, a i taka mdła konwencja w polskiej literaturze była... ale na Mahadevę, postaci kobiecych to on zdecydowanie tworzyć nie umiał. Jeszcze Jagienka, Oleńka i Basia jakoś się bronią, ale ta anemiczna Ligia jest słodka, przezroczysta i bezbarwna jak wczorajszy kisiel), zero analizy psychologicznej (zasada behawiorystyczna, bodziec - reakcja; bohaterowie podzieleni na złych i dobrych), zero zainteresowania obcą kulturą (inni są głupi, to czerń, motłoch, chłopi albo heretycy z piekła rodem, jako opozycja do wielkiego rycerza Polaka - katolika) momentami zastoje i dłużyzny, ale styl prosty, łatwy i przyjemny, więc nie zwraca się na to uwagi. Ot, na nudny wieczór. Osobiście najbardziej cenię "Krzyżaków", szczególnie fragmenty, w których Zygfryd rozmawia z trupem są słit. Odbiegają od kupokrzepieniusercowej konwencji i wprowadzają nieco makabrycznej groteski, przez co utwór zyskuje nieco inny wymiar. No i wreszcie jakaś panna z odrobiną życia.

Moim zdaniem nie da się przypisać tej prozie wysokich artystycznych ambicji i prowadzić nad nią głębokich dyskusji. Ale po co? przecież nie o to tu chodzi. Każdy lubi sobie coś rozrywkowego poczytać. Moandor lubi Sienkiewicza, a ja nie lubię, ja lubię Puzo (to też nie jest literatura najwyższych lotów), a ktoś inny nie lubi. Tyle na ten temat.

Kordan

Kordan

12.06.2008
Post ID: 29488

Mirabell, przypominam że akcja Trylogii dzieje się w czasach baroku. A jak wam pewnie wiadomo wtedy w Polsce panował sarmatyzm.
Sarmatyzm miał to do siebie, że promował ksenofobię i wyższość narodu polskiego więc naturalną siłą rzeczy groteskowo wyglądałoby uczynienie z np. Turków wysoko zaawansowanej cywilizacji, która swoją potęgą miałaby zadziwić Polaków.
Natomiast podobało mi sie w Trylogii i "Krzyżakach" dodanie lekkich wątków spirytystycznych np. Zygfryd spotykający śmierć, albo historie o duchach i upiorach żyjących na stepach w "Panu Wołodyjowskim"

P.S Tak na marginesie. Jednym z założeń sarmatyzmu było stwierdzenie, że w niebie mówi się wyłącznie po polsku.

Grenadier

Kanclerz Grenadier

12.06.2008
Post ID: 29491

"Sarmatyzm promował ksenofobię" - khem, że co? W tamtych czasach dwóch z trzech słów z tego stwierdzenia nie znano. Po drugie jest to tak maksymalne uproszczenie, że w ten sam sposób można określić wszystko. Wtedy nie znano pojęcia współczesnego "narodu" i teza o ksenofobii jest po prostu bzdurą, bo przykładaniem współczesnej miary do zupełnie innych czasów. Sarmatyzm był ideą wspierającą oficjalną ideologię "przedmurza chrześcijaństwa" (ale nie katolicyzmu!) dającą walczącym ochotniczo i z zaciągu "rycerzom" uzasadnienie dla ich zajęcia i wytłumaczenie, dlaczego ciągle Polska musi z kimś walczyć na wschodnich rubieżach. Z nacjonalizmem nie ma to nic wspólnego - Polska była wtedy krajem DWÓCH narodów, traktowanych równo (choć zdarzały się, jak to doskonale opisuje Sienkiewicz, wzajemne podszczypywania) i jakakolwiek idea nacjonalistyczna była nie tylko sprzeczna z duchem chrześcijaństwa, ale także oficjalną polityką króla.

Kordan

Kordan

12.06.2008
Post ID: 29500

W czasach baroku dochodziło do ukształtowania się megalomanii szlacheckiej, ksenofobii i ideologii skrajnego konserwatyzmu. Tylko szlachta uważała się za naród polski i odeszła od tolerancji religijnej poddając się tym samym pewnemu rygoryzmowi obyczajowemu.
Powszechne było przekonanie, że Bóg specjalnie opiekuje się Polską, dał jej wszystkie bogactwa i hojniej od innych wyposażył narodów.
Najlepszym przykładem ksenofobii było wygnanie Arian.

Mirabell

Mirabell

12.06.2008
Post ID: 29577

Hola, hola, spokojnie. Rzucanie ogólnikowych stwierdzeń z podręczników szkolnych i równie ogólnikowych podziałów na epoki niczego tu nie rozwiąże. Zostawmy "czasy baroku" (bo tak naprawdę wypadałoby zapytać, co przez to w sensie epoki literackiej rozumiesz), Sienkiewicz to wiek dziewiętnasty. Miejsce na dyskusje o tym, czy można mówić o ksenofobii w XVII wieku (bo barok to osobna sprawa) jest przy stoliku historycznym, jak myślę (a myślę też, nawiasem mówiąc, że przenoszenie takich kategorii jak ksenofoba na tamte czasy jest sporym uproszczeniem).

A tu o literaturze. Argument, co działo się naprawdę w czasie, w którym dzieje się akcja powieści jest naciągany. To autor wybiera realia i wymyśla osadzoną w nich historię. I opisuje ją z perspektywy swojego czasu, swoich przemyśleń (inaczej się nie da). I w ten sposób, owszem, może pokazać, że w czasie potopu szwedzkiego Polacy ustosunkowywali się do obcych tak a tak. A tu problem jest inny, taki stosunek do obcych objawia się w samej narracji. Nie ma tu sygnałów, że Turcy mają swoje racje, a my swoje. Jest lansowany pogląd, że np. Kozacy to byli dzicy, okrutni, bezmyślni i krwiożerczy chłopi, nie godni równać się z polskim szlachcicem, który ma honor, prawdziwą wiarę i rycerską fantazję. I to jest pogląd lansowany z pozycji narratora, w latach 1887 - 1888. To są podstawowe zarzuty, które przeciw Sienkiewiczowi wysuwali już współcześni i nie ma sensu ich powtarzać., podałam to tylko jako argument, że nie jest to proza najwyższych lotów, a że była bardzo popularna, narobiła w swoim czasie dużo złego swoim gloryfikowaniem przeszłości. Co nie przeszkadza, żeby ją (z dystansem) czytać i lubić.

Ps. Te historie o duchach i upiorach na Ukrainie mają za sobą długą i szeroką tradycję literacką, jeśli Ci sie podobały, to zachęcam do zajrzenia do ukrainofilskich romantyków :)

Kordan

Kordan

12.06.2008
Post ID: 29589

No tak, może rzeczywiście troszeczkę zboczyłem z tematu :) Chciałem powiedzieć, że Sienkiewicz opisuje czasy, kiedy w Polsce rzeczywiście był sarmatyzm. Ale nie chcę już się rozpisywać bo nie o tym powinniśmy tutaj dyskutować.

Jednak jeżeli już mówimy o czasach kiedy powstawała Trylogia. To co teraz powiem to jest mój wniosek, więc niekoniecznie moje słowa mogą się zgadzać z prawdą historyczną. Trylogia opisuje wojny ze Szwedami, Turkami, Tatarami i Kozakami. Podczas zaborów niewątpliwe panowała cenzura, więc Sienkiewicz nie mógł, sobie poużywać na zaborcach. Więc zamiast zaborców są najeźdźcy z Trylogii. Podejrzewam że w czasach zaborów na ziemiach polskich działy się dość nie ciekawe rzeczy, przez które Sienkiewicz pragnął wywrzeć swą złość na zaborcach właśnie w Trylogii. Szwedzi na początku wygrywali, ale po pewnym czasie musieli uciekać, Turkowie też marnie skończyli. Czas później pokazał że zaborcy też niefajnie skończyli.
O wiele bardziej pocieszająco(Z perspektywy, Polaka mieszkającego w okupowanej Polsce) brzmi fakt że barbarzyński i krwiożerczy najeźdźca został przepędzony, aniżeli kolejna armia atakująca granice Rzeczypospolitej.

P.S 1. Każda armia bywa krwiożercza i bezwzględna, więc Ja bardziej zastanawiam się dlaczego armia Rzeczypospolitej w książce to same świętoszki.
2. Na razie dziękuję, Zadowolę się tekstami piosenek Drudkh, Hate Forest i Graveland :)
3 Polecam pamiętniki Jana Chryzostoma Paska.

Moandor

Strażnik słów Moandor

13.06.2008
Post ID: 29596

Cóż, ja zawsze będę miał o Sienkiewiczu dobre zdanie. Żadna jego książka mnie nie znudziła. Lektura sienkiewiczowskich dzieł to zawsze jest przyjemność. Nie chcę już wchodzić w dyskusję na temat prawdy historycznej i procentowej jej zawartości w powieściach Sienkiewicza. Być może nie wszystko jest w nich tak jak to było naprawdę. Jednak trzeba zawsze wziąć poprawkę, że są to tylko powieści fabularne, fikcja literacka z elementami historycznymi.

Trochę chyba staracie się szukać kontrargumentów na wyrost. Nie twierdzę, że nikt lepszych książek nie napisał. Jednak sienkiewiczowskie powieści są literaturą z wyższej półki, mimo wszystko.

Kordan

Kordan

13.06.2008
Post ID: 29647

Trudno się nie zgodzić. Zdecydowanie bardziej wolę poczytać Sienkiewicza niż fantastycznego smuta, w którym na Bogu ducha winnych ludzi (lub elfów) nacierają hordy orków lub nieumarłych...

Mirabell

Mirabell

13.06.2008
Post ID: 29666

Cóż, napisałam tylko, że go nie lubię i wyjaśniłam, dlaczego uważam to za kiepską literaturę, nie widzę w tym nic na wyrost...

Moandor

Strażnik słów Moandor

21.08.2009
Post ID: 47514

Miałem okazję przeczytać Potop, drugą część Trylogii sienkiewiczowskiej. Akurat skończyłem na kilka dni przed wyruszeniem na Jasną Górę, więc w pewnym sensie lektura Potopu dodała mi wewnętrznej energii do pokonania tej drogi. Swoją drogą, w PKP też chyba są ludzie, którzy znają Trylogię, skoro wpadli na pomysł, by pociągowi pospiesznemu z Białegostoku do Częstochowy nadać imię Kmicic. Wszak to właśnie pan Andrzej w Potopie wędrował z podlasia aż na Jasną Górę, której później z takim poświęceniem bronił.

Ja do Sienkiewicza nic nie mam. Nadal uważam, że jego pióro jest lepsze od większości tego, co się na rynku pojawia. I z chęcią od czasu do czasu wrócę do jego książek, tym bardziej, że parę w domu mam. Pozostał mi jeszcze z Trylogii Pan Wołodyjowski, który być może będzie lekturą na wrzesień. :)

Tullusion

Opiekun Osady Tullusion

22.08.2009
Post ID: 47547

Och, można patrzeć na Sienkiewicza przez wizjer "wielkiego, który otrzymał Nobla", ale można też przez pryzmat Gombrowicza, który stwierdził, że to "pierwszorzędny pisarz drugorzędny" - że tak się odniosę do wypowiedzi Mirabell. Mimo pogardy, z jaką prozaik i dramaturg Witold traktował powyższą personę, wyrażenie to może zostać pozbawione pejoratywnego wydźwięku kontekstowego, ponieważ kontekstualnie (zależnie od sytuacji i osadzenia w niej) rzecz biorąc doskonale wyraża miejsce Henryka w mojej własnej, prywatnej, subiektywnej jak cholera hierarchii literatów.

Cóż, z pewnością nie można Henrykowi odmówić porządnego, rozbudowanego warsztatu i bogatego języka, chociaż stylizowanie na staropolszczyznę, obojętnie od zdolności i wyrobienia autora, nigdy nie osiągnie jest swojego rodzaju archeologią - przez co nigdy nie osiągnie się pełnej zgodności w mowie i piśmie z ludźmi, dla których był to naturalny język epoki. Mimo wszystko cenię Sienkiewicza właśnie za ten język, któremu hołubiąc może z aż nazbyt bijącą w oczy czołobitnością stara się wprowadzać czytelników w realia epoki, "pokrzepiając serca" nie tylko narracją umieszczoną na tle ważnych wydarzeń historycznych, ale także pięknem słowa, którego Polacy ani nie musieli, ani nie potrzebują teraz się wstydzić (no, może za Masłowską troszkę... :P).

Z pewnością nie można odmówić Henrykowi zdolności kreacji fantastycznych niekiedy postaci. Onufry Zagłoba jest niewątpliwie jednym z najbarwniejszych i najlepiej skonstruowanych charakterów nie tylko w Trylogii, ale śmiałbym twierdzić, że występujących w całej polskiej literaturze. Także Rzędzian, a z bohaterów innych książek, Maćko, Jurand czy Petroniusz zajęli godne miejsce w loży honorowej. To prawda, że Sienkiewicz z pewną wysiloną manierą stylizował kobiety na smutki-dewotki, jednak stworzył także taką osobę jak "hajduczek" Basia, uznawaną za jedną z najciekawszych w całym trójksięgu sarmackim.

Jednak deprecjonowanie fabuły byłoby także niewskazane. Odbiorcą przygód Stasia i Nel w założeniu miał być uczeń szkoły podstawowej. Jeżeli do tego dodać zupełnie odmienny standard budowania powieści w okresie dziejów, w których tworzył Sienkiewicz, nie dziwi mnie, że książka może wydawać się dla współczesnego czytelnika nudna. Co ciekawe, była to jego najpóźniejsza powieść - część odium młodzieży składałbym na karb podeszłego wieku pisarza (66 lat), a także właściwej swoim latom chęci rozmienienia swojego talentu nie tyle na drobne, co "dla drobnych" - młodszych czytelników właśnie. Zauważyłem, że fantazja ta dotyka w mniejszym lub większym stopniu olbrzymią część płodnych literacko pisarzy. Czy jest to chęć pozostawienia nie tylko zadry w psychice licealistów, ale także łagodnego śladu w nieukształtowanych jeszcze umysłach dzieci?... Nie wiem, nie czas po temu, by roztrząsać temat.

Wszelako "poważne" dokonania, a mam tutaj na myśli Trylogię fantastycznymi opisami wybiegów cwanego Zagłoby, "Krzyżaków" z sugestywnym opisem Jagienki ze Zgorzelic rozgniatającej orzechy własnym siedzeniem czy też nieszczęsne, uhonorowane na wyrost, jak twierdzi Mi, "Quo Vadis", to zupełnie innna kategoria lektury, także zważywszy na tempo prowadzenia wydarzeń. Przychylam się do opinii Kordana, jakoby to właśnie "Pan Wołodyjowski" miał być najlepszą lekturą historyczną - a to dlatego, że jest w formie najbardziej skondensowany, ponadto powstał najpóźniej, mógł przeto Sienkiewicz zebrać bagaż doświadczeń twórczych na podstawie wcześniejszych dzieł, jak również opinii krytyków.

Ze swojej strony pragnąłbym jednak nadmienić, że powyższa lista lektur, bądź co bądź szkolnych, nie wyczerpuje dorobku twórczego Henryka Sienkiewicza. Oprócz wspomnianych już "Sachema" czy "Latarnika" (ach, nie ma to jak zawoalowana kpina z Mickiewicza...), pozornie banalnych, a jednak mających ambicję ukrywania kolejnych den interpretacyjnych. "Selim Mirza", "Rodzina Połanieckich", "Szkice węglem" - także, w mniejszym lub większym stopniu, ale warte chociażby zapoznawczego rzutu oka na treść.

Druga strona medalu ukrywa nowelki takie jak "Janko Muzykant" czy "Bartek zwycięzca", których pretensje do jakiejkolwiek trwalszej wartości artystycznej pozostają gołosłownymi awanturkami. Dotąd pamiętam wstręt, z jakim przyjmowałem do głowy tę melancholijno-moralistyczną papkę, przymuszany srogim okiem pedagoga. To jednak raczej przypadłość wirusowa w wydaniu polskim - większości literatów tych epok wyskakiwały jakieś obrzmiałe i szpetne nowele na dorobku twórczym i nawet puderek wraz z przychylnymi recenzjami zaprzyjaźnionych erudytów i krytykóww nie były w stanie zakamuflować płycizn tych krótkich form.

Zmierzając powoli do finału rozważań, natykam się ponownie na to fundamentalne, bolące, kiedy się je kopnie lekkim butem, pytanie: Henryk Sienkiewicz - nudziarz czy geniusz? Bipolaryzacja pytania jest w tak oczywisty sposób zamierzona, że z niekłamaną przyjemnością przekornie ją przemagnesuję - otóż dla mnie jest to po prostu "pierwszorzędny pisarz drugorzędny". Drugorzędny, ponieważ w istocie nie stworzył niczego przełomowego (w przeciwieństwie do Prusowej "Lalki", debiutującej zresztą równolegle z kolejnymi częściami Trylogii), co usprawiedliwiałoby datowanie literatury polskiej na "przed" i "po" Sienkiewiczu. Z drugiej jednak strony rzemieślnikiem był wybitnym, a niejeden pisarz mógłby pozazdrościć mu zasobu słownictwa, wyobraźni i łatwości, z jaką umiejscawiał przeszłość we współczesności i współczesność w przeszłości, stąd też w drugim szeregu zajmuje jedno z miejsc pierwszych; bo też i honory mu się całkowicie należą.

No to rzekłem. ;)

Tarnoob

Tarnoob

24.08.2013
Post ID: 75106

Dodam tylko, że niedawno w swojej wielkiej wakacyjnej podróży po Polsce zahaczyłem o Wolę Okrzejską i Okrzeję. Widziałem Muzeum Sienkiewicza oraz jego kopiec, do którego miał dosypywać mój własny pradziadek.

Sienkiewicz jest wręcz synonimem szkolnej zmory, a jednocześnie pewnej klasyki, do której ma się słabość, tak jak do PRL-owskich filmów, które lubi się oglądać m.in. właśnie za to, że się je już zna.

Przepraszam, że w dalszej części będę pisał i o samych książkach, i o ich ekranizacjach, ale nie ma chyba sensu zakładać na ich temat osobnego wątku.

Jako kilku-, może dziesięciolatek widziałem nową ekranizację „W pustyni i w puszczy” – kino bardzo familijne. Jest czytelny, prosty wątek z prostym humorem jako warstwa dla dzieci, ale jest też całe tło, które ogarniają tylko więksi, np. kolonializm, islam, choroby.

W I klasie gimnazjum „Krzyżacy” byli lekturą. To zdecydowanie za wcześnie, bo człowiek często wtedy nie łapie jeszcze, o co chodziło z zakonami rycerskimi, skąd się wzięli w Polsce, kim byli Prusowie, itd.

W I klasie liceum lekturą było „Quo Vadis”. Zacząłem. Nie dałem rady. Może nie umiem czytać powieści. Obejrzałem film i był spoko, choć uroda polskich aktorów nie do końca chyba pasowała do ról Rzymian. Petroniusz to postać pierwszoklasowa - ma plus za swój elitaryzm, pogardę dla plebsu, cynizm i nadczłowieczeństwo.

W I klasie LO lekturą był też „Potop”. Nie muszę chyba mówić, że też nie dałem rady.

Parę miesięcy temu obejrzałem „Ogniem i Mieczem”. Wymagało to wcześniejszego ogarnięcia się, przygotowania i przypomnienia sobie historii ze szkoły. Ogólnie spoko.

Co do ogólnej oceny Sienkiewicza – czy zasłużył na nobla, czy może rację miał Gombrowicz – nie widzę potrzeby zabierania głosu. Nie chodzi o to, że nie mam zdania – czasem zwyczajnie ocena i stawianie przed jakimś wyborem jest sztuczne i bezcelowe, np. można śmiało żyć, nie mając ulubionego koloru i nie zastanawiając się nad tym. Podobnie nikt z nas nie należy do komisji noblowskiej, Ministerstwa Edukacji Narodowej czy jakiegokolwiek ciała mającego podejmować decyzje zależne jakoś od oceny.