Oberża pod Rozbrykanym Ogrem

Baśniowe Gawędy - "Gildia Nekromantów - normalności wstęp wzbroniony!"

Osada 'Pazur Behemota' > Baśniowe Gawędy > Gildia Nekromantów - normalności wstęp wzbroniony!
Wędrowiec: zaloguj, wyszukiwarka
Mateusz

Mateusz

28.10.2013
Post ID: 75477

GILDIA NEKROMANTÓW II

Chłopska inteligencjo, ochrzczona cyganerio, podwórkowi erudyci łączcie się!

NORMALNOŚCI WSTĘP WZBRONIONY!

Wymagana choćby znikoma wiedza na temat przebiegu części pierwszej

PROLOG: Dyrektywa Niebios

Znudzony Bóg siedział na złotym tronie. Przeszło od dwóch lat patrzył w dal obojętnym wzrokiem. Zastępy aniołów, świętych i błogosławionych próbowało wszystkiego by rozweselić Stwórcę. Na daremno. Bóg chyba sam nie wiedział czego mu brakowało. Kosztował przeróżnych win i wykwintnych potraw lecz na jego ustach nie gościł uśmiech.

Był zwyczajny piękny dzień mimo, że od zarania dziejów nie można doświadczyć tu upływu czasu.
-Gildia Nekromantów! - krzyknął Bóg. Jego głos poniósł się po całym niebie. Jeden z aniołów służebnych z wrażenia upuścił tacę z grzanym piwem.
-Gildia Nekromantów! - powtórzył, po czym pstryknął palcem i wydał z siebie dźwięk jakiego dawno tu nie słyszano. Po dwóch latach w końcu się zaśmiał.

Wszystko w promieniu kilkuset mil od polany uległo destrukcji. Przez chwilę panował tam niebyt. Jednak moment później miejsce nabrało rysów. Wyglądało dokładnie jak stare a jednak panował tam nowy klimat...

* * *

Włóczykij obudził się w cieniu drzewa. Mrużąc niebieskie oczy wymacał bukłak. Pociągnął kilka łyków wody i niepewnie wstał. Przeciągnął się i ziewnął przeciągle:
-Sto członków w pupę i kotwica w plecy, byle tylko dzień był ładny. - wyrecytował w powietrze.

Nekros

Nekros

28.10.2013
Post ID: 75478

- Uższsz... karwasz twarz... w tę i nazad... jak mnie łupi w krzyżu... - Narzekał ork leżący przy kamieniu.
- Co tu się stało się, piłem sobie spokojnie.... A właśnie! - Zielonoskóry szybko odnalazł swoją manierkę i pociągnął parę łyków - Czy to przez ten trunek? Nie może być, wszak elfie siki. Azali gdzie ja jestem?!
Dookoła rozciągała się kraina jak z marzeń, polanka, skały, pojedyncze brzózki. Na gałązce przysiadł jakiś pstry ptaszek i mile przygrywał.
- A żeby Cię! - ryknął Nekros i miotnął kulą ognia w ptaszynę - I Twoją matkę też! *stfu*
- Jak ja nienawidzę takich stworzeń, zawsze mi te pe... elfy przypominają. Nie ma co tak tu siedzieć, pójdę zobaczyć, co jest za górką.
Ork nie zauważył, że brzózka cała zajęła się ogniem.

Base Dragon

Base Dragon

28.10.2013
Post ID: 75480

Zasadowy Smok na wieść o powstaniu Gildii Nekromantów wzleciał w przestworza i usiadł na najwyższym budynku. Wydał potężny ryk, a na niebie zaczęły pojawiać się chmury. Po chwili ziemię skropił deszcz stężonego wodorotlenku sodu i potasu - typowych zasad. Martwe ciała w okolicy rozpuściły się pod wpływem żrącej mieszaniny.
- ŻADNI NIEUMARLI NIE BĘDĄ WSKRZESZANI, ZASADY NA TO NIE POZWOLĄ, MWAHAHAHAHA! - Zaśmiał się czerwony gad. Czyżby był to koniec epickich przygód nekromantów?

Sirius

Sirius

28.10.2013
Post ID: 75481

Na pewnej brzozie siedział sobie pewien wampir, po trochu popijał sobie dziwną nalewkę kupioną od jeszcze dziwniejszego szamana.
Uśmiechał się iście po wampirzemu, prezentując swoje długie, ostre kły. Miał powody do szczęścia, trunek miło szumiał w głowię, ptaszki ćwierkały, kompletnie skacowany ork leżący na pobliskiej polanie właśnie się obudził i zaczął wyklinać pół świata... Zaraz, zaraz, ten ork coś psuł sielankowy nastrój. Właśnie przez niego Sirius zakręcił manierkę i po chwili poczuł uderzenie gorąca. Pięknie śpiewające ptaszki przestały żyć spopielone przez kulę ognia, a ulubione drzewo wampira zaczęło płonąć. Przerażony i wściekły Sirius zeskoczył z drzewa zanim doznał poparzeń, stłumił ręką zbłąkany płomyk który tańczył na jego płaszczu kończąc jego destrukcyjny żywot, a zaraz potem bezszelestnie podbiegł do orka którym okazał się być Nekros. Stanął tuż obok niego po czym pełnym wściekłości głosem zaczął wrzeszczeć mu wprost do ucha.
- TO BYŁ ZAMACH!!! Jak w ogóle można używać magii pod wpływem alkoholu bądź innych środków odurzających?! TOŻ TO SKRAJNA NIEOD...
Nagle wampir zarył twarzą w ziemię popchnięty przez równie wściekłego Nekrosa, który dla odmiany mówił szeptem osoby cierpiącej na syndrom dnia wczorajszego.
- Jak można tak bezlitośnie krzyczeć o tak wczesnej porze? Jest dopiero... - Ork spojrzał na niebo i zauważył, że słońce znajduje się już w najwyższym punkcie - ...Południe?

Base Dragon

Base Dragon

28.10.2013
Post ID: 75482

Zasadowy Smok zauważył włóczykija, orka i elfiego wampira. Ich obecność nie godziła w jego zasady, była z nimi w miarę zgodna. Jednak Smok miał w głowie plan, by uczynić świat pełnym zasad, a kto w zasadowym środowisku nie wytrzymał, ten ginął.
- NEKROMANCJA JEST NIEZGODNA Z ZASADAMI. WIEDZCIE O TYM, GDYŻ NIKOMU ZASAD ŁAMAĆ NIE WOLNO, A ZASADY RZĄDZĄ ŚWIATEM. KU CHWALE WYSOKIEGO PH! - Smok oczekiwał, że wędrowcy zgodnym chórem odkrzykną "chwała!" zgodnie ze starodawnym zwyczajem. Wszak takie były zasady tego miejsca.

Sirius

Sirius

28.10.2013
Post ID: 75484

Wampir dalej będąc pod wpływem dziwacznej nalewki, która nie dość, że pomieszała mu rozumienie miejscowych zwyczajów to w dodatku po której świat nabrał niesamowitych kolorów podszedł do Base Dragona. W oczach Siriusa smok nabrał barwy fenoloftaleiny połączonej z substancją o wysokim PH, poklepał on różowiutkiego smoka po różowiutkim pysku, a zaraz potem zaczął grzebać w torbie. Po chwili wyjął z niej niewielki pakunek, gdy wąpierz rozwijał zawartość tak delikatnie jakby znajdowała się tam święta relikwia Jaskini wszyscy obecni z lekkim przerażeniem obserwowali cóż czarny rycerz może tam trzymać. Po chwili uniósł ręce w których znajdowała się...
- Chałwa! - wszyscy chóralnie krzyknęli z radości widząc ten wiele znaczący dla wielu smakołyk.

Mateusz

Mateusz

29.10.2013
Post ID: 75487

Włóczykij przetarł zmęczone oczy dłonią. Resztą zawartości bukłaku wylał na głowę. Zimna woda szybko go rozbudziła.
-Co by tu... - urwał w pół zdania. Rozejrzał się wokół i zamarł. Smok, ork i wampir w jednym miejscu. Widząc to, zamrugał kilka razy powiekami. To tylko pogorszyło sprawę. Teraz zauważył, że cała trójka wspólnie zajada się chałwą.
-Koniec z tanim winem. - postanowił włóczykij...

Nekros

Nekros

29.10.2013
Post ID: 75488

Ork oblizał się, chałwa była wyjątkowo smaczna.
- Zaiste, dobre to przyniósł waćpan, tylko strasznie urwasz szeleści, nie mogę tego znieść. - rzekł Nekros i rozmasował skronie - Skwar dziś i jeszcze to jaskrawe słońce, ono jest... zbyt... hm... jaskrawe...
Zielonoskóry, narzekając obrócił się i wydawało mu się, że coś mu mignęło, ale może to tylko zmęczony umysł płatał figle.
- Panowie, czy wy też widzicie tam cosik? Tak na lewo, koło tamtego drzewka.

Sirius

Sirius

29.10.2013
Post ID: 75491

- Chodzi Ci o tę krowę o niesamowicie barwnym umaszczeniu? - Spytał Sirius?
- Na lewo, a nie prawo. - Odpowiedział Nekros któremu powoli robiło się trochę lepiej.
A obok drzewka, dokładniej na lewo stała mała zapyziała mała komórka z wyrytymi napisami typu "Kocham Sulię" lub " a 300-ogoniasty to wy!". W sumie nie była to komórka zniszczona i ozdobiona przedwiecznymi, wyrytymi w drewnie bazgrołami, a wielka stodoła, chociaż i to nie oddawało całego majestatu budynku, tak naprawdę był to całkiem ładny pałacyk zbudowany z ciemnoszarego kamienia. Jedno jest pewne, był zapyział, okna były powybijane lub pozabijane deskami, drzwi wyłamane z zawiasów no i był porośnięty gęstym bluszczem, ale wyglądał mimo wszystko całkiem ładnie i mhrocznie.
- Może to zwiedzimy? - zaproponował Mateusz.
- Zaraz! To niezgodne z zasadami! - Zaprotestował Base Dragon - To na pewno do kogoś należy, a zasady wyraźnie mówią...
Lecz zasady zostały zupełnie olane, Mateusz, Nekros i Sirius energicznym krokiem szli w stronę budynku rozmawiając o tym co może się tam znajdować.

Mateusz

Mateusz

29.10.2013
Post ID: 75492

Wędrowiec, Ork i Wampir skierowali się w stronę budynku z ciemnych kamieni. Lata świetności miał dawno za sobą, jednak wciąż prezentował swoisty majestat.
-Wejdźmy przez drzwi. - zaproponował Sirius.
-Sprytne. - pochwalił go Włóczykij...

Taro

Taro

30.10.2013
Post ID: 75503

Szare niebo i wiatr, opadające liście i nieco podmokła ziemia - była jesień. Wóz z trzema pasażerami zaprzęgnięty w dwie kobyły wlókł się powoli. Na przodzie powoził ogro podobny karzeł, obok którego zasiadał zapryszczony człowiek z krótkimi tłustymi włosami i "końską" mordą. Taro leżał na wozie, przykryty szerokim kocem. Od długiego noszenia hełmu jego włosy były nieestetycznie ulizane i nie miał w zasadzie kiedy udać się do kogoś, kto je skróci.

Na wozie znajdowały się również nieliczne już prowianty, głowa upolowanego cyklopa i szkatułka ze złotem. Droga na Olimp i z powrotem była długa, ale zebrane złoto pozwoli przeżyć najbliższy rok. Taro chciał w ZASADZIE wziąć również pozostałe głowy, ale okoliczni mieszkańcy nie zgodzili się. Mało tego, o tę jedną musiał się targować i za "jedyne" 500 szt. złota oddano mu ją. Do tego była to ta najgorsza, której oko zostało okaleczone wcześniej bełtem. Cóż, zawsze to jakieś trofeum, niemniej mieszkańcy Hellady nie czczą bohaterów tak jak się powszechnie wydaje.

Mogli jechać prosto lub skręcić w prawo. Skręcili. Gdyby pojechali prosto mogliby przejechać obok dawnej Gildii Nekromantów, z której pozostały tylko opuszczone ruiny. Po kilkudziesięciu minutach powolnej jazdy dotarli wreszcie do chaty Taro.

- Owczar, zaprowadź konie wraz z powozem tam gdzie trzeba. A ty Gothicdiego wnoś szkatułkę i głowę, bo nie dostaniesz kolacji!
- Zał przestan Mi banować kolacjee!
- No to do roboty... - odpowiedział czekając chwilę na reakcję sługi.
Gothic podszedł do wozu, zapomniał jednak wskoczyć i walnął twarzą w drewnianą krawędź. Po długiej chwili namysłu wskoczył na wóz i zniósł to co należy. Mimo małych rozmiarów miał ogromną siłę.
- Dobra, to twój chleb i wódka. Jedź z Owczarem i nie wracaj. Wypłatę dostałeś.
- Elo gnomy!

Mateusz

Mateusz

30.10.2013
Post ID: 75509

Tymczasem trójka wędrowców wcieliła w życie genialny plan Siriusa i weszła do gmachu przez, co prawda wyłamane z zawiasów, ale wciąż drzwi.

W środku było ciemno. Na szczęście Włóczykij świecił przykładem.
Budynek wewnątrz miał surowy wystrój. Na stole leżało nieugotowane mięso w stanie rozkładu.
-Szukamy czegoś konkretnego? - zapytał Nekros.
Mateusz wrócił myślami do wydarzeń sprzed dwóch lat. Ciekawe co teraz dzieje się z nekromantami? Po chwili otrząsnął się z zadumy.
-Notatek, listy zapisanych! Musimy ujawnić nazwiska!

Taro

Taro

31.10.2013
Post ID: 75517

Gdy Gothicdiego i Owczar odjechali oddać konie i wóz (były wynajęte) Taro wszedł do swojego domu. Tego mu brakowało - powietrze przesiąknięte zapachem kawy z mlekiem, którą pił od lat. To mu przypomniałem zdarzenia sprzed paru lat, gdy chciał wraz z Mateuszem oraz Hirem stworzyć organizację walczącą z Gildią Nekromantów. Ostatecznie nie zdołali wykonać jakichkolwiek znaczących akcji, jednak Gildia rozpadłą się poniekąd sama w wyniku wewnętrznych sprzeczek ich członków.

Wojownik ściągnął z siebie zużyte ubrania i zakładając nowe spojrzał na siebie w lustrze.

- Ale mam klatę. Jak Nebirios! - stwierdził wyraźnie z siebie zadowolony.

Gdy założył to co miał założyć stwierdził, że napił by się czegoś. Niekoniecznie kawy z mlekiem. Jednak picie alkoholu w pojedynkę nie należy do najambitniejszych sposobów umilania sobie czasu. Postanowił więc udać się do Oberży Hayvena, która od jakiegoś czasu rozkręciła na dobre swoją działalność.

Niemniej nawet w tak renomowanych miejscach zdarzają się jatki, założył więc na siebie lekką płytową zbroję, a do pasa przypiął topór i krótki miecz.Były naostrzone i od dawna nieużywane.

http://imageshack.us/scaled/thumb/708/t1r5.png

- Jeśli jakieś agonopodobne stworzenie spróbuje ze mną czegoś, pożałuje. Hm, w sumie powinienem otrzymać list od Agona. A tu nic... - powiedział i się zamyślił przez chwilę - Trudno, poczekam jeszcze tydzień, może dwa.

Zamknął drzwi na klucz i mając w sakwie sporo złotych monet udał się błotnistą (niestety) drogą do gospody. Liczył, że spotka po drodze Mateusza lub kogoś znajomego. Miało się jednak stać inaczej, bowiem Mateusz wraz z towarzyszami wszedł w tym czasie do budynku dawnej Gildii. Zarówno przyjaciół, jak i wrogów pozostało w okolicy tak naprawdę niewielu. Hiro zajmował się nie wiadomo czym, Alkarin po samodzielnych próbach ataku po prostu zniknął. Agon nie dał znaku życia od długiego czasu. Nebirios i Naadir... Taro myśląc o nich zastanawiał się czy ich obecne działania wzbudziłyby w nim ryczący śmiech czy też grozę. Byli jeszcze Valori Krzysiowich, ale oni też zniknęli Bóg wie gdzie.

- Było, minęło. I nie wróci. Cóż, przynajmniej jest spokój. Choć trzeba przyznać, że przedłużający się okres spokoju potrafi być zabójczy, jeśli człowiek nie znajdzie sobie innego zajęcia. I po jaką cholerę gadam sam do siebie? Ehh.

Po kilkunastu minutach trafił wreszcie do Oberży Hayvena. Zbliżał się wczesny wieczór, i sporo miejsc było jeszcze wolnych. Przeszedł przez próg i dał ogrowi strażnikowi złotą monetę za możliwość wejścia (takie opłaty zapewniały, że ludzie nie będą przychodzili na pogaduchy nie dające oberżyście zysku).

Za barem nie było jednak Hayvena tylko gremlin bez nakrycia głowy.
- Witaj. Hayvena nie ma w oberży?
- Powitać. Nie, pan Hayven ma dużo spraw związanych ze służbą publiczną i stosunkowo rzadko tu bywa.
- No tak. Zatem daj flaszkę Kelerisa, szynkę z jednorożca i bochenek chleba. A Mateusz tutaj bywa?
- Czasem bywa - odrzekł gremlin szukający zamówionych rzeczy - na pewno częściej niż pan Hayven. Oto i: flaszeczka Keleriska, szyneczka z jednorożca o bocheneczek chleba. Należy się 20 sztuk złota.
- Rany, co tak drogo?! -odparł zaskoczony, ale mimo to skory do zapłaty Taro.
- Mamy kryzys, jakby nie było. Keleris i chleb jeszcze nie są takie drogie, ale populacja jednorożców nam maleje, od kiedy zniknął Hiro.
- Rozumiem, dziękuję.

Było jeszcze widno, a jasny wystrój oberży potęgował ten efekt. Wojownik usiadł w jednym z narożników, rozłożył prowiant i zaczął kroić szynkę. Nie była tak dobra jak w dawnych czasach, ale to nadal szynka z jednorożca. Rozejrzał się po sali i poza paroma bogatszymi wieśniakami zauważył ze znajomych tylko Owczara i Gothicdiego pijących wódkę i dojadających ostatnie kawałki chleba.

Przez chwilę przemknęła mu myśl aby pokręcić się po ruinach Gildii i sprawdzić czy nie zostało tam coś wartościowego. Przy obecnych cenach wypadałoby się zaopatrzyć w większą ilość gotówki. Doszedł jednak do wniosku, że to bez sensu - złodzieje i inni poszukiwacze przygód pewnie od dawna zgarnęli co tylko się dało.

Tak pogrążony w swoich myślach spędził dwie godziny, dokupując jeszcze drugą flaszkę. Niestety nikt kogo chciałby zobaczyć się nie pojawił. Chciał wstać od stołu i wtedy zdał sobie sprawę, że dawno już nie pił.

- Ooo eezuuu... Dafno ie piłym... kszyfaa taa podłoka.

Był naprawdę nieźle narąbany. Mimo to trafił do wyjścia, sprawdził czy ma klucze do domu i skierował się do chaty na spoczynek. Słońce zachodziło co dodało jesiennemu krajobrazowi uroku.

- szczoooby nasza sława... kozackaja sława... - podśpiewywał sobie sobie mając nadzieję, że to odciągnie jego uwagę od pragnienia zwymiotowania.

Nagle spostrzegł, że drogę zagrodzili mu dwaj mężczyźni. Jeden był naprawdę wysoki i umięśniony, miał rogaty hełm i szeroki pałasz, choć ubiór mimo chłodnej pory roku pozostawał skromny i odsłaniał sporo ciała. Drugi miał brodę i coś na kształt chusty używanej przez pustynnych nomadów.

- Hej, ty tam, pijak! Jam jest Piro, a to mój towarzysz, Ratinis. Jesteśmy tu nowi i szukamy mężczyzny imieniem Taro. Gdzie on może być?
- eeeee.... Taro?... sznamm... szłysałem.. hic! - wybełkotał z trudem, choć trzeźwość umysłu powoli mu wracała - jesztę Lekore... mówiom, sze Taro wyjechał na Łolimp zabijać czyklopy....
- No tak, musimy go zatem szybko złapać! Ten łajdak zawarł ze mną kontrakt, przez który ścigają mnie władze Jaskini. I przedstawił wraz z Agonem fałszywe dowody, przez które Ratinis został z niej wygnany. Dziękuję, przyjacielu. Nagroda cię nie ominie! Ruszamy, czarodzieju.

Ruszyli pewnym krokiem w kierunku przeciwnym, z którego wracał Taro. Sam się teraz zastanawiał, jakim cudem Piro go nie poznał? Przecież dał mu kontrakt bezpośrednio, w cztery oczy. Widocznie zawdzięczał życie paskudnym włosom, nieobciętym paznokciom i ogólnemu zaniedbaniu. Gdyby doszło do walki, to w takim stanie nie miałby najmniejszej szansy na przeżycie. Kto wie czy nawet na trzeźwo mógłby pokonać barbarzyńcę i maga w pojedynkę.

- jesstę szczenściarzę!...

Po dłuższym marszu dotarł do swojego domu i nie zrzucając ekwipunku padł na łóżko.

- jutoo.... jutoo pójdee.... - i zasnął.

Mateusz

Mateusz

31.10.2013
Post ID: 75518

-Notatek, listy zapisanych! Musimy ujawnić nazwiska!
Wampir i ork spojrzeli na włóczykija dziwnym wzrokiem.
-Żartuję... - poprawił się szybko - Nie wiem czego szukać. Nigdy tu nie byłem.

Wędrowcy zabrali się do przeszukiwania pierwszego pomieszczenia. Był to niewielki pokoik ze skromnym umeblowaniem.
-Patrzcie co mam. - rzekł po chwili Nekros.
Mateusz dotarł do niego pierwszy i szybko wyrwał mu kartkę z rąk.

Potwierdzenie dokonania transakcji

Dostawca: Oberża "Pod rozbrykanym ogrem"
Odbiorca: Gildia Nekromantów

Przedmiot transakcji:
30 funtów Jednorożconiny
15 stągwi wina "Asienaebałem"
Kiść bananów
Rodzynki

Koszt: 2750 aurusów

Podpisano:
Hayven
Naadir

-No, no... Nieźle. - mruknął Włóczykij

Nekros

Nekros

8.11.2013
Post ID: 75594

- Mają rozmach sku...rczybyki. Sobie używali tutaj widzę wcześniej.- rzekł Nekros, po czym rozmarzył się.
Te wszystkie huczne popijawy w Klanie. Stoły i ławy, które później służyły jako broń, do zdzielenia innego zielonoskórego. Tłuste mięsiwo, pieczone nad wielkimi ogniskami, hektolitry wszelakiej maści trunków, wspólne zawody w ' Kto zaryczy głośniej' oraz te wielkie igrzyska, gdzie ustalano najsilniejszego w Klanie.
- Mmm... panowie, a gdybyśmy urządzili sobie tutaj jedną, wielką ucztę?

Mateusz

Mateusz

8.11.2013
Post ID: 75596

-Mam lepszy pomysł. Chodźmy do Oberży. Dziś jemy i chlejemy na rachunek właściciela!
Na twarzy orka ukazał się szeroki uśmiech, który po chwili zgasł.
-Ale chwila, chwila... - zaczął zielonoskóry - Oberża jest dobre kilkanaście mil stąd.
Włóczykij pokiwał głową z aprobatą.
-Jestem przekonany, że w podziemiach znajdziemy coś ciekawego...

* * *

23 minuty później. Podziemia Gildii.

-Ja cie sunę, w mordę jeża! - krzyknął ork.
-Niech mnie dunder świśnie! - zawtórował mu Sirius - Co to jest do jasnej Anielki?
-Wygląda trochę jak latryna. - zauważył Nekros.
-Tak, tylko jest otoczona kratami a nie ścianą. Kto by chciał się wypróżniać gdy wszyscy go widzą?
-Nekromanci? - zasugerował wampir.
Cała trójka wybuchnęła gromkim śmiechem.

Jeszcze raz przyjrzeli się konstrukcji. Był to niewielki prostopadłościan. Zmieściły by się w nim może cztery, góra pięć osób. Całość zawieszona była na jakiejś długiej i grubej linie.
-Co to jest u diaska? - rzucił w powietrze ork.
Włóczykij nabrał powietrza w płuca.
-Jak sądzę - zaczął tonem mentora - jest to coś w rodzaju łodzi, czy wozu. Z tą różnicą, że to porusza się wisząc w powietrzu.
-To się porusza? - zapytał zdziwiony wampir
-Tak - odpowiedział - I jestem przekonany, że zawiezie nas wprost do Oberży.

Zgrzyt dźwigni, potem chwila dziwnego dudnienia i machina ruszyła. Z początku powoli, konstrukcja zaczęła przesuwać się po linie zawieszonej w wydrążonym tunelu...

Sirius

Sirius

9.11.2013
Post ID: 75598

Eksploratorzy gildii byli już całkowicie pewni, że tajemniczy tunel prowadzi do tajemniczych wielce rozległych magazynów oberży. Gdy dojeżdżali do końca tunelu usłyszeli bolesne dla uszu i świadczące tylko o jednym głosy typu "looooool", albo "rzał przestancie mi banować konta!!1!" lub jeszcze "robie zapasowe ognisko bo na tym mnie nie chcą". Cała trójka spojrzała na siebie i zaczęli szeptać...
- To chyba trolle - powiedział cicho Mateusz
- Tak - Odpowiedział Nekros - Jesteście gotowi? Ja jestem.
- Ja też - Odpowiedział Włóczykij.
- Zawsze jestem gotów - Odpowiedział Sirius.
Wszyscy uzbroili się w świeżo naostrzoną ciętą ripostę, wypielęgnowany intelekt, niezawodne poczucie humoru i legendarny dystans do siebie i otaczającego świata. Ale i tak lekko się przerazili gdy zobaczyli co było w magazynach...

Taro

Taro

9.11.2013
Post ID: 75601

Taro spał jak zabity i choć brak ruchów ciała na to nie wskazywał, w głowie wojownika zaczęły się różne sny. Najpierw, że mógł się wznieść na kilka metrów w górę wysiłkiem woli, jednakże niezbyt wysoko, bowiem bał się ewentualnego upadku. Mógł jednak latać i przemierzać Krainy. Leciał przez okoliczne pola, dość daleko od jego domu. Zobaczył namiot a w nim Piro obejmującego Ratinisa pod jednym kocem. Bał się jednak odkryć koc, więc odleciał w innym kierunku.

Jego oczom ukazał się budynek dawnej gildii i choć nie stało się nic nadzwyczajnego czuł, że ma ona jakieś ważne znaczenie. Nagle nad dachem pojawiła się dłoń i wskazała inny kierunek. Oberża pod Rozbrykanym Ogrem... Taro poczuł, że tam powinien szukać swego przeznaczenia. Choć wzdrygał się na samą myśl, że mógłby wypić jeszcze więcej. Chciał odlecieć, ale ręka otworzyła się i po tym geście śniący nie mógł już odlecieć.

- Dooooowieeeeesz ssssięęę... - powiedział nie wiadomo skąd demoniczny szept.
- Njeee!eee... nie wycześfiałm!

Taro został ściągnięty jakąś niewidzialną siłą na ziemię i nagle został otoczony przez dwa Demony. Nebirios i Naadir! Jeden go złapał, drugi zaś tłukł mocno po brzuchu i choć płytówka, którą nosił nie zginała się, czuł mocny ból. Nagle coś go szarpnęło!

Obudził się i zwymiotował na podłogę.

- choleaaa... ulało się!

Mateusz

Mateusz

12.11.2013
Post ID: 75632

-Takie rzeczy tuż pod nosem Oberżysty? - zdziwił się głośno Włóczykij.
Trolle grzały się przy zapasowym ognisku. Słysząc obcy głos odwróciły głowy w stronę, z której dochodził dźwięk.
-A 300 ogoniasty to wy! - jeden z trolli przeszedł do słownej ofensywy.
-Napiszcie coś o mnie! - wsparł go kolejny.
Trzej wędrowcy spojrzeli na siebie zdziwieni. Głos zabrał Sirius:
-Panowie - zaczął spokojnym tonem - dlaczego to robicie? Dlaczego pustoszycie magazyny uczciwie pracujących ludzi?
-Spiepszaj stont!
-Won do piekła, kutfo wściekła!
-Zara ci pokarzemy póstoszenie! - dodał kolejny chwytając za tasak, który w jego rękach wyglądał na niewielki scyzoryk.

Wtedy bohaterowie uświadomili sobie, że dyskusja z trollami faktycznie pozbawiona jest wszelkich podstaw i sensu. Ork i wampir spojrzeli przerażeni na Włóczykija.

* * *

-Chyba mamy przechlapane... - pomyślał Mateusz.
Rozejrzał się po magazynie. Poza kilkoma pokrakami znajdowały się tam beczki i skrzynie pełne wszelkiej maści towarów. Włóczykij spojrzał też na drewniane ściany. Na jednej zauważył napis wydrapany wielkimi paznokciami:

http://i.imgur.com/Ex72Cpu.png

To podsunęło mu pewien sposób. Postanowił zaryzykować:
-Precz z Oberżystą!
Na twarzach trolli rozkwitł uśmiech. Włóczykij postanowił podsycić tę atmosferę:
-Hayven okrada porządnych obywateli. To złodziej!
Trolle jak jeden mąż zawołały:
-Zabić! Zabić!
Tak, tego oczekiwał Mateusz.
-Wiem gdzie on się teraz ukrywa, za mną!
Monstra, nagle przekonane do współpracy ruszyły z miejsc i dotarły do machiny, którą przybyła tutaj cała trójka.
-Właźcie, tym przetransportujecie się do Oberżysty!
Trolle posłusznie wykonały rozkaz. Włóczykij pociągnął za dźwignię, tryby ruszyły, kabina wystartowała w kierunku Gildii Nekromantów.
-No, ruszajcie gdzie wasze miejsce. - mruknął Nekros - I nie wracajcie!
-Nie wrócą. - zapewnił go Mateusz i pokazał wajchę wyrwaną z urządzenia...

Nekros

Nekros

13.11.2013
Post ID: 75645

- Hy hy hy Mateusz wajchę przełóż, hy hy hy - zasucharzył Nekros. - Spotkać trolle, dawno mi się to nie zdarzyło, a wędrowałem wiele.
- Meh, więc to jest to orkowe poczucie humoru, przed którym mnie ostrzegano - rzekł Włóczykij po czym wywalił drążek w beczki.

Był to bardzo niefortunny rzut. Przewrócił wszystkie stojąca pod tą ścianą beczki i skrzynie. W części była oliwa, która rozlała się i zajęła ogniem od lampy, którą trolle pozostawiły w kącie.

- Cóż, panowie proponuję odwrót w trybie natychmiastowym! - zakrzyknął Sirius i wziął nogi za pas.

Wielki Maraton Bohaterów na Kacu rozpoczął się. Gorączkowe poszukiwanie schodów zakończyło się stratami w postaci przypalonych podeszwach, podróż w górę osmaleniem kapelusza Mateusza, a nagłe wybiegnięcie na podwórze "Oberży pod Rozbrykanym Ogniem" przewróceniem się i efektownym lądowaniem oraz przemiłą wiązanką słów zielonoskórego.

- Dobrze, że Obezys...- zaczął mówić Sirius, po czym zobaczył otwierające się drzwi od Oberży.
Dało się zauważyć pewien błysk i nie był to błysk w oku, był to refleks światła na tasaku...

* * *

Ciszę rozdarł jeden okrzyk, wyraźnie orczy głos.
- HEJWEN WRUUUUUG!