Oberża pod Rozbrykanym Ogrem

Baśniowe Gawędy - "Abordaż po pomarańcze! (i inne warzywa)"

Osada 'Pazur Behemota' > Baśniowe Gawędy > Abordaż po pomarańcze! (i inne warzywa)
Wędrowiec: zaloguj, wyszukiwarka
Fimrys

Fimrys

4.01.2015
Post ID: 78923

"Skoro kapitan jest cały, to czarownik z całą pewnością może wrócić do prób zaklinania pogody" - tak myślał i tak też zrobił. Przysiadł znów pod masztem, ale zachował uszy i oczy otwarte. Niezmiernie intrygował go drugi rozbitek, którego kojarzył, ale nie mógł sobie przypomnieć skąd. Tak to już bywa, że czasem natrafia się na jakieś "niby" znajome twarze. W dodatku ten miecz, który dzierżył, emanował wręcz potężną magią. A posiadanie takich rzeczy zawsze ma znamienny wpływ na losu statku i załogi. Fimrys siedział i nasłuchiwał, ale wiedział, że podczas kolacji zapewne dowie się więcej.

Nekros

Nekros

5.01.2015
Post ID: 78937

Podczas, gdy odbywała się akcja ratunkowa Nekros, który nie przemyślał swojego poprzedniego ruchu padł na pokład i nie mógł się w żaden sposób podnieść.
- Do stu beczek kartaczy! Nie mam teraz jednej nogi! - wykrzykiwał jeżdżący po deskach warlock.
Złapał się masztu i postanowił rozwiązać ten śliski problem. Jedyna rzecz jaka przychodziła mu do głowy, która choć w najmniejszym stopniu odwzorowywała jego drewnianą nogę, wpadła w jego ręce. Szybkim ruchem przymocował ją i pokuśtykał w stronę załogi.
Zbieranina była nieźle zaskoczona, głupota orka była zatrważająca, ale też dało się ją trochę podziwiać.
Nekros użył swojego topora zamiast atrapy i teraz zbliżał się do nich złorzecząc.
- Oby ten niebieski ślepiec miał moją nogę, Słyszysz?! - pod koniec już krzyczał w stronę relingu - Idę się napić, bo nie mogę już na to patrzeć! O żeeeeeeesz...... - Przewrócił się, kiedy statkiem zabujała fala przyzwana przez zaklinacza.
Ork minął zbiorowisko, cały czas mrucząc coś o nieudolnych magach, i skierował się ku mesie. Siedział tam do czasu, aż statek skierował się w stronę, w którą płynął już wcześniej.

Ignis

Ignis

5.01.2015
Post ID: 78940

Obserwowała akcję ratunkową bez większego zaciekawienia. Jako dżinn widziała już wiele rzeczy, w tym magów, którzy zawsze upierali się, by zażywać kąpieli w swoich szatach. Wytłumaczeniem było "spojrzenie na męskie kolano może wzbudzić w kobietach szał lubieżności".
Pomijając fakt, iż tacy panowie zwykle ważyli +150 kilo, zajmowali dwa krzesła i byli, w dzisiejszych kategoriach wiekowych, po prostu skamielinami...

Tak czy siak, i tak widziała już aż nadto wiele. By odciążyć się jakoś od obowiązków, jakim było pilnowanie statku, by nie wypłynął komuś na głowę, skupiła się na grze z Włóczykijem.

A deszcz nadal padał.

Padał i padał.

- Dobra, mam generała. - zadeklarowała z lekkim uśmieszkiem. Po chwili zajrzała do kubka, który w ciągu paru sekund wypełnił się deszczówką. Kości chlupotały głośno, chcąc najwyraźniej wypłynąć i zniknąć w przestworzach morza. Z westchnieniem wydłubała kostki i wylała zawartość kubka przez ramię, oblewając przy tym - przypadkowo rzecz jasna - mokrego już od deszczu Komendanta.

Gdzieś obok przemaszerował Nekros, pozostawiając po sobie drzazgi w deskach. Zainteresowanie dżinna stało się minimalnie większe. Szybko jednak przeminęło, gdy zniknął w mesie, nie uszkadzając przy tym nikogo.

Gdyby to zrobił, byłoby ciekawiej, aczkolwiek trzeba byłoby myć pokład... Chociaż, w deszczu? Bez sensu. Aczkolwiek gdyby kapitan miał zły humor, wszystko mogłoby być możliwe.

- Dobra, załóżmy, że wygrałam. Stawiasz mi trochę rumu od kapitana. - mruknęła i wstała, kierując się znowu do swojego miejsca. Znów stanęła za sterem. Skorygowała kurs, kierując okręt na odrobinę spokojniejsze wody. Ściemniało się coraz bardziej i coraz szybciej; znienacka na szarozielonych falach zatańczyły jasne ogniki. Te same iskierki zalśniły na krawędzi relingu, prześlizgiwały się po skrętach lin, a także tańczyły na masztach. Ignis pociągnęła też nosem, czując charakterystyczny zapaszek. Również ciche trzaskanie, syczenie było jasnym sygnałem tego, co się działo.

- Dla tych, którzy nie żeglowali: Mam dla was zagadkę! - zawołała, wyciągając dłoń. Iskierki zalśniły też przy szprychach koła sterowego, kilka przepłynęło przez ramię, nadgarstek dżinna, połyskując blado. W oddali rozpościerała się też zielonkawa łuna - mgła.

O ile ognie św. Elma dało się wytłumaczyć, o tyle drugiego zjawiska - już nie. I chociaż znała odpowiedź, wolała, by była zupełnie inna od tej, jaka przyszła jej na myśl. Takie mgły sugerowały duże natężenie magii, a to oznaczało, że gdzieś znajdował się jakiś czarownik, najprawdopodobniej zbyt nadgorliwy i/lub ciekawski. A może po prostu nie lubił statków i gości.

- Fimrys, co to jest? - zawołała, łapiąc za koło. Musiał widzieć i wiedzieć więcej. To on był tu magiem, tak? Na kapitana nawet nie liczyła, i tak nic nie widział przez swoje przepaski. Po raz kolejny obiecała sobie, że przy najbliższej okazji je po prostu spali...

Fimrys

Fimrys

5.01.2015
Post ID: 78955

Usłyszawszy pytanie, podszedł spojrzeć na owe dziwne. "Oby to tylko nie był kraken, oby to tylko nie był kraken!!" - krzyczała jego dusza. Całe szczęście, była to "tylko" mgła. Chociaż lepiej rzec, że to była "aż" mgła. Dziwna w dodatku, niezwykle odpychająca w swej naturze, ale zarazem nęcąca. Na rzece mgła była niezwykle groźne. W końcu tam jest spory ruch statków, skały i mielizna. Ale na pełnym morzu raczej o nic nie uderzą. Chociaż warto by się mieć na uwadze i zwolnić trochę. W końcu krakeny można spotkać o każdej porze dnia i nocy oraz przy każdej pogodzie. Czarownik myślał.

*

-Zielona mgła, dziwne. Morze nie przestanie mnie zadziwiać! - Odrzekł w końcu - Taki rodzaj spotkałem tylko raz, i to w dodatku na bagnach. Ciekawe skąd się bierze. Nie przeczuwam, czy miałyby to być trujące opary wytworzone przez jakieś glony. Chociaż takiej opcji nie powinniśmy wykluczać. Zalecałbym lekko zwolnić, aby nie uderzyć o coś - tu przełknął ślinę - w najgorszym razie w krakena. Zawsze może to być wyspa, chociaż wyczuwam w tym jakieś nieznane siły. Decyzja należy do kapitana, ja spróbuję w tym czasie nad nią zamanipulować choć w niewielkim stopniu. Zaiste dziwna sprawa!

Silveres

Silveres

7.01.2015
Post ID: 78975

Silveres, po doprowadzeniu się do względnego porządku, miał zamiar porozmawiać z nowym marynarzem, który znalazł się na 'Włochatej Stopie'. Dlatego też nie przykładał większej uwagi do tego, czy zajmowała się załoga. Ot, krzyknął raz, czy dwa - dla zasady - że są przebrzydłymi leniami. Choć nie widział, czy to prawda, gdyż... nie widział niczego.
Nie ma więc co się dziwić, że nowinę o mgle również zbył machnięciem ręki.
- Ignis ma mapę - rzucił - Cała naprzód, kurs na Pyrę Przeznaczenia!
Po tych słowach ruszył w kierunku Kammera i zaczął wypytywać go o wszystko. Kim jest? Skąd się tu wziął? Co to za szczury? W czym się specjalizuje? Jaka jest szansa na uderzenie meteorytu o średnicy przekraczającej długość przeciętnej myszy zaroślowej w ruchomy obiekt rozmiarów kawalerzysty?

Kammer

Kammer

22.01.2015
Post ID: 79078

Woda, woda, wszędzie woda. Kammer jakoś w końcu wgramolił się na pokład. Razem z... kapitanem. Jeśli naprawdę to był kapitan. Który zaczął się pytać. Wypadałoby odpowiedzieć, czyż nie?

- Witaj, kapitanie - powitał, starając się nie dopuścić kapitana w pobliże relingu. - Jestem chwilowo, jak widzisz, magiem na wygnaniu. Mój okręt zatonął, a za towarzyszy... cóż, robiły mi szczury, które właśnie się tu abordują. Całkiem sympatyczne zwierzątka. Co umiem? Cóż, mogę gotować. I kwatermistrzować. Czegoś się uczyłem w domu, a i jakieś zajęcie muszę mieć, by utrzymać się na pokładzie, czyż nie?

Fimrys

Fimrys

23.01.2015
Post ID: 79087

Tak w sumie, to kapitan chyba ma rację. Oczy potrafią człowieka zwieść, zagłuszając pradawne brzmienia instynktów, a kapitan najwidoczniej nie dał sobie mącić zmysłów. To dobrze, na morzu głos duszy jest bardzo ważny. Chyba, że każe ci wpłynąć prosto do paszczy krakena - wtedy po prostu wypił za dużo rumu.
Fimrys myślał.

***

Mgła była dziwna. Właściwie bardzo dziwna. Niby to woda, ale jednak czuć w niej było coś obcego. Fimrys siedział spokojnie pod masztem i starał się nią zamanipulować. Normalnie mgła nie jest trudna do okrzesania, ale ta była inna. Zupełnie jakby jakaś inna moc również starała się nad nią zapanować.
Czarownik martwiłby się, gdyby nie znał załogi. Z taką drużyną nawet krakeny nie straszne!

Hobbicus

Hobbicus

24.01.2015
Post ID: 79089

Kapitan Silveres nagle poczuł, jak coś pod nim się otwiera. Coś jakby drzwiczki w pokładzie. Co było dziwne, bo nie sądził, że w tym pokładzie są drzwiczki. Trudno żeby je zauważył, deski jak deski. Niemniej Silveres zrobił dwa kroki do tyłu, pozwalając się otworzyć temu tajemniczemu wejściu.

Tuż pod nogi Silveresa wylazł niziołek. Owłosiona głowa, owłosiona twarz, owłosione stopy. Dość duże, czarne oczy wpatrywały się ze zdziwieniem na wszystkich zgromadzonych na pokładzie członków załogi.

- Co robicie na mojej łajbie? I gdzie jest Brodobrody? Czyżby ten szuja sprzedał komuś MÓJ statek w czasie gdy ja drzemałem w swojej kabinie?!

Mateusz

Mateusz

26.01.2015
Post ID: 79120

Włóczykij uniósł powieki.
-Chyba coś przespałem - wymamrotał podnosząc głowę.
Na stole wciąż leżały kości do gry i pełen bukłak.
-Może najwyższa pora zwiedzić okręt? - pomyślał pociągając solidny łyk wody.

***

-Co tu się... - słowa zawisły w powietrzu.
Mateusz wytrzeszczył oczy na widok małego, owłosionego stworzenia.
Nawyk wypracowany w dzikich lasach i niebezpiecznych górach kazał mu się bronić. Bukłak szybował kilka metrów i trafił w głowę dziwnego jegomościa.

Silveres

Silveres

2.02.2015
Post ID: 79260

- Od dziś jesteś moim kwatermistrzem - zwrócił się do Kammera - Idź i rób to, co kwatermistrzowie lubię robić najbaaaa...
Nie dokończył ponieważ tuż pod nim pokład zaczął się wybrzuszać. Chciał się cofnąć, jednak w dalszym ciągu miał zasłonięte oczy, więc o mały włos się nie wywrócił.
Gdy już spod pokładu wyłoniła się postać, okazało się, że wcale nie był to mały włos. Ani nawet jeden włos. Większość włosia - oprócz standardowych miejsc - zebrała się na stopach. I to jakich stopach! Ich majestat i zapach dotarły do każdej absolutnie istoty, która znajdowała się na statku.
- Swój, czy wróg? - rzucił w kierunku Hobbita. W tym samym czasie Mateusz rzucił bukłakiem...

Fimrys

Fimrys

11.02.2015
Post ID: 79385

Niektóre wydarzenia wydają się strasznie powolnie dziać. Chwile ciągną się latami, sekundy zdają się godzinami. Świat wyraźnie spowalnia swój bieg. Ruch w takich wypadkach wygląda jakby powietrze było wyjątkowo gęstą i nieprzeniknioną substancją, utrudniająca przemieszczenie.
W przypadku lecącego bukłaku było zupełnie odwrotnie. Rzut był tak nieprzewidziany i szybki, że lot obiektu został ledwie dostrzeżony (Co nie było winą zgniłozielonej mgły!). Duża wyraźniej można było zauważyć samo trafienie, którego konsekwencja będą zapewne dużo dłuższe niż przemyślenie tej akcji i jej wykonanie.

***

Czarownik wstał. Zawsze potrafił zauważyć w otoczeniu przyczynę narastającego chaosu. A chaos wśród załogi był najbardziej zbędną rzeczą podczas tej żeglugi (oczywiście poza krakenami).Fimrys zbliżył się do nowo przybyłego i obserwował sytuację. Widywał już rozgardiasz czyniony na statku. Nie było to niczym przyjemnym. Ale żeby przyczyną konfliktu miał być niziołek? Takowej sytuacji jeszcze nie widział, mimo że oglądał w życiu już wiele dziwów.
-Lekko się wygiął, ale na pewno nadal będzie użyteczny do przechowywania wody - rzekł podnosząc bukłak - lub rumu, jeśli kto woli.

Kammer

Kammer

14.07.2015
Post ID: 80501

Kammer popatrzył na niziołka.
- Czy ten okręt nie zajmuje się czasem przemytem nielegalnych uchodźców? - zapytał. W sumie, sam mógł nim być, ale kogo to obchodziło.

Hej, kapitanie - zawołał do Silveresa - ile wynosi ładowność tego okrętu? Coś czuję, że mamy drobny problem z balastem!

Faktycznie. Łajba zaczęła powolutku przechylać się na prawą burtę...

Mateusz

Mateusz

15.07.2015
Post ID: 80514

Włóczykij ocknął się słysząc słowa nielegalni uchodźcy. Mógłby zostać za takiego uznany. Szczególnie, że leżał między beczkami z czarnym prochem, a jego ubranie z góry na dół było zarzygane.
-Może jednak mam chorobę morską? - pomyślał i sięgnął po bukłak. Gdy go wysuszył otarł usta rękawem i wstał niepewnie.
-Do stu flotylli korsarskich, co tu się... - lecz nie zdążył dokończyć gdyż chybotanie okrętu posłało go z powrotem na pokład. To było bolesne spotkanie.

Silveres

Silveres

15.07.2015
Post ID: 80515

Wszystko wskazywało na to, że kapitan z przyczyn nieznanych powoli tracił kontrolę nad okrętem. Już pierwszego dnia nastroje załogi były bardzo buntownicze. Jednak - z racji tego, że elf był człowiekiem elfem praktycznym i umiał wyczuć z której strony wiatr wieje - Silveres nie miał zamiaru dać się utopić przywiązany do jakiegoś działa. Gdyby wybuchnął bunt, elf planował poprzeć go, a nawet stanąć na jego czele. Tymczasem...
- Żwawo! Ruszać się! Odpływamy! Nie będziemy trzymać się blisko brzegu przez wieczność! - wydarł się z całych sił.