Gorące Dysputy

Karczma Pazur Behemota - "Jak być ziomalem?"

Osada 'Pazur Behemota' > Gorące Dysputy > Karczma Pazur Behemota > Jak być ziomalem?
Wędrowiec: zaloguj, wyszukiwarka
Tarnoob

Tarnoob

16.11.2014
Post ID: 78131

Tego wieczoru wywinęła się na Ognisku ciekawa dyskusja między Bychem, mną i Irydusem.

Jak być ziomalem? Jak wzbudzać popularność i sympatię ludzi dość prostych, nie zawsze bezpiecznych ani zadowolonych z życia i z reszty świata, czasami konfliktowych? Jak przynajmniej nie mieć ich za wrogów? Czy to się da w sobie upozorować, czy przez urodzenie, wychowanie i swoje zajęcie jesteśmy skazani na bycie jakąś subkulturą: ziomem (dres/szalikowiec/raper), metalem, punkiem, gothem, emo, nerdem, geekiem, hipsterem, rasta, reggae lub hipisem?

Wiem, że duża część Jaskini to intelektualiści, tak humanistyczni i jak i ściśli. Prawdopodobnie zainteresowanie nauką było widać u Was już w dzieciństwie i niewykluczone, że odróżniało Was to od rówieśników, co nie zawsze im się podobało. Niestety coś podobnego spotkało też mnie. Może dlatego powiedziałem Bychowi, że go bardzo lubię, ale trochę się go boję i przypomina mi o trudnych, wczesnych latach. Do szkoły podstawowej trafiamy czasami jak do więzienia – zupełnie niepytani, niezależnie od zainteresowań czy predyspozycji. Tam jest się otoczonym przez ludzi jak mem „typowy Seba” – zainteresowanych mocno piłką nożną, motoryzacją i czasami używkami nieadekwatnymi do wieku, dla których nauczyciel bywa wrogiem, a człowiek ciekawy świata – „p…”, kapusiem i ulubieńcem tego wroga.

Wiem, że problem zanika – bo poziom jednak rośnie, więcej ludzi idzie na studia, pracuje w III sektorze, mieszka lub pracuje w coraz większych miejscowościach, ma styczność z mediami, itd., a młodzież chyba też jest bardziej zdeterminowana do nauki niż kiedyś. Robi się moda na bycie geekiem lub hipsterem, Abstrachuje.tv i Nonsensopedia wyśmiewają dresów, a ludzie tacy jak Bill Gates w dorosłym życiu tryumfują, są o nich filmy jak 'Revenge of the nerds’ i przypominają milionom: szanuj kujonów, bo mogą być Twoimi szefami.

Mimo to trochę szkoda, że dopiero w dorosłym życiu ludziom wzrasta poziom albo po prostu wymierają, robiąc miejsce innym, a nie są przekonani sami. To byłoby ciekawe doświadczenie, mieć nagraną swoją przeszłość na taśmie i obejrzeć ją jeszcze raz, najlepiej w towarzystwie kolegów z tamtego czasu - i zobaczyć, jak kto skończył albo kto kiedy miał rację.

Laxx

Laxx

16.11.2014
Post ID: 78132

Uważam, że najlepszym sposobem jest po prostu bycie sobą. Udawanie kogoś, kim się nie jest na dłuższą metę nic nie da ;)

Jeśli ktoś mnie nie lubi, to nie lubi i trudno - przynajmniej ja tak uważam ;)

Tarnoob

Tarnoob

16.11.2014
Post ID: 78133

Tu nie chodzi o udawanie, tu chodzi o zwykłą grzeczność.

Wiem, że tak wypracowywana przez lata uprzejmość działa na niektórych jak płachta na byka, odwrotnie niż na większość ludzi. Chodzi o zwykłe bezpieczeństwo i nierobienie nikomu przykrości – a sobie guza.

Silveres

Silveres

16.11.2014
Post ID: 78136

Cóż. Jeśli chodzi o nierobienie nikomu na przekór, to zwykła grzeczność z dozą instynktu samozachowawczego powinna wystarczyć, by nie zarobić guza. Oczywiście, są przypadki beznadziejne, w których - jak wspomniałeś - działa ona wprost proporcjonalnie odwrotnie.

Nie ma instrukcji tego, jak być ziomalem. To trzeba czuć, albo się nim jest, albo nie. Ponadto sądzę, że - skoro musisz o to pytać - Ty nim nie jesteś. Bynajmniej nie wykluczam tego, że możesz zostać na przestrzeni lat/miesięcy/dni, bo ludzie się zmieniają. Lecz tu chodzi o styl bycia.
Można udawać. Ale na dłuższą metę da się wyczuć, czy ktoś na siłę chce być spoko, czy zwyczajnie taki jest.

Agon

Agon

29.11.2014
Post ID: 78265

Tarnoob

Jak być ziomalem? Jak wzbudzać popularność i sympatię ludzi dość prostych, nie zawsze bezpiecznych ani zadowolonych z życia i z reszty świata, czasami konfliktowych? Jak przynajmniej nie mieć ich za wrogów? Czy to się da w sobie upozorować, czy przez urodzenie, wychowanie i swoje zajęcie jesteśmy skazani na bycie jakąś subkulturą: ziomem (dres/szalikowiec/raper), metalem, punkiem, gothem, emo, nerdem, geekiem, hipsterem, rasta, reggae lub hipisem?

Nie musisz być ziomalem. Szczególnie w tym wieku. Raczej chodzi o to, że nie rozwijasz inteligencji emocjonalnej, olewasz ją skupiając się na wszystkim innym. To częsty błąd, który popełniają kujoni. Skupiasz się na tym, że inni są dla Ciebie niemili i chcesz się im usilnie przypodobać, by uniknąć cierpienia. Zamiast próbować na siłę się przypodobać, powinieneś ich zrozumieć. To ludzie, którzy mieli inną sytuację w życiu, niż Ty i dlatego inaczej się zachowują. Krótko mówiąc: musieli martwić się o własny byt. Nie mieli czasu na taki luksus jak książki, a jedyna wiedza jaka ich interesowała, to wiedza praktyczna.

Tarnoob

Wiem, że tak wypracowywana przez lata uprzejmość działa na niektórych jak płachta na byka, odwrotnie niż na większość ludzi. Chodzi o zwykłe bezpieczeństwo i nierobienie nikomu przykrości - a sobie guza.

Niektórzy zazdroszczą innym dobrych relacji z rodzicami, bezpieczeństwa i statusu materialnego. Chcą się zemścić za zły los, chcą sprawiedliwości, dlatego gdy widzą kujona to mu dokuczają - w ramach wyżycia się. Generalnie tacy ludzie są skrajnymi egoistami, którym wydaje się, że tylko oni mają problemy w życiu i że muszą się tymi problemami "podzielić" z innymi.

Są jeszcze tacy co to niby są z dobrych domów, ale wolą trzymać się tych niegrzecznych (czyt. ludzi z patologicznych rodzin) i ich małpują. Oni nie tyle się wyżywają w ramach spaczonego poczucia sprawiedliwości, co raczej popisują się agresją dla poklasku. Tworząc kozłów ofiarnych sami podwyższają swój status w grupie. Tacy ludzie jeszcze bardziej mnie brzydzą, bo są tchórzami.

Twoja główna trudność nie polega na tym, że ktoś Cię nie polubi. Trudno, olać takiego kogoś, nie można przypodobać się wszystkim. Problem polega na tym, że przez uciekanie w świat wiedzy i filozofii tak skupiłeś się na teorii, że nie zauważasz świata wokół siebie. Nie wiem jak z Twoimi praktycznymi umiejętnościami, ale zazwyczaj u ludzi takich jak Ty jest z nimi krucho.

Paradoks polega na tym, że chcesz się przypodobać ludziom, ale nie zastanawiasz się nad tym, czego oni mogą chcieć. Np. chcesz rozruszać społeczność JB, ale zakładasz takie tematy na które nikt nie odpisuje. Zamiast zastanowić się dlaczego tak jest, zakładasz kolejny taki temat i tak bez końca. Jasne jest tu grupka osób, które wiedzą o co w tym chodzi i nawet się tym interesują np. Tullusion, Sandro, Hubertus, ale oni z kolei wolą pisać na Ognisku, niż na forum. Musisz patrzeć na innych ludzi, ich zainteresowania i preferencje. Za bardzo uciekasz w świat swojego umysłu.

Podobny problem zauważyłem też u innych osób, niekoniecznie forumowych filozofów, a np. takich piszących tutaj opowiadania.

Tarnoob

Wiem, że problem zanika - bo poziom jednak rośnie, więcej ludzi idzie na studia, pracuje w III sektorze, mieszka lub pracuje w coraz większych miejscowościach, ma styczność z mediami, itd., a młodzież chyba też jest bardziej zdeterminowana do nauki niż kiedyś. Robi się moda na bycie geekiem lub hipsterem, Abstrachuje.tv i Nonsensopedia wyśmiewają dresów, a ludzie tacy jak Bill Gates w dorosłym życiu tryumfują, są o nich filmy jak 'Revenge of the nerds' i przypominają milionom: szanuj kujonów, bo mogą być Twoimi szefami.

Za bardzo uogólniasz. Poziom wiedzy ludzi wzrasta, ok. Natomiast, to czy ktoś w wieku szkolnym był ziomalem, czy kujonem nie ma aż takiego wpływu na przyszłość. Wręcz wydaje mi się, że szefami zostają głównie ziomale, tacy co w dzieciństwie nie stronili od bójek. Potem nabywają wiedzę niezbędną do zarządzania firmą, ale to nie czyni z nich kujonów.

Każdy może wykorzystać swoje zdolności, albo zepsuć sobie życie. Kluczem do sukcesu jest równowaga: kujon musi nabyć praktyczne zdolności, asertywność i zacząć działać, a ziomal musi sobie trochę poczytać i rozwinąć zasób wiedzy i słownictwa, by nie odstraszać.

Natomiast im bardziej kujon zapętla się w swoje filozofowanie i ucieczkę od świata, tym będzie mu trudniej się ogarnąć. W efekcie może oderwać się od rzeczywistości, żyć na czyimś utrzymaniu w strachu, łagodząc lęki i frustracje jakimiś biernymi uzależnieniami typu internet, gry. Ziomal może z kolei zapętlić się w swoim życiu z dnia na dzień, nie wiedząc co z sobą zrobić prowokować bójki, popadać w alkoholizm, używki i podejmować jakieś nieodpowiedzialne zachowania typu seks bez zabezpieczeń, narkotyki, rozróby, czy jazda po pijaku.

Kajbel

Kajbel

28.01.2016
Post ID: 81581

No nie wiem ! Ziomalem jako Ziombel czy nawet Zip Squad member - to nie jest taki hip hop Nim być!!! Mam powody by sloganu podwórkowego nie używać jak git wobec grybsu. A mianowicie o wiele bardziej wolę i preferuję przyjaźń czyli przyjaciel lub dobry znajomy. Nawet skłonny jestem wobec kumpla czy koleżanki. Koleżanka TAK! Jak najbardziej! Kolega - nigdy...
Kolega koło mnie lega i udaje ziomala co maskuje jak mu mózg reflektuje ukrywanie parszywości swej znikomej godności. Dla tego adekwatnym przykład.

Magik się przejechał na tym co dziś uważa za fakt parszywy - że ziomal to nawet nie pełno wartościowa miotła w istnym cudzysłowiu. Wiem ponieważ nie udostępniam kinematografi dla jakieś paktofoniki... A to stąd (się zacytuje, prosząc admina o powagę przykładu, gdyż on istotny jak sęk!)

"Kto jest ważniejszy? przyjaciel czy dziewczyna...[...]A co ty ped*ł jesteś!!!"

Wiem to, ponieważ tempie ten przejaw klanu zbirów. Odkąd koledzy ziomale zalegli i zbiegli to niech lepiej nie jest łatwo ziomować. A to ponieważ (da Vyjontek) @Mecku za dobroczynny mój gest grafiki "Sztrumf Dacka" dla Beerhemoth FM obiecał mnie zziomić, no i bobo w sumie z tego mi! Czy co?...

Ps.: Gdzie Ci wszelcy Ziomble i Ziomalki co za czasu rezydenta otwarcie nadziewałem za "Handel Ludźmi" na ostrzunio. Oh! biedny Enleth szaszłykowany...
Pocieszę się - Oh! SĄ XD - wyrazy szacunku i odwagi. Dobry materiał dla ogrodów pamięci "Pips"

Liljowa Mowa i Lil People - best regards

Thanathos

Thanathos

28.01.2016
Post ID: 81584

Cóż ja zawsze byłem sobą. Nigdy mi nie zależało, by mieć masę znajomych i nigdy o nich szczególnie nie zabiegałem. O dziwo doprowadziło to do tego, że mam wąską grupę bliskich przyjaciół, a znajomi zaczęli się pojawiać gdzieś od początku studiów.
Być może zmiana otoczenia, środowisko bliższe mojemu stylowi bycia lub po prostu akceptujące to jakie jest.

Oczywiście człowiek się zmienia, dojrzewa itd. Ale nie poświęciłbym nawet dziecięcej pasji naukowej, by lepiej się czuć w podstawówce itp.