Gorące Dysputy

Ruchome obrazy - film - "Gwiezdne Wojny"

Osada 'Pazur Behemota' > Gorące Dysputy > Ruchome obrazy - film > Gwiezdne Wojny
Wędrowiec: zaloguj, wyszukiwarka
Infero

Infero

31.08.2007
Post ID: 18793

Na prośbę Moandora zakładam nowy temat, ale coś mi się zdaję, że nie jedna osoba się z tego pomysłu ucieszy.
Uwaga !
Panie i Panowie!
Oto „Gwiezdne Wojny”!
Ja osobiście nie szaleje za tą serią, ale zawsze chętnie usiądę przed ekranem gdy leci. Coś jest w tej sadze, że przyciąga tyle osób. Co lubisz w niej najbardziej?
Mnie zawsze ujmowały i rozśmieszały robociki, a w fotel wbijała sceneria i efekty.

Moandor

Strażnik słów Moandor

31.08.2007
Post ID: 18796

Raczej nie tyle robociki co ciągłe marudzenie C3PO.

Tam zaraz na prośbę Moandora. Ja tylko zasugerowałem delikatnie. Tak mi sie pomyślało, że tak kapitalne filmy zasługują na oddzielny topic. W końcu to klasyka kina SF.

Zdecydowanie wolę starą serię Gwiezdnych Wojen, epizody IV, V i VI. Uwielbiam Gwiezdne Niszczyciele, Gwiazdy Śmierci, bohaterów Hana, Leyę, Dartha Vadera, nawet samego Imperatora. Bardziej mi odpowiada historia o konflikcie Rebelii z Imperium niż gry polityczne w Senacie czy konflikt Naboo z Federacją Handlową.

Uwielbiam scenę zniszczenia generatora tarczy na Endorze i ten pełen entuzjazmu głos admirała Ackbara, gdy oznajmia rozpoczęcie ataku na reaktor Gwiazdy Śmierci. W ogóle epizod na Endorze bardzo lubię oglądać. Także rozmowę Skywalkera z Imperatorem, który usiłuje przekonać Lucke'a, że Rebelia została pokonana. Ten wyraz twarzy gubernatora Tarkina, na moment przed zniszczeniem stacji ('Uciekać w chwili triumfu?')
I jeszcze wiele pomniejszych fragmentów, które mógłbym długo wymieniać.

Grenadier

Kanclerz Grenadier

1.09.2007
Post ID: 18802

Dla mnie najlepszy z najlepszych to epizod V czyli "Imperium kontratakuje". Tak świetnie skonstruowanego klimatu nie ma żadna z pozostałych części plus dla mnie wyśmienite sceny "kosmiczne". Do takiego rozmachu uzyskanego prostymi metodami blukoksów i wysiłkiem modelarzy nie udało się stworzyć cyfrowo.
Masz rację Moa - rywalizacja między rebelią a Imperium jest o wiele bardziej pasjonująca niż te infantylne pierdoły (sory) z pierwszej części, kompletnie namieszana i niezrozumiała intryga z drugiej i pseudopsychologia z trzeciej. Pomijam cała masę rzeczy banalnych lub wręcz nieprawdopodobnych ("inna fizyka" hehehehehe - grzech wszystkich części), ale mnie zawsze rozśmieszały wysiłki superhiperekstramax szturmowców, co padają jak muchy i w nic nie potrafią trafić :D

PS. Zagadka - kto ma ksywę "czyś pił coś dziś" :D Van - milcz :)

Islington

Mistrz Islington

2.09.2007
Post ID: 18831

Uwielbiam Gwiezdne Wojny.

Zgodzę się z Grenadierem, ponieważ "Imperium Kontratakuje" zawsze najbardziej mi się podobało. Trening mistrza Yody, porażka Luke'a Skywalkera w potyczce z Darth Vaderem i pierwsze "coś jest nie tak z księżniczką Leią".

Stanę jednak w obronie III części "Zemsta Sithów", która po obejrzeniu pierwszych dwóch epizodów bardzo mnie zaskoczyła.
Jest to część, w której występuje najwięcej pojedynków na miecze świetlne, a monolog Obi Wana Kenobiego po tym jak pokonał Anakina wręcz mnie powalił.
Pozwolę zwrócić sobi uwagę na jeszcze jeden aspekt, którego nie dane było tu nikomu doświadczyć.
Otóż moja znajoma oglądała SW chronologicznie. Pierwsze epizody bardzo jej się spodobały, więc oglądała dalej.
I wyobraźcie sobie jej zaskoczenie, gdy okazało się, że Anakin przeszedł na ciemną stronę i prawie wszyscy jedi zostali zgładzeni (swoją drogą również świetna scena komponująca się idealnie z muzyką).
Bardzo chciałbym obejrzeć SW I-III, nie wiedząc co się stanie z Anakinem, ani że to kanclerz Palpatine jest Imperatorem. Choć i tak zapewne stare części zrobiłyby na mnie lepsze wrażenie.

Grenadier

Kanclerz Grenadier

2.09.2007
Post ID: 18832

Isli - święte słowa (niech Moc będzie z Tobą). Największą wada SW jest to, że poznajemy zakończenie przed początkiem całej historii. Może gdyby Lukas zabrał się za wszystko jak należy dziś mniej byłoby krytyków. Chociaż z drugiej strony ciekawe, jak by wyglądała ta zamiana - Mroczne Widmo w wersji "modelarskiej" i Powrót Dżedaj na komputerach :)

Moandor

Strażnik słów Moandor

2.09.2007
Post ID: 18849

Gren: Jednak ta wersja modelarska jest tak mistrzowsko zrobiona, że nikt specjalnie nie narzeka. Już nie pamiętam kiedy wyszedł czwarty epizod, 1978?? Jak na tamte czasy to są efekty specjalne najwyższej klasy. A i teraz, kiedy się ogląda sagę Lucasa po prawie trzydziestu latach nie czuje się, że to film przestarzały. Ja do dziś zawsze z chęcią oglądam filmy Lucasa. Zaryzykuje stwierdzenie, że to filmy wieczne. :)

Która część najciekawsza? Hmm. Mnie podobały się konfrontacje Rebeliantów z Gwiazdami Śmierci. Ale Imperium kontratakuje również jest świetne. Zwłaszcza epizod na lodowej planecie Hoth. Jedyne, co w mych oczach było na minus tej części to to, że film nie posiada właściwie zakończenia. Akcja urywa się w pewnym momencie i nie wiadomo co dalej.

Ale wracając, podobała mi się walka na Hoth, przeciwko łazikom Imperium. Ksywki pilotów są fajne. Ewakuacja Hoth, gdy wysyłali statki wspomagane salwą z dział jonowych. No i najszybszy awans w hierarchii imperialnej, gdy Vader pozbywa się admirała dowodzącego superniszczycielem. W sumie to wiele już zapomniałem. Chyba czas odświeżyć sobie pamięć i obejrzeć ponownie. Wtedy na pewno będę miał więcej do powiedzenia.

A wizyty Luke'a u Yody zawsze wydawały mi się nudne. :)

Takeda

Takeda

2.09.2007
Post ID: 18853

Jakby napisać, żeby ominął mnie lincz?

Otóż Gwiezdne wojny, cała saga to film, przy którym nie rozumiem tych całych "achów i ochów", bo i niby czym się zachwycać? Dobrze można by rzec efekty porażające jak na tamte czasy (4-6), i całkiem niezłe jak na te (części 1-3), jednak o wartości filmu nie stanowią li tylko efekty specjalne, ok, universum, ale to wszystko już było w tej czy innej formie, a brak konsekwencji tu i tam, razi w oczy. Nie mówię, że to marny film, daleko mu do tego jednak jest takich wiele, przy czym stare części są o niebo lepsze od nowych, rodem z "kaszanka zone". Jednak mimo swoich braków i tak naprawdę drętwej grze aktorskiej (wyjątek Solo i Yoda) ma w sobie to coś co przykuwa nas do ekranu, za każdym razem jak gdzieś puszczają enty raz ten odgrzewany kotlet, może to szablonowe ujęcie walki dobra ze złem, a może zmagania rycerzy prawie jak w średniowieczu? Osobiście uważam, że to jednak wpływ mocy powoduje popularność tego dzieła ;)

Islington

Mistrz Islington

2.09.2007
Post ID: 18856

Widzisz Takeda, właśnie w tym sęk, że Lucas pisząc SW połączył wszystkie uniwersalne wartości dla wszystkich ludzi (wiara w moce nadprzyrodzone, walka dobra ze złem, rycerze, mnisi itp.) tyle, że przeniósł to do innego świata.
I właśnie za to mu wielka chwała. Tak jak chwalimy Tolkiena za śródziemie, Lucasa należy pochwalić za świat Gwiezdnych Wojen.
A rzeczywiście coś nas przyciąga, może to moc, a może jest w nas coś takiego co zawsze marzyło żeby walczyć ze złem i być takim jedi.
Mistrz Yoda?
Właśnie te sceny miały pokazać nam to czego brakowało Skywalkerowi... cierpliwości. Uważam je więc za bardzo ważne.
No i mądrości Yody:
"Do or do not, but never try"

Vandergahast

Żywiołak Piwa Vandergahast

3.09.2007
Post ID: 18881

Jak to jest że ja się nigdy z Takedą nie zgadzam? :] Nie chodzi o to że seria SW ma jakieś super efekty specjalne czy grę aktorów. Chodzi o fantastyczny klimat przedstawionego tam świata. A że przestrzeń kosmosu pozwala reżyserowi upchnąć do niego wszystko, stąd i różnorodność i przeróżne smaczki. Był kiedyś na discovery taki program, ze 3 godziny trwał, o tym jak Gwiezdne Wojny zmieniły nasz świat. Zdziwilibyście się ile wynalazków powstało dzięki temu, że ktoś miał mieć działający filmowy gadżet :] Faktem jest, że film jest trochę naiwny, ale czy to nie jedna z rzeczy które nas w nim urzekają? Ostatecznie Tolkien też jest naiwny.

Jak dla mnie to te 3 nowe epizody są pozbawione totalnie klimatu który ma pierwotna trójca. Z drugiej strony, scenę z II, mimo że ten film jest chyba najsłabszy, gdy Yoda walczy na miecze świetlne mógłbym oglądać w nieskończoność. Mimo że to spłyciło tę postać.

Gwiezdne Wojny wykreowały też sporo symboli. Każdy wie co to Gwiazda Śmierci, jest równie popularna co coca cola :] Ogólnie zaś jeżeli chodzi o film, to największym błędem było wzięcie do roli nastolatka Luka Marka Hammila, który w tym momencie miał koło 40 lat. I to był jeden z powodów, dla których nie powstało więcej części opowiadających późniejszą historię, a te opowiadające wcześniejszą pojawiły się tak późno. A poza tym, u nas w Rejsie wisi oryginalny plakat z SW, nawet Headhuntery na nim widać :]

Grenadier

Kanclerz Grenadier

3.09.2007
Post ID: 18893

Zapragnąłem zatem zahalsować kiedyś do Rejsu :)

Małe co nie co na temat "legendarności". Gdy film wchodził na ekrany kin w Polsce - nikomu w komunistycznej siermiężności kinowej szkoły polskiej i kina moralnego niepokoju nie śniło się, że można nakręcić TAKI film z TAKIMI efektami opowiadający historię dziejącą się kosmosie. Fakt - był doskonały na owe czasu serial "Kosmos 1999", ale na ekranie telewizorów Rubin, Lazuryt i innych badziew (np. czarno-białych odbiorników) nie było widać nawet połowy efektów specjalnych. Tymczasem na wielkim ekranie kina (jeśli się miało fuksa to w kinie stereo) można było niemal fizycznie włączyć w oglądana historię. Ta magia kina działała wtedy najmocniej na całym świecie. Postaci były wykreowane w taki sposób, że każdemu wydawało się, że może zostać Lukiem, Hanem czy (F)Leją. Wcześniej także powstawały dobre filmy SF (np. jeden z moich ulubionych "Zakazana planeta"), ale żaden nie był filmem tak oddziałującym na wyobraźnię - po prostu space opera w wersji kinowej.
Takeda ma rację - seria ma mnóstwo wad, niedoróbek, wpadek, marnej gry aktorskiej, naciągactwa itp., ale ma też klimat i tę właśnie moc, która działa nieprzerwanie od wielu lat.

Mirabell

Mirabell

4.09.2007
Post ID: 18929

Mam do GW sentyment, jak byłam młodsza oglądałam przynajmniej raz w roku. Klimat wciąga niesamowicie. Tzn klimat "starych" części (szczególnie wymienionego już "Imperium Kontratakuje"), bo do nowych się nie przekonałam. I to nie tylko ze względu na znajomość "ciągu dalszego", tu dochodzi jeszcze słaby scenariusz (mnie to wyglądało na wymyślanie na siłę historyjki tak, żeby mniej więcej pasowała do epizodów IV -VI), kiepskie aktorstwo (nie zgodzę się, że w kinie sf nie o aktorstwo chodzi. Hayden Christensen ze swoimi "mrocznymi" minami i jego słodka do mdłości Natalie Portman to jakiś dramat)... zabrakło takich barwnych postaci jak Han Solo (a mody Skywalker został kiepsko obsadzony i nie dał rady go zastąpić), Obi-Wan Kenobi jest pełen życia jak kij od szczotki. Osobiście pozostaję przy oglądaniu GW od części IV. Mimo, że nie jest to rzeczywiście najlepszy film w historii - i pewnie nie wszedłby nawet do pierwszej dwudziestki - ale cóż z tego, skoro świetnie się ogląda?

Zagubiony

Zagubiony

28.09.2007
Post ID: 19780

Zaglądam do Osady (by po raz pierwszy się tutaj udzielić) i co widzę?... Widzę ten wspaniały temat o sadze, którą po prostu uwielbiam, o sadze, która stanowi 35% kręgu moich zainteresowań. Moa - dzięki, że zasugerowałeś założenie tego topicu.

Chyba jednogłośnie stwierdziliście, że Stara Trylogia jest lepsza od Nowej Trylogii. Takie jest też moje zdanie. Osobiście uważam, że w starej trylogii była zrealizowana idea, pomysł (naiwne bo naiwne przedstawienie walki dobre ze złem, ale za to jakie emocjonujące) - Lucas musiał się starać, stawać na głowie i machać uszami, aby w ogóle dostać fundusze na zrealizowanie poszczególnych epizodów 4-6. Sam odchorowywał te filmy i przykładowo reżyserię do Empire Strikes Back oddał komuś innemu. Natomiast Nowa Trylogia którą stworzył już nie "Lucas", tylko "Luca$" jest raczej zrobiona dla pokazania ładnych efektów specjalnych, maksymalnie dynamicznych walk na miecze świetlne oraz zarobienia trochę mamony. Ten problem omówię troszkę poniżej.

Który film podobał mi się najbardziej? Tutaj bardzo długo się wahałem między Empire Strikes Back a Return of The Jedi. Oba z nich są cudowne, jednak zdecydowałem się jednak na szósty epizod. Pierwsze minuty na Tattoine i ukazanie Luke'a jako dojrzalszego już człowieka, który wie co robi i zgłębił nauki Jedi. Cała ta intryga i wprowadzanie własnych ludzi do pałacu Jabby była na wysokim poziomie... zupełnie jak z sesji RPG prowadzonej przez legendarnych Mistrzów Gry. Potem atak na nieukończoną Gwiazdę Śmierci, który przerodził się w desperację. Wielka Bitwa, z której byłem niesamowicie zadowolony... desperacja wśród Rebeliantów (szczególnie widoczna u admirała Ackbara oraz Sullustianina Niena Nunba). Spektakularny wybuch GŚ zainicjowany przez Falcona Millenium oraz Wedge'a Antillesa... Coś cudownego. Nie zapominajmy też o wydarzeniach z samego księżyca. Motyw traktowania C3PO jako Boga mnie po prostu powalił. A i strój Leii (by Wam się nie myliło z metal-bikini sprecyzuję, że chodzi mi o ten który nosiła w wiosce Ewoków) był chyba najładniejszym ubiorem (wśród kobiet) jeśli chodzi o starą trylogię. Uroczy był też atak Ewoków na generator pola. I sama końcówka - nawrócenie się Dartha Vadera i późniejszy jego pogrzeb, a także ukazanie się duchów Anakina Skywalkera, Obi Wana Kenobiego i Yody. Pamiętam że wzruszyłem się aż do łez gdy pierwszy raz oglądałem tę scenę (a było to kilka wieków temu).

Jeśli zaś chodzi o Epizod piąty to już właściwie wszystko zostało w tym temacie powiedziane. Atak na Hoth, Luke vs Vader. Dodam jeszcze dwie sceny które najmilej wspominam z E5:
" - I love You.
- I know."
Nic dodać nić ująć :-D.
I druga scena. Yoda versus R2D2... Jak dla mnie jest to ulubiony pojedynek w całej Sadze.

Epizody czwartego nie będę omawiać - dla mnie był to po prosty prequel.

I teraz zaczynamy klęcie na Nową Trylogię. Rok 1999 - pierwszy film tak strasznie wyczekiwany przez wszystkich fanów na świcie... Zapowiadało się wspaniałe dzieło (dzięki plakatowi młodego chłopca na pustyni rzucającego cień na piach w kształcie Dartha Vadera). I co wyszło? Komercha. Żałosna postać Jar Jar Binksa, wprowadzona tylko po to by najmłodsi widzowie poszli do kina i dali zarobić Luca$owi pieniążki (wiadomo - młodzi widzowie = dużo stuffu dla najmłodszych - lego, lalki, zabawki, modele - można to podsumować cytatem Toydorianina Watto: "Only Money"). Jedynymi ciekawymi postaciami byli Darth Maul oraz Qui-Gon Jinn (sprzeciwił się Radzie Jedi no i umarł - to go nobilitowało to miana ciekawej postaci). Urzekły mnie dwie sceny: Bitka Sith versus Jedi z genialnym motywem muzyczny "Duel of The Fates" oraz pogrzeb Qui-Gona.

Jeśli chodzi o Epizod 2 to nie będę go omawiał bo nie mam ochoty się denerwować i używać wulgaryzmów.

Natomiast Revenge of The Sith muszę pochwalić. To się Luca$owi udało (chyba przypomniał sobie ideały z młodości). Na początku dodam, że aby dobrze zrozumieć film trzeba było najpierw przeczytać książkowy prequel do tego "Labirynt Zła" oraz obejrzeć 25epizodową serię bajek autorstwa Tatarkowskiego (Tak - tego od Laboratorium Dextara). pod tytułem "Clone Wars". Wiadomo - film był bardzo ładny jeśli chodzi o ogrom efektów specjalnych. Jednak miał też troszeczkę tego czegoś ze starych epizodów. Jedyny mankament to to, że wszystko działo się za szybko. Śmiem twierdzić, że to byłby na prawdę dobry film gdyby trwał powiedzmy 3,5 godziny a nie marne 100 minut.

Tak na zakończenie dodam jeszcze jeden wniosek, który mi się przypomniał po drodze. Zauważmy że w starej trylogii wszystko jest takie szare, metaliczne, a w nowej ze wszystkich stron buchają nam kolory. Próbowałem znaleźć jakieś logiczne wytłumaczenie i nawet znalazłem jedno, tylko takie bardzo na siłę. JAkby ktoś znalazł lepsze niech napisze. Otóż... po ogłoszeniu Pierwszego Imperium Galaktycznego, wprowadzenie rządów terroru i rasizmu wszystko nagle straciło kolory, straciło chęć to życia, zmatowiało. (nic lepszego wymyśleć nie potrafiłem)

Jak na razie tyle jeśli chodzi o Sagę Filmową. Mogę jeszcze serdecznie Was zaprosić do obejrzenia parodii (Gwiezdne Jaja, czy Zemsta Świrów).

Obejrzenie Starej Trylogii spowodowało, że zacząłem interesować się Uniwersum Gwiezdnych Wojen i poznałem kilka perełek wśród książek. Tymi perełkami są "Trylogia..." a następnie "Dylogia Thrawna" autorstwa Timothyego Zahna, "Cienie Imperium" Steva Peery, czy też "Darth Maul - łowca z Mroku" Michaela Reavesa. Polecałbym Wam te książki na dobry początek (i radziłbym też trzymać się z daleka od tzw. gniotów jak np "Spotkanie na Mimban" czy "Kryształowa Gwiazda"). Jeżeli będzie Wam się chciało przez to przebrnąć to dalej polecałbym nowsze pozycje które wprowadziły element, którego brakowało mi w starych pozycjach (zniknęła aura nieśmiertelności wśród głównych bohaterów - na samym dole tego posta napiszę kto zginął) Wśród tych nowszych pozycji polecam dziewiętnastotomowy cykl "Nowej Ery Jedi" rozpoczynający się książką "Wektor Pierwszy" R. A. Salvatore. Dalej dziewięciotomowy cykl "Legacy of The Force". Tutaj dzieją się na prawdę wspaniałe rzeczy.

A teraz obiecana informacja o tym kto umarł w Wektorze Pierwszym:
SPOILER WARNING
Zginęła moja ulubiona filmowa postać - Chewbacka.

Dragonthan

Dragonthan

3.10.2007
Post ID: 19932

A czy ktoś oglądał Star Wars Revelations? 40 minutowy amatorskiej produkcji film, bedący kontynuacją sagi, opowiadający o początkach rebelii. Wg mnie fabuła w tym filmie jest straszna, rozwiązanie senatu przez imperatora pokazane jest jako jednominutowa scena. Ale filmowi należą się brawa za efekty specjalne, mimo iż jest to amatorska produkcja.

Moandor

Strażnik słów Moandor

3.10.2007
Post ID: 19935

Swoją drogą ciekawe byłoby poznać jak wyglądało rozwiązanie Senatu. W filmach Lucasa jest tylko fragment, jak gubernator Tarkin wspomina, że Imperator rozwiązał Radę.

Zagubiony

Zagubiony

12.10.2007
Post ID: 20151

A czy ktoś oglądał Star Wars Revelations?

Jeszcze nie, ale z Twojej relacji mniemam, że nie warto.

Natomiast z fanfilmów, które warto obejrzeć polecam: http://www.theforce.net/fanfilms/shortfilms/brokenallegiance/

Irydus

Irydus

1.10.2008
Post ID: 34612

Temat jak widzę leży i kwiczy gdzieś na końcu listy, a do kin weszły "Wojny Klonów". Ktoś już był na tym w kinie i czy w ogóle opłaca się wykosztować na bilet?

Egzeq

Egzeq

1.10.2008
Post ID: 34615

Nie byłem na tym w kinie i nie zamierzam... totalne spapranie SW, film dla dzieci zafascynowanych lightsaberami. Zdecydowanie nie polecam, mimo iż nie oglądałem. W każdym razie nie polecam fanom SW.

Irydus

Irydus

1.10.2008
Post ID: 34625

Ale bądź co bądź do kanonu należy i dodaje coś do historii galaktyki.

Nuk

Nuk

1.10.2008
Post ID: 34628

Egzeq

Nie byłem na tym w kinie i nie zamierzam... totalne spapranie SW, film dla dzieci zafascynowanych lightsaberami. Zdecydowanie nie polecam, mimo iż nie oglądałem. W każdym razie nie polecam fanom SW.

Nie wiem na jakiej podstawie oceniasz film, którego nie oglądałeś - ja wypowiem się po wizycie w kinie, bądź co bądź jeszcze się nie zawiodłem na dziełach ze świata "Gwiezdnych Wojen". Nie wszystkie "animacje" to zwykłe bajki dla młodszych widzów, a i one czasem niosą ciekawe przesłanie, które dojrzy właśnie dorosły podczas wspólnego oglądania z dzieckiem ;)

Dragonthan

Dragonthan

1.10.2008
Post ID: 34630

Swego czasu były wojny klonów na Cartoon Network, mimo że anime, to jednak pokazały sporo ze świata SW, dużo wydarzeń które są tylko w książkach.