Oberża pod Rozbrykanym Ogrem

Baśniowe Gawędy - "Kotlina Wojowników"

Osada 'Pazur Behemota' > Baśniowe Gawędy > Kotlina Wojowników
Wędrowiec: zaloguj, wyszukiwarka
Nebirios

Nebirios

27.09.2009
Post ID: 48970

Na Hellsa czekała kolejna niespodzianka. Neb wystrzelił harpun używając miotacza zamontowanego na ręce. Harpun przebił brzuch orka na wylot. Neb wstał, przetarł oczy, po czym zaatakował Hellscreama toporem. Demon rzucił nóż XLL, który odciął orkowi stopę. Laysander zaatakował Hellsa, cios został sparowany. Magh złapał Hellsa, po czym rzucił nim lekko.

Ilness: Za dużo tu 'Hellsa'. Proszę o dbałość w tym względzie.

Hellscream

Hellscream

27.09.2009
Post ID: 48971

Hellscream poleciał, walnął w ziemię...i wybuchł. Wściekły Nebirios rzucił wiązankę obelg, zaś Maghdar tylko powiódł wzrokiem po arenie. Wyglądał na zdezorientowanego.
- Nieźle...naprawdę nieźle - usłyszeli za sobą głos orka. Odwrócili się niemal natychmiast. Hellscream stał pod ścianę, opierając się o nią jedną ręką. Drugą trzymał się za brzuch, na którym wisiał prowizoryczny węzeł. - Prawie mnie przebiliście...Nie myśl jednak sobie, że Twoje technologiczne zabaweczki są lepsze od moich zdolności Mistrza Ostrzy! - warknął do Nebiriosa, prostując się.
- Och, zamknij się! On przecież czaruje! Powinien zostać zdyskwalifikowany! - wydarł się Nebirios w kierunku Daevy. Demon wzruszył ramionami.
- Ani Twoje nowinki techniczne ani jego sztuki nie są zakazane. To co on robi nie jest magią, inaczej wykrywacz by szalał. Walczcie dalej - poinformował ich spirańczyk. Nebirios ponownie miotnął wiązankę przekleństw. Hellscream odrzucił głowę do tyłu uderzył się pięścią w pierś i wydał z siebie straszliwy ryk. Ryk był przepełniony bólem, żalem, smutkiem, ale też dumą i wściekłością. Tak, był to osławiony Piekielny Krzyk. Nie był on dostosowany do uszu śmiertelników. Wszyscy zatykali uszy, poza samym Hellscreamem, Maghdarem i Tabrisem. Ich widać to nie ruszało. Szyby powylatywały z okien, a stado ptaków wzbiło się z koron leśnych drzew. Nebirios zwijał się na ziemi. W końcu Grommash ucichł.
- Ten to ma ciekawie. Pancerz poszedł się gonić, twarz cała rozwalona, a do tego mu chyba bębenki popękały - powiedział anioł, niezbyt przejęty losem towarzysza. Nie był to jednak czas na gadanie. Nebirios podniósł się z ziemi, lekko się chwiejąc - chyba rzeczywiście popękały mu bębenki i nie mógł złapać równowagi.
- Wciąż nie możecie mnie pokonać. Chcecie wiedzieć dlaczego? – spytał bardzo poważnie ork, bez cienia żadnej groźby czy pogardy. Nebirios parsknął i pokręcił głową, stukając się w jej bok, zaś anioł wzruszył ramionami.
- Oświeć nas – burknął. Neb zaś splunął.
- Jeden polega na swoim szczęściu, drugi jest magiem. I nigdy nie walczyliście z przeciwnikiem, który prześciga was o kilka długości w walce w zwarciu. Ciebie, panie Maghdar, prześcigam w zasadzie we wszystkim – walczę lepiej, jestem silniejszy i bardziej mobilny, nawet fakt posiadania skrzydeł Ci nie pomaga. A ty, Neb, masz może tyle samo siły co ja, ale nie masz mojej techniki, ani walki bronią, ani bez broni. I żaden z was nie ma takiego bojowego doświadczenia jak ja – zakończył wywód. Aplauz publiki zagrzewał go do boju, deprymował jego oponentów.
- Mamy tysiące lat doświadczenia więcej, więc racz się zamknąć – warknął Nebirios, zataczają krąg toporem i ruszając do szarży. Gdy był bardzo blisko, Grom złapał go za ramię i „przedłużył” jego bieg, kończąc go na ścianie. Demon chwilowo był...nieobecny.
- I zostaliśmy sami, panie anioł...Załatwimy to szybko czy chcesz to niepotrzebnie przedłużać? – zapytał uprzejmie stary ork. Anioł splunął i skoczył, rozkładając skrzydła. Podleciał pod dach areny i zapikował na orka. Ten tylko zrobił unik w bok. Maghdar miał się ponownie unieść, lecz Mistrz Ostrzy złapał go za stopę i brutalnie sprowadził do parteru. Ciągle trzymając go za tą nogę, kopnął w nią potężnie. Dwa razy. Dwa razy też Maghdar wrzasnął z bólu. Hells złapał go z drugą nogę, brutalnie ułożył je w czwórkę i również położył się na ziemi. Potężnie ściskał i rozciągał kończyny oponenta.
- Panie i panowie, Figure Four Leg Lock! – wrzasnął Daeva, uprzednio sprawdzając chwyt używany przez Hellscreama i porównując go z rzeczywistym FFLL. Był niemal identyczny. Maghdar wrzeszczał z bólu, i bezsilnie starał się uwolnić. Po dłuższej chwili Nebirios skołowany podniósł się na nogi, a wtedy Grommash wyzwolił anioła z chwytu. Krótkim sprintem zmniejszył dystans, a później wyskoczył, kopiąc obunóż w twarz demona. Neb ponownie opadł na ziemię. Hells szybkim susem doskoczył do utrzymującego się na czworakach Maghdara. Objął jego gardło łokciem i trzepnął w szczękę, przymusowo otwierając mu usta. Szybko wyjął jakąś butelkę i wlał mu zawartość do gardła. Anioł momentalnie stracił przytomność.
- Oto, co robi Szajbimber ze wszystkim, co nie jest orkiem lub gnollem – mruknął sam do siebie. Został teraz sam na sam z Nebiriosem.
- Nieźle, orku. Ale tutaj zabawa się kończy.
- Tak. Dla Ciebie. Powiem Ci coś – zmuszę Cię, abyś nie przegrał ze mną...ale żebyś mi się poddał. To będzie historyczna walka – trzech wojowników nie mogło mi sprostać, a ostatni z nich poddał się, czując na sobie straszliwy uścisk Wrót Piekieł... – po tych słowach Hellscream roześmiał się złowieszczo i gestem zaprosił Nebiriosa do walki. Oczy orka błyszczały czerwienią a jego uśmiech był taki...nienaturalny. Pierwszy raz w tej walce dobył miecza, czarnego niczym noc.
- The blade I swing is black as night...Black as my soulless heart - powiedział cicho sam do siebie, wodząc palcem po runach na klindze...

Nebirios

Nebirios

27.09.2009
Post ID: 48972

-Skoro to nie pomogło, to czas na to! - Neb przeskoczył nad swoim przeciwnikiem, po czym przebił mu plecy.
-Tym razem nic ci nie pomoże! - warknął Demon. Zadał kilka ciosów pięścią prosto w twarz orka. Hellscream - cały zalany krwią - rzucił się na wroga. Neb uniknął ataku i skontrował strzelając przeciwnikowi w klatkę piersiową. Hells upadł na ziemię. Jego oponent wyrwał mu oślepiający topór i odrzucił na bok. Potężny wojownik nie pozostał dłużny - podciął Nebriosowi nogi. Po chwili jednak wstali, obydwaj lekko ranni.

Ilness: Drogi Nebiriosie, przeczytaj proszę swój post zanim go opublikujesz. Mówię o powtórzeniach. Poprawiłem. Pozdrawiam.

Miron

Miron

27.09.2009
Post ID: 48974

-Jak dzieci. - mruknął półelf, przyglądając się walce.
Sam już stoczył jedną batalię z Hellsem, aczkowliek jedynie dla przyjemności obu stron. Choć tymczasowy brak trzech przednich zębów nie był aż tak przyjemny. Sam był raczej zadeklarowanym pacyfistą ( no, chyba że chodziło o jakiś mech albo rzut magiem ), więc przyszedł tu tylko co by coś wypić i pogadać.
Znikąd wyłonił się Daeva z srogą miną
- Ekhem, bileciki do kontroli.- rzekł z nieskrywaną sastyfakcją w głosie. Miron grzecznie odpowiedział, że już zapłacił.
Pięć minut potem "Wanja" wynosił go z miejsca.
Z nowym biletem i śliwą pod okiem bard dostał się znowu na trybuny.
Jeszcze nim Daeva zdążył dolecieć do jego ławki, półelf nabił bilet na sztylecik i po prostu rzucił go do demona.
- Pacyfista. - sarknął ów, wyciągając sztylet z dłoni...

Hellscream

Hellscream

27.09.2009
Post ID: 48977

- Bez tego cholernego topora już nic mi nie zrobisz! - wrzasnął demon. Grommash wybuchnął śmiechem.
- A po kiego mi topór do rzucania? Teraz Cię po prostu trochę potnę, a później skończymy tą zabawę raz na zawsze! - warknął, kręcąc mieczem koło. Zaszarżował na Nebiriosa. Demon machnął w jego kierunku mieczem. Ork rzucił się lekko w bok, tnąc w pełnym impecie. Demon przyklęknął, gdy przecięta noga chwilowo odmówiła posłuszeństwa i trysnęła czarną krwią. Szybko jednak się podniósł i ciął toporem horyzontalnie, a mieczem wertykalnie. Grommash uderzył kataną w topór i przy pomocy siły swojej oraz adwersarza wybił się w powietrze. Dźgnął w kierunku głowy oponenta, ten jednak rzucił się do tyłu. Hellscream ponownie zakręcił młynek bronią i przybrał bojową pozycję.
- Trzymaj obronę w górze jeśli chcesz zobaczyć zachód słońca. Wschodu i tak nie obejrzysz - powiedział do wroga z uśmiechem. Trybuny wybuchły oklaskami.
- Lubią Cię, Ci wszyscy - warknął demon, machając na odlew ręką. - Ale mnie nie są potrzebni. Upuszczę Ci krew z żył, zielony! - krzyknął, szarżując i tnąc na krzyż obiema broniami. Jednak ciął tylko powietrze, bo Grom wykonał krótkie salto do tyłu, lądując odbił się i kopnął demona prosto w szczękę. Nebiriosem zarzuciło, ale nie upuścił swego oręża. Rzucił mieczem w kierunku orka, lecz ten machnął własnym i odbił lecący oręż daleko od siebie. Demon trzymał tylko w ręku swój topór.
- Pokonam Cię w ośmiu ruchach - powiedział do niego Grommash po chwili. Nebirios splunął mu w twarz. Ork złapał ślinę i natarł ją miecz ku zdziwieniu oponenta. - Podobno wasza ślina dobrze odkaża.
- A niech Cię!.. - warknął głucho spluwacz i ruszył do szarży. Grom machnął kataną w eskę, negując atak. Wymierzył dwa potężne cięcia, tnąc Nebiriosa w "X" i kopnął go w pierś. Demon wywrócił się na plecy, lecz szybko stanął na nogach. Niemal równocześnie odpadł mu pancerz - spojenia i nity zostały przecięte.
- Zawsze możesz się poddać - powiedział doń Mistrz Ostrzy.
- Wypchaj się! - ryknął Nebirios. Hellscream westchnął i skoczył w jego kierunku, machając mieczem nad głową.
- Czas na Burzę Ostrzy! - krzyknął, zaczynając wirować. Po chwili kręcił się z zadziwiającą prędkością, tnąc i siekając Nebiriosa. Na przeciągu kilku sekund demon stracił broń i resztki pancerza, w zamian zyskując wiele ciętych ran. Hellscream szybko przestał wirować.
- Nie możesz...mnie pokonać! - krzyknął ciężko. Grommash złapał go za gardło, podniósł do góry i uderzył nim o ziemię z niesamowitą siłą.
- Idioto. Nie możesz pokonać ani Hellscreama, ani tym bardziej mnie. Mordowałem bogów, zanim wasze nędzne piekiełko skaziło oblicze wszechświata! - warknął ork zmienionym głosem. Rzucił się całą masą na demona, założył mu obie nogi na gardło i złapał rękami za podbródek, ściskając mu krtań z olbrzymią siłą i wyciągając szyję do niemożliwości. Demon krzykał tylko raz, a później zaczął pluć czarną krwią.
- Jak mówiłem, poddasz się gdy poczujesz uścisk Wrót Piekieł! Poddanie tej walki jest jedyną alternatywą dla wieczności wypełnionej bólem i cierpieniem! Wrota Piekieł się zatrzasnęły i ty ich nie otworzysz! - wrzeszczał Grommash, wkładając olbrzymie pokłady siły w chwyt. Nebirios pluł krwią i wierzgał bezsilnie.

Fergard

Fergard

27.09.2009
Post ID: 48978

Daeva, widząc CO się szykuje, skinął głową na przyczajonego w pobliżu Luthera. Ten tylko zamrugał porozumiewawczo, po czym dobył swojego inkwizytorskiego młotka i zdzielił triumfującego "Hellscreama" przez łeb. Ork jakby otrzeźwiał: Zamrugał parę razy, rozluźnił uchwyt i zachwiał się. Wykorzystując niecodzienną sytuację, Nebirios zrzucił go z siebie, po czym odczołgał się kawałek z zakrwawioną twarzą. W międzyczasie ork stracił przytomność. Daeva zamienił parę słów z Lutherem, po czym zakrzyknął donośnie:
- I dziękujemy za uwagę! W walce Hellscream kontra Maghdar, Laysander i Nebirios padł remis! - Trybuny zaszemrały zdumione. Do tego zdumienia dołączył się wściekły demon z Sheogh:
- Jaki... Jaki remis?! - Wrzasnął, wciąż zapluwając się krwią. - Zielony stracił przytomność! Wygraliśmy!
- Po pierwsze, za interwencją sędziego. - Odparował Daeva, nie zaszczycając dalekiego kuzyna spojrzeniem. - Po drugie... Gdyby potrwało to jeszcze chwilę, nie miałbyś JAK stwierdzić, że wygraliście. - Subtelne przedstawienie "Co by było, gdyby..." ostudziło nieco zapał Nebiriosa. W międzyczasie sanitariusze zabrali ze sobą Hellsa, Magha i Laysa. "To jednak nie był najlepszy pomysł...", pomyślał zafrasowany demon, wpatrując się w horyzont.

Hellscream

Hellscream

27.09.2009
Post ID: 48979

Hellscream nagle się obudził. Leżał w małej sali przy Kotlinie, zarezerwowanej dla tych, którzy potrzebowali rekonwalescencji. Leżał właśnie na łóżku, pomiędzy Laysanderem i Maghdarem. Obaj spali, czy może raczej byli nieprzytomni.
- Cholera, przegrałem? - zapytał sam siebie.
- Gdzie tam. tylko za bardzo się zagalopowałeś - oznajmił mu znajomy głos dobiegający spod ściany.
- Samuro, stary Samuro...Zawsze musisz przełazić między wszelkimi przeszkodami? - zapytał wesoło towarzysza, wymieniając z nim uścisk dłoni.
- Czyliż byłbym sobą gdybym tego nie robił? - zapytał filozoficznie łysy ork.
- Pewnie nie...Gdzie moja zbroja i co się w ogóle stało?
- Zbroję uprzątnąłem, leży u Ciebie w skrzyni...Wziąłem Ci za to inne łachy na przebranie - powiedział Grommashowi przyjaciel, rzucając mu złożone w kostkę ubrania. Hellscream zobaczył swoja starą koszulę z insygniami Wojennej Pieśni i skórzane spodnie wyszywane stalową nicią. Lewa nogawka ozdobiona była misternym ostrzem okolonym płomieniami.
- Dzięki, stary druhu - powiedział, przebierając się. Zdjął ciężkie stalowe buciory i włożył słomiane sandały przyniesione mu przez Samuro.
- Zaś co do reszty walki...Zamknąłeś tego całego Nebiriosa w gogoplacie i wrzeszczałeś coś o Wrotach Piekieł...
- Jednym słowem, demony przeszłości się wybudziły? - westchnął ciężko Grom, wieszając topór przy pasie i przerzucając pochwę z Niechcianym Przeznaczeniem przez plecy.
- Taak...Walka skończyła się remisem - powiedział Samuro, kiwając powoli głową.
- Ha, czyli ciągle jesteśmy na prostej... - uśmiechnął się Grom i wyszedł z sali. Samuro strzepnął niewidzialne pyłki z ramienia i...tak, zniknął.

Maghdar

Maghdar

27.09.2009
Post ID: 48982

Anioł obudził się jako drugi. Pamiętał tylko dziwny i ostry smak w buzi. Wstał i zaczął szukać odruchowo swoich mieczy.
- Musiały zostać na arenie...
Magh spojrzał na śpiącego najwyraźniej Laya, który mamrotał przez sen o niebieskich ziemniakach...
Udał się w kierunku pola walki idąc wąskim korytarzem. Po krótkim czasie wszedł na pustą już arenę, gdzie dojrzał błysk swych czerwonych kling. Były zakrwawione. Najwyraźniej ork musiał stracić wiele krwi. Dotknął ich zaledwie, a czerwona, gęsta krew Grommasha znikła z ostrzy mieczy.
- Żadna orkijska broń - nieważne jak silna - nie zdoła złamać ani zniszczyć broni wykutej w Sheogh - powiedział to, uśmiechając się. Założył kaptur na głowę i udał się w kierunku wyjścia.

Laysander

Laysander

27.09.2009
Post ID: 48991

Lays ocknął się. Najwyrażniej w mózgu pana toporofobii coś się przestawiło... Jego oczy, przekrwione łypały złowieszczo. Wybiegł z sali i począł poszukiwać wzrokiem Hellsa, natychmiast rzucił mu się w oczy tłum wiwatujący na jego cześć.
- Orczysyn... - mruknął z pogardą i susami pomknął w kierunku swego celu. "Teraz się zemszczę", myślał. Podszedł do pijącego swój szajbimber orka i... uścisnął mu dłoń, tak, tak, uścisnął mu dłoń, wszystko byłoby dobrze gdyby z rękawa Laysa nie spływała kropelka jego eliksiru wesołości, mikstury o największej liczbie skutków ubocznych na świecie.
Po kilku chwilach Hellsiasty zaczął zwijać się w konwulsjach. Po pół minuty odpłynął na parę godzin w eteryczny świat swoich przodków. Cóż, nie musiał oglądać przynajmniej oglądać jak jego uszy obejmuje nagła grzybica...
- Będzie żył... To znaczy za jakieś 2 godziny. Na razie jest w czymś w rodzaju śpiączki - powiedział Laysander odchodząc wolnym krokiem ku osłupieniu publiki. - Heh... Cóż może nie jestem najlepszym szermierzem, ale chemikiem to jestem beznadziejnym...

Fergard

Fergard

27.09.2009
Post ID: 48992

- Ekhem... - Za plecami Laysa stał podenerwowany Daeva. Przed Laysem stał Luther. Obaj nie wyglądali, jakby zamierzali uciąć sobie miłą pogawędkę. - Wytłumacz mi to.
- Cóż, bo ja... No, tego... - Mhrocznemu Kapłanowi nie dane było skończyć - Demon od niechcenia rzucił go we wściekły tłum.
- Przynajmniej będą mieli rozrywkę. - Stwierdził kwaśno Luther, wypraszając wściekłych, coby nie uszkodzili Areny. - A tymczasem... Żegnam się. - Ich spojrzenia się spotkały.
- Do następnego razu. - Odparł Daeva, uśmiechając się. Luther skinął mu głową, po czym uniósł do góry rękę i zniknął w snopie oślepiającego światła. Demon zaś podążył do tablicy z ogłoszeniami i napisał na niej: "Poszukiwany roztropny, inteligentny i potrafiący zapanować nad sytuacją sędzia. Hojne wynagrodzenie"...

Miron

Miron

28.09.2009
Post ID: 49014

Ta. To było szalone z jego strony. Półelf raczej nie narzekał na skłonności samobójcze, ale...
Zgłosił się na sędziego.
Daeva z niedowierzaniem kręcił głową, spoglądając to na Mirona, to na Kotlinę. Co chwilę chichocząc.
-Ty... Pff... Jako ( rechot ) Sędzia.... - i tu już bard przestał wyłapywać słowa z mieszaniny chichotu, wrzasku i śmiechu.
Z obrażoną miną pomaszerował na trybuny, by podyskutować...
Z niewiadomo kim...

Dirhavana

Dirhavana

29.09.2009
Post ID: 49042

Na trybuny powrócił duch elfki. Tym razem, aby przed jakąkolwiek walką zebrać o zgromadzonych zamówienia.
- Dla mnie kwaśną smoczą! - krzyczał ktoś z przedniego rzędu. Zamówienie pojawiło się od razu przed zainteresowanym na magicznej tacy. Wymagało to od Dirhavany trochę magii, jednak zajęcie to miało wiele plusów, takich jak darmowe wejście do kotliny i możliwość zamienienia paru zdań ze starymi znajomymi. Korzystając z przerwy w zamówieniach przysiadła się do Mirona.
- Dawno Cię nie widziałam... Sędziujesz teraz w kotlinie ? - spytała z uśmiechem.
- A i owszem, tak się złożyło.
- Są planowane jakieś walki w najbliższym czasie?

Fergard

Fergard

29.09.2009
Post ID: 49046

- Owszem, Dir. - Stwierdził akuratnie przechodzący Daeva. - Mam w planach zorganizowanie mini-turnieju. Ale to będzie większe widowisko. Potrzebuję co najmniej 8 zawodników... - Demon zamyślił się.

Ilness: Dłuższe posty proszę.

Maghdar

Maghdar

29.09.2009
Post ID: 49056

Maghdar przypadkowo usłyszwszy gawędzenie Daevy i Dirhavany orzekł im:
- Nie wiem o co chodzi, ale zgłaszam sę na ochotnika- i udał się w kierunku trybun pijąc coś co przypominało wywar z imbiru.

Ilness: Dłuższe posty proszę.

Laysander

Laysander

29.09.2009
Post ID: 49058

Poobijany Lays zbliżył się cicho do Jaszczurzego.
- Khmkm...
- Chcesz walczyć? Znowu? - Ferg znów był rozbawiony.
- Ale tylko z miecznikami... - to mówiąc pomylony mag włożył w łapę półdemona sporą sakwę brzęczących monet...

Miron

Miron

29.09.2009
Post ID: 49059

- Ohyda. - żachnął Miron, widząc owy wywar.
Zdecydowanie, zdumiały ją słowa elfki. To znaczy ducha elfki. To znaczy ducha półelfki. Ech, zbyt dużo wiązanek na osłabiony winem umysł.
Ale on jako sędzia... Nie, nie sądził że to mu się zdarzy.
- No cóż, ekhem... Szefie. Będę sędziować. A jakby zabrakło jakiegoś zawodnika, to i powalczyć mogę. A bo to w starych żyłach mało krwi buzuje?! - zaryczał półelf, wprowadzając w lekkie zakłopotanie całe towarzystwo. Daeva jednakwoż wzruszył ramionami i zapisał coś na pergaminie, najpewniej imię ochotnika. Oj, jak będzie tam Grommash, to aniołek podpisał prawdziwy cyrograf.
W międzyczasie, bard zaczął przygotowywać się do swej funkcji.
Całe jego siedzisko otaczały sterty praw, dokumentów i ksiąg.
O podręcznikach nie wspominając...

Fergard

Fergard

30.09.2009
Post ID: 49077

Tymczasem Daeva sporządzał w swoim biurze listę zawodników. Póki co figurowały na niej następujące imiona:

1. Maghdar
2. Laysander
3. Miron(?)

Demon zamyślił się z piórem w ręku. "Trzeba czekać... Pewnie zgłosi się jeszcze Aries, ale...", rozmyślania Daevy przerwał cichy śmiech. Demon odwrócił się, by ujrzeć istotę przypominającą półczarta - Nieznajomy gość miał błękitną skórę, czerwone oczy, twarz pooraną bliznami, małe różki wyrastające z czoła oraz czarne jak noc długie włosy. Nieproszony gość miał na sobie czarną zbroję płytową, zaś na jego plecach spoczywał sporych rozmiarów obsydianowy miecz. Wojownik podrzucał obsydianowym oskardem, po którym przebiegały błyskawice.
- Urządzasz sobie turniej? - Zapytał z uśmieszkiem nieznajomy. Daeva kiwnął głową.
- Bardziej mnie zastanawia, jak żeś się tu dostał.
- Drzwi nie były zamknięte. - Stwierdził nieznajomy. - Możesz mnie zapisać. Porachuję kości wszystkim, którzy ośmielą się ze mną zmierzyć.
- Jeszcze tylko zapoznaj się z zasadami.
- Zrobiłem to jakiś czas temu. - Nieznajomy potrząsnął głową. - Będzie zabawnie. - Wymruczał bardziej do siebie niż Daevy, po czym opuścił biuro demona. On sam ponownie nachylił się nad kartką, zawahał się, po czym finalnie dopisał do listy: "4. Szabla"...

Dirhavana

Dirhavana

26.10.2009
Post ID: 49824

Kiedy tylko nieznajomy odszedł w swoją stronę, za plecami Deavy pojawiła się Dirhavana.
- Tylko czterech zawodników. Nie widzę tu Hellsa, nie widzę innych słynnych wojowników. Nie reklamujesz się zbytnio. - powiedziała uśmiechając się niewinnie. - Poczekaj chwilę, coś zaraz Ci pokażę. - po tych słowach ulotniła się, a po paru minutach pojawiła się znów. - Wybacz, że tak długo, znalezienie tego zajęło trochę czasu. - Przed oczyma demona pojawiła się książka. A właściwie duża księga. "historia miecza i krwi". Przewróciła elfka szybko parę stronic, otwierając na rozdziale "Turniej Dziesięciu". - Ciekawa lektura, poczytaj i wpraw w życie. - Gdy demon już chciał coś powiedzieć, Hav rzuciła tylko "nie ma za co" i zniknęła.

Nekros

Nekros

28.12.2009
Post ID: 51526

Na trybunach pojawił się ork. Z początku mało osób go poznało. Nagle demon rozpoczął rozpoznawać tę sylwetkę, twarz. Nawet topór wydał mu się znajomy, ale tylko jeden, bo były dwa.
- Nekros! To niemożliwe! Jak? Przecież byłeś upiorem! A nawet jako ork nie miałeś nogi!- krzyczał Daeva.
- Moce Kel-Thuzada są wielkie. - odpowiadał ork - Powrócił on do życia moje ciało i tchnął w nie część mojej duszy. Zwrócił mi moją nogę, abym mógł wreszcie komuś przyłożyć. Mam nadzieję, że nie spóźniłem się na walkę.
- Zaiste potężne są moce orczych warlocków. Trafiłeś na mini-turniej.
- Dobrze, więc dopisz mnie. Żegnaj - powiedział odchodzący ork.
- Pamiętaj, żadnej magii! - krzyknął demon za orkiem.
Wkrótce na liście pojawiła się nowa dopiska "5.Nekros"

Fergard

Fergard

29.12.2009
Post ID: 51554

W Kotlinie od jakiegoś czasu panował spokój. Lista zawodników uzupełniana sukcesywnie miała być gotowa w niedługim czasie. Turniej miał się rozpocząć... Było jednak jedno "ale". Spadł śnieg. Spadł śnieg, który odciął Arenę od reszty Osady.

Daeva przedzierał się przez śnieg. Ponad dwumetrowa warstwa sypkiego "białego puchu" skutecznie zniechęcała potencjalnych przybyszy. A przecież zapowiadało się tak pięknie: Wczorajsze niebo było błękitne, bez ani jednej chmurki. No a dzisiaj runęło. Demon najchętniej zostałby w środku i popijał gorącą czekoladę, ale obowiązki wzywały - Odśnieżyć tabliczkę, sprawdzić stan zewnętrzny i wewnętrzny ścian("Spojrzenie" Mitachiego znacznie osłabiło ich konstrukcję), wreszcie upewnić się, czy podłoże areny nie jest śliskie. A wszystko to wymagało osobistej interwencji Daevy. Tak więc demon ruszył najpierw przed tabliczkę z zasadami. Miał w planach drobny retusz zasad: Te stare wydały mu się ździebko nieaktualne. Teraz jednak zamierzał tylko odśnieżyć i szybko przejść do kolejnego punktu prac. Nie zdążył nawet jednak podnieść skrobaczki na wysokość oczu, gdyż w jego kierunku pomknęła sporych rozmiarów fala wody. Nie namyślając się, rozłożył skrzydła i poleciał ku niebu, unikając zmycia przez tą miniaturową powódź. Tabliczka miała mniej szczęścia - Woda porwała ją ze sobą, po czym popłynęła w dół, znikając demonowi z zasięgu wzroku. Daeva zauważył, że fala wody zmyła całą warstwę śniegu, która blokowała dostęp do Areny. Nie namyślając się długo, demon poszybował do wejścia, gdzie czekała go niemała niespodzianka: Szabla szalał na arenie, roztapiając kulami ognia śnieg na trybunach. Daevie szczęka opadła. "Podłoga wyłożona jest obsydianem. Jakim cudem ten gość używa magii?!", pomyślał zaskoczony demon. Wojownik napotkał jego spojrzenie.
- Obsydian musiał się zetrzeć. To pewnie przez anormalną rozszerzalność wody - Wyjaśnił. Daeva przeklął się w duchu - To ma sens, a on na to nie wpadł. Obsydian jest kamieniem. Przed wielkimi mrozami deszcz padał przez kilka dni... No i mamy tego efekty. "Wymienić obsydian na posadzce i ścianach... Zreperować ten rozwalony dach... Wydać coś na reklamę... Uzupełnić zasoby wypożyczalni... Wydatki w liczbach pięciocyfrowych...", pomyślał demon, łapiąc się za głowę. "No i muszę napisać nowe zasady...", pomyślał, pozwalając Szabli dokończyć odśnieżającego dzieła. Nadszedł czas na filiżankę gorącej kawy. Daeva, zacierając ręce, udał się do gabinetu.