Oberża pod Rozbrykanym Ogrem

Baśniowe Gawędy - "W Karczmie..."

Osada 'Pazur Behemota' > Baśniowe Gawędy > W Karczmie...
Wędrowiec: zaloguj, wyszukiwarka
Mr. Rabbit

Mr. Rabbit

4.08.2009
Post ID: 46626

Trzeci dzień upłynął odkąd skrytobójca powrócił do starej Karczmy. Jednak cały czas się zastanawiał, czy to na pewno dalej jest sławna Karczma Pazur Behemota. Przypominał sobie stare czasy, kiedy Karczma była wypełniona ludem, a Karczmarz nie wyrabiał się z dostarczaniem napitków do stolików. Nie widział starych twarzy, nie widział plotek nadciągających z całego Imperium, a przecież przed powrotem zastanawiał się, czy dalej w Karczmie znajdzie serce Imperium.

Opróżnił kolejny kufel, a kiedy Karczmarz do niego podszedł nie wytrzymał i zapytał.
- Do diabła Karczmarzu co tu się stało?
- Długo by opowiadać. Myślę, stary przyjacielu że powinieneś poszukać właśnie samego diabła.
- 4 lata diabła nie widziałem, nawet nie wiem gdzie go szukać.
- Opuścił karczmę dawno temu, Imperium go pochłonęło, przyznało tytuły, nadało obowiązki. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz w Karczmie był.
- Przeklęty diabeł. Pamiętam jak dziś nasze pierwsze spotkanie w tej karczmie.
- Do tej pory nie zapłaciliście za szkody.
- Idę spać karczmarzu, pogadamy jutro o tych szkodach. Obudź mnie, jak ktoś ze znajomym pyskiem wpadnie pod ten dach.

David Gryphoeart

David Gryphoeart

4.08.2009
Post ID: 46636

Przechodził tędy Dav idąc na ognisko i postanowił, że wpadnie na chwilę. Poprosił karczmarza o kufer sławnego jaskiniowego piwa. Powoli sącząc swój napój siedział zapatrzony w stronę drzwi, wyczekując na przyjście kolejnych mieszkańców Jaskini Behemota.

MiB

MiB

4.08.2009
Post ID: 46643

Siedział cichutko, w kąciku, nikomu nie wadząc. Spoglądał smutno na dno pustego kufla i tylko wzdychał co jakiś czas. Wspominał, jak zawsze w okolicy Konwentu. I cieszył się na myśl, że ponownie spotka tylu jaskiniowców.

Hiro

Hiro

4.08.2009
Post ID: 46647

- Ha! Witajcie!

Wszyscy nieomalże przestraszyli się na nagły okrzyk druida w dotychczas cichej karczmie. Mr. Rabbit wylał na siebie swoje piwo, a MiB upuścił pusty kufel.

- Och... przepraszam... no ale co? sielanka, nie? Nie gniewaj się, karczmarzu, ale mam swoje... - dodał Hiro widząc Karczmarza podającego mu kufel piwa. Wyjął spod pazuchy butlę wypełnioną czymś, co przypominało szmaragdową wodę mineralną gazowaną, po czym napełnił swój kufel i wypił do dnia.

- To co... może po jednym...? - zapytał.

Wszyscy obecni w Karczmie ochoczo wyciągnęli kielichy. Hiro je napełnił, po czym ponownie zapytał:

- Więc od czego zaczynamy?

Mr. Rabbit

Mr. Rabbit

4.08.2009
Post ID: 46649

Drzemka nie trwała długo. Ledwo co człowiek się położył, zaraz karczmarz z hukiem drzwi wywarzył i wrzasnął.
- Siedzi tam, na dole. Nie wiem jak Wy to robicie, ale przed chwilą o diable mówiliśmy, a teraz on tam siedzi i trunek zamówił.
- Dobra, dobra gospodarzu uspokój się. Zaraz zejdę przywitać się z komratem.
Nie zwlekając za długo skrytobójca zszedł znowu do głównej sali.
- A więc ciągle żyjesz diable. - zaśmiał się szyderczo widząc znowu czerwone oblicze i kosę.
Ledwo przysiadł do stolika i otrzymał trunek, a tu z hukiem druid wpadł. Nie chciał słuchać, że tu kufle jeszcze pełne, ale swoim dziwnym trunkiem zaczął częstować.
- Od czego zaczniemy? Dobre pytanie, bo ja po kilkuletniej wędrówce powracam. Dopiero co usłyszałem, że stara brać ma się zbierać. Więc w Karczmie długom nie posiedzim, ale przy ognisku na Konwencie pewnie plany się jakieś ukształtują.
Tymi słowy wziął duży łyk ze swego kufla nie zwracając nawet uwagi na trunek druida.
Wtem jego wzrok przykuło ogłoszenie zamieszczone przy drzwiach karczmy.
- Gospodarzu, a Tarband to dawno temu to ogłoszenie o zwiadowców wywiesił?
- Trochę czasu minęło, ale może dalej aktualne. Z tego co słyszałem to paru nowych w Imperium scoutów i szpiegów by się przydało bo braki straszne.
- No to kurde prawie mi po fachu to idzie. Po konwencie będzie trzeba się rozejrzeć do jakich krain Tarband ludzi potrzebuje.
- Nie tylko Tarband człowieku. - odrzekł diabeł.
- Wiesz diable, w karczmie to dużo plotek można się nasłuchać. Ale słyszałem, że nową flagę wywiesisz w Imperium.
- Plotki szybsze są od myśli człowieku, ale fakt, być może mały lifting się przyda. Jeszcze zobaczymy.
- W takim razie jest co robić i przed i po konwencie. Może zostanę znowu na jakiś czas. Zobaczymy co śpiewy przy ognisku przyniosą ciekawego.

Ptakuba

Ptakuba

4.08.2009
Post ID: 46652

Pierzasty elf rozglądnął się po pomieszczeniu. Wiedział, że przez starych mieszkańców Jaskini, przynajmniej tych, którzy go kojarzyli jest uznawany za młodzika, który niewiele wie o życiu, a przez najmłodszych za starego bywalca, którego rzadko widać. W karczmie był tylko po to, żeby utopić wstyd za nie tak dawne głupoty, o których miał nadzieję, że wszyscy już zapomnieli.
-Muszę kupić gitarę i napisać o tym piosenkę. - szepnął do siebie.

Mr. Rabbit

Mr. Rabbit

5.08.2009
Post ID: 46665

Wieczór zaiste wspaniały. Słońce powoli chowało się za horyzontem, a księżyc przemierzył już jedną trzecią drogi. Lekki powiew wiatru i delikatny przeciąg w karczmie tańczył z płomykami świec.

A przed Ptakubą tak, znikąd pojawiła się gitara.

Ptakuba

Ptakuba

5.08.2009
Post ID: 46675

"Popełniłem błąd, wypowiadając to życzenie" - pomyślał Pierzasty - "Teraz wypada mi coś zagrać"
Elf chwycił gitarę i zaczął grać coś. Grał cokolwiek. Grał tak, żeby każdy słyszał to, co chciał usłyszeć, to, co sobie wyobrażał.

Dirhavana

Dirhavana

6.08.2009
Post ID: 46713

Do karczmy weszła postać otoczona niebieskawą poświatą. A może taka jej skóra? Nie ważne, w każdym bądź razie duch półelfki zawitał w progi karczmy.
- Witajcie. Postanowiłam pojawić się i tutaj, cobyście nie tęsknili za mną - powiedziała nad wyraz skromnie Hav. Jak zwykle roześmiana od ucha do ucha. - Czy oprócz brzdękania o struny pierzastego, ładnie brzdękasz, Ptakubo - dodała uprzejmie - dzieje się tu cosik jeszcze? A może kolejne miejsce do relaksu, skoro Oberże podtapia?

Mr. Rabbit

Mr. Rabbit

7.08.2009
Post ID: 46722

- Witaj przepiękna Pani. Miejsce do relaksu jest przyzwoitą nazwą albowiem zawsze po strudzonej wędrówce zatrzymuję się w tej Karczmie.
Odpowiedział skrytobójca i biorąc kolejny łyk złocistego trunku kontynuował.
Historia tego miejsca natomiast jest conajmniej niesamowita. Czasem wspominam stare dzieje (Stare forum), ale nikt do końca nigdy wszystkiego nie spisał. To było również pierwsze miejsce, w którym ja zacząłem swoje wędrówki po Imperium i odczuwam mały osobisty sentyment do niego.

Karczmarz nie pytając nikogo o zdanie postawił kufel przed Dirhavaną, po czym pośpiesznie posiłek zaczął po całej karczmie roznosić, który właśnie przygotował w swej niewielkiej kuchni. Kiedy powrócił do stolika, przy którym siedzieli dodał.

- Poza tym jest to jedyne miejsce w okolicy, gdzie jeszcze możesz otrzymać nocleg skrytobójco.

Dirhavana

Dirhavana

7.08.2009
Post ID: 46725

- W takim razie chyba się rozgoszczę - powiedziała z uśmiechem - Co prawda nocleg w zupełności mi nie potrzebny, duchy nie sypiają.... a przynajmniej nie muszą. - Zamilkła na chwilę nad czymś się zastanawiając - czy dostanę tu może herbatę gold Av'lee z odrobiną czystej? Takie mam dziwne upodobania, co zrobić. - bardziej stwierdziła niż zapytała, widząc zdziwione spojrzenia co niektórych obecnych.

Mr. Rabbit

Mr. Rabbit

7.08.2009
Post ID: 46728

Nie jestem pewny, ale sprawdzę w spiżarni odpowiedział szybko karczmarz, po czym zniknął za drzwiami.
- Dirhavano, słyszałem że znasz pare ciekawych opowieści, może nam coś opowiesz.
Rzekł z zadumą diabeł i jeszcze bardziej rozsiadł się na ławie.
- No nie wiem, teraz nic mi nie przychodzi do głowy.
- Ja z chęcią posłuchałbym jak to było z Tajemniczymi Elementalistami.
- No więc... (Tajemnice Legendarnych Elementalistów)

W czasie, kiedy Dirhavana kontynuowała swoją opowieść, niemal wszyscy w karczmie zaczęli przysuwać swoje stoliki i ławy w ich kierunku żeby lepiej słyszeć. Wszyscy coraz uważniej słuchali i przeżywali kolejne przygody.

PS
Kiedy kontynuacja ;)?

Dirhavana

Dirhavana

7.08.2009
Post ID: 46748

- No nie wiem co z kontynuacją.... raczej wątpię, żeby to kogokolwiek zainteresowało. W prywatnych pergaminach mam dalsze części, ale z czystego, ektoplazmatycznego lenistwa, nic nie przepisałam na ludzki język. Przetłumaczę z elfickiego, ale to może kiedy indziej. Tak szczerze mówiąc, chętnie poznałabym Ciebie - tu duch skinął głową na Mr. Rabbita - Nie przypominam sobie Twojej osoby, ale może to wina mojego niedopatrzenia? W każdy razie chętnie poznam każdego jaskiniowca - dodała z olśniewający uśmiechem

Mr. Rabbit

Mr. Rabbit

7.08.2009
Post ID: 46750

W myślach skrytobójca przygotował sobie 5 różnych wersji tego co odpowiedzieć. Jednak żadne słowa nie pasowały do tego co by mógł sam o sobie powiedzieć. Nikt, nigdy nie napisał kim jest Mr. Rabbit, może ktoś to kiedyś zmieni i cienkie strugi słów trafią w odpowiednie miejsce (Mr. Rabbit)?

Dirhavana

Dirhavana

7.08.2009
Post ID: 46752

- Niedużo mi to mówi, muszę przyznać, że liczyłam na jakąś interesującą opowieść... No cóż, ciekawość to pierwszy stopień do piekła, jeszcze MiB zacznie na mnie widełki ostrzyć i co będzie? - zaśmiała się - No ale zawsze możesz coś opowiedzieć teraz.

Widząc przechodzącego Karczmarza krzyknęła za nim
- Jeszcze jedną herbatkę, i nie żałuj czystej !

Mr. Rabbit

Mr. Rabbit

7.08.2009
Post ID: 46754

A co mi tam... a więc zaczynając od samego początku.

Pierwsze wspomnienie jakie pamiętam to siniaki z obijania mnie kijem podczas treningu walki na niewielkiej desce jakieś 20 stóp nad ziemią. To co wiem o swojej historii pochodzi z opowiadań mojego mistrza Rewopa. Tak jak ja dzisiaj był skrytobójcą i ścigał przywódcę bandy zbójników z pod sztandaru Czarnego Wilka. Odnalazł ich w Grotach w Górach Piaszczystych, gdzie jak się okazało rozbójnicy mieli swoją kwaterę główną.

Praca skrytobójcy to nie zawsze ukrywanie się w cieniu i czekaniu na okazję, żeby wyciągnąć sztylet. Żeby dopaść Kurta Czarną Łapę Rewop musiał wstąpić w szeregi bandytów. Grabił, zabijał i plądrował przez blisko 1,5 roku zanim zbliżył się do swojego celu. W tym czasie poznał mnie, choć ja tego nie pamiętam. Historia jaką opowiadali mu o mnie mówiła, że znaleziono mnie w lesie całkiem nagiego leżącego pod konarem wielkiego dębu. Nikt nie znał mojej matki i nikt nie znał mego ojca. A Kurt postanowił wychować mnie na największego rozbójnika w historii. Mówił, że to bogini nieba zesłała mu mnie jako jego syna. Przez dwa lata ladacznice opiekowały się mną w imieniu Kurta. Rewop zdawał sobie sprawę, że po zabiciu Kurta czeka mnie pewna śmierć albowiem żadnego z pozostałych zbójów mój los nie interesował. Dlatego po wykonaniu zadania przygarnął mnie i rozpoczął moje długoletnie przygotowania do walki o przetrwanie.

Nie jestem wstanie określić ani swego wieku, ani miejsca pochodzenia. Nie znałem swojego ojca, choć wygląda na to że miałem ich kilku. Nigdy jednak do Rewopa nie powiedziałem ojcze. Z niewiadomych przyczyn, kiedy osiągnąłem wiek kilkunastu lat moje włosy zaczęły siwieć i siwieją jak widzisz po dziś dzień. Rewop uważał, że mam to właśnie po prawdziwym ojcu i nie jest to nic nadzwyczajnego. Wtedy też postanowił, że opuści mnie albowiem przekazał mi całą wiedzę, którą sam dysponował. Wskazał mi Gidę jako miasto do którego mam się udać i poszukać pracy.

Pierwszego dnia w mieście nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Włóczyłem się po licznych ulicach i szukałem darmowego posiłku. W nocy usłyszałem krzyki. Instynktownie ruszyłem w ich kierunku. Tuż za pierwszym rogiem zauważyłem mężczyznę leżącego na ziemi, człowieka z mieczem w ręku stojącego za nim i krzyczącą kobietę. Dzięki wiedzy i umiejętnościom jakie przekazał mi Rewop bez trudu doskoczyłem do napastnika i z łokcia uderzyłem go w brzuch. Kiedy się zgiął, skręciłem mu kark.

Aresztowano mnie i dopiero następnego dnia zeznania kobiety oraz fakt, że moją ofiarą był poszukiwany Fell Karwelt sprawiły, że zostałem uznany niewinnym. Dodatkowo otrzymałem nagrodę za zabicie mordercę i tak przeznaczenie samo odnalazło moją drogę.
Wędrowałem od wioski do miasta i od miasta do wioski. Kiedyś w końcu trafiłem tutaj do Karczmy i od tego czasu spędzam krótkie chwile, w tym zacisznym i spokojnym miejscu. Pozwala mi to odpocząć.

Coś jeszcze pragniesz wiedzieć młoda damo?

Dirhavana

Dirhavana

7.08.2009
Post ID: 46755

- Wiele jest rzeczy które pragnę wiedzieć, ale nie wszystko jest dla mych uszu przeznaczone. Skrytobójca...- zamyśliła się na chwilę - nie wiedziałam, że jest ich tu więcej, co prawda czasem się ktoś napatoczył, ale sporadycznie. Miło zobaczyć kolegę po fachu. A co do tego "młoda damo" o ja już taka młodziutka nie jestem - parsknęła melodyjnym śmiechem. - Historia była ciekawa, cóż więcej mogę powiedzieć

Mr. Rabbit

Mr. Rabbit

10.08.2009
Post ID: 46817

Powoli wszyscy kładli się spać. Większość myślała już o wędrówce na Konwent i już kolejnego dnia niektórzy mieli dotrzeć na miejsce. Skrytobójca dalej nie był pewien, w który dzień dotrze i w jakim zgromadzeniu będzie podróżował. Wszystko miało się wyjaśnić kolejnego dnia.


- Stara dobra Karczma. Mam nadzieję, że znajdziesz dla mnie jakiś nocleg gospodarzu.

W drzwiach znowu stał skrytobójca, czarna postać w kapturze i tylko głos oraz siwe włosy leciutko wychodzące z pod kaptura dawały znać, że to właśnie on.

- Karczma jeszcze prawie pusta, więc nie będzie problemów człowieku. Co tam słychać, jak udał się Konwent?
- Ojjj bracie, nalej do kufla i przysiądź się do mnie to co nieco Ci dzisiaj opowiem.

Karczmarz pośpiesznie przyniósł kilka kufli na stół, żeby nie przerywać opowieści kiedy jeden kufel się opróżni. Dosiadł do stołu i słuchał.

- Powiem Ci Gospodarzu, że po latach wędrówki nie zawiodłem się, a wręcz przeciwnie. Wielu starych kompanów rozpoznałem i co mnie bardzo cieszy również oni pamiętali o mnie. Kiedy przybyłem na miejsce również stare obrazy w mym umyśle odżyły, bo miejsce nie zmieniło się prawie w ogóle. Rozbiwszy namiot razem z Kucharem zacząłem odświeżać sobie dawne czasy. Poza starymi pojawili się również nowi bohaterowie. Wiele postaci na stałe utkwiło mi w pamięci i okazało, że Imperium cały czas ma przed sobą świetlaną przyszłość i trzyma się dobrze. Niczym mury Twierdzy Kavorgarfa jest niezniszczalne. Jednak nie tylko nasi bohaterowie nie zawiedli, ale również organizatorzy tej zacnej imprezy spisali się na medal. Niestety moje ostatnie walki nie pozwoliły mi wykazać się wszędzie, gdzie bym sobie tego życzył. Liczne rany, zwłaszcza z ostatniego polowania na nieumarłego w Helterne dawały znać o sobie głównie w prawej nodze. Jednak na ile sił i determinacji starczało walczyłem w turniejach. Codziennie nowe wyzwania przynosiły nasycenie moim spragnionym potrzebom.
- Brzmi ciekawie człowieku. Opowiedz proszę coś więcej o tym co widziałeś.
- A więc Imperium znam już trochę, ale okazuje się, że ciągle są miejsca, których me oczy jeszcze nie widziały. Wędrując napotkałem Gród, w którym akurat demonstrowali nowe narzędzia tortur. Gród, choć drewniany w dobrym miejscu położony, przy jeziorze. Baszty, mury i bramnice jak stały, tak stają i chyba nic ich nie ruszy. Również w Spichlerzu nie wiele się zmieniło. Jednak odkryłem, że nocami przy fosie lud się zbiera, czego w poprzednich latach nie doświadczyłem. Miło również było położyć się w towarzystwie pięknych dam przy jeziorku. Jedna zwłaszcza utkwiła mi w pamięci. Oczywiście również Arvilka mnie nie zawiodła i aż żałuję, że nie mogłem jej tu do Karczmy ze sobą sprowadzić...

i tak opowiadał człowiek przez nocy pół albo całą, a karczmarz słuchał opowieści. Na koniec człowiek dodał.

- Powiem Ci mój drogi Gospodarzu, że Konwent powinien być częściej niż raz do roku. Ciężko będzie czekać na kolejną tak znakomitą imprezę. A żal opuszczać to magiczne miejsce taki, że aż mnie coś w serce zakuło, gdy w drogę powrotną ruszałem. Idę spać, jutro znowu trzeba zabrać się do pracy.


-

Poranek był piękny, słońce wstało z pierwszym pianiem koguta. Mr. Rabbit wstał i rozejrzał się po pokoju. Przez okno wdzierały się już promienie słońca oświetlając nie wielką miskę z wodą. Obmył twarz i zszedł na dół.

- Ty to chyba nigdy nie śpisz karczmarzu.
- Mając taką postać pod dachem ciężko o sen człowieku. Zjesz coś zanim wyruszysz?
- A co dzisiaj polecasz?
- Oj nie wiele mam, ale czym chata bogata. Znajdzie się trochę chlebe i trochę szynki.
- To z przyjemnością skorzystam i posilę się.

Człowiek usiadł do stołu, a karczmarz podał mu posiłek.

- Masz już plany skrytobójco?
- Właściwie to muszę wpaść do osady i się rozejrzeć. Ale jeżeli słyszałeś o jakiejś pracy, którą mógłbym się zająć to z chęcią rozpatrzę.
- Kasztelan Crazy poszukuję pomocników do prac nad stronicami, myślę że powinieneś zapytać.
- Zapytam z pewnością. Dziękuję za informacje.


Kolejnej nocy człowiek nie spędził w Karczmie. Pojawił się dopiero kolejnego dnia.
- Co tam słychać człowieku, znalazłeś Kasztelana?
- Tak, nie było problemu na niego trafić, albowiem trafiłem na moment kiedy przemawiał przed ludem.
- To dobrze. A co tam w Osadzie słychać?
- Oj nie miałem czasu się rozejrzeć. Długie rozmowy z Kanclerzem prowadziłem podczas których przedstawił mi plany prac. Następnie zebrał resztę drużyny i zaczynamy pracę.
- To dobre wieści. Miło słyszeć, że prace trwają w Imperium.
- Oj trwają, trwają. Sam nie wiem w co ręce włożyć. Rozmawiałem również z Pretorianinem Nukiem i być może więcej projektów jednocześnie będziemy realizować. A w przerwach do Osady mimo wszystko zajrzeć trzeba. Słyszałem, że Admirał Tarband na brak ludzi narzeka, mało osób w morze wypływa ostatnio.
- W Imperium zawsze jest co robić mości Rabbicie. Pracy nie brakuje, jeno rąk chętnych.
- Wierzę Ci Karczmarzu, wierzę. Ale nie będę stał jak słup przecież. Podaj mi do stołu, bo głodnym jak wilk a spragniony jak smok.
- Już się robi.

Mr. Rabbit

Mr. Rabbit

26.08.2009
Post ID: 47767

Był wieczór. Słońce ostatnimi promykami świeciło za wzgórz. Skrytobójca siedział przy kominku i czyścił swoje miecze i sztylety niczym matka nowo narodzone dziecię.

- Czyścisz już te miecze od paru godzin, a to oznacza kłopoty człowieku.
- Nie nazwałbym tego kłopotami karczmarzu, ale jestem delikatnie zaniepokojony. Z początku wspaniale było tutaj wrócić jednak widzę, że wiele opowieści, które słyszałem odnajdują potwierdzenie w rzeczywistości.
- Co masz na myśli?
- Widzisz, mam wrażenie że brakuje w Jaskini młodych ludzi, takich jak kiedyś Behemoth, który z najprostszego miejsca w Jaskini zrobił Imperium. Brakuje takich, co z zapałem rozwijaliby Imperium jak jOjO.
- Chyba Cię rozumiem, ale opowiedz co się stało.
- Nie ma co opowiadać za bardzo. Sprawa jest prosta. Poprosiłem jednego młodego maga o pomoc. Miał napisać dla mnie pewien materiał i nawet zasugerował, że będzie to na następny dzień. Kiedy kilka dni później zapytałem jak prace idą, nawet nie odpowiedział. Następnie Wiedźma stwierdziła, że napisze swój pomysł do projektu Kasztelana, bo mój jest do bani. Minęły dni wolne, minęły dni pracy. Poprosiłem o informacje co z jej pracą i też nie otrzymałem odpowiedzi. Na dodatek okazuje się, że nasi "wspaniali Galernicy", choć przez tyle lat layout'a do H3 nie potrafili zrobić, krytykują wszystko na lewo i prawo. Choć stara krew w mych żyłach odżyła i starych przyjaciół ponownie spotkałem... Zaczynam się zastanawiać, czy powrót do Imperium był dobrym pomysłem...
- Ja Ci nie odpowiem skrytobójco, nie wiem co robiłeś, gdy Cię nie było. Wydaje mi się jednak, że skoro wróciłeś...

i tak dyskutowali aż do północy. A skrytobójca opowiedział Karczmarzowi jakie przygody przeżył poza Imperium. Poszedł spać spokojny, bez planów, bez ambicji, bez myśli... po prostu poczeka.

Volkolak

Volkolak

27.08.2009
Post ID: 47816

Na niebie świeciły jasno gwiazdy, a noc straszyła swą wszechogarniającą ciemnością, gdy dzwi karczmy otworzyły się, a do środka wszedł blady wampir - Volkolak, wypuszczając na zewnątrz światło bijące od pochodni. Goście karczmy, nie przerywając wychylania trunków, spoglądali na Volkolaka chłodnym wzrokiem, wyrażając tym samym niepewność i ciekawość w stosunku do mrocznego wędrowca. Nieumarły usiadł przy stole, a karczmarz podszedł do niego i zapytał:

- Co podać nieznajomy wędrowcze? W naszej karczmie wypijesz najlepsze trunki i zjesz najlepszą strawę w regionie!
- Obawiam się karczmarzu, że nie podajesz takiego trunku jakiego bym się napił - odpowidział wampir.
- A skąd ta pewność podróżniku? - zapytał karczmarz.
- Dobrze... a więc nalej mi wina Diabol.
- Wedle życzenia - karczmarz napełnił kielich po sam brzeg.
- Skąd przybywasz, jeśli można spytać?
- Z Deyji! - krzyknął Volkolak.
- Nieumarły?...Rzadko widujemy tu takich jak ty.
- Pierwszy raz jestem w tych stronach, noi my - wampiry, poruszamy się zawsze nocą - odpowiedział zmęczony już wampir.
- Jeśli chciałeś zagościć na konwencie, to się spoźniłeś...niestety.
- Wiem, ale liczę, że na następnym będę.
- A więc witaj w mojej gospodzie Volkolaku z Deyji!
- Dziękuję.

Wampir spokojnie pił swoje wino. Łuna ognia rozświetlała przyciemnione kąty tawerny, a gdy obawy odeszły, inni goście cieszyli się, że ktoś nowy do nich zawitał.