Oberża pod Rozbrykanym Ogrem

Baśniowe Gawędy - "Jadalnia w Oberży"

Osada 'Pazur Behemota' > Baśniowe Gawędy > Jadalnia w Oberży
Wędrowiec: zaloguj, wyszukiwarka
Architectus

Architectus

26.09.2012
Post ID: 71334

Naoliwione drzwi otworzyły się, pozwalając na rozlegnięcie się hałasu stukania drewna o podłogę, a do sali jadalnej wkroczył, tym razem samotnie, Architectus. Ubrany w płaszcz podróżny, na plecach niósł pojemny kosz wiklinowy z pokrywą i był... obuty! Zadziwiająca sprawa, ale gnoll miał ciężkie obuwie na łapach, które sięgało mu do połowy piszczeli. Hayven rozpoznał obicie jelenią skórą, a także domyślił się, że wędrówka, jaką kudłaty jaskiniowiec chciał przejść, nie zapowiadała się łatwo. Archi uśmiechnął się do Oberżysty, stojąc przed zamkniętymi przed momentem drzwiami, następnie na odległość poprosił o Gold Av'Lee. Czarodziej zaczął nalewać źródlaną wodę do garnka, a górski gnoll zaczął dreptać w stronę kontuaru. Al-Safirańczyk zdążył wstawić garnek z wodą do zagotowania nad palenisko, zanim uścisnął dłoń Kariatydyńczykowi na powitanie.
- Nie mieliśmy okazji, żeby obchodzić we własnym towarzystwie wczorajszych uroczystości, ponieważ, tak jak zapowiadałem na początku tego miesiąca na tablicy z kronikarskimi nowinami, dotarłem przed Ognisko o późnej porze. Obchody potrwają jeszcze parę dni, więc moglibyśmy porozmawiać teraz, póki nie wyruszę - usiadł na barowym krześle, oparł dłonie na blacie i zaczął majtać łapami - Czy zapasy, które masz na składzie, wystarczą do najbliższej dostawy? - rozpoczął Archi.

Hayven

Hayven

27.09.2012
Post ID: 71353

- Cóż, wystarczyć, na pewno wystarczą, szczególnie jeśli ruch się nie zwiększy - to ostatnie mruknął raczej do siebie, niż do gnolla. - A gdzie się wybierasz? I dlaczego mnie pytasz o zapasy? I... ty masz buty! - zdziwił się Oberżysta. - Ciekaw jestem, co cię do tego musiło?
- Muszę wypełnić obietnicę złożoną Skamieniałemu Pniu. Idę odnaleźć zaginionych furbolgów.
- Och...! - wyrwało się Hayvenowi. - Chętnie bym ci towarzyszył, ale... Nawet jeśli mało kto tu przychodzi, muszę tu siedzieć. Nie mogę ciągle zostawiać Oberży samej - stwierdził mag ze smutkiem.
- W pełni cię rozumiem - odpowiedział Architectus, kiedy Hayven podał mu zamówione przez niego Gold Av'lee. - I dlatego nie namawiam cię do tej wyprawy. Chciałem ci tylko o tym powiedzieć, żeby ktoś jeszcze poza mną, moim mistrzem i Lilianą o tym wiedział.

Architectus

Architectus

27.09.2012
Post ID: 71357

Słońce coraz śmielej wychylało się pod firankami zawieszonymi na oknach Oberży. Architectus postawił spodek na blat, objął filiżankę dłońmi, by je rozgrzać po przemarszu przez wietrzną Osadę. Przypatrzył się jej wnętrzu, by w następnej kolejności podmuchać na parującą powierzchnię.
- Czy mógłbym u ciebie kupić garść suszonych liści z tej herbaty, żeby móc zrobić ją wieczorem? - powrócił ze spojrzeniem na Oberżystę.
- Pewnie. Zważę odpowiednią ilość. Powiedz, ile dokładnie być chciał otrzymać? - zapytał czarodziej.
- Zabrałem ze sobą kasetkę - gnoll odstawił napój, ściągnął wiklinowy kosz z pleców i wyciągnął z niego pudełeczko - tyle, ile się do niej zmieści - wręczył szkatułkę, a potem powrócił do chłodzenia herbaty.
- Wspaniale - czarodziej wstał i zaczął pakować susz. Gdy tylko odmierzył odpowiednią ilość, położył ją na wadze i przeliczył cenę, którą przekazał Architectusowi, a ten od razu zapłacił, doliczając za właśnie pitą herbatę.
- W jaką stronę świata wyruszacie najpierw? - kontynuował Hayven.
- Na północ. Pogoda niedługo będzie trudna do przewidzenia. Mamy przecież jesień. Pokaleczeni mogą nie przetrwać zimy, dlatego po przeszukaniu wszystkich miejsc, w jakich mogliby się znajdować poszukiwani, chcielibyśmy z nimi udać się do pradawnych świątyń furbolskich szamanów - górski gnoll pił powoli.

Hayven

Hayven

29.09.2012
Post ID: 71388

Hayven wręczył Architectusowi torebkę Irydsów.
- Weź, raczej długo czegoś podobnego nie dostaniesz - uśmiechnął się mag.
- Dziękuję - odpowiedział Architectus między dwoma łykami Gold Av'lee.
- Hm, mam dla ciebie coś jeszcze - stwierdził czarodziej wychodząc na zaplecze i wracając z czymś, co przypominało smoczy ząb. - Ochroni cię przed złym wzrokiem. Mi się tutaj i tak na nic nie przyda - westchnął Obeżysta.

Architectus

Architectus

30.09.2012
Post ID: 71416

Ząb wisiał na sznurku i lśnił w promieniach słońca. Architectus przyglądał mu się z zafrasowaniem. Rzekł po chwili zastanowienia, że to szczodry dar i nie może go przyjąć, ponieważ jest bardziej potrzebny Oberży, by chronił ją przed chcącymi zakłócić jej uporządkowanie. Położył dłoń na wierzch ręki Oberżysty, która trzymała naszyjnik, aby zachęcić go do noszenia tego amuletu, skoro do niego należy. Hayven posłuchał, po czym założył go na szyję.
- Nie masz dzisiaj jeszcze gości, więc to odpowiedni moment, abym wyruszył - górski gnoll dokończył herbatę.
- W takim razie powodzenia - czarodziej wyciągnął rękę i oboje mocno uścisnęli sobie dłonie.
- Nie dziękuję - Archi tradycyjnie zażartował w wyszczerzonym uśmiechu.
- Kiedy mogę się ciebie spodziewać? - Hayven wymusił uśmiech na swojej twarzy.
- Podczas pierwszych dni zimy - gnoll zauważył grymas Oberżysty, po czym dodał - moja podróż jest nieunikniona. W jej trakcie przekonam się jaka ona będzie i co przyniesie - zeskoczył z barowego krzesła, zapakował paczkę Irydsów do wiklinowego kosza, założył go na plecy, następnie powiedział - bądź zdrów - i wartko opuścił budynek Oberży.

Hayven

Hayven

19.10.2012
Post ID: 71707

Hayven patrzył jak Architectus udaje się na swoją wyprawę. Nie przejmował się tym jednak zbyt długo, gdyż coś innego zaprzątało mu głowę.
- Hm, coś nie tak... Muszę kogoś o to zapytać - mruknął, trzymając w dłoni amulet.
Po chwili czarodziej znalazł się w siedzibie Gildii Alchemików.

Hayven

Hayven

22.10.2012
Post ID: 71744

Hayven usłyszał dziwny huk - taki, jakby przez Osadę biegło stado wściekłych krów. Wyjrzał przez okno. Już wiedział, co było źródłem huku. Przez Osadę biegł wyjątkowo paskudny Gargon!
- Co do... - mruknął do siebie. Stawało się to powoli jego ulubionym powiedzonkiem. - Chyba muszę poprosić magów z Przyb(ó)dówki o pomoc. Sam sobie z pewnością nie poradzę, a razem mamy jakieś szanse.
Odnotował jeszcze w swojej pamięci, że potwór zmierza w kierunku Kotliny Wojowników. Pomyślał jeszcze, że warto by było poprosić o pomoc Lilianę. Odrzucił jednak od siebie tę myśl, przypominając sobie, że jakaś tam tarcza błotna nie powstrzyma stwora, a jedynie rozjuszy go i osłabi wilkołaczkę. Dobra, no to do Oberży.
- Hej, ty, jakby co, to ty tu rządzisz - krzyknął mag do pomocnika, rzucając mu miedziaka, a sam teleportował się do Przyb(ó)dówki.

Tabris

Tabris

11.11.2012
Post ID: 71982

Tabris chciał pieczoną gęś, bo Odwieczna Zapomniana Kocia Tradycja nakazywała jego konsumpcję tego dnia.

Hayven

Hayven

11.11.2012
Post ID: 71983

Hayven z uśmiechem przyjął zamówienie i po chwili przed pyszczkiem Tabrisa leżał półmisek, a na nim ciepła, aromatyczna gąska.
- Podać coś jeszcze? - zapytał kotka Oberżysta, któremu uśmiech wciąż nie schodził z twarzy.

Tabris

Tabris

11.11.2012
Post ID: 71987

- Jak za cara - Tabris użył wyrafinowanego komplementu względem gęsi, jednak nie wiedział, co jeszcze Tadycja nakazuje i zamówił nieco musu cytrynowego na deserek.

Hayven

Hayven

11.11.2012
Post ID: 71988

Hayven wciąż uśmiechał się - w końcu niecodziennie zdarzali się tacy klienci. Nie minęło kilka chwil, gdy mus cytrynowy był gotowy.
- Mam nadzieję, że Ci posmakuje - stwierdził oberżysta, kładąc deser przed Tabrisem, uważał przy tym jednak, by nie zakłócić kotu ceremonii spożywania gęsi.

Tabris

Tabris

11.11.2012
Post ID: 71989

Tabris najadł się za wszystkie czasy! W podzięce wręczył suty napiwek, a zapłacił wekslem trasowanym na Fielda♥.

Fergard

Fergard

14.11.2012
Post ID: 72021

Na dworze lał rzęsisty deszcz.
Samotna figura przemierzała błotniste i dziurawe ulice Thomeheb. Niewiele się tu zmieniło od jego ostatniej wizyty. Kiedy zniknął przed paroma laty, nikt nie wiedział, gdzie się udał i w jakim celu wyruszył. Zostawił za sobą swój urząd zastępcy Oberżystki Sulii oraz swoje dziecko, wspaniałą Kotlinę Wojowników. Mówiono, że zginął gdzieś w swoich międzyświatowych wojażach i najprawdopodobniej już nigdy nie wróci do miasta, które kiedyś nazywał swoim domem. Miasta, w którym znalazł schronienie, przyjaciół, powodzenie i miłość.
Dzisiaj jednak wrócił.

Drzwi oberży "Pod Rozbrykanym Ogrem" skrzypnęły. Nieznajomy zmarszczył brwi. Oberża, którą zajmował się przez tak długi czas... Zmieniła się. Wystrój był inny, atmosfera - dziwna. Wciąż sprawiała przyjazne wrażenie, ale nie było to to, co on tu zostawił.
Skinął na Oberżystę. Widział go po raz pierwszy.
- Paskudna pogoda - Mruknął, zdejmując z głowy kaptur. Ognistopomarańczowa czupryna uformowana w irokez zdawała się kompletnie nie pasować do tego miejsca. - Kwaśną Smoczą i pieczeń z błękitnego smoka, jeśli wciąż ją tu macie.

Hayven

Hayven

14.11.2012
Post ID: 72026

Hayven zmarszczył brwi.
- Oczywiście, że mamy, ze starych, dobrych zwyczajów się przecież nie rezygnuje - oberżysta zaczął szukać niezbędnych do przyrządzenia potrawy składników.
Mag spojrzał na tajemniczego przybysza.
- Nie znam cię. Jesteś tu nowy? Czy też jak wielu innych po prostu zniknąłeś na dłuższy czas? Jeśli to drugie, pewnie dziwisz się, że ja tutaj pracuję. Tak, czasy - i ludzie - się zmieniają. Hm... - czarodziej zamyślił się. - Podać jeszcze coś?

Fergard

Fergard

14.11.2012
Post ID: 72027

- Pracowałem tu. Można powiedzieć, że byłem szanownego pana poprzednikiem - Półdemon znany pod imieniem Fergarda "JG" Stratoavisa uśmiechnął się krzywo. - Ale widzę, że Oberża, choć inna, pozostała w dobrych rękach.
- Nie. To chyba wystarczy na początek. I tak mam chwilowe problemy z funduszami. Mam tylko pytanie, Oberżysto... Czy Sulia wciąż tu pracuje?

Hayven

Hayven

17.11.2012
Post ID: 72061

Hayven podniósł wzrok na nowo przybyłego, który twierdził, iż kiedyś tutaj pracował. Niemal natychmist odnotował, że pomarańczowy irokez niespecjalnie pasuje do klimatu Osady.
"Cóż, ale chyba właśnie TO jest klimat", zaśmiał się pod nosem czarodziej. Klimatem Osady jest przecież to, że każdy się wyróżnia, każdy jest wyjątkowyw". Mag ponownie spojrzał na Fergarda, zmierzył go wzrokiem i w końcu odpowiedział na jego pytanie:
- Czy Sulia tutaj pracuje, pytasz? Też mi pytanie... Sulia... hm, nie posiadam zbyt wielu informacji na ten temat, wiem tylko, że w tym składziku - oberżysta pokazał drzwi prowadzące na zaplecze - ktoś - i nie wiem, kto - mianował mnie Oberżystą. Ale z tego, co wiem, to Sulia ciągle tutaj pracuje. Tyle, że raczej nie czynnie. Ma pod sobą Oberżystów, którzy tu pracują. A obecnie pracuję tu ja - mrugnąłem do pół-demona. - Zadowala cię taka odpowiedź?

Architectus

Architectus

20.12.2012
Post ID: 72482

Za wchodzącym do Jadalni Architectusem niepostrzeżenie wbiegły dwa impy. Niczego się nie domyślając, gnoll zamknął drzwi. Śnieg napruszył na wycieraczkę i zaczął szybko topnieć, ponieważ wewnątrz panowało przyjemnie ciepło. Z uśmiechem, pomachał na powitanie w stroną siedzącego Tabrisa i Fergarda oraz stojącego obok nich Hayvena. Skierował do nich swe kroki. Po drodze zastanawiał się czy Hayven jest magiczną kopią oryginału będącego na Arenie Magów. Gdy już miał się zapytać, jeden z impów podskoczył, wspomagając się skrzydełkami, klepnął go w ramię i krzyknął: berek! Archi nie zrozumiał wypowiedzi, ale mimo to załapał, że chodzi o zabawę "w gonionego". Ruszył więc rozradowany w pościg, za obydwoma stworkami. Trudno mu było "odklepać berka", gdyż co rusz zmieniał ściganego. Nawet skok na stół nie dał rezultatów.

Hayven

Hayven

20.12.2012
Post ID: 72484

Hayven spojrzał na gnolla.
- Cześć, Archi - rzekł mag.
Architectus sapnął jedynie w odpowiedzi. Oberżysta dyskretnie rzucił zaklęcie spowolnienia na impy, by Kronikarz mógł je dogonić, a potem z łatwością uciec. Kiedy jeden z impów został berkiem, Architectus zrozumiał, co się stało i w sumie nie miał nic przeciwko temu.
- Hej - odpowiedział na powitanie Hayvena Architectus. - Mam do ciebie takie pytanie...
- Wal śmiało - uśmiechnął się czarodziej.
- Tak więc... - zająknął się gnoll.
- Taaak? - zachęcił go Hayven.
- Eee... Czy ty to ty, czy twoja projekcja?
- Ach, o to ci chodzi - zaśmiał się mag. - Otóż, nie. Ja to ja. Jedna z moich projekcji jest na Arenie Magów - po co mam tam łazić, tylko bym sobie krzywdę zrobił; druga w Kotlinie Wojowników, a inne tworzę w razie potrzeby. Dodam jeszcze, że są one tylko częściowo niematerialne - mrugnął czarodziej.

Hayven

Hayven

6.06.2013
Post ID: 74162

Wiele czasu minęło od tamtej rozmowy... Hayven pewnego dnia zauważył potworny zastój w Oberży i poodkurzał pajęczyny. Westchnął. Nie było, do kogo gęby otworzyć. Cóż... bywa. Trzeba by pomyśleć nad jakąś reklamą. A może po prostu wystarczyłoby po prostu odświeżyć nieco ofertę? Możliwe.

Niedługo miała dojechać nowa dostawa towarów. Hayven nie lubił zawierać interesów z goblinami, jednak nie mógł przerwać umowy zawartej przez poprzedniego Oberżystę. Zresztą, nie wiedział, kto jeszcze mógłby być chętny do wykonywania tej roboty. Oberżysta wzruszył ramionami. Impy nie lepsze. Och, akurat tych knypków lepiej wcale nie angażować do żadnej roboty.

Hayven spojrzał na zegar. Już niedługo. Zaczął nasłuchiwać... tak, słyszał je. Ciężkie goblińskie buciory dudniły na brukowanej drodze. Oberżysta wyszedł na ganek Oberży. Przyjrzał się dokładnie gromadzie zielonoskórych stworów. Było ich z dziesięć. Trzymały skrzynie różnej wielkości i rodzaju, a na ich czele kroczył wyjątkowo rosły jak na tą rasę osobnik.

Goblin podszedł do Hayvena.
- Ej, ty!
Oberżysta popatrzył goblinowi prosto w oczy. Skrzywił się nieznacznie. Stwór straszliwie cuchnął.
- Nie krzycz, uszy bolą.
Stwór zignorował naganę.
- To ty tu pracujesz? - spytał goblin.
- Owszem - odpowiedział czarodziej.
- To dobrze. Co my tu mamy... - goblin wyjął zza pasa pergamin z listą przedmiotów. Podrapał się po głowie i przekrzywił ją odrobinę na lewo. - Eee... - nie chciał przyznać się oberżyście, że nie potrafi czytać, jednak ten zrozumiał, co jest na rzeczy. Postanowił nie przeciągać tego dłużej, niż to konieczne, ponieważ nie pasowała mu bytność goblinów w Osadzie, a zwłaszcza przed drzwiami Oberży.
- W kwestii zapłaty... - mag sięgnął po sakiewkę. Wyjął z niej kilkanaście złotych monet i srebrnika. Wręczył goblinowi złote monety, po czym wcisnął w jego dłoń jeszcze tę jedną, srebrną.
- Cieszę się, że nie było spóźnień. Oby tak dalej.

Goblin bez słowa przyjął napiwek, wydał rozkaz do wymarszu i zniknął razem z całą gromadą. Oberżysta odetchnął z ulgą. Podczas rozmowy maga z goblinem, tragarze wnieśli towary do Oberży. Hayven wiedział, że gobliny niczego nie ukradły, w przeciwnym razie uruchomiłby się magiczny alarm. Dla pewności czarodziej rozejrzał się po jadalni. Skrzynie stały, schludnie ułożone w kącie. Niby nic się nie zmieniło...

Czarodziej podniósł wieko pierwszej z brzegu skrzyni. Gdyby stwory go oszukały, mógłby w dwie sekundy przeteleportować się do nich i zmielić je na proch. Nawet przyjemna alternatywa... Ale nie. Wszystko na swoim miejscu. Chociaż... Oberżysta pochylił się. W skrzyni znajdował się dziwny amulet. Hayven złapał go i podniósł, aby lepiej mu się przyjrzeć.
- A co to? - zastanawiał się. Miał wrażenie, że nastąpił koniec nudy...

Ignis

Ignis

6.06.2013
Post ID: 74167

Zapewne Oberża już od dawna nie widziała gości - przynajmniej tak można było wywnioskować, biorąc pod uwagę ogólny wygląd gospody. Cicho zaskrzypiały drzwi, gdy dżinn wsunął się do środka. Humanoidalna forma jak zawsze okazywała się, co prawda tylko od czasu do czasu, przydatna. Na przykład do otwierania drzwi...
- Mógłbyś podciąć swoją brodę, wiesz, jest już tak długa, że mógłbyś się na niej powiesić, Hajku - stwierdziła kobieta, lawirując pomiędzy pudłami. Jakoś tak nie potrafiła nie przezywać go tym zdrobnieniem; idealnie pasowało. Zaraz pociągnęła nosem, wciągając przykurzony zapach starego drewna, zmieszanego z lekką nutą piwa. A że nos był wycelowany w sufit, można było przewidzieć konsekwencje...
Zaraz wywróciła się o jedną z wielu skrzyń, zapewne z czymś szklanym, sądząc pod odgłosach w środku. Zakotłowało się; padło kilka dobrze wycelowanych przekleństw, doszło do czynu wręcz odrażającego, piętnowanego w świecie karczmarzy - odkopania zawadzającego pudła pod ścianę. Na sam koniec dżinnija otrzepała się, co wzbudziło tumany kurzu.
- Wiesz co, przydałoby się tutaj jeszcze trochę pająków i miałbyś niezły loch. Jakbyś jeszcze wampira skombinował, to nawet dobra atrakcja turystyczna by była. I kobiety. Tak. I kobiety w koszulach nocnych, krzyczące o północy i wzywające pomocy. To byłby hit. - stwierdziła, podchodząc bliżej i zaglądając Hayvenowi przez ramię. Jakiś stary amulet, najwyraźniej podrzucony przypadkiem. Niewiele warta rzecz, sądząc tak na oko...
Ale życiem nie rządzą przypadki.
- Co tam masz? Ach, to... Potrzyj go, może wyskoczy jakiś inny dżinn. - zakpiła i przysiadła na jakimś pudle. - Najwyżej piorun cię trzaśnie, zaraz zapanuje w Osadzie, a Imperator się obudzi...
Pomilczała przez chwilę, rozglądając się wokół, jak gdyby chcąc zapamiętać każdy szczegół pomieszczenia.
- Właściwie widziałam te małe zielone przykurczone karyple i poczułam się zobowiązana zajrzeć i zobaczyć, czy czegoś stąd nie wyniosły. W końcu diabli wiedzą, co tam tym małym złodziejom krąży po głowach...