Gorące Dysputy

Piwniczka pełna niespodzianek - kulinaria - "Sztuka bez muzy - kulinaria"

Osada 'Pazur Behemota' > Gorące Dysputy > Piwniczka pełna niespodzianek - kulinaria > Sztuka bez muzy - kulinaria
Wędrowiec: zaloguj, wyszukiwarka
Tarnoob

Tarnoob

4.07.2014
Post ID: 76959

Nie wiem, czy ktoś nazwał kiedyś gotowanie sztuką bez muzy, ale jeśli jestem pierwszy, to jestem z tego tym bardziej zadowolony.

Wiem, że ten wątek jest trochę nie na temat, jest trochę niepoważny i mógłby wylądować (pod)stolikiem, ale z podłogi nieładnie jeść.

To chyba najstarsza ze sztuk, bo każdy musi coś tam sobie spożywać. Nawet zdolniejsze zwierzęta trochę potrafią sobie ugrzać, podłubać albo inaczej pokombinować, żeby było smaczniej i zdrowiej.

Same składniki, z których się gotuje, to oczywiście piramida zdrowego żywienia. Niedawno mnie olśniło, że ta piramida niekoniecznie jest ułożona według zdrowia, ale cen – ta mroczna prawda rujnuje dzieciństwo.
– fundament pod piramidą to ruch fizyczny – trzeba harować, żeby było amciu
– potem woda; zaleca się litry dziennie; pewnie żeby nie zemdleć w robocie i oszukać głód pełnym żołądkiem; na szczęście mamy jej jeszcze pod dostatkiem
– węglowodany – to ciekawe, że człowiek nauczył się z tego korzystać całkiem niedawno. Rolnictwo jest trochę bardziej wymagające niż pasterstwo. Tak czy siak – tu już są setki możliwości. Znacie jakieś ciekawe eksperymenty albo ciekawostki z mąką, ciastem i tak dalej? W Jaskini może być trochę chemików i biotechnologów – oczywiście bez nazwisk. Xel i Acid to nie nazwiska. Oni mogą mieć coś ciekawego do powiedzenia na ten temat.
– warzywa – tu chyba nie ma wielkiej filozofii, ale to całkiem ciekawe, dlaczego nie wszyscy wszystko lubią, zwłaszcza dzieci. Czy ktoś szukał dla tego jakiegoś wytłumaczenia, np. ewolucyjnego?
– owoce – to chyba najprostsze jedzenie, bo samo rośnie, łatwo to zebrać, zjeść i można z tego zrobić najwyżej przetwory. Pewnie dlatego to chyba najstarsza strawa znana człowiekowi. Niestety jeden pamiętny owoc – w sztuce przedstawiany jako jabłko - narobił tragicznych szkód.
– białka, czyli nabiał, mięso, itd. – tu już jest drożej. :-< Trzeba to jeszcze gonić albo pilnować, żeby nie uciekło ani żaden drapieżnik nie zjadł tego przed nami. Ludzie się deklarują jako wegetarianie i weganie, ale pewnie nie raz to tylko pretekst - bo to trudniejsze i droższe żarcie, czasami niestrawne.
– tłuszcz – szkoda gadać, ale przypomina się znana parodia kampanii Macieja Giertycha -z pierwszego tłoczenia.
– na samym szczycie wisienka na torcie – słodycze i alkohol, które są najbardziej niezdrowe, tuczą, psują zęby i charakter, a potem jeszcze ciśnienie, wątrobę i wszystko inne. Na domiar złego trzeba się na tym najwięcej nagłówkować i narobić, a ósmy cud świata – czekolada – jest z nami dopiero od kilkuset lat. Podobno cukier też przyszedł do Europy dość późno – Tabris, Tullusion i Kordan mogliby się wypowiedzieć.

To ciekawe, że kiedy cała polska opłakuje wyniki matur z matematyki, nie mówi się o innym problemie. Miliony młodych Polaków – i w ogóle ludzi w pierwszym i drugim świecie – jest nieprzygotowanych do samodzielnego, dorosłego życia, bo nie umie dużo prostszych czynności, na przykład związanych z jedzeniem i gotowaniem. Trudno powiedzieć, czy kiedyś było lepiej, albo kogo to dotyka i czy zależy od wykształcenia i zarobków. Przydałby się jakiś socjolog albo demograf, który zna się na instytutach i potrafi podesłać jakieś wiarygodne badania. Przecież zwykła ignorancja rujnuje milionom ludzi zdrowie i codzienne życie rodzinne.

W tej sprawie milczy też Konferencja Episkopatu Polski. To bardzo ciekawa instytucja, która też jest środkiem masowego przekazu, w dodatku całkiem wyrafinowanym – bo posługuje się uroczyście odczytywanymi, dłuższymi listami, a nie prymitywnym bilbordem, reklamą czy sieczką gazetowo-internetowo-telewizyjną, od której można dostać oczopląsu. Episkopat troszczył się już wielokrotnie o takie problemy jak bioetyka, sumienie Polaków, podtrzymywanie tradycji oraz pamięć o rocznicach i świętych, a nawet kultura języka i epidemia uzależnień. Odznacza się w tych troskach dużo większą gorliwością niż na przykład hierarchowie Francji czy Niemiec. Pozostaje czekać, aż list duszpasterski skomentuje wyniki matur. KEP ma całe potrzebne zaplecze uniwersyteckie i intelektualne, żeby przeprowadzić diagnozy społeczne i ogłaszać alarmy. Ciekawe, czy kiedykolwiek zachęcał albo zachęci wiernych w Polsce do zdrowego żywienia i nauki gotowania – posłuch mógłby być olbrzymi.

Może to tylko plotka, ale pokazuje, o co chodzi – przy narzekaniach na niskie czytelnictwo mówi się, że wśród nielicznych kupowanych książek najłatwiej schodzą z magazynów kamasutry i książki kucharskie. Nazwiska Makłowicz i Kuroń, a ostatnio też Okrasa i Brodnicki – zna każdy. Czy ktoś z Jaskiniowców zna się jakoś lepiej na ich twórczości i potrafi ją polecić albo odradzić?

Piszcie śmiało, co wam smakuje, co umiecie i lubicie gotować, z czego jesteście dumni i co chętnie przekazalibyście reszcie świata. :-)

Grodmar

Grodmar

18.11.2014
Post ID: 78155

Już jak miałem 6 lat umiałem robić sobie kanapki i jajecznicę. Miałem 9 - nauczyłem się odsmażać, odgotowywać, robić tosty i grzanki. Skończyłem 10 i sądziłem, że prawdopodobnie mógłbym zrobić w miarę
porządny obiad. Teraz mam prawie 11 i myślę sobie, że mógłbym przeżyć kilka tygodni sam- o ile miałbym
"materiały". No ale koniec przechwalanek. Ponieważ chodzę na capoeirę, a treningi są baaaaaaaaaaaaardzo
wyczerpujące cenię sobie przede wszystkim wodę, cukier, mięso, a także mleko, owoce. Trochę mniej warzywa i węglowodany. Najmniej chyba tłuszcze. To chyba wszystko jeśli chodzi o "sztukę bez muzy"

Laxx

Laxx

18.11.2014
Post ID: 78161

Tarnoob założył temat w którym nie mam nic ciekawego i pozytywnego do powiedzenia. Dramat...

Kucharka ze mnie kiepska, tak samo jak kochanka. Należę do nielicznej grupy dziewcząt, które nie potrafią gotować "z głowy". Abym ugotowała coś bardziej skomplikowanego i wyrafinowanego, muszę mieć przed sobą przepis. Mam też problemy z doprawianiem potraw, ponieważ nawet niesłona zupa/ziemniaki czy kasza smakują mi wybornie a reszcie domowników już nie xD

"Bo zupa była za słona." ;]

Zawsze powtarzam, że kolejnym argumentem za tym, abym nie zakładała własnej rodziny jest to, że będę miała na sumieniu męża i/lub ewentualnie dzieci. Umrą z głodu przy mnie.

Kiedy miałam chłopaka, chciałam się nauczyć porządnie gotować i to robiłam. Aktualnie nie mam motywatora do pogłębiania sztuki kulinarnej. Poza tym, chcę zrzucić nieco więc gotowanie smakołyków nie jest mi na rękę.