Gorące Dysputy

Słowo pisane - literatura - "Kanon literacki"

Osada 'Pazur Behemota' > Gorące Dysputy > Słowo pisane - literatura > Kanon literacki
Wędrowiec: zaloguj, wyszukiwarka
Moandor

Strażnik słów Moandor

7.01.2007
Post ID: 7054

Zatrzymamy się tutaj przy wielkich mistrzach słowa pisanego.

Sienkiewicz, Prus, Dickens, Dostojewski, Conrad, Bronte, Milton i inni.

Gdy czyta się ich powieści można stwierdzić, czym jest mistrzostwo w posługiwaniu się słowem i jak blado wypada przy tym większość tego, co jest obecnie najchętniej czytane.

Jadąc z kolegą pociągiem do Białegostoku rozmowa zeszła nam na Ogniem i mieczem Sienkiewicza (właściwie wspominałem tylko, że przeczytałem a kumpel zrobił wielkie oczy i patrzył na mnie jak na nienormalnego). Przysłuchiwał się naszej rozmowie starszy pan siedzący obok. Zauważyłem, że od momentu, gdy mówiliśmy o Sienkiewiczu przyglądał nam się z zaciekawieniem. W końcu nie wytrzymał i wtrącił się do rozmowy. Aż radośnie było słuchać, gdy mówił, że za jego młodości Sienkiewicz był dosłownie rozchwytywany z bibliotek. Nieraz wypadało zapisać się do kolejki by poczytać trylogię. Stare dobre czasy…

Widziałem już w bibliotece miejskiej kolejki za Kodem Leonarda…, za Mroczną Wieżą, ale żeby za Sienkiewiczem, z tym się nie spotkałem.

Bez wątpienia warto czytać książki klasyków. Ale, tak po prawdzie, trudno je dziś odkryć. Wiem to chociażby z własnego doświadczenia. Wiele pięknych książek przeczytałem dopiero pod koniec szkoły średniej i później.
Dzisiejsze tzw. bestsellery bardzo łatwo zauważyć. Niekoniecznie są to dzieła wybitne, ale z pewnością bardzo głośne, by nie rzec hałaśliwe. Trudno mieć pretensje, prawo rynku. Tymczasem klasyka nie krzyczy z wystaw sklepów i księgarń. Na pewno nie przejdziesz obojętnie obok Harrego Pottera albo książek Browna. Kilka dni temu odwiedziłem antykwariat. W pewnym momencie weszły dwie dziewczyny. Gdy tylko zbliżyły się do półek, pierwsze, co usłyszałem zza pleców było: „Patrz, Kod Leonarda DaVinci”. Nie dziwię się.
O ile Brown z daleka rzuca się w oczy, o tyle obok powieści Dickensa wielu przejdzie wcale ich nie zauważywszy.

Ale jednak ta wielka literatura gdzieś jest i czasem ją czytamy. I jej poświęcam ów topic.

Zatem kilka ogólnych pytań:

Często zdarza się Wam czytać literaturę piękną?
Jak oceniacie dzieła dawnych mistrzów?

i wiele innych kwestii, które mam nadzieję wynikną z dyskusji.

Nie chcę tu rozmawiać o czytaniu klasyki jako lektur, ale o czytaniu z własnej woli i chęci.

Grenadier

Kanclerz Grenadier

7.01.2007
Post ID: 7067

Co do Sienkiewicza - hm... Jego twórczość określana jest jako "pierwszorzędna literatura drugorzędowa". No bo pan Henryk Wielkim Mistrzem był, albowiem ku pokrzepieniu pisał i wielką zasługę na tym polu posiada, aczkolwiek, poniewaz to mistrz, lepiej nie brać się za analizę warsztatu. Tu bowiem jest gorzej. Pomijam już wpadki, które trafiały się Mistrzowi gdy publikował pierwszy raz swe dzieła. A to kogoś zabił a potem ożywił itp. Po prostu to leciało w odcinkach w gazetach, stąd wpadki. Ale mniejsza o to - Pan Henryk po mistrzowsku kreował postaci (czarno-białe) i budował klimat. Opisywał to, co wtedy każdemu Polakowi było bliskie sercu i nie zestarzało się przez wiele lat, aż do dziś (chyba). Czasy są po prostu inne i dziś Sienkiewicza czyta się też inaczej. Ja lubię do niego wracać, a najbardziej do ... Krzyżaków, chociaż to chyba najsłabsze z wielkich dzieł mistrza.

Moandor

Strażnik słów Moandor

7.01.2007
Post ID: 7078

Gren

Co do Sienkiewicza - hm... Jego twórczość określana jest jako "pierwszorzędna literatura drugorzędowa"

To Gombrowicz tak niepochlebnie się o Sienkiewiczu wyraził. Osobiście się z tym nie zgadzam. Bez wątpienia jego dzieła (Sienkiewicza) zasługują na uznanie. Bardzo wprawnie posługiwał się słowem. I zgadzam się, tworzył wspaniałe postaci. Przykładowo, Zagłoba, doskonale rozładowuje napięcie swoim zachowaniem i wypowiedziami. Czytając Ogniem i mieczem niejednokrotnie nie mogłem się powstrzymać od wybuchu głośnego śmiechu. Inny przykład, przemyślny spryciarz Rzędzian, pachołek Skrzetuskiego, frant kuty na cztery nogi, jak się o nim wyrażano.
Ale nie tylko w trylogii można spotkać świetnych bohaterów. Weźmy chociażby doskonałą kreację Petroniusza w Quo Vadis.

Czasy sie zmieniły, to prawda, jednak proza Sienkiewicza nadal jest warta tego, aby ją czytać. Wielu pisarzy stawia sobie Sienkiewicza za wzór. Przecież nie za ładne oczy otrzymał Nagrodę Nobla.

Greenman

Greenman

9.01.2007
Post ID: 7123

Meandorze kiedyś za makulature można było dostaś księgi wielkich polskiej literatury. Tak więc w większości domów Sienkiewicz czy Mickiewicz po prostu są. Pamiętam jak w mojej klasie w podstawówce, 90% miało słynne wydanie w białej, miękkiej okładce Dzieł Zebranych Mickiewicza, hihi. Sorry za mały offik od tematu.

Vandergahast

Żywiołak Piwa Vandergahast

9.01.2007
Post ID: 7130

Mam lekki problem ze zdefiniowaniem określenia "dawni mistrzowie". Jak bardzo trzeba być dawnym i jak bardzo mistrzem? Czy taki na przykład Umberto Ecco podpada pod którąś z tych kategorii? Jeżeli tak, to zdecydowanie czytam, choć nie tak często jakbym chciał. Stając przed dylematem czy w obliczu nawału nauki czytać trudne dzieła i iść na jakość, czy łatwe i na ilość zazwyczaj jednak decyduję się na przeczytanie czegoś mniej ambitnego. Spowodowane jest to tym, że po pierwsze, mniej wysila to mój intelekt, i tak już obolały od kolejnych bzdurnych wiadomości z podręczników, po drugie, w konkurencji łatwa przyjemna książka - komputer wygrywa zawsze to 1, ale przy trudniejszej pozycji już nie zawsze. A zbyt wiele przy nim przesiaduję ostatnimi czasy. Ale co jakiś czas (raz na miesiąc? może częściej?) sumienie mnie rusza i biorę się za jakiegoś "mistrza", ot by trochę się odchamić i poprawić samopoczucie wywyższając się nad nieczytających tak wymagających utworów :] Odnośnie prozy Sienkiewicza, to nie mam munic do zarzucenia, jak pacholę czytałem go z wypiekami na twarzy. Babcia zabrała 2 tomy Potopu na wakacje licząc że się przez nie nie zdążę przebić, ale srodze się zawiodła i wtedy po raz pierwszy chciałem wracać z wakacji jak najszybciej. Piękna staropolszczyzna, to samo zesztą w Krzyżakach. Swoją drogą, moich niezbyt w końcu wiele czytających, kumpli z liceum ewidentnie fascynowała ta powieść. Znali na pamięć skąd był Abdank, ile dzieci miał Paszko Lis i tym podobna wiedza ekstremalna. Chociaż faktycznie okłamywał, czy też niedopowiadał części historii, to tworzył świetny klimat, który dobrze oddziaływał na młodzież. Wypracowania pisało się po staropolskiemu, stylizując i w ogóle. Ale pamiętam też, że czytający to w podstawówce z zainteresowaniem, pod wpływem ogółu bez ogródków jeździli po tej lekturze w liceum. Później dorzucę jeszcze coś ogólniejszego o literaturze.

Moandor

Strażnik słów Moandor

9.01.2007
Post ID: 7131

Mam lekki problem ze zdefiniowaniem określenia "dawni mistrzowie".

Jakoś żadne lepsze określenie nie wpadło mi do głowy podczas pisania tamtego posta. Oczywiście Eco również bym zaliczył do "dawnych mistrzów". Używając tego określenia miałem na myśli książki na wysokim poziomie, uznane powszechnie za wybitne.

Stając przed dylematem czy w obliczu nawału nauki czytać trudne dzieła i iść na jakość, czy łatwe i na ilość zazwyczaj jednak decyduję się na przeczytanie czegoś mniej ambitnego.

w konkurencji łatwa przyjemna książka - komputer wygrywa zawsze to 1, ale przy trudniejszej pozycji już nie zawsze.

Trochę Van mówisz tak, jakby pozycje "dawnych mistrzów" otaczało jakieś pole siłowe, przez które trzeba się przebić, aby móc poczytać.
To, że powieść napisał Sienkiewicz, a nie np. Rowling cz Brown, nie znaczy, że czyta się ją gorzej, że bardziej obciąża umysł, że jest trudniejsza w odbiorze. Nie miałem nigdy wrażenia czytając Bułhakowa czy Dickensa, że przypomina to jazdę pod górkę.

Vandergahast

Żywiołak Piwa Vandergahast

9.01.2007
Post ID: 7132

Moment, po prostu jedne dzieła są głębsze, inne nie, jedne są śmieszne inne poważne. Mnie lepiej czyta się (szybciej, bo bez specjalnego zastanawiania się nad treścią) te płytsze. To nie jest jakaś super precyzyjna klasyfikacja, ale taka generalna zasada. Inaczej się czyta coś ze Star Wars, inaczej książki Coopera czy Ojca Goriot. Może nie pole siłowe, ale jakiś inny nastrój czy potrzeba czegoś odmiennego. I tu też nie można generalizować "mistrzów" Zbrodnia i Kara mi się nie podobała i czytało mi się ją źle, ale takich Chłopów przeczytałem w 2 dni, mimo że to dzieło noblisty. Jest literatura cięższego kalibru i lźejszego, co wcale nie oznacza że ta którą się lżej czyta jest mniej wartościowa. Pratchetty przelatuję jednym tchem, a są zdecydowanie ambitniejsze niż FR czy Dragonlance. Jakbym miał dla oderwania się od nauki czytac Kamienie na szaniec czy Narrenturm to wybrałbym tę drugą pozycję. Stąd płynący wniosek, przynajmniej dla mnie, że dla określonego typu literatury trzeba mieć określone nastawienie żeby ją czytać. Może jakbym więcej poważnych pozycji czytywał, to nie odczuwałbym tak tej różnicy, ale nei da się zaprzeczyć że ona istnieje.

Moandor

Strażnik słów Moandor

11.01.2007
Post ID: 7172

Jednak warto zauważyć, że wiele książek klasyków czyta się lekko i przyjemnie. Nie przepadam za stwierdzeniem, że to co klasyczne jest trudniejsze.

Sam bardzo lubię poszukiwać książek mistrzów pióra, których nie czytałem, odkrywać je samodzielnie. W 90% klasykę kojarzy się tylko z lekturami przerabianymi w szkole. A tymczasem jest mnóstwo pięknych książek, których się nie omawia, o których się nie mówi, a które są świetne. Genialnie napisany Oliver Twist, piękny i zabawny Don Kichote, Imię róży, Przeminęło z wiatrem, Wichrowe Wzgórza i wiele innych powieści. Jeśli się o nich wspomina na lekcji to jedynie w charakterze ciekawostki.

Moim zamiarem jest, abyśmy o takich powieściach tutaj porozmawiali, o książkach, które warto przeczytać zaliczancyh do literatury pięknej. O nich nigdzie nie słychać, a tak, może ktoś zarekomenduje dzieło, którego inni nie czytali i tym sposobem umożliwi im je odkryć.

Zdarzało mi zabierać się za książkę z rekomendacji osób z forów internetowych. Czasem to jedyna i niepowtarzalna szansa.

Pytanie brzmi: Czy czytujecie literaturę piękną dla przyjemności, tak po prostu?

Eru

Eru

12.01.2007
Post ID: 7184

Odpowiedź brzmi: nie czytuję.

Dlaczego? Bo wiadomo czego się spodziewać po konkretnym gatunku, natomiast literatura piękna jest dość rozległym pojeciem

Wynika to też w pewnym sensie z tego co pisałem w temacie obok: dlaczego czytam książki. NIe czytuję dla ich wewnetrznego piekna, ale dla historii zawartej w tej książce. Nie musi być napisana pięknym językiem, kwicistym stylem, zawierac problemy filozoficzne czy porady moralizatorskie. Ma zawierać jakąś historię - ciekawą i długą.

Moandor

Strażnik słów Moandor

14.01.2007
Post ID: 7225

Eru: Nie zakładałbym tego tematu, gdybym twierdził, że literatura piękna nie niesie ze sobą żadnych ciekawych historii. Jest wprost przeciwnie.
Zaś język jest wielkim walorem każdej powieści. Nie chodzi o to, by był kwiecisty czy podniosły. Konstrukcja zdań, opisy, dialogi, to wszystko jest ważne. Nie trudno zauważyć różnicę między prozą Prusa czy Sienkiewicza a, powiedzmy, większością naszej rodzimej fantasy, której ostatnio trochę czytam.

Powieść (w ogóle każdy utwór pisany) powinna oddziaływać na czytelnika, poruszać do działania jego wyobraźnię, budzić emocje, uczucia. Jeśli dzieło spełnia te zasady można je uznać za dobre. Najlepsze utwory wywołują w czytającym tęsknotę, nie pozwalają mu o sobie zapomnieć, zachęcając do ponownego przeczytania. Dlaczego zdarza nam się n-ty raz czytać tę samą książkę? Nie każda wywołuje w nas te uczucia, nieprawdaż?

Eru

Eru

17.01.2007
Post ID: 7320

Powieść (w ogóle każdy utwór pisany) powinna oddziaływać na czytelnika, poruszać do działania jego wyobraźnię, budzić emocje, uczucia.

Twierdzisz jak moja profesorka(normalnie nie nazwłabym jej tak, ale mamy zachowac jakiś poziom dyskusji) od WoKu. I za to mógłbym Cię zlinczować. ;)

Dla mnie ksiązka nie ma budzić emocji czy czegokolwiek - ma zwierać ciekawą, najlepiej długą, historię. Może jak przeczytam dostatecznie dużo ksiązek to zmienie zdanie. Na razie jednak nie mam takiego zamiaru.

Infero

Infero

19.01.2007
Post ID: 7364

Eru z tego co piszesz wnioskuje, że książki traktujesz przyziemnie a to mi się nie podoba w końcu jednym z głównych elementów rozwoju cywilizacji jest pismo, zatem nie uważasz ze musi być ważne? I nie chodzi tu tylko o przechowywanie informacji. Nie jesteśmy bezdusznymi cyborgami, które odbierają i przesyłają dane, jesteśmy ludźmi a każdy człowiek czuję większą albo mniejszą potrzebę piękna. Nawet najciekawsza historia blednie i traci na swojej wartości jeśli styl, słownictwo w której jest przedstawiona jest marny, mdły, chropowaty, bez wyobraźni. Jesteśmy różni dlatego podobają się nam różne historie, w różny sposób opowiedziane, ale założę się, że nikomu nie spodobała by się opowieść napisana jak tablica nagrobkowa: żył, był i umarł.
Zgadzam się z Moa, każda dobra opowieść, napisana z polotem pobudza nasze szare komórki i sprawia, że mamy ochotę kiedyś znów do niej wrócić i odkryć na nowo. Życzę wszystkim wielu takich przeczytanych książek.
Jeszcze jedno : nie ma dla mnie takiego pojęcia jak „dawny mistrz”, mistrzem się jest, mistrzostwo nie wygasa, nie traci na ważności – jeżeli coś straciło datę przydatności do spożycia to tak naprawdę nigdy się do tego spożycia nie nadawało. Chodzi mi o to, że to co dobre jest poza czasem.

Grenadier

Kanclerz Grenadier

19.01.2007
Post ID: 7370

Nawet błaha historia opowiedziana w nietuzinkowy sposób, wycyzelowanym językiem (nie musi być wyszukany, lepiej by był po prostu zrozumiały) może porwać. W końcu wielu pisarzy pisze nie tylko by coś opowiedzieć, ale by zachwycić czytelnika sposobem opowiedzenia.
Literatura jest w pewnym sensie przedłużeniem mowy. Daje po prostu możliwość pracy nad tym, co opowiadamy. Zresztą, cokolwiek byśmy utrwalali w ten sposób - czy to będzie podanie o hydraulika czy wiersz - możemy nad tym popracować. Słowa raz wypowiedziane - giną (pomijam zapis na nośnikach). Słowa zapisane - mają wielką szansę na przetrwanie. dlatego literatura jest tak ważna. Nie ma znaczenia, czy będzie ona papierowa czy ebookowa. Trzeba ją i tak potem przeczytać...

A kanony się zmieniają wraz z czasami. Coś do niego wchodzi i coś wychodzi. Arcydzieła pozostaną nimi na zawsze, ale nie muszą być w kanonie. Zresztą - zazwyczaj każdy z nas ma swój kanon, zbiór książek, które nie muszą być dziełami, ale w których towarzystwie dobrze się czujemy obojętnie czy to coś o bazach danych czy powieść o smokach.

W moim kanonie jest wiele rzeczy i nawet nie potrafiłbym wszystkich wymienić. Do jednych pozycji wracam cześto, do innych po latach, gdy wypatrzę je na półce.

Eru

Eru

19.01.2007
Post ID: 7371

Nawet najciekawsza historia blednie i traci na swojej wartości jeśli styl, słownictwo w której jest przedstawiona jest marny, mdły, chropowaty, bez wyobraźni.

Zgadzam się w całej rozciągłości - ale jak już pisałem, dla mnie książka nie musi budzić emocji, oprócz jedynie zaciekawienia, jeśli w ogóle to można nazwać emocją.
I tak: książki sa dla mnie rzeczą bardzo normalną, bardzo zwykłą i bardzo przyziemną. Być może to się zmieni - na półce czeka Imię róży, idą ferie.

Infero

Infero

19.01.2007
Post ID: 7373

Zatem jest nadzeja... ;)

Moandor

Strażnik słów Moandor

21.01.2007
Post ID: 7428

Van

Pratchetty przelatuję jednym tchem, a są zdecydowanie ambitniejsze niż FR czy Dragonlance. Jakbym miał dla oderwania się od nauki czytac Kamienie na szaniec czy Narrenturm to wybrałbym tę drugą pozycję.

Konfrontując te dwie książki ze sobą skazujesz "Kamienia..." na pewną porażkę. Jeśli zestawisz Sapkowskiego z Proustem jestem już teraz pewien kto zwycięży w 99,9% przypadków.

Zakładając temat nie miałem na mysli wyłącznie tego, co poloniści każą czytać na języku polskim. Mirabell w topicu o lekturach napisała, że na większość ciekawych książek nie starcza na lekcjach czasu. I trudno się nie zgodzić. Bo oprócz "Chłopów", "Moralności pani Dulskiej", "Nad Niemnem" etc. jest jeszcze wiele wiele innych ciekawych książek.

W domu mam Braci Karamazow, Przygody dobrego wojaka Szwejka, Wichrowe Wzgórza, Raj utracony, Olivera Twista, Don Kichote'a, Hrabiego Monte Christo, Przeminęło z Wiatrem, Imię Róży, Wahadło Foucaulta i inne Większość z nich czyta się z prawdziwą pasją i większości z nich na polskim się nie omawia.

Wiele książek czyta się z przyjemnością, ale tylko niewielka część potrafi nas zaczarować. W swoim życiu miałem do czynienia z pasjonującymi książkami, które potrafiłem po kilku dniach zapomnieć. Emocje towarzyszyły mi tylko podczas lektury. Po zamknięciu książki na ostatniej stronie wszystko zniknęło, czar opowieści prysł. Nie pozostało nic szczególnego co pamiętałbym jeszcze długo potem.

Hexe

Hexe

24.01.2007
Post ID: 7497

Moi drodzy, tu nie ma co porównywać.

Jasnym jest, że mając wybór pomiędzy Proustem a Sapkowskim w pierwszym odruchu nasza ręka sięgnie po tę drugą pozycję. A Sapkowski przegra w porównaniu z komiksem.
(uogólniam tutaj, proszę nie krzyczeć, że Wasza ręka sięgnęłaby gdzie indziej ;))

Tutaj wszystko zależy od tego, na co człowiek ma ochotę. I czy ma czas. Nie wezmę się za jakąś poważną lekturę z perspektywą, że za 15 minut będę musiała wstać i zająć się obowiązkami. Potrzebuję co najmniej godziny, żeby usiąść wygodnie i rozsmakować się w dobrej książce.

Z tego samego powodu nie wezmę Mistrza i Małgorzaty do plecaka, żeby poczytać w tramwaju czy pociągu. Niewygodnie, ciasno, duszno, co chwila ktoś przeszkadza. Ale już czasopismo czy coś lekkiego jest jak najbardziej pożądane.

Moandor

Strażnik słów Moandor

24.01.2007
Post ID: 7499

Hexe

Z tego samego powodu nie wezmę Mistrza i Małgorzaty do plecaka, żeby poczytać w tramwaju czy pociągu

A ja wprost przeciwnie, czytałem Mistrza i Małgorzatę w pociągu. To akurat jest przyjemna lektura i nie trzeba się do niej specjalnie nastawiać.

Infero

Infero

24.01.2007
Post ID: 7501

Był czas, że głównie czytałam w autobusie (w drodze do i z szkoły). Do tej pory jak się gdzieś wybieram (pociąg, autobus) zawsze mam ze sobą książkę. Jak książka jest dobra, to nie przeszkadza, że jest duszno i nie rozprasza tłok.
Zdaję sobie sprawę, że nie wszyscy umieją czytać w środkach komunikacji.

Hexe

Hexe

24.01.2007
Post ID: 7505

Źle się wyraziłam.

Do pociągu czy autobusu często biorę coś do czytania. Najlepiej grubego, żeby zajęło długie godziny podróży. Niech to będzie jednak jakieś lekkie czytadło, coś Feista czy z Fabryki Słów. Zgłębianie kanonu literackiego w takich warunkach to czysty masochizm :).