Oberża pod Rozbrykanym Ogrem

Zatęchłe Archiwum - "Ballada: Pierwsze Prawo Otchłani (BALLADA ZAWIESZONA)"

Osada 'Pazur Behemota' > Zatęchłe Archiwum > Ballada: Pierwsze Prawo Otchłani (BALLADA ZAWIESZONA)
Wędrowiec: zaloguj, wyszukiwarka
Islington

Mistrz Islington

4.03.2007
Post ID: 9227

- Coś mi tu śmierdzi - powiedział Islington - I to nie jestem ja! - dodał z dumą. - No to na co czekamy? - spytał i od razu dostał odpowiedź na swoje pytanie. Przed nimi pojawił się elf, którego Islington od razu ocenił jako podejrzanego typka
- Rozmawialiście z niejakim Denadarethem? - spytał ochrypłym głosem
- Nawet jeśli to nic ci do tego - rzekł złowrogo Iscandel
- Przyjacielu, czy coś cię martwi - spytał elfa Islington robiąc przy tym wymowny ust wargami
- Martwi mnie smok przyjacielu - odparł typek
- Czy przyjaciele smoka również są twoim zmartwieniem? - pytał dalej Islington
- Każdy kto zna smoka jest niewygodny. A niewygodnych usuwają moi ludzie czekający za karczmą
- Wiecie co? Może chodźmy już stąd - zasugerował delikatnie Iscandel.
Nami i Islington pokiwali głowami po czym ruszyli jak najdalej od karczmy.
- Przyjacielu, wyświadczysz mi wielką przysługę odwołując swoich ludzi i mówiąc mi kto cię najął - powiedział Islington ruszając za Nami i Isciem
- Odwołam ich dla twojego bezpieczeństwa. To był jaszczur w karmazynowej szacie. Mieliśmy zabić wszystkich, którzy kontaktowali się w tej karczmie z niejakim Denadarethem - odpowiedział elf
- Dziękuje przyjacielu - powiedział Islington odchodząc pośpiesznym krokiem. Wiedział, że zauroczenie nie trwa wiecznie.

Iscandel

Iscandel

4.03.2007
Post ID: 9228

Islington zaraz za Iscem i Nami skrecił w główną droge
-a nie mówielm -Islington odrazu odburknął złośliwie- to wcale nie bedzie takie proste a wy widząc obiecane złoto odrazu sie na wszystko zgodziliscie
-teraz już nic nie zmienimy zgodziliśmy sie wykonaćzadanie i nie morzemy sie wycofac jakby to wyglądalo na naszym honorze
-jesteśmy najemnikami- dodał Isc
-ale tu chodzi o nasz honor, jak zrezygnujemy to..
-no dobra dobra, ale za to możemy zarządać więcej- dodał chytrze Isc
-zapomnialeś już karczmy strzega jakieś jaszczury któe zabija wszystko i wszystkich kto ma jakąś styczność z ty smokiem-wyperswadował mu głośno Islington
-ehhh potarguje się z nim jak już zdobędziemy ten amulet a teraz rozdzielmy sie i zakupmy ekwipunek-po tych słowach Isc oddalil sie w strone kowala

-Isl on sie chyba nigdy nie zmieni
-i pomyśleć że moglibyśmy go tu zostawić-rozmarzył się Isl
-no moglibyśmy, ale ma troche racji to jest niebezpieczne zadanie i trzeba sie do niego przygotować

Nami i Islington ruszyli ku zielarzowi....

Mr. Rabbit

Mr. Rabbit

4.03.2007
Post ID: 9229

W trakcie drogi Skrytobójca dalej rozmyślał.
- Mimo wszystko dalej mi to nie pasuje. Za takie zadanie nie płaci się tyle złota. Samej zaliczki dostaliśmy przecież po sakiewce. Ojjj, nie... nasz zleceniodawca coś ukrywa. To nie może być takie proste... Pomyślmy... Góry Pazura, w sumie odludniałe miejsce. Mogą tam mieszkać stwory, o jakich nigdy nie widzieliśmy...
- Tak, może masz rację Cobalcie, ale tym bardziej wyprawa zapowiada się ciekawie. - odrzekł Grumbellgast.
- O tak.

DevilOkO

DevilOkO

4.03.2007
Post ID: 9230

- Przecież smoki są bogate. Jak mu zależy na tym amulecie to nie będzie skąpił kilku sakiewek. - rzekł gnom- jak zadanie będzie nie wykonalne, to zawsze możemy zawrócić.
- Niby tak ale zawsze ciekawiej, raz na jakiś czas gdzieś się ruszyć niż siedzieć i żłopać to piwo. Bardzo dobre piwo.- odparł Grumbellgast.
Szli tak pogrążeni we własnych myślach przez jakiś czas, kiedy gnom się odezwał:
- Może zostaniemy tu na noc. Nie uśmiecha mi się nocować w okolicy Gościńca Zbójców. A jak jeszcze trochę pojdziemy to tak będzie.

Nami

Mistrzyni Zagadek Nami

4.03.2007
Post ID: 9231

Po dwóch godzinach Nami i Iscu znaleźli Isla.

Był u sprzedwacy koni.

- Konia chcesz kupić? - zapytała Nami.
- Tak, dostaliśmy po sakiewce, a w niej samo złoto, żadnych miedziaków. Więc czemu ma się marnować? A dzięki jeździe zaoszczędzimy kilka dni. - odpowiedział Isli.
- Hmm to ja muszę po swojego iść do stajni... - to mówiąc Nami wyszła.

- To co panowie, bierzecie jakieś rumaki? - odezwał się właściciel.
- Tak, dwa. Dobrze zbudowane i takie, które wytrzymają długą podróż. - odpowiedział Isli.
- Oczywiście. - szef pokazał mężczyznom dwa konie. Jeden biały, drugi brązowy. - Wytrzymałe, zachartowane przez wiele tygodni przez moich synów. - zachwalał sprzedawca.
- Ile chcesz za nie? - zapytał Isc.
- 1000 sztuk złota. - odpowiedział sprzedawca.
- 700 - targował się Isc.
- 900 - odpowiedź sprzedawcy
- 800 i ani sztuki złota więcej - stwierdził Isli.
- No dobrze niech będzie. - skrzywił się sprzedawca.

Zapłacili i wyszli ze stajen. Przed wejściem stała już Nami ze swoim czarnym rumakiem.

- No fajnie no to mamy całą gamę kolorów - stwierdziła widząc konie towarzyszy.
- To co z tego... przynajmniej można na nich jeździć. - odpowiedział Iscu.
- No można, można. Osiodłajcie, zapakujcie juki jedzeniem, ziołami, bronią i czym tam jeszcze chcecie i jedziemy... zbliża się południe. - stwierdziła Nami.

Gdy uporali się ze wszystkim byli gotowi do drogi.

- Do następnej gospody zaznaczonej na mapie jest półtora dnia drogi wzdłuż traktu. Jedziemy... - powiedziała Nami
- Nocować na takcie nie będziemy na pewno.. - stwierdził Isli.
- A kto mówił, że będziemy? - zapytała się Nami
- No nikt... - odpowiedział Isli
- No właśnie. Dla mnie te karczmy będą punktami orientacyjnymi. Jak daleko jesteśmy od miasta a jak blisko Świątyni... - powiedziała Nami.
- Dobra koniec tej gadaniny, jedźmy lepiej. Bo jak będziemy tak dalej zwlekać to nas noc tutaj zastanie. - stwierdził Iscu...

I ruszyli... miarowym tempem, żeby nie zmęczyć od razu za bardzo koni, ponieważ czekała ich daleka droga.

Islington

Mistrz Islington

4.03.2007
Post ID: 9232

- Co do jaszczuroludzi - zagadnął Islington - to spotkałem już parę tych stworzeń i bynajmniej nie były to miłe spotkania. Większość jaszczuroludzi para się szermierką, a wszystkie uwielbiają przechwalać się i opowiadać przesadzone historie dlatego łatwiej pociągnąć ich za język, choć tak właściwie to wolałbym ich nie spotkać. - dokończył Isli, gdy zobaczył sylwetkę jeźdzca jadącego w ich stronę.
- Może nie ryzykujmy i schowajmy się - zaproponował Isc
- Za późno, już nas widział - Nami pokręciła głową
- A może po prostu chce nam sprzedać bułki? - Islington sam nie wierzył w to co mówi

Denadareth

Denadareth

4.03.2007
Post ID: 9233

- Wiesz Nami... - zaczął Islington patrząc na zbliżającą się sylwetkę jeźdźca - Wiesz jak myślą smoki - liczy się moc, posiadanie itp. Den chwalił mi się kiedyś, że ma plan przejąć władzę nad pewnym plemieniem reptilionów, jakiś Ryliszai czy jakoś tak... jak sobie pomyślę o tych przed karczmą... może ktoś go uprzedził... -
- Rylishai czy jakoś tak - Iscandel zmarszczył brwi - Słyszałem kiedyś o nich od Denadaretha... to jakiś smoczy eksperyment czy coś... niech no sobie przypomnę... -
- Nie teraz - ucięła Nami - jest blisko

Jeździec miał na sobie karmazynową szzatę... ale wszyscy odetchnęli z ulgą gdy podjechał bliżej. Nie był to reptilion tylko człowiek. Zatrzymał konia i przemówił:

Islington

Mistrz Islington

4.03.2007
Post ID: 9234

- Szukałem was - zaczął człowiek w karmazynowej szacie
- Tego się obawiałem - zamarudził Isc
- Kolejny - westchnął Isli
- Słuchamy - ucieła im Nami
- Mam dla was wiadomość, tak to wy, opisano mi was dokładnie - powiedział człowiek, Islingtonowi nie podobało się to, że był taki pewny siebie. Nagle w krzakach coś zaszeleściło, wypadło z nich czterech reptilionów uzbrojonych w długie miecze, noszących kolczugi i hełmy.
Isc zaczął wykonywać skomplikowane ruchy rękami
Nami zaczęła wykonywać skomplikowane ruchy rękami
Islington zaczął wykonywać skomplikowane ruchy rękami
Zanim cała trójka skończyła rzucać zaklęcia w powietrzu pojawił się srebrny magiczny topór, który ściął głowy dwóm pierwszym. Ostatnia dwójka zawachała się, ale tylko na chwilę. Ich też los nie oszczędził, a raczej nie los tylko człowiek w karmazynowej szacie, który uniósł jednego wysoko nad ziemię i upuścił. Czwarty zginął od jakiejś dziwnej siły wystrzelonej z palców Isca, przejawem obecności magii była tylko smuga bordowego światła, która dotarła do celu i rozsmarowała go na rosnącym nieopodal dębie. Nami natychmiast zareagowała i próbowała unieruchomić magicznie karmazynowego człowieczka, ale ten był szybszy i zniknął.
- No to mamy cztery trupy i jednego znikającego człowieka - podsumował Iscandel. W krzakach znowu coś zaszeleściło...

DruidKot

DruidKot

4.03.2007
Post ID: 9235

W krzakach szeleściło. Pomińmy jednak na chwilę te jakże pasjonujące zdarzenie, i przenieśmy się kilka set metrów na wschód. Tam, gdzieś na rozstaju dróg, w pobliskich krzakach budziło się czterech wędrowców. Wszystko ich bolało, i byli zmęczeni jeszcze bardziej niż przed odpoczynkiem.

- [ziewnięcie] Nigdy jeszcze nie spałeeeee[ziew]eem taak dobrze...
- Taaaak [ziew], było świeeeetnie...

W doskonałych nastrojach wędrowcy ruszyli przed siebie. W szybkim tępie przeszli spory odcinek, minęli przy tym jakąś dziwną grupę na koniach, mężczyznę w karmazynowych szatach i szeleszczący krzak. Zatrzymali się.

- A może poprosilibyśmy tamtą grupę, coby nas podwiozła kawałek...? - ktoś zasugerował, kładąc się na kostce brukowej.
- A jeśli to... [ziew] ... bandyci?
- Ano prawda... [ziew]

I powolnie ruszli na przód...

Islington

Mistrz Islington

4.03.2007
Post ID: 9236

Wracając do intrygującego wątku krzaków. Serca podróżników zamarły, Iscandel sięgnął po broń, Nami zaczęła tworzyć pocisk magmy a Islington stał przed wyborem, czy sięgnąć po miecz, czy magię.
Sprawa stała się jasna, gdy z krzaków wyskoczył szkarłatny królik.
- Co to? - powiedział zaskoczony Isc
- Chyba królik - powiedział Isli
- Jaki śliczny! - podsumowała Nami
Isc postanowił nie ryzykować i z jego palców wystrzeliła dziwna kula energii, która zabiła królika.
- No i przepadł nam obiad- powiedział Isli, po czym natychmiast zmienił zdanie, gdy zamiast szczątek królika zobaczyli snop światła.
- Może zmywajmy się stąd - zaproponował Islington, jego towarzysze kiwnęli głowami i popędzili konie na północ po drodze mijając grupkę podejrzanie wyglądających gości.

Iscandel

Iscandel

4.03.2007
Post ID: 9237

Zanim zdążyli uciec z lasu wyleciały kolejne kule i zaatakowały drużyne. Isc rzucił zaklęcie tarczy na Nami Isliego i siebie.
-Isc coś ty narobił mamy teraz na głowie całą armie błędnych ogników!@ -wrzasnęła Nami
-spokojnie chyba nie boisz się leśnych duszków
Po tej krótkiej wymianie zdań 1 karmazynowa kula przebilą sie przez tarcze Isca i uderzajac w niego odrzucila go na pare metrów. Isc ztrzymał się a raczej został rozsmarowany na pobliskiej brzózce.
-chyba sie naprawde wkurzyły
-i to na ciebie Isc - dociął Isli
-dobra już dobra co sie stało to sie nie odstanie teraz pomyślcie jak sie od nich uwolnić bo tarcza zaczyna słabną...

Islington

Mistrz Islington

4.03.2007
Post ID: 9238

Islington myślał przez chwilę.
- Może zmusić je do otwartej walki? - zasugerował Islington
- Niby jak? - docięła mu Nami
Tarcza słabła. Isc zbierał się spod brzózki.
- Trzeba coś wy... - tarcza Iscandela zniknęła.
- Wiecie co? Denerwują mnie te knypy - powiedział Isli i zaczął biec w kierunku kul. Efekt był taki jak trzeba, wszystkie kule skierowały się na nim. Zapomniał tylko o jednym... on nie miał tarczy. Jedna z kul spowodowała, że znalazł się na brzózce obok brzózki Isca.
- Dobra dobra - powiedział patrząc na miny Nami i Isca - to było głupie

DruidKot

DruidKot

4.03.2007
Post ID: 9239

Czterech wędrowców doszło do pola walki.

- O. To ci wędrowcy, cośmy ich godzinę temu spotkali...
- Chyba należy im się pomoc... - Cobalt spojrzał na dwóch mężczyzn leżących pod drzewem.
- Na to wygląda...

Po kilku minutach wspólnych trudów leśne duchy uciekły.

- No to... eee... co dalej?

Denadareth

Denadareth

4.03.2007
Post ID: 9240

Do walki wmieszały się nowe siły... z lasu wybiegła grupa reptilionów któa wprawdzie atakowała ogniki to jednak również przywitała Isca, Nami i Isli gradem bełtów...

Zaś w drugą grupę uderzył potężny słup płomieni... ledwie mieli czas odskoczyć... Cobalt ujrzał jakiegoś jaszczura w karmazynowej szacie tkającego kolejne zaklęcie... ściana ognia odgrodziła od siebie obie grupy... zaś ku grupie Alavandera skierował się koljeny jeszcze liczniejszy oddział...

Islington

Mistrz Islington

4.03.2007
Post ID: 9241

- O w morde - krzyknął Islington - do boju! - po czym wyczarował ścianę pyłu sunącą na kuszników. Reptilioni wypadli z niej z mieczami w rękach.
Najpierw zostali zdziesiątkowani przez zaklęcie Isca a potem oplotły ich pnącza. Nie było jednak powodów do radości bo było ich coraz więcej.
Chmura pyłu zniknęła i kolejne bełty poleciały. Isc ochronił się magiczną tarczą, Nami przykucnęła a Islington dostał w nogę.
- AAAAAAAA- zakrzyknął - jak ja cię dorwę - powiedział po czym cisnął kamieniem na oślep. Nie był to zwykły kamień, tylko magicznie powiększony. Reptilioni zaczęli uciekać, ale gdy kamień uderzył w ziemię i spowrotem stał się małym kamyczkiem uderzyli z jeszcze większą furią.
Mag w karmazynowej szacie skończył rzucać zaklęcie.
Grad błyskawic pomknął z jego rąk prosto na nich.
Isc wyskoczył przed nich i odbił zaklęcie. Mag był wkurzony, w dodatku reptilionów przybywało.
Po drugiej stronie ściany ognia było gorąco, słup ognia siał spustoszenie gdzie się tylko dało. Islingtonowi mignął przez chwilę Cobalt, który gasił swoje ubranie. Wtedy coś oplotło jego nogi i upadł.

Ghost

Ghost

4.03.2007
Post ID: 9242

- Mariia-hiii... - jeden jaszczur padł.
- Mariia-huu... - kolejny gryzł ziemię.
- Mariia-haa... Mariia-haha! - Grumbellgast kopnął następnego przeciwnika w twarz, przy okazji podśpiewując. Czekał, aż wyzwoli się moc sztyletu - tyle, że ten był zimny i dalej srebrny już przez dłuższy czas.
PLONG! SZUUUUSS! PIANG!
Sztylet znów zaświecił karmazynowym blaskiem. Po chwili, pierwsza fala reptilionów znikła. Dalej przybywały nowe, lecz w mniejszych ilościach. Przepadły też kręgi ognia.

Denadareth

Denadareth

4.03.2007
Post ID: 9243

Jaszczur w karmazynowej szacie się wściekł. Rozłożył ręce i uderzył kolejną falą mocy... po czym zniknął... Ghost się zachwiał, upadł gdy wstał obok niego był tylko Cobalt, Yaptran, Alavander. Reszta zniknęła.

















Nami otworzyła oczy... byli w górach... obok niej wstawała reszta drużyny.
- To muszą być Góry Pazura - czemu nas tutaj przenieśli ? Przecież powinni trzymać nas jak najdalej... - zdziwiła się elfka
- Przynajmniej nikt nas nie atakuje - powiedział Islinton
- Nie cieszyłbym się tak - stwierdził Iscandel

Z dołu biegł spory oddział reptilionów.
Nami zaklęła cicho.
Na niebie widać było wiwerny...

DruidKot

DruidKot

4.03.2007
Post ID: 9244

- Co ze wszystkimi?... - zapytał Cobalt wstając.
- Wcięło ich. Znaczy, tych ludzi. Sushi uciekło. Trochę się rozpaprało na gościńcu, może deszcz ich zmyje... - wyjaśnił Al z uśmiechem.
- To chyba trzeba ruszać. Możesz iść, Cobalt?
- Chyba tak. Zresztą, o mnie się nie martwcie. Nie raz wychodziłem z takich rzeczy...

Korzystając z umiejętności Alavandera "wyczucie kierunku" drużyna ruszyła w stronę Gór Pazura...

DevilOkO

DevilOkO

4.03.2007
Post ID: 9245

Do Gór Pazura mieli jeszcze bardzo daleko. Najpierw jednak musieli przebyć las, przed którym stoczyła się bitwa.
- Czy my naprawdę walczyliśmy? - zapytał Yaptran - Tak nagle wszytko się pojawiło a jeszcze naglej znikło.
- I jeszcze ta senność co nas tak dopadła - rzekł Al ziewając.
- Walczyć to jednak walczyliśmy bo mój sztylet jest zakrwawiony - Grumbellgast wyciągnął go z pochwy i przetarł - Może ktoś rzucił na nas czar i dlatego tacy słabi jesteśmy.
Szli tak jeszcze kilka mil, zmęczenie cały czas się zwiększało. Aż nagle wyszli na polanę na której znajdował się mały domek.

Nami

Mistrzyni Zagadek Nami

4.03.2007
Post ID: 9226

- Co Ci jest Islington? - zapytała Nami
- Ehhh... nie wiem co się dzieje z Denem.. jest jakiś.. jakiś inny niż kiedyś. Nie wiem, czy to przez ten amulet czy przez zaginięcie Delein. - odpowiedział.
- Na razie chodźmy się gdzieś przespać, jutro o świcie wstaniemy, kupimy jakieś zapasy i mapę, no i wyruszymy na północ. Do tej świątyni... - zaproponował Isc.
- Ok - odezwali się Nami i Isli.

Drużna udała się na spoczynek. Następnego dnia o świcie wstali, uzupełnili zapasy, jak również resztę ekwpiunku jak i mapę.

Wyruszli na północ - do miejsca gdzie była zaznaczona Świątynia...