Gorące Dysputy

Słowo pisane - literatura - "Literatura - inna niż fantasy"

Osada 'Pazur Behemota' > Gorące Dysputy > Słowo pisane - literatura > Literatura - inna niż fantasy
Wędrowiec: zaloguj, wyszukiwarka
Gothmog

Gothmog

20.02.2004
Post ID: 15440

Jak ktoś pomyśli sobie troche logicznie to myśle, że go nie zniechęci. Bo jaki człowiek obrazi się na książki tylko dlatego, że musi czytać lektury? Dla mnie byłoby to co najmniej dziwne.

Moandorze, niestety w Polsce (i chyba nie tylko) jest wielu takich ludzi, sam znam paru podobnych. Nie jest to zjawisko normalne, myślę, że nie można tak go pozostawić, ale nie wiem czy tych ludzi można w jakiś sposób zmienić.

A tak poza tym to się zgadzam. Nic dodać nic ująć. :)

Faramir

Faramir

24.02.2004
Post ID: 15441

Umberto Eco
Wahadło Foucaulta

Swego czasu napisałem recenzję "Imienia róży", w którym padło takie, mniej-więcej, zdanie: "wywyższa Eco dla mnie do rangi bóstwa, prawie że." Zdaje się, iż chodziło, między innymi, o pomysłowość Autora. Tak, zdecydowanie widać, iż nie czytałem wtedy jeszcze "Wahadła Foucaulta".

Bo oto właśnie skończyłem czytać książkę - bóstwo. I teraz jestem pewien swego.

"Wahadło Foucaulta" opowiada historię trójki mediolańskich intelektualistów, którzy - pracując w pewnym prowincjonalnym wydawnictwie - trafiają na, wydawać by się mogło, nieco nawiedzonego pułkownika Ardentiego. Opowiada im on o swej teorii dotyczącej templariuszy, pokazuje świstek papieru, zaszyfrowanej wiadomości, którą - jakoby - rozszyfrował. Belbo, Diotallevi i Casaubon spławiają pułkownika. Okazuje się, że Ardenti nagle zaginął. Czy nie żyje - nie wiadomo, jednakże okoliczności, w jakich zniknął, były co najmniej mocno podejrzane... Ale nic więcej się nie dzieje, sprawa przycicha, a plan templariuszy odchodzi w zapomnienie... Później Casaubon wyjeżdża wraz ze swą ówczesną miłością - Amparo - do Brazylii. Losy trójki mediolańskich intelektualistów zostają rozdzielone, a sprawa templariuszy obchodzi na dalszy plan...

Jednakże nie na zawsze. Przebywający w Brazylii Casaubon spotyka Agliego, podającego się za średniowiecznego Hrabiego Saint-Germain. Powoli wszystko znów zmierza do tajemniczego zakonu...

Belbo, Diotallevi i Casaubon decydują się samemu, dla rozrywki, stworzyć Plan templariuszy. Śledzą zarówno ich historię, jak i ówczesne realia, tak je interpretując, by pasowały do Planu.

Książka jest dość trudna. Bardzo erudycyjna, ciężkawa wręcz momentami, jednak nie przeszkadza jej to w tym, by być świetną. Rozkręca się bardzo długo. Ponieważ jest tu trochę pomieszana chronologia (Casaubon przypomina sobie swe losy na chwilę przed ostateczną rozgrywką) książkę czyta sie trudno i z początku nie wiadomo o co w niej w ogóle chodzi. Z pojedynczych fragmentów, opowieści różnych bohaterów, można dowiedzieć się bardzo wiele o historii templariuszy, o mrocznych ich zakamarkach oraz - możliwych - tajemnicach. Jednak jest i wiele przestojów, które nie tyle nudzą, co raczej zwalniają akcję. Jednak są momenty, gdy można czytać z zapartym tchem przez osiemdziesiąt stron i nawet się nie spostrzega, ile się przeczytało.

"Wahadło..." jest, można powiedzieć, dość wyrafinowaną zabawą konwencją. U. Eco dowolnie interpretuje Historię Powszechną, aby w jakiś sposób pasowała do owego tajnego Planu templariuszy. A ów Plan, trzeba przyznać, swym rozmachem fascynuje. Co powiecie na 600-letni spisek, którego konsekwencją były poczynania Kardynała Richelieu, Wojna Trzydziestoletnia, Czy Druga Wojna Światowa i cały holocaust? Mnie to oczarowało i nie pozwoliło oderwać się od lektury. Najwspanialsze jest to, iż wszystkie wydarzenia, na które powołują się postaci w książce - są prawdziwe. I skąd tu nie wiedzieć, czy nie było tak naprawdę? Atmisferę spisku daje się poczuć na własnej skórze. I mnie się zdarzyło, że w nocy, kładąc się spać, uległem nastrojowi tajemniczości i mroku.

Książka sprawia, iż zacząłem irracjonalnie się zastanawiać czy czasem przez to, iż ją czytam, sam do tego spisku nie wchodzą, i czy nie stanę się dla kogoś przeszkodą, którą należałoby usunąć... A w ten sposób mało która książka na mnie oddziaływuje.

Główni bohaterowie zachwycają zdolnością kojarzenia faktów i inteligencją. A do tego są zwykłymi ludźmi, podatnymi na zawiść, zazdrość i popełniającymi błędy. Jak dla mnie - bohaterowie idealni.

W całym "Wahadle Foucaulta" mnóstwo jest mądrych sentencji, świadczacych o naprawdę wielkim doświadczeniu Autora, jak i jego mądrości.

Całość. Całość jest trudna i piękna zarazem. Niczym poezja, którą zrozumieć trudno, jeśli jednak się już to powiedzie, zachwytów nie ma końca. I taka jest chyba właśnie ta książka. Przepiękna. Przepiękna zarówno dla maniaków historii, jak i dobrej literatury. Po prostu. Cudowna.

Ach, i jeszcze jedno... Ma gavte la nata...

Moandor

Strażnik słów Moandor

24.02.2004
Post ID: 15442

Bardzo ładna recenzja. W wolnych chwilach przeczytam tę powieść, gdyż lubie ten gatunek i te klimaty. Jednak wprzódy chciałbym cię Faramirze zapytać, jako człowieka, który lekturę tej powieści ma już za zobą: Co oznacza tytuł powieści? Czym było owo wahadło? Nie napisałeś o tym w recenzji, a ja jestem tego dość ciekaw.

MOANDOR

Faramir

Faramir

24.02.2004
Post ID: 15443

Wahadło, cóż, Wahadło okazało się, jedną z części Planu. Aczkolwiek za wiele nie chciałbym o tym mówić :).

A swoją drogą... ja się nie znam, ale... To Wahadło Foucaulta istnieje naprawdę?...

Mr. Rabbit

Mr. Rabbit

5.03.2004
Post ID: 15444

Ojojoj.... ile czytania.....

No dobra.... Krótko o lekturach. Jeżeli chodzi o mnie to mogłoby lektur nie być. Nie zależy mi.Miałbym wtedy tylko jedno ale. Nie przeczytałbym wielu bradzo wartościowych książek. Ba, o połowie bym nawet nie wiedział, że istnieją. Jedyne lektury jakiej nie przeczytałem w czasach edukacji (aktualnie jestem na studiach) to "Pan Tadeusz", "Chłopi", "Wesele". Resztę lektur przeczytałem i tego na pewno nie żałuje. Ba cieszę się, że je czytałem. Takie ksiązki jak "Quo Vadis" czy "Dżuma" są to książki, których nie czytałem, ja je połykałem. Kocham powieści. Ale nie jestem osobą, która decyduje o lekturach i chyba dobrze. Pewnie bym dodał do lektur takie tytuły jak "DUNE", "Władca Pierścieni", "Katakumby" czy "Pasożyty umysłu"

A teraz książka, o której tutaj nie widziałem żadnej notatki a wypadałoby na takiej stronie o niej przynajmniej wspomnieć.

"Warcraft - Władca Klanów" autorstwa Christie Golden
Podejrzewam, że duża większość z Was grała swego czasu w którąś z części Warcrafta. W tej książce można sobie przybliżyć zachowania, kulture, obyczaje ludzi oraz orków. Jest to nie dość, że wspaniała powieść, ale również piękna historia w której jest dużo napisane o honorze. Jest to również super uzupełnienie wiedzy ze świata orków. Mamy tutaj opisane zwyczaje kilku klanów oraz ich historie. Nie jestem pewny czy tak na prawdę pokrywa się to ze światem Warcrafta, ale w grze raczej mało było na te tematy. Trochę bliżej o głównej postaci: "Niewolnik. Gladiator. Szaman. Wódz. Tajemniczy ork znany jako Thrall odgrywał wszystkie te role. Wychowany od małego przez okrutnych ludzi, którzy chcieli uczynić z niego posłusznego pionka, łączącego dzikość orków i spryt ludzi, Thrall podążył za przeznaczeniem, którego sam do końca nie pojmował - aby uwolnić się i odkryć starożytne tradycje swego ludu. Nareszcie Można opowiedzieć historię jego burzliwego życia - a jest to opowieść o honorze, nienawiści i nadziei." Sam bym lepiej tego nie ujął więc po prostu zacytowałem.
Książka jest na prawdę warta polecenia zarówno tym co grali w Warcraft jak i również osobom, któe nie znają tej gry. Nawet jeśli ktoś nie lubi tej gry to proponuje sięgnąć po tą książkę.

Pozdro
(Za nie długo napiszę o jakiejś innej książce z mojej kolekcji ;))
Kosnik King, 19 Skryba Imperium Kinugów

ser verto

ser verto

6.03.2004
Post ID: 15445

Jeżeli kogoś interesują książki akcjii to polecam poczytać kosiążki Roberta Ludluma:
Tożsamość Bourne'a, Krucjatę Bourne'a, Ultimatum Bourne'a,
Drogę do Gandolfo, Transakcję Rimemana.

Infero

Infero

23.03.2004
Post ID: 15446

Anndrzej Zaniewszki "Szczur"
Tytułowy szczur to zwierze niezwykle inteligętne i żywotne. Toczy ono nieustanny pojedynek z człowiekiem, biologicznymi braćmi i innymi zwierzętami. Szczur jest zwierzęciem groźnym, ale również żyje w stałym lęku, jest drapieżny i bezwzględny, ale także spragniony ciepla i miłości. Świat głównego bohatera jest mroczny i okrutny, zawsze jest w nim obecny człowiek - współtwórca tego świata, stworzenie rozumne, któremu jednak - według autora - nic, co szczurze, nie jest obce.
Wspaniała ksiązka, mroczna i jakże prawdziwa.

Crazy

Crazy

23.03.2004
Post ID: 15447

Co do Ludluma to mam uwagę ;)
Czytałem jego książkę dawno, nie pamiętam, jak się nazywała. Nie skończyłem jej nawet. Skończyłem mniej więcej w połowie.

I doszedłem do wniosku: już po tej połowie, liczba ludności na świecie zmiejszyła by się w sposób widoczny. Jeżeli każda książka jest taka, to świat zostałby oczyszczony z ludzi. Nam, elfom, nie przeszkadzało by znów tak bardzo :).

Ludluma czytało mi się dobrze, raczej śmiałem się niż płakałem. Nie skończyłem tylko dlatego, że było to dawno i nie byłem wtedy wielbicielem książek.

Znów przeczytałem Winnetou i Old Surehanda. Nasunęło mi się takie pytanie:
Czy są inne książki o Winnetou i Old Shatterhandzie? Wiem, że jest jeszcze skarb w srebrnym jeziorze, ale ten też już czytałem. Chciałbym poczytać jeszcze inne, jakoby to bardzo lubię :)

Faramir

Faramir

23.03.2004
Post ID: 15448

Umberto Eco
Wyspa Dnia Poprzedniego

Wczoraj skończyłem czytać ostatnią, nieprzeczytaną przeze mnie książkę U. Eco, "Wyspę Dnia Poprzedniego". Nie muszę mówić, że byłem zachwycony, prawda? ;)

Książka, na 450 stronach, opowiada o losach Roberta de la Grive, syna prowincjonalnego szlachcica, który stał się rozbitkiem na... pustym statku.

Opowieść dzieje się w okolicach lipca-września 1643 roku na Antypodach. Młody szlachcic, Robert, został wysłany przez Kardynała Mazarina na misję odkrycia Tajemnicy Szerokości Geograficznych. W tamtych czasach był to problem dość spory, a kto posiadł by tę wiedzę, miałby sporą przewagę na morzach nad innymi mocarstwami. Dlatego też pomiędzy europejskimi potęgami kolonialnymi trwał wyścig, kto pierwszy ów sekret odkryje.
Robert dostaje się jako szpieg na, będący pod holenderskimi banderami, angielski statek, na którym znajdował się niejaki doktor Byrd, który podobno odkrył sekret Długości i miał teraz sprawdzić, czy się nie pomylił. Robert szpieguje Byrda, aż do chwili, gdy statek się rozbija. Młody szlachcic, rozbitek, trafia - o ironio! - na zakotwiczony w okolicy tajemniczej Wyspy, opuszczony statek.

Nie potrafiąc pływać i nie znajdując na pokładzie żadnej szalupy, zaczyna rozpamiętywać koleje swego losu. I tak dowidujemy się o tajemnicach pełnego ironii oblężenia Casale, poznajemy ciekawe postaci, pierwszą miłość Roberta i masę innych czynników mających spory wpływ na życie de la Grive. Co ważne, czytamy także o tajemniczym bracie-sobowtórze Roberta, Ferrante, który w późniejszej części opowieści odegra ważną rolę...

Styl opowieści jest, jak już od kogoś usłyszałem, bardzo barokowy. Często może to trochę nawet denerwować, taka przesadna wręcz barwność, jednakże - w moim wypadku - tak nie było. Czytałem z przyjemnością, wierząc po prostu Autorowi, że wtedy było właśnie tak, co daje nam świetny wgląd na owe czasy. Dlatego lektura okazuje się nie tylko przyjemna, ale, jeśli wolno mi tak rzecz, dokumentalna.

Eco, jak to ma w swoim zwyczaju, łączy elementy normalnej, przygodowej opowiastki, z własnymi, filozoficznymi, czy też naukowymi, myślami. I ma też to miejsce w "Wyspie...". Jesteśmy świadkami różnorakich dyskusji, jak choćby ateistów-pyrronistów z księżami, czy dy filozofii o naturze i sposobnie myślenia... kamieni. Rozdział, w którym Autor dowodzi ich sposobów myślenia, to istne cudeńko.

W książce jest bardzo wiele rozmyślań o samotności, co wydaje się oczywistym rozwojem wypadków, biorac pod uwagę to, iż Główny Bohater jest rozbitkiem, o miłości, a raczej - jak ja to odczytuje - jej potrzebie i tego jak wyobraźnia potrafi ją interpretować, a także o samej potędze wyobraźni i autosugestii, o tym, jak bardzo potrafi ona na nas wpływać.

Koniec końców ukazuje nam szaleństwo człowieka, który zamotał się pomiędzy realnym światem a fikcja opowieści, które sam tworzył. Patrząc na to z daleka, może to wydawać się nawet śmieszne, jednak przyglądając się blizej, widzimy prawdziwą tragedię tej sytuacji.

Podsumowując: "Wyspa Dnia Poprzedniego" to kolejna, bardzo udana ksiażka Umberto Eco, co prawda , "Wahadło Foucaulta" i "Imię Róży", to-to nie jest, jednakże z "Baudolinem" powieść ta jest na pewno porównywalna. A jeśli odejść poza miary tylko Ecowskiej prozy, książka ta jest naprawdę wyśmienita.

Hexe

Hexe

23.03.2004
Post ID: 15449

Witam,

Crazy

Czy są inne książki o Winnetou i Old Shatterhandzie? Wiem, że jest jeszcze skarb w srebrnym jeziorze, ale ten też już czytałem. Chciałbym poczytać jeszcze inne, jakoby to bardzo lubię :)

Hm... swego czasu wpadła mi w łapki książka autorstwa pana Maya... Fabuła opierała się mniej więcej na tym, że autor (on sam jest również głównym bohaterem, dość wiekowym z resztą - ma żonę i mieszka w Europie) dostaje list z zaproszeniem do Ameryki w związku z ideą wystawienia pomnika Winnetou (dość ogólnie, już nie za dobrze pamiętam..:/). May do Ameryki przyjeżdża i tam spotyka się ze swymi starymi przyjaciółmi... Fabuła się rozwija, itp., itd.

Jak dla mnie, to strasznie cukierkowa powieść. Przeczytałam ją tylko dlatego, że nawiązywała do Winnetou (a dlaczego cukierowa, to się można przekonać czytając ją..;).
Niestety, nie pamiętam tytułu... Więc jeśli opowiedziałam właśnie książkę, którą już wspominałeś wyżej, to przepraszam...

Napisałabym trochę więcej, ale wolę nie opowiadać całej powieści, bo może akurat trafiłam i jej nie czytałeś :)...

Pozdrawiam,
Hexe

Moandor

Strażnik słów Moandor

25.03.2004
Post ID: 15450

Crazy:

Jest sporo książek Maya. WIdzę, że jak dotąd czytałeś same przygody OLD Shatterhanda na Dzikim Zachodzie.

JA bym Ci proponował przeczytać książki takie jak:

"Przez dziki Kurdystan"
"Przez kraj Skipetarów" (lub W krainie Skipetarów)
"Prze pustynie i harem"
"Szatan i Judasz" (zbiór bodajże 12 zeszyów z serii, lub wydanie wszystko w jednym, u mnie w bibliotece było takie)
"W podziemiach Mekki"

Przeczytaj sobie Crazy którąś z tych. Są baprawdę dobre. Prócz Szatana i Judasza, akcja wszystkich rozgrywa się na Wschodzie wśród Arabów. W pewnych chwilach nawet bardziej mi sie podobały od przygów na Dzikim Zachodzie.
Old Shatterhand zwany jest tutaj Kara ben Nemsim, towarzyszy mu zawsze wierny Hadżi Halef.

Jeśli lubisz powieści Maya to powinieneś poczytać i te. Są moim zdaniem naprawdę dobre.
Jeżeli już sięna którąś zdecydujesz, to po przeczytaniu prosimy o napisanie recenzji w tym topicu :D

MOANDOR

Sir Wookash

Sir Wookash

30.03.2004
Post ID: 15451

Z tego co pamiętam mało kto wspomina o Stephenie Kingu, a jeśli już to tylko w nawiązaniu do jego, nieukończonego jeszcze, cyklu fantasy. No więc, czas tą sytuację zmienić :)
King napisał wiele powieści, większość wydano w Polsce, ponad połowę czytałem i nie podobała mi się tylko jedna. Wspomnę tylko o tych, które mi się podobały. To tyle tytułem wstępu :)

"To!"
Na pierwszym miejscu, wcale nie przez przypadek, umieszczam "To!". Choć na polskim wydaniu "Bastionu" (patrzcie niżej) jest informacja, że King uważa właśnie "Bastion" za swoje najlepsze dzieło, to pozwolę sobie mieć inną opinię.
Kocham tą książkę za to, że pomimo ogromu treści (ponad 1100 str.) przeczytałem ją w niecały tydzień, z niezmiennym (prawdopodobnie niewłaściwym) przekonaniem, że każde słowo w tej książce było zaplanowane. Po ukończeniu przeczucie to jeszcze się pogłębiło.
Kocham ją za niekonwencjonalne, nierzadko szokujące, pomysły autora.
Kocham ją za genialną formę. Jednoczesne przedstawianie przeszłości oraz teraźniejszości przy zachowaniu spójności i jasności przy akcji rozpisanej na blisko dziesięć osób plus fragmenty dziennika i, o ile pamiętam fragmenty gazet itd. to naprawdę niełatwe zadanie.
Wreszcie kocham ją za styl Kinga, który opisuje wszystko drobiazgowo, nie nudzi. Nie używa jednego zestawu porównań, pozwala jak nikt inny wczuś się w opisywany świat. Wszechstronne słownictwo i spora erudycja autora dopełniają całości. Jak ktoś nic Kinga nie czytał to na początek polecam właśnie "To!".

"Bastion"
Powieść jeszcze grubsza od "To!". I już nie tak mnie zachwyca. Nie jest wystarczająco spójna pod względem fabuły, przede wszystkim. Wydaje mi się, że King narzucił sobie zbyt ambitne założenia, którym, moim skromnym zdaniem, nie sprostał. Jest za to spójna pod względem gatunkowym. Thriller, elementy horroru, romans, powieść obyczajowa, satyra, akcja, alegoria, przypowieść, baśń - jest to wszystko i wiele innych, i w żadnym wypadku nie sprawia wrażenia "niepotrzebności" któregokolwiek elementu.
Co mi się podoba? Podoba mi się większość postaci - Randall Flagg, staruszka, niewidomy, szaleniec, niedorozwinięty sterroryzowany przez szaleńca, zakompleksiony nastolatek i wiele, wiele innych.
Podoba mi się klimat niektórych scen np. przejście ciemnym, zablokowanym przez samochody, tunelem... zakończenie... wszystkie sceny w domu staruszki.
Nie pamiętam imion bohaterów, nie wszystkie wątki pamiętam, jednak pamiętam, że po przeczytaniu zawiodłem się... zdecydowanie nie była to najlepsza książka Kinga, a na taką byłem nastawiony. Jednak zdecydowanie warta polecenia jest na pewno.

"Smętarz dla zwierzaków"
King jest nazywany mistrzem grozy. Mnie on przeważnie nie przeraża. Wyjątkiem jest niżej opisywana powieść oraz "Lśnienie". Jest to w sumie typowy horror, jednak naprawdę mistrzowski, przeraża na kilku płaszczyznach. Przeraża mnie wybór, którego musiał dokonać główny bohater (zakopanie syna na smętarzu, więcej nie zdradzam...), przeraża sam smętarz, przerażają niezwykle klimatyczne opisy, przerażają stwory rodem z horroru, które przeważnie śmieszą, cała powieść przeraża.
Co do wad, brakuje mi tu trochę takiej Kingowej reflekscji, ale chyba nie byłoby na nią miejsca... Ogólnie biorąc pod uwagę powieści grozy to jest to ścisła czołówka.

"Lśnienie"
Nie będę się rozpisywał, bo byłoby to prawie że skopiowaniem mojej opinii o "Smętarzu...", inne byłyby tylko przerażające mnie elementy. Samotność, szaleństwo głównego bohatera, pomysł że budowla przejmuje cechy mieszkających w niej ludzi, przeraża dziecko o takich zdolnościach, jakie ma główny bohater.
Nie podoba mi się zakończenie. Jak na mój gust zbyt "happyendowe" jak na taką powieść.

"Dolores Claiborne" i "Gra Geralda"
Opis wspólny, bo te powieści mają wiele wspólnego. Elementyfabuły, formę (dramat psychologiczny) i klimat...
Nie są to powieście grozy, jednak przeznaczone dla czytelników o dość mocnych nerwach. King ukazał tam najokropniejsze ludzkie zwyrodnienia, jak np. nekrofilia dość obrazowo. Ale nie jest to tanie szokowanie.
Poza tym książki dość głęboko wnikają w ludzką psychikę, psychikę kobiety. Nie wiem na ile spostrzeżenie Kinga są prawdziwe... Nie jestem kobietą, nie jestem psychiatrą. Jednak ja mu wierzę i jest to wielki atut.

To są moje zdecydowane faworyty wśród dzieł tego autora. Może napiszę coś o innych jego książkach jak znajdzę czas... zobaczymy...
Zapraszam do dyskusji!

Infero

Infero

31.03.2004
Post ID: 15452

Sir Wookash

"To!"
Na pierwszym miejscu, wcale nie przez przypadek, umieszczam "To!".

Czytałam, a właściwie ja też ją połknełam :) Film też był kiedyś, ale nie oglądałam. Również polecam gorąco.

"Bastion" - nie czytałam :( , ale widziałam film(serjal), który na mnie nie zrobił większego wrażenia i miałam nadzieje, że to przede wszystkim wina senarzysty, reżysera czy aktorów. Choć nawet sam pomysł na fabułe i treść zbytnio mnie poruszył. Więcej się na ten temat nie wypowiem bo uważam, że nie czytając nie mam do tego prawa.
"Smętarz dla zwierzaków" - nie czytałam :( , ale tu naprawdę bardzo żałuję bo słyszałam o tej książeczce wiele, wiele dobrego.

"Lśnienie" - i tu się zacznie :) To moja ulubiona (po "Mrocznej ...") książka Kinga, mroczna, straszna a do tego nie trywialna jak niektóre horrory (innych autorów) które miałam (na nieszczęćcie) natrfić. Autor wspaniale posługuje się napjęciem i zaskoczeniem. Bardzo mi się spodobał pomysł osadzenia całej książki i hotelu. Autora to nie ogranicza, wręcz odwrotnie w hotelu (hotel) nie tylko strszy, on jest cały przesucony i ociekający grozą nie tylko dla małego chłopca który "widzi" ale także dla ojca który "ulega" i matki która to wszystko chce "ogarnąć i pojąć"

Sir Wookash

"Dolores Claiborne" i "Gra Geralda"
Opis wspólny, bo te powieści mają wiele wspólnego. Elementyfabuły, formę (dramat psychologiczny) i klimat...
Nie są to powieście grozy, jednak przeznaczone dla czytelników o dość mocnych nerwach. King ukazał tam najokropniejsze ludzkie zwyrodnienia, jak np. nekrofilia dość obrazowo.

"Dolores ..." - podobała mi się i zdadzam się z Sir Wookash'em , ale co do "Gry Geralda " nie zupełnie. "Gra ..." jest nudna !!!(jak dla mie ) poza wątkiem nekrofila i dzieciństwa głównej bohaterki nie ma tam nic, wręcz powiem, ciekawego. Zgadzam, że jest to powieść psychologiczna i według mnie autor nie poradził sobie z tym najlepjej. Nie poruszają mnie cierpienia i tragedia bohaterki, nie dotarły do mnie jej przemyślenia ani analza jaj dzieciństwa, ale nie musi mi się podobać każda ksiązka Kinga. :)

Sir Wookash

Sir Wookash

31.03.2004
Post ID: 15453

Infero

"Gra ..." jest nudna !!!(jak dla mie ) poza wątkiem nekrofila i dzieciństwa głównej bohaterki nie ma tam nic, wręcz powiem, ciekawego.

Po odjęciu wymienionych przez Ciebie elementów, wstępu i zakończenia, zostają właściwie tylko próby uwolnienia się przez główną bohaterkę i rozmowy jej "głosów", które są jak dla mnie sednem powieści, choć faktycznie nie porywają wartką akcją ;) A nudne to jest dopiero "Pokochała Toma Gordona", jedyna książka Kinga, która mi się nie podobała. Tak naprawdę to wszystko się do gustu sprowadza...

Poza tym skończyłem dzisiaj czytać "Strefę śmierci". W moim osobistym rankingu powieści Kinga należy do czołówki, choć wymienionych w poprzednim poście raczej nie przebija. Stosunkowo krótka, lecz dzieje się dużo, ciekawie i, w niektórych momentach, zaskakująco. Świetny motyw koła fortuny czy samej strefy śmierci (tą nazwę w kontekście treści można dość różnie interpretować)...
Nie podobało mi się dość swobodne opuszczanie przez Kinga wątków i postaci, natychamistowe rozpoczynanie nowych... ale taka już konwencję sobie chyba obrał w tym wypadku...

Damiaen

Damiaen

31.03.2004
Post ID: 15454

Ja zaś, ze swej strony dorzucę książkę bardzo nietypową... Nie wiem, czy nie pojawiła się jakaś wzmianka o niej powyżej, ale zaryzykuję :) ...
Otóż polecam państwu książkę o nazwie "Świat Zofii", która pomimo swej wdzięcznej nazwy nie opowiada o przygodach roztrzepanej nastolatki, lecz o... historii filozofii. Jednak autor, którego nazwisko całkiem wyleciało mi z głowy w taki sposób ułożył fabułę, iż nawet nie zauważamy, że czytamy podręcznik ! No i nauczyć się dużo można :) !

Sewrey

Warlock Sewrey

1.04.2004
Post ID: 15455

Damiaen

Jednak autor, którego nazwisko całkiem wyleciało mi z głowy w taki sposób ułożył fabułę, iż nawet nie zauważamy, że czytamy podręcznik ! No i nauczyć się dużo można :) !

Autorem jest Gaarder Jostein.
Sama książka powinna okazać się bardzo przydatna, zwłaszcza dla ludzi, którzy z filozofią nie mieli wcześniej zbyt wiele wspólnego.

Ghost

Ghost

15.04.2004
Post ID: 15456

Ostatnio przeczytałem książkę pt. "Wrota Baldura 2: Cienie Amn", i jestem srodze zawiedziony. Książka jest badziewna w całym tego słowa znaczenia. Autor zalał wszystkie strony powieści krwią (co by się, biorąc pod uwagę niektóre questy z BG2, nawet zgadzało). Wszędzie opisane są bardzo wymyślne sceny śmierci czy ran występujących u bohaterów i wrogów. Fabuła została odstawiona na drugi plan, gdyż autor wolał zrobić z książki marny amerykański komiks z półki pod nazwą "Nie dotykać". Bohaterowie nieustannie dokonują Jakże Honorowych i Bohaterskich Czynów, oraz rozwalają Jakże Potężne, Złe i Obrzydliwe Potwory za pomocą Jakże Potężnych Magicznych Mieczy Stworzonych Do Czynienia Dobra. Książka wywołuje odruchy wymiotne u kogoś, kto przeszedł od początku do końca Baldur's Gate 2.

Szczerze odradzam czytanie tej książki. O, przepraszam, powiedziałem książki? Chciałem powiedzieć Zlepek Zapisanych Kartek...

Ocena tej o to książki to (według mojej sklai ocen) 2/10. Dwójkę dałem z litości...

Moandor

Strażnik słów Moandor

15.04.2004
Post ID: 15457

A czy książki powstałe na podstawie gier komputerowych, jak Diablo, Baldur's Gate mają wogóle jakąś wartość? Nie to, że chciałbym je mieszać zaraz z błotem. Nie zcytałem żadnej więc stą to pytanie.

Pisanie powieści to proces twórczy. Autor układa sobie cały swój świat i przelewa to co ma w myślach na papier. A pisanie książki na podstawie gry to tak jakby sie już znało całą fabułę i dawało siętylko jakiemuś autorowi do opracowania, napisania tego językiem literackim. Coś jak pisanie scenariusza do filmu. Dlatego osobiście wolę ksiązki napisane od początku do końca przez autora, który sam sobie wybrał temat, wymyślił postaci i tok akcji. Albowiem każda książka jest jakąś cząstką jej twórcy. Zawiera to co chciał on czytelnikom przekazać.

A takie powstałe na podstawie gier to są tylko ubranymi w sowa kolejnymi questami tejże gry...

MOANDOR

Ghost

Ghost

15.04.2004
Post ID: 15458

Wartości to one mają. Np. Warcraft: Dzień Smoka, Warcraft: Władca Klanów, saga o Drizttcie Do'Urdenie oraz seria Icewind Dale to książki warte uwagi, i to bardzo.

Ja wiem, że pisanie książki na podstawie gry, filmu itd. stawrza autorowi masę ograniczeń - ale mnie chodziło o jakość jej napisania. To, że autor miał ograniczone pole do popisu nie odrzuca fabuły na drugi plan, ja kto zrobił Philip Athans. Cytat (może niezbyt dokładny) z książki:

"Abdel wziął potężny zamach swoim młotem bojowym i zmiażdżył głowę swojemu przeciwnikowi. Czaszka pękła, wylewając z siebie krew, czemu towarzyszyło mrożące krew w żyłach gruchotanie i nieprzyjemny widok zmiażdżonej i zniekształconej twarzy"

I tak w zasadzie wygląda cała książka. Fabuły tutaj w zasadzie nie ma, postacie są płytkie jak woda w kałuży, a wszystko, co ta książka oferuje to hektolitry płynów ustrojowych oraz dogłębne opisy flaków, które wyrzucił z siebie jakiś potwór.

Damiaen

Damiaen

15.04.2004
Post ID: 15459

Ekhmm... Może się nieznam, ale temat na który się wypowiadamy brzmi "Literatura INNA niż Fantasy", czy nie tak? Zaś przytoczona przez ciebie Duchu (niech ktoś mi powie jak mam do stu diabłów napisać to w spolszczonej wersji angielskiej - Ghoście?!) lektura jakby nie patrzeć do kategorii wyżej wymienionej się zalicza, prawda?
PS. Odnośnie zacytowanej przez Ciebie książki - gratulacje należą się jej autorowi lub tłumaczowi. Spójrzcie na styl... Tragedia... Jeśli przeczytałeś całą, dosyć obszerną zapewne książkę, to szczerze współczuję !