Arhorn

1 2 3 4 5 6
Jesteś na stronie 1. Następna

"Impreza była całkiem znośna" przypomniał sobie Arhorn Whiteguy, ukrywając się w cieniu zaułka przed nadbiegającymi mężczyznami, o zamiarach bynajmniej nie przyjacielskich. Ukrywający się osobnik był dość wysoki, o wzroście w okolicach stu osiemdziesięciu pięciu centymetrów. Blond włosy, niezbyt długie, ale także nie za krótkie, łagodnie opadały na czoło. Mocno niebieskie oczy ze spokojem obserwowały przebiegających obok mężczyzn. Sylwetka wyglądała na wysportowaną. Jego wiek można szacować na dwadzieścia pięć lat. Jednym słowem Arhorn był przystojny.

Ukrywał się natomiast z dwóch powodów. Po pierwsze: ci ludzie ścigali go. Po drugie: nie chciał pokazywać się w bardzo skąpej odzieży w mieście.

Przebiegający osobnicy nawet nie spojrzeli na ukrywającego się w cieniu faceta. "Patałachy!", przebiegło mu przez głowę, "Nawet nie pomyśleli goniąc mnie, że mogę tu się skrywać! Zero inteligencji z ich strony! Zero!". Ucichły kroki ostatniego z goniących, leniwego i wyraźnie otyłego, który nawet nie próbował udawać, że pościg jest jego głównym, w tej chwili, zajęciem. Idąc obgryzał udko kurczaka, nie spieszył się, bo jeszcze mógłby dostać niestrawności...
Gdy i jego kroki ucichły Arhorn wyszedł ze swej kryjówki. Spojrzał jeszcze z pogardą w kierunku gdzie oddalił się pościg. Po czym spokojnym krokiem udał się do mieszkania swego przyjaciela, który wyjechał z miasta, pozwalając mu do woli korzystać ze swej gościny.

Wędrując wąskimi uliczkami, uważając na to by nikt go nie zauważył, przypomniał sobie jak rozpoczął się ten pościg...

* * *

Do drzwi gospody zapukał pewien człowiek. Po chwili otworzyła mu jedna z posługaczek.
Wchodząc do izby przybysz, spostrzegając znajomego, zawołał z radością:

- W końcu przybyłem Marksie!

- Arhi! Stary druhu! - odkrzyknął Marks - Nareszcie jesteś, już się bałem, że Ciebie zabraknie!

- Mnie?! - zaśmiał się nazwany Arhim - Jak mógłbym opuścić wesele mego starego przyjaciela?!

Marks podszedł do dopiero co przybyłego przyjaciela.

- Dobrze, że jesteś Arhornie! Niech me szczęście raduje i Ciebie! - powiedział oficjalnie pan młody. Ściszając głos dodał - mam do Ciebie także pewną sprawę...

- O co chodzi - wszedł mu w słowo Whiteguy - czy to coś poważnego?

- Spokojnie! Nie podniecaj się tak! - odrzekł Marks - Jak na razie masz się dobrze bawić. I nie zwracać na siebie uwagi innych.

- Ale...

- Porozmawiamy później. - uciął.

* * *

"Tak też zrobiłem", pomyślał ze złością Arhorn, przemykając się pomiędzy kamieniczkami. "Normalnie bawiłem się, tak jak inni. Ale to nie moja wina, że taka zabawa mi nie wystarcza! Ja potrzebuję czegoś mocniejszego i tyle! Bez tego trudno jest mi wytrzymać..."

* * *

Arhorn siedział przy stole biesiadnym i od niechcenia popijał wino. Nie był to jakiś wspaniały trunek. Po prostu wino tolerowane na weselach, jednak w węższym gronie podanie go mogłoby być uznane za nietakt, przejaw skąpstwa. Biorąc niewielki łyk, Arhorn zauważył po drugiej stronie sali pewną kobietę. Bardzo piękną kobietę. "Nie ma na co czekać, trzeba korzystać z okazji." Przeszło mu przez myśl.
Powolnym krokiem podszedł do niej, po drodze zamieniając kilka słów ze znajomymi.

- Witam panią, czy można się przysiąść?

- Oczywiście. - odpowiedziała słodko - nie widzę przeszkód!

- W takim razie będę zaszczycony, że tak cudownie piękna kobieta zechce tolerować mą obecność. Och wybacz, nie przedstawiłem się, mam nadzieję, że nie weźmiesz tego za afront? Więc mówią na mnie Arhorn. Dla przyjaciół Arhi. A czy mógłbym spytać się o twe imię? - zapytał się. Po czym pospiesznie dodał - O ile nie jest ono tajemnicą...

- Ależ czemu miałoby być tajemnicą?! - zaśmiała się niewiasta - Ealia.

- Powiedz mi więc Ealio co sprawiło, że twa osoba upiększa tą uroczystość?

- Jestem przyjaciółką Olerii...

- Ach, tak. Panny młodej...

- Zgadza się. A ty?

* * *

"Ta niewinna rozmowa wkraczała na coraz to bardziej osobiste tematy. W końcu zaczęliśmy się sobie nawzajem zwierzać... Ale skąd miałem wiedzieć, że to tak się skończy? Ja tego nie kontroluje. Ta propozycja przyszła tak jakoś sama... A ona się zgodziła! Skąd mogłem wiedzieć jak to się skończy?" usprawiedliwiał sam siebie Arhorn. "Wszystko byłoby dobrze gdyby nie to zdarzenie..."

* * *

Nagle drzwi otworzyły się z hukiem. Do środka wparował jakiś mężczyzna. Był duży, gruby i wściekły. Spojrzał z gniewem na Arhorna i Ealię będących teraz w pozycji, można powiedzieć dość krępującej. Po chwili niemego wpatrywania się w oboje, krzyknął:

- Ty... Ty... Ty zdziro! Jak mogłaś?

Ealia czym prędzej zakryła swe wdzięki kołdrą i cofnęła się do ściany. Tymczasem Arhorn zaczął się najzwyczajniej w świecie ubierać. To zachowanie trochę speszyło mężczyznę, który wtargnął do pokoju. Szybko jednak oprzytomniał. Tym razem swe słowa skierował ku ubierającemu się:

- Zabiję Cię! Zabiję! Zabiję! Zabiję! - powtarzając to rzucił się w kierunku Arhorna. Jednak jego tusza znacząco przeszkadzała mu w jakichkolwiek manewrach, więc chybił celu. Niepowodzenie nie odebrało mu zapału, wręcz przeciwnie! Raz jeszcze rzucił się. Jednak wysportowany młodzieniec bez trudu unikał szarż lekko podstarzałego i, już nie lekko, otyłego faceta.

Zabawa ta trwała dobre kilka minut, w końcu jednak Arhornowi znudziła się, a nie mógł jej zwyczajnie przerwać, gdyż to oznaczałoby, że deklarujący zamordowanie go mężczyzna mógłby rzeczywiście dokonać tego czynu. By uniknąć takiego obrotu wypadków Arhorn, nie trudząc się zbytnio, zwyczajnie podłożył nogę rozpędzonemu człowiekowi. Widząc, że nie może się on podnieść, zwany przez przyjaciół Arhim spytał się go:

- Czy mógłby mi pan wytłumaczyć dlaczego tak pan pragnie mej śmierci, kim dla pana jest - tu wskazał w kierunku Ealii - ta niewiasta?

Odpowiedź była mało zrozumiała. O ile to w ogóle była odpowiedź. W bełkocie leżącego, Arhorn zrozumiał tylko słowo brzmiące podobnie do: "...urwa...". Nie wiedząc co może to znaczyć, Arhi spytał się Ealii.

- Może więc ty kochanie powiesz mi kim jest ten facet?

Wyglądała na przestraszoną. Niemo wpatrywała się w oblicze spoczywającego na ziemi mężczyzny. Jej blada twarz informowała, że rozegrane tu zdarzenie napawa ją jedynie strachem. W końcu przemówiła. Jej głos był drżący:

- To... mój... mąż...

* * *

"Sprawa absolutnie nie wyglądała na różową. Powiedziałbym, że wręcz przeciwnie! Jedynym wyjściem była szybka ucieczka. Nic innego nie pozostawało. To też zrobiłem..."

* * *

Wszystkie oczy skierowały się w kierunku Arhorna, gdy ten przebiegał przez główną salę. Zachowanie gości wcale nie było dziwne, zważywszy, że nie miał on na sobie niczego oprócz bielizny, skarpetek i niedbale założonych butów. Nikt nawet nie zareagował gdy wybiegł na dwór, wszystkich zbytnio to zdziwiło.
Po chwili od jego osobliwego wyjścia do sali wbiegł inny mężczyzna, cały czerwony na twarzy. Głośno krzyknął:

- Gdzie on jest? Łapać go?

- Spokojnie, spokojnie! - powiedział jakiś człowiek - Nie denerwuj się tak Toliusie, na początku powiedz co takiego się stało.

- Cicho! - zagrzmiał Tolius - Nie mam teraz czasu? Trzeba go złapać, wyjaśnienia będą później!

- Kogo złapać? - rozległy się głosy w gospodzie - Za co mamy go złapać?

- Prawie nagiego faceta! - krzyknął Tolius, który już wyraźnie tracił panowanie nad sobą - Zapłacę złotem dla tego kto to uczyni!

Momentalnie w karczmie zrobiło się pusto. Pozostały tylko kobiety, kilka osób już tak spitych, że nie mogli nawet wstać oraz służba. Na środku sali płakała Oleria, panna młoda.

- Mój ślub! - wrzeszczała rozhisteryzowanie, co chwilę pociągając nosem - Mój ślub! Zniszczony... taki piękny... ślub... Jak to możliwe... Mój ślub...

Marks pocieszając ją, upomniał się w duchu: "Wiedziałem, wiedziałem, żeby nie zapraszać Arhorna! Z nim zawsze tak jest! Ech, co ja teraz zrobię?"

* * *

Oglądając się na wszystkie strony czy ktoś go nie obserwuje zbliżył się do drzwi. Wyciągnął z kieszeni klucz i wsadził go do zamka, przekręcił. Lekko uchylając drzwi wszedł do środka. "Nareszcie bezpieczny", pomyślał rozsiadając się w fotelu, "Tutaj nikt mnie nie znajdzie. Powszechnie wiadomo, że ja i Ulfen jesteśmy wrogami, kto by mnie szukał w jego domu? A zresztą i tak nikt nie wie jak wygląda prawda..."


Jesteś na stronie 1. Następna
1 2 3 4 5 6