Polowanie na Lazurowego Smoka

1 2 3 4 5
Jesteś na stronie 1. Następna

- Są już chyba wszyscy. Możemy zaczynać.

- Spokojnie, bez pośpiechu - powiedział mag Anghor - Najpierw mi powiedz kto się zjawił. I co o nich wiesz.

Elf rozwinął rękopis, który trzymał w ręce i zaczął czytać:
- Gunduk Jednoręki, barbarzyńca. Rękę stracił podczas walki z behemotem. Gdy behemot otworzył paszczę aby go pożreć, Gunduk chwycił go jedną ręką za górną szczękę, a drugą za dolną i usiłował mu którąś wyłamać. Podobno prawie mu się to udało, gdy stwierdził, że musi się podrapać. Jakimś cudem uszedł z życiem. Stracił tylko rękę, a właściwie samą dłoń, co wydaje się oczywiste po tym co zrobił.

- Nie wiesz czasem GDZIE musiał się podrapać... No dobrze, nie musisz odpowiadać. - dodał mag widząc zakłopotany wzrok elfa. - Dalej.

- Dalej mamy rycerza Hendrycka Bez Skazy, który ma fioła na punkcie honoru. Potem jest Ungak, kolejny barbarzyńca. Dopiero co przybył w te strony z mroźnych krain i jeszcze niczym nie zdążył się wsławić. Poza tym, że nie umie się wysłowić i jest beznadziejnie głupi.

- Do naszego zadania wysławianie się akurat nie jest zbytnio potrzebne. A ten honorowy to mam nadzieję, że uważa walkę z potworami za swoje powołanie. Dalej.

- Piesiec, barbarzyńca. Pół-ogr, pół-gnoll. Jego prawdziwego imienia nie zna nikt, łącznie z nim samym, więc wołają na niego Piesiec.

- Dlaczego Pie... - tu Anghor urwał, gdyż zza drzwi usłyszał szczekanie. - Nieważne. Dalej.

- Z Pieścem nie zawsze jest tak źle, jak słychać. Czasami uda mu się powiedzieć coś po ludzku. Kolejny to Terok, bard. Przynajmniej za takowego się uważa. Tak naprawdę też jest barbarzyńcą. Strasznie fałszuje, ale za to nieźle się bije gdy go próbują wyrzucić z oberży. To tyle.

- Tyle?! Trzech barbarzyńców, samozwańczy bard i rycerz bez skazy?! Nie ma żadnych łuczników?! Kleryków?! Druidów?! Czarowników?!

Elf tylko kręcił głową.
- ...suwerenów, morderców, złodziei, nekromantów, ożywieńców...

Elf nadal kręcił głową.
- ...pastuchów, parobków, stajennych, duchownych, nawet żebraków?! Możesz mi powiedzieć dlaczego? Zapłaciłem przecież oberżystom żeby rozgłaszali o tym w swoich oberżach i wójtom żeby porozwieszali ogłoszenia!

- Prawdopodobnie dlatego, że tylko idiota zgodziłby się uczestniczyć w takiej misji. Cała nasza piątka słynie z siły, jak również z głupoty i odwagi. Jedno wynika z drugiego. Czyli są silni, odważni i niewiarygodnie wręcz głupi. Nie wiem czy w takiej sytuacji ta wyprawa ma jakikolwiek sens.

- Trudno. Nie zamierzam zrezygnować z mojego planu. Chodźmy do nich.

Anghor i elf wyszli z wieży, w której mieszkał mag. Na wprost drzwi stał długi drewniany stół, przy którym ucztowało pięć osób. Porozrzucane kawałki mięsa i potłuczone naczynia tworzyły razem z porozlewanym winem i piwem malowniczy krajobraz, który nieodparcie kojarzył się z pobojowiskiem. Było cicho, gdyż ucztujący byli zajęci pochłanianiem olbrzymich ilości jadła, które dostarczył wcześniej Anghor spodziewając się większej liczby gości.
- Witam wszystkich! Jestem mag Anghor.

- Auuuuuuu! - zawył osobnik, w którym czarodziej natychmiast rozpoznał Pieśca. Nie tylko po głosie.

- Proszę o spokój! Mam nadzieję, że wszyscy wiecie po co tu przybyliście. Gwoli przypomnienia: zamierzam poprowadzić was na wyprawę po głowę smoka. Lazurowego smoka.

- Na smoka! - ryknął Gunduk

- Na smoka! Zabić smoka! - zebrani zaczęli drzeć się jak opętani. Z ryków nagle wybił się głos "śpiewającego" Teroka:

Na smooooka, hej na smooooka,
choć droga nie jest szerooooka,
lecz słyszę ja głos z wysooooka,
że zabijemy smoooooooooka!
- Smooooooooooka!!! - teraz śpiewali już wszyscy, poza Pieścem, który wydał z siebie przeciągłe "Auuuuuuuuuuuuuuuuuuuu!", co dziwnie pasowało do tej pieśni. Anghor szczerze pożałował, że nie znał żadnego zaklęcia kneblującego, ani chociaż powodującego chwilową głuchotę. Elf natomiast pożałował, że wogóle kiedykolwiek wyszedł z lasu. W porównaniu z pięknymi głosami jego pobratymców, a zwłaszcza elfich bardów, ta kakofonia była przerażająca.

- Proszę o ciszę! - krzyknął mag, gdy śpiewacy trochę przycichli - Nie tak szybko! Podobno smok lazurowy jest około pięciu razy większy od zwykłego smoka zielonego czy czerwonego, i nieporównanie groźniejszy.

- Bardzo dobrze. - rzekł Hendryck - Bo jużem myślał, iż takowąż niehonorową rzecz waszmość planujesz, iżbyśmy w pięciu mieli ową potworę napastować. Jednakowoż, jeżeli ów smok rzeczony zaiste pięć razy większy jest aniżeli zwyczajny, nie będzie rzeczą sprośną tudzież bezbożną, iżbyśmy kupą na niego ruszyli. Nas pięciu, a on pięć razy większy, więc sprawiedliwy bój to będzie, a nie żadne plugawe szlachtowanie, gdy na ten przykład dziesięciu chłopa na jedną małą wivernę się niehonorowo rzuca i śmierć potworze zadaje nie dając jej nawet szans na walkę, a potem ścierwo ponazinane na kije po wsiach obnoszą i swe bohaterstwo rozgłaszają.

Wszyscy tępo popatrzyli się na rycerza, zastanawiając się, co on właściwie miał na myśli. Mag ponownie zabrał głos.
- Zważcie również na to, że według legend o smokach lazurowych, mało kto potrafi spojrzeć na niego i nie zdrętwieć ze strachu.

- Ja się nie bać. - rzekł Ungak - Ja być zabijać hydra. Hydra mieć pięć głowa. Smok mieć głowa jeden. Hydra być zły bardziej. Ale ja być zabić hydra. Ja zabić smok też.

- Dobrze. Z tego co wiem, nikt jeszcze nie zabił żadnego lazurowego smoka, nie jest nawet pewne, czy one wogóle istnieją. Nie wiadomo więc, jak go najlepiej zabić. Być może rozsądniej będzie najpierw spróbować broni rażącej na odległość, zanim przystąpicie do walki wręcz. Czy ktoś z was, dzielni wojownicy, umie się posługiwać łukiem?

- Ja być walczyć każda broń umieć! - stwierdził Ungak

Na znak Anghora elf wręczył mu łuk i kołczan z pięcioma strzałami.
- Tam jest cel. - mag wskazał tarczę stojącą około 40 kroków od barbarzyńcy.

Ungak popatrzył się na łuk, na kołczan i na strzały, a jego mało inteligentny wyraz twarzy nie wróżył nic dobrego. Anghor mimo to miał nadzieję, że chociaż jedna strzała trafi w cel, który przecież nie był daleko. Nie spodziewał się tego, co nastąpiło. Nawet nie miał prawa się tego spodziewać.

- RRRAAAAAAAAAAAA!!!

- ARGH!

- ARGH!

- ARGH!

- ARGH!

- ARGH!

- RRRAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!

Mag z przerażeniem patrzył na Ungaka, który z łukiem w jednej ręce, kołczanem w drugiej i okrzykiem wojennym na ustach rzucił się w stronę tarczy. Uderzył w nią łukiem. Złamał się. Wojownik wcale się nie zraził. Wyjmował po kolei strzały z kołczanu i wbijał je w tarczę. Każdej strzale towarzyszył okrzyk. Przy trzeciej elf nie wiedział, co z sobą zrobić, więc wszedł pod stół i zakrył oczy rękoma. Gdy w tarczy tkwiły już wszystkie strzały, Ungak podniósł ją i z kolejnym głośnym okrzykiem wrócił do towarzyszy. Wszyscy zgodnie ryknęli. Anghor wydał okrzyk rozpaczy, lecz został zagłuszony przez ujadanie Pieśca. Elf odkrył twarz, a za to wetknął sobie palce do uszu. Niewiele mu to pomogło. Terok wzniósł kolejną pieśń, niewątpliwie ułożoną na poczekaniu:
Ungak to potężny mąąąąż

co jest chytry niczym wąąąąż!!!
Włada dzielnie każdą broniąąąą
jego smoki nie pogoniąąąąąąąąąąąąąą!!!!
Końcówkę pieśni znowu śpiewali wszyscy.
- AUUUUUUUUUUUU!!! - zawtórował Piesiec

- JASNA CHOLERA!!! - wydarł się elf spod stołu.

Nagle Anghor wywrzeszczał kilka niezrozumiałych słów i wskazał różdżką na stół, w wyniku czego niezjedzony jeszcze pieczony kurczak zaświecił porażająco jasnym światłem, a w chwilę później eksplodował. Obryzgani mięsem wojownicy wreszcie umilkli . Udko nabiło się na rogaty hełm Ungaka, lecz ten nawet nie zwrócił na to uwagi.
- Tak lepiej - powiedział mag - I proszę się już więcej nie wydzierać. To nie jest wieczorek zapoznawczy z dodatkiem barbarzyńskiej piosenki biesiadnej. Pamiętajcie, że mamy misję do wykonania.

Po raz pierwszy tego wieczoru wojonicy słuchali z uwagą i skupieniem, o ile skupienie było w ich przypadku możliwe. Elf odważył się wyleźć spod stołu i spojrzał na maga z wdzięcznością jakby wymalowaną na jego trupiobladym obliczu.
"Niezłe wrażenie zrobił na nich wybuchający kurczak." - pomyślał Anghor - "Szkoda że prosiaka zjedli wcześniej."

-Jak już mówiłem, smok lazurowy to olbrzymia i niebezpieczna bestia. Jeśteście gotowi stawić mu czoło?

- TAAAAAAAK!!! - ryknęli wojownicy

- Dobrze, dobrze, ale trochę ciszej poproszę. Grota smoka, jeśli istnieje, leży o kilka dni jazdy konnej stąd. Macie konie i broń, prawda?

- TAAAAAAAK!!! - drugi ryk rozdarł panującą ciszę

- Jesteście niereformowalni!

- TAAAAAAAK!!! - ryknęli poraz trzeci

- Cokolwiek to znaczy. - dodał Terok

- Nieważne. Są jakieś pytania?

- Jak będzie z podziałem łupów? - zapytał Gunduk

- Ja biorę smoczą krew, łeb dostaje ten, kto zada śmiertelny cios, a resztę smoka i ewentualny skarb dzielimy na siedmiu. - Anghor miał już wszystko dawno obmyślone

- Sześciu! - ryknął Gunduk - Elf do niczego się nie przyda!

- Ale... - zaczął mag, ale elf mu przerwał:

- Dobrze, nie chcę swojego udziału.

- To ustalone być! - zawyrokował Ungak

- NIE! Dzielimy na pięć i pół części! - wrzasnął Terok

- A czemuż to? - spytał mag

- Gunduk ma tylko jedną rękę, nie zasługuje na więcej niż połowa tego co ja!

Gunduk nie zaprotestował, tylko opróżnił kufel, który trzymał w ręce, i rozbił go na głowie barda.
- No dobrze, sześć. - zgodził się Terok podnosząc się z blatu

- USTALONE BYĆ! - powtórzył Ungak

- AUUUUUUUUUUUUUUUUUU!!! - zawył Piesiec

- Dość! Wyruszamy jutro o świcie! - zadecydował Anghor i wrócił do swojej wieży. Elf, który wyglądał jakby dostał czymś ciężkim w głowę podążył za nim. Wojownicy mieli spać na dworze.

- Jesteś pewien, że ta wyprawa ma jakieś szanse powodzenia? - zapytał elf

- Niewielkie, ale się nie wycofam. Wystarczy, że upuszczą mu trochę krwi, a ja ją wleję do pojemnika. Mówiłem ci już, że to składnik mikstury dającej nieśmiertelność i wielką moc! Jak się uda, będę najpotężniejszym magiem na świecie! Tobie też dam się napić. Czym jest elfia długowieczność w porównaniu z nieśmiertelnością?!

- Skąd wiesz, że to zadziała? W końcu dostałeś przepis od starej baby na jarmarku!

- Prawda, ale dopiero gdy obiecałem, że ją zamienię w żabę, jeśli nie odda pieniędzy, które mi ukradła. Tak się przestraszyła, że oddała pieniądze i dostałem jeszcze ten przepis, żebym jej tylko nie zaczarował.

- A obiecałeś, że będzie musiała czekać aż ją ktoś pocałuje?

- Zgłupiałeś?! Kto by całował żabę?! Znowu czytałeś te durne opowiastki?! Księżniczka zaklęta w żabę, dobre sobie. Niektóre wyglądają jakby były żabami zaklętymi w księżniczki. A teraz spać! Jutro ciężki dzień.


Jesteś na stronie 1. Następna
1 2 3 4 5