Przeznaczenie

Sala. Arena. Monumentanych rozmiarów, otoczona kamiennymi ścianami, idealnie gładkimi, ginącymi w otchłani otwierającej się ku górze.
Ciemność. Absolutna, nieprzenikniona. A jednak wszystko jest wyraźnie widoczne.
Cisza. Niezmącona jakimkolwiek dźwiękiem. Niemożliwa w rzeczywistości.
Ale tutaj rzeczywistość nie ma żadnego znaczenia. Tutaj jest jego myśl. Jego władza.
Drzwi. Ogromne, dwuskrzydłowe. Idealnie dopasowane do wnęki w ścianie, nie pozostawiającej najmniejszej szczeliny.
Ciemność, cisza. Zakłócone. Coś się dzieje. Drzwi drgnęły, drobna fala popłynęła po ścianach. Za drzwiami jasność. Absolutna, doskonała. Snop światła padł na posadzkę. Rozszerza się. Przestał - drzwi są otwarte.
Postać. Sylwetka. Ciemna plama w bieli. Z każdą chwilą bliżej. Staje się wyraźniejsza. Materialna. Przekracza próg. Człowiek. Czy na pewno? Szara tunika. Szary kaptur. Szara twarz. Maska. Maska, która nic nie ukrywa.
Kij. W rękach. Drewniany, sękaty. Stary.
Krok. Ostrożny. Następny. Jeszcze jeden. Pierwszy raz. Nieznane miejsce.
Spojrzenie w bok. Przeskoczyło po ścianach. Szuka.
Ale nie widzi. Nie widzi tego, co jest w stanie zobaczyć. Ucieczki. Uciekającego światła. Gdy zauważa, jest za późno. Drzwi się zamknęły.
Grzmot. Przybył, umilkł. Ciemność. Wróciła. Całkowita, nieprzenikniona. Jednak przybysz widzi. Nawet to, czego nie chce zobaczyć. Choćby w najgorszym koszmarze.
On.
Posąg. Stoi. Czarny. Nieskazitelnie, nierealnie czarny. W rękach kostur. Prosty, bez ozdób.
Grzmot. Kostur opada. Głowa unosi się. Twarz bez twarzy wpatruje się. W przybysza. Oczami, które nie istnieją. Ucieleśnienie ciemności. Potęgi. Końca.
Nie spieszy się. Idzie. Powoli. Bez emocji. Bez uczuć.
Atakuje. Przybysz broni się. Bez skutku.
Blok. Zamach. Cios. Celny. Unik. Cios. Trafił. Zamach. Cięcie. Skuteczne. Odskok. Obrót. Uderzenie. Śmiertelne.
Czas. Zatrzymał się. Przybysz zawisł w powietrzu. Kostur na jego karku zamarł.
Ruszyło. Wszystko.
Padł na ziemię. Wyciągnął błagalnie rękę. Do ściany. Jakby mogła pomóc. Ręka opadła.
Zwycięzca. Niewzruszony. Znieruchomiał.
Myśl. Władcza. Zaczęła działać.
Martwe ciało stawiło opór. Zgniecione siłą myśli. Podniosło się. Sięgnęło po kij.
Złamał się. Rozpadł na tysiące drzazg.
Zapomniany. Odrzucony. Zniszczony. Nie pierwszy.
Odwrócił się. Zaczął iść. Drzwi otworzyły się.
Ukazały ciemność. Pustkę. Niebyt.

Przeszedł. Ostatecznie. Na wieczność. Drzwi zamknęły się.
Grzmot. Wstrząsnął ścianami.
Głos. Głos mistrza. Potężny. Kierowany w nicość. Słyszany wszędzie.

Nikt nie pokona mistrza.
Nikt nie wygra z przeznaczeniem.
Nikomu nie jest to pisane.