Truskawki

Pewnego razu, a było to bardzo dawno temu, żył sobie czarodziej imieniem Aduain. Był bardzo sędziwy, bowiem liczył sobie dwieście trzydzieści trzy lata. W swoim długim i ciekawym życiu widział już wszystko, co można zobaczyć i doświadczył wszystkiego, czego doświadczyć można, nic dziwnego więc, że nudził się i gnuśniał na starość. W końcu z tej nudy postanowił umrzeć i przestać istnieć, bo to była jedyna rzecz, jakiej jeszcze nie przeżył.

Jak postanowił tak też zrobił. Umarł, lecz bardzo się rozczarował, bo zobaczył, że stoi obok swojego martwego ciała. Próbował umrzeć jeszcze raz, tym razem skutecznie, ale ile by nie próbował, nic z tego nie wychodziło. W końcu wpadł w złość, lecz postanowił czekać na dalszy rozwój wypadków.

Nagle pojawiły się przed nim wielkie i długie schody. Wszedł na nie i zaczął się wspinać. Było to bardzo długie i bardzo nudne, toteż stary Aduain irytował się coraz bardziej. Nie po to umierał, żeby wchodzić po schodach. Jakby chciał pochodzić po schodach skorzystałby z własnych, znacznie wygodniejszych, bo krótszych.

W końcu jednak schody się skończyły i stary Aduain stanął przed drzwiami. Powitał go miły staruszek z brodą i ogromnymi kluczami w dłoni.

- Witaj stary Aduainie. Jestem Świętym Piotrem - rzekł Święty Piotr.

- Witaj Święty Piotrze. Jestem starym Aduainem - rzekł stary Aduain przedrzeźniając Świętego Piotra, bo był już bardzo zirytowany. Tamten jednak nie dał niczego po sobie poznać.

- A więc umarłeś - rzekł po chwili niezręcznego milczenia.

- Ha! W tym cały problem! Chciałem umrzeć, ale stanąłem tylko obok swojego ciała, a potem pojawiły się te okropne schody, po których trafiłem tutaj. Co zrobiłem nie tak?

- Wszystko jest w porządku - uśmiechnął się Święty Piotr. - Chodź za mną - powiedział i otworzył drzwi.

Weszli do miejsca gdzie było pełno chmurek. Na chmurkach siedziało mnóstwo ludzi i śpiewało różne pieśni. Niektórzy mieli harfy.

- Umiesz grać na harfie? - spytał się Święty Piotr starego Aduaina. - Nie wszyscy potrafią. Co prawda, nie wszyscy potrafią też śpiewać, ale każdy umie przynajmniej nucić. To jak?

- My się nie zrozumieliśmy - odrzekł uprzejmie stary Aduain. - Ja chciałem umrzeć, a nie śpiewać czy grać na harfie.

- Ależ tak, wszystko się zgadza - zapewnił gorąco Święty Piotr. - Wolisz miękką chmurkę, czy troszkę twardszą?

- Naprawdę, nie uśmiecha mi się siedzenie na jakiejkolwiek chmurce - powiedział stary Aduain spokojnym głosem.

Święty Piotr spojrzał zdziwiony na starego Aduaina. Po chwili znowu się uśmiechnął.

- Ach, rozumiem. Niestety, nie tak łatwo o skrzydełka. Ale śpiewaj wytrwale, a któregoś dnia, kto wie...

- Ja po prostu chciałem umrzeć - przerwał stary Aduian.

Święty Piotr trochę się zmieszał, ale zaraz znowu przemówił z uśmiechem:

- Ale przecież o to właśnie chodzi, prawda? Człowiek umiera, idzie do nieba, a tam w radości śpiewa po wieczność pieśni pochwalne, ciesząc się i weseląc...

- To bardzo kusząca perspektywa, ale czy nie mógłbym po prostu umrzeć?

Święty Piotr podrapał się w łysy czubek głowy.

- Naprawdę nie rozumiem o co ci chodzi. Przecież umarłeś już, prawda? Inaczej byś tu nie trafił. Jak inaczej chcesz umrzeć?

Tym razem zdziwił się stary Aduain.

- Jak mogę być martwy, skoro stoję tu i rozmawiam z tobą? Chcę umrzeć, odejść, przestać istnieć, rozumiesz?

Święty Piotr się przeraził nie na żarty.

- Chryste Panie, dlaczego?!

- Nie wiem, jego pytaj - powiedział przechodzący obok brodaty mężczyzna.

- Stary Aduainie, dlaczego?! - poprawił się Święty Piotr.

Stary Aduain zastanowił się nad odpowiedzią.

- A dlaczego miałbym dalej żyć?

Święty Piotr aż podskoczył. Popatrzył na starego Aduaina jak na trędowatego, drapiąc się zawzięcie po łysym czubku swojej głowy.

- Idziemy do Boga - zarządził po chwili i ruszył przodem, a stary Aduain za nim, patrząc przy okazji na śpiewające zastępy ludzi.

- Sporo ich - powiedział do Świętego Piotra.

- Ano, nazbierało się trochę - odparł Święty Piotr nie oglądając się. - Na dole jest jeszcze gorzej.

Po kilku minutach zatrzymali się przed niskim staruszkiem o sympatycznej twarzy i przenikliwych oczach. Właśnie pielił truskawki rosnące w równych grządkach na małym poletku.

- Ekhm, Boże, to jest stary Aduain.

- Miło mi - rzekł Bóg do starego Aduaina podając mu brudną od ziemi dłoń i spoglądając nań ciepło. - Jakiś problem?

-On - powiedział Święty Piotr oskarżycielskim tonem wskazując palcem na starego Aduaina - chce umrzeć.

- Cóż to znowu za ekstrawagancje, przecież już raz umarł, prawda? - powiedział Bóg wracając do pielenia truskawek.

- No tak, ale teraz chce umrzeć definitywnie. Znaczy się przestać istnieć - odparł Święty Piotr drżąc z oburzenia.

- Nie bardzo rozumiem - odparł Bóg uprzejmie. - Jak to przestać istnieć?

Stary Aduain odchrząknął.

- Krótko mówiąc chciałbym wrócić do stanu sprzed swoich narodzin.

Bóg spojrzał na niego z uprzejmym zdziwieniem.

- Znaczy te wszystkie płyny, pępowina i tak dalej? - upewnił się.

- Ekhm... - zażenował się lekko stary Aduain. - Miałem raczej na myśli niebyt, brak świadomości, te sprawy.

Bóg zmarszczył czoło, lecz po chwili rozpogodził się.

- Ach, rozumiem. Coś w rodzaju delirium, tak?

- Tak. Nie!!! Chodzi mi o... no, tak jakby mnie nigdy nie było. O właśnie! - odpowiedział stary Aduain, zadowolony, że znalazł dobre wyjaśnienie. - Tak jakby mnie nie było po prostu.

- Mój drogi, jeśli nigdy by cię nie było, to siłą rzeczy nie mógłbyś umrzeć, a tym samym nie trafiłbyś tutaj i nie prosiłbyś, żeby cię nigdy nie było. Sam więc widzisz, że coś tu nie gra. To się chyba nazywa paradoks - odpowiedział Bóg, po czym z powrotem się pochylił i wrócił do pielenia truskawek. - Jeśli to już wszystko...

Stary Aduain poczerwieniał.

- Nie, to nie wszystko! Ja chcę umrzeć!

Bóg westchnął ciężko.

- Już to sobie wyjaśnialiśmy, prawda? Umarłeś już, stary Aduainie. Zwykle nie umiera się dwa razy.

- Ale... ale jak to? - spytał stary Aduain z rozpaczą w głosie. - To znaczy, że nie umrę tak jak chciałem, i po wieczność będę siedział na chmurce, śpiewając pieśni? I może z czasem dorobię się skrzydełek?

- Z tymi skrzydełkami to różnie bywa, szczerze mówiąc - odparł Bóg zadowolony. - Ale tak, z grubsza masz rację. Cudowne, prawda?

- Taa, bardzo - powiedział stary Aduain, i usiadł ciężko na ziemi, rozgniatając krzaczek truskawek i kryjąc twarz w dłoniach.

- Coś nie tak? - spytał Bóg zaniepokojony i nieco zdezorientowany. - Inaczej to sobie wyobrażałeś?

- Ano, nie da się ukryć.

- A jak? - zaciekawił się Bóg i przerwał pielenie.

- Hm... - zastanowił się stary Aduain. - Jak... jak pustkę. Jak koniec wszelkich myśli, doznać i odczuć. Jak wieczny sen bez snu. Jak nieistnienie. Śmierć duszy i świadomości. Tak, coś w tym rodzaju.

Bóg uśmiechnął się wesoło.

- No cóż - rzekł poklepując go po ramieniu. - Jak widać życie pośmiertne nie zawsze jest takie, jak sobie wyobrażamy. Ale nie łam się - dodał patrząc na minę starego Aduaina - już ja wiem, jak cię pocieszyć.

Stary Aduain podniósł oczy i spojrzał na Boga z nadzieją.

- Co powiesz na parę truskawek?