Najświeższe Nowiny

  • http://ognisko.heroes.net.pl
Osada 'Pazur Behemota' » Najświeższe Nowiny » Runy, co nadzieję dają...

Runy, co nadzieję dają...

Kanclerz postanowił zaczerpnąć porannego, czystego powietrza. Skończył właśnie delektować się kolejnymi opowieściami i by nie zaprzepaścić tej chwili zadumy, i co tu dużo mówic, intelektualnej rozkoszy, jaką dostarczyła lektura, wyszedł na taras, skąd rozpościerał się widok na sporą część Osady, a zwłaszcza na miejsce szczególnie miłe dla każdego rycerza - karczmę. Kanclerz nie zawsze był bowiem urzędnikiem - kiedyś nad pergaminy przedkładał proste uderzenia miecza i nie miej nieskomplikowane rubaszne pieśni ryczane w karczmnie do słów niezrównanego rymoklety Giatera...
To były czasy westchnął i już miał oddać się wspomnieniom, gdy zauważył, a raczej pierwej usłyszał jakoweś dziwne hałasy dobiegające z okolicy ulubionej budowli. Świtało, więc o tej porze nawet najbardziej zatwardziali bywalcy tego miejsca już dawno spali, ale nie mylił się. Coś dziwnego działo się właśnie tam. Wytężył wzrok, co w mrokach poranka nie było takie łatwe...
Przetarł oczy. jOjO to czy jakiś inny przedstawiciel tej zacnej nacji? - pomyślał. Z daleka nie było łatwo ich rozróżnić, bo podobni byli do siebie jak bracia z jednej matki rodzeni, zwłaszcza gdy w dojrzałym wieku 250 lat nosili takie same brody plecione w te same warkoczyki.
jOjO to jednak był. On we własnej osobie. Kanclerz zaparł się w balustradę i zaczął żałować, że nie posiada mocy Rajsta by uciszyć jednym ruchem palców ptaki, co właśnie swym świergotem obwieszczały to, co inni i tak wiedzieli - świtało. A khazad właśnie coś mamrotał pod nosem. Coś być może ważnego. Kanclerz nie zastanawiając się wiele jednym susem przesadził balustradę tarasu i skoczył na bruk głównego placu Osady. jOjO właśnie zmierzał chwiejnym krokiem w stronę rozłożystego i prastarego dębu, gdzie zawsze obwieszczano najważniejsze wiadomości. Widać było, że jest zmęczony, a Kanclerz właśnie uświadomił sobie, że od dawna nie widział przyjaciela. A drogę khazada znaczyły karki pergaminu, które gubił. Kanclerz podbiegł do niego i złapał go za ramię...
- Tańce? Hulanki? Swawole? - zażartował wiedząc, ze zawsze może liczyć na nie mniej zjadliwą odpowiedź.
Hetman burknął coś tylko i zwalił się pod dębem. Powód zmęczenia musiał być zatem inny, to było aż nadto widoczne. Kanclerz sięgnął po pergaminowe karty. I chociaż oczy protestowały - zaczął czytać...
Zza rogu budynku, gdzie do późnego wieczora przy stolikach zawzięcie dyskutowano, wyszedł patrol straży pretoriańskiej. Przewodziła mu piękna kobieta, wojowniczka o oczach niezrównanej urody. Zobaczyła pod dębem dwie postaci. Zatrzymała się i ruchem ręki także wstrzymała patrol. Nie poznała ich z daleka, więc ostrożnie do nich podeszła. Kanclerz także nie zauważył straży, która do świtu i nie tylko miała bezwględne prawo zatrzymać każdego, kto obyczajom jakiekolwiek uchybienie uczynił. Niemal więc podskoczył, gdy wojowniczka dotknęła jego ramienia...

Tę opowieść można by ciągnąć jeszcze długo. Przerywam ją w tym momencie, bo to Wy, a raczej My, Osadnicy, możemy dopisać jej dalszą część. W jaki sposób? Zapraszam Was w imieniu swoim i odpoczywającego po trudach Hetmana jOjO do Przedsięwzięć Jaskini, gdzie pismo, które powstało na wiosenne ekwinocjum, a potem jeszcze jak zauważyłem po nowych runach, poprawiane było, dziś przeczytać możecie. Zbliżają się święta, także u nas w Osadzie. To także dobry czas, by zapisy, które z runów na wspólny język przełożone zostały, zabrać do serca i spokojnie, w świateczny czas, przemyśleć.

Dnia 14 kwietnia 2003, 23:00, Kanclerz Grenadier

Komentarze dla tej nowiny zostały wyłączone. O przyczynę pytaj Wysoką Radę.