Gorące DysputySłowo pisane - literatura - "Nami i Moandora o fantastyce polskiej rozważania" |
---|
Mistrzyni Zagadek Nami27.03.2009Post ID: 42655 |
Jak sobie uknuliśmy, tak wprowadzamy niecny plan w życie. Można powiedzieć, że będzie to swego rodzaju rozszerzenie do naszych tekstów ukazujących się na łamach CI. Ale oczywiście nie tylko - osobiście przeczytałam o wiele więcej książek niż napisałam recenzji - niektóre nie były warte takiego poświęcenia czasu, a samo ich czytanie było męką. O tym też napiszemy. Nie oszczędzimy nikogo i niczego. Nie będziemy upiększać ani owijać w bawełnę. Wiadomo - gusta są różne, o tym dyskutować nie będziemy. Naszym celem jest dobra zabawa z tematem ukochanym przez nas oboje. |
Strażnik słów Moandor27.03.2009Post ID: 42656 |
Pomysł padł spontanicznie przy luźnej rozmowie dwojga przyjaciół. Zamierzamy tu wspominać o wszystkim i o niczym, o rzeczach w literaturze istotnych, jak i całkiem luźno z nią związanych, ot taki zakątek, gdzie dwójka ludzi, których poza przyjaźnią łączy także wielka sympatia do słowa pisanego, może podzielić się swoją pasją ze sobą, jak również z innymi, z każdym kto zapragnie zatrzymać się na chwilę, zapomnieć o trudach codziennego dnia i przenieść się z nami, a czasem i ze mną również we wspaniały świat Królestwa Czarów, jak to pięknie Tolkien niegdyś określił. Wszystkich serdecznie zapraszamy do współudziału w dyskusjach. Szukajcie w Gorących Dysputach w samym rogu sali, stoi tam taki niewielki stolik, przy którym można nas znaleźć. :) |
Strażnik słów Moandor28.03.2009Post ID: 42679 |
Droga Namiś, od czegoś trzeba by zacząć. A najłatwiej jest od rzeczy ogólnych, czyli od polskiej fantastyki jako całości. Miesiąc temu do mojego miasta grodu na dalekiej mroźnej północy zawitało pięciu mistrzów pióra fantastycznego. RedNacz CI z tej okazji podarował mi nawet specjalne gęsie pióro. Mówi: Weź to pióro, byś później mógł wszystko co tam zobaczysz opisać w naszej imperialnej gazecie. Wziąłem i ze zobowiązania się musiałem wywiązać. :) |
Mistrzyni Zagadek Nami29.03.2009Post ID: 42691 |
Pamiętam bardzo dobrze, jaką książkę fantasy wzięłam pierwszy raz do ręki. I bynajmniej nie była ona polskiego autora. Był to 'Gryf w Chwale' Andre Norton. Szłam jakoś wtedy do gimnazjum, a wakacje spędzałam u kuzynostwa i nudziłam się jak mops. Potem był Harry Potter i od tego momentu zaczęłam naprawdę dużo czytać. Nadal nie trafiłam na nic polskiego - przyszedł czas na Orsona Scotta Carda i jego Sagę Cienia - którą notabene zaczęłam od ostatniego (wtedy) tomu - Cień Hegemona. Pierwszą polską książką, która znalazła się na mojej półce była Achaja tom I Andrzeja Ziemiańskiego - aczkolwiek to było już jakoś w 1 liceum (2003 rok). Tak naprawdę od tego momentu zaczęłam kompletować swoją biblioteczkę - potem były Kuzynki pana Pilipiuka i Mordimmer Piekary... Poszło już falowo, od jednego do drugiego. Na początku spędzałam sporo czasu w Empiku czytając i wybierając co kupić. Teraz mam swojego pana do którego chodzę, zamienię z nim trochę słów o nowościach, zapowiedziach, kilka opinii o ostatnio zakupionych książkach, pokaże mi co tam ciekawego ostatnio wyszło. Fakt, na mojej półce większość książek jest z Fabryki Słów. Aczkolwiek nie wszystkie to polskie fantasy - mam bardzo dużo pozycji z Obcej Krwi no i teraz z tej (h)amerykańskiej serii. Z zagranicznych autorów mam wspomnianego wcześniej Orsona Scotta Carda, Rogera Zelaznego z Sagą Amberu, Gartha Nixa, Richarda A. Knaaka, Patricie A. McKillip oraz Eoina Colfera. Nie jestem fanką tylko tego co made in Poland. Doceniam zagraniczną twórczość zarówno tą wschodnią i zachodnią. Przyznaję jednak, że jeśli dostanę pod nos książkę kogoś nieznanego z USA i polskiego, bez jej otwierania prędzej wybiorę autora rodzimego niż zagranicznego. Zgadzam się jednak z opinią, że rynek polski się rozwija. Bardzo mnie to zresztą cieszy. Dużo młodych autorów publikuje swoje książki - przyznaję, że nie zawsze są one wysokich lotów i tak porywające jak starych wyjadaczy, ale jak to mówią - ćwiczenie czyni mistrza. A Ty Moa? Od czego w ogóle zacząłeś? Co sądzisz o rozwoju polskiego rynku fantastycznego? |
Strażnik słów Moandor29.03.2009Post ID: 42695 |
Jednym słowem: Teraz MY :P Za chwilę odpowiem na Twoje pytanie Nami. Ale przedtem mam jedno do Ciebie. Czy potrafiłabyś sięgnąć pamięcią do czasów, kiedy wrota Osady zobaczyłaś po raz pierwszy, nie wiedząc jeszcze co i kogo można spotkać za nimi? Czy wtedy logując się tutaj mogłaś powiedzieć o sobie, że byłaś już miłośniczką gatunku fantastycznego, czy może dopiero pobyt tutaj i tutejsi mieszkańcy rozwinęli w Tobie tę pasję? Gdy ja przybyłem do Osady, być może nie mógłbym jeszcze powiedzieć o sobie miłośnik fantastyki, ale określenie miłośnik świata Tolkiena zdecydowanie by pasowało. Bo właściwie od Władcy Pierścieni rozpoczęła się cała moja wielka przygoda z fantastyką. Do Osady sprowadziło mnie poszukiwanie nowych map do Heroesów, ale to Tolkien sprawił, że oglądając po kolei wszystkie lokacje niemal od razu wiedziałem, że zostanę tu na dłużej. Natomiast takie zupełne początki droga Nami, to były już w dzieciństwie. Nieprzeliczone stronice przepięknych baśni i bajek czytanych i opowiadanych przez rodziców, to było początek. Do dziś pamiętam niektóre historie, a ukochany za najmłodszych lat zestaw dwóch tomów Baśni braci Grimm jakiś czas temu sobie kupiłem. Poprzedni nie nadawał się już do użytku. Można powiedzieć, że bajki to czytano wszystkim. Ale większość ludzi potem z bajek wyrasta. Stają się one z czasem tylko mglistym wspomnieniem z dzieciństwa, tak jak to, że bawiło się resorakami czy ganiało się po blokowych piwnicach. A mi to zamiłowanie do magicznych opowieści, i do książek w ogóle, zostało z upływem lat wydało owoce. W tej materii naprawdę dużo rodzicom zawdzięczam. W VI klasie podstawówki przeczytałem Opowieści o pilocie Pirxie, pierwszą pełnowartościową książką Science-Fiction. Pamiętam jeszcze z tamtego okresu książeczki z cyklu "Krąg Ciemności" takie stustronicowe opowieści grozy dla młodego czytelnika. Ogromnie je lubiłem, ale gdy po paru latach wróciłem do jednej z nich, okazało się, że nie wytrzymały próby czasu. Były dobre w okresie dzieciństwa i tam, we wspomnieniach jest ich miejsce. Musze Ci powiedzieć Nami, że tak do ostatnich klas liceum nie kupowałem zbyt wiele książek. Za dostarczyciela ciekawych lektur służyła mi (i do dziś służy) miejska biblioteka w moim małym mieście na dalekiej północy. A ponieważ przybytek ten był bardzo marnie zasilany przez fantastyczne nowości, przez długi czas byłem odcięty od życia fantastycznego. Początek 2002 roku, chyba luty, wracałem wtedy z kina z ekranizacji pierwszej części Władcy Pierścieni, dźwigając w plecaku tę wyjątkową powieść J.R.R. Tolkiena. Jeśli miałbym wybrać dzień narodzin swojej fantastycznej pasji, to byłby właśnie ten dzień. Z fantastyką polską zetknąłem się dość późno, głównie z powodu marnego zaopatrzenia miejskiej biblioteki. Do dziś mam taką manierę, że staram się kupować książki sprawdzone, o których wiem, że nie będę żałował wydanych pieniędzy. Zawsze było tyle wielkich książek do kupienia na sklepowych półkach, nie tylko z fantastyki, że taki Piekara czy Pilipiuk zawsze przegrywał walkę o moje pieniądze z Kapuścińskim, Kołakowskim, Umberto Eco i innymi. A, że pieniądze w mej sakiewce zawsze miały bliżej dna niż góry musiało się tak stać, że polscy fantaści musieli cierpliwie czekać. Rzekłbym, droga Nami, że dzisiejszymi czasy dopiero odkrywam polską fantastykę. Część dzieł znam, ale większość z tego, co zdobi Twe półki jest mi obca. Liczę nawet skrycie, że przy okazji naszych rozmów tutaj udzielisz mi kilku lekcji na temat tego, co warto z rodzimego rynku przeczytać. Twoja rekomendacja na pewno będzie miała dla mnie dużą wartość. Polski rynek fantastyki, na tyle ile się orientuje, ma się całkiem dobrze. Wydawnictwa, a szczególnie Fabryka Słów, inwestują pieniądze w nową krew. Samo to jest wystarczającym dowodem potwierdzającym dobrą kondycję wydawcy. Sami twórcy, którzy byli niedawno u nas na konwencie także są pozytywnego zdania o rynku fantastycznym w Polsce. Jarosław Grzędowicz wspomina, że choć narzeka się powszechnie na poziom czytelnictwa, że statystyczny Polak czyta jedną książkę rocznie, to gdy jechał z Mają, żoną swoją, pociągiem, prócz nich w przedziale siedziało jeszcze sześć osób i wszyscy czytali. :) W dwóch przypadkach była to fantastyka. :) Ja dojeżdżam koleją już od wielu lat i wciąż widzę bardzo wielu ludzi czytających, także fantastykę. Na poparcie tych słów przedwczoraj widziałem, chłopak czytał Sapkowskiego. :P Weźmy też pod uwagę samych fanów literatury fantastycznej. Ile to razy można spotkać się ze słowami pogardy, lub w najlepszym wypadku lekceważenia, ze strony tzw. "realistów". Mówią, zajmij się czymś poważnym. Mówią: dziecinniejesz na starość, czytasz bajki dla dzieci. To zjawisko nie jest może powszechne, ale każdy, z dużym prawdopodobieństwem, się z czymś takim spotkał. Dlatego Olu, w świetle powyższego póki co jestem spokojny o rozwój polskiej fantastyki. :) |
Mistrzyni Zagadek Nami29.03.2009Post ID: 42702 |
Czy byłam fanką fantasy jak przyszłam do Jaskini? Nie. Trafiłam tutaj w poszukiwaniu jakieś podpowiedzi do kampanii HoMM III (wtedy maniakalnie grałam). Nie byłam wtedy fanką Tolkiena - aczkolwiek przeczytałam wszystkie tomy przed premierą filmów. Zaczęłam buszować po poszczególnych Dysputach, aż w końcu trafiłam do Minstreli i nie mogłam się oderwać. Z otwartą buzią, po nocach czytałam opowiadania UTa, Mirabell, Sandro, Farmerusa. Ach, jakie opierdziele zgarniałam, że ciągle ślęczę przed ekranem. Dygresja: Ach, gdybym dorwała pana Grzędowicza i panią Kossakowską w pociągu na pewno poprosiłabym o autografy xD W sumie z polskiej twórczości można powiedzieć, że niektóre tytuły wydaje Red Horse - np. pierwsza edycja Przenajświętszej Rzeczpospolitej Jacka Piekary. Jedni w sumie mogą powiedzieć, że to nie jest fantasy - ogólnie rzecz biorąc RH wydaje różne tytuły na pograniczu gatunkowym, których tak naprawdę nie można wrzuć do jednego worka. Obecnie śmiało mogę stwierdzić, że jestem miłośniczką fantasy i otaku. Nie twierdzę, że jestem alfą i omegą w dziedzinie, bo zawsze będzie ktoś, kto posiada większą wiedzę, jest bardziej zorientowany w temacie niż ja np. nie czytam w ogóle Prachetta czy Sapkowskiego - ktoś mi może zarzucić, że nie jestem prawdziwą fanką gatunku. Jasne, w jego/jej opinii może i nie bo nie czytuje ukochanego autora tej osoby, ale to bynajmniej nie znaczy, że nie mam pojęcia o temacie. Przyznaję się bez bicia, że przy Krwi Elfów po prostu usnęłam - a ja już do takich książek po raz drugi nie wracam. Prachetta mam nawet na półce, ale cóż. Stoi sobie nadal i czeka na jakiś cud - chyba jak skończą mi się książki do czytania pod ręką... Wydaje mi się, że zaczęłam czytać fantasy na większą skalę aby mieć swoje zdanie, móc się wypowiadać przy stolikach. Wiesz, że nie jestem typem, który potrafi długo siedzieć cicho. Nie chciałam się tylko biernie przypatrywać. A potem już samo poszło. Zaczęłam czytać coraz więcej i więcej. Wciągnęłam się po prostu. Za tym szły inne plusy - nie miałam problemu z pisaniem wypracowań na polskim (no może oprócz zachowania wymaganych ram) - poprawił mi się styl pisania, zwiększył zasób słownictwa, przestałam robić okropniaste błędy ortograficzne, kobieta nigdy nie złapała mnie na tym, że nie przeczytałam lektury pomimo faktu, że korzystałam tylko ze ściąg (bardzo ładnie umiałam dopowiedzieć sobie dodatkowe rzeczy :)) - no i zwiększyło się tempo w jakim czytam. Fakt spędziłam wiele czasu na czytaniu, nie zawsze jednak w dobrym oświetleniu (i oczy mnie teraz szybciej bolą, a jak dłużej siedzę muszę je sobie zakrapiać), ale nie żałuję bo literatura naprawdę jest moją miłością. Mogę powiedzieć, że drugą - pierwszą pozostanie m&a. Co do 'realistów' tacy się zawsze znajdą. Dla nich jest to ucieczka od rzeczywistości. Ok, może w jakimś tam stopniu - jak mam wszystkiego dość to czytam, dużo czytam - ale oni z reguły w takich sytuacjach idą się upić [równie dobrze można wstawić inny rodzaj używki] (wiadomo, co kto tam lubi nie moja sprawa), wynik jest taki sam - czas i pieniądze, tylko ja wychodzę z pozytywnymi aspektami, oni z problemami zdrowotnymi... Jak sądzisz, czy z fantasy się wyrasta? Przestaniesz ją kiedyś czytać? |
Strażnik słów Moandor30.03.2009Post ID: 42704 |
Z Sapkowskim to u mnie ciekawa sprawa była. Ciężko mi powiedzieć jaka w odbiorze jest Krew elfów, bowiem zacząłem czytać Sagę od tomu drugiego. Tak się złożyło, że w bibliotece były wszystkie prócz początkowego. Pamiętam, że Czas pogardy był bardzo wciągający. :) Co ciekawe, po długim czasie od przeczytania Wiedźmina dostałem wreszcie pierwszy tom, ale, podobnie jak Ty, nie doczytałem do końca, bo wydał mi się nudnawy. Może z tych samych powodów... Nie wiem...
Ilekroć ktoś zadaje mi takie pytanie, przypominają mi się słowa Lewisa na temat literatury dla dzieci. I am almost inclined to set it up as a canon that a children's story which is enjoyed only by children is a bad children's story. Oczywiście, jak w każdym gatunku, tak i w fantastyce są książki kiepskie, ale o tych nie wspominam. Biorę pod uwagę tylko książki dobre, wartościowe, które wzbogacają czytelnika. A czy to będą jakieś przemyślenia filozoficzne czy egzystencjalne, czy bogate opisy świata pozwalające pofolgować mojej wyobraźni, czy wreszcie duże stężenie dobrego humoru, nie jest to tutaj najważniejsze. Tolkien napisał tak: Fantazja to naturalny aspekt ludzkich działań. Na pewno nie niszczy rozumu ani go nawet nie obraża; nie stępia też apetytu na prawdę naukową i nie zaciera jej postrzegania. Wręcz przeciwnie. Im bystrzejszy i trzeźwiejszy umysł, tym wspanialsze będzie snuł fantazje. Zawsze traktowałem fantastykę jako pełnoprawny gatunek literacki, bardzo specyficzny, a nawet rzekłbym, wyjątkowy. Tak się potoczyły koleje mojego życia, że na pewnym etapie, dzięki Tolkienowi, zafascynowałem się literaturą fantastyczną i ta pasja trwa od dobrych 6 lat. Do tej pory nie wygasła a przyrost naturalny książek SF i fantasy do mojej biblioteczki wciąż ma charakter silnie dodatni. :) Odpowiadając na Twoje drugie pytanie - czy przestanę kiedyś czytać fantastykę odpowiem tak: Jeśli nie zabraknie w jej obrębie dobrych książek to raczej nie przestanę. Zresztą fantastyka to nie jedyne książki jakie czytam, a czytał będę raczej zawsze. :) Zabierzmy się teraz za naszą rodzimą, polską fantastykę. Poprosiłbym Cię o wymienienie trzech, ewentualnie więcej autorów, którzy mają u Ciebie największego plusa za swoją twórczość. Jakbyś mogła o każdym dorzucić od siebie kilka zdań uzasadnienia, co takiego jest w jego tekstach, że warto w nie zainwestować swój czas? :) I druga rzecz, która mnie ciekawi. Nami, opowiedz mi o Twojej zwyczajnej wizycie w księgarni. Czy często wychodzisz z niej z lżejszym portfelem? Czym się kierujesz przy zakupach? Zdarza Ci się kupować książkę w ciemno (np. dlatego, że opis Ci się spodobał, albo, że ma ładną okładkę lub dwa pierwsze zdania przypadły Ci do gustu)? Ile książek miesięcznie (rocznie) jesteś w stanie sprowadzić do domu? :) |
Mistrzyni Zagadek Nami31.03.2009Post ID: 42738 |
Nie będę wymieniać klasyków (w moim przekonaniu) jak Grzędowicz, Kossakowska,Piekara,Ziemiański czy Pilipiuk. Jakub Ćwiek - Kłamca (i jeszcze dwie inne książki, które ukazały się nakładem FS). Za humor, świetną kreację postaci - Loki,ah Loki. Inteligenty, sprytny, z czarną przeszłością i bardzo,ale to bardzo niepewną przyszłością. Aniołowie, niby boskie idealne istoty - guzik. Przynajmniej w tym przypadku ;). Te książki się po prostu wchłania. Zresztą sam zobaczysz jak przeczytasz. Milena Wójtowicz - autorka Podatku, Załatwiaczki i dwóch części Wrót. Literatura lekka, humorystyczna, przyjemna, określiłabym nawet mianem 'zwiewnej'. Przyjemnie się czyta, głównymi bohaterkami są kobiety - silne, zorganizowane, wiedzące czego chcą. Ogólnie rzecz biorąc niewojenne (no może oprócz Wrót). Trzy pierwsze są na takim samym, wysokim poziomie - drugi tom Wrót był już trochę słabszy, ale nadal go z przyjemnością przeczytałam. Dobre gdy ma się dość apokalipsy, wojski, mordować, jakiś horrorów i książat na białych rumakach ;). To nie tutaj. Robert J. Szmidt - literatura hmmm współczensa/postapokaliptyczna. Pierwszą książką, którą czytałam byłam Ostatni Zjazd Przed Litwą - to jest zbiór opowiadań, potem wyszły Kroniki Jednorożca. Polowanie - jest to rozwinięcie jednego z opowiadań no i prawie na końcu, lecz nie ostatnie (podobno nawet wcześniejsze) Apokalipsa według Pana Jana, Toy Land nie czytałam jeszcze i póki co nie mam nawet. Co w nim lubię? Akcję, wciągającą, wielowątkową, rozbudowaną i co najważniejsze spójną i mającą sens. Bohaterowie również są interesujący. Czy często wychodzę z lżejszym portfelem? Prawie zawsze. Nie wychodzę jeśli nic w nim nie mam ;). Jak już wcześniej wspomniałam mam swojego pana, który ma takie małe stoisko przy bibliotece w Rynku. Z nim zawsze sobie podyskutuję, on mi nowości pokaże. W tym momencie przestałam już czytać opisy na książce - one zawsze są zachęcające, bo takie miały być. Otwieram książkę w kilku losowych miejscach i czytam - styl, akcja, rodzaj narracji - to wszystko ma wpływ na mój wybór. Nie sądzę,żeby okładka miała - fakt, po tym poznaję,że wyszło coś nowego - w mojej głowie pojawia się 'o, tego jeszcze nie widziałam/nie mam na półce'. Po okładkach też poznaję książki - gdybyś pokazał mi tylko okładę bez tytułu i autora pewnie byłabym w stanie powiedzieć czyje to i co to. Mam książki, których okładki w ogóle mi się nie podobają, albo mnie przerażają a i tak są w kolekcji. Ile kupuje miesięcznie/rocznie? Są takie miesiące, że nic nie kupuję - nic ciekawego nie wyszło,albo ze względów finansowych. Są też takie (np. po powrocie z pracy w wakacje), że dorabiam się kilku(nastu) za jednym podejściem - wtedy w wakacje kupiłam z 15 gdzieś za jednym razem. A Ty Moa? Czym się kierujesz przy wyborze? Ile rocznie kupujesz? Kogo cenisz? |
Strażnik słów Moandor31.03.2009Post ID: 42742 |
Oj, ale mi wcale nie będzie przeszkadzało jeśli wspomniesz słówko czy dwa o Grzędowiczu. Ja ostatnio coraz więcej zacząłem wczytywać się w jego twórczość i z wielkim zainteresowaniem wysłucham, dlaczego cenisz jego teksty. Opowiem Ci jak to u mnie było z pisarstwem tego autora.
Oj Nami, istna kanonada pytań. :) Ale ok, postaram się po kolei wybrnąć z ostrzały i przejść do ofensywy. :D Z tymi wyborami to jest tak jak już wspomniałem wcześniej. Rzadko zdarza mi się kupić książkę w ciemno. Zazwyczaj wcześniej robię wywiad w sieci. Czytam komentarza czytelników, recenzje. Zostało mi to z czasów, kiedy na książki zawsze brakowało mi pieniędzy. Mając ograniczone fundusze trzeba było kupować mniej, a dobre. Teraz mogę sobie pozwolić na wiele więcej. :) W przeciwieństwie jednak do Ciebie, droga Olu, więcej kupowałem zawsze fantastyki zagranicznej. Pierwsze zaczął gościć na moich regałach mistrz J.R.R. Tolkien - Władca, Silmarillion, Niedokończone opowieści itd. A także inne wielkie książki światowej literatury fantastycznej, takie jak dzieła Franka Herberta, Neila Gaimana. Ostatnio zakupiłem Cykl Barokowy Neila Stephensona. Ile rocznie kupuje... Teraz więcej, wcześniej różnie z tym bywało. Ostatnio zdarzyło mi się nadrobić kilka zaległości. Kupiłem w ostatnich dwóch miesiącach Cykl Barokowy Stephensona (8 książek), Wiedźmina (6 tomów), Tomki Szklarskiego (10 woluminów), pierwsze cztery części Mrocznej Wieży.. Więc już jest jakby nie patrzeć 24 książki. Ale to się nazbierało. Zazwyczaj jest to kilka książek miesięcznie, czasem jedna, czasem dwie, różnie. Jedna w tym prawidłowość jest, biblioteczka cały czas rośnie. I ostatnie Twoje pytanie. Kogo cenię? Na początku opowiem Ci o moim zeszłorocznym odkryciu. O książce, która na świecie jest znana i powszechnie ceniona, natomiast o której ja wcześniej w ogóle nie słyszałem. Aż do momentu, kiedy wspomniano o niej w Radiu Kraków, w pewnej fantastycznej audycji. Dzięki niej skusiłem się na kupno owej powieści. Po lekturze książka długo nie pozwalała mi o sobie zapomnieć. Tydzień czasu chodziłem i myślałem o tej historii. A prócz Simmonsa to mam jeszcze kilku autorów, których jedno, bądź więcej dzieł mnie w jakiś sposób zafascynowało. Na pewno będzie to Frank Herbert i jego kapitalna Diuna. Opowieść mistrzostwo, całkowicie inny od naszego świat, a wykreowany tak realistycznie, że zaczynasz czytać i wszystko jest takie realne, jakby naprawdę gdzieś tam istniało. Niewielu jest pisarzy, który potrafią stworzyć tak naturalny wyimaginowany świat. :) No, ale miało być o polskich autorach. Z rodzimych fantastów, jak wspomniałem już Tobie wcześniej, pierwszy był Lem. Przyjemnie mi się czytało Opowieści o pilocie Pirxie, ale prawdziwym majstersztykiem było Solaris. Ostatnio Wyborcza wypuściła kolekcję dzieł zebranych Stanisława Lema i dość regularnie kupowałem. Janusz Zajdel - dwie jego książki znam i obie są warte posiadania ich na swoich półkach, szczególnie Limes inferior. Jarosław Grzędowicz - wspomniałem już dlaczego go lubię. Mam w domu 5 jego książek, z czego cztery przeczytane. W oczekiwaniu PLO III zapewne przeczytam Popiół i kurz. :) Jacek Dukaj - to jest autor, którego też dość późno poznałem. Ale w końcu to nastąpiło, co zawdzięczam w ogromnym stopniu Hetmanowi, któremu chciałbym za to serdecznie podziękować. On to zachęcił mnie do przeczytania pierwszej książki Dukaja, dał impuls. A dalej już się samo potoczyło. No to cóż Nami, zacznijmy trochę o tej fantastyce polskiej. Swego czasu, i dzisiaj trochę także, mój mały żal do polskiej fantastyki wywodzi się z tego, że polscy autorzy odwrócili się od tej formy, którą ja najbardziej sobie cenię, od klasycznego fantasy. Za to coraz więcej techniki wkrada się do kolejnych książek. Nie wiem czy zauważyłaś Olu, jak przeglądam sobie okładki na stronach Fabryki mam wrażenie, że jest teraz wyraźna moda na pisanie o uzbrojonych w karabiny i pistolety heroesów. Broń jest wszechobecna. Nawet choćby Kłamcę Ćwieka weźmy, Nocarza, Renegata, Nikta Magdy Kozak, ostatnie książki Eugeniusza Dębskiego, ostatnio Zambocha. Fantastyka wyraźnie zmieniła kierunek ostatnimi laty. Takie odnoszę wrażenie. Jakby co innego jest w modzie. Nie wiem, czy dlatego, że zmieniły się gusta dzisiejszych odbiorców. Dużo brutalniejsza jest dziś fantastyka. A przecież nie musi. Weźmy Gaimana, żeby przekonać się, że można mieć dobry pomysł i napisać świetną książkę bez uciekania się do eksponowania przemocy. Wrzucę Ci kilka zdań z rozmów Dukaja, Orbitowskiego i Szostaka o książkach z Fabryki:
Nie wiem czy się taką oceną Olu zgodzisz. Ja nie jestem na tyle obeznany z polskim rynkiem by wyrazić twarde zdanie, ale dostrzegam w wielu książkach to, o czym trójka fantastów wspomina powyżej. Chciałbym poznać Twoją opinię w powyższej kwestii. Księga jesiennych demonów - zacznijmy od niej. |
Strażnik słów Moandor11.06.2009Post ID: 44891 |
Ależ ten czas szybko leci. Dwa miesiące minęły od ostatniego posta w tym wątku... Miało być o Grzędowiczu i jego opowiadaniach. Powiem na marginesie, że przeczytałem w końcu kurzący się na półce od długiego czasu Popiół i kurz. Książka całkiem przyzwoita, choć nie porwała mnie tak jak Pan Lodowego Ogrodu. W zasadzie to powiedziałbym, że fabuła prologu, opowiadania "Obol dla Lilith" spodobała mi się bardziej aniżeli fabuła całej książki. Całkiem niedawno poczta dostarczyła mi nową półkę wiszącą, na której zaraz po zawieszeniu ustawiłem między innymi książki Fabryki Słów, wszystkie, które mam. Mam ich dokładnie 19, z czego 17 autorów polskich. Niewiele tego jest, muszę obiektywnie przyznać, ale mam takie przekonanie, że polscy fantaści piszą głównie na ilość, jakość czasami traktując ulgowo. Toteż i nie każda książka wyprodukowana przez twórców trafia pod mój dach. Ostatnio dałem się ponieść i kupiłem Rzeźnika drzew, najnowszy zbiorek opowiadań Pilipiuka. Raczej mogę z czystym sumieniem polecić go wszystkim lubiącym dobrą rozrywkę. Kilka opowiadań naprawdę mnie zaciekawiło. Większym zarzutem, który mogę do autora mieć, to to, że sporo tekstów wygląda na niedokończone, urwane w połowie, wtedy, kiedy akurat zaczyna się robić ciekawie. To mój pierwszy zbiorek Pilipiuka, więc nie wiem jak to wygląda w innych jego tekstach. Spośród tych 17 książek FS główne pozycje wśród autorów zajmują Jarosław Grzędowicz i Jacek Piekara - każdy ma po pięciu reprezentantów na półce. Grzędowicza w zasadzie cała twórczość na niej stoi - 2 tomy PLO, Popiół i kurz, Księga jesiennych demonów i Wypychacz zwierząt. |
Mistrzyni Zagadek Nami30.09.2009Post ID: 49074 |
Miało być żywo... A przez tyle miechów rzucaliśmy tylko Twoimi kośćmi po domu mężusiu... Bez bicia przyznam się, że nadal nie przeczytałam tego zbiorku opowiadań Grzędowicza... Jakoś tak nie było mi do niego po drodze. Wydaje mi się (a raczej jestem święcie przekonana), że za każdym razem gdy mam czas, aby coś czytać ta okropna okładka mnie po prostu odstrasza... Mimo całej miłości i szacunku jaki mam dla dzieł pana Jarka... W wakacje zaczęłam czytać "Wampir z przypadku" - do tej pory tej pozycji nie skończyłam i chyba już niedokończę. Nie była to książka, której nie mogłam odłożyć na półkę. Więc skończyło się na tym, że ją odłożyłam i już nie wróciłam. W międzyczasie zaczęłam czytać jeszcze inne - np. "Niebańską Przepowiednię" - to już nie jest fantasy, raczej coś w formie beletrystyki, ale z drugim i trzecim dnem. Jak skończę pewnie napiszę recenzję do CI. Jak Ci idzie czytanie wszystkich książek, które pewnego słonecznego dnia dostałeś pocztą :)? Jakieś nowe miłości :>? |
Strażnik słów Moandor30.09.2009Post ID: 49093 |
Namiś, przyznam Ci szczerze, że nie wszystkie przeczytałem. Przymierzam się powoli, żeby Ci je odesłać, bo to już prawie pół roku minie odkąd stoją na mojej półce. :) Całkiem przyjemnie czytało mi się opowieści o Domenicu Jordanie. Przez jakiś czas towarzyszył mi on non stop w pociągu. Arcymag oczywiście także jest interesujący i zabawny. Spodobał się mojemu tacie i jak mu powiedziałem, że w Rosji historii o Kreolu wyszło chyba z 8 tomów ciągle mnie pyta, dlaczego u nas nie wydają kolejnych. :) Rozpocząłem czytać Jakuba, ale jakoś nie zachwyca mnie to co zachwycić tysiace czytelników Pilipiuka potrafi. Jakoś nie łapię tego humoru, choć staram się, może w następnych opowiadaniach będzie lepiej. :) No a Kłamcy jeszcze nie przeczytałem, nie mogę się jakoś zebrać. :( Cieszę się, że wróciłaś Nami :*. |
Strażnik słów Moandor25.11.2009Post ID: 50661 |
Z przyjemnością przeczytałem Twój test w Czasie Imperium Nami, jednak uważam, że choć zgodnie z własnym sumieniem i postrzeganiem potraktowałaś owo zagadnienie tendencyjnie. Rzemieślnik jako solidny i pewny twórca dobrych książek, artysta jako dziwak piszący swoje historie pod wpływem nawiedzenia, znajdujący wręcz perwersyjną przyjemność w pakowaniu do utworów przygniatających ilości niezrozumiałych słów, tworzący w sposób zrozumiały chyba tylko dla niego samego. Jeden wybielony, wyniesiony na piedestał, drugi niesprawiedliwie osądzony, skazany na banicję. Jeśli owo pytanie „artysta czy rzemieślnik” zostanie skierowane do mnie, odpowiem, że wolę tych pierwszych, z tym, że zastrzegam sobie podanie własnej definicji obu terminów. Do napisania jakiejkolwiek ciekawej książki potrzebny jest talent, jak w każdej dziedzinie. Do napisania wielkiej książki potrzeba czegoś więcej, większego talentu, szczególnego daru, tej magicznej mocy, która sprawia, że książka zostaje zapamiętana i lubiana przez dziesięciolecia, podczas gdy dziesiątki innych odchodzą w mroki niepamięci. Tolkien w swoim eseju „O baśniach” nazwał tę siłę darem elfów. Nazwę można wymyślić dowolną, ale każdy wyczuwa o co chodzi. By jakoś zakończyć powiem jeszcze raz, że nie mam nic przeciwko poczciwym rzemieślnikom, którzy żyją z tego, że dają ludziom przyzwoita rozrywkę. Chętnie ich czytam, jednakże znacznie rzadziej kupuję. Książek Fabryki mam około 20, co przy Twoich zbiorach stanowi liczbę bardzo skromną. Nie lubię ryzykować, że trafię na rzemieślnika wyrabiającego dziurawe garnki. Na Franku Herbercie, Danie Simmonsie, Jacku Dukaju, J.R.R. Tolkienie, Nilu Galmanie, Jarosławie Grzędowiczu mogę polegać jak na Zawiszy, mając pewność, że to co napisali, lub napiszą (w przypadku żyjących autorów) będzie warte zakupienia i przeczytania. W przypadku większości książek Fabryki takiej pewności nie mam, dlatego decyduje się tylko na wybrane. Pozostałe może znajdę kiedyś w bibliotece. |