Gorące Dysputy

Słowo pisane - literatura - "Recenzje - fantastyka"

Osada 'Pazur Behemota' > Gorące Dysputy > Słowo pisane - literatura > Recenzje - fantastyka
Wędrowiec: zaloguj, wyszukiwarka
Moandor

Strażnik słów Moandor

14.11.2006
Post ID: 5921

!!(chartreuse) Operacja "Dzień Wskrzeszenia"!!Andrzej Pilipiuk

Rok 2014, krajobraz po wojnie nuklearnej. Dwie trzecie mieszkańców Ziemi nie żyje. Tą katastroficzną wizją autor wprowadza czytelnika w świat opowieści. Jednak pomyli się ten, kto stwierdzi, że jest to opowieść o losach świata po globalnym kataklizmie.
W tajnym instytucie w Warszawie grupa naukowców opracowała maszynę umożliwiającą podróże w czasie. Aby odwrócić historię wysyłają w przeszłość ludzi, których zadaniem jest unieszkodliwienie przodków szalonego polskiego prezydenta-militarysty, którego chęć uczynienia z Polski mocarstwa atomowego doprowadziła do niemal całkowitej zagłady ludzkości.
Bohaterami książki Pilipiuka jest piątka młodych ludzi wytypowanych spośród tysięcy dzięki szczegółowym testom psychologicznym. Oni mają to zadanie wykonać.

Na okładce książki Jacek Dąbała pisze: „Andrzej Pilipiuk nie traci czasu na rozwlekłe opisy ani literackie popisy…” Zgadza się. „Dzień Wskrzeszenia” czyta się szybko, cały czas coś się dzieje. Opisów jest mało, choć trudno powiedzieć czy to jest zaleta czy wada. Jest to na korzyść szybkiej akcji, jednak nie sprzyja lepszemu poznaniu świata przedstawionego. Zabieg ten upodabnia książkę do literatury sensacyjnej.

Temat, z którym autor spróbował się zmierzyć jest trudny. Podróże w czasie nie są nam jeszcze znane (i pewnie długo nie będą). Nie znamy dokładnie praw rządzących czasem. A tak po prawdzie nie wiadomo nawet czy takie podróże są w ogóle możliwe. Tak więc wszystkie dociekania fantastów są tylko ich własną wizją, tym bardziej udaną, im bardziej przekonującą. A jest bardzo wielka liczba pytań, które pojawiają się podczas rozważania nad barierami czasu. Andrzej Pilipiuk stara się przynajmniej częściowo na nie odpowiedzieć. Czytając „Dzień Wskrzeszenia” możecie sami ocenić na ile mu się udało. Na pewno autor stara się wyjaśnić na jakiej zasadzie odbywają się skoki w czas. Ma swoją wizję i wykłada ją czytelnikowi. Pojawiają się jednak nieścisłości w owej teorii, drobne wprawdzie, ale są.

Język powieści jest taki, powiedziałbym – „współczesny”, mniej literacki niż kiedyś. Krótkie zdania, czasami wtrącenia z mowy potocznej. Współczesna fantastyka pisana jest często w ten sposób, wykazując tendencję do skrótowości. Książkę wtedy, owszem, czyta się szybkiej, niemal jednym tchem. Ale takie książki najczęściej po przeczytaniu się szybko zapomina. Bo oprócz wartkiej akcji nie pozostaje nic, co mogłoby nam utkwić w pamięci na dłużej. Niewiele jest rzeczy, które zmuszają na chwilę do zastopowania, do refleksji, zastanowienia.

Jeżeli potraktować tę powieść jako czystą rozrywkę to z dużym prawdopodobieństwem mogę zapewnić, że nikt się nie zawiedzie. „Operacja – Dzień Wskrzeszenia” zapewni nam miły wypoczynek. W sam raz na długi jesienny wieczór, gdy za oknem paskudna pogoda.
Biorąc „Operację…” pierwszy raz do ręki spodziewałem się, że elementów fantastyki będzie w niej więcej. Tymczasem lwia część akcji dzieje się jednak w XIX-wiecznej Warszawie. Bardziej pasuje zatem na półkę z książkami o fabule historycznej niż fantastycznej, bo w zasadzie tylko motyw podróży w czasie wiąże się z fantastyką.

4/6

Infero

Infero

10.12.2006
Post ID: 6561

Dżamis Piotr Witold Lech

gatunek : fantasy
forma : zbiór opowiadań
Jestem oczarowana tą książką. Wspaniały klimat, niesamowity świat. Pierwszy raz przeczytałam ją z zapartym tchem, za drugim było to samo.
Bardzo ujęła mnie refleksja autora o powtarzaniu się historii oraz o wędrówce dusz. Baśniowy świat pełen magów–kapłanów, wielkich potyczek i bitew jakby wyjętych z annałów średniowiecza lub antyku hipnotyzuje barwnością, fantazją i nastrojem. Opowiadania uzupełniają się, tworząc przemyślaną i spójną kompozycję.
Czyta się niezwykle lekko, klimat wciąga do tego stopnia, że chce się przeczytać wszystko teraz, zaraz a jak się skończy chce się to powtórzyć – i robi się to.
Może autor nie jest zbyt znany, ale na pewno nie ma się czym wstydzić – piękne opisy, przemyślane dialogi, lekkość stylu i przede wszystkim klimat to jego zalety.
U mnie 6/6.
Przeczytajcie – WARTO.

Eru

Eru

10.12.2006
Post ID: 6563

W innym temacie napisałem, ze po dorwaniu się doń i przeczytaniu najnowszej książki A. Sapkowskiego coś o niej napiszę.

A więc(nie zaczynamy zdania od więc!):

Lux Perpetua Andrzej Sapkowski.

Jest to kontunuacja Narrenturmu i Bozych Bojowników, opowiada dalsze losy Reinmara z Bielawy, który dalej walczy wraz z husytami przeciwko złym katolikom, poszukuje miłości, walczy z Pomurnikiem i Czarnymi Jeźdzcami. Co i rusz, dzięki niespotykanym zbiegom okoliczności napotyka się na swych przyjaciół, Samsona i Szarleja.
Nie różnie się ona stylem i językiem od dwóch poprzednich części (jak i całej twórczości Sapka). Dobrze napisana, wartka akcja, pod koniec wplecione kilka akcentów lekko filozofujących.
Oczywiście użyty język nie jest typowo liteteracki z powodu przekleństw od czasy do czasu, ale ja się już przyzwyczaiłem, choć może to nie dokońca dobrze.
Dobrą rzecza, jak i w poprzednich czesciach, sa porzadnie sporządzone przypisy na końcu ksiązki, wyjaśniające wiele faktów, tudziez tłumaczące fragmenty po łacinie, które autora co jakiś czas wplata.
Jesli komuś podobały się poprzednie częsci, to zachęcam do przeczytania. W przeciwnym wypadku chyba bym odradzał bo ksiązka dośc gruba(co dla mnie jest zaletą).
Niestey wydawca się nie popisał, i dostał mnie się egzemplarz z szarymi kartkami(makulatura?), a poprzednie tomy wydane były na ładnym, białym i trawałym papierze.

Moandor

Strażnik słów Moandor

12.12.2006
Post ID: 6605

Recenzję być może napiszę później, ponieważ jeszcze do końca książki nie przeczytałem.

Pojawiła się niedawno na rynku ciekawie wyglądająca pozycja: Miasto śniących książek Waltera Moersa. Moja siostra była ode mnie szybsza i już ją skończyła (ma więcej czasu). Powiedziała, że to książka inna niż wszystkie.
Powiem tylko że, cała akcja kręci się wokół książek, które Moers uczynił ważnym elementem swego świata. Hildegunst Rzeźbiarz Mitów, młody pisarz z Twierdzy Smoków trafia do Księgogrodu, aby odnaleźć autora pewnego rękopisu. Tu przeżywa wiele przygód, niektórych groźnych, innych zabawnych.

Kupiłem, bo spodobała mi się okładka z ciekawie wyglądającym Buchlingiem. Ale po pierwszych 200 stronach nie żałuję zakupu. Autor jest ponoć bardzo popularny w Niemczech, ja niestety słyszę o nim pierwszy raz...

Czy ktoś czytał tę książkę może?

[scalenie: Wt Dec 19, 2006 7:30 pm]

Chciałbym wiedzieć, co sądzicie o opowiadaniach Piekary o Mordimerze Madderdinie. Właśnie wyszła 4 książka z tej serii: Łowcy Dusz.

Ja czytałem tylko pierwszy tom i kawałek drugiego i mam mieszane uczucia. Ostatnio, gdy byłem w księgarni pewna dziewczyna stwierdziła, że nie znosi Piekary, bo jego style jest zbyt brutalny. Nawet się z tym zgadzam. Odbiera swojemu literackiemu światu urok czyniąc go brutalnym, niesprawiedliwym i pełnym bezprawia.

Ale trzeba przyznać, że ciekawie pisze. Co o tym sądzicie?

Vandergahast

Żywiołak Piwa Vandergahast

26.12.2006
Post ID: 6837

Cóż, na święta dostało mi się sporo książek, 2 już przeczytałem, ale jak widzę recenzja Lux perpetua już tu się znajduje, od siebie dodam tylko że jest słabsza od pierwszych dwóch tomów, a sam styl poczyna lekko nudzić. A wracając do tematu:

Pierścień Zimy James Lowder

Jest opowieść ze świata Forgotten Realms, jej bohaterem jest poszukujący tytułowego pierścienia zimy awanturnik Artus Cimber. Osobiście kojarzę go z jednego ze zbiorów opowiadań, z Krain Tajemnic bodajże, również ze świata FR. Powiem szczerze, będę się starał czytającego te słowa do powyższej pozycji zniechęcić. Autor wplątuje bohatera w intrygę, która zabiera go do wypełnionej dinozaurami dżungli zwanej Chult. Zawiązana akcja jest przedstawiona niezbyt ciekawie, ale Lowder wierząc że parę skreślonych słów o przeszłości bohatera będzie wystarczającą zachętą do wytrzymania z nim przez niemal 300 stron (298 dokładnie). Gubiąc wątek i rozpaczliwie starając się utrzymać czytającego przy stronicach posuwa się do takich chwytów jak wprowadzenie parki gadających wombatów, czy pojawianie się ducha Hydela Pontifaxa, druha głownego bohatera tej powieści który ginie gdzieś na początku, by wspomógł go w sytuacjach gdzie racjonalnie wątku pociągnac dalej nie można. Notabene, pojawianie się tej zjawy zostaje wytłumaczone na końcu książki przez nią samą w sposób nieopisanie żałosny.

Polecam tę książkę tym, którym brakuje płaszczyzny porównawczej, którzy chcą liznąć trochę naprawdę fatalnej fantasy, by później poznać która jest naprawdę niezła. Co zbyt trudne być nie powinno. Spodobać się może również temu, kto potrafi czytać książki z dystansem, są tam bowiem momenty w których przy sporej dozie ironii pośmiać się można długo i obficie.

Islington

Mistrz Islington

28.12.2006
Post ID: 6883

Gwiezdny Pył Neila Gaimana

To kolejna już książka amerykańskiego autora, którą można uznać za pełnokrwistą fantasy (inne nie, choć dzięki temu są również bardzo wartościowe)
Pewien zakochany młodzieniec, obiecuje oblubienicy przynieść gwiazdę, którą oboje zauważyli, gdy spadała.
Jak to zwykle bywa, oblubienica jest tylko ładna, a młodzieniec niemądry.
W czasie swej wyprawy poznaje magiczny świat i stawia czoła niebezpieczeństwom.
Dlaczego polecam?
Ponieważ nie ma w tej książce przemocy, opisów walki. Dodatkowo jak to u Gaimana w trakcie czytania pojawiają się nowe wątki, które dopiero na ostatnich stronach książki zostają wyjaśnione i połączone.
Już dawno nie dostałem książki, którą przeczytałbym w dwa dni ( w jeden to się harry'ego pottera czyta), która wciągnełaby mnie tak bardzo, że jadąc samochodem do domu musiałem się zatrzymać, by doczytać jeszcze kilka stron.
Gorąco polecam!

Denadareth

Denadareth

4.01.2007
Post ID: 7014

Mgły Avalony Marrion Zimmer Bradley

Książka ta jest bez wątpienia najlepszym retellingiem legendy Arturiańskiej jaki zdarzyło mi się czytać (nie żebym znowu czytał ich tak wiele, ale kilka się zdarzyło). Jest o tyle interesujący, że większa część książki pisana jest z perspektywy Morgany - przyrodniej siostry i kochanki Artuta - która najczęściej obsadzana jest w roli głównego schwartzcharakteru historii o królu i jego rycerzach.

Podobnie jak głosi napis na okładce większości wydań "nie jest to opowieść o rycerskich czynach, lecz widziana kobiecym okiem wizja społeczeństwa u progu dziejowych zmian". Te dziejowe zmiany to narodziny i rozszerzanie wpływów chrześćjaństwa co owocuje wypieraniem kultu Bogini. Zmiany te przenoszą się z płaszczyzny czysto teologicznej na płaszczyznę materialną - w miarę jak kult Bogini słabnie, coraz trudniej jest dotrzeć na wyspę Avalon, która od wieków stanowiła serce Brytanii.

Dodatkowym zagrożeniem są Saksoni plądrujący wyspę. Jako, że rzymskie legiony wycofują się Arcykapłanka Viviana tworzy plan mający na celu odeprzeć Saksonów i nawrócić lud na kult Bogini. Plan który nie działa tak jak powinien... co jednak stanowi jeden z największych atutów książki: motywy wszystkich postaci, przyczyny dla których najlepsze plany "biorą w łeb" są bardzo... ludzkie. Takie uczucia jak niespełniona miłość, zazdrość, wstyd i niechęć przyznania się do błędów - wszystko to może sprawić, że nawet najbardziej misternie plany się nie powiodą.

Magia którą dysponują kapłanki Avalonu (zwane powszechnie czarownicami)przywodzi mi na myśl trochę tą z Władcy Pierścieni. Kapłanka Bogini jest głównie "po prostu" uczoną i mądrą osobą (co wcale nie jest częste w tym świecie), służącą radą i znającą zioła oraz naturę. "Czary" jako takie zaś są niezbyt widowiskowe - bardziej są to sztuczki zwodzące umysł niż czysta "Magia".

Książkę tą polecam wszystkim, którzy interesowali się kiedykolwiek historią o królu Arturze, jak również tym którzy w fantasy szukają nie tylko wypraw mających na celu ocalenie świata, potężnych magów, walk na miecze czy epickich bitew. Pani Bradley musiała wiele czasu i środków poświęcić by tak wspaniale odtworzyć tamtejsze realia wraz z niezwykle sugestywnym kultem Bogini. Raz jeszcze gorąco polecam.

Pozdrawiam
Denadareth

Moandor

Strażnik słów Moandor

20.03.2007
Post ID: 10100

Paradyzja Janusz Zajdel

Najlepszy z możliwych światów, w którym nie ma niesprawiedliwości. Każdy człowiek dostaje dokładnie tyle na ile swoimi umiejętnościami i pracą zasłużył. Nie ma mowy o skrzywdzeniu kogoś przez subiektywną, niesprawiedliwą ocenę jego trudów, bowiem zajmuje się tym Centralny Komputer, który uczuć nie posiada i na chłodno oblicza SC (Stopień Człowieczeństwa) każdego obywatela.

Byłaby to ciekawa życiowa perspektywa, gdyby nie to, że wolnośc jednoski w tym świecie jest drastycznie ograniczona przez wymogi Systemu Bezpieczeństwa. 150 mln ludzi, którzy są przekonani, że żyją na krążącej wokół Tartaru orbitalnej Stacji Kosmicznej, nie mają możliwości bez specjalnego zezwolenia opuszczać przydzielonych im miejsc mieszkalnych. Nie mogą krytykować warunków życia, gdyż grozi za to obniżenie SC (im mniejsze SC tym gorszą pracę dana jednostka ma prawo wykonywać). Wszystkie te ograniczenia według władz są wprowadzone dla wspólnego bezpieczeństwa, dla ochrony przed sabotażystami gotowymi zniszczyć ten najlepszy ze światów, dla niedopuszczenia by stacja wypadła z orbity Tartaru, jednym słowem, dla bezpieczeństwa obywateli Paradyzji. Ale czy aby na pewno?

System Bezpieczeństwa wprowadzono dla bardziej przyziemnych powodów. Aby utrzymać w mocy armię 150 milionów niewolników, pracujących dla rządzącej elity mieszkającej spokojnie i dostatnio na Tartarze (planecie bogatej w surowce, jednak, jak wmówiono mieszkańcom Stacji Orbitalnej, nie nadającej sie do zamieszkania z powodu nieodpowiednich warunków dla życia.). W rzeczywistości z resztą stacja nie krąży po orbicie, ale po prostu spoczywa na planecie. Motyw bardzo podobny do tego z Seksmisji, gdzie społeczeństwo trzymane w niewiedzy żyje pod ziemią, podczas gdy warunki na powierzchni nie są śmiercionośne.

Opowieść o Paradyzji happy endu nie posiada... Niemniej jednak warto przeczytać tę książkę, gdyż, mimo, że napisana stosunkowo dawno, zawiera kilka wyjątkowo aktualnych kwestii.

Ciekawa książka, choć Limes inferior podobało mi się bardziej.

Nami

Mistrzyni Zagadek Nami

12.09.2007
Post ID: 19149

Świat Rocannona Ursula K. Le Guin

Przyszłość. Niejasno określona, ponieważ mają własną rachubę czasu. Ludzkość skolonizowała, jak również odkryła rozliczne planety w innych układach słonecznych. Został stworzony 'katalog' istot rozumnych na poszczególnych ośrodkach życia. Powstała Liga - zrzeszenie planet, które ma być w stanie obronić się 'przed wrogiem pozagalaktycznym, który na pewno wróci'. Ludzie opisują, klasyfikują gatunki spotykanych istot. Niektórym pomagają w rozwoju, przyśpieszają ich naukę i poznanie techniki, ponieważ wydają się obiecujący w tym co mogą osiągnąć i jakimi sojusznikami w przyszłości mogą się okazać.

Przez wiele lat, czyny zwykłego odkrywcy, archeologa na tak odległych światach mogą stać się legendami, mitami o boskich czy bohaterskich czynach. Po jakiś czasie ten naukowiec wraca na daną ziemię. I słyszy opiewające jego działania melodie. Co jest prawdą a co nią nie jest? Jak to rozróżnić? Witaj w 8 Strefie Galaktycznej na planecie Fomalhaut II. Na owym terytorium żyją trzy gatunki istot rozumnych Fiia, Gdemiar, Liuar. Wszystkich spotykamy w tej opowieści. Jedni są źli, jedni dobrzy, inni neutralni, a jeszcze innym tylko złoto i przedmioty w głowie. Wszystko zależy od rodzaju, plemienia i kasty.

Głównym bohaterem jest etnograf: Rocannon Gaveral, pół ziemianin, pół devenantan.

Co jest w nim takiego szczególnego? Jest Władcą Gwiazd, jak mówią tubylcy. Razem z nim przeżywamy przygodę jego życia. Z nudnego, statecznego etnografa staje się Wędrowcem - Olhorem.

Pierwsza część trylogii Hain. Dla mnie jest jednotomową opowieścią o Rocannonie (nie czytałam jeszcze kolejnych woluminów), na brzydkie, deszczowe popołudnie. Niecałe sto pięćdziesiąt stron, około 2-3 godzin poświęconych na dobrą lekturę.

Po co czytać? Dla rozrywki, dla stylu pani Le Guin, dla tego, z czego możemy sobie zdać sprawę po przeczytaniu tej książki (to jest akurat sprawa indywidualna), dla jednej z wielu możliwych wizji przyszłości.

-
Część moich recek była publikowana swego czasu w CI, wrzucać je tutaj ponownie? Inne muszę odkopać w swoich archiwach danych na płytach ;).

Nami

Mistrzyni Zagadek Nami

12.09.2007
Post ID: 19153

Achaja. t3 Andrzej Ziemiański

To nie będzie jedna z pochlebnych recenzji. Niestety. Zawiodłam się na ostatnim tomie. Może za dużo oczekiwałam po dwóch pierwszych, dobrych i śmiesznych pozycjach? A może pan Ziemiański nie miał już pomysłu, albo było goniony terminem? Na to też niestety nie umiem odpowiedzieć. Gdy spotkam kiedyś pana Andrzeja zadam mu te pytania.

Wracając do samej książki. Jest ona najgorszą jaką dotąd czytałam, a mam już za sobą trochę tytułów. Fabuły nie ma co opowiadać, bo prawie jej nie ma. Achaja? Jest, trzyma się dobrze, nadal ma swój oddział, jest szermierzem natchnionym i kotkiem.

Wydaje mi się, że pójściem na łatwiznę były opisy przemieszczania się wojsk i formowania kompanii. Zajęły one około ¼ książki, jak nie więcej, a dla mnie zwykłego laika w sprawach wojskowych czytanie jakiś tam fachowych nazw kształtów jednostek mijało się z celem ponieważ i tak nie umiałam sobie tego wyobrazić, więc omijałam te kartki.

Kolejną rzeczą, która nie wpłynęła pozytywnie na moją opinię było słownictwo jakiego używali bohaterowie. Najlżejszym przekleństwem było „suka”, a to i tak pozostawia wiele do życzenia. Poprzednie tomy, nie obfitowały w taką ilość wulgaryzmów i o wiele lepiej się je czytało.

Ostatnimi czasy zrobiłam się bardziej analityczna, ponieważ wcześniej nie dostrzegałam pewnych rzeczy (np. w poprzednich tomach), a tutaj mi się to nie podobało.
Sama brutalność, opisy bitw. Szkoda po prostu pióra strzępić.

A jak wyszło zakończenie panu Ziemiańskiemu? Również nie należy go zaliczać do najlepszych. Zabił Zaana, Siriusa, większość dziewczyn z oddziału Achai. Część została ranna i tak zmarła w najbliższym czasie. A kogo nie dało się „ukatrupić” w bitwie, bo tak nie wypada, aby wszyscy zniknęli , to i tak odeszli z tego świata w przeciągu kilku(nastu) lat. Dobre wyjście, jeżeli ktoś nie chce za nic w świecie mieć pretekstu do kontynuacji powieści.

Nie zachęcam do tej książki. Jeżeli czytałeś/czytałaś poprzednie tomy u podobały Ci się opisy tortur, sexu, walk i jesteś ciekawy co będzie dalej to proszę czytaj. Tylko nie twierdź później, że nie ostrzegałam. Bo ja naprawdę optymistycznie podchodziłam do tego trzeciego tomu. A niestety wyszło jak wyszło. Czyli nie za ciekawie i kolorowo.

Nami

Mistrzyni Zagadek Nami

12.09.2007
Post ID: 19154

Kuzynki Andrzej Pilipuk

Trzy kobiety: Katarzyna Kruszewska – agentka CBŚ, Stanisława Kruszewska – jej kuzynka, żyjąca już ponad cztery stulecia i Bośniacka księżniczka Monika Stiepankovic – wampirka. Wszystkie niezwykłe. Ich drogi splatają się. Inteligentne, pomysłowe – na początku każda ma inny cel. Później przyświeca im jedna idea – odnaleźć mistrza Michała Sędziwoja z Sanoka. W jaki sposób dążą do realizacji planu i co w między czasie stanęło im na drodze przekonaj się sam.

Akcja powoli się rozwija, na pierwszych stronicach ukazana w czterech oddzielnych wątkach, na pierwszy rzut oka nie mających ze sobą nic wspólnego. Autor wykorzystuje dużo odwołań do historii (w końcu z wykształcenia jest archeologiem ;)), dawnych zwyczajów, przedstawia autentyczne postacie – J. Komuda (pisarz, jego książki wydaje Fabryka Słów) i miejsca.

Opisy przedmiotów i pomieszczeń (np. antykwariatów, mieszkania Stasi czy szałasu Moniki) jak również samego Krakowa – bo tam toczy się akcja – są bardzo dokładne, bez trudu można je sobie wyobrazić i poczuć ich atmosferę a po mieście poruszać się. Podobnie jest z bronią i przedstawieniem walk. Są dokładne – z ruchami postaci i skutkami jakie spowodowały.

Pisarz pod przykrywką bohaterów wyraża opinie na temat poziomu współczesnej literatury jak również pokazuje swoje poglądy o politykach, Polsce i jej stanie. Przedstawia zdarzenia o których się ogólnie rzecz biorąc nie mówi w historii, prezentuje podejście do tej nauki typowe dla archeologa. Wykazuje się pomysłowością – ukazuje „projekt” domku, który można zbudować za kilkadziesiąt złotych.

Zło oraz podstęp zostaje zdemaskowane i ukarane, trochę jak w bajce ale nie można tego zaliczyć jako minus. Bo jakby to się godziło zgładzić ciekawego i nietypowego bohatera zamiast tego niedobrego? Przynajmniej ja się nie dziwię.

Dialogi między postaciami są żywe, prawdziwe. Ogólnie rzecz biorąc książka napisana z humorem, dość często na mojej twarzy pojawiał się uśmiech, nie mówiąc już o śmiechu wielokrotnie rodzącym się w mym gardle.

Nami

Mistrzyni Zagadek Nami

12.09.2007
Post ID: 19155

Mistrz Zagadek z Hed Patrcia A. McKillip

Pierwsza część trylogii o Mistrzu Zagadek z Hed – Morgonie. W książce tej jest pełno niedomówień, niewyjaśnionych sytuacji. Z każdą chwilą jest się coraz bardziej ciekawym co będzie dalej, co postanowi Morgon, kto okaże się wrogiem, a kto tak naprawdę jest przyjacielem.

Pozycja jest napisana ciekawie, stawia wiele pytań i nie daje na nie od razu odpowiedzi. Co powoduje w czytelniku ciągłą chęć czytania i nie odrywania się od książki. Akcja wartka, ale nie zawsze wiadomo o co chodziło autorce i czasami musimy się domyślać np. powodów kłótni czy poprzednich zdarzeń. Czytając tą książkę wędrowałam razem z Morgonem, dowiadywałam się nowych rzeczy, starałam się spleść wszystkie wątki w jedną całość podobnie jak główny bohater. Pierwsza część tak po prawdzie nie daje odpowiedzi na żadne pytania, które stawia. Samej pojedynczej według mnie nie należy czytać, ponieważ nic to nie da. Jak już to całą trylogię. Całość ogólnie rzecz biorąc jest nietypowa i wcześniej nie spotkałam się z kobietą piszącą w takim stylu co jeszcze dodatkowo jest plusem.

Nami

Mistrzyni Zagadek Nami

12.09.2007
Post ID: 19156

Obrońcy Królestwa Maja Lidia Kossakowska

Kolejna pozycja o tematyce dosłownie nieziemskiej.

Jest to zbiór kilku opowiadań. Nie są one tylko o aniołach, poznajemy tutaj wcześniejsze losy np. demona Hazara, który występuje również w „Siewcy Wiatru”.

Podobnie jak w swojej powieści („Obrońcy” byli wcześniej wydani niż „Siewca”) pani Kossakowska nadała zarówno tym anielskim jak i demonicznym istotom cechy ludzkie.

Możemy spotkać się z piekielną mafią, która handluje uświęconymi artefaktami z Ziemi, czy z 2 aniołami, którzy mają wielki problem i dlatego porwali duszę człowieka – chirurga, aby pomógł im zmienić wizerunek. W tej książce jest również ukazany Abaddon – anioł zagłady – z innej strony niż go znamy z „Siewcy”. Tym razem jest znudzony i zmęczony swoją „pracą”. Widzimy również Drako w roli zmiennika anioła stróża. Ciekawym przeżyciem było obserwowanie jaki powoli Saturnin przekonuje się do niego, na początku dając wiarę tylko stereotypom.

Książka warta polecenia, jeżeli komuś podoba się lekki, choć czasami dosadny styl i pióro pani Kossakowskiej. Mimo tego, że każde opowiadanie i innych bohaterów to i tak ich wszystkich coś łączy. A co? Przekonaj się sam czytając tą pozycję.

Nami

Mistrzyni Zagadek Nami

12.09.2007
Post ID: 19157

Siewca Wiatru Maja Lidia Kossakowska

Książka rozpoczyna się jednym z krótkich opowiadań autorki – jest jakby wprowadzeniem do tej pozycji, ale tą opowiastkę możemy również znaleźć w „Obrońcach Królestwa” wydawnictwa Runa. Tom porusza tematykę „zaświatów’, które według większości religii to Niebo i Piekło. Tutaj jest to ukazane jako równoległe królestwa funkcjonujące razem z Ziemią, ale również możemy spotkać opisy innych światów i przestrzeni.

To nie jest powieść o pięknych, blond włosych aniołach, które są bezpłciowe, nie mają uczuć, ani rozterek. Co to, to nie. Anioły i demony są jak ludzie, potrafią kochać, nienawidzić, mścić się, zazdrościć, kłamać, knuć, być zawistni i co tylko dusza zapragnie. Są tutaj zamachy, spiski, wojownicy rządni krwi, wojskowe grupy specjalne. Jest wielka, długa i krwawa bitwa połączonych sił piekielnych i niebiańskich przeciwko Antykreatorowi. Możesz znaleźć tutaj psychopatów, snobów którzy uważają, że są najlepsi, despotyczne eony, rządzę sławy, pieniędzy, władzy. Ale również jakby się wydawało takie heroiczne wartości jak przyjaźń, miłość, wierność, honor.

Bóg odszedł z Królestwa, zabrał ze sobą anioły najwyższych chórów, proroków i większość świętych. Zostawił tylko jednego posłańca – obłąkanego Serafiela. Namiestnik Nieba – Gabriel przez przypadek odkrywa nieobecność władcy na tronie. Bo tak naprawdę bez wezwania przed niego, nikt oprócz siedmiu archaniołów nie może przybyć kiedy chce.

I tu zaczynają się schody. Aby utrzymać to w Tajemnicy muszą się (Gabriel, Rafał, Razjel, Michał) porozumieć z pozostałymi trzema archaniołami, oraz dla bezpieczeństwa zawrzeć pakt z Lucyferem i Asmodeuszem, bo gdyby ktoś odkrył, że Pana nie ma...uhhh to dopiero by się działo – wojna domowa w Królestwie, podobnie zapewne by było w Piekle tylko różnica by była taka, że Lampka o wiele szybciej by stracił stołek niż Gabryś. Cała akcja toczy się wokół tej tajemnicy. Kilka osób ją odkryło, chciało wykorzystać przeciwko Niebiańskim i Piekielnym władcom, a czy udało im się to? Nie powiem, dowiesz się jak przeczytasz, a odpowiedź nie jest tak oczywista jak myślisz.

Jeżeli ktoś ma już za sobą lekturę „Obrońców Królestwa”, czy „Antologii Zajdla z 2002 roku”, to znów będzie miał okazję spotkać się ze znanymi bohaterami, ale również pojawi się kilka nowych jakże ciekawych postaci. Jeżeli nie, to tak naprawdę żadne strata, ponieważ bohaterów tak dogłębnie można poznać dopiero w tej książce.

Ciekawym dodatkiem do tej książki jest Glosa umieszczona na końcu. Autorka prezentuje nam źródła swoich postaci. Część z nich pochodzi z demonologii, inne z wierzeń okultystów czy gnostyków. Niektórzy natomiast są ze świętych ksiąg takich jak Biblia czy Koran. Takie źródła dają dowód, że pani Kossakowska przygotowała się do tworzenia swojego dzieła. A muszę powiedzieć, że dobrze jej to wyszło.

Ma odmienny styl od panów, którzy królują na polskim rynku. Książka jest napisana lekko, z polotem i humorem. Kiedy trzeba ukazuje dramatyzm sytuacji i rozpacz, aż można ją czasami poczuć. Niestety w pewnym momencie można przewidzieć co będzie dalej, no i „minusem” jest to, że szybko się ją czyta. Jeżeli kogoś zachęciłam swoją recenzją to bardzo się cieszę, jeżeli nie to przykro mi bardzo, na siłę zmuszać nie będę. Może sam/sama kiedyś zobaczysz, że jako lekka i szybka lektura jest naprawdę dobra.

Nami

Mistrzyni Zagadek Nami

12.09.2007
Post ID: 19158

Tydzień Czarów Diana Wynne Jones

Witaj w szkole z internatem Wielobór. „Ktoś w tej klasie uprawia czary” – to mógł napisać każdy z II y, a co najgorsze to może być prawdą... W tej szkole uczy się wiele sierot po czarownicach i czarownikach. Magia jest tutaj (nie tylko w szkole) zabroniona. Na zajęciach dzieją się różne, nietypowe i nie dające się wyjaśnić sprawy. Zostaje wezwany inkwizytor. Ma zdemaskować i ukarać winnego. Jedynym wyjściem jest wezwanie Chrestomanchiego, tylko on może pomóc uczniom, którzy nie umieją poskromić swojej magicznej mocy. Drugi tom cyklu „Światy Chrestomanchiego” . Tutaj magia jest czymś tak zwyczajnym jak matematyka, ale w nieodpowiednich rękach – niebezpiecznym. Książki ogólnie rzecz biorąc są skierowane do dzieci – tak jak HP. Ale powstały dwadzieścia lat wcześniej.

Dla mnie to była to łatwa i ciekawa lektura. Jest napisana lekkim i zrozumiałym językiem. Gdy byłam już czegoś pewna, jakiegoś rozwiązania zagadki to jednak okazywało się to totalną nieprawdą. Autorka zastosowała interesujące zwroty akcji w miejscach, w których można by rzec, że wszystko „podane jest na talerzu” i ma tylko jedno rozwiązanie.

Świat stworzony przez panią Jones jest inny niż ten przez Rowlnig, zresztą nie ma co się dziwić – „Światy Chritomanchiego” ukazały się na rynku jakieś dwadzieścia osiem lat temu. Opiera się on na innej mechanice. Każda rzeczywistość mogła powstać w czasie wielkiego i ważnego wydarzenia historycznego. Dajmy na to Rewolucję Francuską – u nas nie została obalona, ale jest drugie rozwiązanie – Ludwik XVI jednak mógł stłumić powstanie. I tu jeden świat od drugiego oddziela się i już obydwa „żyją własnym życiem”. Na tej zasadzie istnieje według pani Jones (ona opisuje w swoich książkach) osiem takich rzeczywistości. To wszystko jest ciekawie zaprezentowane.

Postacie są barwne, mają swoje charaktery – wady i zalety. Pokazana jest społeczność klasowa – jak działa „kozioł ofiarny”, jak rozprzestrzenia się plotka. Ktoś by powiedział – przecież to tylko książka dla dzieci. A ja bym odpowiedziała, że takie książki czasami mają więcej wartości, niż to co jest kierowanie wyłącznie do dorosłych. Tylko jest jedna ważna sprawa – dzieci nie dostrzegają tego wszystkiego co dany tytuł ma im przekazać. Ja tą książkę posiadam już trzy lata. I z perspektywy swojej obecnej osoby mogę powiedzieć, że wtedy odczytałam może 1/3 tego co teraz. Nie rozumiałam, nie analizowałam – bo po co? Fajnie się czytało i tyle. Od jakiegoś czasu zauważam na kartach książki nie tylko to co jest wydrukowane – nauczyłam się czytać między wierszami.

Książka dla dzieci? Nie, nie tylko. Można ją przeczytać dla rozluźnienia, powrotu w czasy gdy było się bardziej beztroskim niż teraz (bardziej adresowane do ludzi w moim wieku lub starszych ;)). Czasami są nam potrzebne takie chwile – i to jest książka, która je zagwarantuje.

Nami

Mistrzyni Zagadek Nami

12.09.2007
Post ID: 19159

Wąż snu Vonda N. McIntyre

Witamy w przyszłości. Nie jest dokładnie powiedziane jakie to czasy ani który rok. Więc równie dobrze można założyć, że to alternatywna rzeczywistość.

Wężyca jest uzdrowicielką - w swojej pracy wykorzystuje lecznice właściwości jadu węży. Ma przy sobie trzy te stworzenia: Mgła – kobra, Piasek – grzechotnik i Trawa – pozaziemski wąż snu, który uśmierza i ból i daje sen konającym.

Podczas jednej ze swoich wędrówek przez pustynie – na skutek strachu i ludzkiej nieufności – Wężyca traci Trawę, a wraz z nią swoje zdolności uzdrowicielskie. Postanawia dotrzeć do Miasta aby wyprosić od istot pozaziemskich nowego węża snu. W czasie podróży spotyka ją kilka przygód. Jej tropem podążają dwaj mężczyźni – jeden uzależniony od jadu węża snu, drugi oszalały z miłości.

Ta książka jest jedną z kilku, które czytałam w gimnazjum i do tej pory o niej pamiętałam, a gdy zobaczyłam ją na półce od razu po nią sięgnęłam i poszłam do kasy. Wcześniej wywarła na mnie jeszcze większe wrażenie niż ostatnio. Może dlatego, że mam porównanie do innych pozycji. Ale to jest również jedna z ciekawszych książek do których z chęcią wrócę. Akcja jest wciągająca, ciągle się coś dzieje, pojawiają się nowe postacie.
v Ukazane są ludzkie cechy: ignorancja, strach, zazdrość, zawiść, nieufność. Ale również są też te dobre: przyjaźń, miłość, honor, oddanie, wdzięczność, poświęcenie.
Każda a może większość książek fantasy ma coś w sobie. Ta również. Ale do niej z chęcią powrócę po raz kolejny. Ma w sobie coś co mnie urzekło. Może to jest język jakim się autorka posługuje, może opisy ludzi, ich zachowań, motywów działania. Nie wiem dokładnie, nie umiem tego określić. Ale usiadłam do książki w ciągu dnia po powrocie ze szkoły, a odciągnęła mnie od niej rodzicielka dobrze po pierwszej w nocy. „Ta książka przypomina górski potok – jest szybka, ekscytująca, piękna” Ursula K. Le Guin

“Fascynujący świat przyszłości... znakomita opowieść” Frank Herbert

Nami

Mistrzyni Zagadek Nami

12.09.2007
Post ID: 19160

Zaczarowane Życie Diana Wynne Jones

Wszyscy twierdzą, że Gwendolina będzie wielką czarownicą. Jednak jej brat Eryk nie ma talentu. Nic dziwnego, że siostra młodego Chanta cieszy się z zaproszenia wielkiego czarodzieja Chrestomanchiego. W czasie pobytu w zamku dochodzi do kilku nieprzyjemnych incydentów. Ucieczka Gwendoliny komplikuje jeszcze bardziej sprawy.

Akcja wartka, szybka, momentami niespodziewany obrót spraw – to plusy tej książki. Ukazane ludzie cechy, czasami można powiedzieć że negatywne – takie jak zawiść, zemsta, łatwowierność. Ale nie brakuje dobrych – miłości, prawdziwego zaufania, nadziei, oddania i szczerości.

Kolejna książka dla dzieci – w sumie to pierwsza, ponieważ jest to początkowy tom „Światów Chrestomanchiego” – przy której można się odprężyć, zrelaksować, zapomnieć o zmartwieniach i rzeczach, które musimy zrobić na następny dzień. Odrywa od rzeczywistości – naprawdę wciąga. Jej lektura zajęła mi kilka godzin. Jest napisana łatwym, prostym i zrozumiałym językiem. Przecież skierowana jest do młodszego pokolenia. Ale co z tego, jest inna lżejsza niż współczesna fantasy – nie ma w niej wulgaryzmów, warcholstwa, sexu. Czasami trzeba odpocząć od tego wszystkiego. Daje to nowe spojrzenie na odbiór książek tego typu. Książka ma trochę charakter moralistyczny, ale autorce chyba jednak zależało aby dzieci coś z tego wyniosły. Pokazuje, że złość i zawiść nie wychodzą na dobre i nie są powodami do dumy. Czasami, mimo tego, że mamy dobre intencje – i tak idzie źle i nie po naszej myśli. Nie możemy się wtedy poddawać – jest to w pewnym sensie słabością. I tak jak w baśniach – dobro zwycięża, zło przegrywa i zostaje ukarane.
Lektura na jeden wieczór, inna lżejsza, łatwiejsza, również dla starszego czytelnika – ja sama nie jestem już dzieckiem, a jednak czasami z chęcią wracam do swoich pierwszych książek fantasy.

Nami

Mistrzyni Zagadek Nami

12.09.2007
Post ID: 19161

Dziewięciu Książąt Amberu Roger Żelazny

Pierwszy można by rzec epizod, długiego, bo dziesięcio-tomowego cyklu opowiadającego o królestwie Amber. W tym świecie, a dokładnie rzecz biorąc światach istnieje nieskończona ilość rzeczywistości, ale tylko jedna jedyna jest nadrzędna i jest początkiem wszystkich pozostałych - Amber .W części z nich toczy się akcja, o niektórych możemy usłyszeć (tak dokładnie rzecz biorąc to przeczytać) z opowiadań poszczególnych postaci.
Początkowo czułam się tak, jakbym była zmuszona czytać sprawozdanie - narracja pierwszoosobowa, czasami zdarzające się dialogi. W miarę poruszania się do przodu na kartach powieści, sposób opowiadania staje się bardziej przystępny, żywy i ciekawszy dla czytelnika.

Główny bohater - książę Corwin, niestety stracił pamięć, mimo tego, posiada głęboko analityczny i taktyczny umysł - dość często nie ma pełnego obrazu danej sytuacji decyduje się na poważny oraz odważny zarazem ruch.
Jego wspomnienia nie wracają szybko i nagle, ale stopniowo, pozwala to wczuć się w klimat tej (i kolejnych) książek jak również zrozumieć zwyczaje i zależności panujące w rodzinie królewskiej.

Akcja rozwija się dynamicznie, zostajemy wciągnięci w wir wydarzeń i razem z potomkiem błękitniej krwi je przeżywamy, nie jesteśmy w stanie w pewnych momentach przewidzieć, jak dalej potoczy się dany wątek czy sytuacja.
Jest to jednym z wielu walorów, zarówno tej pozycji jak i całego cyklu.

Treści nie będę opowiadać, dlaczego? Nie chcę psuć zabawy, w odkrywaniu kolejnych zależności, jak również wcale nie jest tak łatwo ją opisać jakby się mogło zdawać na pierwszy rzut oka.

Autor przedstawia wydarzenia historyczne, umiejętnie wplatając w nie swojego bohatera, wraz z jego uczuciami i myślami. Z odkryciem kolejnej zagadki, pojawiają się następne piętrząc niewiadome i tworząc wielki obraz z wieloma pytaniami i niedopowiedzeniami.
Twórca ukazuje również swoje zamiłowanie do przyrody, stosując przepiękne opisy - jednakże nie dotyczą one tylko natury. Prezentuje nam również swoje, dość nietypowe i zaraz ciekawe poczucie humoru - mnie ono bardzo odpowiadało i wielokrotnie się śmiałam, jednakże nie jest powiedziane, że tak będzie z każdym czytelnikiem.
Ironizuje na tematy rodzinne, szczególnie rzecz biorąc na związki i sposoby komunikowania się między Amberytami (dziedzicami tronu).

Książka kończy się happy endem - Corwin jest również narratorem kolejnych czterech tomów, jakże by mógł zginąć na samym początku ;), nie oznacza to jednak, że nie było momentów zapierających dech w piersiach, na szczęście, albo nieszczęście innych, wykazuje się on wielkim sprytem, pomysłowością i umiejętnościami przekonywania oraz manipulowania ludźmi, co jest jednym z wielu aspektów jego osobliwej przychylności losu.

Nami

Mistrzyni Zagadek Nami

12.09.2007
Post ID: 19162

Karabiny Avalonu Roger Żelazny

Drugi tom cyklu Amber. Tak jak już zaznaczyłam w pierwszej recenzji, nie będę streszczała kolejnych wydarzeń, nie każdy lubi spojlery, a uważam, że warto samodzielnie odkrywać kolejne intrygi, stronnictwa i losy bohaterów. Mam zamiar natomiast opisać swoje wrażenia, które wywoływała we mnie ta pozycja podczas czytania i to w jaki sposób dała się zapamiętać.

Zaczyna się bardzo podobnie jak pierwsza część. Czyli, ogólnie rzecz biorąc nie wiemy, o co chodzi, co się dzieje. Jak to możliwe? Sama nie umiem tego wytłumaczyć, ale tak było i jest. Autor potrafi tak poprowadzić akcję, że w pewnym momencie zaczynamy się głęboko zastanawiać, jak to naprawdę wygląda.

Intryga pogania spiskiem, a spisek intrygą. Tak to jest w rodzie Amberytów. Co chwilę odkrywamy wraz z Corwinem kolejne niespodzianki i niewiadome. Wydarzenia są opisane subiektywnie – wzorkiem głównego bohatera, między linijkami jesteśmy w stanie wyczytać jego uczucia, w stosunku do danej postaci czy sytuacji, jeśli oczywiście nie jest to wprost powiedziane.

Sam książę działa bardzo ciekawie na otoczenie, ba momentami nawet irytująco, twierdząc, że ‘czegoś’ nie powie (i tego nie zrobi, bo jest stanowczy) mimo, że posiada daną wiedzę, zaostrza jeszcze bardziej sytuację panującą między rodzeństwem. Tworzy również, w pewnym sensie analizę swojego rodzeństwa, ich zachowań, dobrych cech, jak również przywar i przedstawią ją czytelnikowi ze swojego punktu widzenia.

Autor posługuje się prostym słownictwem, nie ujmuje to wcale jego mistrzostwu. Działa wręcz przeciwnie, ponieważ oddziałuje jeszcze lepiej na wyobraźnię i nie pozwala się ‘zgubić’ w bitwie, lesie, wiosce, czy Cieniu. Umożliwia natomiast zamknięcie oczu i znalezienie się w danej okolicy, ‘poczucie’ zapachu drzew, listowia czy to ulic miasta. Wplata w nurt wydarzeń, niektóre fakty historyczne z naszej rzeczywistości, czasami odpowiednio je modyfikując na swoją modłę. Ukazuje ludzkie uczucia, strach, honor, miłość, przebiegłość i taktykę, przywiązanie, uczciwość, determinację i silną wolę w dążeniu do celu, ukochanie ojczyzny (domu) i chęć jej obrony za wszelką cenę.

Co na koniec? Dokładnie jedna wielka zagadka, która można podzielić na kilka mniejszych. Nie, nie daje nam ona satysfakcji, bo niestety nie pozwala się rozwiązać bez lektury kolejnych tomów.
Co pozostawia? Wielkie nienasycenie i chęć dalszego czytania, wejścia znów w świat zwaśnionego rodzeństwa, dziwnych rzeczywistości i rzeczy, zaginionego ojca, przyjaźni, walk o władzę.

Nami

Mistrzyni Zagadek Nami

12.09.2007
Post ID: 19164

Znak Jednorożca Roger Żelazny

Trzeci z dziesięciu tomów sagi o waśniach w rodzie Amberytów. Akcji tych książek nie da się tak naprawdę opowiedzieć. No dobrze dobrze, nie będę już taka, może w wielkim skrócie – w kilku słowach – rodzeństwo, kłótnie, walka o władzę, zagadki i jeszcze raz zagadki, intrygi, sojusze oraz wartka akcja. I wystarczy. Nie chcę nikomu psuć zabawy odkrywania kolejnych zależności w fabule i w związkach międzyludzkich. Snucie swoich domysłów – czasami zupełnie innych niż bohaterowie, jest częścią tego cyklu. Żelazny małymi podpowiedziami popycha nas do tworzenia swojej własnej wersji wydarzeń – nie zawsze robimy to świadomie czasami, dopiero po przekroczeniu pewnego progu w głowie rodzi nam się pytanie ‘co ja kurczę robię?! Tworzę nową historię?’. Tak, tak dokładnie jest. Osobiście śmiem jednak twierdzić, że to jest jedna z zalet tych pozycji.

Co tym razem serwuje nam twórca? Szczerze? W większości to samo co w poprzednich tomach – szybką, intensywną, pełną niedomówień, niedopowiedzeń, niejasności – niech każdy nazywa jak chce – akcję. Po zakończeniu tej książki myślisz ‘ha! Wiem więcej niż poprzednio. Wyjaśniło się kilka poprzednich zagadek’. A tu guzik. Jesteś w błędzie. To, że Twoja opinia jest taka, nie znaczy, że autor tak zamyślił w pierwotnym planie stworzenia. O, nie nie. Czytamy i czytamy. Wciągamy się w wir wydarzeń, posiadamy większą wiedzę a zarazem mniejszą. Z jakiegoż to powodu? Ano z prostej przyczyny. To co jest jasne i wydaje nam się prawdziwe, nie koniecznie takie musi być w rzeczywistość. A pan Roger stosuje ten trik w sposób wręcz mistrzowski.

Rodzeństwo się kłóci, podchodzą do wroga w taki sposób aby sam się wydał. Mimo pozornych sojuszy i koalicji każde z nich dba tylko i wyłącznie o swój własny ‘interes’ – życie, władzę, pozycję w hierarchii rodu. W odpowiednich momentach do akcji wkraczają starzy przyjaciele (dość często wspominani w poprzednich tomach), którzy notabene ratują zadki pewnych person.

Nie można powiedzieć, aby książka była oderwana od reszty. W żadnym wypadku nie jest nam dane stwierdzić, że ‘to nie to’ czy ‘tu nic nie ma sensu’. Wszystko się ze sobą wiążę. Ma swój początek i koniec, który nie koniecznie jest nam wyjaśniony od razu i ‘podany na tacy’. Cóż to byłaby za przyjemność wszystko wiedzieć od początku?

Jak się miewa nasz główny bohater? Rzekłabym lepiej niż poprzednio. Jego sytuacja poprawiła się, pamięć w większości wróciła. Co nie znaczy jednak, że w całości. Ma przebłyski przeżyć, których nie jest w stanie wyjaśnić – zarówno przyczyn, obecności jego samego, oraz sprawców. Kieruje się po śladach swoich wspomnień, różnych zdarzeń i dość często dochodzi do trafnych wniosków, które ułatwiają mu dalsze ‘rozgrywanie kart’ z braćmi i siostrami.

Czy czytać? Oczywiście. Polecam tak samo gorąco jak poprzednie i kolejne woluminy. Tutaj naprawdę nie ma nad czym się zastanawiać. Lubisz wartką akcję, pełno niedomówień, wiele światów, klimat rycerstwa oraz fantasy? To jest jedną z książek, które powinieneś przeczytać. Uprzedzam tylko z góry, że upolowanie ich w formie papierowej (do kupienia) jest w tym momencie dość dużym wyczynem z powodów wyczerpania zapasów oraz braku dodruków.