Ballada o złotym elfie
Samotny wędrowiec przemierza życie
Drogi nienazwane, zapomniane
Szlaki nieprzebyte, piaskiem zakryte.
W dolinie gdzie wiatrem są niesione
Marzenia i czyny niespełnione.
Idzie przed siebie, szukając,
Właściwej drogi nie znając.
Zabłąkany i przerażony
Śmiechem losu skruszony,
Wędruje, nie wiedząc - gdzie.
Magią jego imię nasycone,
Elfią rasą naznaczone
Straszliwą klątwą skażone.
W pełni księżyca odmienione
Oblicze jego w potwora.
Kolejną ścieżką wędruje
Pomocy z nadzieją poszukuje
Przeklęty biegnie, ucieka
Przed pełnią nie zwleka
Klątwę oszukać pragnie.
Pogrążony we mgle rozpaczy
Jak ranny ptak opada w nicość,
W esencji barw majaczy -
Samotna postać na górze zapomnienia -
Brak mu własnego cienia!
Wtem ozwał się szept nieznany,
Przerodzony w krzyk nienawiści.
Zemstą został nazwany
Cisza obumiera w głosie zapomnienia
Narodził się łowca złego imienia.
Odtąd za dnia i w nocy
Przemierzać krainę Amn będzie,
Poszukując złej magii wszędzie
Śmierci wojnę wyprawił
Kraj od złych mocy zbawił.
--
Podziękowania dla Tullusiona, który pomógł mi przy pisaniu tego wiersza. Wielkie dzięki!