Mroźno na dworze było...

Mroźno na dworze było. Tymczasem za progiem,
coś drgało, było ciepło i jakoś tak tkliwie...
Nasze własne anioły z własnym Panem Bogiem
w ciszy leciały w okno i marły na szybie...

Wstyd mi było z początku. Ja marzenia kradłem!
Bezlitosny morderca dobrych obyczajów...
Przewodnikiem mi byłaś. Szedłem nieporadnie,
tyś uczyła mnie drogi szukać wśród rozstajów..

W ustach smak miałem gorzki. Gorzko mi pachniałaś.
Nie wiem, czy inne smaki są jeszcze na świecie...
Ten świat się nagle skurczył. Starczałaś mi cała,
starczały mi za wszystko dwie dłonie kobiece...

Cicho było. My w ciszy... Nie chcieliśmy słowem...
Znaczniej później... Na drzewa już patrzyłaś siwe...
Gdyśmy już z aniołami i swym Panem Bogiem,
ulecieli do okna i zmarli na szybie...

[IX 2004]