Gorące Dysputy

Słowo pisane - literatura - "Tolkien najlepszy?"

Osada 'Pazur Behemota' > Gorące Dysputy > Słowo pisane - literatura > Tolkien najlepszy?
Wędrowiec: zaloguj, wyszukiwarka
Infero

Infero

19.04.2009
Post ID: 43433

Dość długo zastanawiałam się, gdzie umieścić tego posta. Wybrałam to miejsce, gdyż moja wypowiedz jest kolejnym głosem na „tak”.

Niedawno przeczytałam „Opowieści z Niebezpiecznego Królestwa” – zbiór baśni Tolkiena. Powiecie – baśnie są dla dzieci. Może i są, ale i niektórzy dorośli chętnie wracają do tego rodzaju literatury. A baśnie Tolkiena są naprawdę godne powrotu do smaków dzieciństwa.
Mi najbardziej przypadły do gustu następujące baśnie:
„Gospodarz Giles z Ham” – napisana z dowcipem opowieść o wieśniaku i jego drodze do bogactwa, sławy i …. Nie obyło się w tej opowieści bez olbrzyma, smoka, i pewnego „ukąszenia” . Naprawdę świetnie się to czyta, z delikatnym uśmiechem na twarzy.
„Kowal z Przylesia Wielkiego” – owiana tajemnicą i magiczną- elfią aura opowieść o spełnianiu marzeń i podróżach do cudownej krainy.
„Liść, dzieło Niggle’a” jest szczególnie warte polecenia miłośnikom metafizyki.
Myślę, że każdy, i mały, i duży znajdzie w tym zbiorze coś dla siebie.

Moandor

Strażnik słów Moandor

26.04.2009
Post ID: 43573

Wiecie, dobrze jest czasem wrócić do Królestwa Czarów, nawet jak się ma 20, 30 czy 50 lat. Dziś miałem w ciągu dnia chwilę wolnego czasu i gdy zastanawiałem się, coby tu sobie poczytać, sugerując się opinią znajomej wyrażoną na innym forum, wziąłem z półki Opowieści z Niebezpiecznego Królestwa Tolkiena.
Wybrałem sobie opowieść pt. Gospodarz Giles z Ham. Prosta, bardzo sympatycznie napisana opowieść o pewnym gospodarzu, którego życie zmieniło się dość znacznie po przypadkowym spotkaniu z olbrzymem. Oczywiście prócz olbrzyma, jak to u Tolkiena jest, spotkamy także króla, rycerzy, smoka, a także młynarza, który nie darzy sympatią głównego bohatera. :)
Czytając dobre mądre książki, napisane wzniosłym nieraz językiem czasem zapominamy, że to co proste i bezpośrednie także pięknym być może. Mi tego ostatnio brakowało, takiej prostej baśniowej opowieści, która przysłoni choć na moment codzienne troski, obowiązki... Najchętniej bym sobie jeszcze poczytał, ale mam trochę roboty, która poczekać już nie może.
Gospodarza Gilesa polecam.

Denadareth

Denadareth

26.06.2009
Post ID: 45335

Długo zabierałem się by odpowiedzieć w tym temacie, ubierając moje myśli w słowa.

Czy uważam, że Tolkien jest najlepszy?
Nie wiem. Nim zacząłem czytać Martina, bez zastanowienia powiedziałbym, że jest, teraz jednak muszę to lepiej przemyśleć.

Na początku dodam, że trochę przykro mi się robiło, jak czytałem co niektóre wcześniejsze posty - osób, które niegdyś się zaczytywały w Tolkienie, ale potem stwierdziły, że im to już nie odpowiada. Każdy ma prawo zmienić zdanie, ale zbyt wiele osób zaczęło się zbyt rozwodzić nad tym co uważają za wady tego pisarza - a przecież fakt, że dany autor nie jest już uważany przez nas za najlepszego, nie oznacza tym samym, że uważamy go za złego, prawda?

Postanowiłem Martina umieścić na pierwszym miejscu, Ojcu Fantasy dać drugie, jakby nie było również zaszczytne miejsce. Potem zaś, przypominając sobie posty co niektórych przedmówców, którzy pisali, że nie są już w stanie tak przeżywać tej powieści jak niegdyś, siegnąłem po Bractwo Pierścienia.

I przepadłem.

Mnie przynajmniej te książki wciągają tak jak dawnej i znów z prawdziwą przyjemnością zanurzyłem się w świecie Śródziemia, przeżywając podróż Drużyny Pierścienia i oraz boje Aragorna i jego towarzyszy z siłami ciemności.

Świat, który Mistrz wykreował jest fenomenalny i dla mnie nie stracił wiele ze swego uroku, dlatego jednak, mogę stwierdzić, że Tolkien jest moim zdaniem najlepszy.

Oczywiście jest kilka aspektów, które bardziej mi się podobają u Martina i bardziej nowoczesnych pisarzy, jednak warto zauważyć, że i Tolkien i Martin bardzo różnili się w swoim podejściu do pisania fantasy. Dzieła Tolkiena przypominały bardziej mitologię lub opowieści będący czymś podobnym do Illiady i Odysei - bohaterowie tacy jak Aragorn zabijający orków tuzinami i wychodzący bez draśnięcia, nie są tu niemożliwi. Podobnie jasny podział na dobro i zło, ze stosunkowo wąskim pasem szarości (krytykowane przez co niektórych, ale później się do tego odniosę) przypomina bardziej mity. U Martina obu tych rzeczy nie znajdziesz - bohater skazany na starcie z chociażby piątką wrogów małe ma szanse na przeżycie, a w większości przypadków trudno określić, kto jest postacią dobrą, kto zła, a kto tylko ma "zaburzone priorytety".

Ale Martin sam powiedział, że jego saga jest wzorowana na powieściach historycznych, a mówiąc szczerze w wielu przypadkach prawdziwa historia nie jest równie piękna jak mity Śródziemia. Dlatego też niewłaściwe wydaje mi się krytykowanie Martina za zbyt dużą brutalność, obecność takich tematów jak gwałty, kazirodztwa czy zabijanie dzieci... po prostu jego wzorem były czasy, w których, czy tego chcemy czy nie, takie rzeczy się działy.

Co do krytykowanego wielokrotnie, jasnego podziału na Dobro i Zło u Tolkiena, to częściowo muszę się zgodzić. Irytował mnie Aragorn, zawsze szlachetny i praktycznie nieomylny - o wiele bardziej lubiłem Boromira, kuszonego, który uległ podszeptom Pierścienia, ale zdołał wyrwać się na tyle, by próbując uratować hobbitów zrehabilitować się i umrzeć wolnym. Są też inne ciekawe - postacie: Saruman i Denetor, którzy poddali się woli Saurona, ale dlatego że próbowali zrozumieć jego sztukę w szczytnych celach - pokonania Władcy Ciemności. Mamy ciekawą postać udręczony Grimy i genialnego, rozdartego Golluma...

Jeśli komuś to mało to... zapomina, że Tolkien to nie tylko "Władca Pierścieni". W "Hobbicie" pojawia się Thorin, szlachetny krasnolud, który z czasem staje się opętany żądzą złota, tak że niemal wojny o to nie wywołuje. Pojawia się król elfów, który więzi Thorina i jego towarzyszy, potem prowadzi armię na Samotną Górę, chcąc uszczknąć coś ze skarbu krasnoludów... ale ostatecznie to on uspokaja Barda słowami "Długo będę się zastanawiał nim rozpocznę wojnę o złoto".

No i mamy "Silmarillion" moim zdaniem, najlepsze dzieło Tolkiena, przewyższające "Władcę". Pojawia się tu Feanor, elf który prowadzi rebelię Noldorów, dokonuje Pierwszego Bratobójstwa... wszystko to w pościgu za Morgothem, który ukradł stworzone przez niego Silmarile... ale też zabił jego ojca, jedyną osobę, którą Feanor naprawdę kochał.

Pojawiają się jego synowie, niektórzy szlachetni, niektórzy podli, wielu wykazując obie te cechy. Często zastanawiają się, mają wątpliwości, dokonują nie zawsze dobrych rzeczy, próbując wypełnić przysięgę ojca... ale ostatecznie przyczyniają się do upadku Morgotha. Pojawia się postać (Turin lub Hurin, nie pamiętam :/), która dręczona przez Morgotha za swe szalechetne czyny, zwodzona popełnia jedną błędną decyzję po drugiej i ostatecznie odbiera sobie życie w rozpaczy...

Jak to nie są ciekawe, rozbudowane postacie, to nie wiem co to jest.

Oczywiście są rzeczy u Tolkiena, które mi się nie podobają. Tu się Moandor ze mną na pewno nie zgodzi, ale większość opisów przyrody, budowli i pieśni mnie po prostu nudziła. Żadna postać nie denerwowała mnie tak jak przeszlachetny Aragorn, który co gorsza miał przeznaczone, że zasiądzie na tronie... to jest mój największy zarzut odnośnie Mistrza - chociaż z napięciem śledziłęm losy Drużyny Pierścienia by dowiedzieć co się dalej zdarzy... to ani przez chwilę nie zwątpiłem, że wszystko skończy się dobrze, ani przez chwilę nie bałem się o życie Aragorna, Legolasa czy Gimliego (chociaż do końca byłem pewien, że Sam albo Frodo zginą). To zdecydowanie podoba mi się bardziej u Martina, że żadna postać nie jest nieśmiertelna - ale to po prostu inny styl pisania, a oba te style szanuje.

Tak więc podsumowując ten przydługi wywów - tak, uważam Tolkiena za najlepszego, Martin jest tuż-tuż-tuż za nim a Roger Zelazny, tuż-tuż-tuż za Martinem. Potem pojawia się Frank Herbert, a potem długo-długo-długo nic, aż w końcu inni pisarze. Nie wykluczam, że po zakończeniu Pieśni Lodu i Ognia, jednak uznam Martina za pierwszego, jednak na razie to miejsce przysługuje Mistrzowi Śródziemia, po części za jego wyśmienite dzieła, a po części za wpływ na cały gatunek fantastyki.

Pozdrawiam
Denadareth

Felagund

Felagund

26.06.2009
Post ID: 45344

Nie wiem czy Tolkien jest najlepszy. Cenię go sobie za ten klimat jaki się czuje czytając Hobbita i Trylogię. Jest wielu dobrych pisarzy, ale to on ma miano mistrza. Ja nie oceniam czy jest najlepszy - ważne, że jest bardzo dobry ;-)

Moandor

Strażnik słów Moandor

29.06.2009
Post ID: 45449

Den

Oczywiście są rzeczy u Tolkiena, które mi się nie podobają. Tu się Moandor ze mną na pewno nie zgodzi, ale większość opisów przyrody, budowli i pieśni mnie po prostu nudziła. Żadna postać nie denerwowała mnie tak jak przeszlachetny Aragorn, który co gorsza miał przeznaczone, że zasiądzie na tronie... to jest mój największy zarzut odnośnie Mistrza - chociaż z napięciem śledziłęm losy Drużyny Pierścienia by dowiedzieć co się dalej zdarzy... to ani przez chwilę nie zwątpiłem, że wszystko skończy się dobrze, ani przez chwilę nie bałem się o życie Aragorna, Legolasa czy Gimliego (chociaż do końca byłem pewien, że Sam albo Frodo zginą). To zdecydowanie podoba mi się bardziej u Martina, że żadna postać nie jest nieśmiertelna - ale to po prostu inny styl pisania, a oba te style szanuje.

To czy ktoś lubi opisy przyrody czy nie jest kwestią indywidualną. Powiedziałbym nawet, że dużo zależy od podejścia z jakim się przystępuje do lektury. Często jest tak, że w danym momencie mamy nastrój, by przeczytać, jak to się często określa, "coś lżejszego". Wtedy na pewno trzystronicowy opis Fangornu może znudzić. Innym znowu razem nie przeszkadza nam filozoficzny ciężki język innego dzieła.

Nie wiem, które opisy konkretnie się Denowi nie podobały, ale traktując sprawę opisów świata Śródziemia jako całość uważam, że bez nich Władca Pierścieni nie byłby tak piękny. W powieści liczy się fabuła, opowiedziana historia, ale to tylko jedna ze składowych. Liczy się także sposób przedstawienia miejsc, gdzie akcja się dzieje, w taki sposób, by czytelnik mógł sobie później wyobrazić gdzie bohaterowie się znajdują. Tu, prócz opisów i mnóstwa szczegółów historycznych i geograficznych uzupełniającą rolę pełnią dokładne mapy zamieszczone na końcu książki.
Ja osobiście lubię takiego rodzaju szczegóły, lubię nazwy, ciekawostki historyczne. Jest dla mnie frajdą czytając po raz któryś Władcę Pierścieni odkryć coś nowego, co wyleciało lub umknęło mojej pamięci wcześniej.

Denadareth

Denadareth

29.06.2009
Post ID: 45472

Może źle się wyraziłem. Tolkien pisałem świetne opisy przyrody, używając genialnego języka - i za to mu chwała, tak jak mówisz: Śródziemie nie byłoby takie żywe bez tego. Ale moim zdaniem te opisy są zbyt długie, zbyt wiele to dzieło by nie straciło gdyby zamiast 3 stronnic opisu Fangornu, było go 1,5.

Ale po namyśle stwierdzam, że może to rzeczywiście kwestia nastawienia - zwłaszcza, że gdy jak pierwszy raz czytałem Władcę to przeskakiwałem te strony z opisami by jak najszybciej znów pogrążyć się w tej wspaniałem opowieści. Potem zawsze pamiętałem, że opisy jakoś mnie niezbyt ciekawiły i mogłem się tym sugerować... będę chyba musiał przeczytać "Władcę Pierścieni" jeszcze raz - tym razem od deski do deski.

Pozdrawiam
Denadareth