Gorące Dysputy

Słowo pisane - literatura - "Fantastyka - z tego się wyrasta?"

Osada 'Pazur Behemota' > Gorące Dysputy > Słowo pisane - literatura > Fantastyka - z tego się wyrasta?
Wędrowiec: zaloguj, wyszukiwarka
Moandor

Strażnik słów Moandor

25.10.2008
Post ID: 35625

"Z tego się wyrasta" jak mówią niektórzy o literaturze fantastycznej - parokrotnie zetknąłem się z takim stwierdzeniem, zauważyłem też jego prawdziwość na przykładzie niektórych znanych mi osób. I zastanawiam się, czy da się na ich bazie skonstruować jakąś ogólną regułę, czy być może są to tylko pojedyncze przypadki nie mające swojego odzwierciedlenia w szerszej skali.

Na początku warto zadać sobie zasadnicze pytanie: Cóż znaczy słowo wyrastać? Często mówi się: wyrósł z czytania komiksów, wyrosła z zabaw lalkami, wyrośli z czytania bajek itd. Czy można zatem także wyrosnąć z czytania książek? Warto dodać, że tego zwrot ten w stosunku do fantastyki słyszy się znacznie częściej niż w odniesieniu do innych gatunków literackich. Nikt nie mówi, że wyrósł z czytania kryminałów czy powieści obyczajowych, a w bibliotekach bardzo często można spotkać ludzi starszych wypożyczających tanie romanse. Na fantastykę zaś część ludzi patrzy z pogardą, spychając ją do poziomu infantylnych bajek dla najmłodszych.

"Dzisiejszy świat krytyków używa słowa „dorosły” jako terminu aprobaty. Jest wrogo nastawiony do czegoś, co nazywają nostalgią i pogardliwy w stosunku do tego, co zwą syndromem Piotrusia Pana. Stąd człowiek, który przyznaje, że krasnoludy, giganci, mówiące zwierzęta i czarownice są mu ciągle drogie w swoim pięćdziesiątym trzecim roku życia miast pochwały dla swojej wieloletniej młodości jest pogardzany i godny politowania z powodu swojego zatrzymanego rozwoju" - C.S. Lewis - "O trzech sposobach pisania dla dzieci"

C.S. Lewis pisał te słowa co najmniej 60-70 lat temu, ale niewiele się w tej kwestii do dziś zmieniło. Przeglądając różne fora forumowicze niejednokrotnie wspominali np. reakcje rodziców na czytaną przez nich fantastykę (poucz się lepiej zamiast czytać te bajki).
Ale prócz reakcji z zewnątrz jest jeszcze druga strona medalu. Czasem to sam czytelnik w pewnym momencie pozostawia fantastykę dla literatury 'mądrzejszej'. Oczywiście nie ma w tym nic karygodnego, gusta ludzkie mogą się z wiekiem zmienić, wyobraźnia może zmienić tory. Zastanawiające jest tylko, czy to jest wina poziomu dzisiejszej fantastyki czy może odpowiedź leży gdzie indziej.

Moim zdaniem z dobrze napisanej fantastyki nie da się wyrosnąć, tak samo jak można wyrosnąć np. z zabawek. Wyrosnąć z fantastyki oznaczałoby tym samym wyrosnąć z używania wyobraźni.

Denadareth

Denadareth

25.10.2008
Post ID: 35637

Mnie się wyrosnąć nie udało. Nadal bardzo lubię ten gatunek literatury... chociaż może wyrosłem z pewnych jej typów - dziecięciem będąc zaczytywałem się Conanach itp. - ujmy w tym nie widzę, ale teraz już raczej ten rodzaj książek mnie tak nie pociąga.

Podobnie Piers Anthony z jego Xanthem, teraz już te opowieści wydają mi się bardziej... może nie dziecinne, ale naiwne. Jednak z samej fantastyki nie wyrosłem - Martin, Zelazny, Kay, Le Guin... o Tolkienie nawet nie wspominając, bo w zasadzie to już bardziej "klasyka literatury" niż tylko fantastyka - Ci wszyscy autorzy są równie dobrzy jak wielu, wielu piszących tak zwaną "poważną literaturę".

Pozdrawiam :)
Denadareth

Ptakuba

Ptakuba

25.10.2008
Post ID: 35652

A niech s(obi)e ludzie gadają, że fantasy to tylko bajki dla dzieci, że bezsensowne. Wyobraźnia jest dla mnie wiele warta.
Ostatnio spotkałem się z argumentem, że "fantasy jest tandetne, bo łatwo je napisać i pisarz nie ma żadnych ograniczeń, więc może pisać bez sensu". Co o tym sądzicie? Według mnie ten, kto to pisał, po prostu nie wie o co w fantasy chodzi i tyle. Zresztą ja też nie wiem, ale mi się podoba :P

Moandor

Strażnik słów Moandor

25.10.2008
Post ID: 35659

Ptakuba

A niech s(obi)e ludzie gadają, że fantasy to tylko bajki dla dzieci, że bezsensowne. Wyobraźnia jest dla mnie wiele warta.
Ostatnio spotkałem się z argumentem, że "fantasy jest tandetne, bo łatwo je napisać i pisarz nie ma żadnych ograniczeń, więc może pisać bez sensu". Co o tym sądzicie? Według mnie ten, kto to pisał, po prostu nie wie o co w fantasy chodzi i tyle. Zresztą ja też nie wiem, ale mi się podoba :P

Moim zdaniem właśnie to, że nie ma żadnych wzorców świata i pisarz sam musi je sobie skonstruować, jest trudniejsze niż na przykład opisanie przedmieść Londynu, czy wnętrza Bazyliki Św. Piotra. Także trochę chybione są to zarzuty. Oczywiście w przypadku takiej fantastyki, w której autor myśli przy pisaniu, inteligentnej literatury.

Nabu

Nabu

25.10.2008
Post ID: 35662

Nie powiedziałbym, że wyrosłem z fantastyki, ale na pewno bardzo ograniczyłem czas jej poświęcony. Im więcej kartek z kalendarza ubywało, tym bardziej robiłem się wybredny. Chciałem być traktowany przez autora poważnie, co oznaczało, iż wymagałem, aby wykreowany przez niego świat choć do pewnego stopnia był wiarygodny i w miarę dokładnie opisany, aby zapadał w pamięci, aby prowokował i kusił do samodzielnych przemyśleń - pragnąłem poczuć, że twórca włożył w swoje dzieło mnóstwo pracy i wysiłku, miał świadomość, do czego dąży, co chce uzyskać i o czym w ogóle pisze.
Ile takich światów spotkałem? Niewiele. Lem, Tolkien, Herbert, Dukaj, Pratchett, Lovecraft, częściowo Silverberg, Zelazny, Wolfe, Asimov, Le Guin, może ktoś jeszcze, kto w tej akurat chwili wyleciał mi z głowy - oni potrafili opowiedzieć swą historię w taki sposób, że trudno mi było przejść obok niej obojętnie.

Oczywiście, próbowałem przekonać się do innych. Ale gdy już się wydawało, że odkryłem kogoś nowego, okazywało sie, że jednak coś z nim jest nie tak. Na pewno jakiś wpływ miało znużenie dziesiątkami czy setkami mniej lub bardziej podobnych opowieści, trudność ze znalezieniem czegoś nowego, oryginalnego, unikającego choć w pewnym stopniu tych samych schematycznych pomysłów. Brakowało również rozmówców, z którymi mógłbym nieco bardziej szczegółowo porozmawiać o przeczytanych utworach. Samo "fajna książka" i "już się nie mogę doczekać kolejnego tomu" nie wystarczało.

Naturalnie, gdy uzyskałem możliwość korzystania z internetu, znalazłem i "fantastycznych" rozmówców. Obok nich znalazłem jednak również fascynatów historii, no i wtedy się dopiero zaczęło. Trudno mi było w to początkowo uwierzyć, ale oni potrafili sie kłócić o takie błahostki, o których ja bym nawet nie śmiał wspomnieć. Ogromna wiedza, przebijająca zewsząd pasja, aktywność - codziennie kilkadziesiąt postów, mnóstwo nowych tematów z każdego niemal okresu historycznego - to wszystko powodowało chęć do rozmowy, poznawania nowych faktów, grzebania po książkach w poszukiwaniu informacji, często tak drobiazgowych, że sam się z siebie nieraz śmiałem. To machina, która sama się nakręca i do której po prostu nie trzeba zachęcać. Oczywiście, o książkach fantastycznych również są doskonałe strony - ogólne (np. Biblionetka) lub bardziej specjalistyczne (forum miłośników Tolkiena, Pratchetta i paru innych autorów) - dzięki którym można wymienić się informacjami i porozmawiać w interesujący sposób. Czy jednak mógłbym to zrobić, gdybym chciał podzielić się wrażeniami na temat np. "Nawiedzonego domu" Judith Hawkes czy "Labiryntu wyobraźni" Grundkowskiego? Czy znalazłbym kogoś, z kim mógłbym rozebrać te książki na części pierwsze, omówić poszczególne rozdziały, postępowanie bohaterów, również drugoplanowych, wymienić się spostrzeżeniami na temat charakteru lub "co by było gdyby"? Wątpię. Wiem z doświadczenia, że albo nikt by nie odpisał, albo rozmowa szybko by wygasła i nie była satysfakcjonująca ani dla mnie, ani mojego rozmówcy. To bardzo zniechęca - zarówno do rozmowy o fantastyce, jak i samej fantastyki. Po pewnym czasie ta niechęć przeradza się w brak zainteresowania i aktywności i nawet gdy widzi się interesujący temat, bardzo trudno jest sie zmusić, by coś naskrobać. W taki to właśnie powolny sposób nie tyle wyrosłem z fantastyki, ile ograniczyłem sie do kilku autorów, na których książki nie szkoda mi ani czasu, ani pieniędzy - Lem, Tolkien, Dukaj, Pratchett, bardzo sporadycznie ktoś inny. Resztą praktycznie nie jestem zainteresowany, choć naturalnie nigdy nie mówię nigdy.

Bubeusz

Bubeusz

25.10.2008
Post ID: 35677

Kogo ja widzę, Nabu! :)

Zgadzam się z Tobą w zupełności, a zwłaszcza w pierwszej części Twej wypowiedzi. Same zwykłe, sztampowe przygody przestały mnie satysfakcjonować już dawno - nawet mimo tego, że jeśli o fantastykę chodzi, to strasznie jej mało czytałem. Zawsze szukałem czegoś więcej, spójności, sensu, logiki, jakiegoś przesłania, oryginalności czy nowości. Czegoś, co byłoby warte zapamiętania, refleksji, czy analizy.

Zauważyłem, że siła książki nie leży w tym, jakie fantastyczne przygody w niej zawrzemy, jakich przedziwnych bohaterów zaprezentujemy, jakiej zakręconej fabuły, czy świata nie wymyślimy... Bo to przypomina podawanie wciąż tej samej fasolki, tylko w innej, kolorowej, wyczesanej puszce, limitowanej edycji, dołączonym do niej bonusie, bonach na kiełbasę - ale wciąż tej samej fasoli.

Siła książki leży w czymś zupełnie innym, w esencji, w rdzeniu, samym szkielecie myślowym. Świat wbrew pozorom jest prosty, nieskomplikowany - po prostu to samo objawia się w wielu formach, ale wciąż jest tym samym. Podświadomość myśli prostymi kategoriami - to, czy odczujemy "magię" książki zależy od najprostszych form energii, jakie włożymy w wyobrażenia przelane na papier. Książka musi o czymś opowiadać, o czymś ponadczasowym, zawierać jakieś prawdy o życiu czy o człowieku - tego się szuka. Zaś to, czy czytamy fantastykę czy kryminały, to już osobiste preferencje, tak samo, czy kupimy tą samą płytę w edycji czarnej, czy białej.

Dlatego moja odpowiedź na pytanie zawarte w temacie - czy z fantastyki się wyrasta - będzie brzmiała: Wyrasta się z pewnych form, z czytania dla samej rozrywki czy zabicia czasu. Wyrasta się z infantylnego podejścia do książek, wyrosnąć można z podniecania się przygodami i dziwnymi umiejętnościami bohaterów - wyrosnąć można więc z fantastyki brukowej. Z fantastyki, gdzie sama idea "książki fantastycznej" jest przewodnia. "Piszemy książkę fantasy, bo się dobrze sprzedaje."

Zaś z prawdziwej lektury, w której drugie dno fabuły nawiązuje do życia każdego z nas, w której walki i przygody tak naprawdę obrazują nam aspekty ludzkiego istnienia i psychiki, bohaterowie uwypuklają ludzkie cechy charakteru, w której pod dosłowną opowieścią fantasy kryje się uniwersalna opowieść o człowieku - z takiej lektury się nie wyrasta, ale do niej dorasta. Ale to już nie ma nic wspólnego z faktem, czy to jest fantasy, czy nie ;) Bo to już tylko preferencje - a te zawsze mogą się zmieniać.

Moandor

Strażnik słów Moandor

26.10.2008
Post ID: 35678

W podobny sposób wyrosło, wydaje się wielu mieszkańców Jaskini. Mnie również momentami brakuje taki rozmów z pasją, spierania się o szczegóły, roztrząsania książki na drobne części. To mnie po części także skłoniło do założenia tego tematu. Zastanawia mnie mianowicie, to czy to właśnie owo "wyrastanie", porzucenie dziecięcych bajek na rzecz powagi codziennego życia wytworzyło ową sytuację.

Ja nadal czytuje fantasy, nadal je kupuje. Jeśli chodzi o jakość, zawsze byłem wybredny i starałem się czytać to, co dobre. Nie przyszła mi natomiast nigdy do głowy myśl, że oto zbliża się wiek, w którym fantastyka musi odejść do lamusa, że tak jak pudełko klocków lego należy ją odłożyć na strych i zająć się czymś pożytecznym, miast przebywać z głową w chmurach w wyimaginowanych krainach.

Bo niby czemu światy fantastyczne mają być mniej 'realne' od tych z powieści kryminalnych, historycznych czy obyczajowych?

Przedziwne jest bowiem przekonanie, iż samochody są bardziej „żywe” niż na przykład centaury lub smoki, a już żałosną niedorzecznością jest twierdzenie, że są one „prawdziwsze” niż, powiedzmy, konie. O jakże prawdziwy, jakże zaskakująco żywy jest komin fabryczny w porównaniu z takim choćby wiązem - owym nędznym, przestarzałym reliktem, ułudnym marzeniem uciekiniera! - pisze Tolkien

Bubeusz

1. Dlatego moja odpowiedź na pytanie zawarte w temacie - czy z fantastyki się wyrasta - będzie brzmiała: Wyrasta się z pewnych form, z czytania dla samej rozrywki czy zabicia czasu. Wyrasta się z infantylnego podejścia do książek, wyrosnąć można z podniecania się przygodami i dziwnymi umiejętnościami bohaterów - wyrosnąć można więc z fantastyki brukowej.

2. Z fantastyki, gdzie sama idea "książki fantastycznej" jest przewodnia. "Piszemy książkę fantasy, bo się dobrze sprzedaje."

3. Zaś z prawdziwej lektury, w której drugie dno fabuły nawiązuje do życia każdego z nas, w której walki i przygody tak naprawdę obrazują nam aspekty ludzkiego istnienia i psychiki, bohaterowie uwypuklają ludzkie cechy charakteru, w której pod dosłowną opowieścią fantasy kryje się uniwersalna opowieść o człowieku - z takiej lektury się nie wyrasta, ale do niej dorasta. Ale to już nie ma nic wspólnego z faktem, czy to jest fantasy, czy nie ;) Bo to już tylko preferencje - a te zawsze mogą się zmieniać.

1. Tu się z Tobą zgadzam Bub. Tak samo można wyrosnąć z książek przygodowych, o Indianach, o Dzikim zachodzie, można wyrosnąć z kryminałów, generalnie ze wszystkiego, co wraz z naszym wiekiem staje się proste i nieprzemawiające do nas tak, jak dawniej. Aczkolwiek jeśli się obejrzeć wokół to kryminały czytają ludzie dorośli i nie wstydzą się tego, a przecież wiele z tych książek poza wartką akcją nie niesie w sobie wiele tych 'wyższych' wartości, których poszukujemy.

2. C.S. Lewis w jednym ze swoich tekstów podał przykład pewnej pani, która przysłała mu rękopis napisanej przez siebie bajki. Opisała w niej jakieś magiczne urządzenie, które po naciśnięciu guzika dawało dziecku przeróżne rzeczy, które ono zapragnęło. Na stwierdzenie Lewisa, że nudzą go takie opowieści pani odpowiedziała, że ją także nudzą, ale tego chcą współczesne dzieci. Myślę jednak, że taką książkę da się rozpoznać, przejrzeć autora, który pisze na dany temat dlatego, ze aktualnie jest nań popyt na rynku. Zamysłów autorów nie znam, ale przeglądając to, co pojawia się w księgarniach, taką postawę można w pewnych przypadkach podejrzewać. Jeśli autor wydaje 3 książki w roku czy to można mówić o jakiejś konsekwencji, dopracowaniu książek?

3. Czyli wg Ciebie Bubeuszu z wiekiem już nie potrzebujemy, chociaż czasami jakiejś książki z literatury popularnej, dla zrelaksowania się, wyluzowania po ciężkim dniu? :) Fantastyka, ta brukowa, dobrze sie do tego nadaje.

Dagon

Dagon

26.10.2008
Post ID: 35679

Myślę, że akceptacja fantastyki nie zależy od tego ile mamy lat. Chodzi o różnice pokoleniowe. Starsi ludzie nie mają pojęcia czym w istocie jest fantastyka z jaką my mamy do czynienia teraz. W czasach kiedy oni czytali książki, fantastyka dopiero raczkowała a motywem przewodnim był Vinetoo i Old’Suterchand. Dla nich Fantastyka to zawsze będą bajki, które opowiada się dzieciom na dobranoc. Bo to jest jedyny odłam fantastyki jaki znają i do którego mogą się odnieść.
Doskonale pamiętam, pogaduszkę z Babcią podczas pewnych ferii. Poradziła żeby zamiast czytać te "Tolkeny" zajrzał i wybrał coś z jej biblioteki. Po skończeniu rozdziału zajrzałem na półkę i widzę, że 90% to książki o życiu jakiś Elżbiet, czy Kennedych. Babcia była wielce zniesmaczona kiedy powiedziałem jej, że pozostanę przy "Tolkenach".
Ludzie z pokolenia Vinetoo po porostu uważają za naturalne wyrośnięcie z bajek czyli z fantastyki jednocześnie.

Moandor

Strażnik słów Moandor

26.10.2008
Post ID: 35682

Zamiast czytać te "Tolkieny"... Ignorancja przez babcię przemawia, podobnie jak przez wielu wielu innych ludzi, którzy nie czytali nigdy tych "Tolkienów", a najlepiej wiedzą ile są warte. :) Czasem mnie irytuje takie ograniczenie, zawężenie horyzontów, zamknięcie na nowe rzeczy. Czym innym przecież jest przeczytać jedną, dwie, trzy książki fantastyczne i dojść do wniosku, że jednak to nie jest to, co mnie interesuje, a czym innym twierdzić tak nie przeczytawszy niczego.

Hellscream

Hellscream

26.10.2008
Post ID: 35683

To Dagon był ignorantem ,ze nie chciał się odkleić od Tolkiena i poczytać o Kennedych:P
Wybaczcie offtop. Jak wróci mi wena to dodam w tym poście coś od siebie nt. wyrastania z fantasy.

Infero

Infero

26.10.2008
Post ID: 35708

Ja nie nazwała bym tego „wyrastaniem”, no może nie we wszystkich przypadkach. Wydaje mi się, że większość z nas po prostu staje się bardziej wybrednymi i wymagającymi czytelnikami. Potwierdzenie moich przypuszczeń znalazłam w waszych wypowiedziach. Szukamy czegoś oryginalniejszego, ambitniejszego, przestaje nas interesować powielanie schematów.
Sama czytałam dawniej więcej (nie tylko fantastyki), teraz w większości przypadków czytam mniej ze względu na czas i jak ma wybór, to chcę żeby czytana przeze mnie książka nie była zwykłym „czytadłem”. Nie czytam głównie fantastyki. Nigdy nie czytałam. Mój stosunek do książek uległ zmianie (chyba wybieram bardziej dokładnie, a na pewno z większym zastanowieniem), nadal fantastyka się przewija i nawet w takiej samej proporcji jak dawniej.

Moandor

Strażnik słów Moandor

26.10.2008
Post ID: 35712

No właśnie, wielu z Was mówi o dojrzewaniu, szukaniem z wiekiem coraz mądrzejszych lektur, o większych wymaganiach stawianych książkom. To również przeszło mi przez myśl i uważam to za całkiem oczywiste, sam rozumuję podobnie. Ale pojawia się zatem zasadnicze pytanie:

Czy fantastyka nie stanowi dojrzałych lektur, czy nie porusza trudniejszych, godnych zastanowienia tematów?

Wydaje mi się, że w przypadku wielu autorów i książek można twierdząco odpowiedzieć na te pytania.

Pojawiły się natomiast powyżej stwierdzenia, że 'fantastyki czytam obecnie mniej', albo 'prawie wcale', a dawniej było inaczej. Przyczynę tego zjawiska chciałbym poznać. Co sprawia, że niektórzy z czasem odchodzą od fantastyki, mimo, że i wśród niej jest literatura z naprawdę wysokich półek. Czy może to być zafascynowanie rzeczywistością i znudzenie wyimaginowanymi światami na przykład?

Nabu

Nabu

26.10.2008
Post ID: 35722

Nie uważam fantastyki za coś gorszego. Cały problem polega jednak na tym, że wielokrotnie moje oczekiwania bardzo rozminęły się z tym, co faktycznie otrzymałem. Doskonałym przykładem jest tu "Pan Lodowego Ogrodu", który odrzucił mnie mniej więcej w połowie. Nie jest to dobre miejsce, aby wyliczać, co mi się tak bardzo nie spodobało, ale np. wrzeszczenie głównego bohatera do uciekającego kruka tekstów w stylu "żebyś ssał łosiowi w piekle, cholerna pokrako!" nie sprawia wrażenia, że autor faktycznie wie, czy chce tworzyć poważną fantastykę z całkiem fajnymi elementami grozy, czy też pisze pod publiczkę, wprowadzając beznadziejne (moim zdaniem) zachowania i mało prawdopodobne teksty. Zresztą być może to zły przykład, bo nie jestem pewny, czy PLO aktualnie w ogóle uchodzi za fantastykę z wysokiej półki.

Moim zdaniem, trudno jest znaleźć, przynajmniej jeśli chodzi o moja osobę, nowe książki fantastyczne warte przeczytania. Co miałem przeczytać - już przeczytałem. W nowościach odnajduję niekiedy coś ciekawego, ale to naprawdę zdarza się bardzo rzadko. Perełek w postaci "Lodu" na pewno nie przegapię, lecz w porównaniu do książek historycznych, gdzie niemal w stu procentach wiem, czego się mogę spodziewać, fantastyka wypada bardzo blado. Nie chcę już eksperymentować i szukać, po prostu nie mam na to ochoty. Wolę trzymać się pisarzy, którzy mnie nigdy nie zawiedli (Lem, Dukaj itd. - pełna lista w pierwszym poście).

Na pewno nie jestem znudzony wyimaginowanymi światami, a mogę nawet powiedzieć, że wręcz przeciwnie. Autor musi jednak, jak już wspomniałem, traktować mnie i swoja pracę poważnie - nie może podchodzić do niej tylko i wyłącznie jako do źródła utrzymania, lecz włożyć w swoje dzieło również - przepraszam, ale zabrzmi bardzo górnolotnie - trochę serca.
Gdzie są utwory w stylu "Robota" Snerga-Wiśniewskiego, pełne oryginalnych pomysłów, bez silenia się na zupełnie niepotrzebny, lecz wciskany na siłę w każde niemal miejsce humor? Gdzie teksty wyciskające mózg uszami, aby coś zrozumieć i nadążyć za tokiem myślenia autora? Gdzie podziali się wreszcie ci wszyscy bajarze, którzy w paru słowach potrafią zaczarować słuchaczy (czytelników) pełnymi tajemnic opowieściami? Prócz paru wyjątków, o których wyżej, nie widzę ich, nie dostrzegam.
Choć z drugiej strony można również wysunąć hipotezę, że wina leży po mojej stronie i że to być może ja nie przykładam się wystarczająco do czytania lub uległem, przykładowo, spaczeniu rzeczywistością do tego stopnia, że oczekuję od autorów czegoś, co nie są w stanie mi dać. W takim razie cały powyższy wywód zupełnie nie ma sensu, bo problem nie znajduje się ani w twórcach, ani w samej fantastyce, lecz we mnie. Ale tego już nie jestem w stanie obiektywnie ocenić.

Nami

Mistrzyni Zagadek Nami

26.10.2008
Post ID: 35731

Uważam, że jeśli coś kocha z tego się nie wyrasta.

Fakt, z wiekiem ubywa nam czasu wolnego, przybywa obowiązków, uczelnia, potem praca, rodzina etc. Czytam fantasy już połowę swojego życia. Wielokrotnie ono się zmieniało, ciągle nabiera tempa. Jednak nie jest to powód aby nie sięgać po książkę. Ukochany zapach farby drukarskiej, lekko szorstka faktura kartek między palcami. Dla mnie to zawsze będzie coś co cenię, co kocham. Czasami traktowane jako ucieczka od problemów, od szarego, ciężkiego dnia realnego. Czasami jako czysta przyjemność czytania.

Są książki na których można się zawieźć, bo pokładamy w nich duże nadzieje, znamy autora i wiele już od niego oczekujemy. Nie raz, nie dwa to mi się zdarzyło. Nie byłam w stanie przebrnąć przez książkę - moje oczekiwania były tak wielkie, że zderzone z tym co zostało stworzone były zupełnie nie do utrzymania.

Jednak nie zmieniło to mojego podejścia do czytania, nie wszystkie książki muszą mi odpowiadać, bo każdy z nas jest inny, każdy autor pisze w innej manierze, każdy chce zawrzeć w swoim dzieje inne wartości. Przyjaźń, miłość, rozkosz, marzenia. Dla innych to tylko seks, przemoc, morderstwa, zdrada.

Wiem, że ja nie przestanę czytać. Nawet gdy będę miała swoją rodzinę, pracę zawodową. Będę czytać swojemu dziecku. Tak jak moja mama czytała mi. Tak jak ona podsunęła mi pod fantastykę. Dzięki niej i tym książkom śmiało mogę powiedzieć, że jestem tu gdzie jestem.

Moandor

Strażnik słów Moandor

26.10.2008
Post ID: 35735

Kiedy jako dziecko oglądałem drugą część filmowej Niekończącej się Opowieści szczególnie zapamiętałem słowa ojca Bastiana, który zawsze mawiał: Jestem inżynierem, widzę to, co widzę, nie chcąc uwierzyć w nic nadzwyczajnego. Tak wsiąkł w rzeczywistość, wyrósł ze wszystkiego co bajkowe, dziecięce, że w odciął się od świata marzeń, wyobrażeń, fantazji.
Powiedziałem sobie wtedy, że ja takim inżynierem to nie będę! :)

Dlatego ja nie wyrosłem, nadal lubię poczytać o smokach, elfach, ale też o innych aspektach światów fantastycznych. Ale chyba podobnie jak Nabu, z wiekiem zacząłem wymagać od książek więcej. Już to chyba wyżej pisałem. Szukam w nich czegoś, co sprowokuje mnie do wysilenia szarych komórek, do zamyślenia się. Tudzież szukam pięknego literackiego stylu, mistrzostwa w posługiwaniu się językiem. Kiedy skończyłem czytać Hyperiona świat tej opowieści przez tydzień chodził mi po głowie. Wracałem ze szkoły myśląc o Hyperionie, szedłem na miasto myśląc o Hyperionie itd. I takie książki lubię. Takie, które nie pozwalają o sobie zapomnieć.

Oczywiście zdarzy mi się czasem przeczytać prostą historię w stylu np. opowiadań o Mordimerze Jacka Piekary, ale to nie jest typ fantastyki jaki teraz lubię czytać najbardziej. Treść tych opowiadań za dwa dni wyleciała mi już z pamięci. W tej chwili zmagam się z Dukajem, wcześniej czytałem Martina. W sumie mogę podpisać się pod listą Nabu z pierwszego posta.

Moandor

Strażnik słów Moandor

1.11.2008
Post ID: 35905

Jak uważacie, jaki przedział wiekowy czytelników jest głównym odbiorcą współczesnej literatury fantastycznej? Czy jest to tak, jak w dyskusji o książkach Fabryki Słów określili Dukaj, Szostak i Orbitowski, że fantastyka obecnie pisana jest obecnie po odbiorców z grupy 12-16 lat?

Dinah

Dinah

27.02.2009
Post ID: 41509

Nie zgadzam się tak do końca z tym młodym wiekiem czytelników.
Dobiegam już do 30 i nie wyrosłam :)

Oczywiście, zgadzam się z Wami, że z wiekiem oczekuję od Książek więcej.
To naturalne, więcej już widziałam, więcej poznałam, więcej trzeba by mnie zaskoczyć i zauroczyć :).

Choć to wcale nie oznacza, że nie lubię przeczytać czasem tych prostych i łatwych w odbiorze Książek. Traktuję je jako rozrywkę, chwilę relaksu, bezpieczną przystań.
Książki poważniejsze, jak "Lód", czasem trudno mi zdjąć z półki (brak czasu, zmęczenie itp.)

Jeśli chodzi o wiek czytelników- mój tato (choć były czasy, że fantastyki poważnie nie traktował), teraz ciągle mi coś podbiera i dopytuje się, kiedy to będzie kolejna część "Oka Jelenia" czy nowa książka Dukaja :)

Ptakuba

Ptakuba

27.02.2009
Post ID: 41527

W gruncie rzeczy zastanawiając się nad fantastyką można dojść do bardzo ciekawego pytania:
Ile warte są nasze marzenia?

Tarnoob

Tarnoob

28.02.2009
Post ID: 41551

Tyle, ile zarabia J.K. Rowling :-P

Dinah

Dinah

4.03.2009
Post ID: 41727

Zabawne i trafne spostrzeżenie Tarnoobie :)
To, że Autorka ta i cykl książek o Harrym odnieśli taki sukces, tylko mnie cieszy.
Wiem, że część tych czytelników, którzy sięgnęli po przygody Czarodzieja tylko z powodu całego tego szumu, będzie szukać i pragnąć więcej.

Dla mnie marzenia są jednak warte znacznie więcej.
Ta wartość jest zupełnie nieprzeliczalna na pieniądze.