Gorące DysputyKarczma Pazur Behemota - "La Lingvo Internacia" |
---|
Tarnoob17.01.2009Post ID: 39785 |
Wszystkie języki oddadzą swe najcenniejsze pierwiastki językowi jedności, który będzie czymś bogatym i przepięknym, jedynie godnym ludzkiej społeczności, albowiem zjednoczy on w sobie geniusz wszystkich narodów. Coś mi odbiło, że zacząłem się uczyć esperanta. Wbrew stereotypom ten język jest wciąż żywy, głównie dzięki internetowi. Esperancka Wikipedia liczy sobie ponad 100 tysięcy haseł, a Wikisłownik w Ido (jednym z „odłamów” esperanta) jest jednym z największych wikisłowników w Internecie. Ciągle są organizowane jakieś zjazdy, imprezy, seminaria, a Polskie Radio codziennie publikuje ok. 20-minutowy esperancki podcast. Liczbę użytkowników Eo szacuje się na kilkaset tysięcy - kilka milionów. Sam się temu zdziwiłem. Zarówno język, jak i sama idea mi się spodobały; nie mam zamiaru się z tym rzucać na słońce (choć i tacy maniacy się zdarzają) i próbować wypierać angielski. Po prostu naukę języka, w dodatku tak prostego i miłego dla ucha, tak odpowiadającego ludzkim oczekiwaniom, tak rzeczowego, precyzyjnego, bogatego i otwartego na żywy rozwój uważam za niezłą zabawę, a przy okazji nie najgorsze ćwiczenie dla pamięci. Właściwie wsparcie tego pomysłu nic mnie nie kosztuje, a nawet jeśli to strata czasu, to napewno mniejsza niż oglądanie „Plebanii” albo zarywanie nocy na podbijanie sobie miejsc w ligach gier. ;-) A czego nie lubię, to jakieś dziwne, ignoranckie uprzedzenia, że to martwy język, a nowe słowa są wymyślane w ciasnych gabinetach wykształciuchów i zapisywane na żółtych papierach. I też przygnębiające potrafi być, że ludzie często ubzdurają sobie, że esperanto powstało do wypierania ojczystych języków. :-/ Przecież jest odwrotnie! Ma je chronić przed sytuacją, w której w rozmowie ludzi różnych narodowości jeden jest faworyzowany, a drugi dyskryminowany. Jeszcze raz powiem: MSZ fajna idea, której wsparcie nic nie kosztuje – do płynnej rozmowy wystarczy kilka miesięcy, a nawet tygodni przyjemnej naŭki. Gramatyka ogranicza się do 16 podstawowych reguł, a słowa bazują na istniejących, więc nawet, jeśli jakiegoś nie znasz, możesz „na czuja” próbować się dogadać. Proste słowotwórstwo sprawia, że 500 morfemów esperanckich daje podobne możliwości komunikatywne co 3000 hiszpańskich wyrazów, a brak wyjątków, że nauka jest 9 razy krótsza niż angielskiego. A co Wy o tym myślicie? Co na hasło „esperanto” przychodzi Wam na myśl? Kopsnij posta. |
Konstruktor17.01.2009Post ID: 39787 |
Co można powiedzieć, język ciekawy jak i intencja jego stworzenia. Jednakże wątpię aby można było się nim porozumieć z wieloma ludźmi. Niestety niewypał. Jak kogoś to interesuje to może się go uczyć lecz jak już wcześniej podkreśliłem jest raczej nieprzydatny. Bardziej przydatny jest zdecydowanie angielski. Pozdrawiam i życzę powodzenia w nauce. |
Tarnoob17.01.2009Post ID: 39788 |
Też tak na początku myślałem, ale to mi dało do myślenia:
Oczywiście angielskiego też się uczę i też uważam go za dużo bardziej pożyteczny, a w czerwcu mam nadzieję zdawać FCE. :-) Dzięki za życzenia. Ĝis! |
Invictus25.01.2009Post ID: 40116 |
Przeczytałem ten tekst i muszę przyznać, że wzbudził on moje zainteresowanie. Nie byłem świadom, że jest on tak popularny w świecie. Szczerze mówiąc - żyłem w przekonaniu, że to sprawa marginalna. Jest on w dużej mierze oparty na łacinie - nieprawdaż? A więc czy ma również sześć przypadków i cechy odmiany łacińskiej? |
Tarnoob25.01.2009Post ID: 40125 |
Każdemu, kto zna łacinę, może przypominać łacinę. Eo opiera się głównie na językach romańskich, a łacińskie ma przede wszystkim spójniki (sed itp.). Oprócz tego ktoś jeszcze kiedyś powiedział o eo (to chyba był któryś papież), że „jest łaciną przyszłości”. Na tym kończą się podobieństwa z łaciną. :-P O ile słownictwo jest indoeuropejskie, to gramatyka opiera się głównie na azjatyckiej. Nie ma żadnej deklinacji ani koniugacji, wszystko jest przejrzyste, proste i nie ma wyjątków, a mimo to eo jest niezwykle bogate, wolne i swobodne; wielu poetów, naukowców, filozofów, artystów, a przede wszystkim zwykłych ludzi uznaje je za doskonałe ujście dla swoich myśli, które ciężko było im wyrazić w innych językach. Mimo, że esperanto ma 120 lat, to świetnie odnajduje się w świecie komputerów; nie ma homonimów ani wieloznaczności, dlatego bez problemu radzą sobie z nim automatyczne translatory. |
Ptakuba25.01.2009Post ID: 40130 |
A ile to-to ma z polskiego i innych słowiańskich języków? ;) |
Invictus25.01.2009Post ID: 40132 |
To, że brak temu językowi koniugacji i deklinacji to bardzo niedobrze. Jak ja nie lubię takich prymitywnych języków! A przecież mam z nimi kontakt codziennie. Zdaję sobie sprawę, że starano się ten język tworzyć tak, by był prosty, ale taki prymitywizm... |
Hellscream25.01.2009Post ID: 40133 |
Invictus, nie unoś się i nie komplikuj sobie życia...To że jest prosty to zaleta języka. KAŻDEGO języka, poza poetyckim. Oczywista, moim zdaniem. |
Invictus25.01.2009Post ID: 40134 |
Dla mnie to nie jest komplikacja. Języki, w których rzeczownik i czasownik się nie odmieniają, nie ma przypadków są dla mnie po prostu prymitywne. Niestety - nie wiem jak to się stało - do takich należy język angielski co wskazuje na to, że jestem w mniejszości. Powiedziałbym jak zwykle jestem w mniejszości :). |
Hellscream25.01.2009Post ID: 40136 |
E tam, nie przejmuj się. Mniejszości zawsze rządzą ;) Nikt Ci nie broni uczyć się skomplikowanych języków. Ja po prostu uważam to za stratę czasu. Oczywista, wszystko zależy od tego, co dla kogo jest "skomplikowanym językiem". |
Tarnoob26.01.2009Post ID: 40159 |
Bo ja wiem, czy taki prymitywizm… Poczytaj Sinjoro Tadeo, to zrozumiesz. :-) Na pocieszenie jeszcze dodam, że ma 9 imiesłowów (+ setki wariacji). Esperanto jest po prostu bogate w myśli i znaczenia, a nie reguły i wyjątki. I myślę, że to je czyni co najmniej równie wyrafinowanym co łacina. ;-) Słowotwórstwo to tylko dodawanie przyrostków i przedrostków. Oprócz tego każdy rzeczownik kończy się na -o, przymiotnik na -a, a przysłówek na -e. @Ptakuba: ze słowiańskich języków eo ma przede wszystkim autora, ale też fonetykę. Wszystko się czyta dokładnie tak, jak się pisze, a akcent pada zawsze na przedostatnią sylabę. Poza tym j się czyta jak j, a nie ż czy dż. Jest też literka ŭ (czytaj: ło), która mi jakoś dziwnie poczciwie brzmi. :-P |
Invictus27.01.2009Post ID: 40229 |
Nie napisałem dotychczas dwóch swoich skojarzeń z językiem esperanto. |
Videletz15.02.2009Post ID: 41090 |
Zabawne, moim pierwszym skojarzeniem z esperanto też jest wątek, że tak powiem, urbanistyczny. |
Tarnoob16.02.2009Post ID: 41104 |
I co, ile rozumiesz? :-) Jeśli chodzi o skojarzenia „urbanistyczne”, to może je mieć bardzo wielu Polaków – w praktycznie każdym większym mieście jest ulica Zamenhofa. Jeśli chodzi o naukę „z ciekawości”, polecam serwis lernu.net, szczególnie kurs „La zagreba metodo”. Bardzo wiele można się nauczyć w krótkim czasie, zwłaszcza, jeśli przeplata się to z programem „Kurso de Esperanto 3". |
Videletz16.02.2009Post ID: 41105 |
Coś tam rozumiem, szczególnie, jeśli jest to hasło identyczne nazwą z polskim. :)
Zamenhofa tak, ale czy esperanto? |
Invictus16.02.2009Post ID: 41107 |
No właśnie - ja długie lata nie wiedziałem co to za jeden był ten Zammenhof. I jestem pewien, że większość społeczeństwa nie ma o tym pojęcia. |
Samete10.01.2011Post ID: 59947 |
Esperanto, mimo szczytnych założeń, nigdy nie miało szans stać się sztucznym językiem międzynarodowym, jednoczącym cały świat, z prostej przyczyny: czerpało wyłącznie z języków Europy, a sam Zamenhof nie stronił od arbitralnych rozwiązań typu "skoro dane słowo nie jest podobne w żadnym języku, wymyślę całkiem nowe". Współczesny stan wiedzy językoznawczej pozwala, niestety, na wysnucie wniosku, że utworzenie języka zrozumiałego dla wszystkich siedmiu miliardów mieszkańców Ziemi nie jest możliwe, bo poszczególne dialekty świata są zbyt różne, żeby można było wymyślić coś, co każdy mógłby (w wariancie utopijnym) pojąć w mig, lub (w wariancie bardziej realistycznym), czego każdy mógłby się nauczyć wkładając w to jednakowy wysiłek. Obecnie tworzy się języki grupowo międzynarodowe, tzn. takie, które mają łączyć poszczególne rodziny językowe. Niestety, i tu są problemy, bo w prawie każdej rodzinie językowej są "dzieci" znacznie odstające od reszty pod wielorakimi względami, w rodzinie germańskiej jest to np. angielski, a w romańskiej - rumuński. Stąd też liczba potencjalnych użytkowników nowego języka maleje. I tak, po co rodzinie romańskiej interlingua, skoro jest już włoski, który też nie sprawia wielkiej trudności ani Francuzom, ani Hiszpanom? Po co rodzinie germańskiej sztuczny język, skoro jest niemiecki, którego powszechnie uczy się w krajach, w których dany sztuczny język mógłby wejść w użycie? Po co, wreszcie, wspólny język sztuczny Słowianom, skoro i tak się świetnie rozumiemy? Podsumowując, lepiej uczyć się języków zanikających, dla ochrony dziedzictwa kulturowego. Przykłady mamy pod ręką: kaszubski, białoruski, dolnoniemiecki, waloński... |
Kanclerz Grenadier10.01.2011Post ID: 59952 |
Uczmy się najpierw porządnie polskiego. Uszy więdną, słuchając mediów. Zresztą przykład mamy na naszej stronie głównej ;) Wspólny język powstanie, ale za jakieś parę, peręnaście, parędziesiąt tysięcy lat, jeśli ludzkość odczuje taka potrzebę. Na razie nie odczuwa, bo mimo różnic dogaduje się bez problemu... Powstanie raczej drogą ewolucji, a nie narzuconego systemu. |
MiB10.01.2011Post ID: 59953 |
Korekta jest zawsze mile widziana. Nasi newsmani to zlepek różnych ludzi, zazwyczaj bez choćby podstawowej wiedzy redaktorskiej. Pozdrawiam |
Trang Oul10.01.2011Post ID: 59958 |
Właśnie przez takie sentymenty wynikają problemy z niezrozumieniem i brakiem wspólnego języka. Po co język, który rozumie ledwie garstka ludzi (może do szyfrowania...)? Parafrazując Rutherforda, byłoby to "zbieranie znaczków". Jak słusznie zauważył Samete, Europie wystarczyłby jeden język romański, jeden germański i jeden słowiański.
Mamy już angielski, który jest absolutnie niezbędny, jeżeli chcemy gdzieś pojechać i nie uczyć się "jednorazowo" lokalnego języka. Możliwe jednak, że upadnie, podobnie jak łaciński, a następnie francuski. |