Oberża pod Rozbrykanym Ogrem

Zatęchłe Archiwum - "Ballada: Bramy Umysłu (BALLADA ZAKOŃCZONA)"

Osada 'Pazur Behemota' > Zatęchłe Archiwum > Ballada: Bramy Umysłu (BALLADA ZAKOŃCZONA)
Wędrowiec: zaloguj, wyszukiwarka
Nami

Mistrzyni Zagadek Nami

4.03.2007
Post ID: 9347

- Trzeba będzie nawet okraść kilku ktosi... - stwierdziła Nami
- No... - drużyna przytaknęła.
- Dobra... można zrobić tak: Wypatrujemy jakiegoś nadzianego, ja do niego podchodze zagaduje o jakieś pierdoły, głupio się uśmiecham, że nadal nie wiem gdzie mam iść, niech mi jeszcze raz wytłumaczy a Grumbellgast go w tym czasie okrada.. ja jeszcze chwilkę z nim pogadam a później sobie pójdę, ale w przeciwnim kierunku w którym poszedł Grum, zrobie kółko i do was wrócę. Przeliczymy kasę i najwyżej będziemy się czaić na następnego. - powiedziała Nami
- hmmm dobry pomysł. - odpowiedział Gabus.
Reszta się z nim zgodziła.

Gdy okradli pierwszego bogacza miał on w sakiewce 1500 sztuk złota..

- Ehhh... to jeszcze koło siedmiu takich tempoli mam bajerować? - zapytała Nami.
- No niestety na to wychodzi. - odpowiedział Grum.

Zrobili jeszcze cztery skoki. Nie uzbierali nawet 3000. W sumie szósty był najbardziej udany. Szlachcic miał w sakiewce około ośmu tysięcy sztuk złota.
- Mamy całość? - zapytała Nami
- Tak i zostaje nam złoto z poprzednich skoków - stwierdzil Grum
- No dobra to idziemy.

Gdy mieli już całą kwotę ośmiu tysięcy oddali ją handlarzowi i wreszcie mogli wyruszyć na plantację vito....

Ghost

Ghost

4.03.2007
Post ID: 9348

Po tygodniu wędrówki, wreszcie dotarli do plantacji.
Brama składała się z paru desek niechlujnie przybitych do siebie. Zagroda była niewysokim, kamiennym murkiem, na który Grumbellgast mógł wejść podskakując. Do ściany przyklejona była kartka z napisem "Noł Majnd Rajders alołed".
- Nic nie mówią o nutach... - parsknął Gabus, przeładowywując swoją kuszę (wzbogaconą o pięć rurek przez Yaptrana, dla zwiększenia celności).
- Dobra... Włazimy, zabijamy każdego, rabujemy, wychodzimy, rozwalamy i wracamy, tak? - zapytała Nami, pocierając ręce.
- Brak w tym wyrafinowania... Poza tym, nie wiemy, jaka jest ich licze... - Yaptran przerwał swoją wypowiedź, i zerknął na POSARa wystającego z kieszeni Gabusa.
- No co?

Mr. Rabbit

Mr. Rabbit

4.03.2007
Post ID: 9349

Cobalt postanowił się na chwilę odłączyć od drużyny. Zaczął iść w kierunku północnym wzdłuż muru. Po chwili jego uwagę przykół krzak. Rozejrzał się do okoła. Tak, to musiało być jedno z wejść do podziemi. W pobliżu nic, sama ziemia, i nagle ten krzak.

Wrócił do drużyny, która dalej dyskutowała przed bramą i poinformował ich o swoim odkryciu. Po czym zasugerował aby weszli właśnie tamtędy.

DevilOkO

DevilOkO

4.03.2007
Post ID: 9350

Wszyscy się na to zgodzili, podchodząc do krzaka poczuli, że ziemia się pod nimi obsuwa. Cała drużyna wpadła do głebokiego i wąskiego tunelu. W miejscu gdzie wylądowali, leżała sterta ziemi z powierzchni. Do otworu na górze było kilka metrów wysokości, jednak nie było możliwości wydostania się na powierzchnię. Ziemia cały czas się osypywała.
- Tylko tam możemy iść.-skrytobójca wskazał reką ciemną otchłań tunelu.
- Ja będę prowadził, nie mamy żadnej lampy ani pochodni. Ja przez moje okulary widzę w ciemności- powiedział Yaptran- a ty Gabus wyciągnij POSARa zawsze to będzie trochę światła jak będzie sie jarzył.

DruidKot

DruidKot

4.03.2007
Post ID: 9351

Drużyna szła tunelem, który z każdą minutą stawał się niższy o jakieś pięć centymetrów. Jedynie Yaptran nie musiał się schylać.

Po jakiś dziesięciu minutach tunel się skończył.

- Ekhm - powiedział Grumbellgast.
- Arrgh. - zawtórował mu Cobalt.

Yaptran podszedł do ściany i nacisnął na nią. Otoworzyła się. W środku stała mała horda nieumarłych.

Eru

Eru

4.03.2007
Post ID: 9352

Nieumarli ruszyli do ataku. Jakoże przejście było wąskie, wystarczyło że bronili go Grumbellgast i Cobalt. Eru i Nami przygotowywali zaklęcia, a Gabus i Yaptran POSARa. Kiedy wszystko było już gotowe, złodziej i skrytobójca odsuneli się, a Nami rzuciła potęzną kulę ognia, niszcząć przy okazji dobrze ponad pół setki nieumarły, ale to była kropla w morzu pięciu set umarlaków. Wrogowie odsunęli się od wejścia, tym samym robiąc miejsce dla Eru. Elfi mag skonmcentrował się i rzucił najpotęzniejsze odsłanie martwiaków w życiu. Nie padło za wiele niumarły ale wystarczyło to aby po oddani kilku strzałów z POSARa zostało ledwie dwie setki nieumarłych wycofujących się na drugi koniec jaskinii

Ghost

Ghost

4.03.2007
Post ID: 9353

Gabus schował POSARa za pas, i chwycił za swoją kuszę. Jakiś lisz, zafascynowany siłą i precyzją szeryfa, spróbował wdrzeć się do jego mózgu.
- Jaak sięę naaazyyywaaasz?! - rozległ się w jaskini czyiś dudniący głos.
Gabus opuścił gogle z czoła na oczy, i wystrzelił w lisza czającego się w kącie, przy okazj trafiając czterech innych umarlaków.
- Oprawca. Miło mi.

Grumbellgast chwycił jakiegoś kościeja, i wziął go na zakładnika.
- On... eee... ROZKRUSZY się, jak się nie poddacie!
Szkielety spojrzały po sobie, i wydały z siebie przeraźliwy pisk.
- Nie ryczcie tak, głowa mnie boli... WON! - czyiś głos rozległ się po pieczarze. Nagle, obok szkieletów pojawił się niski, łysy staruszek z wielką głową. Klasnął w ręce, a szkielety - znikły.

DruidKot

DruidKot

4.03.2007
Post ID: 9354

- Ychhchh! - wychrypiał. - Ło...! Łorkh! - do sali wszedł wysoki mężczyzna z wyszczerbionym nocnikiem. - Jestem... Rionognus... i mam... wodogłowie... potrzebuję... lekarstwa... w przeciwnym razie... zginiecie... Ło! Łorkh!

Mężczyzna podszedł do Rionognusa, przeżucił go sobie przez plecy i wyszedł z pomieszczenia nie zwracając uwagi na odpadające kawałki ciała Rionognusa.

Drużyna podeszła do nocnika. Wyglądał na bardzo stary.

[size=9:3452d36ab6]Nie, nie błaznuję :)[/size:3452d36ab6]

Eru

Eru

4.03.2007
Post ID: 9355

- Nocnik?
Grumbellgast podszedł do nocnika i ostroznie podniusł go.
- Czysty! - rzucił kieszonkowiec
- Czysty? - rzucił ktoś pytanie
- Czysty! - rzucił ktoś odpowiedź
- Nie rozumiem... - powiedział Yaptran
- Żadnych odchodów, krótko mówiąc czysty - odpowiedział Grumbellgast
- Nadal nie rozumiem...
- To znaczy że albo w ogóle go nie używają, albo ktoś go wyczyścił, albo jest to coś innego niż nocnik.
- No to ja już w ogóle nic nie rozumiem.
- No to proponuje spytać tego gościa - Eru skończył tą żenującą dyskusję i wskazał na drzwi, które były wciąż otwarte.

Drużyna przeszła przez nie i zobzaczyła osławiona plantację Vito. Ale niestety nie była to już palnatcja Vito, tylko obóz nieumarłych. A że żadne roślinki nie moga żyć w bezpośrednim ototczeniu nieumarłych, nie było już plantacji.

DruidKot

DruidKot

4.03.2007
Post ID: 9356

Drużyna rozejrzała się po pomieszczeniu. Panował tu spokój. Zdecydowanie, był to spokój i jakaś... harmonia...

Wśród nieumarłych?

- To niemożliwe. Szkielety żyją w zgodzie z ludźmi? i pomagają sobie?
- No... Ale Łupieżcy też byli mili...
- Czyli trafiliśmy na jakąś cholernie przyzwoitą planetę?
- Na to wygląda.

Zza ściany wyszedł mężczyzna z wodogłowiem.

- Ja... biedny... Czego... Wy... chcecie? chyba nie... skrzywdzicie... Ja... biedny...

Drużyna spojrzała po sobie. Przecież mieli go zabić. Przecież on tu dowodzi, jest groźny, i, co najgorsze, jest na pewno pomocnikiem Hektora.

- My... w sumie... - Nami zawahała się. "Przyszliśmy cię zabić" zabrzmiałoby strasznie... dziwnie? - przyszliśmy pozwiedzać. - zrezygnowanym tonem wydusiła z siebie elfka.
- To wspaniale! - wykrzyczał mężczyzna ochrypłym głosem. Teraz wydawał się strasznie mały i bezbronny. - Mogę was... oprowadzić!
- Eee... Poradzimy sobie sami... Tylko te... szkielety, powinny zniknąć.
- Nie rozumiem...
- Powiem wprost: odeślij je, albo zginą z naszej ręki.
- Ale...

Cobalt wyciągnął broń.

- No... dobrze... - mężczyzna usunął szkielety. - Co teraz?
- Opowiesz nam o Hektorze. Gdzie jest i co robi?
- Ech... Uciekł... daleko... przez zwierciadła... zakrzywione. Daleko...

Mężczyzna zmarł.

Nami

Mistrzyni Zagadek Nami

4.03.2007
Post ID: 9357

- Dobra, nie ma co tak stać... trzeba się ruszyć. Na razie nie wychodźmy z podziemi tylko się rozejrzyjmy. - stwierdziła Nami.
- Podzielimy się jakoś czy idziemy wszyscy razem? - zapytał się Grumbellgast.
- A jak lepiej? - odpowiedział Eru
- No chyba razem... przynajmniej trochę bezpieczniej, bo więcej nas. - powiedziała Nami.

Drużyna ruszyła na "zwiedzanie" lochów.
Przeszli już kilka pomieszczeń ale nie było w nich nic ciekawego.
Gdy szli koło ściany Grum stwierdził, że są tam ukryte drzwi - miał rację. Były dobrze ukryte, ale po chwili szamotaniny i szukania dźwigni udało się je otworzyć. Ich oczom ukazała się komnata w pełnym tego słowa znaczeniu. Nie zwykły pokoik. Tylko przestronna, bogato urządzona komnata...

- Heh, ten to miał kasę nie ma co... - stwierdził Grum
- Duża.. najlepiej rozdzielmy się i przeszukajmy ją całą dokładnie.. Jak ktoś coś znajdzie niech krzyczy, albo jakoś inaczej daje znać. - powiedziała Nami.

Rozeszli się po całym pomieszczeniu. Było na prawdę ogromne. Większość część ścian była zagospodarowana półkami. Ale nie było na nich tylko książek, znajdowały się tam też jakieś dziwne słoiczki z różnymi niezidentyfikowanymi substancjami.

Nami podeszła do biurka... przeszukała je dokładnie. Dotknęła dna szuflady i zaczął uruchamiać się jakiś mechanizm.... Zawołała do siebie wszystkich. Ich oczom ukazała się mapa...

DruidKot

DruidKot

4.03.2007
Post ID: 9358

Mapa rozkładała się powoli. Obok pojawiła się zjawa.

- Czas pozostały do samoistnego spalenia: Jedna minuta. Czas pozostały do zawalenia komnaty: Trzy minuty. Proszę podać kod dostępu, a operacja zostanie wstrzymana. Proszę wcisnąć Dźwignię, w przypadku zapomnienia kodu. Podanie nieprawidłowego kodu spowoduje natychmiastową śmierć.

Nie było czasu na zastanowienie. Nami wcisnęła dźwignię, podczas gdy reszta próbowała odczytać zaszyfrowaną mapę lub oderwać ją i uciec.

- Dźwignia wciśnięta. Czas na odpowiedź na zagadkę: Trzy minuty. Operacje wstrzymane. W przypadku podania nieprawidłowej odpowiedzi, operacje zostaną natychmiast wznowione. Oto moja zagadka:

"[i:9d4871d24d]Na pewnej wyspie Mórz Południowych stały obok siebie trzy posągi bóstw (w rządku), uważane za wróżebne. Bóstwa bardzo chętnie odpowiadały na zadawane pytania, ale pożytek z tego był niewielki - były to bowiem, choć identyczne z wyglądu, trzy różne bóstwa: bóstwo prawdy (które na każde zadane mu pytanie odpowiadało prawdę), bóstwo kłamstwa (które, jak łatwo się domyślić, zawsze kłamało) oraz bóstwo uniku (które mówiło albo prawdę, alb fałsz, przy czym nigdy nie było wiadomo, na co się zdecyduje).
Znalazł się wreszcie pewien mądry człowiek, który przyszedł do świątyni i zapytał bóstwo stojące po lewej stronie:
"Powiedz, o bóstwo,kto stoi obok ciebie?".
Odpowiedź brzmiała:
"Bóstwo prawdy".
Wówczas ów mądry człowiek zapytał centralną figurę:
"Powiedz, o bóstwo, kim jesteś?"
Odpowiedź brzmiała:
"Bóstwem uniku".
Wtedy człowiek zapytał bóstwo po prawej stronie:
"Powiedz, o bóstwo, kto stoi obok ciebie?"
Odpowiedź brzmiała:
Bóstwo kłamstwa.
Po chwili rozważań mądry człowiek wiedział już dokładnie, jak ustawione są w świątyni poszczególne bóstwa. Jak?[/i:9d4871d24d]"

Zjawa postwiła na stole z mapą klepsydrę trzyminutową.

Nami

Mistrzyni Zagadek Nami

4.03.2007
Post ID: 9359

Po chwili namysłu Nami odpowiedziała:
- Po lewej stronie stoi bóstwo uniku, w środku kłamstwo, po prawej prawdy.
Zapadła złowroga cisza...

DruidKot

DruidKot

4.03.2007
Post ID: 9360

- Odpowiedź poprawna. Maszyny wyłączone. Zabezpieczenia wyłączone. Świstak zawijający sreberka wyłączony. Rozgość się, Panie. - powiedziała zjawa i znikła.

Komnata zmieniła się. Trochę. Pulpit z mapą zmienił się w biurko, obok którego stał fotel. Szuflady były lekko uchylone, Nami sięgnęła do środka.

Znajdowało się tam małe, zakrzywione zwierciadło i księga "Zakrzywione Szyfry, czyli co zrobić, by nie być". Nami przekartkowała ją pośpiesznie. Jedna strona była zagięta, i to na niej kartkowanie się zatrzymało. Elfka zaczęła czytać.

- "Do napisania szyfru zwierciadeł potrzebna jest miniaturka zakrzywionego zwierciadła. Wszystko, co napiszesz kierując się odbiciem w lustrze będzie nie do odczytania dla osób postronnych. Ty możesz to zrobić czytając z odbicia." Chyba wszystko jasne... - elfka dała lusterko Cobaltowi, a ten zaczął czytać, i razem z Yaptranem narysowali właściwą mapę.

W szufladzie było coś jeszcze. "Wielka Księga Nekromancji". Przekazywała ona swą moc jakiemuś śmiertelnikowi, jednak jej moc była już częściowo wyczerpana. Starczyło jej tylko tyle, by opanować nekromancję na poziomie podstawowym, ale tylko dla jednej osoby.

- Co z tym robimy?... - zapytała Nami z drżeniem głosu czując chłód bijący od bladoniebieskiej księgi...

DruidKot

DruidKot

4.03.2007
Post ID: 9361

Nikt nic nie mówił.

- Więc rzucamy kośćmi. - zadecydowała Nami. - Jak wypadnie jeden, to ja. Dwa to Cobalt. Trzy Eru. Cztery Yaptran, pięć Grumbellgast. Sześć to... eee... znowu Eru, bo jest magiem.
- A co, jeśli stanie na kancie? - rzucił z uśmiechem Grumbellgast.
- [i:76a3e6b460]To szansa jedna na milion...*[/i:76a3e6b460]
- [i:76a3e6b460]Ale może się udać.*[/i:76a3e6b460] - powiedział Grumbellgast.
- Wtedy, weźmiemy księgę i później ją sprzedamy. Albo pomyślimy później.

Nami wykonała rzut. Kości potoczyły się po blacie stołu...

- Niemożliwe.
- Nieprawdopodobne...
- Ooo...

Kość zatrzymała się na kancie.

[size=9:76a3e6b460]* Zaczerpnięte z książki "Straż! Straż!" T. Pratchetta.[/size:76a3e6b460]

Nami

Mistrzyni Zagadek Nami

4.03.2007
Post ID: 9362

- No to zabieramy i sprzedajemy czy coś - stwierdziła Nami.
- Eee a nie przepatrzymy do końca tych gratów tutaj? - zapytał Eru.
- No można, można... Jakieś złoto może się znajdzie - powiedział Grum.

Każdy wrócił na swoje miejsce. Przegrzebali całe pomieszczenie. Znaleźli złoto i kosztowności. W sumie wyszły dwa plecaki. Nami w tym czasie przeglądnęła Księgę... Coś się w niej kryło. Coś tajemniczego, mrocznego i potężnego...

Eru

Eru

4.03.2007
Post ID: 9363

Bez przeszkód wyszli na powierzchnię.
- Taka mała aluzja: mieliśmy szukać Hektora - powiedział Eru
- Spokojnie, najpierw zajmijmy się tą księgą, czuję że jest to klucz do wszystkiego.
- Okej
Drużyna ruszyła w stronę Bram Umysłu

DevilOkO

DevilOkO

4.03.2007
Post ID: 9364

Drużyna podczas plądrowania komnaty straciła rachubę czasu i kiedy wyszli na powierzchnię bardzo szybko nadciągnał zmrok. Wspólnie zadecydowali, że zostaną przy farmie i nie będą w nocy przedzierać się przez mokradła. Nazbierali pozostałości po vito i rozpalili ognisko. Nad ich głowami szumiał wiatr i szeleściły liście. Od strony bagien dolatywał straszny fetor i dziwne dźwięki. Wszyscy czuli się nieswojo. Yaptran dorzucił trochę gałęzi do ognia i keidy wracał na miejsce jego wzrok spoczął na księdzę. Przetarł oczy i jeszcze raz spojrzał.
-Pa...pa...patrzcie si...si..się na tą ksi...ksi...księg...księge- jąkął się niewiadomo czy ze strachu czy z zimna- Tu są ru...ru...runy. A wcze...wcze...wczesśni....wcześniej i...ich nie by...było.
Przerwał mówienie i zapadła gwałtowna cisza. Ustał szelest liści i głosy z moczar. Najmniejszy podmuch wiatru nie muskał ich twarzy. Coś wisiało w powietrzu, wszyscy to czuli. Ale oczy gnoma się powiększały i w pewnej chwili szepnął ku zaskoczeniu wszytkich bez jąkania.:
-One się przesuweją i tworzą jakieś słowo, którego nie potrafie odczytać.

DruidKot

DruidKot

4.03.2007
Post ID: 9365

[size=9:099f2f44ef]Pfff... Ze zwykłej księgi nauki nekromancji robicie coś niestworzonego... Straszne.[/size:099f2f44ef]

- Te runy... one chcą wbić się w nasz umysł!
- Ale po co?
- Nekromancja jest zła...
- Może chcą połączyć nas z Hektorem?

Nami spojrzała na księgę.

- Możemy spróbować... Dzięki niej znajdziemy Hektora, ale ktoś musi ją przeczytać. Poza tym... może nekromancja nam się przyda?

Ghost

Ghost

4.03.2007
Post ID: 9306

Grumbellgast zerknął w kąt Bramy Umysłu. "Powinienem zostać szambonurkiem, skoro zawsze się wplątuję w takie bagno..." - pomyślał złodziej, po czym zaśmiał się i podrapał bo brodzie. Nie golił się już od paru tygodni.
Brama Umysłu w wersji materialnej bardziej przypominało szlachecki pokój gościnny niż więzienie, a w sali roznosiła się delikatna woń różanych perfum. Wszystko było tu ładne - poczynając od gobelinów na ścianach, przez ściany pomalowane na uspokajajace kolory, kończąc na drogich dywanach, meblach i starannie wyrzeźbionych popiersiach jakichś zapewne ważnych ludzi. Czas zdawał się jakby płynąć tu wolniej. Grumbellgast mrugnął parę razy. Wszystko co widział było nieco rozmazane, a jego ruchy były zdecydowanie wolniejsze i pozbawione siły. Uwagę złodzieja zwrócił brak drzwi... Zabezpieczenie, mała wpadka architektoniczna czy może coś zupełnie innego?
- Nie podoba mi się tu. - powiedziała nagle Nami, wyrywając Grumbellgasta z transu.
- A komu się podoba? To miejsce śmierdzi, i nie mam wcale na myśli perfum które nas tu odurzają. - odpowiedział złodziej, waląc łokciem w ścianę.
Nie poczuł bólu, a marmurowy blok nie był nawet naruszony. Grumbellgast zaklnął szpetnie. "Co to, do cholery, za więzienie?!"