Oberża pod Rozbrykanym Ogrem

Zatęchłe Archiwum - "Ballada: Burgundzka Krew (BALLADA ZAWIESZONA)"

Osada 'Pazur Behemota' > Zatęchłe Archiwum > Ballada: Burgundzka Krew (BALLADA ZAWIESZONA)
Wędrowiec: zaloguj, wyszukiwarka
Sharra

Sharra

28.01.2005
Post ID: 9483

[size=14:2192dc7bf6][color=red:2192dc7bf6]SHARRA PRZEDSTAWIA:[/size:2192dc7bf6]
[size=20:2192dc7bf6]Burgundzka Krew[/size:2192dc7bf6][/color:2192dc7bf6]

Występują:

[size=10:2192dc7bf6]Duchem z NAMI :P[/size:2192dc7bf6]
Maria Hellsing z Monachium w Księstwie Bawarii
[size=10:2192dc7bf6]Sharra[/size:2192dc7bf6]
Aldene Szevykolg z Szekesfehervaru w Królestwie Węgier
[size=10:2192dc7bf6]Destero[/size:2192dc7bf6]
Garet Silentwind, anglik z Wenecji w Republice Weneckiej
[size=10:2192dc7bf6]Dragonthan[/size:2192dc7bf6]
Sir Dramen Selvis z Yorku w Królestwie Anglii
[size=10:2192dc7bf6]Eru[/size:2192dc7bf6]
Miguel de Sousa z Algarve w Królestwie Portugalii
[size=10:2192dc7bf6]Ghost[/size:2192dc7bf6]
Anthony Edwars z bliżej nieokreślonego miasta Królestwa Anglii
[size=10:2192dc7bf6]Islington[/size:2192dc7bf6]
Vizcaj Alava z Bilbao w Księstwie Nawarry/Królestwie Kastylii
[size=10:2192dc7bf6]Thurvandel[/size:2192dc7bf6]
Olaf Thyggerson z połączonych Unią Kalmarską Szwecji, Norwegii i Danii

Zbliżcie się i usiądźcie wygodnie, bo historia, którą wam opowiem jest dosyć długa. Pamiętacie zapewne rok 1430,czas, gdy herezja pleniła się po całej Europie, głównie na bałkańskim półwyspie i w starosłowiańskim Królestwie Czech. Wojna, nazwana Stuletnią, trwała sobie w najlepsze ? ani Francja, ani Anglia, ani tym bardziej tak ważna w konflikcie Burgundia nie planowały zawieszenia broni. W Iberii [i:2192dc7bf6]reconquista[/i:2192dc7bf6] postępowała coraz szybciej. Zjednoczone siły Kastylii, Aragonii i Portugalii coraz szybciej eliminowały Arabów, zdobywając jakże ważną dla tych drugich Kordowę. Z drugiej strony kontynentu, na północnym wschodzie, tatarskie ordy słabły i ulegały atakom ruskich księstw. A pośrodku tego zamętu rosły nowe potęgi: Austria, świeżo upieczone Arcyksięstwo, Węgry, o jezyku równie poplątanym jak Węzeł Gordyjski, oraz Polska, związana z Litwą unią personalną i sojuszem. Tak, to już koniec trucia, poznajmy naszych bohaterów.
Maria Hellsing, rodowita niemka, jednak po jej nienaturalnej urodzie nie można tego stwierdzić, przybyła do Burgundii na miesiąc przed wydarzeniami, które zamierzam wam opowiedzieć, wraz ze swą towarzyszką, ognistowłosą węgierką, zwaną Aldene Szevykolg. Obie zniknęły w tajemniczych okolicznościach, jednak mówi się, że współpracują z Arcybiskupem Dijonu.
Sir Dramen Selvis to wojowniczy rycerz z zamorskiej Anglii. Jego herb, przedstawiający złotego smoka na czerwonym tle, śni się po nocach wielu francuskim żołnierzom, którzy mieli tyle szczęścia, aby przeżyć spotkanie z nim. Król mocarnych anglosasów wysłał go na front we Francji, do obrony angielskich wpływów we Francji. Podobno rozkochał w sobie, po czym brutalnie porzucił Joannę d?Arc, ale to już inna bajka. Podczas swych podróży zahaczył o Burgundię. To był błąd. Został oskarżony przez księdza miejscowej katedry o herezję. Dramen nie wybaczył kapłanowi i zabił go wieczorem tego samego dnia. Arcybiskup okazał mu wspaniałomyślność i nie spalił go na stosie. Tylko ekskomunikował.
Garet Silentwind został osierocony... i tyle wiadomo o jego przeszłości. Może dlatego, że mało kogo ona interesuje, a może dlatego, że nikt nie był na tyle głupi, żeby sptać. Tak czy inaczej, mimo angielskiego pochodzenia, w Wenecji czuł się doskonale. Tam potrzeba łotrzyków i skrytobójców...
Anthony Edwards, również Anglik, to dosyć ekscentryczny, powiedziałabym nawet szalony, wynalazca muszkietu. Tak naprawdę nie wiadomo, co wtedy robił w Dijon, jednak podobnie jak jego rodak, został usunięty z kart Kościoła. Podejrzewam, że znalazł się po prostu w niewłaściwym miejscu o niewłaściwej porze.
Vizcaj Alava... A to dopiero była tajemnicza postać! W dokumentach pisanych nie zachowała się praktycznie żadna o nim wiadomość. Wiemy o nim, że wychował się w Bilbao, do niedawna części Nawarry, i zachował się w nim wrodzony baskijski patriotyzm. Mimo to, nie żywił urazy do Kastylijczyków o tak znaczne okrojenie terytorialne swej ojczyzny. Ha! Nie miał na to czasu!
Olaf Thyggerson, Szwed norweskiego pochodzenia, był katolickim kapłanem, wielokrotnie pełniącym funkcję misjonarza. Jednak jakieś wydarzenie z jego życia nakazało mu nawrót do pogańskich praktyk i zrezygnowanie z podążania wyznaczoną przez Boga drogą. Przez pewien czas ukrywał się w Danii, wkrótce później opuścił kraje Unii Kalmarskiej i zaczął podróżować. W końcu coś go pokusiło o wizytę w słynącej z wina Burgundii. A potem już jak zwykle: rozpoznany ? uwięziony ? ekskomunikowany ? skazany na banicję.
I jeszcze jeden, Miguel de Solsa z południowej Portugalii. Medyk, a tak naprawdę absolwent słynnego Uniwersytetu Magii w Toledo. Ukrywał swe zdolności, a do ekskomuniki doprowadziło go wrodzone dobro, które kazało mu użyć czarów do wyleczenia umierającego człowieka. Mężczyzna, który go uratował, był oficerem Inkwizycji. Wiadomo co było dalej...
Poznaliście już ich wszystkich. Nie spać, dopiero teraz się zacznie!

Jak zwykle dostojny, Arcybiskup Dijon spojrzał na grupę z wyraźnym niesmakiem. Drużyna nie zwróciła na to uwagi, przyglądali się bowiem dwóm kobietom, siedzącym na fotelach ustawionych obok biskupiego tronu.
Jedna z nich miała ogniście rude włosy i niezwykle ostry makijaż. Była bardzo piękna, trzeba było to przyznać. Prezentowała wschodnioeuropejski typ urody, Anthony stwierdził, że na pewno jest to Węgierka. Kimkolwiek by nie była, musiała niemiłosiernie się nudzić. Od czasu do czasu ziewała przeciągle i przeciągała się. W końcu ułożyła się w fotelu tak, aby przybrać jednocześnie wygodną i bardzo wyzywającą pozycję.
Druga kobieta miała twarz zasłoniętą kapturem. Grupa dostrzegła wyłącznie jej usta, wymalowane krwistoczerwoną szminką. Siedziała spokojnie i chyba przypatrywała się wezwanym przez arcybiskupa ludziom. Coś w tej postaci sprawiało, że Vizcaj co chwila odwracał wzrok za siebie, jakby sprawdzając, czy nikt go nie śledzi.
- Widzę, że odpowiedzieliście na moje wezwanie i pojawiliście się w mojej komnacie na czas ? odezwał się w końcu arcybiskup. ? Wiedzcie, że wasz widok napawa mnie obrzydzeniem.
- Czego od nas chcesz? ? zapytał Olaf.
- Nie mów tak do jego świątobliwości, bo to się dla ciebie źle skończy ? odezwała się rudowłosa.
- Aldene, nie denerwuj się na nich. To tylko zbłąkane owieczki, odszczepieńcy. Nie ma się czym martwić.
- Gdy król Anglii dowie się, że mnie ekskomunikowałeś, spali tą marną katedrę! ? krzyknął Dramen.
- Zapomniałeś o dwóch szczegółach. Pierwszy ? Burgundia, mimo ostatnich nieporozumień nadal pozostaje sprzymierzona z Anglią. Drugi ? król Anglii nie zhańbi się i nie zniży do rozmowy z wyklętym z Kościoła.
- Co nie zmienia faktu, że ty to robisz, i czegoś od nas chcesz ? rzekł zimno Anthony.
- Anthony Edwards... Angielski wynalazca, niedoceniany przez swoje państwo. I jaki dociekliwy. Tak, mam dla was zadanie. Jeśli je wypełnicie, cofnę ekskomunikę. Podkreślam: JEŚLI je wypełnicie. Mario, możesz podać mi list dyplomatyczny, przechwycony wczoraj wieczorem w Besancon?
Kobieta z twarzą ukrytą pod kapturem wstała ze swojego fotela i podeszła do stojącego w rogu kamiennej komnaty biurka. Wzięła z niego zwój pergaminu, związany biało ? czerwoną wstążką. Podała list Arcybiskupowi.
- Oto poselstwo z Polski. Wiecie, gdzie leży Polska?
- Wiemy, daleko na wschodzie ? odpowiedział Miguel.
- To prawda. Ale nie dosyć daleko, aby nie móc zaszkodzić naszym planom dotyczącym Francji. Przeczytam wam tą wiadomość. ?Do Karola VII Wielkiego, króla Francji, księcia Paryża, Gaskonii, Burbonii, Akwitanii i Wszechfrancji, od Władysława Jagiełły, króla Polski, Pomorza, Śląska i Rusi. Królestwo Polski jest zaniepokojone sytuacją zaistniałą na zachodzie Europy. Jako panujący monarcha, uznaję Niderlandy, Franche ? Comte, Normandię oraz Poitou za ziemie podległe Francji i udzielę wszelkiej pomocy finansowej i militarnej, jeśli zaistnieje taka potrzeba. Wojska polskie i litewskie są znane ze swoich walorów bojowych, mam nadzieję, że zostaną dobrze wykorzystane pod Twym berłem.? Koniec wiadomości. Jak widzicie, Polska chce poprzeć francuskie psy i jeszcze dać im pieniądze. Przechwyciliśmy jednego posła, jednak drugi jest już w Paryżu. Waszym zadaniem jest dotarcie do króla Karola i przekonanie go, że polska propozycja nie oferuje aż tyle, aby warto było ją przyjmować. Musicie się spieszyć ? Joanna d?Arc odbiła już Orlean.
- To będzie trudne zadanie, owszem, ale wykonalne. Poza tym, chyba możemy zostać... kolegami. Podejmiemy się go? ? zapytał Garet.
- Tak! ? odpowiedzieli chórem pozostali członkowie dtużyny.
Gdy tylko grupa opuściła pomieszczenie, Aldene i Maria wstały.
- Wiecie, co macie robić, moje słońca, prawda? ? zapytał Arcybiskup.
Kobiety skinęły głową.
- Pozostaje zdecydować, która z was czym się zajmie. Mamy zbyt mało czasu aby zrobić jedno, drugie zostawiając na później.
- Ja mogę zająć się posłem w Paryżu ? zadeklarowała Maria. ? Poza tym, ten rycerz z Anglii chyba spodobał się naszej Węgierce.
Na twarzy Aldene zagościł delikatny uśmiech.
- Już ja się nimi zajmę ? powiedziała.
- A więc? Do roboty. Mario, ty idź do kowala Antoine?a i powiedz mu, że cię przysyłam. Dostaniesz od niego pewien zwój. A ty, Aldene, prędziutko do teatru. Tam znajdziesz odpowiedni strój. A, i weź węgierską flagę, wtedy ani francuskie ścierwo, ani kretyńscy Anglicy cię nie ruszą.
Obie kobiety spojrzały na siebie i wyszły z pomieszczenia.

[size=10:2192dc7bf6][color=black:2192dc7bf6][b:2192dc7bf6]Sharra:[/b:2192dc7bf6]Ostatnia uwaga techniczna - może lepiej zapoznajcie się z mapą Francji...[/color:2192dc7bf6][/size:2192dc7bf6]

Destero

Destero

28.01.2005
Post ID: 9484

"Świętobliwy", jak to Garet miał w zwyczaju nazywać nielubianych przez siebie duchownych, nie wzbudził w nim zaufania. Nie dość, że ekskomunikował go za jego niezbyt popularne, wręcz zahaczające o herezję, ateistyczne przekonania i zmusił go do współpracy na swoich warunkach, czego Garet wręcz nienawidził, to jeszcze na dodatek w ich grupie zdawał się zachodzić podział na gorszych i lepszych. W trakcie spotkania Garet zwrócił baczną uwagę na dwie kobiety siedzące po obu stronach biskupiego tronu...
-[i:48e2a3bb92]Faworytki świętobliwego[/i:48e2a3bb92] - przemknęło mu przez myśl - [i:48e2a3bb92]Cholerny hipokryta. Nie dość, że taki święty to jeszcze takimi pięknymi istotami się otacza. To z pewnością nie były siostry zakonne.[/i:48e2a3bb92]
Garet zmrużył oczy gdy obydwie kobiety wyszły z pomieszczenia w chwilę po reszcie grupy. Przeszły obok niego nie zauważając go w jego bezpiecznej kryjówce w kącie pomieszczenia gdzie zaległy cienie i skierowały się w głąb korytarza. One wiedziały coś o czym świętobliwy im nie powiedział, a Garet chciał wiedzieć co to jest. Ruszył za nimi wolnym i cichym krokiem najbardziej doświadczonego zabójcy w Europie.

Sharra

Sharra

28.01.2005
Post ID: 9485

Aldene odwróciła się i zobaczyła za sobą zabójcę.
- No, no, no. Jeden z wyrzutków chciał nas śledzić? Mario, podaj mi miksturę.
Niemka podała Węgierce fiolkę z dziwną cieczą, wypijając identyczną. Po chwili obie jakby rozwiały się w mrokach korytarza. A niewielka kropla złotej cieczy kapnęła na podłogę, zmuszając Gareta do oddalena się z tego miejsca.

Ghost

Ghost

29.01.2005
Post ID: 9486

Anthony czyścił muszkiet. Z chęcią przedziurawiłby duchownego, gdyby wiedział gdzie jest.

Jedną z wielu cech Edwardsa było to, że nie znosił chamstwa. Kiedyś miał na to monopol - ale uznał, że przestaje się to opłacać. Przez to ma się tylko kilku przyjaciół. Fałszywych. Tak.

Anthony zobaczył nadchodzącego Gareta. Nieszczególnie mu ten osobnik pasował.
- Znalazłeś coś?
- Zgadnij. - odezwał się zimno najemnik.
- Rozumiem, że nic. A może jakieś konkrety?
- Dobra, ale wiesz że gardło sobie tym podrzynam. Wypiły jakieś cholerstwo i zniknęły. I tyle. Zadowolony?

Dragonthan

Dragonthan

29.01.2005
Post ID: 9487

Sir Dramen Selvis czyścił swoją kuszę w kącie. Sprawdzał groty strzał i naoliwiał je. Jak narazie to myślał o swojej ekskomunice i o tym, że król faktycznie go nie poprze. Teraz nie miał wyboru. Musiał zdjąć z siebie to przekleństwo, bo inaczej nie wróci na dwór królewski. Po raz pierwszy w życiu zaczął tęsknić za ojczyzną, wiedząc, że będzie w niej niemile widziany. Biskup wkurzył go porządnie. Najlepiej to odciął by i jemu łeb, ale tym samym zamknął by sobie drogę przez kanał La Manche... Zastanawiał się czy najlepiej nie było by uciec do Włoch, do swojego przyrodniego brata, ale nie widział go nigdy na oczy... Nagle wstał i ruszył w kierunku bardziej otwartej przestrzeni, aby powdychać trochę powietrza...

Islington

Mistrz Islington

29.01.2005
Post ID: 9488

Vizcaj nie czyścił miecza, nie miał też kuszy, którą mógłby załadować.
Muszkiet Anthony'ego był dla niego nie lada ciekawostką.
Ale on wolał myśleć.

[i:360aa55f38]Ta kobieta w kapturze, nie podoba mi się jej zachowanie[/i:360aa55f38]

Po chwili namysłu postanowił przerwać nastałą ciszę:
- Mam pomysł, może skoczymy w jakieś ustronne miejsce razem?- wszyscy popatrzeli na niego ze zdziwnieniem
[i:360aa55f38]rozmowy tutaj mogą być niebezpieczne[/i:360aa55f38]
- porozmawiamy sobie spokojnie o muszkietach i takie tam - odparł
Vizcajowi nie przeszkadzało to, że duchowni mieszają się w politykę, mają mnóstwo złota i łamią celibat. Wkurzało go to, że wszyscy mieli gdzieś kraj Basków, który zasługiwał na szacunek i pamięć

Ghost

Ghost

29.01.2005
Post ID: 9489

Anthony przyjął propozycję Vizcaja, i obydwaj poszli gdzieś na ubocze.
- Jesteś Baskiem, prawda?
- Eee... Tak, a co?
- A nic. Kilku baskijsich sukinsynów zabiło mi ojca.
- Ee... Przykro mi.
- To nie twoja wina.

Potem rozmowa zeszła na tematy nowoczesnej medycyny.

Destero

Destero

30.01.2005
Post ID: 9490

Garet zadręczał się myślą, że nawet po takim długim okresie spędzonym na ulicy, gdzie sztukę skradania się opanował niemal do perfekcji, został zauważony przez te dwie kobiety... oblubienice świętobliwego. Niemal warknął z irytacji.

[i:2f881051df]-Jak to było możliwe? Przecież, był w stanie podkraść się niemal do każdego nie wzbudzając żadnego prawie dźwięku... [/i:2f881051df]

Z irytacji walnął walnął pięścią w ziemię i warknął cicho. W tym samym momencie do jego uszu dotarł dźwięk przypominający krakanie... w zasadzie był niemal pewien, że było to krakanie. Nagle przed jego oczami przemknął czarny cień, za którym niemal natychmiast podążył wzrokiem. Po głównym holu latał wielki i czarny jak smoła kruk. Garet zauważył kawałek czarnej tkaniny, którą ptaszysko niosło w dziobie i miał nadzieję, że jest to kawałek ubioru świętobliwego lub jednej z dwóch "sióstr zakonnych".

Garet zauważył, wielkie czarne pióro leżące przed nim, które ni z tego, ni z owego wydało mu się ozdobą dobrze pasującą do jego czarnego kapelusza z wielkim rondem. Przymocował je i zadowolony z siebie ruszył poszukać towarzyszy...

Kruk zawisł w powietrzu i wpatrywał się uważnie w plecy najemnika, który nie zdawał sobie z tego sprawy...

Thurvandel

Thurvandel

31.01.2005
Post ID: 9491

Olaf spokojnym, lekkim krokiem wszedł na niewielki wirydaż klasztorny. Na środku placyku stała figura przedstawiająca Najświętszą Panienkę trzymającą Dzieciątko i spoglądającą pokornie w ziemię. Nordyk podszedł do najbliższej kamiennej ławeczki, odgarnął śnieg i rozsiadł się wygodnie, zatapiając się w myślach. Myślał dużo. Po tylu latach tułaczki tęsknił za swoją mroźną ojczyzną, gdzie czuł się prawdziwie wolnym, tu w Dijon mierził go fakt, że zmuszony jest działać wbrew sobie, w dodatku z polecenia napuszonego biskupa. Gniew przeplatał się ze smutkiem i tęskonotą. Z nieba zaczynało prószyć miękkim, białym puchem.
Wiking pragnął teraz tylko jednego, by zerwać się z biskupich łańcuchów i zaciągnąć się na któryś ze statków zmierzających ku Islandii. Niestety... Ecclesia romana zbyt długie i potężne miała szpony, by móc się z nich wyrwać, porwany nagłym pragnieniem wolności. Trzeba było stoczyć walkę. Ciężką i beznadziejną.
- Oi llasso nom pensai si forte - zaczał cicho nucić zasłyszaną niedawno balladę - Nom pensai si forte mi paresse lo dipartir di madonna mia...
Odgłos kroków wzbudzany przez kamienną posadzkę wyrwał go z zamyślenia.
- Ładna piosenka.
- Och... to waść mości Selvis... proszę wybaczenia, nie zauważyłem.
- Nie szkodzi sir Thyggerson. Przybyłem, by pocieszyć się nieco świeżym powietrzem, gdyż to, które otacza jego eminencję biskupa cuchnie nieco zgnilizną i fałszem - anglik uśmiechnął się i przysiadł obok brodacza.
- Proszę darować sobie wszelkie honory. Wystarczy Olaf... Olaf Thyggerson.
- Dramen... miło mi niezmiernie... skąd ta poufałość?
- Skoro już stanęliśmy po jednej stronie barykady, w dodatku obaj do biskupa miłością żadną wyraźnie nie pałając, nie widzę powodu, by łamać sobie języki na naszych tytułach.
- Racja. Jednakowoż pragnę zauważyć, że mimo, iż biskupa obaj nie trawimy szczerze, jesteśmy zmuszeni do współpracy z nim.
- Niestety - zgrzytnął zębami Norweg - warto byłoby spotkać się z resztą naszej wywołańczej kompanii i wyruszyć bez zwłoki do Paryża, by mieć już to za sobą.

Destero

Destero

31.01.2005
Post ID: 9492

-W rzeczy samej...
Olaf i Dremen podskoczyli na dźwięk głosu Gareta, który wyłonił się nie wiadomo skąd i stał teraz przed nimi z pochmurną twarzą. Nawet fakt, że jednak jego talent w skradaniu się wydawał się mieć dobrze - niepewne miny Dremena i Olafa świetnie to pokazywały - nie umniejszał uczucia niepewności jakie w nim teraz zakiełkowało:
-W rzeczy samej - powtórzył chłodnym i obojętnym tonem Garet - musimy z nim współpracować, lecz to nie on mnie najbardziej martwi.
Poważne spojrzenie łotra wzbudziło zainteresowanie dwóch towarzyszy którym przerwał rozmowę:
-Co masz na myśli? - spytał Olaf.
-Jego "siostry zakonne" - ostatnie dwa wyrazy zawierały w sobie głęboką nutę ironii - Coś tu jest nie w porządku. Jestem profesjonalistą w mym fachu...
-Jesteś pospolitym bandytą - rzekł z kpiną w głosie Dremen.
-Bandytą owszem - odpowiedział spokojnym tonem Garet - ale na pewno nie pospolitym.
Jego odpowiedź została skwitowana donośnym parsknięciem. Obrócili się wszyscy i zobaczyli Anthony'ego, który maszerował w ich stronę, patrząc krzywo na Gareta.
-Wielki - zaczął ironicznie łotrzyk - wynalazca Anthony Edwards. Jeśli pozwolicie mu dokończyć, to ten bandyta -wskazał na siebie kciukiem - może dla was mieć interesującą informację.
-Niech mówi - wtrącił Olaf zanim wywiązała się burzliwa dyskusja.
-Dziękuję. - powiedział Garet, spojrzał prowokująco na Anthony'ego i kontynuował - Chciałem z wami porozmawiać o dwóch towarzyszkach naszego wspólnego znajomego, biskupa Dijon. Kilka minut temu dotarło do mnie coś co nie wróży dobrze naszej przyszłości. Jestem bandytą. Powiem więcej. Jestem prawdopodobnie najlepszy w swoim fachu w całej Europie, a świadectwem tego niech będzie to jak łatwo daliście się podejść - wskazał dłonią na Olafa i Dremena - i o mało nie wyskoczyliśce z butów kiedy się do was odezwałem.
-Będziesz się przechwalał czy przejdziesz do rzeczy? - warknął Dremen cicho.
Garet skinął tylko głową, a na jego chłodną do tej pory twarz wlał się uśmieszek satysfakcji:
-Co więc pomyślelibyście o osobach, które bez najmniejszego problemu wykryły mnie, kiedy za nimi szedłem w celu zdobycia informacji?
-Siostry zakonne? - przekrzywił głowę Olaf
-Dokładnie. Zobaczyły mnie z taką łatwością, jakby skradało się za nimi raczkujące niemowlę, z podkowami przymocowanymi do kolan i dłoni. Wierzę w swoje umiejętności i wiem, że to nie było naturalne...
Nastała chwila ciszy, którą przerwał Anthony:
-Magia? Psiamać po stokroć wolę technikę.
Garet skinął lekko głową i podjął ponownie:
-Nie powinniśmy dużo o tym rozmawiać. Nie wiem czy nie słuchają nas nawet w tej chwili. Bądźcie ostrzeżeni, ale uważajcie by nie ostrzec naszych wrogów. A teraz chodźcie. Musimy znaleźć resztę i ruszać w drogę do Paryża.

Kiedy wygnańcy szli placem nad ich głowami zataczał kręgi wielki, czarny kruk z czarną szarfą w dziobie.

Eru

Eru

1.02.2005
Post ID: 9493

Kiedy szli przez miasto dołączył do nich Miguel de Sousa.
- A ty gdzie byłeś? - spytał się Olaf
- Aaa... pałętałem się trochę po mieście - odpowiedział Miguel - nie wiem czy zauwazyliście, ale po mieście krąża dwie kobiety z pałacu biskupa i czarny kruk...
- TO akurat zauważyliśmy - powiedział z irytacją Garet
- ... i zionie od nich magią na kilometr - skończył Miguel
- Tego też już się domyślalismy..., a tak właściwie to skąd wiesz, że zionie od nich magią?
- Troche wiem o magii, studiowałem tu i tam.
- Aha.. - westchnął Garet i druzyna ruszyła dalej w poszukiwaniu Vizacaja. Po kilkunastu minutach wreszcie go znaleźli.
- Musimy jak najszybciej ruszać do Paryża i zakończyć tę sprawę - rozpoczął Garet

Dragonthan

Dragonthan

1.02.2005
Post ID: 9494

- A jakby tak przechytrzyć biskupa... podsunąć mu fałszywe informacje... - rzekł Dramen.
- Na litość Boską! Dramen! Przestań myśleć o zemście na tym biskupie! Skup się na zadaniu, przecież jesteś ekskomunikowany! - wrzeszczał Anthony.
Selvis wzruszył ramionami i rzekł:
- w końcu zostałem poniżony i musze...
- ... i musisz narzekać jak baba - dokończył drwiąco Garet.
- Masz jakieś uwagi co do mnie pospolity śmieciu? - rzekł groźnym tonem Selvis wyciągając miecz
- Dajcie spokój - wtrącił się Olaf
- Zostaw go Olaf - odparł Garet - niech spróbuje swoich sił
- Z przyjemnością... - odpowiedział Selvis
- Jeszcze jeden ruch któregoś z was i będziecie gorzej niż ekskomunikowani!!! - udarł się Anthony. Ludzie z okolicy patrzyli się na grupe.
- Chodźmy dalej - rzekł Miguel - robimy z siebie widowisko. Wystarczy, że już jesteśmy usunięci z Kościoła...

Islington

Mistrz Islington

2.02.2005
Post ID: 9495

Gdy szli jedną z ulic dołączył do nich zdyszany Vizcaj
- Słyszeliście, że te siostr... -
- try zakonne krąża po mieście z czarnym krukiem i jedzie od nich magią - dokończył Garet
- W takim razie niepotrzebnie biegłem - westchnął Vizcaj
- Dobrze, żeś nas znalazł - powiedział Anthony
- Też się cieszę - Vizcaj nagle rozejrzał się dookoła i zobaczył, że spora grupa ludzi obserwuje ich ukradkiem, na tyle niedołężnie, że nawet on to zauważył.
- Mam pomysł, zaopatrzmy się na podróż i jedźmy stąd- zasugerował.
Garet jako jedyny nie patrzył na Baska tylko na dach jednego z budynków, na którym siedział czarny kruk.
- Masz jakąś manię - podsumował Vizcaj.

Sharra

Sharra

3.02.2005
Post ID: 9496

- Jasna cholera! Gdzie ona poszła? - zapytała się Aldene.
- [i:b5b3a1ea36]Chyba będziesz sobie radzić sama, skarbie[/i:b5b3a1ea36] - usłyszała głos w swej głowie.
- Ravenheart, zamknij się. Próbuję się skupić!
- [i:b5b3a1ea36]Miałaś iść do teatru[/i:b5b3a1ea36] - stwierdził kruk.
- Czy muszę wszystko robić od razu? Chyba coś cię świerzbi, jeśli tak myślisz. Teraz mam coś lepszeego. Joasia d'Arc zaszczyciła Dijon.
Istotnie, przez główny plac miasta przejeżdżał właśnie transport wojsk burgundzkich, wraz z uwięzioną przez nich francuską bohaterką. Z drugiej strony placu spacerowała sobie...
- [i:b5b3a1ea36]Nasza pocieszna grupka, na prawo od ciebie[/i:b5b3a1ea36] - głos kruka ponownie zabrzmiał w głowie Aldene.
- Ho, ho, świetnie!
Aldene podeszła do dowódcy wojsk i powiedziała:
- Arcybiskup chce widzieć Joannę d'Arc. Mam ją do niego przyprowadzić.
- A idź i weź ją sobie. Może w końcu przestanie krzyczeć, że "jej ukochany Dramen" ją uratuje.
Aldene zabrała francuską bohaterkę i przyprowadziła ją bliżej grupy, uprzednio wypijając flakonik srebrnej cieczy.
- Dramen! - krzyknęła d'Arc, gdy ujrzała rycerza.
- Eeee... Och - powiedział rycerz.

Islington

Mistrz Islington

8.02.2005
Post ID: 9497

- Ta kobieta... kim ona jest? - spytał Anthony'ego Vizcaj
- To Joanna d'Arc - odpowedział Dramen
- Czekaj czekaj, coś mi mówi to nazwisko.
- Nie czas na to - urwał Anthony - Prowadzi ją ta kobieta, która była wtedy z tym duchownym od siedmiu boleści - Nagle rozmowa urwała się, ponieważ obie kobiety stały teraz naprzeciw grupki.
- No to ładnie - podsumował Vizcaj

Sharra

Sharra

10.02.2005
Post ID: 9498

- Dramenku, już myślałam, że straciłam cię na zawsze! - krzyknęła Joanna.
- Ech... - rycerz nie mógł wykrztusić nic więcej. Tymczasem Aldene zaczęła cicho śpiewać:
[i:47d3f4d144]Come to me...[/i:47d3f4d144]
- Nie kochasz mnie już? A ja mam dla ciebie wspaniałą wiadomość!
[i:47d3f4d144] Ravenheart, messenger of evil...[/i:47d3f4d144]
- Eee, jaką? - głos Dramena zaczął się łamać.
- Mamy dziecko! - ta wiadomość wprawiła nie tylko Dramena, ale także pół rynku Dijon w osłupienie - francuska zdzira ma dziecko z anglikiem.
- Na pal zdrajcę! - krzyknął ktoś z tłumu. Po chwili zadziałała psychologia tłumu - ktoś to powtórzył, później jeszcze ktoś, a po chwili cały rynek skandował:
- NA PAL ZDRAJCĘ!!!!
Dramen i reszta grupy pobiegła w strone północnej bramy. Aldene powiedziała do nich:
- Chodźcie za mną.
I poszli.
Węgierka zaprowadziła ich do kupca siedzącego na wozie.
- Piękna Aldene chce gdzieś pojechać? - zapytał mężczyzna.
- Ja i moi znajomi potrzebujemy szybko dostać się do Obozu Knightsbridge, pod Saint Etienne. Nie jesteśmy mile widziani w Dijon, a do źołnierzy angielskich tam stacjonujących informacje zbyt szybko nie dochodzą.
- Cóż, wskakujcie!

Dragonthan

Dragonthan

10.02.2005
Post ID: 9499

- Kobieto czy ty oszalałaś ? Musisz sie tak drzeć ! - Dramem wpadł w szał - jak tylko dowiedzą się o tym w obozie w Normandii... powieszą mnie ! Rozumiem że chciałaś mi to powiedzieć, ale po co się tak darłaś !
- Ale ja... - zacząła Joanna
- Zamilcz
! Aldene dokąd jedziemy
?

Eru

Eru

10.02.2005
Post ID: 9500

- Nie syłyszałeś? - odezwała się Aldene - jedziemy do Saint Etienne...
- Do którego Saint Etienne? - przerwał jej Miguel
- Jak to do którego?
- Noo, bo są dwie możliwości: Lotaryngia albo Lyonnais...
- To chyba jasne że do...
- Miguel, a ty skad znasz tak dobrze mapę Francji?
- Aaa, trochę się tym interesuje, zresztą warto wiedziec gdzie się podróżuje.
- A więc dokąd jedziemy? - Dramen powtórzył pytanie Miguela

Sharra

Sharra

12.02.2005
Post ID: 9501

- Pod Saint-Etienne du Lyonnais anglicy założyli obóz szkoleniowy dla swoich żołnierzy, nazwany tak jak podlondyńska miejscowość - Knightsbridge. Tamtejsi żołnierze przebywają tam, i mają rozkaz zaatakowania najpierw Saint-Etienne, a następnie wyruszenia na Dijon w wypadku przejścia Burgundii na stronę Francuzów. Trzy kilometry dalej, już na terenie Bourbonnais znajduje się obóz L'bridge Du Knit - nie znaczy to tyle samo co Knightsbridge, ale "podobnie brzmi". Tak więc oba obozy mają taki sam cel istnienia. W Knightsbridge poszukajcie księźnej Adelajdy z Lancastershire. Ona wam pomoże - powiedziała Aldene.
- Dlaczego nam pomagasz? - zapytał Miguel. - Przecież współpracujesz z biskupem.
- Sam sobie odpowiedziałeś - ja z nim tylko współpracuję. Mam w tym własny interes. Kto wie, może gdy odwiedzicie Węgry, spotkamy się jako przyjaciele, nie wrogowie.
- Aldene, tu wysiadasz? - zapytał kupiec.
- Tak. No, podróżnicy, [i:e54c2e454b]szubathelyg[/i:e54c2e454b]*. I uważajcie na siebie.

*Szubathelyg - (HUN) - do zobaczenia.

Islington

Mistrz Islington

14.02.2005
Post ID: 9502

- To jaki plan? Wjeżdzamy do obozu i pytamy się o tę księżniczkę? - spytał Vizcaj
- Zobaczymy, narazie proponowałbym ukryć panią d'Arc, żeby nie rzucała się w oczy - zasugerował Anthony. Podróż do obozu Knightsbridge mijała bez przeszkód gdy nagle Vizcaj zagadnął Dramena
- Wybacz, nie jestem najbieglejszy z języków co oznacza Knajtsbride? - spytał Vizcaj
- To znaczy dokładnie Nożowa gra* - odpowiedział Dramen, Anthony siedzący niedaleko zaczął chichotać
- Łał! To ci dopiero nazwa, pewnie mają wojowników, któzy zabijają samymi nożami - podekscytował się Vizcaj
- Skąd wiedziałeś? - spytał nagle Anthony, który omal nie spadł z wozu ze śmiechu.
- Cicho! - uciszył wszystkich Miguel - Patrzcie! - wszyscy zobaczyli nagle sporą równinę, zrobioną sztucznie na potrzeby wojska i mnóstwo biało - niebieskich namiotów. Widok był bardzo imponujący.