Oberża pod Rozbrykanym Ogrem

Baśniowe Gawędy - "Legenda Ervandoru"

Osada 'Pazur Behemota' > Baśniowe Gawędy > Legenda Ervandoru
Wędrowiec: zaloguj, wyszukiwarka
Dragonthan

Dragonthan

14.04.2005
Post ID: 11289

//Południe 9 Vallathal //

Drag począł seplenić coś w nieznanym języku. Smok ryczał gwałtownie. Nagle, gdy Drag zciszył głos, smok uspokoił się. Mamrotał tak Drag przez dłuższą chwile. Po 10 minutach smok przemówił tym samym językiem. Den i Isli poruszyli się. Smok począł nawijać bez końca. Po 20 minutach skończył.
- I co, co, co??? - niecierpliwił się Isli
- Nie uwierzycie... smok ten wychowywany był przez jakiegoś maga... pewnego dnia mag wylał na niego przypadkowo jakiś płyn i smok stracił odporność na czary, więc kwestie czarów mamy za sobą...
- Co jeszcze nawijał? - spytał Den
- Coś o górach kręgosłupu starożytnych i jakimś artefakcie ukrytym na jednym ze szczytów, ale nic konkretnego... potem coś o wojnie, a na końcu o elfach...
- Elfach? A co niby miałby do powiedzenia smok o elfach? - zachichotał Den
Drag popatrzył groźnie na Denadaretha i odwrócił się w stronę południa.
- To długa historia... niechętnie do niej powracam...
- Jeśli ma cośzwiązanego z tym smokiem musi być godna uwagi - zasugerował Isli
- Kiedyś, kiedy byłem jeszcze w szkole łowców smoków, pewien barbarzyńca zza gór wpadł na pomysł podbicia okolicznych terenów. Nasz obóz był neutralny, ale barbarzyńcy tego nie torelowali, więc przystąpiliśmy do walki. Szybko nam to poszło i po paru tygodniach byliśmy pod stolicą tamtej barbarzyńskiej krainy. Oblężenie trwało tydzień, a siódmego dnia wyłamaliśmy bramy. Wrógł zdołał jednak uciec tunelami, więc ruszyliśmy w pościg. Po 3 dniach dotarliśmy do krańcu gór śnieżnych, a po ich przekroczeniu weszliśmy do krainy elfów. Wytropiliśmy wroga po kilku godzinach wędrówki przez las i zaatakowaliśmy, ale to nie nasze strzały padły pierwsze, tylko elfów. Po kilku minutach było już po wszystkim. I tak oto poznałem Asani, łuczniczkę elfkę - tu Drag zamilkł na chwilę - Postanowiłem zostać na jakiś czas. I tak zakochałem się.
- Hihi - zachichotał Isli, Den dał mu w łeb. Drag popatrzył na nich uśmiechnął się i mówił dalej:
- Pewnego dnia wyruszliśmy na wyprawe na najwyższą górę wystającą z lasu. Zjawił się smok. Niewiadomo skąd i po co. Zrobił pare kółek i zaatakował nas. Broniłem jej ile tylko mogłem, ale smok ten to była matka, największy błękitny jaki w życiu widziałem, jej łuski były tak twarde, że moje strzały pękały na pół. Smok strącił ją w przepaść, a ja smoka. A ten tutaj to syn tamtej matki...

Fristron

Fristron

15.04.2005
Post ID: 11290

//Ranek, 10 Vallathal (Maj), MCCLXXVI r. Drugiej Ery //

Fristron oprzytomniał. Nie widział nikogo...
- Hell? Bubeusz? Mastorious? Te - no - nie - wiem - jak - się - nazywałyście driady? - wrzeszczał
Coś tu było nie tak. Ostatnim wspomnieniem było wpadnięcie do jakiegoś podziemnego jeziora. A tymczasem był suchy, w obszernej komnacie. I w białych szatach...
Obraz zmienił się...
Stał przed gorynczem. Sfera Magii nie udała mu się i był przed potworem bezbronny...
A teraz patrzył w oczy Karze. Wyjęła nóż i zamierzyła się na niego...
Nieumarli wychodzili z wioski - widma. Breanon II umierał.
Enty...
Podpalił pochodnię i rzucił w enta...
- NIEEEEE! - wrzasnął
- Skoro krzyczy, to chyba się obudził - mruknął Hell
- Trzeba będzie mu załatwić jakiś dyplom od mdlenia. Naprawdę, nie wiem jak można zemdleć AKURAT kiedy wpada się do jeziora i AKURAT w taki sposób, że musimy go wyciągać... - burczała jedna z driad
- Co, gdzie, jak? - zapytał Fristron inteligentnie, po czym, żeby zamazać to wrażenie dodał - Nie dójcie krów przed północą.
- Żadnych krów tu nie ma, choć nieco mleka by się przydało... - mruknął Bubeusz z rozmarzonym wzrokiem.
- Gdzie jesteśmy? - spytał ponownie mag
- W jakiejś grocie... w każdym razie tu strop się nie wali
- Najdziwniejsze jest to - mruknęła jedna z driad - że to nie zostało wyrzeźbione przez nas. Naprawdę, nie wiem co tu żyło...
Fristron dopiero teraz rozejrzał się. Był w ogromnej grocie. Po lewej stronie było jezioro, zaś po prawej trzy korytarze.
- To co, ruszamy dalej? - spytał Hell
- A możemy najpierw coś zjeść? - spytał z nadzieją Fristron
- Nie, idziemy - burknął ifryt
- Drugi Destero - odburczał mag
- A właśnie... - rzekł ziewając Bubeusz - tak się zastanawiałem, czy jest sens aktywować te kręgi, skoro on nam się zgubił...
Zapadła cisza. Driady i Mastorious zastanawiali się co za kręgi, zaś pozostali rozważali tą możliwość...

Bubeusz

Bubeusz

15.04.2005
Post ID: 11291

//10 Vallathal//

-Chociaż może jednak się nad tym głębiej zastanówmy, bo jak zaprzestamy akcji, a Destero przeżyje tą lawinę kamieni, to nas zabije.- mówił Bubeusz.
-Z nim to nigdy nic nie wiadomo, może już jest martwy, a może stoi za kamieniem i nas podsłuchuje.- dodał Fristron.
-Myślicie, że Destero żyje?- zapytał Hellburn.
-A nawet jeśli nie, jakoś za bardzo się tym nie zmartwiłem.- odparł Fristron.
-Kto to jest ten Destero?- spytał Mastorious.
-A taki jeden dziwak...- odpowiedział mu mag z Avlee, lecz Bubeusz mu przerwał pytaniem, które powinni zadać sobie już dużo wcześniej:
-Co dalej? Mamy zamiar tu siedzieć, czy się gdzieś ruszymy?-
-To zależy od ciebie, czy będziesz w stanie iść, czy nie.-
-Chyba mi to osłabienie już przechodzi. Widocznie Zaraza działała tylko za życia tego goryncza.- odrzekł Bubeusz. -No to jak? Idziemy! Tylko proponuję się tym razem nie rozdzielać.
-Popieram twój pomysł.- powiedział Mast i ruszyli w kierunku pierwszego lepszego tunelu. Laska Bubeusza rozbłysła białym światłem, aby oświetlała im drogę. Wkrótce wszyscy zniknęli w tunelu, który schodził coraz bardziej w dół.

-Ekhm...- za plecami idącego na przodzie Bubeusza rozległo się chrząknięcie.
-Co znowu?- wypalił ostro Hell.
-Czy w tym waszym cud-planie został uwzględniony taki szczegół, jakim jest obiad?- zapytał Fristron.
-A no właśnie, dawno nic nie jedliśmy.- zauważył inteligentnie Bubeusz.
-Ośmielę się zauważyć, że jedyne, co znajduje się tu do jedzenia, to te takie robaczki...- powiedział Mastorious, obserwując pochody oślizgłych robali pod ich stopami. Fristron wydał niepowtarzalne dźwięki.
-Bardzo zabawne, bardzo.- odburknął, kiedy odzyskał kontrolę nad gardłem.
-No w każdym razie dzięki temu niektórym odechciało się jeść.- odrzekł Mast.
Na tym rozmowa się urwała. Szli w milczeniu, wśród kolonii wijących się ohydnie robaków. Im tunel schodził coraz niżej, tym było ich więcej.
-Jak tak dalej pójdzie, to będziemy w nich pływać...- rzekł ponuro Hell, który bawił się w zamienianie robali w świetliki, strzelając w nie ogniem.
-Wątpię, że znajdziemy tutaj coś do jedzenia. A nawet jeśli, to będzie to albo ohydne, albo zeżarte do połowy przez te robale. Proponuję zawrócić.- odezwał się Fristron.
-Tak, też myślę, że tutaj nic nie zajdziemy... Ale zaraz! Co tam jest?!- wykrzyknął Bubeusz, kierunąc strumień światła na coś, co leżało oparte o lewą ścianę tunelu. Kiedy się zbliżyli, okazało się, że jest to trup jakiegoś wędrowca, obżarty do nagich kości przez robaki. Koło niego leżał worek z całym jego dobytkiem. Bubeusz pochylił się nad nim, próbując go zidentyfikować.
-Uważaj, co robisz! Musi być jakiś powód, dla którego on nie żyje! Może ten powód czai się właśnie w tym tunelu!- wykrzyknał Mastorious.
-A poza tym jego towarzystwo nie bardzo umila atmosferę...- dodał Fristron. Bubeusz musiał przyznać im rację, wobec tego złapał worek i zawrócili, co chwila oglądając się za siebie.
-Wolę nie wiedzieć, co siedzi w tym tunelu.- odparł Hell, który szedł ostatni.
-Pokaż, co tam masz!- krzyczał Fristron, zaglądając do worka.
-Jak na razie to widzę tylko te czerwone, oślizłe, wijące się, kręcące, wgryzające w worek...
-STOP!-
-Nie będę wkładać tam ręki, zobaczymy czy jest w nim coś przydatnego wysypując zawartość na ziemię.
-Chciałeś powiedzieć: Na te robale?
-Nie, opróżnimy go dopiero po wyjściu z tego zarobaczonego tunelu.

Zapadła cisza. Maszerowali pod górę w milczeniu, dopóki nie odezwał się Hellburn:
-Ten człowiek pewnie był zmęczony i usiadł, aby nabrać tchu, a wtedy robaki zjadły go żywcem. Tak przynajmniej przypuszczam.-
-Możesz nic nie mówić?!- wykrzyknął Fristron, czując jak mu się coś w żołądku przewraca.
-Możesz przestać mówić mi co mam robić!?- odkrzyknął Hell.
-To zamilknij i będzie spokój.
-Sam zamilknij!
-Eeeeh... Ciekawe jaka pogoda jest na powierzchni...- zapytał Mastoriousa Bubeusz, próbując nie zwracać uwagi na kłótnie za nimi.
-A kto by się takimi szczegółami przejmował...
Po krótkiej przerwie Bubeusz westchnął i powiedział:
-Grozi nam śmierć głodowa, a na dodatek nie wiemy, kiedy pora na śniadanie.
-Mnie to na szczęście nie dotyczy.- uśmiechnął się Mastorious. No ale jeśli chodzi o was, to masz rację, jedyne co da się tutaj wziąźć do ust, to powietrze...
-Niestety powietrzem najeść się nie da...

Minęło jeszcze trochę czasu, zanim nareszcie wyszli z tunelu. Bubeusz uroczyście otworzył worek i zmienił jego orientację w przestrzeni o 180 stopni w pionie. Wysypały się robaki, którymi od razu zajął się Hellburn, książka, dwie butelki z miksturami i jakiś dziwny przedmiot, przypominający trochę młynek do mielenia kawy połączony z żyroskopem i klepsydrą. W jego samym środku połyskiwała jakaś srebrna substancja.
-Oho, a cóż to takiego?- zapytał Mastorious i już miał się schylić po ów przedmiot, lecz Fristron był szybszy. Bubeusz tymczasem zaciekawił się księgą, zwijając przy okazji tak "od niechcenia" dwa flakoniki do kieszeni. Hell musiał się zadowolić spalonymi robakami.
-Pewnie w tym worze było jeszcze pełno żarcia, tylko te "zwierzaczki" wszystko wszamały...- rzekł z naburmuszoną miną. Tym razem Fristron mu nic nie odpowiedział, gdyż zajęty był bawieniem się magicznym "urządzeniem". Pokręcił odstającą korbką i nagle z urządzenia buchnął fioletowy dym, a ciesz znajdująca się w środku zawrzała. Zaskoczony mag odrzucił przedmiot, który poturlał się parę metrów wgłąb jaskini.
-Zostaw to może do czasu, aż dowiem się, do czego służy!- krzyknął Bubeusz, przerwawszy czytanie.
-On ma rację, lepiej nic nie dotykaj, bo nas jeszcze pozabijasz...- skomentował Hellburn. Tymczasem urządzenie wróciło do poprzedniego stanu, nie rozsiewając już dookoła dziwnego, fioletowego aromatu. Zapadła cisza, wszyscy wpatrywali się w niezwykły przedmiot.
-I co tam wyczytałeś?- po dłuższej chwili milczenie przerwał Mastorious.
-Jak na razie wyczytałem tyle, że ta książka jest pisana nie znanym mi językiem.- odpowiedział Bubeusz robiąc niewinną minę.
-Eh... Zawsze to samo! A nie mogłeś tak dla odmiany wyczytać, jak to urządzenie produkuje jedzenie?! Głodny jestem!- zdenerwował się Fristron.

Fristron

Fristron

15.04.2005
Post ID: 11292

//Południe, 10 Vallathal (Maj), MCCLXXVI r. Drugiej Ery

Mastorious chwilę wpatrywał się w urządzenie razem ze wszystkimi, po czym rozejrzał się po grocie.
- Nie zastanawiacie się przypadkiem, gdzie podziały się driady?
Fristron zamrugał i rozejrzał się.
- Ups...
- Trudno - mruknął Bubeusz. Nie mógł się bardziej mylić.

***

Popołudnie, 10 Vallathal (Maj), MCCLXXVI r. Drugiej Ery

Hell siedział w okolicy jednego z korytarzy i podpalał robaki. Bubeusz cicho rozmawiał z Mastoriousem, zaś Fristron próbował odczytać runy z księgi.
- To będzie... F... nie, to G... ale skoro tak, to po co ten ogonek... - mruczał - a więc to musi być D. Teraz nic i kolejne słowo... to poznaję, E. Tu P. A tu I. Uff idzie teraz znacznie szybciej.
- Ile odczytałeś?
- Ostrzeżenie przed epi...
- Jak tak dalej pójdzie to za kilka lat poznamy pierwszy rozdział - prychnął Hell
- Nie poznacie i nie pożyjecie kilka lat - rzekła driada. Oczy wszystkich zwróciły się na nią.
- O, to ty? Czemu znowu bredzisz? - spytał Bubeusz - I gdzie byłaś?
- Zabili Vertanna! - wrzasnęła -
Eleighe! Mathaniere, eleighe, umerthana! Eleighe! Koliammo Vertann! Nanthan deilre Vertann usume! //
Zewsząd wyskakiwały driady. Z wysoko położonych półek skalnych wychyliły się czarodziejki.
- Coś mi mówi że są bojowo nastawione... i że jest ich grubo ponad dwie setki.
Było grubo ponad dwie setki. A nawet grubo ponad pięć setek.

Bubeusz

Bubeusz

17.04.2005
Post ID: 11293

//10 Vallathal//

-O kurka!- zawołał zaskoczony Bubeusz. Stali przerażeni na środku jaskini, a driady zmniejszały krąg, coraz bardziej ich otaczając.
-Ale... jak...? Dlaczego...?- Fristron nie mógł uwierzyć w to co widzi.
-Jak? Dlaczego?- zaśmiała się przywódczyni hordy driad. -Ano po prostu ciągle was oszukiwałyśmy! Nie przewidzałyśmy tylko jednego - że jesteście zdolni zabić Vertanna. Lecz ta pomyłka już się więcej nie powtórzy... Zabrać ich!
-Ale jak to możliwe!? Nie rozumiem...
-Słuchaj ty niekumaty mały prostaku! Goryncz, którego zabiliście był naszym bóstwem! Nasz wspaniały Vertann został zabity przez garstkę prostaków! A w dodatku zawaliliście nasze piękne jaskinie! Zostaniecie oddani w ręce jedynego syna Vertanna, który spoczywa na końcu tego korytarza...- wskazała w zarobaczony tunel. Wszyscy wzdrygnęli się z odrazą. Zaczęli gorączkowo szukać jakiejkolwiek drogi wyjścia. Wiedzieli, że uciekające sekundy są ich ostatnią nadzieją, w tunelu bowiem nie będzie już żadnej szansy na ratunek.

-No rób coś! Mów coś!- Bubeusz usłyszał zrozpaczony głos Fristrona za plecami. Jemu jednak nie udzielała się panika towarzysza. Biały Mag sam się zdziwił, że był tak dziwnie spokojny. W jednej ręce trzymał swoją laskę, a w drugiej ów dziwaczny przedmiot, w którym ciecz nie wiadomo jak zmieniła kolor na czerwony. Czarodziej widział wszystko jakby w zwolnionym tempie, przez lekką mgiełkę. Driady już wyciągały ręce, aby ich porwać i zawieść do tunelu. Przez głowę Bubeusza przemknął tylko jeden impuls: "pokręć korbką".

Nie namyślając się wiele zgrzytnął magiczną maszynką.

Ashanti

Ashanti

17.04.2005
Post ID: 11294

10 vallathal

Zgrzyt, skrzypienie metalu, łamanie gałęzi - takie odgłosy wychodziły z fortu, przygotowania trwały cały czas. Nie wiadomo było kiedy atak nastąpi. Ogólnie czas mijał wszystkim na rozmowach i ciężkiej pracy. Dzięki temu że przeciwnik zwlekał z atakiem biali nekromanci zdołali podbudować umocnienia i wytrenować walkę wręcz oraz inne dziedziny walki. Tymczasem Ashanti nie wiedziała co myśleć: z jednej strony była wściekła na Nagasha ponieważ zostawił ich na pastwę losu, z drugiej strony w jej umyśle rysował się jakiś zarys nadziei, że on wróci i pomoże wygrać bitwę. Traciła nadzieję na powrót do normalności, na okradanie jakichś bogaczy, na oszukiwanie w zakładach... bardzo jej tego brakowało, chociaż zawsze chciała rzucić to co było i wziąć się za poszukiwanie przygód.
- Uwaga !! Strzała - jakiś głos przywrócił demonkę do rzeczywistości, chwile po tym poczuła muśnięcie w nogę i to jak ktoś ją przewraca. Czas zaczął zwalniać, wszystko wokół zaczęło się robić ciemne. Jednak zanim zamknęła oczy zobaczyła stojących wokół ludzi a wśród nich Klaanga, potem nastała ciemność.

Fristron

Fristron

17.04.2005
Post ID: 11295

//Popołudnie, 10 Vallathal (Maj) MCCLXXVI r. Drugiej Ery

- Nie! Głupcze! Zostaw to! - ryknęła jedna z czarodziejek zaczynając inkantację Lekkiej Lewitacji. Wiedziała że nie zdąży. Wiedziała że mag nie jest sobą. Wiedziała, że czas zmykać.
Sziiiis...
- Co to? - jęknął Fristron - Co to do cholery jest?!
- Zostaw to kretonie! - warknął Hell zabierając Bubeuszowi urządzenie
Sziiiiiiiis...
-
Vertann Usume! - krzyknęła jedna z driad - Thiori Treighte, Vertann dial - upe! Kratonini perette eleighe! Eleighe perette Vertann Usume! Lavio! Lavio!
Driady podniosły krzyk.
Lavio! Lavio! przetaczało się bez końca przez grotę. Z ciemności wynurzył się...
Trudno określić czym był. Trudno wyobrazić czym był. Nawet obłąkani prorocy nie wyśnili stworzenia tak szkaradnego jak syn Vertanna i Królowej Filhre. Jak niedojrzały driado - goryncz.
Najłatwiej było u niego wskazać łeb. Ogromny, pokryty kolcami, szlamem i inną bliżej nieokreśloną mazią, przywodzącą na myśl chrupiące kości i pękające ścięgna. Określenie reszty ciała było dużo trudniejsze. Pod głową majaczyło się coś w rodzaju ogromnego mózgu z wrośniętymi skrzydłami. Nogi przypominały... właściwie niczego nie przypominały. Po prostu były. Ohydne.
Groteskowy stwór mógłby budzić śmiech. Gdyby w ciepłej oberży śpiewał o nim uśmiechnięty bard. Ale w otoczeniu groźnie wyglądających driad, w jaskini, po której odbijały się krzyki
Lavio! Lavio!// budził grozę. Nieskończoną grozę.

Nagash

Nagash

18.04.2005
Post ID: 11296

11 Vallathal

Po dniu siedzenia w "więzieniu" entów do jaskini podszedł jeden z krzakoludzi.
- Masz szczęście, wielka rada właśnie przyszła. Masz do nich iść i wszystko wytłumaczyć - mówił krzakolud otwierając a raczej odsuwając gałęzie które torowały wyjście. Dla pewności jednak związał nekromancie ręce. Prowadził go przez chwile aż znaleźli się w środku tłumu (bo tak to można nazwać) entów i krzakoludzi.
- Masz złożyć pokłon wielkiej radzie - krzyknął strażnik po czym popchnął lisza na ziemie, lecz ten zamiast się wywrócić wyrwał się z więzów i rozciął strażnikowi ręke/gałąź. Gdy tylko inni to zobaczyli otoczyli Nagasha plączami aby nie mógł się wydostać.
- Czego od nas chcesz - spytał najstarszy
- Pomocy, chce abyście razem ze mną i moimi przyjaciółmi zaatakowali rycerzy śmierci, a co za tym idzie również orków którzy zabijają i podpalają waszych braci. Przerabiają je na różne machiny którymi niszczą coraz więcej entów, a co wy robicie aby się im przeciwastawić

- Cisza
Dosyć - krzyknął jeden z entów i udarzył gałęzią nekromantę.
- Nie
Nie przstanę Przebyłem tutaj bardzo długą drogę, nieraz byłem w niebezpieczeństwie więc teraz się nie zamknę Jeżeli nie pomożecie nam to przegramy z rycerzami śmierci a oni zajmą całe te tereny. W późniejszym czasie zaatakują również was i nie jest przesądzone że ja będe jednym z nich. A ja znam się na zadawniu bólu waszym braciom - mówił lisz.
- Dobrze więc ! Ja oddam swoich braci pod twoje dowództwo - powiedział jeden z krzakoludzi.
- Ja natomiast nie zaryzykuję, skąd mam wiedzieć że nie jesteś wrogiem
- Ja również nie oddam !
- I ja też.
- Wychodzi więc na to że pod twoje dowództwo wejdzie 10 entów i 35 krzakoludzi, to wszystko na co nas stać. O nic więcej nas nie proś bo i tak ci się nie uda. Nasi bracia będą gotowi dopiero za 3 dni, wtedy będziesz mógł ich zabrać - ogłoszono.
- Cholera - przeklnął cicho lisz - Przez ten czas może być już za późno. No ale cóż... lepiej poczekać niż nie mieć nic .....

10- 12 Vallanthal

Przez cały czas demonka leżała nieprzytomna na leżance. Gdy w pewnej chwili a tak naprawdę 2 dni po tym jak zemdlała) poczuła jakiś mocny zapach w nozdrzach. Był on tak mocny że musiała wstać i nabrać świeżego powietrza. Gdy tylko otworzyła oczy zobaczyła przed sobą elfa z torbą i jakimiś dziwnymi medykamentami.
- Nareszcie się obudziłaś - powiedział do niej elf
- Czy, czy ja żyje
- spytała niepewnie Ashanti
- Tak, całe szczęście. Nazywam się Thurvandel, jestem elfem-zielarzem. Ocuciłem cię a przede wszystkim pozbyłem się trucizny z twojego ciała.
- Jakiej trucizny ?
- Widzisz, w strzale która cię musnęła była trucizna, dziwię się tylko skąd się tam wzięła ponieważ wojska białych nekromantów nie używają trucizn. Prawdopodobnie w waszym obozie jest szpieg.
- No a ty skąd sie wziąłeś ?? Wcześniej cię nie widziałam.
- Gdy usłyszałem o chorobie królowej od razu chciałem wyruszyć w drogę gdy dowiedziałem się że wy już po nią wyruszyliście. Postanowiłem ruszyć za wami i jestem ..... - powiedział Thurvandel - a teraz połóż się i wypoczywaj.

Islington

Mistrz Islington

28.04.2005
Post ID: 11297

Południe 9 Vallathal
- Nie uważam tego za dobry pomysł - mruknął Isli do Dena
- Daj Dragowi szansę - powiedział Den. Szansa została ofiarowana, ale nie Dragowi tylko smokowi, który nagle przełamał zaklęcia unieruchamiające i zaczął chaotycznie uderzać na oślep
- Co on robi? - krzyknął Drag
- To taka druga reakcja mojego czaru - napuszył się Isli - nie ma to jak szkoła prawdziwej magii - smok nie panował nad rucham swojego ciała, mógł zrobić tylko jedno... nie ruszać się. Kiedy pojął, że kolejna próba kontrolowania własnych kończyn zejdzie na niczym stanął w bezruchu.
- Czego chcecie? Jesteście zwykłymi bandytami napadającymi na moją rasę, czy może macie do mnie jakąś konkretną sprawę? Macie jeszcze chwilę zanim przełamię zaklęcia i będziecie zmuszeni do odwrotu.

Dragonthan

Dragonthan

29.04.2005
Post ID: 11298

//Południe 9 Vallathal //

- Czy ktoś mógłby wkońcu przestać mamlotać i wyjaśnić mi co wogóle znaczą te czary Isliego?? - wkurzył się Drag
Den wzruszył ramionami, Isli stał w bezruchu. Smok mający dobry słuch skierował głowę w stronę grupy.
- Ja już nie wiem... najpierw król każe mi go zabić, potem okazuje się że to mój dawny rywal... nie nie nie... musze kiedyś z tym skończyć... proponuję przejść do jakiś negocjacji... hmm... a gdyby tak przekonać smoka do postawienia się po naszej stronie? Będzie bronił ziem zachodnich... tylko trzeba przekonać do tego króla...
- Myślisz że dasz rade go przekonać? - spytał Den
- Będzie ciężko, ale trzeba zaryzykować... to jedyna szansa na szybkie zakończenie tej wojny... wprawdzie mnie tam wszystko jedno kto wygra, ale być może dostane za to troche więcej kasy - na twarzy łowcy pojawił się szyderczy uśmiech

Fristron

Fristron

6.05.2005
Post ID: 11299

//Popołudnie, 10 Vallathal (Maj), MCCLXXVI r. Drugiej Ery

Bubeusz sięgnął po kołowrotek. Hellburn bez oporu oddał mu go. A mag kręcił, kręcił, coraz szybciej i szybciej...
Wszystko zamarło. Zamarł syn Vertanna, zamarły driady, zamarli Mastorious, Fristron i Hellburn. Był tylko Bubeusz i kołowrotek. Szybciej i szybciej. I coraz szybciej.
I nagle driado - goryncz zaryczał i zaczął się wściekle miotać. W głowie Fristrona zaczęło kiełkować podejrzenie, co do przeznaczenia kołowrotka. Ale nie czas był o tym myśleć.
- Mastorious, Hell, bierzemy go pod pachy i do jeziora! Niech kręci tym! - wrzasnął mag
- Do
jeziora? - spytał Hell. Fristron zacisnął zęby
- Wytrzymamy. Szybko!
Driado - goryncz rozszarpał kilka driad i wściekle zakręcił łbem. Driady zauważyły ich ucieczkę. Zaświszczały strzały, zamruczały inkantacje zaklęć, zatupotała pogoń za nimi. Wtedy stało się coś, co wszystkich zaskoczyło. Tylko Fristron podejrzewał, że to się stanie.
Driado - goryncz rozpadł się. Rozleciał na kawałki. Driady stanęły osłupiałe. Zbiegowie byli coraz bliżej jeziora, lecz powoli, powolutku podnosił się brzęk. Niczym rój rozwścieczonych os skoczyły za nimi. Nikt nie strzelał z łuku, nie mruczał zaklęć. Chciały ich rozerwać na strzępy. Własnoręcznie.
Czwórka przyjaciół wskoczyła do jeziora. Woda, początkowo chłodna, pod wpływem temperatury ciała Hella szybko się ogrzewała. Ale uciekali. Driady nie odważyły się wejść, widząc, że do wody wskoczył ifryt.
Bubeusz oprzytomniał, wierzgnął i zaczął płynąć własnoręcznie, o nic nie pytając.
Dostrzegli światło. Odbili się, popłynęli szybciej. Temperatura wody stawała się nie do wytrzymania. Zaczynało im też brakować powietrza.
Wynurzyli się i szybko wyskoczyli na brzeg. Tylko Hellburn roztropnie został w wodzie, by driady nie zachciały przypadkiem rzucić się za nimi w pogoń.
- Ale co to było? Ten kołowrotek? - wykrztusił, gdy tylko ochłonął Mastorious
-
Efriecta numbilis cum // - mruknął Fristron
- Efekt symulacji bólu?
- Nikt nie próbował z tak mocną dawką, jaką Bubbi poczęstował tego stwora.
- Więc... przez to on się rozpadł?
- Wygląda na to, że jego ciało tak reaguje na taki bodziec. Swoją drogą współczuję mu.
- Czy ktoś - warknął Hell,nie wychodząc z wody - może mi powiedzieć, o co chodzi?
- Ten kołowrotek służył do zadawania bólu stworowi.
- Po co?
- A po co ojciec pasem ojcowskim łoi syna? Najwyraźniej ten jest niegrzeczny.
- Zamontowali mu takie coś, co odbierało te fale - rzekł Mastorious, łapiąc wreszcie, o co chodzi - które wytwarzał kołowrotek. Silna magia. I gnomia technika.
- Tak czy siak - rzekł Hellburn, rozumiejąc, że prawie nic nie rozumie - warto zwiedzić tą salę.
Salę skąpaną w mroku, pomyślał Bubbi. Bardzo mocno skąpaną w mroku.

Bubeusz

Bubeusz

8.05.2005
Post ID: 11300

//10 Vallathal//

Bubeusz spojrzał na tajemniczy kołowrotek, który wciąż trzymał w ręku. Dopiero po chwili dotarło do niego, co się stało.
-W takim razie ta cała puszka jest już niepotrzebna.- powiedział i wrzucił maszynkę do wody.
-Niee!!- krzyknął Fristron, szybko rzucając telekinezę. Urządzenie dziwnie zakręciło w powietrzu, kończąc swój lot w rękach maga z Avlee.
-A po co Ci to?- zdziwił się Hellburn.
-Chociażby po to, żeby przekierować te fale na ciebie- odparł Fristron robiąc perfidną minę. -A tak naprawdę, to myślę, że może uda nam się to sprzedać za parę groszy. Nie zapominajmy, że od dłuższego czasu nie miałem nic w ustach.
-A gdzie chcesz to sprzedać? Nie zapominaj, ze siedzimy gdzieś pod ziemią, odcięci od świata i nie mamy pewności co do tego, czy zobaczymy jeszcze kiedyś słońce...- burknął Bubeusz.
-Ale się z Ciebie optymista zrobił, nie ma co.- odrzekł Fristron.
-Może tak się ruszycie i pójdziemy?- zapytał niewinnie Mastorious.
-W te ciemności?- przeraził się Fristron.
-A masz jakieś inne wyjście?- odpowiedział Hellburn. -No chyba że chcesz się popluskać we wrzącej wodzie, a potem uciąć sobie miłą pogawędkę z driadami...
-Bub, rzuć no tu trochę światła i idziemy! Tylko żwawo!

Ponury pochód znów maszerował w ciemnym tunelu. Bubeusz rozświetlał swoją laską ciemności przed nimi, za nim szedł Hellburn, mający w razie czego obronić białego maga przed niespodziewanym atakiem, za nimi maszerował cichy Mastorious, a na samym końcu dreptał Fristron, któremu coraz bardziej burczało w brzuchu. Zarosły korzeniami i opleciony przez pajęczyny tunel dawał do zrozumienia, że tędy od dawna nikt nie chodził.
-Zastanawiacie się może, gdzie się teraz podziewa Destero?- zapytał po dłuższej przerwie w rozmowie Bubeusz.
-Jakbyśmy nie mieli ważniejszych problemów na głowie...- mruknął Hell.
-No pewnie, co cię tam będzie obchodził Destero, jaśnie hrabia w końcu dba tylko o swoje dupsko...- wtrącił się Fristron.
-Dawno nikt Ci zębów nie wybił?!- krzyknął Hellburn, któremu w tym momencie skończyła się cierpliwość.
-Zaraz spokojnie, nie tak...- zaczął się bronić zaskoczony mag.
-Uspokójcie się! I bez tego mamy wystarczającą ilość kłopotów!- próbował interweniować Mastorious, lecz wściekły Hell nawet go nie słyszał. Po sekundzie ifryt już tarzał się razem z Fristronem po ziemi. Bubeusz przysłonił twarz ręką, kiwając głową i zastanawiając się, co by było, jakby teraz się coś wyłoniło z tunelu...

Fristron

Fristron

8.05.2005
Post ID: 11301

//Późny Wieczór, 10 Vallathal (Maj), MCCLXXVI r. Drugiej Ery

I faktycznie - z ciemności wyłoniła się maszyna nieco przypominająca kombajn bez dachu. W środku siedział gnom, wyraźnie zaskoczony widokiem grupki przyjaciół. Owa grupka zresztą zamarła. Pierwszy odezwał się Fristron:
- Jedzenie! - wrzasnął, z impetem zrzucając z siebie Hella i podbiegając do maszyny - Dobry gnomie, chyba nie pożałujesz talerza zupy strudzonym podróżnikom?
- Bo jak nie... - mruknął Bubeusz, czując, że też robi się głodny
- Cicho Bubbi - rzekł Fristron - dasz talerz zupy?
- Chwileczkę - burknął gnom - co tu robicie?
- Kręgi... - zaczął mruczeć mag z Avlee - psionik... driady... goryncze... jeziora... ifryty... to długa historia...
Gnom patrzył na przyjaciół podejrzliwym wzrokiem. Po chwili jednak wzrok mu zelżał.
- Dobra, opowiecie mi przy zupie - rzekł gnom. Fristron odetchnął z ulgą.
Pobiegli truchtem za przedziwnym pojazdem.

***

Ranek, 11 Vallathal (Maj). MCCLXXVI r. Drugiej Ery //

- Nie mogłeś zamieszkać gdzieś bliżej? - stęknął Fristron
- Chciałem żeby mój dom był dobrze ukryty, a zarazem by było blisko do wyjścia na powierzchnię... o, to mój dom
Niewielki murowany domek wydawał się dla wędrowców istnym pałacem.
- Zapraszam, zapraszam... no, zaraz będzie ogórkowa
- Ogórkowa? - zdziwił się Fristron - A skąd masz warzywa?
- Ogórki to, według ostatnich odkryć nie warzywa - zaczął wykład gnom - a owocem...
- Dobrze - przerwał Mastorious uprzejmym tonem - ale skąd masz ogórki?
- Mówiłem że blisko stąd do powierzchni - uśmiechnął się gnom
Weszli do środka. Fristron westchnął z błogością. Bubeusz mruknął, że owszem, lubi ogórkową, ale wolałby rosół z roka.
- Ach, gdzie nasze maniery - rzekł Mastorious - zapomnieliśmy się przedstawić. To Fristron z Avlee, to Bubeusz, ten burkliwy ifryt to Hellburn, ale wszyscy mówią mu Hell, a ja jestem Mastorious
- A mnie zwą Preston Thierccophe - rzekł gnom - chodźcie, nalewam

Bubeusz

Bubeusz

9.05.2005
Post ID: 11302

//Ranek, 11 Vallathal//
-...albo zaczekajcie chwilkę, zawołam najpierw moją żonę, wypadałoby, żeby też zjadła z nami.
-Thierco?- wykrztusił Fristron.
-Mów mi Preston.- odrzekł gnom pokazując mu wszystkie zęby. Po chwili wszyscy siedzieli przy prostokątnym, rozległym stole, przykrytym nieumytym obrusem. Czekali na Prestona, który poszedł zawołać małżonkę i wpatrywali się w wielki kocioł, z którego wydobywały się kłeby pary i pysznego aromatu ogórkowej.
-Mniam...- Fristron wywalił jęzor i zaczął pocierać ręce. Siedzący obok niego Hellburn stuknął go łokciem w żebro.
-Zachowuj się jakoś! Nie chcę, żeby nas stąd wywalili przed skończeniem zupy. A za ten tekst w tunelu, to jeszcze Ci się dostanie..-
-Zamknij się, Preston wraca! Ała, i przestań mnie bić!
W drzwiach stanęła uśmiechnięta para. Gnomica weszła pierwsza i dygnęła lekko, mówiąc:
-Witajcie, na imię mi Enna.
-Uhm.. Bardzo nam przyjemnie..- Bubeusz, jako że siedział najbliżej, powstał i przywitał ją w imieniu całej grupy. Zasiedli do stołu i Preston zajął się nalewaniem ogórkowej.
-Mogę spytać, co to za urządzenie, którym po nas przyjechałeś?- przerwał milczenie Matorious.
-A to to taki mały pojazd, który ułatwia mi poruszanie się w tych tunelach. Codziennie robię obchód.
-W celu?
-W celu sprawdzenia czy wszystko jest w porządku, a do tunelu, w którym was spotkałem, jeżdżę zwykle po wodę. To podziemne jeziorko jest jedynym źródłem wody w okolicy.
-W takim razie chyba zrobimy sobie mały zapas tej wody, jeśli pozwolisz.
-Oczywiście, ale najpierw zupa.- gnom zrobił wesołą minę, a Fristron zauważył, że lubi tego gnoma.

Zajadali się bez słowa, tylko gnomie małżeństwo świergotało nieustannie. Po skończonym posiłku (pomińmy przykry incydent, w którym to część zupy za sprawą kłótni Fristrona i Hellburna wylądowała na podłodze) grupka wesołych towarzyszy napełniła swoje tobołki niezbędnymi artykułami i wyruszyli w dalszą drogę, pożegnawszy uprzednio przemiłych gospodarzy.

Fristron

Fristron

12.05.2005
Post ID: 11303

//Południe, 11 Vallathal (Maj), MCCLXXVI r. Drugiej Ery //

- Podejrzana parka - mruknął Hell
- Co w nich podejrzanego? - zdziwił się Bubeusz
- Ogórki! Pod ziemią! - warknął ifryt -
Fristron pokręcił z rezygnacją głową. Bubeusz westchnął głośno.
- Patrzcie! - krzyknął Mastorious - Wyjście! Powierzchnia!
Faktycznie, pomiędzy gąszczem stalaktytów, stalagmitów i kolumn skalnych przedzierał się blask słoneczny.
Przeszli przez ten malutki labirynt. Zobaczyli na północy Daishad a na południu spore miasto. Daleko na horyzoncie majaczył się inny łańcuch gór.
- Co to za miejsce? - spytał Fristron
- Ironthal - rzekł Bubeusz - Bastion cywilizacji przed Daishad. Dalej już jest tylko Sandbend, ale to mała oaza, i... - tu zadrżał
- ...i Dark Keep - dokończył spokojnie Mastorious
- Na razie może lepiej skoczmy do miasta napić się Syrenek, albo i czegokolwiek innego, przespać się i zdobyć prowiant. - rzekł Hellburn
- W tej kolejności - wtrącił Fristron

Nagash

Nagash

12.05.2005
Post ID: 11304

14 Vallathal

Nagash razem z entami i krzakoludźmi wędruje od kilku godzin. Mimo iż próbują nie zwracać na siebie uwagi (szczególnie wroga) ciągle są atakowani przez orków. Straty nie były poważne, można nawet powiedzieć że znikome lecz Nagasha coś innego niepokoiło. Odkąd wyruszył z fortu nekromantów do lasu, nie odstępowało ich a raczej jego na krok. Wiedział że to gdzieś się czai. Pewnego razu postanowił to zbadać. Odłączył się od grupy entów a sam zaczaił się w krzakach.
- Emru naligi selum - mówił syczący głos - Twoja dusza jest moja - zabrzmiał po raz drugi głos. Lisz był bardzo zdenerwowany. Stracił zupełnie pojęcie w którą strone ma iść. Chwile później leżał nieprzytomny w krzakach.
- Liszu żyjesz ? - pytał ent który nad nim stał.
- Że żyje to truno odpowiedzieć lecz nic mi chyba nie jest oprócz tego że nie wiem co się stało i że jestem całkiem wyczerpany.
- Szliśmy gdy nagle spostrzegliśmy że cię nie ma. Gdy wreszcie jeden z nas cię zauważył widział nad tobą dziwne stworzenie. Mówiło w nieznanym mi języku lecz wyglądało na to że coś z ciebie wylatuje do jego ręki a zza jego płaszcza wylatywało coś czarnego co wchodziło w twoją czaszkę.
- Mówisz serio ?
- Tak, mogę przyrzec. Ale teraz jeżeli pozwolisz to ruszajmy bo orki wykryją naszą pozycję

Przez cała drogę nekromanta zastanawiał się nad tym co powiedział mu ent.
- Co to mogło być i co ze mną robiło ? - te pytania nurtowały jego umysł.

Bubeusz

Bubeusz

13.05.2005
Post ID: 11305

//Południe, 11 Vallathal

Ruszyli żwawo w kierunku miasta. Wizja ciepłego łóżeczka i pysznej, przyzwoitej strawy dodawała im dużo więcej sił, niż zrobiłby to jakikolwiek eliksir Bubeusza.
-Jak już będziemy w mieście, to zrobimy taką małą naradę, bilans naszej podróży.- powiedział Bubeusz. -Więc Syrenki odstawimy na jutro, chce was widzieć trzeźwych.
-Przestań udawać Destera!- fuknął Fristron, który już czuł w ustach smak Kuszących Syrenek.
-Bubeusz ma rację, najpierw powinniśmy sobie wyjaśnić parę spraw.- rzekł Mastorious.
-A co tu jest do wyjaśniania?- zapytał mag z Avlee.
-Nie zapominaj, że nie towarzyszę wam od samego początku..
-Popieram.- dodał Hellburn szczerząc zęby. Oczywiście powiedział tak tylko i wyłącznie po to, żeby zrobić Fristronowi na złość, bo sam też wolałby zostawić obowiązki na później.

Wieczór, 11 Vallathal

-Musiałeś akurat tak zamówić pokoje?! Mam już dość towarzystwa tego pana co idzie za mną!- stękał Fristron.
-Och, jakie zabawne...- zza pleców Fristrona doleciał ich głos Hellburna. Niosący klucze Bubeusz westchnął i nie odpowiedział, zdając sobie sprawę z tego, że i tak nic to by nie zmieniło. Pokoje zostały specjalnie tak podzielone, żeby Bubeusz mógł w spokoju wtajemniczyć Mastoriousa.
-No to jesteśmy umówieni - dzisiaj śpimy, a jutro wszystko przedyskutujemy i pójdziemy na Syrenki. Jutro, a nie dziś w nocy, Frist!- powiedział Bubeusz, rzucając im klucze. Następnie wszedł do pokoju i zatrzasnął drzwi.

Ranek, 12 Vallathal

-I jak się spało?- zapytał Mastoriousa uśmiechnięty Bubeusz, składając pościel.
-Gdyby nie to, że w środku nocy obudziły mnie jakieś krzyki z sąsiedniego pokoju, to w porządku...- odparł biały nekromanta. -Fristron coś tam krzyczał, że Hell spalił mu poduszkę, czy jakoś tak...
-Hmm? Ja tam nic nie słyszałem.- powiedział Bubeusz, zabierając się za czesanie włosów. -A może zrobię warkoczyki na brodzie?
-Nie rób z siebie głupka, nie ma na to czasu.- odpowiedział Mastorious. Nagle ktoś zapukał.
-Możesz wejść Fristron.- rzekł Bubeusz, nie przerywając czesania.
-Skąd wiedziałeś, że to ja?!- mag z Avlee wparował do pokoju, zapominając się przywitać.
-A kto to mógł być, jak nie Ty? Hellburn przecież nie przybiegłby tutaj narzekać, jaką miał okropną noc.- biały czarodziej zachichotał.
-Ej no przecież to nie moja wina, że ten ifryt jest ifry.. tfu! Irytujący. A poza tym mają tutaj takie niewygodne łóżka! I okno się zacięło, jak chciałem otworz...
-Daruj sobie, idziemy.-

Siedzieli wszyscy na dole, zajmując najciemniejszy stolik w najciemniejszym kącie karczmy. Bubeusz rozłożył mapę. Fristron sączył powoli jeden malutki kufelek Syrenek. Biały mag zezwolił na to tylko dla świętego spokoju. O tak wczesnej porze nie musieli się raczej obawiać podsłuchu, ale mimo wszystko zniżyli głosy do szeptów. Nie przejmując się tym, że wyglądają jak jakaś zwariowana szajka bandytów planujących atak na miasto, Bubeusz powiedział, kreśląc palcem po mapie:
-Na sam początek chciałbym zauważyć, że calem naszej wędrówki jest aktywacja kręgu na pustyni. Bez amuletu nie da się tego osiągnąć, a ów amulet miał ze sobą Destero. Na dodatek nie wiemy, co się z nim stało i czy kiedyś się jeszcze spotkamy. Kolejną sprawą, którą chciałbym omówić, jest fakt, że oglądając ową mapę, zauważyłem, że coś mi tu nie pasuje… Pamiętasz, jak Destero opowiadał nam o pięciu kręgach?- zwrócił się do Fristrona.
-Raczej… Ale zechciej przypomnieć.- odpowiedział mag z Avlee.
-Więc… Destero pokazywał nam pięć kręgów: koło Harrow, ten który aktywowaliśmy, następnie na pustyni, na bagnach na zachodzie i w lasach Damar i Mistwood. Punkt kulminacyjny ich energii miał się znajdować na południe od Ironthal, miejsca gdzie jesteśmy.
-No i?- zapytał Fristron. Hellburn i Mastorious póki co słuchali.
-Przypatrz się uważnie tej mapie, drogi Fristronie.
-Nie wiem o co ci chodzi, mapa jak każda inna…- mruknął zapytany, wlepiając oczy w mapę.
-Spójrz na Perłowy Archipelag…- rzekł Bubeusz i z satysfakcją obserwował, jak oczy Fristrona stają się idealnie okrągłe.
-Szó… Szó..- wymamrotał zaskoczony mag z Avlee.
-Tak, przyjacielu. Otóż zauważyłem szósty krąg. Na owym archipelagu znajduje się szósty krąg, który pozwala nam obalić hipotezę Destera.
-Nie wierzę własnym oczom! Przecież on nie mógł tego przegapić! Może ta mapa jest niedokładna? A może szósty krąg powstał dużo później niż pozostałe?
-Nie mam najmniejszego pojęcia. Nie ma wśród nas już Destera, który by nam to wyjaśnił. Ale zauważcie, że bez amuletu nie możemy już aktywować kręgów, więc udanie się na pustynie uważam za bezcelowe. Jedyne, co mi teraz przychodzi do głowy, to wybranie się na te tereny, gdzie rzekomo miał znajdować się Ołtarz i dokonanie osobistej obdukcji.- mówił Bubeusz, popijając z kufelka Fristrona, którego tak zatkało, że nawet tego nie zauważył.
-Jeżeli diagnozy Destera są prawidłowe, a Ołtarz rzeczywiście tam jest, to na pewno wyczujemy jakąś magię, bądź aury. Zastanówcie się nad tym. Ja chciałbym na sam koniec jeszcze dodać, że zrobiłem przegląd w swojej saszetce... - urwał i położył na stół coś, co przypominało skórzany worek, który uprzednio odpiął od pasa.- ...i zauważyłem, że oprócz pustych menzurek po moich miksturach i tych dwóch eliksirów, które znaleźliśmy w jaskini...- mówiąc to wykładał wszystko kolejno na stół. - ...są tam jeszcze stronnice o Koronie Świata, wyrwane z mojej księgi oraz kartka, którą dałeś mi w Azaradzie, Fristron. Pozwolę sobie przytoczyć jej treść. Dla informacji: jest to fragment księgi, który opisuje Ołtarz Zmian:
Korona Świata należy do najpotężniejszych konstelacji. Diadem umacnia jej astralną pozycję. Do zmiany wyglądu konstelacji potrzebne są najsilniejsze czary i artefakty, które tworzą razem Ołtarz Zmian. Oprócz tego trzeba odprawić Rytuał Spaczenia, który wymaga Eliksiru Nowego Świata i trzech innych artefaktów, oraz około dwunastu strumieni many naraz. Dlatego zmianę, spaczenie, bądź zniszczenie Korony uważa się powszechnie za niemożliwe.// Teraz tutaj wymienione są artefakty niezbędne do utworzenia owego Ołtarza, składniki Eliksiru Nowego Świata oraz niezbędne artefakty konieczne do odprawienia Rytuału Spaczenia.- podał karteczkę Mastoriousowi. –Myślę, że fakty tu zapisane są dla nas teraz szczególnie ważne. Fristron, masz jeszcze tą swoją makietę? Fristron? Słyszysz mnie?- czarodziej spojrzał na maga z Avlee, który jak zahipnotyzowany wpatrywał się w bliżej nieokreślony punkt na ścianie karczmy. Otrząsnął się i spojrzał przytomniej na Bubeusza.
-Ty wiesz, co mi przyszło do głowy?- zapytał cicho.
-Skąd niby miałbym wiedzieć?-
-Ten cały tekst również może być wyssany z palca. Owego wieczoru, jak poszliśmy na Syrenki pod „Ciekawskiego Rumaka” do naszego pokoju włamała się Kara… Twoja magia wykazała, że ona grzebała coś przy tej księdze. - dramatyczna przerwa - A zaklęcia powodujące iluzję uczone są już na pierwszym roku…-
-Niesamowite…- szepnął Bubeusz. –A ja Cię wtedy pytałem, jakim cudem tak szybko znalazłeś to, czego szukaliśmy przez tyle dni…
-Z tego wynika, że wszystkie źródła, na których się opieraliśmy są bezpodstawne. I co teraz?- mruknął Fristron w zamyśleniu.

Nagash

Nagash

13.05.2005
Post ID: 11306

14 Vallathal, wieczór

- A więc tak, jesteśmy sto metrów od zamku. Jak na razie nie widać śladów walki a to oznacza że sie nie spóźniliśmy. Wy zaczekacie w pobliskich zaroślach a ja spróbuję się tam dostać i zbadać co się dzieje. Gdy wszystko będzie w porządku wtedy po was wrócę. Gdybym nie wrócił przez noc wracajcie do swoich - tłumaczył Nagash.
- Przecież nie będziemy mogli cię zostawić samego ! - odpowiedział mu ent
- Wziąłem za was odpowiedzialność i jeżeli mamy się wszyscy wykrwawić w jakiejś pułapce to wolę to lepiej sprawdzić aby wam to zaoszczędzić - odpowiedział lisz
- Od kiedy przejmujesz się tak naszym życiem ? Przeciez jesteś nekromantą, ważniejsze dla ciebie jest czy zginęliśmy i czy możesz nas ożywić do swojej armi. Nawet jeśli to pułapka to zaatakujemy wroga, nawet jeśli musielibyśmy ponieść najwyższą cenę.
- Dobra, ale teraz tu poczekajcie. - powiedział Nagash i ruszył. Od razu gdy stał sie widoczny został zatrzymany przez wartowników.
- Kim jesteś ? - krzyczeli gotowi do zadania ciosu
- To ja Nagash.
- Nie znam takiego. Czego chcesz ?
- Ehh przyprowadźcie pod brame Ashanti, demonkę.
- Nic z tego, już raz o mało nie straciła życia prze zabłąkaną strzałę.
- Albo ją tu zawołasz albo twoja rodzina zawiśnie na drzewie, rozumiesz?
- Tak jest! - odkrzyknął i pobiegł w głąb fortyfikacji. Drugi ze strażników stał nadal przed nim z kusza gotową do strzału.
- Kto mnie wołał ? - spytała demonka która właśnie wyszła zza bramy - To ty ? Nagash, wróciłeś ?? Gdzie byłeś ?
- Nie mamy na to czasu, ściągnąłem wsparcie. Otwórzcie bramy.
- Nie możemy. Tylko ktoś wyższy rangą może wydać taki rozkaz - krzyknęli strażnicy
- Dobrze wiem że są takie rozkazy ale jeżeli nie otworzysz tej bramy to możemy zginąć - tłumaczyła Ashanti.
- Albo zaraz otworzycie albo powąchacie kwiatki od spodu ! - tym razem porządnie zdenerwowany lisz szykował kule energi w swojej lasce. Reakcja strażników była następująca: jeden z nich zaczął biec z mieczem lecz został odepchnięty przez demonkę. Drugi zdołał wystrzelić strzałę z kuszy która leciała Nagashowi wprost między oczy. Jeszcze sekunda a lisz wydałby z siebie ostatnie słowo gdy nagle został odepchnięty gałęzią enta
- Dzięki, jeszcze troche i bym nie mógł ci tego powiedzieć. A teraz szybko wchodźcie do środka.

Fristron

Fristron

14.05.2005
Post ID: 11307

//Ranek, 12 Vallathal, MCCLXXVI r. Drugiej Ery

Zapadła chwila milczenia. Wszyscy patrzyli na usatysfakjonowanego Bubeusza.
- Zadam jedno proste pytanie - rzekł cicho Fristron - skąd wiesz, że amulet TEŻ nie był pomyłką Destera? Pokazywał jedynie pięć kręgów...
Teraz Bubeusz zamilkł.
- Mimo wszystko uważam, że warto najpierw udać się do Daishad - kontynuował wywód Fristron - Jeżeli nie uda nam się uaktywnić kręgu, wrócimy tutaj i pójdziemy do rzekomego miejsca ołtarza. Ale... jeżeli jest sześć, a nie pięć kręgów to ołtarza na pewno tam nie ma. Zresztą nawet jakby był, nic z tym nie moglibyśmy zrobić. Nie wydaje mi się, że jest zbyt blisko skorupy ziemi. A nawet jeśli, to może być chroniony zaklęciami tłamszącymi...
Bubeusz zakołysał się. Chyba pierwszy raz usłyszał od Fristrona rzeczowe argumenty, a nie marudzenie.
- Ponadto, jestem niemal całkowicie pewien, że tamten amulet jest niepotrzebny do uruchomienia kręgu na Daishad. - zakończył
- Jak to?! - wykrzyknęli naraz towarzysze, co spowodowało zaciekawione spojrzenia wśród innych gości. Fristron milczał jak grób, dopóki ostatni z ciekawskich nie przestał na nich zerkać. Wtedy powiedział cicho, ledwo dosłyszalnie.
- Spójrzcie tu.
Wyjął z jednej z przepastnych kieszeni opasłą instrukcję obsługi symulatora bólu. Otworzył prawie na środku, przekartkował szybko księgę i rzekł:
- Mam.
Spomiędzy kartek wysunął cieniutką książeczkę, wręcz broszurkę.
- Delikatnie... tylko żeby nie zniszczyć - mruczał do siebie
- Zanim nam cokolwiek o tym powiesz - rzekł Mastorious - zważ, że o kręgach musiałby mówić stary pergamin. A to nie przetrwałoby w podróży nawet dwóch miesięcy.
- Tak... - rzekł, mruknął coś cicho i broszurka zaczęła puchnąć. Po chwili zmieniła się w księgę.
- Doskonały kamuflaż - mruknął Bubeusz
- Przeczytałem tu - rzekł Fristron, kładąc księgę runiczną na stole - że każdy z kręgów ma oddzielny amulet. Każdy pokazuje stan
pięciu// kręgów...
- A więc... ale... przecież... - zaczął jąkać się Bubeusz
- Jak to odkryłeś? - burknął Hell
- W nocy - wyszczerzył zęby Fristron - chciałem poczytać do snu, jak mi spaliłeś poduszkę. Dawałeś dosyć światła.
- JA spaliłem poduszkę?! - wykrzyknął Hell - To znaczy... chrapałeś jak stado wołów z reumatyzmem!
- CHRAPAŁEM? - ryknął Fristron, tracąc nad sobą panowanie - Ja CHRZĄKAŁEM cicho! Nigdy, przenigdy, nikt mi nie powiedział że chrapię!
- Celibat - mruknął cichutko, cichuteńko Bubeusz
- Słyszałem to - warknął mag z AvLee
- Może byś nam już powiedział, co jeszcze wykryłeś? - zapytał Mastorious
Fristron odczekał, aż znowu przestaną się na nich gapić, a potem rzekł.
- We wszystkich dokumentach jest mowa o pięciu kręgach. Pamiętaj, że Destero miał starszą mapę. To -wskazał na krąg na Perłowym Archipelagu - mogło powstać ze względu na pomyłkę katrografa, albo miała tu być imitacja kręgu!
- Lepiej to sprawdzić - rzekł Bubeusz
- Pewnie - warknął Fristron - lećmy przez cały kontynent, bo Bubi nie jest czegoś pewien. Jak będziemy uaktywaniać kręgi na południu, to tam też zajdziemy.
- A czego musimy szukać, by uaktywnić krąg na Daishad? - spytał Bubi
- Oka. Ale nie ma problemu - Oko jest już na kręgu. A raczej nad kręgiem.
Wszyscy spojrzeli na niego pytająco.
- Tak tu pisze - rzekł Fristron - jeżeli odejdziesz od kręgu nie uaktywniając go, Oko rozpłynie się w dłoni.
- Hm... - mruknął Bubeusz - hm... więc co robimy?
- No... - zaczął Fristron
- Ee... - rzekł inteligentnie Hell
- Idziemy na Daishad, a potem wracamy, by sprawdzić co z tym ołtarzem? - zaproponował Mastorious. Rozległ się ogólny pomruk wyrażający zgodę. Fristron z radością powitał kolejkę Syrenek, "zapomniał" podać jeden Hellburnowi i sam go wysączył, przez co Bubeusz musiał zrezygnować ze swojego, by zapobiec bójce. Zapomnieli o wyprawie i upili się na umór. Spali do następnego ranka...

Dragonis

Dragonis

14.05.2005
Post ID: 11308

3 Vallathal

Smoczy wojownik Dragonis cały dzień dziś przeklina. Dostał wiadomość od zwiadowców, że mag Sinsjur rośnie w siłę.
- Pięknie... a miałem wspaniały dzień - mruczy - a mistrz wymaga, żebym tam poleciał... no tak... cena bycia pół - smokiem...
Dragonis wiedział, że obowiązkiem Wojownika Smoczego Zakonu jest niszczenie zła na pustyni Daishad, a tam potężny czarnoksiężnik gromadzi armię
- Muszę przekonać mistrza, że równie dobrze mogę strzelić sobie z kuszy w głowę. To ma tyle samo sensu - i znów zaczął przeklinać w co najmniej 19 językach.

4 Vallathal

Pewnego słonecznego ranka w pobliżu Zakonu Smoczych Wojowników...
- To nie ma sensu - Dragonis wciąż kłócił się z mistrzem Wathem
- Sam nie poradzę sobie z Sinsjurem! TO SAMOBÓJSTWO! - dokończył. Na to spokojny mistrz odpowiedział:
- Nie pójdziesz sam. Przydzielę ci 30 najleprzych wojowników i 5 zwinnych smoków. I Fafnira. - przekonywał go Wathem.
- No... dobrze. A więc na co czekamy? - Dragonis po godzinie był gotowy i wyszedł na dwór. Czekali tam na niego pomocnicy, Smoki Cienia i Fafnir - jego ulubiony ognisty smok. Wsiadł na swą bestię, otrzymał ostatnie wzkazówki od mistrza i podeciał w stronę Dark Keep.

11 Vallatha

W czasie lotu mruczał pod nosem - Sinsjur zbiera armię, w Evandorze wojna, smoki zbzikowały, nieumarli hasają po pustyni... Ale miło. - i zniżył nieco lot, ponieważ zbliżali się do Kręgosłupa Starożytnych.

13 Vallathal

Dragonis już od dłuższego czasu leciał nad pustyną, gdy ujrzał dziwną budowlę z kamienia. Nie była to zwykła warownia czy fort, od tego miejsca promieniowała energia. Pogrążył się w zamyśleniu i w takim stanie leciał długi czas.