Dzban cierpienia
Oka sieci zacieśniały się coraz bardziej.[p]"Doskonale" - pomyślał - "wszystko idzie zgodnie z planem."[p]Zawsze wszystko szło zgodnie z planem. Zawsze był plan. Był perfekcjonistą. Ludzie znajdowali różne motywy dla jego działań. Ale cóż oni mogli wiedzieć. Żaden z nabzdyczonych, przemawiających na miejskich targowiskach i placach z pewną siebie miną przemądrzalców nie widział go nigdy na oczy. Ci, którzy widzieli nie przemawiali do tłumów. Nie przemawiali w ogóle. Gryźli piach.[p]Rozmyślania przerwało mu pojawienie się bladej poświaty nad dachem obserwowanego domu.[p]"Szybko się zaczyna" - pomyślał - "kapłan ma niezwykle silną wiarę. Tak jak przewidziałem."[p]Zaledwie trzy minuty wcześniej kapłan wraz z akolitą zagłębili się w małej chatce aby obejrzeć ciężko chorą dziewczynkę. Wywołanie tej choroby było drobiazgiem wśród reszty poczynionych przygotowań. A teraz, już po trzech minutach modłów, rozpoczęła się Krystalizacja. Anioł miasta przybywał w odpowiedzi na wezwanie kapłana.[p]Światło, z początku blade, szybko nabrało intensywności aż w końcu w jego centrum pojawiła się potężna skrzydlata sylwetka. Nachyliła się nad dachem domostwa rozkładając ręce do uzdrawiającego błogosławieństwa. I wtedy, dokładnie o czasie, zadziałały zawieszone wcześniej zaklęcia. Strumienie czerwonego ognia wytrysnęły z dachów czterech sąsiednich domów oplątując anioła.[p]Wielki Wiarołomca wyszedł z kryjącego go cienia. I tak nikt nie pojawi się na tej ulicy. Jego perfekcyjne plany zawsze eliminowały każdy znak zapytania, każdy element losowości. Anioł zmagając się z linami używał coraz większej mocy. Magiczne liny parzyły go i oplatały coraz ciaśniej. W końcu użył całej swej potęgi, co oznaczało zdjęcie osłony z miejskich świątyń. Świętokradca nie musiał widzieć co się z nimi teraz dzieje. Wiedział to.[p]W godzinie wieczornych modłów wszystkie świątynie w mieście zajęły się płomieniami. Bezszelestni słudzy świętokradcy dysponowali Widzeniem w takim stopniu, który umozliwiał wykrycie momentu zdjęcia anielskich osłon. I nie próżnowali.[p]Anioł targnął się w męce zdając sobie sprawę z tego co się stało. Ogniste pęta były tylko pretekstem do skupienia jego sił. Nie miały dość mocy aby go zniszczyć. Owszem cierpiałby dotkliwie jeszcze przez jakiś czas, ale przetrwałby z pewnością. A teraz...[p]Wielki Wiarołomca patrzył przez chwilę na mękę uwięzionego, gdy ten chłonął cierpienie wiernych płonących wraz ze świątyniami. Anioł gasł w oczach - unicestwiało go cierpienie większe niż mógł znieść - ponieważ do ostatniej chwili próbował je wchłonąć w siebie, łagodząc tym samym męki swoich podopiecznych.[p]Wielki Wiarołomca - człowiek, który zaprzedał swoje życie Złu, wzruszył ramionami.[p]"Naiwny idealista" - pomyślał odwracając się - "jak oni wszyscy."[p]Kolejny z jego planów zakończył się całkowitym powodzeniem.