Mrówka i Kwiat
Czas: dawno, dawno temu...
Miejsce: Wszechświat, Droga Mleczna, Układ Słoneczny, Ziemia, Europa, Polska, woj. śląskie, Radzionków City, część północna Łąki III, Mrowisko 0138
Nazywała się Abe. Była zwykłą mrówką robotnicą, jedną z tysięcy, które dzień w dzień przemierzały wytarte ścieżki Łąki. Abe była dobrą mrówką. Wiedziała, że najważniejsza w życiu jest praca, sumienne wypełnianie swoich obowiązków. Odkąd sięgała pamięcią, zawsze maszerowała w szeregu innych mrówek robotnic, które także były dobrymi mrówkami i, tak jak ona, oddawały się bez reszty służbie Mrowisku. Czasami Abe myślała sobie, że Królowa Matka jest z nich dumna. Marzyła, że pewnego dnia usłyszy słowo uznania z ust Królowej. To dodawało jej sił w wypełnianiu codziennych zadań.
Pewnego letniego dnia, kiedy została wysłana na odległy kraniec Łąki, by ściągnąć stamtąd pożywienie, spotkała Konika Polnego. Siedział na wysokim źdźble trawy i przygrywał sobie wesoło. Kiedy zobaczył zbliżający się korowód mrówek, przerwał na chwilę grę i odezwał się do nich:
- Gdzież to się uwijacie? Mamy taki piękny dzień... Odpocznijcie trochę i zaśpiewajcie ze mną jakąś piosenkę.
- Nie znamy żadnych piosenek. To marnowanie czasu - powiedziała Eba, koleżanka Abe.
- Mogę was nauczyć.
- Nie chcemy, musimy gromadzić żywność na zimę. Nie mamy czasu.
- Jak uważacie...
I mrówki poszły swoją drogą, zostawiając za sobą grajka.
Kilka dni później znowu natrafiły na niego. Drzemał w cieniu mlecza. Kiedy przechodziły obok, otworzył oczy i uśmiechnął się:
- A, to wy... Pewnie znowu się gdzieś spieszycie, więc szkoda mojego zachodu... No, ale muszę wam coś powiedzieć. Na skraju Łąki wyrósł najpiękniejszy kwiat jaki w życiu widziałem! Magiczny, zdaje się... Myślę, że powinnyście go obejrzeć - uśmiechnął się szelmowsko.
- Kwiat, też coś - prychnęła Eba. - Mamy ważniejsze sprawy na głowie, niż oglądanie kwiatów.
I mrówki poszły swoja drogą.
Abe pomyślała, że chętnie zobaczyłaby ten kwiat. Lubiła kwiaty. Zaraz jednak skarciła się w duchu. To takie bezproduktywne...
Kiedy obudziła się następnego ranka, w Mrowisku panowało lekkie zamieszanie. Mrówki przekazywały sobie pogłoski o zaginięciu Eby i jeszcze kilku innych robotnic. Podobno w czasie przewidzianym na sen opuściły Mrowisko i... ktoś twierdził, że poszły zobaczyć kwiat, o którym naopowiadał im Konik.
Nigdy nie wróciły.
Specjalne grupy zostały wysłane na poszukiwania Konika Polnego, jednak nie znaleziono go.
Abe zastanawiała się, co się stało z Ebą. To była taka dobra, porządna mrówka... Jak mogła skrócić sobie czas snu, który potrzebny jest przecież do efektywnej pracy i opuścić Mrowisko nocą w poszukiwaniu kwiatu? Nie do pojęcia, żeby dobrowolnie to zrobiła. Może Konik Polny ją porwał? Co się naprawdę stało?
Mijały miesiące, mijały pory roku... Po Koniku Polnym nie było ani śladu. Stare mrówki twierdziły, że próżniak ów zamarzł w czasie zimy.
Nadeszło kolejne lato. Pewnego dnia Abe została wysłana do pracy na skraju Łąki. Na chwilę odłączyła się od reszty zespołu, szukając ziaren i wtedy... zobaczyła Kwiat. Był piękny. Mrówki nie mają rozwiniętego wyczucia piękna, jednak Abe na pewno poczuła coś w tym rodzaju. Kwiat mienił się wszystkimi kolorami tęczy. Produkował swoje własne światło, które sprawiało, że wszystko wokół niego wyglądało jak marzenie... Marzenie, które jednak było rzeczywistością.
Abe znalazła kwiat Karbanasa Magnora. Znalazła własną drogę. Znalazła wolność.
Już nigdy nie wróciła do Mrowiska.