Gorące Dysputy

Słowo pisane - literatura - "[Neil Gaiman] - twórczość"

Osada 'Pazur Behemota' > Gorące Dysputy > Słowo pisane - literatura > [Neil Gaiman] - twórczość
Wędrowiec: zaloguj, wyszukiwarka
Tenar

Tenar

22.08.2007
Post ID: 18275

Chyba przyszedł czas żeby powiedzieć parę słów w temacie tak liczącej się postaci, jak Neil Gaiman. To angielski pisarz, scenarzysta i redaktor, autor licznych powieści, opowiadań i komiksów fantasy, science fiction i grozy. W Polsce uważany za postmodernistę, mimo jego wielokrotnych oświadczeń, że nie czuje się powiązany z tym nurtem.
Napisał takie cuda jak „Amerykańscy bogowie”, „Koralina”, „Nigdziebądź”, czy „Gwiezdny pył” oraz trzy zbiory opowiadań „Dym i lustra”, „Rzeczy ulotne” i „M jak magia”, a także razem z Terrym Pratchttem „Dobry omen” (śmiałam się do łez przy czytaniu). Jego zasługą jest też najniezwyklejszy chyba komiks – „Sandman”. Stworzył kilka scenariuszy w tym dla „Mirrormask”, zaś aktualnie na ekrany kin na całym świecie pomału wchodzi ekranizacja „Gwiezdnego pyłu”. Autor ten może się pochwalić zawrotną ilością nagród i wyróżnień wszelkiego autoramentu.
Jego utwory wymykają się zwyczajnej klasyfikacji, ale opatruje się je określeniami takimi jak cudowne, wspaniałe, niezwykłe, zjawiskowe itd.
Jedna tylko rzecz łączy niemal wszystkie dzieła Gaimana – jest to dziwny, niepokojący świat pełen magicznych istot, kotów, aniołów, diabłów, starych bogów oraz istot potężniejszych i starszych nawet od bóstw.

Ja osobiście zakochałam się do szaleństwa w tym wszystkim, choć chyba za najlepszą książkę tego autora uważam komiks. Sandman jest… bezbłędny, absolutnie doskonały i zapierający dech w piersiach (pomijając kontrowersyjny temat oprawy graficznej). Porównałabym go z „Ziemiomorzem” Ursuli le Guin czy „Władcą pierścieni”.

Proponuję małą próbkę z "Rzeczy ulotnych" i zapraszm do dyskusji.

Instrukcja

Dotknij drewnianej furtki w nigdy wcześniej niewidzianym murze,
Nim odsuniesz zasuwkę, powiedz „Proszę",
Wejdź,
I idź ścieżką.
Czerwony metalowy chochlik wisi na zielonych drzwiach,
Służąc za kołatkę;
Nie dotykaj go, ugryzie cię w palce.
Przejdź przez dom. Niczego nie bierz, Niczego nie jedz. Ale,
Jeśli jakaś istota powie ci, że jest głodna,
Nakarm ją.
Jeśli powie ci, że jest brudna,
Umyj ja,
Jeśli zapłacze, że coś ją boli,
O ile zdołasz,
Ukój jej ból.

Z ogrodu na tyłach ujrzysz dziki las.
Studnia przy ścieżce zawiedzie cię do królestwa Zimy;
Na jej dnie rozciąga się inny kraj.
Jeżeli tu zawrócisz.
Możesz wrócić bezpiecznie;
Nie stracisz twarzy, wcale nie uznam cię za tchórza.

Gdy wyjdziesz z ogrodu, znajdziesz się w lesie.
Drzewa tu są stare. Z poszycia zerkają oczy.
Pod poskręcanym dębem siedzi staruszka. Może cię o coś poprosi;

Daj jej to. A ona
Wskaże ci drogę do zamku. Wewnątrz
Zastaniesz trzy księżniczki.
Nie ufaj najmłodszej. Idź dalej.
Na polanie za zamkiem dwanaście miesięcy zasiada wokół ogniska,
Grzeją stopy i snują opowieści. Jeśli zachowasz się grzecznie, możesz dostać dary,
Nazbierać słodkich truskawek na grudniowym mrozie.

Możesz zaufać wilkom, lecz nie mów im, dokąd zmierzasz.
Przez rzekę przeprawisz się promem. Zabierze cię przewoźnik.
(Odpowiedź na jego pytanie brzmi:
„Jeżeli odda wiosło pasażerowi, będzie mógł zejść z łodzi".
Podaj ją mu ją z bezpiecznej odległości).

Jeśli orzeł da ci w darze pióro, ukryj je bezpiecznie.
Pamiętaj, że olbrzymi śpią aż nazbyt mocno; że
Czarownice często zdradza ich apetyt;
Smoki mają gdzieś zawsze jeden słaby punkt;
Serca bywają dobrze ukryte,
A ty zdradzasz je słowem.

Nie zazdrość swojej siostrze:
Wiesz, że diamenty i róże,
Sypiące się z ust, są równie nieprzyjemne, jak żaby i ropuchy;
A także zimniejsze, ostrzejsze, i kaleczą.

Zapamiętaj swe imię.
Nie trać nadziei — znajdziesz to, czego szukasz.
Ufaj duchom. Ufaj tym, którym pomogłeś, bo oni też ci pomogą.

Ufaj snom.
Ufaj swemu sercu i swojej historii.

Gdy zechcesz wrócić, idź tą samą drogą.
Przysługa za przysługę, długi zostaną spłacone.
Nie zapominaj o dobrym wychowaniu.
Nie oglądaj się za siebie.
Dosiądź mądrego orła (nie spadniesz),
Dosiądź srebrzystej ryby (nie utoniesz),
Dosiądź szarego wilka (mocno chwyć się futra).

W sercu wieży kryje się robak; ta dlatego nie będzie stać wiecznie.

Kiedy dotrzesz do domku, od którego zaczęła się twoja podróż,
Poznasz go, choć wyda ci się mniejszy, niż sądziłeś.
Idź ścieżką przez furtkę, którą widziałeś wcześniej tylko raz,
I wracaj do domu. Albo stwórz sobie nowy dom.

Albo odpocznij.

Moandor

Strażnik słów Moandor

24.08.2007
Post ID: 18343

Nigdziebądź Neil Gaiman.

http://mag.com.pl/zdjecia//i_Nigdziebadz-HC-doREC.jpg

Jak zabrałem się za tą książkę wczorajszego ranka tak dopiero późnym wieczorem zakończyłem lekturę na ostatniej stronie. Niewątpliwie opowieść Gaimana ma w sobie jakiś magnetyzm, sprawiający, że można w niej uczestniczyć razem z bohaterami nie obawiając się znudzenia.

Na pierwszy rzut oka zdawać by się mogło, że pomysł jest już dość znany. Oto mamy zwykłego człowieka, żyjącego sobie swoim własnym, nudnym życiem do momentu, gdy spotyka na swojej drodze ranną dziewczynę. Spotkanie to wywraca jego życie do góry nogami, właściwie w swoim świecie przestaje on istnieć. Ludzie na ulicy go nie dostrzegają, znajomi nie pamiętają, mieszkanie zostaje wynajęte innym lokatorom. Przypomina mi się film System z Sandrą Bullock, gdzie bohaterkę potraktowano w podobny sposób.

Richard, zwykły urzędnik trafia w końcu do Londynu Pod, alternatywnej rzeczywistości istniejącej równolegle z właściwym Londynem. Tyle, że podziemny Londyn jest o wiele bardziej niebezpieczny, zamieszkany przez różnych, niekiedy bardzo dziwnych mieszkańców. Tam nasz bohater odnajduje Drzwi, dziewczynę, którą wcześniej uratował, i razem, w towarzystwie markiza de Carabasa i Łowczyni przeżywają szereg przygód prowadzących ich ostatecznie do celu podróży, cytadeli anioła Islingtona.
Motyw podobny jak w Czarnoksiężniku z krainy Oz, gdzie Dorotka, by powrócić do domu podróżuje z przyjaciółmi do Szmaragdowego Grodu. (albo Niekończąca się historia) Autor jednak kreuje świat w sposób bardzo oryginalny i malowniczy. W świecie Gaimana pojawiają się szczuromówcy, potrafiący porozumiewać się ze szczurami, okrutni, nie pozbawieni poczucia humoru (na swój sposób) mordercy, pan Croup i pan Vandemar. (Chyba najbardziej z ich dialogów zapadło mi w pamięci: "Panie Vandemar, zrób mu krzywdę"), oryginalni Czarni Mnisi, częstujący pielgrzymów przed torturami herbatą i wiele innych ciekawych postaci.
Także miejsca takie jak Ruchomy Targ, czy mieszkanie Drzwi są ciekawie przedstawione. Poruszając się po świecie Gaimana cały czas trafiamy na coś nowego, poznajemy różnorodność świata wytworzonego w bujnej wyobraźni autora.

Dla mnie lektura Nigdziebądź była ciekawą przygodą, odskokiem od typowej fantasy w kierunku takiego przemieszania się obu rzeczywistości, tej naszej szarej z tą fantastyczną.

Chciałbym poznać również Wasze opinie. Jakieś ulubione fragmenty, miejsca, bohaterowie?

PS. Podziękowania dla Tenar, bez niej pewnie jeszcze wiele wody by upłynęło w rzece nim bym poznał twórczość Neil Gaimana. Dzięki. :)

Islington

Mistrz Islington

26.08.2007
Post ID: 18590

W "Nigdziebądziu" bardzo podoba mi się myśl Richarda pojawiająca się na końcu książki.

Jedyne o czym może decydować człowiek to jak spędzi kolejny wieczór.

Co najbardziej urzeka mnie w Gaimanie, a co tak naprawdę wypływa w "Gwiezdnym Pyle" i "Chłopakach Anansiego" to ilość wątków, które pod koniec łączą się w całość, ale nie tak jak u większości autorów "na siłę". Powiązania te posiadają nienarzucającą się harmonie a zarazem nie są oczywiste.
Właściwie to jedyne w swoim rodzaju.

"Wilki w ścianach" też są superowe.
"Koralina" - w życiu nie czytałem bardziej zatrważającej "bajki"

Uwielbiam N.Gaimana

Pomyślę, dopisze

Moandor

Strażnik słów Moandor

29.08.2007
Post ID: 18707

A może ktoś rzekłby parę słów na temat Gwiezdnego Pyłu? Obejrzałem trailer filmowej produkcji i zrobił na mnie pozytywne wrażenie. O czym to w skrócie jest, jak ją oceniacie. I czy warto ją kupić? :)

Tenar

Tenar

30.08.2007
Post ID: 18718

Jeżli chodzi o "Gwiezdny pył" jeszcze go nie oglądałam, ale ze tego co wiem, film jest wart zobaczenia. Zbiera świetne recenzje no i podobał się Gaimanowi.
Książka ta jest najbardziej zbliżonym do baśni utworem Neila i aż się prosiła o ekranizację.
W skrócie cała historia zaczyna się w niewielkiej, szarej miejscowośći w Anglii zwącej się Mur. Nazwa ta pochodzi od, jakże by inaczej, muru, który się w niej znajduje i który oddziela zwyczajną rzeczywistość od tajemniczej, magicznej krainy.
Prawdziwa przygoda zaczyna się gdy główny bohater - Tristran Thorn - składa niemądrą obietnicę pewnej młodej damie i wyrusza w podróż, na tamtą stronę muru.
Opowieść jest niesamowicie malownicza i wciągająca, dobrze doprawiona zarówno urokiem i słodyczą jak i czystą grozą.
Nie mogę się doczekać kiedy pójdę na to do kina.

(chartreuse) Po obejrzeniu trailera również mam wrażenie, że wybiorę się do kina. Ale wcześniej kupię i przeczytam książkę - Moa

Moandor

Strażnik słów Moandor

31.08.2007
Post ID: 18772

Amerykańscy bogowie

http://mag.com.pl/zdjecia//i_1_Amerykanscy%20bogowie%20wyd2%20-%20M.jpg

Dziś skończyłem czytać Amerykańskich bogów, to druga książka Gaimana, po Nigdziebądź, jaką miałem przyjemność mieć w ręku.
Klasyczne fantasy to nie jest. Jak zwykle u Gaimana nasza zwykła rzeczywistość i świat zjawisk nadprzyrodzonych przenikają się wzajemnie. Bohaterem opowieści jest mężczyzna zwany Cieniem. Poznajemy go w ostatnich dniach pobytu w więzieniu. Gdy już wyobrażał sobie swoje szczęście po opuszczeniu zakładu karnego, układał plany na przyszłość, otrzymał wiadomość, że jego żona zginęła w wypadku. Wszystkie plany nagle legły w gruzach.
W takim stanie wracając samolotem do domu spotyka tajemniczego mężczyznę, który proponuje mu pracę. Spotkanie to całkowicie zmienia jego życie.
Podejrzewam, że życie każdego uległoby zmianie, gdyby zatrudnił go Odyn, bóg Wikingów. Jak się dowiadujemy dalej, przewracając kolejne stronnice książki, Ameryka pełna jest starych bogów. Nie są już potężni jak dawniej, ani czczeni jak dawniej. Wiodą swój trudny żywot gdzieś w zakamarkach Stanów Zjednoczonych. Odchodzą powoli, bo ludzie, którzy ich ze sobą przywieźli już nie żyją a współcześni po prostu w nich nie wierzą. Ich miejsce zajmują nowi bogowie, władcy techniki, telewizji, Internetu, narkotyków.

Książka jest swoistą podróżą po Stanach Zjednoczonych, w towarzystwie panteonu starych bóstw, nordyckich, egipskich, afrykańskich, którzy toczą swoją walkę o przetrwanie z nowymi bogami, którym ludzkość oddaje cześć.

Oczywiście w szerokim skrócie, bo bogactwa tej książki nie da się opowiedzieć w kilku zdaniach. Gaiman wpadł po prostu na ciekawy pomysł, i opowiedział tę historię po swojemu. Jak pisze William Gibson na okładce Amerykańskich bogów – Gaiman to autor o niezwykłych zdolnościach i niewyczerpanej fantazji. Chyba każdy, kto czyta jego książki choć po części się zgodzi, fantazji mu odmówić nie można.

Muszę powiedzieć, że z kolejną książką Gaiman coraz bardziej mnie zaskakuje. Ta opowieść jest zupełnie inna niż Nigdziebądź. Ten sam autor, a dwie zupełnie różniące się atmosferą powieści. Świat, do którego trafił Richard Mayhew jest tętniący życiem, ciśnie mi się na usta określenie kolorowy, nie tyle w sensie barw, co różnorodności miejsc i charakterów postaci. Cwany oszust z poczuciem humoru de Carabas, dziwaczny Stary Bailey, sympatyczni Czarni Mnisi, szalony anioł Islington, miejsca takie jak Ruchomy targ, Hrabiowski Dwór, Most Nocy, cytadela Islingtona – we wszystkim tym jest zdecydowanie więcej fantazji Gaimana niż rzeczywistego świata. Nawet kanały nie wydawały mi się tak ponure na jakie powinny wyglądać. Nic tam nie było ponure. Od tej książki aż bije magią i przygodą.

Amerykańscy bogowie są już zdecydowanie dojrzalszym dziełem, poruszającym poważniejsze nieco tematy. I już zdecydowanie więcej w niej rzeczywistości. I to takiej szarej, monotonni niekiedy tylko przerywanej. Weźmy choćby ponury charakter Cienia, głównego bohatera, pozbawione kolorów środowisku emigrantów ze wschodu, Czernoboga i sióstr Zorii, monotonia i cisza oddalonego od centrów wielkomiejskich zapomnianego miasteczka Lakeside, mieszkanie panów Ibisa i Jaquela. No i dodajmy do tego pogodę, akcja rozgrywa się szarą zimą.
To wrażenie szarości towarzyszyło mi przez cały czas czytania książki. Nie uważam tego za minus, bo jestem przekonany, że autor świadomie stworzył taką atmosferę. Po prostu, jest to książka poważniejsza.

Na koniec kilka rzeczy, zdarzeń i postaci, które mi się spodobały. Z pewnością postać Czernoboga, scena gry w warcaby, to jak przypominał ciągle cieniowi jak rozbije mu głowę młotem, i za to jak spełnił swoją obietnicę. Interesująco opisana droga Cienia w zaświatach. Szalony Sweeney, gdy zorientował się, że dał Cieniowi nie tą monetę. I wiele wiele innych epizodów, które ciężko mi w tej chwili wydobyć z pamięci.

A teraz kolej na Gwiezdny Pył, ale to już zupełnie inna historia.

Islington

Mistrz Islington

2.09.2007
Post ID: 18861

Tak, poczucie szarości w "Amerykańskich Bogach" również mi się udzieliło.
Niestety, miało to konsekwencje w długości czytania tejże książki, która zdecydowanie się wydłużyła.
To o czym zdecydowanie zapomniał Moandor to zakończenie.
I tym razem nie chodzi o powiązanie wielu wątków w jeden, ale o zaskoczenie czytelnika (bądź tylko mnie) przemyślnym planem pracodawcy Cienia.
Również mogę zachwycić się niesamowitym pomysłem (ileż to razy czytając Gaimana byłem pod wrażeniem jego wyobraźni)
Podział na Stare i Nowe Bóstwa. Wprowadzenie Bogów Internetu, ale również i Bogini Prostytucji - świetne.
Nie czyta się tego tak lekko jak inne książki, jednak po przewróceniu ostatniej strony i zamknięciu książki zaczyna nam czegoś brakować.
Tego czegoś co wypełnia nas, gdy sięgniemy po "Amerykańskich Bogów"

Denadareth

Denadareth

3.09.2007
Post ID: 18888

Tak, bez wątpienia Neil Gaiman jest jednym z najbardziej oryginalnych współczesnych pisarzy fantasy (zakładając, że to co pisze to fantasy).
Nie czytałem tylu jego książek co większość moich przedmówców ale mimo to mam wielki podziw dla umiejętności Gaimana.

Nigdziebądź mnie zachwyciła - tak sugestywnego świata jeszcze nigdy nie widziałem. Dużym jego atutem są zjawiska i miejsca nie wyjaśnione przez autora ale mimo to dodające uroku i klimatu opowieści - jak na przykład przystanek Pastuszków (których, jak wiemy lepiej nie spotkać :P).

W jednym się jednak nie zgodzę z Moandorem, może to tylko moje spaczenie, ale wcale nie wydawało mi się, że świat Nigdziebądzia (jak się to odmienia?) jest kolorowy i tętniący przygodą. Może nie jest aż tak ponury i szary jak Ameryka z Amerykańskich Bogów, niemniej jednak większość fantastycznych elementów w nim jest zabójcza dla zwykłych mieszkańców Londynu-Pod i traktowana przez nich jako utrapienie niż cokolwiek pozytywnego. Co nie zmienia faktu, że rzeczywiście o przygodę tak zapewne łatwo - tyle, że nie sądzę by wiele osób jej szukało.

Amerykańscy Bogowie, tu niewiele mam do dodania do tego co powiedzieli moi przedmówcy. Wyjątkowo jednak spodobało mi się stwierdzenie, że Ameryka nie jest krajem dla bogów, starych i nowych - jak wiemy tym drugim, też nie jest tak łatwo - szybko odchodzą w zapomnienie zastępowani przez kolejnych (jak np. bóg kolejnictwa bodajże).

Niestety książka ma jedną wadę - główny plan Odyna za bardzo mi przypomina motyw z Islingtonem z Nigdziebądzia - pracodawca/mentor okazuje się być głównym schwarzcharakterem, który knuł spiski od samego początku. Nie zmienia to jednak faktu, że jest to napisane świetnie a i sam plan jest wielce ciekawy.

Pozdrawiam
Denadareth

Moandor

Strażnik słów Moandor

3.09.2007
Post ID: 18892

Den

W jednym się jednak nie zgodzę z Moandorem, może to tylko moje spaczenie, ale wcale nie wydawało mi się, że świat Nigdziebądzia (jak się to odmienia?) jest kolorowy i tętniący przygodą.

Nie do końca to chciałem powiedzieć, ale nie umiałem znaleźć innego określenia. Mówiąc 'kolorowy' miałem na myśli, że świat w Nigdziebądź, Londyn Pod jest wielce różnorodny. Na każdym kroku spotykasz coś oryginalnego. A to Hrabiowski Dwór, a to Dom bez drzwi, mnisi częstujący herbatą, jeden z moich ulubionych epizodów - Muzeum Brytyjskie, poszukiwanie Angelusa. Gdzie bohaterowie się nie pojawią czeka na nich coś ciekawego, co nie znaczy, że nie groźnego. Byłem podczas lektury cały czas zaskakiwany pomysłami autora.
Miałem po prostu takie wrażenie, że świat jest 'kolorowy' - takie podświadome, podobnie przy Amerykńskich bogach cały czas świat wydawał mi się szarawy. To nie jest moje narzekanie, po prostu tak czułem czytając. :)

Moandor

Strażnik słów Moandor

9.09.2007
Post ID: 19091

Gwiezdny Pył

http://mag.com.pl/zdjecia//i_Gwiezdny%20Pyl%20%5BHC%5D%20-%20doREC.jpg

Skończyłem przed momentem i piszę ten tekst ‘na gorąco’ więc darujcie mi ewentualne niespójności.

Może w skrócie, dosłownie w dwóch zdaniach o czym jest książka i potem przejdę do mych wrażeń z lektury.

Młody chłopak, Tristran Thorn zamieszkujący w wiosce o nazwie Mur, pewnego dnia obiecuje przynieść dziewczynie, którą kocha spadającą gwiazdę. Wioska wzięła swą nazwę od muru zbudowanego na jej skraju. Mur ów stanowi granicę między naszym światem a Krainą czarów. Ma tylko jedną wyrwę, strzeżoną dzień i noc przez wartowników, którzy mają nakaz nikogo nie przepuszczać. Raz tylko na 9 lat przejście otwierano, z okazji jarmarku, na którym mieszkańcy obu światów się spotykali wymieniając towary.

Przygoda zaczyna się na dobre, gdy Tristran przekracza czarodziejski mur i wchodzi do magicznej krainy. I tu znowu chylę czoło przed wyobraźnią autora. To jego trzecia książka, którą przeczytałem. I tym razem znowu mnie zaskoczył swymi pomysłami. Każda opowieść niesie ze sobą coś nowego, inny świat, cudowne stworzenia i bohaterów. Powtarzam to za każdym razem, gdy pisze o książce Gaimana, ale taka jest prawda.
Ma manierę C.S. Lewisa, nie tworzy świata, który mógłby istnieć realnie, ale powołuje do życia najrozmaitsze fantastyczne postacie: czarownice potrafiące zmieniać ludzi w zwierzęta, amulet pozwalający kontrolować pogodę, magiczne kwiaty, jednorożce, latające okręty, zaczarowane świece o ciekawych właściwościach. Inaczej niż Tolkien, który stworzył piękne Śródziemie, w które jednak można uwierzyć naprawdę. Kraina Gaimana jest magiczna, a magia ta nie ma żadnych ograniczeń. Taka fantasy jest bardzo miła w odbiorze, tego w codziennym życiu nam potrzeba, takie książki ubarwiają nasze spojrzenie na świat.
Bo czymże jest Fantazja, Kraina Czarów jeśli nie ludzkimi marzeniami, naszymi życzeniami i pragnieniami? Im bardziej pochłania nas życie i codzienność, tym mniej marzeń o baśniowych światach. Zapominamy czasem, że one istnieją. I cieszę się, że istnieją tacy ludzie jak Neil Gaiman, którzy nam o nich przypominają.

Wspominał Islington, że w Gwiezdnym Pyle istnieje wiele wątków, które na koniec, w sposób płynny łączą się w całość. To prawda. Niektóre zwroty akcji mnie, przyznaję, zaskoczyły. Właściwie moja wizja zakończenia opowieści była zupełnie inna niż pisarza.

Oto moja wizja

Marzyło mi się, że Tristran wraz z Primusem stawią czoło Królowej czarownic i pokonają ją, a później zmierzą się w ostatecznej walce z Septimusem o tron Cytadeli Burz.

Takie było moje pragnienie, toteż rozwój wypadków w Gospodzie pod Rydwanem mnie zasmucił. Zaskoczyła mnie też na koniec sama Królowa czarownic.

Wadą książki wg mnie jest to, że giną niestety przyzwoite i dobre postacie, co w baśni miejsca mieć nie powinno. Nie lubię tego.

Ogólnie Gwiezdny Pył oceniłbym na 5 z 6. Ze szczerym sercem mogę ją Wam polecić i zapewnić, że pieniądze na nią poświęcone nie będą zmarnowane. Tak więc jeśli natraficie w księgarni Gwiezdny Pył, nie wahajcie się. Na pewno przeczytacie ją nim zgaśnie świeczka. :)

Moandor

Strażnik słów Moandor

12.09.2007
Post ID: 19151

Faramir

Książka: (chartreuse) Koralina
Autor: Neil Gainman
Gatunek książki: baśń

Wyjazd do większych miast na chociażby część weekendu majowego może przynieść wiele pożytku. Można choćby spotkać znajomych z neta i miło spędzić w ich towarzystwie popołudnie (pozdrówki Sam i Avatar!). Można pozwiedzać (całkiem ładny ten Kraków!), a w końcu i to księgarni tudzież Empiku zawitać z portfelem, w którym mamy ograniczone środki płatnicze. Można też robić to wszystko naraz.

Dostrzegając na półce nowe dzieło N. Gainmana bez żadnych zastanowień sięgnąłem po nie. Ten autor jest klasą samą w sobie. Do niego nie potrzeba rekomendacji. Pisze świetnym stylem, pisze wciągająco, nie nudzi. Oryginalny. Tak więc widząc na empickiej półce "Koralina" wyłożyłem 19zł z portfela i poszedłem do kasy.

Tegóż samego dnia książkę skończyłem.

Nie myli się ten, który dostrzegł na samym początku ten recenzji, że "Koralina" jest baśnią. Tak, tym razem pan Gainman postanowił nam sprezentować utwór przeznaczony w głównej mierze dla młodszego odbiorcy. Aczkolwiek nie tylko on bez problemu wciągnie się w przygody tytułowej bohaterki.

Koralina jest młodziutką dziewczynką, która mieszka w pewnym domu. Ten dom ma 14 drzwi, z czego jedne są zamknięte. Za nimi jest ściana. Koralina (Koralina, nie Karolina. Koralina - często poprawia Koralina) jest dość ignorowana przez rodziców. W sumie to oni jakby jej nie dostrzegają. Natomiast mała dziewczynka bawi się w odkrywanie tego, co znajduje się wokół, jak i w samym domu. Dowiaduje się całkiem sporo ciekawych rzeczy, a my poznajemy świat, w któym ona żyje. Potem okaże się to bardzo ważne dla fabuły. Aż pewnego razu...

W przypadku tej ksiązki Neil Gainman pisze bardzo prosto. Nie bawi się w długie opisy. Wali prosto z mostu bez zbytecznej patetycznosci, czy poetyczności. Nie ma takiej potrzeby. To co stworzył, robi pirunujące wrażenie. Krótkie zdania, wspaniale wpływają na naszą wyobraźnię. Praktycznie nie ma tutaj opisów różnych strasznych potworów, ich zachowanie nie porywcze, gwałtowne. Tutaj boimy się czegoś innego. A bać możemy się naprawdę. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że klimat grozy udało się Gainmaowi wprowadzić właśnie poprzez te skąpe opisy, zdawkowe zdania. Sprawiają one, iż zamist gotowego dostarczonego do mózgu obrazu strachu, sami go sobie wymyślamy. A najczęściej wymyślamy to, czego najbardziej się boimy.

Widać dopracowanie tej książki w każdym szczególe.

Niektórym mogą się rzucać w oczy zaczerpnięcia z różnych ogranych schematów. Pojawia się tutaj kot, pojawiają się drzwi, których nie można otworzyć etc.. Ale w ogólnym rozrachunku dostrzegamy to, że ta książka jest inna. Oryginalna. Lepsza, ciekawsza od wzorców, z których naśladuje. Jest jedyna w swoim rodzaju.

N.G. pracował nad tą bajką dziesięć lat. Dekadę. Stworzył bajkę świetną; robiącą na pewno piorunujące wrażenie na dzieciach, a i na dorosłych pozostawiającą swe pietno. Swietne.

A to jak do wszystkiego podchodzi głowna bohaterka... Po prostu widać, że jest to dziecko. I za to chwała Gainmanowi!

Kupujcie w ciemno!
3 maja 2003

W zakamarkach archiwów Osady znalazłem ową recenzję Faramira. Napisana dawno, ale to nie szkodzi.

Moandor

Strażnik słów Moandor

15.09.2007
Post ID: 19239

Dziś skończyłem Dobry Omen Gaimana i Pratchetta. Ciekawa książka z dość dużą dawką humoru. Zanim napisze o niej parę zdań muszę to sobie najpierw w głowie poukładać.

Dwójka moich ulubionych bohaterów w książce - Azirafal i Crowley. Świetnie skonstruowane postacie. Czytając cały czas oczekiwałem kiedy się ponownie pojawią, by posłuchać ich przebojowych dialogów.

Takeda

Takeda

17.09.2007
Post ID: 19360

"Nigdziebądź"

Jakoś mnie szczególnie nie zachwyciła ta książka, ciężarem gatunkowym plasuję ją w okolicy "Harrego Potera", przeczytanie jej zajęło mi dwie godziny i przez cały czas lektury towarzyszyło mi uczucie jakby deja vu, na końcu zacząłem się już łapać na tym, że zastanawiam się gdzie już niektóre pomysły Gaimana czytałem, czy też oglądałem, pomysł na książkę generalnie ciekawy, jednak poszczególne części składowe wydają mi się do bólu wtórne i gdzieś już wykorzystane, jakby ktoś zrobił ciekawy mix czerpiąc pomysły z dorobku innych, takie w gruncie rzeczy miłe czytadło nie wymagające jakiegoś szczególnego wysiłku i zaangażowania w opowieść, którą poznajemy na kartach tej książki.

"Amerykańscy Bogowie"

Miłe zaskoczenie po wcześniejszym tytule, co prawda mam mały żal i niedosyt z powodu niewykorzystania Allacha, Buddy etc, czyli wszystkich bogów obecnie dominujących na świecie, była tylko mała wzmianka o Jezusie, skoro Gaiman odważył się na sprowadzenie takiego panteonu, mógł dodać tą kropkę nad i, widać, że jednak stwierdził, że jest to zbyt niebezpieczny i drażliwy motyw. Jednak "AB", jest jedną z tych niewielu pozycji, które wpłynęły na mój nastrój podczas czytania, ma w sobie to coś. Trochę mitologiczna, tajemnicza, ziejąca momentami beznadziejnością świata, porywająca mieszanka jak dla mnie. No i moja ulubienica z tej książki martwa Laura.

Po tych dwóch pozycjach, nie wyrobiłem sobie zdania o tym pisarzu, może jak coś jeszcze jego autorstwa przeczytam, dojdę do jakiś konkretów.

(chartreuse) Takedo: a jakieś ulubione fragmenty, postaci? Z chęcią bym przeczytał, co zwróciło Twą uwagę. - Moa

Moandor

Strażnik słów Moandor

17.09.2007
Post ID: 19364

Tak, to prawda, że czytając Nigdziebądź można odnieść wrażenie, że to już gdzieś było, albo coś podobnego, co zresztą zaznaczyłem w swoim wcześniejszym poście. Wg mnie jednak Gaiman ciekawie to wszystko ze sobą połączył. Miła rzecz do przeczytania w jeden wieczór/popołudnie.
Takedo: Ja miałem cieplejsze odczucia w stosunku do Nigdziebądź. Książka pozostawiła po sobie miłe wspomnienia i myślę, że jeszcze kiedyś, za jakiś czas, po nią sięgnę.

Z ciekawszych scen podobała mi się ta w Muzeum Brytyjskim. Z ciekawszych postaci: Stary Bailey, sam nie wiem dlaczego. Pojawia się, rzadko, ale utkwił mi w pamięci.

Takeda

Takeda

13.10.2007
Post ID: 20213

Późno bo późno ale jest :)

"Nigdziebądź"

Ulubiona postać to Łowczyni taka prawie femme fatal, obok Markiza jedyna wyrazista postać pewna siebie i swoich umiejętności tak naprawdę zimna i wyrachowana, opętana celem do którego dąży nie patrząc na konsekwencję. Ulubiony fragment, raczej najciekawszy, jak Drzwi (bezsensu, że przetłumaczyli to imię na polski) i Richard dowiadują się, że Łowczyni była od początku zdrajczynią.

"Amerykańscy Bogowie"

Cień i jego martwa żona Laura. Cień bo taki trochę zagubiony, jednak w sumie okazuje sie twardym i "stalowym" człowiekiem z zasadami. Laura bo bycie martwym okazuje się bardzo ciekawe według tej historii (w wersji żywej, tej co znamy z kart książki jest dla mnie tu przepraszam za określenie, ale śmieciem, namiastką człowieka). Ulubione fragmenty to wszystkie gdzie występuje ten żywy trup - Laura i wszystkie żyjątka, które w niej już się rozwijają ;)

Jakoś nic na to nie poradzę, że lubię książki i filmy gdzie są wyraziste z charakterem i zdecydowane postacie kobiece, dosyć mam słodkich idiotek jako wypełniacza.

Moandor

Strażnik słów Moandor

16.12.2007
Post ID: 21508
Chłopaki Anansiego Neil Gaiman

http://mag.com.pl/zdjecia//i_2_anansi%20boys%20-%20M.jpg

Książka bardzo podobnie napisana jak Amerykańscy bogowie, jest jednak lekko związana z Amerykańskimi bogami osobą Anansiego, afrykańskiego boga-pająka.

Główny bohater zwie się Gruby Charlie, taki przydomek przylgnął do niego już w dzieciństwie i pozostał, choć Gruby Charlie wcale gruby nie był. Wiódł normalne życie pracując jako urzędnik w firmie Grahame'a Coatsa. Miał dziewczynę z którą był zaręczony, planowali razem ślub.
Wszystko zmienia się od momentu, gdy spotyka swojego brata Spidera.
Obaj są synami Anansiego, ale to Spider odziedziczył całą moc i czas swego ojca. I to właśnie Spider wchodzi z butami w życie Grubego Charliego komplikując je strasznie.

Styl bardzo podobny do Amerykańskich bogów, zatem miłośników tej pozycji Chłopaki Anansiego zawieść nie powinni. Tu także mamy świat normalnych ludzi, czasy nam współczesne oraz ten drugi świat, magiczny, świat dawnych bogów, Tygrysa, kobiety ptaka, Małpy i innych. Wraz z bohaterami lawirujemy na granicy obu światów. W odróżnieniu od Amerykańskich bogów nie ma tu wiejącego zewsząd pesymizmu i smutku.
Zauważyłem też, że autor kontynuuje swoją manierę kreacji czarnych charakterów z Nigdziebądź. Grahame Coats bardzo przypominał mi Panów Croucha i Vandemara. Takie beztroski, bez wyrzutów sumienia, nawet trudno z narracji wywnioskować, że to postać zła.

Osobiście wolę bardziej magiczne książki Gaimana jak Nigdziebądź czy Gwiezdny pył, ale ta też jest kawałkiem dobrej literatury.
Moandor

Strażnik słów Moandor

17.01.2008
Post ID: 22194
Dobrym przyzwyczajeniem jest by podczas lektury pozapisywać sobie co ciekawsze cytaty, albo przynajmniej strony na których są. Wtedy długi czas po lekturze można sobie wyciągnąć starą karteczkę i przypomnieć sobie te wspaniałe słowa, które niegdyś nas wzruszyły, rozbawiły czy powodowały dreszcze.

Zapisałem dawno temu parę cytatów z lektury Dobrego Omenu. Dziś znalazłem ową karteczkę więc wrzucę cytaty tutaj.

Przejeżdżali obok zaskoczonego inspektora ruchu drogowego, któremu właśnie wybuchł służbowy notes. Crowley nie ukrywał zdziwienia.
- Jestem prawie pewien, że to nie był mój pomysł.
Azirafal zarumienił się.
- To ja. Ciągle mi się wydaje, że drogówka to wasz wymysł.
- Naprawdę? A u nas mówią, że to wy - odparł.







Biblia 'A bodaj to wciórności' zasługuje na uwagę z jeszcze jednego względu. Rozdział trzeci "Genesis" liczy dwadzieścia siedem wersetów, a nie jak zwykle dwadzieścia cztery. Trzy dodatkowe wersety następują po wersecie dwudziestym czwartym, który brzmi.
24. I wygnał Adama. I postawił przed rajem rozkoszy Cherubin i miecz płomienisty i obrotny, ku strzeżeniu drogi do drzewa żywota.
Dodane wersety brzmią następująco.
25. I rzekł Pan Aniołowi, który wschodniej bramy raju rozkoszy strzegł. Gdzież miecz płomienisty dany tobie?
26. I Anioł mu odpowiedział. Dopiero co miałem go przy sobie. Chyba się gdzieś zawieruszył. Pewnie następną razą głowę postradam.
27. I Panu mowę odjęło.






-

Newton zawsze starał się dostrzegać pozytywne cechy w ludziach, ale wkrótce po zaciągnięciu się do Armii doszedł do wniosku, że jego bezpośredni zwierzchnik i zarazem towarzysz broni był tak zrównoważony jak postawiona na wierzchołku piramida Cheopsa.

Moandor

Strażnik słów Moandor

19.04.2008
Post ID: 26838

Głupio tak pisać kilka postów pod rząd...

Nie mogłem się powstrzymać i kupiłem sobie przed paroma dniami nowe, specjalne wydania Gwiezdnego pyłu i Amerykańskich bogów. Twarde oprawy, obwoluty, pięknie się prezentują. Nie miałbym nic przeciwko temu, by Mag wydał jeszcze w ten sposób Nigdziebądź. Miałbym w ładnej wersji trzy moje ulubione powieści Gaimana.

Amerykańscy bogowie
Gwiezdny pył

Islington

Mistrz Islington

22.04.2008
Post ID: 26964

Co abyś Moandorze pod rząd nie pisał ;)

Co prawda od listopada w sprzedaży, ale wątku nie znalazłem na ten temat.
Pojawiła się kolejna "współautorowana" książka Neila Gaimana i Michaela Reavesa - "InterŚwiat".

To co "uwielbiam najbardziej", czyli dzieciak ratuje świat.
Sam jeszcze nie czytałem, trochę mnie odrzuca, jednak z sympatii do Gaimana chyba się skuszę.

Islington

Mistrz Islington

21.09.2008
Post ID: 34271

Teraz Ja piszę pod rząd ;)

Przeczytałem "Interświat", książka ładnie napisana, ale skierowana zdecydowanie do młodszych czytelników - "Gwiezdny Pył" był baśnią, ale myślę, że każdy mógł z niej coś wyciągnąć.
Tutaj niestety ta sztuka się nie udała.
Swojemu synowi chętnie podrzuce, sam już po nią nie sięgne.
Choć specyficzny humor jak zwykle na dobrym poziomie.