Adept

Po raz kolejny przejrzał swoje tobołki. Znowu coś mu nie pasowało. Nie wiedział czy spakował za mało czy za dużo, ale czuł, że musi coś zmienić. Westchnął głęboko. Wiedział jaki jest prawdziwy powód tego uczucia. Mógł sobie powtarzać w myślach tysiące razy że jest gotowy, ale gdy przyszło co do czego, ciężko było mu opuścić rodzinny dom. Nawet nie chodziło o rodziców. Nie miał zamiaru zostawić im żadnej wiadomości, zresztą nawet nie miał jak, nikt nigdy nie nauczył go pisać. Mimo to wiedział że zrozumieją dlaczego to zrobił, nie mogli nie zauważać tego co ostatnio przeżywał. I nawet jeśli nigdy mu nie wybaczą to w głębi serca będą wiedzieli, że nie miał innego wyjścia. Nie, chodziło o coś zupełnie innego. Zdawał sobie sprawę, że jeżeli zdecyduje się opuścić wioskę, to najprawdopodobniej nic w jego życiu nie będzie już takie jak przedtem. Jego ciałem wstrząsnął dreszcz gdy poczuł Wezwanie. Już wiedział, że tak naprawdę nie ma żadnego wyboru. Jeszcze tylko ostatni raz rzucił wzrokiem na izbę, po czym wyszedł na zimne, nocne powietrze. Idąc przez śpiąca wioskę już nawet się nie obejrzał.


-A MÓJ ociec to widział, tego no, byzliszka, byzliszka widział! Jak w lesie był i drzewo ścinał. Szczęście, że uciec zdążył, bo był by go potwór pożarł!

-Oj głupiś, Rudy, głupiś... Ni ma takich monstrów, a twój ociec pewnikiem dzika widział.

-Kiedy prawdę mówię! Byzliszek był! I ni mów, że ni ma magikowych stworów bom sam widział! A było to kiedym w lesie zbłądził....

Prawie wszystkie dzieci podeszły bliżej by lepiej słyszeć kolejną opowieść . Tylko jeden chłopak, nie wyróżniający się niczym szczególnym, ubrany w tak samo stare i brudne łachmany jak reszta nie podniósł się aby dowiedzieć się co takiego wydarzyło się w lesie. Grizz nie słuchał paplaniny Rudego i przekomarzania się innych dzieciaków. Normalnie z zapartym tchem chłonąłby te wszystkie opowieści i nie przeszkadzało by mu zupełnie, że od początku do końca są one zmyślone, teraz jednak musiał stawić czoła rzeczywistości, ponieważ to co ostatnio przeżywał było prawdziwe. Już od kilku tygodni zaczął zauważać dziwne wydarzenia. Zaczęło się od kotów. Najpierw kocur kowala gdy tylko Grizz był w pobliżu od razu biegł do niego i ocierał się o jego nogi. Niby normalne zachowanie dla kota, lecz Grizz zauważył, że gdy zwierzak go widzi nie interesuje go nic innego. Początkowo próbował to ignorować, ale gdy podobne zachowanie zaczęła przejawiać reszta wioskowych czworonogów, wiedział już, że coś nie jest w porządku. Z każdym dniem zauważał kolejne zmiany, zauważali je też jego rodzice i rówieśnicy. Ogień przygasał lub płonął mocniej gdy Grizz do niego podchodził, czasem przesuwały się małe przedmioty. Niby nic wielkiego, ale jednak każdy to widział. Inne dzieciaki zaczęły się odnosić do niego z nieufnością. Starsi mieszkańcy wioski starali się go unikać i szeptali o demonach. Jednak żadne z tych wydarzeń nie wstrząsneło nim tak bardzo jak to kiedy pierwszy raz poczuł Wezwanie.

Wracał właśnie do domu po wykonaniu prostej pracy dla swojego ojca, gdy całym jego ciałem wstrząsnął dreszcz. Za chwilę poczuł jakby cała ziemia wibrowała i pulsowała. I czuł, nie czuł - wiedział! - gdzie znajduje się źródło tej mocy. Za chwilę w jego głowie odezwał się głos - a może tylko wydawało mu się że to głos? - przesłanie było jednak jasne. Przyjdź. Cokolwiek powodowało te wydarzenia przyciągało go do siebie. Od tamtej chwili zaczął myśleć tylko o tym by odpowiedzieć na to wezwanie.

Wstał i ruszył się pakować, zdecydowany, że stanie się to tej nocy. Rudzielec na chwilę przestał opowiadać, widząc, że Grizz udaje się do swojej chaty. Gdy tylko zniknął z pola widzenia, temat opowieści natychmiast się zmienił. Rudy ściszył głos.

-Mówię wam, to on te wszystkie stwory nasyła, wiem bom sam widział...


Gdy opuszczał wioskę wszystkie koty zebrały się aby go pożegnać, jakby instynktownie wiedziały, że już go nigdy nie zobaczą. Grizz otarł łzy z oczu. Wiedział, że gdyby nawet chciał, już nie zawróci. Potęga która go do siebie przyciągała była zbyt silna. Odchodził ku nieznanemu, ale z każdym krokiem czuł zbliżanie się do źródła ogromnej mocy.