Golem

Patrzę na chmury gnane ciepłym wiatrem po błękitnym niebie, i czuję wzruszenie. Trudno to nazwać. To tak, jakby coś gniotło Cię od środka. Ale to miłe gniecenie.

Patrzę na morze, niezmierzone i tajemnicze, i zastanawiam się, co kryje się tam daleko, gdzie nie sięgają oczy. Czuję ciekawość. To dziwne uczucie, ale miłe, jakby ktoś ciągnął Cię za sobą niewidoczną nicią, którą łatwo można zerwać. Ale ja nie chcę tego robić.

Patrzę na drzewo, silne i wiekowe. W jego konarach mieszkają dziesiątki małych ptaszków, dbających o swe młode i pilnujące swych gniazd, niczym ludzie domów. Zastanawiam się, dlaczego ja nie mam domu, tylko chodzę tam i z powrotem wykonując polecenia.

Widzę jak ludzie ścinają lasy, i oburzam się na to. Pada konar za konarem, gałąź za gałęzią, a ja stoję i czuję smutek, coraz większy z każdym odchodzącym drzewem. Ale potem patrzę na małe drzewka, które rosną na miejscu starych. Cieszy mnie ten widok, choć nie wiem dlaczego, tak samo jak nie znam powodu swego smutku, gdy inne drzewa umierają.

Spoglądam na fabrykę leżącą w dolinie. Ciężki, głuchy, jednostajny huk maszyn napawa mnie obawą. Nie wiem przed czym. Boję się tego łoskotu.

Życie to bardzo dziwna rzecz. Mieć świadomość zachodzących zjawisk, móc je przeżywać, korzystać z każdej chwili. Doświadczać otaczającego świata. To dziwne uczucie.

Patrzę na ludzi. Najpierw tacy mali, bezmyślni, potem więksi i coraz mądrzejsi. Niektórzy bardziej myślący inni mniej. Większość mniej.

Zdobywają doświadczenie albo po to, aby zaraz je stracić, albo po to, aby nigdy z niego nie skorzystać. Nieliczni są wyjątkiem. Ci, którzy nie krzyczą.

Potem starzy i zgarbieni. Inni. Jakby gorsi niż wcześniej. Nie znam tego uczucia.

W końcu zimni i milczący, nieruchomi. Tego uczucia też nie znam.

Ludzie każą mi robić różne rzeczy. Robię je. Nie wiem dlaczego, ale wiem, że muszę je robić. To dziwne robić coś i nie wiedzieć dlaczego. Ale nic nie mówię. W ogóle mało mówię, czasem tylko "tak" albo "zrozumiałem".

Gdy człowiek każe wziąć mi stos cegieł i przenieść na inne miejsce, zastanawiam się po co. Ale potem widzę, jak z cegieł powstaje dom, jak w domu mieszka rodzina, i dostrzegam sens. To dziwne uczucie dostrzegać sens. To tak, jakby wszystko było tak jak powinno, jakby w układance wszystkie kawałki były na odpowiednim miejscu. Ale dlaczego pewne miejsca są odpowiednie? Dlaczego niektóre rzeczy powinny być właśnie tak? Jaka jest przyczyna? Wiele pytań bez odpowiedzi.

Ale gdy dostrzegam sens, czuję spokój.

Czasem ludzie dają mi do rąk broń i każą iść zabijać innych ludzi. To dziwne uczucie zabijać. Jakby podziwiać piękny kwiat o złocistych płatkach, a zaraz potem zdeptać go z furią. W zabijaniu nie widzę sensu. Nie jestem spokojny.

Zdarza się, że zanim zabiję jakiegoś człowieka, on wbija we mnie miecz. Słychać uderzenie metalu o metal. To dziwne uczucie. Po bitwie odkręcają mi uszkodzone części i dają nowe. Dziwię się, gdy widzę ludzi bez rąk lub bez nóg. Dlaczego oni nie dostają nowych części?

Gdy noszę kruszce do fabryki, widzę, jak ludzie tworzą innych takich jak ja. Najpierw z roztopionych metali odlewają różne części. Niektóre takie jak te, które dają mi po bitwie. Potem składają te części ze sobą. Powstaję ja, tylko że to nie ja, ale inny ja. Taki jak ja.

I nagle uświadamiam sobie, że ja też musiałem tak powstać. Że musieli odlać moje części, a potem je złożyć. To dziwne uczucie zdać sobie z czegoś takiego sprawę. Jakby nagle doświadczyć czegoś ogromnego, co wcześniej wydawało się niemożliwe do zrozumienia. Nie wiem dlaczego, ale smuci mnie to. To przykre być jedynie poskładanymi ze sobą odlanymi częściami. Wydaje mi się to niesprawiedliwe. Zwłaszcza jak patrzę na ludzkie dzieci bawiące się na trawie przed fabryką. Doznaję dziwnego uczucia pustki.

Nie znam samego siebie. I pewnie nigdy nie poznam. To dziwne słowo, "nigdy". Nasuwa na myśl nieskończoność, która jest myślą tak porażającą i tak wielką, że niepojętą. Nie potrafię tego zrozumieć. I wielu innych rzeczy.

Ale rozumiem jedno.

Życie to bardzo dziwna rzecz