Mgliste elfy
Pewien podróżnik imieniem Zak przybył do gospody. Karczmarz powiedział mu że często zaglądają tu wędrowcy i opowiadają o swych przygodach. Karczmarz poprosił go o opowiedzenie jakiejś przygody, którą przeżył. Wkoło Zaka zebrali się wszyscy obecni. Zak zaczął mówić: "pewnego dnia kiedy szedłem przez las zauważyłem czarnych rycerzy jadących w mym kierunku. Wyszedłem na drzewo żeby się ukryć. Nagle bardzo szybko pojawiła się mgła. Usłyszałem świsty strzał i wrzaski czarnych rycerzy. Potem ledwo zobaczyłem pod sobą konnych odzianych w dziwną zbroję. Następnie nagle szybko mgła opadła i widać było tylko martwe ciała czarnych rycerzy."
Wtem jeden z zebranych słyszał kiedyś legendę o mglistych elfach, które w ten sposób atakują. Karczmarz poradził mu żeby poszedł do miejscowego maga, jeśli chce dowiedzieć się czegoś więcej. Mag imieniem Eolf powiedział żeby wybrał się do wysokich elfów i tam szukał dalszych informacji. Zak po 3 tygodniach odnalazł miasto wysokich elfów. Spotkał się z nadwornym magiem i wypytywał go o mglistych elfach. Ten powiedział mu że mgliste elfy to odmiana wysokich elfów. Pewna czarodziejka miała wyjątkowe zdolności magiczne, ale okazało się że są nieprzydatne do walki więc ją wygnano, zabrała ze sobą grono wiernych uczniów i na lata zaszyli się w dzikich odstępach lasu. Zak postanowił ich odszukać. Mag poprosił go żeby zabrał ze sobą pewnego sierotę którego przygarnął. Zak się zgodził i wyruszył w drogę z Samem. Mag przed odejściem podarował mu parę przydatnych eliksirów. Wyruszyli najpierw krainą leśnych elfów. Podróż minęła bez przygód. Potem musieli wędrować przez bagna, a z tym był już problem. Magle zaatakowało ich kilku gnoli. Sytuacja wydawała się beznadziejna bo nie mieli broni, ale uratował ich pewien elf. "Kim jesteś" spytali się, a on im odpowiedział: "Mam na imię Illidian i akurat wędrowałem przez bagna i was spotkałem". "Może pójdziesz z nami do krainy mglistych elfów", zasugerował Zak, a Illidian odpowiedział: "Słyszałem o nich, a że nie mam na razie gdzie iść to pójdę z wami, razem zawsze rażniej". I wyruszyli dalej. W dalszej drodze napotkali parę niespodzianek, ale poradzili sobie.Przy wyjściu z bagien spotkali bazyliszka. Illidian zaczął strzelać w niego z łuku, ale go tylko podrażnił. Bazyliszek popatrzył się na nich i zasłonili oczy. Zak szukał jakiegoś eliksiru, złapał pierwszy z brzegu i ochlapał zawartym w środku płynie bazyliszka. Bazyliszek zaczął się wić i syczeć, wtedy Illidian wziął miecz i uciął mu głowę. Sam powiedział:
-"To był pewnie kwas".
Przed nimi była jeszcze długa droga przez góry i pustynie. U podnóża gór rozbili obóz na noc. W nocy zakradli się do nich orkowie. Illidian złapał za miecz i zaczął ich ciąć. Było ich za dużo i wtedy nagle pojawiły się krasnoludy, które im pomogły. Po uporaniu się z orkami ich przywódca powiedział:
-"Jesteś krasnoludami z miasta przy szczycie i właśnie robiliśmy obchód, zaprowadzimy was do miasta musicie odpocząć."
Wędrówka trwała całą noc ale w końcu doszli. Burmistrz przyjął ich bardzo gościnnie. Gdy mieli ruszać król dał Samowi i Zakowi broń i 20 żołnierzy alby ich chronili gdy będą wędrować przez pustynie, ponieważ jest tam pełno orków.