Gorące DysputySłowo pisane - literatura - "Literatura - inna niż fantasy" |
---|
Gothmog20.02.2004Post ID: 15440 |
Moandorze, niestety w Polsce (i chyba nie tylko) jest wielu takich ludzi, sam znam paru podobnych. Nie jest to zjawisko normalne, myślę, że nie można tak go pozostawić, ale nie wiem czy tych ludzi można w jakiś sposób zmienić. A tak poza tym to się zgadzam. Nic dodać nic ująć. :) |
Faramir24.02.2004Post ID: 15441 |
Umberto Eco Swego czasu napisałem recenzję "Imienia róży", w którym padło takie, mniej-więcej, zdanie: "wywyższa Eco dla mnie do rangi bóstwa, prawie że." Zdaje się, iż chodziło, między innymi, o pomysłowość Autora. Tak, zdecydowanie widać, iż nie czytałem wtedy jeszcze "Wahadła Foucaulta". Bo oto właśnie skończyłem czytać książkę - bóstwo. I teraz jestem pewien swego. "Wahadło Foucaulta" opowiada historię trójki mediolańskich intelektualistów, którzy - pracując w pewnym prowincjonalnym wydawnictwie - trafiają na, wydawać by się mogło, nieco nawiedzonego pułkownika Ardentiego. Opowiada im on o swej teorii dotyczącej templariuszy, pokazuje świstek papieru, zaszyfrowanej wiadomości, którą - jakoby - rozszyfrował. Belbo, Diotallevi i Casaubon spławiają pułkownika. Okazuje się, że Ardenti nagle zaginął. Czy nie żyje - nie wiadomo, jednakże okoliczności, w jakich zniknął, były co najmniej mocno podejrzane... Ale nic więcej się nie dzieje, sprawa przycicha, a plan templariuszy odchodzi w zapomnienie... Później Casaubon wyjeżdża wraz ze swą ówczesną miłością - Amparo - do Brazylii. Losy trójki mediolańskich intelektualistów zostają rozdzielone, a sprawa templariuszy obchodzi na dalszy plan... Jednakże nie na zawsze. Przebywający w Brazylii Casaubon spotyka Agliego, podającego się za średniowiecznego Hrabiego Saint-Germain. Powoli wszystko znów zmierza do tajemniczego zakonu... Belbo, Diotallevi i Casaubon decydują się samemu, dla rozrywki, stworzyć Plan templariuszy. Śledzą zarówno ich historię, jak i ówczesne realia, tak je interpretując, by pasowały do Planu. Książka jest dość trudna. Bardzo erudycyjna, ciężkawa wręcz momentami, jednak nie przeszkadza jej to w tym, by być świetną. Rozkręca się bardzo długo. Ponieważ jest tu trochę pomieszana chronologia (Casaubon przypomina sobie swe losy na chwilę przed ostateczną rozgrywką) książkę czyta sie trudno i z początku nie wiadomo o co w niej w ogóle chodzi. Z pojedynczych fragmentów, opowieści różnych bohaterów, można dowiedzieć się bardzo wiele o historii templariuszy, o mrocznych ich zakamarkach oraz - możliwych - tajemnicach. Jednak jest i wiele przestojów, które nie tyle nudzą, co raczej zwalniają akcję. Jednak są momenty, gdy można czytać z zapartym tchem przez osiemdziesiąt stron i nawet się nie spostrzega, ile się przeczytało. "Wahadło..." jest, można powiedzieć, dość wyrafinowaną zabawą konwencją. U. Eco dowolnie interpretuje Historię Powszechną, aby w jakiś sposób pasowała do owego tajnego Planu templariuszy. A ów Plan, trzeba przyznać, swym rozmachem fascynuje. Co powiecie na 600-letni spisek, którego konsekwencją były poczynania Kardynała Richelieu, Wojna Trzydziestoletnia, Czy Druga Wojna Światowa i cały holocaust? Mnie to oczarowało i nie pozwoliło oderwać się od lektury. Najwspanialsze jest to, iż wszystkie wydarzenia, na które powołują się postaci w książce - są prawdziwe. I skąd tu nie wiedzieć, czy nie było tak naprawdę? Atmisferę spisku daje się poczuć na własnej skórze. I mnie się zdarzyło, że w nocy, kładąc się spać, uległem nastrojowi tajemniczości i mroku. Książka sprawia, iż zacząłem irracjonalnie się zastanawiać czy czasem przez to, iż ją czytam, sam do tego spisku nie wchodzą, i czy nie stanę się dla kogoś przeszkodą, którą należałoby usunąć... A w ten sposób mało która książka na mnie oddziaływuje. Główni bohaterowie zachwycają zdolnością kojarzenia faktów i inteligencją. A do tego są zwykłymi ludźmi, podatnymi na zawiść, zazdrość i popełniającymi błędy. Jak dla mnie - bohaterowie idealni. W całym "Wahadle Foucaulta" mnóstwo jest mądrych sentencji, świadczacych o naprawdę wielkim doświadczeniu Autora, jak i jego mądrości. Całość. Całość jest trudna i piękna zarazem. Niczym poezja, którą zrozumieć trudno, jeśli jednak się już to powiedzie, zachwytów nie ma końca. I taka jest chyba właśnie ta książka. Przepiękna. Przepiękna zarówno dla maniaków historii, jak i dobrej literatury. Po prostu. Cudowna. Ach, i jeszcze jedno... Ma gavte la nata... |
Strażnik słów Moandor24.02.2004Post ID: 15442 |
Bardzo ładna recenzja. W wolnych chwilach przeczytam tę powieść, gdyż lubie ten gatunek i te klimaty. Jednak wprzódy chciałbym cię Faramirze zapytać, jako człowieka, który lekturę tej powieści ma już za zobą: Co oznacza tytuł powieści? Czym było owo wahadło? Nie napisałeś o tym w recenzji, a ja jestem tego dość ciekaw. MOANDOR |
Faramir24.02.2004Post ID: 15443 |
Wahadło, cóż, Wahadło okazało się, jedną z części Planu. Aczkolwiek za wiele nie chciałbym o tym mówić :). A swoją drogą... ja się nie znam, ale... To Wahadło Foucaulta istnieje naprawdę?... |
Mr. Rabbit5.03.2004Post ID: 15444 |
Ojojoj.... ile czytania..... No dobra.... Krótko o lekturach. Jeżeli chodzi o mnie to mogłoby lektur nie być. Nie zależy mi.Miałbym wtedy tylko jedno ale. Nie przeczytałbym wielu bradzo wartościowych książek. Ba, o połowie bym nawet nie wiedział, że istnieją. Jedyne lektury jakiej nie przeczytałem w czasach edukacji (aktualnie jestem na studiach) to "Pan Tadeusz", "Chłopi", "Wesele". Resztę lektur przeczytałem i tego na pewno nie żałuje. Ba cieszę się, że je czytałem. Takie ksiązki jak "Quo Vadis" czy "Dżuma" są to książki, których nie czytałem, ja je połykałem. Kocham powieści. Ale nie jestem osobą, która decyduje o lekturach i chyba dobrze. Pewnie bym dodał do lektur takie tytuły jak "DUNE", "Władca Pierścieni", "Katakumby" czy "Pasożyty umysłu" A teraz książka, o której tutaj nie widziałem żadnej notatki a wypadałoby na takiej stronie o niej przynajmniej wspomnieć. "Warcraft - Władca Klanów" autorstwa Christie Golden Pozdro |
ser verto6.03.2004Post ID: 15445 |
Jeżeli kogoś interesują książki akcjii to polecam poczytać kosiążki Roberta Ludluma: |
Infero23.03.2004Post ID: 15446 |
Anndrzej Zaniewszki "Szczur" |
Crazy23.03.2004Post ID: 15447 |
Co do Ludluma to mam uwagę ;) I doszedłem do wniosku: już po tej połowie, liczba ludności na świecie zmiejszyła by się w sposób widoczny. Jeżeli każda książka jest taka, to świat zostałby oczyszczony z ludzi. Nam, elfom, nie przeszkadzało by znów tak bardzo :). Ludluma czytało mi się dobrze, raczej śmiałem się niż płakałem. Nie skończyłem tylko dlatego, że było to dawno i nie byłem wtedy wielbicielem książek. Znów przeczytałem Winnetou i Old Surehanda. Nasunęło mi się takie pytanie: |
Faramir23.03.2004Post ID: 15448 |
Umberto Eco Wczoraj skończyłem czytać ostatnią, nieprzeczytaną przeze mnie książkę U. Eco, "Wyspę Dnia Poprzedniego". Nie muszę mówić, że byłem zachwycony, prawda? ;) Książka, na 450 stronach, opowiada o losach Roberta de la Grive, syna prowincjonalnego szlachcica, który stał się rozbitkiem na... pustym statku. Opowieść dzieje się w okolicach lipca-września 1643 roku na Antypodach. Młody szlachcic, Robert, został wysłany przez Kardynała Mazarina na misję odkrycia Tajemnicy Szerokości Geograficznych. W tamtych czasach był to problem dość spory, a kto posiadł by tę wiedzę, miałby sporą przewagę na morzach nad innymi mocarstwami. Dlatego też pomiędzy europejskimi potęgami kolonialnymi trwał wyścig, kto pierwszy ów sekret odkryje. Nie potrafiąc pływać i nie znajdując na pokładzie żadnej szalupy, zaczyna rozpamiętywać koleje swego losu. I tak dowidujemy się o tajemnicach pełnego ironii oblężenia Casale, poznajemy ciekawe postaci, pierwszą miłość Roberta i masę innych czynników mających spory wpływ na życie de la Grive. Co ważne, czytamy także o tajemniczym bracie-sobowtórze Roberta, Ferrante, który w późniejszej części opowieści odegra ważną rolę... Styl opowieści jest, jak już od kogoś usłyszałem, bardzo barokowy. Często może to trochę nawet denerwować, taka przesadna wręcz barwność, jednakże - w moim wypadku - tak nie było. Czytałem z przyjemnością, wierząc po prostu Autorowi, że wtedy było właśnie tak, co daje nam świetny wgląd na owe czasy. Dlatego lektura okazuje się nie tylko przyjemna, ale, jeśli wolno mi tak rzecz, dokumentalna. Eco, jak to ma w swoim zwyczaju, łączy elementy normalnej, przygodowej opowiastki, z własnymi, filozoficznymi, czy też naukowymi, myślami. I ma też to miejsce w "Wyspie...". Jesteśmy świadkami różnorakich dyskusji, jak choćby ateistów-pyrronistów z księżami, czy dy filozofii o naturze i sposobnie myślenia... kamieni. Rozdział, w którym Autor dowodzi ich sposobów myślenia, to istne cudeńko. W książce jest bardzo wiele rozmyślań o samotności, co wydaje się oczywistym rozwojem wypadków, biorac pod uwagę to, iż Główny Bohater jest rozbitkiem, o miłości, a raczej - jak ja to odczytuje - jej potrzebie i tego jak wyobraźnia potrafi ją interpretować, a także o samej potędze wyobraźni i autosugestii, o tym, jak bardzo potrafi ona na nas wpływać. Koniec końców ukazuje nam szaleństwo człowieka, który zamotał się pomiędzy realnym światem a fikcja opowieści, które sam tworzył. Patrząc na to z daleka, może to wydawać się nawet śmieszne, jednak przyglądając się blizej, widzimy prawdziwą tragedię tej sytuacji. Podsumowując: "Wyspa Dnia Poprzedniego" to kolejna, bardzo udana ksiażka Umberto Eco, co prawda , "Wahadło Foucaulta" i "Imię Róży", to-to nie jest, jednakże z "Baudolinem" powieść ta jest na pewno porównywalna. A jeśli odejść poza miary tylko Ecowskiej prozy, książka ta jest naprawdę wyśmienita. |
Hexe23.03.2004Post ID: 15449 |
Witam,
Hm... swego czasu wpadła mi w łapki książka autorstwa pana Maya... Fabuła opierała się mniej więcej na tym, że autor (on sam jest również głównym bohaterem, dość wiekowym z resztą - ma żonę i mieszka w Europie) dostaje list z zaproszeniem do Ameryki w związku z ideą wystawienia pomnika Winnetou (dość ogólnie, już nie za dobrze pamiętam..:/). May do Ameryki przyjeżdża i tam spotyka się ze swymi starymi przyjaciółmi... Fabuła się rozwija, itp., itd. Jak dla mnie, to strasznie cukierkowa powieść. Przeczytałam ją tylko dlatego, że nawiązywała do Winnetou (a dlaczego cukierowa, to się można przekonać czytając ją..;). Napisałabym trochę więcej, ale wolę nie opowiadać całej powieści, bo może akurat trafiłam i jej nie czytałeś :)... Pozdrawiam, |
Strażnik słów Moandor25.03.2004Post ID: 15450 |
Crazy: Jest sporo książek Maya. WIdzę, że jak dotąd czytałeś same przygody OLD Shatterhanda na Dzikim Zachodzie. JA bym Ci proponował przeczytać książki takie jak: "Przez dziki Kurdystan" Przeczytaj sobie Crazy którąś z tych. Są baprawdę dobre. Prócz Szatana i Judasza, akcja wszystkich rozgrywa się na Wschodzie wśród Arabów. W pewnych chwilach nawet bardziej mi sie podobały od przygów na Dzikim Zachodzie. Jeśli lubisz powieści Maya to powinieneś poczytać i te. Są moim zdaniem naprawdę dobre. MOANDOR |
Sir Wookash30.03.2004Post ID: 15451 |
Z tego co pamiętam mało kto wspomina o Stephenie Kingu, a jeśli już to tylko w nawiązaniu do jego, nieukończonego jeszcze, cyklu fantasy. No więc, czas tą sytuację zmienić :) "To!" "Bastion" "Smętarz dla zwierzaków" "Lśnienie" "Dolores Claiborne" i "Gra Geralda" To są moje zdecydowane faworyty wśród dzieł tego autora. Może napiszę coś o innych jego książkach jak znajdzę czas... zobaczymy... |
Infero31.03.2004Post ID: 15452 |
Czytałam, a właściwie ja też ją połknełam :) Film też był kiedyś, ale nie oglądałam. Również polecam gorąco. "Bastion" - nie czytałam :( , ale widziałam film(serjal), który na mnie nie zrobił większego wrażenia i miałam nadzieje, że to przede wszystkim wina senarzysty, reżysera czy aktorów. Choć nawet sam pomysł na fabułe i treść zbytnio mnie poruszył. Więcej się na ten temat nie wypowiem bo uważam, że nie czytając nie mam do tego prawa. "Lśnienie" - i tu się zacznie :) To moja ulubiona (po "Mrocznej ...") książka Kinga, mroczna, straszna a do tego nie trywialna jak niektóre horrory (innych autorów) które miałam (na nieszczęćcie) natrfić. Autor wspaniale posługuje się napjęciem i zaskoczeniem. Bardzo mi się spodobał pomysł osadzenia całej książki i hotelu. Autora to nie ogranicza, wręcz odwrotnie w hotelu (hotel) nie tylko strszy, on jest cały przesucony i ociekający grozą nie tylko dla małego chłopca który "widzi" ale także dla ojca który "ulega" i matki która to wszystko chce "ogarnąć i pojąć"
"Dolores ..." - podobała mi się i zdadzam się z Sir Wookash'em , ale co do "Gry Geralda " nie zupełnie. "Gra ..." jest nudna !!!(jak dla mie ) poza wątkiem nekrofila i dzieciństwa głównej bohaterki nie ma tam nic, wręcz powiem, ciekawego. Zgadzam, że jest to powieść psychologiczna i według mnie autor nie poradził sobie z tym najlepjej. Nie poruszają mnie cierpienia i tragedia bohaterki, nie dotarły do mnie jej przemyślenia ani analza jaj dzieciństwa, ale nie musi mi się podobać każda ksiązka Kinga. :) |
Sir Wookash31.03.2004Post ID: 15453 |
Po odjęciu wymienionych przez Ciebie elementów, wstępu i zakończenia, zostają właściwie tylko próby uwolnienia się przez główną bohaterkę i rozmowy jej "głosów", które są jak dla mnie sednem powieści, choć faktycznie nie porywają wartką akcją ;) A nudne to jest dopiero "Pokochała Toma Gordona", jedyna książka Kinga, która mi się nie podobała. Tak naprawdę to wszystko się do gustu sprowadza... Poza tym skończyłem dzisiaj czytać "Strefę śmierci". W moim osobistym rankingu powieści Kinga należy do czołówki, choć wymienionych w poprzednim poście raczej nie przebija. Stosunkowo krótka, lecz dzieje się dużo, ciekawie i, w niektórych momentach, zaskakująco. Świetny motyw koła fortuny czy samej strefy śmierci (tą nazwę w kontekście treści można dość różnie interpretować)... |
Damiaen31.03.2004Post ID: 15454 |
Ja zaś, ze swej strony dorzucę książkę bardzo nietypową... Nie wiem, czy nie pojawiła się jakaś wzmianka o niej powyżej, ale zaryzykuję :) ... |
Warlock Sewrey1.04.2004Post ID: 15455 |
Autorem jest Gaarder Jostein. |
Ghost15.04.2004Post ID: 15456 |
Ostatnio przeczytałem książkę pt. "Wrota Baldura 2: Cienie Amn", i jestem srodze zawiedziony. Książka jest badziewna w całym tego słowa znaczenia. Autor zalał wszystkie strony powieści krwią (co by się, biorąc pod uwagę niektóre questy z BG2, nawet zgadzało). Wszędzie opisane są bardzo wymyślne sceny śmierci czy ran występujących u bohaterów i wrogów. Fabuła została odstawiona na drugi plan, gdyż autor wolał zrobić z książki marny amerykański komiks z półki pod nazwą "Nie dotykać". Bohaterowie nieustannie dokonują Jakże Honorowych i Bohaterskich Czynów, oraz rozwalają Jakże Potężne, Złe i Obrzydliwe Potwory za pomocą Jakże Potężnych Magicznych Mieczy Stworzonych Do Czynienia Dobra. Książka wywołuje odruchy wymiotne u kogoś, kto przeszedł od początku do końca Baldur's Gate 2. Szczerze odradzam czytanie tej książki. O, przepraszam, powiedziałem książki? Chciałem powiedzieć Zlepek Zapisanych Kartek... Ocena tej o to książki to (według mojej sklai ocen) 2/10. Dwójkę dałem z litości... |
Strażnik słów Moandor15.04.2004Post ID: 15457 |
A czy książki powstałe na podstawie gier komputerowych, jak Diablo, Baldur's Gate mają wogóle jakąś wartość? Nie to, że chciałbym je mieszać zaraz z błotem. Nie zcytałem żadnej więc stą to pytanie. Pisanie powieści to proces twórczy. Autor układa sobie cały swój świat i przelewa to co ma w myślach na papier. A pisanie książki na podstawie gry to tak jakby sie już znało całą fabułę i dawało siętylko jakiemuś autorowi do opracowania, napisania tego językiem literackim. Coś jak pisanie scenariusza do filmu. Dlatego osobiście wolę ksiązki napisane od początku do końca przez autora, który sam sobie wybrał temat, wymyślił postaci i tok akcji. Albowiem każda książka jest jakąś cząstką jej twórcy. Zawiera to co chciał on czytelnikom przekazać. A takie powstałe na podstawie gier to są tylko ubranymi w sowa kolejnymi questami tejże gry... MOANDOR |
Ghost15.04.2004Post ID: 15458 |
Wartości to one mają. Np. Warcraft: Dzień Smoka, Warcraft: Władca Klanów, saga o Drizttcie Do'Urdenie oraz seria Icewind Dale to książki warte uwagi, i to bardzo. Ja wiem, że pisanie książki na podstawie gry, filmu itd. stawrza autorowi masę ograniczeń - ale mnie chodziło o jakość jej napisania. To, że autor miał ograniczone pole do popisu nie odrzuca fabuły na drugi plan, ja kto zrobił Philip Athans. Cytat (może niezbyt dokładny) z książki: "Abdel wziął potężny zamach swoim młotem bojowym i zmiażdżył głowę swojemu przeciwnikowi. Czaszka pękła, wylewając z siebie krew, czemu towarzyszyło mrożące krew w żyłach gruchotanie i nieprzyjemny widok zmiażdżonej i zniekształconej twarzy" I tak w zasadzie wygląda cała książka. Fabuły tutaj w zasadzie nie ma, postacie są płytkie jak woda w kałuży, a wszystko, co ta książka oferuje to hektolitry płynów ustrojowych oraz dogłębne opisy flaków, które wyrzucił z siebie jakiś potwór. |
Damiaen15.04.2004Post ID: 15459 |
Ekhmm... Może się nieznam, ale temat na który się wypowiadamy brzmi "Literatura INNA niż Fantasy", czy nie tak? Zaś przytoczona przez ciebie Duchu (niech ktoś mi powie jak mam do stu diabłów napisać to w spolszczonej wersji angielskiej - Ghoście?!) lektura jakby nie patrzeć do kategorii wyżej wymienionej się zalicza, prawda? |