Gorące Dysputy

Ruchome obrazy - film - "Śmiech to zdrowie"

Osada 'Pazur Behemota' > Gorące Dysputy > Ruchome obrazy - film > Śmiech to zdrowie
Wędrowiec: zaloguj, wyszukiwarka
Islington

Mistrz Islington

24.06.2008
Post ID: 30324

Chciałem w tym temacie podyskutować o komediach.

Jak ze wszystkim na tym świecie, są one różne.
Czy jest się z czego śmiać na typowych komediach amerykańskich dla nastolatków?
Czy nie mamy już dość parodii, w stylu 230 filmów z Nielsenem w roli głównej?

Osobiście ostatnio jestem pod wpływem filmów Allena, oglądanie ich sprawia, że czuję się dużo inteligentniejszy ( w końcu oglądam inteligentne komedie!), jednocześnie cenię sobie to co stara się przekazać (niczego nikomu nie narzuca) i to jak tworzy sytuacje i postaci (neurotyczny hipochondryk grany przez Allena jest zawsze moim faworytem).

To z "Annie Hall"
"Wyglądacie na szczęśliwych. Jak to robicie?
Ona: Ja jestem bezmyślna,ograniczona,nie mam poglądów ani nic ciekawego do powiedzenia.
On: I ja też."

Ptakuba

Ptakuba

24.06.2008
Post ID: 30346

Polskie komedie - to jest to! Mówcie, że infantylne, mówcie, że wszystkie żarty opierają się tylko na przekleństwach, ale z tekstów z "Chłopaki nie płaczą" będę się śmiał do końca życia :P
"-Trzeba sobie zadać jedno za...iście, ale to za...iście ważne pytanie: "Co lubię w życiu robić?" I zacząć to robić.
-A ty odpowiedziałeś sobie na to pytanie?
-Jarać blanty.
-A jest z tym związany jakiś zawód?
-Ambasador.
-Chyba na Jamajce.
-Nie taki ambasador. Chciałbym być jak Tony Halik. Wiesz, ile on wyjarał z tymi wszystkimi plemionami?"

Tullusion

Opiekun Osady Tullusion

25.06.2008
Post ID: 30368

Rodzajów, typów i gatunków komedii jest niezliczona ilość na świecie. Mam jednak dość restrykcyjne upodobania. Odrzucam z góry produkcje, gdzie główną rolę grają przekleństwa - skoro reżyser nie był w stanie wymyślić niczego innego, nie warto zaprzątać sobie głowy jego wynurzeniami.

Z polskich uwielbiam wręcz maniakalnie trylogię o Pawlakach i Kargulach; to kwintesencja starego, dobrego stylu humoru. Śmieję się gromko również przy "Seksmisji" czy starszych filmach Machulskiego.

Z zagranicznych komedii nałogowo oglądam te z udziałem Louisa de Funesa, w moim mniemaniu genialnego i niepowtarzalnego aktora, scenografa i reżysera, dysponującego nieograniczonym chyba zasobem energii i min. Miło wspominam akcenty komediowe w "Rainmanie" czy "Przyjacielu gangstera" z Reno i Depardieu w rolach głównych.

Lista ta nie jest oczywiście wyczerpująca... Ale wymieniłem te najgłębiej zapadłe w pamięć.

Mirabell

Mirabell

25.06.2008
Post ID: 30374

Komedie lubię, i, jak w każdym gatunku filmowym, nie odrzucam niczego. Wszędzie może znaleźć sie perełka, dlatego staram się nie przyklejać filmowi etykietki z napisem "western, nie lubię", "fantasy, nie oglądam bo będzie głupie", "polski film, odrzucam z góry". Wielu moich znajomych to praktykuje i uważam, że wiele przez to tracą.

W podstawówce uwielbiałam wspomnianego już Louisa de Funesa, komedie Mela Brooksa, "Akademię policyjną" i "Nagą Broń" (te ostatnie na dość niskim poziomie, ale cóż wymagać :P). Później odkryłam filmu Allena i polskie "Chłopaki nie płaczą", jeszcze później śmiałam się do łez na nieśmiertelnych filmach Monty Pythona. Zdarzało mi się też chichotać na filmach skrajnie głupich ("Osiem głów w torbie", polecam :P) i takich, które za komedie robią tylko przypadkowo ("Diuna" Lyncha).

Jeśli chodzi o polskie filmy, to jestem fanką "Rejsu" (Nie będę cytować, praktycznie każdy fragment tego filmu nadaje sie do przytoczenia. A za którymś oglądnięciem widać np. jak aktorzy sami nie wytrzymują i śmieją się na drugim planie), "Ciała" (mniej znane od choćby "Poranku kojota", ale naprawdę fajne. Mimo przekleństw, które wszak też są rzeczą ludzką ;)) i "Białego" Kieślowskiego, który jest być może czarną, ale jednak komedią.

Z niepolskich lubię "Pociąg życia" Radu Mihaileanu. O ile "Życie jest piękne" to udany optymistyczny film o Holokauście (również oczywiście wart polecenia), o tyle ten jest dodatkowo naprawdę zabawny. Uwielbiam też filmy Emira Kusturicy, choć nie wszystkie dadzą sie łatwo zakwalifikować gatunkowo. Z najbardziej "komediowych" przede wszystkim polecam obraz "Czarny kot, biały kot", jeden z najbardziej energetyzujących, śmiesznych i podnoszących nastrój filmów, jakie zdarzyło mi się oglądać. Warto też wspomnieć o świetnym "Dr Strangelove, czyli jak przestałem się martwić i pokochałem bombę" Kubricka, "Dniu świstaka", "Blues Brothers", "Shreku" a także o nieśmiertelnym "Pół żartem, pół serio".

Pisząc "komedie" miałam na myśli te filmy, które naprawdę mnie rozśmieszyły. Istnieje pełno teoretycznie zakwalifikowanych do tego gatunku utworów, które są czasem bardzo dobre, nastrajają optymistycznie, ale wybuchów śmiechu u mnie nie powodują (choćby "Dróżnik").

Kameliasz

Archidyplomata Kameliasz

25.06.2008
Post ID: 30375

A ja jednak mam te słabości do komedii, w których śmiejemy się z czyjejś (głównie) głupoty... Nie, nie mówię tu o czymś w stylu głupoty z np. "American Pie", tylko z głupoty z takich filmów jak "Maska", "Kłamca Kłamca" itede (Tak, lubię Jima Carrey'a :P).
Jako alternatywę używam polskich komedii... Uwielbiam pewien kawałek z "Kilera":
- Masz być jak wściekły byk!
- No, będę...
- Masz być jak bullterier!
- Będę...
- Jak Tommy Lee Jones w Ściganym!
- Będę!
- No! To spieprzaj!
iksde.

Ynaf

Ynaf

29.07.2008
Post ID: 31902

Ja dam film muzyczny...
Jeśli takie lubicie, ot proszę bardzo obejrzyjcie sobie Blackpool...
Naprawdę go polecam, tym bardziej, że wszystkie szmiry typu (not)High school musical pożera na śniadanie... Co w nim lubię... Głównego bohatera, który jest po prostu idealny do tej roli... Fabuła opowiada o perypetiach pewnego policjanta, który próbuję złapać pewnego "tego złego". film jest świetny... W końcu brytyjski, a przy tym łamie tych wszystkich Efronów i innych wielkich aktorzynów szmirowatego amerykańskiego kina... Piosenki- rewelacja. Polecam gorąco...

Vandergahast

Żywiołak Piwa Vandergahast

30.07.2008
Post ID: 31936

Ja jestem fanem polskich starych komedii i części tych nowszych - Ciało, Dzień Świra(to niby też nie komedia, ale Koterski śmiesznymi scenami mówi o trudnych i poważnych sprawach), poza tym z zasady nie trawię komedii hamerykańskich i uważam że Nielsen powinien się smażyć w hmm... piekarniku, ale do niektórych mam pewien sentyment, jak do akademii policyjnej. A co do polskich komedii, to z tych nowych te które są na siłę są bardzo słabe. Oglądałem Testosteron i dzień później Transformersy i choć to niby nie komedia, to bawiłem się na niej dużo lepiej, bo gagi są naprawdę na wysokim poziomie.

David Gryphoeart

David Gryphoeart

15.06.2009
Post ID: 45028

Na początku muszę wspomnieć, że ja bardzo lubię się śmiać, a ma to duży związek z komediami.

Otóż moje ulubione komedie to niedawno powstałe seriale:
-Świat według Kiepskich- nierozerwalny klimat,
-Nie ma to jak hotel-temu nie da się oprzeć,

Dirhavana

Dirhavana

23.06.2009
Post ID: 45240

Tak, "Nie ma to jak hotel" ma swój urok. Ciekawie przedstawione....
Ja jednak i tak potrafię się za każdym razem śmiać głównie z polskich
komedii, jak Kogel-Mogel, Sami Swoi, Killer i jeszcze jakieś seriale
i tak dalej...
Z zagranicznych podoba mi się głównie Pan i Pani Smith. Pozostałe oglądane
komedie nie zapadły mi szczególnie w pamięci, ale jeszcze jest wiele
nieobejrzanych, które na mnie czekają...

Zapomniałam, jeszcze Lejdis. To też było niezłe :)

Maghdar

Maghdar

1.07.2009
Post ID: 45594

Jestem raczej zwolennikiem polskich komedii. Nie jestem pewien, ale chyba jedną z ulubionych był Va Bank.

Volkolak

Volkolak

4.07.2009
Post ID: 45657

Tak!:) Polskie komedie są dobre, ale tylko stare, a wszczególności te które wyśmiewają upadły system i inne absurdy PRL. Niestety nasze nowe, rodzime komedie, nie są już takie dobre, a już napewno nie komedie romantyczne, co są robione na jedno kopyto że aż chce się wymiotować. Jeśli chodzi o produkcje amerykańskie, to lubię filmy takie jak "Maska", "Głupi i głupszy" albo "Ace Ventura". Nienawidze komedii z USA, w których humor na okrągło opiera się o "d*** maryni".;/

Volkolak

Volkolak

4.07.2009
Post ID: 45659

Vandergahast

nie trawię komedii hamerykańskich i uważam że Nielsen powinien się smażyć w hmm... piekarniku, ale do niektórych mam pewien sentyment, jak do akademii policyjnej.

"Naga broń" i "Odyseja Komiczna" akurat mi się podobają :). Chcesz obejrzeć prawdziwe gówno? Zobacz "How High" albo "To nie jest kolejna komedia dla kretynów".:|

Knopson

Knopson

9.07.2009
Post ID: 45817

How High strasznie mnie drażnił, nawet po nastawieniu się na pozytywne klimaty;D
Co do Nielsena, to strasznie lubię Nagą broń i Ściąganego, choć ostatnimi czasy jakość filmów z nim się pogorszyła.
Jednak Jedynymi mistrzami komedii wg. mnie są Pythoni. Poza nimi mogę polecić jeszcze serial Czarna Żmija z Rowanem Atkinsonem, chociaż nie wszyscy kumają ten rodzaj humoru. Ah, i bym zapomniał, bardzo lubię też kreskówki, jak Family Guy lub Simpsonów. Z tych starych, to najbardziej Kojota i Strusia Pędziwiatra oraz Toma i Jerrego

Zyrpak

Zyrpak

10.07.2009
Post ID: 45874

99% komedii mnie nie bawi w ogóle i to samo z kabaretami. To drugie mnie w dodatku żenuje jak wychodzi na scenę dwóch facetów, moduluje głosy żeby brzmiały na kobiece i plotą jakieś głupoty. Arystoteles (bodajże) zdefiniował komizm jako niezgodność wyobrażenia z rzeczywistością. Gdy oglądam coś co jest zdefiniowane jako komedia to automatycznie jestem przygotowany, że będą zachowywać się niezgodnie do rzeczywistości, CZYLI normalnie jak na komedię.

...ale jest coś co mnie śmieszy i jak na ironię losu jest to coś co miało w zamyśle mnie straszyć... horrory! Śmiałem się do rozpuku gdy na przykład w "Domu na nawiedzonym wzgórzu" obok kobiety nagle pojawiła się druga, tylko że ze strasznie brzydką twarzą i językiem na wierzchu i poczęła iść z rękami uniesionymi w górze ku drzwiom. Albo w tym samym filmie jak z basenu z kwasem wyszedł szkielet. Albo jak w "Nosferatu" przyszedł do tego wampira w interesach jakiś handlowiec i wcina sobie kolację, a Schreck tak dyskretnie trzymając twarz bokiem (ale oczy skierowane ku kamerze) wysunął głowę zza gazety - wtedy prawie z krzesła spadłem. Albo jak... no sporo tego będzie.

David Gryphoeart

David Gryphoeart

21.07.2009
Post ID: 46273

Dav czuje, iż musi dodać:

-Komedia która również mnie rozbawia to: ,,Nie ma to jak hotel"

Hiro

Hiro

21.07.2009
Post ID: 46274

No więc ja też się wypowiem...

Komedia "Goście Goście", pierwsza i druga część, zawsze mogły i mogą rozśmieszyć człowieka... Z komedii tego typu, np. Alf i wspomniany wyżej film, gdzie spotykają się ludzie z osobnych światów, może czasami powstać niezła konfrontacja. Na prawdę.

Czasami lubię także pooglądać Zemstę Frajerów. Ten film, szczególnie pierwsza część, potrafi momentami rozśmieszyć do łez.

I sprzeciwie się powszechnej opinii, że najlepsze komedie to filmy, a nie seriale. Wystawię żywy przykład: serial "Sabrina - Nastoletnia Czarownica" przebija niektóre filmy komediowe o klasę.
Od czasu do czasu lubię sobie oglądnąć także nieśmiertelnych Kiepskich, z Ferdkiem w roli głównej... oczywiście w Polsacie :D

Takeda

Takeda

26.07.2009
Post ID: 46389

Komedie mają to do siebie, że większość jest absolutnie nieśmieszna, albo ma tylko chwilowe przebłyski, częściej bywa tak, że stricte niekomediowe produkcje śmieszą w niezamierzony sposób.

Produkcje polskie generalnie staram się omijać szerokim łukiem, zwłaszcza te pseudoambitne kino gdzie szczytem wysublimowania i głębi jest owinięcie się kiełbasą i pójście na puste pole bo to takie metafizyczne.
Jednak do rzeczy mamy parę udanych produkcji, większość rodem z czasów PRL, moja polska komediowa czołówka to "Jak rozpętałem drugą wojnę światową", "C.K. Dezerterzy" i "Pan Anatol szuka miliona"

Zagranica tutaj wybija się "trylogia" autorstwa Monty Pythona, wbrew wszystkiemu bawi mnie też "Stary gdzie moja bryka" film który wpisuje się w beznadziejny nurt historii o młodzieży i dla młodzieży którego treść kręci się zawsze dookoła seksu i imprez. Także niekomediowe "Święci z Bostonu", "Taxi" (tylko jedyna) oraz "Powrót do przyszłości" nieodmiennie mnie bawią

Osobny dział to seriale, bo w nich ciężko cały czas utrzymać równy poziom. Tutaj prym wiedzie "Allo, Allo", zaraz po nim "Latajacy cyrk Monty Pythona" (nieśmiertelna hiszpańska inkwizycja)
Ostania pozycja to "Whose Line is it Anyway" ale to cykliczny program kabaretowy

Moandor

Strażnik słów Moandor

26.08.2009
Post ID: 47765

Kameliasz

Jako alternatywę używam polskich komedii... Uwielbiam pewien kawałek z "Kilera":
- Masz być jak wściekły byk!
- No, będę...
- Masz być jak bullterier!
- Będę...
- Jak Tommy Lee Jones w Ściganym!
- Będę!
- No! To spieprzaj!
iksde.

Dzięki temu cytatowi obejrzałem Ściganego. :) A niedawno szedł w telewizji to sobie przypomniałem.

Pierwszy raz oglądałem Killera jakoś tak pod koniec 8 klasy szkoły podstawowej. Wypożyczylismy go z kolegą po ponad miesiącu oczekiwania w kolejce. :) I pamiętam, że śmiałem się w tedy do łez. Później oglądałem ten film jeszcze wielokrotnie i nadal to robię ilekroć przewija się na którymś kanale telewizji. Druga część również jest zabawna. Pazura gra nieźle, ale nie byłoby Killera gdyby nie Sztuhr i Rewiński. Nie ma to jak 'inteligente' teksty Siary.
"- A co będzie jak w piątek na Cargo pojawi się dwóch Killerów? Jak myślisz komu Waldek odda kasę?
- No, to pół na pół. :)"
"- Nie, nie, nie, nie. Cena jest taka ogromna pod warunkiem, że to będzie cash.
- Zaraz, zaraz, jaki cash, co oni chcą nam wcisnąć?"

Nie ta też jak komisarz Ryba.

Ptakuba

Ptakuba

26.08.2009
Post ID: 47776

A odchodząc od Kilera, to jestem synem króla sedesów. To wysoko postawiona poprzeczka.